Wprost uwielbiam słuchać tez pseudoekonomistów. Tezy te są tak uroczo oderwane od rzeczywistości i tak dalece oderwane od rozumu, że potrafią przenieść człowieka w inny świat. Wnioski oparte na fałszywych założeniach są wedle praw logiki fałszywe, więc teoretycznie nie powinnam się nad nimi znęcać. Problem w tym, że niestety wiele osób bierze takie wnioski za skażone prawdziwością, więc sobie nie odpuszczam. Po prostu jako autorka politycznego bloga czuję potrzebę odkłamywania propagandy.
Polacy powinni oszczędzać ponieważ dobrze zarabiają i są coraz bogatsi. Zdanie z gruntu fałszywe ponieważ rzeczywistość, czyli rozmowa z ludźmi i widok tego co kupują sugeruje coś innego. Średnia statystyczna pensja w Polsce wynosi jakieś 3,8 złotych czyli około 1000 euro. Piszę „średnia statystyczna” w odróżnieniu od rzeczywistej pensji przeciętnego Polaka, wynoszącej jakieś trzy razy mniej, czyli dajmy na to 1200 zł, co daje nieco ponad 300 euro. Na miesiąc nie na tydzień zaznaczam. Dla osoby wynajmującej mieszkanie w jednym z głównych miast Polski oznacza to, że cała pensja idzie na opłaty. Z czego żyć? Jeśli dwoje ludzi mieszka razem z jednej pensji utrzymywane jest mieszkanie a z drugiej żyje się z dnia na dzień. Można prosić o pomoc rodziców lub jechać na przysłowiowy zmywak w Londynie. Z czego zatem oszczędzać szanowni ekonomiści pytam? A co do średniej statycznej… za pomocą odpowiednio dobranej grupy badanej i odpowiednich narzędzi statystyki nie takie cuda można udowodnić. Polacy faktycznie zarabiają blisko 4 tysiące złotych miesięcznie, warto dodać że chodzi o Polaków pracujących w wielkich korporacjach na odpowiednio wysokich stanowiskach. I wtedy się zgadzamy i nie mam zastrzeżeń.
(http://moneyzoom.pl/blog/wp-content/uploads/2010/10/saving-kids.jpg)
Z tym oszczędzaniem wiąże się jeszcze jeden aspekt, o których pseudoekonomiści nie mówią. Słyszałam kiedyś bardzo rozsądną wypowiedź, że w czasach recesji i spowolnienia należy zwiększać konsumpcję i popyt wewnętrzny by przez to rozkręcić i rozruszać gospodarkę. Kiedy zaś się dociska śrubę i zwalnia konsumpcję co zmniejsza popyt wewnętrzny oraz liczbę miejsc pracy w zakładach produkujących te czy inne dobra. Przypominam też, że samymi usługami nie zajedziemy daleko, bowiem ktoś musi te usługi kupować a żeby je kupować trzeba mieć pieniądze ze sprzedaży. Zgadzam się zatem, że w czasach kryzysu (którego oficjalnie nie ma, ale mówmy o rzeczywistości) należy nakręcać koniunkturę by dla nas wszystkich było lepiej. Ważne aby nie przesadzić z konsumpcją i nie nabrać zbyt wielu kredytów czy innych pożyczek co prowadzi w krótkim czasie do groźnego zadłużenia.
Zgadzam się aby w ramach możliwości odkładać jakieś drobne na lokatę czy inną formę składowania pieniędzy. Nieco grosza na czarną godzinę zawsze się przyda. Dodatkowo uważam, że lepiej żeby fundusze zamiast być zjadane przez inflację w skarpecie zarabiały na siebie. Szkoda tylko, że ludzi którzy oszczędzają każe się podatkiem Belki, ale o tym też nie mówią pseudoekonomiści. Wyważenie między konsumpcją a oszczędzaniem jest szalenie ważne, ale niemożliwe kiedy dochody nie pozwalają na spokojne życie. Przez spokojne życie mam na myśli sytuację w której: jak potrzebuję butów idę do sklepu i je kupuję. Zwyczajne i normalne buty nie za Bóg wie ile ale dobrej jakości. Prócz wydatków na jedzenie stać mnie na wyjście do kina i kupno książek. Jak potrzebuję stroju na okazję, na przykład wyjście, idę do normalnego sklepu i kupuję (na przykład w jednym z butików sieciowych, nie z górnej półki ale średniej). Mówiąc krótko nie muszę oglądać kilka razy każdej złotówki przed wydaniem i stać mnie na życie na spokojnym poziomie, bez luksusów ale i bez strachu. To co się nazywa gdzie indziej średnim poziomem, w Polsce stanowi już prawie luksus. I żadne naciągane statystyki tego nie zmienią.
[1] http://serwisy.gazetaprawna.pl/finanse-osobiste/artykuly/735079,oszczednosci-polakow-konsumujemy-pieniadze-zamiast-odkladac-na-czarna-godzine.html
*********ENG**********
I don't know if there is use to translate my today's post. It is about so called "economical experts" (having nothing to do with economics) and their advices towards people there. They are suggesting we should save more, but a lot of people here are too poor to have savings. What is called here "average income" is a lie (or more softly propaganda) and narrow group of people have salaries suggested to be average.
Another aspect of my post is the fact that saving in recession time is not the best idea. Once I've heard opinion than in recession consumption must be higher to help economic system by increasing it. More consumption means more need for a goods and more need for goods means more place of work. In some way the same situation is observed during the war preparation where a lot of military orders are given to factories.
My today's text is a kind of ironical laugh, laughing through tears as current situation of my country is not good in my opinion and I am afraid of future perspectives. It is not the economical problems that scare me so much. Recession will be over. The problem lies deeper in the fact too small group of people are interested in reason of state of Poland.
Polacy powinni oszczędzać ponieważ dobrze zarabiają i są coraz bogatsi. Zdanie z gruntu fałszywe ponieważ rzeczywistość, czyli rozmowa z ludźmi i widok tego co kupują sugeruje coś innego. Średnia statystyczna pensja w Polsce wynosi jakieś 3,8 złotych czyli około 1000 euro. Piszę „średnia statystyczna” w odróżnieniu od rzeczywistej pensji przeciętnego Polaka, wynoszącej jakieś trzy razy mniej, czyli dajmy na to 1200 zł, co daje nieco ponad 300 euro. Na miesiąc nie na tydzień zaznaczam. Dla osoby wynajmującej mieszkanie w jednym z głównych miast Polski oznacza to, że cała pensja idzie na opłaty. Z czego żyć? Jeśli dwoje ludzi mieszka razem z jednej pensji utrzymywane jest mieszkanie a z drugiej żyje się z dnia na dzień. Można prosić o pomoc rodziców lub jechać na przysłowiowy zmywak w Londynie. Z czego zatem oszczędzać szanowni ekonomiści pytam? A co do średniej statycznej… za pomocą odpowiednio dobranej grupy badanej i odpowiednich narzędzi statystyki nie takie cuda można udowodnić. Polacy faktycznie zarabiają blisko 4 tysiące złotych miesięcznie, warto dodać że chodzi o Polaków pracujących w wielkich korporacjach na odpowiednio wysokich stanowiskach. I wtedy się zgadzamy i nie mam zastrzeżeń.
(http://moneyzoom.pl/blog/wp-content/uploads/2010/10/saving-kids.jpg)
Z tym oszczędzaniem wiąże się jeszcze jeden aspekt, o których pseudoekonomiści nie mówią. Słyszałam kiedyś bardzo rozsądną wypowiedź, że w czasach recesji i spowolnienia należy zwiększać konsumpcję i popyt wewnętrzny by przez to rozkręcić i rozruszać gospodarkę. Kiedy zaś się dociska śrubę i zwalnia konsumpcję co zmniejsza popyt wewnętrzny oraz liczbę miejsc pracy w zakładach produkujących te czy inne dobra. Przypominam też, że samymi usługami nie zajedziemy daleko, bowiem ktoś musi te usługi kupować a żeby je kupować trzeba mieć pieniądze ze sprzedaży. Zgadzam się zatem, że w czasach kryzysu (którego oficjalnie nie ma, ale mówmy o rzeczywistości) należy nakręcać koniunkturę by dla nas wszystkich było lepiej. Ważne aby nie przesadzić z konsumpcją i nie nabrać zbyt wielu kredytów czy innych pożyczek co prowadzi w krótkim czasie do groźnego zadłużenia.
Zgadzam się aby w ramach możliwości odkładać jakieś drobne na lokatę czy inną formę składowania pieniędzy. Nieco grosza na czarną godzinę zawsze się przyda. Dodatkowo uważam, że lepiej żeby fundusze zamiast być zjadane przez inflację w skarpecie zarabiały na siebie. Szkoda tylko, że ludzi którzy oszczędzają każe się podatkiem Belki, ale o tym też nie mówią pseudoekonomiści. Wyważenie między konsumpcją a oszczędzaniem jest szalenie ważne, ale niemożliwe kiedy dochody nie pozwalają na spokojne życie. Przez spokojne życie mam na myśli sytuację w której: jak potrzebuję butów idę do sklepu i je kupuję. Zwyczajne i normalne buty nie za Bóg wie ile ale dobrej jakości. Prócz wydatków na jedzenie stać mnie na wyjście do kina i kupno książek. Jak potrzebuję stroju na okazję, na przykład wyjście, idę do normalnego sklepu i kupuję (na przykład w jednym z butików sieciowych, nie z górnej półki ale średniej). Mówiąc krótko nie muszę oglądać kilka razy każdej złotówki przed wydaniem i stać mnie na życie na spokojnym poziomie, bez luksusów ale i bez strachu. To co się nazywa gdzie indziej średnim poziomem, w Polsce stanowi już prawie luksus. I żadne naciągane statystyki tego nie zmienią.
[1] http://serwisy.gazetaprawna.pl/finanse-osobiste/artykuly/735079,oszczednosci-polakow-konsumujemy-pieniadze-zamiast-odkladac-na-czarna-godzine.html
*********ENG**********
I don't know if there is use to translate my today's post. It is about so called "economical experts" (having nothing to do with economics) and their advices towards people there. They are suggesting we should save more, but a lot of people here are too poor to have savings. What is called here "average income" is a lie (or more softly propaganda) and narrow group of people have salaries suggested to be average.
Another aspect of my post is the fact that saving in recession time is not the best idea. Once I've heard opinion than in recession consumption must be higher to help economic system by increasing it. More consumption means more need for a goods and more need for goods means more place of work. In some way the same situation is observed during the war preparation where a lot of military orders are given to factories.
My today's text is a kind of ironical laugh, laughing through tears as current situation of my country is not good in my opinion and I am afraid of future perspectives. It is not the economical problems that scare me so much. Recession will be over. The problem lies deeper in the fact too small group of people are interested in reason of state of Poland.