Słodka wiara naiwności


W pewnym ubawieniem, graniczącym z histerycznym wybuchem przeczytałam tekst na gazeta.pl „Jens Stoltenberg, były premier Norwegii, będzie nowym szefem NATO. Wcześniej mówiło się, że to stanowisko może objąć Radosław Sikorski. Ale to nie koniec europejskiej gry o wysokie stanowiska, w której uczestniczy szef polskiego MSZ”.  Jeśli ktoś przez choćby ułamek sekundy wierzył, że Radosław Sikorski, człowiek z klasą a nawet ośmioma, obejmie ważne stanowisko to dowód na siedzącą w człowieku potrzebę wiary.  Bo jeśli ktoś naprawdę wierzy w geniusz dyplomatyczny pana od dożynania watah, pana mówiącego opozycji na Ukrainie „podpiszcie albo zginiecie” to naprawdę nie znam łagodniejszego słowa na opisanie skrajnej naiwności.

Z dedykacją dla wszystkich (dobrych) szefów


Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim postem. Wiem, wiem robię się monotematyczna wciąż pisząc o moim wyjeździe do Kanady, ale cóż teraz to zaprząta moje myśli. Na obserwację polityki zdrowia szkoda, chociaż staram się być na bieżąco co tam znowu się wyprawia i w jaki sposób władzuchna okazuje swoją troskę i zainteresowanie zwykłym obywatelom. Na komentarz do protestu rodziców chorych i niepełnosprawnych dzieci brak słów. To skandal, że w równie eugeniczny sposób traktuje się ludzi słabszych, dając im grosze zapomogi. A ponoć rząd zatroskany o rodzinę i ponoć polskiej rodzinie ma być lepiej. Ludzie heroicznie opiekujący się nieuleczalnie chorymi, poświęcający swoją pracę i życie dla drugiego człowieka to bohaterowie którym winniśmy wsparcie i szacunek. A państwo swoją rolę ogranicza do rzucania kłód pod nogi. Standard. Na temat Ukrainy i rzekomego sukcesu „polskiego” rządu zamiast komentarza przytoczę słowa: zanim zaczniesz robić porządki u sąsiadów, posprzątaj własny ogródek. Inna wersja mówi, że nim się zacznie zbawiać świat, należy zająć się sobą, potem swoim otoczeniem i jak starczy czasu resztą świata. Ale oczywiście najłatwiej jest radzić innym, najlepiej nie ruszając się z domu i ograniczając do gadania. To najłatwiejsze, ale przechodząc do przyjemniejszych tematów.

Wieści z frontu, czyli sztuka czytania


No, niezupełnie z frontu. Nie, nie piszę tutaj o żadnej nowej wojnie, o histerycznej reakcji na referendum na Krymie, jakbyśmy już mieli wojska rosyjskie pod granicą. Ja rzecz jasna osobiście mogę się dziwić chęci przyłączenia się do Rosji, ale uznając wartość demokracji, należy uznawać także dziwaczne z naszego punktu widzenia wybory. Można rzecz jasna usłyszeć o referendum pod karabinami i tym podobne. Rzecz w tym, że jak Amerykanie i wojska zachodnie szły siać demokrację, ostatnio w Libii i Egipcie, dopiero zaczęły się problemy. Zamiast demokracji w naszym stylu, a to ci niespodzianka(!), panuje anarchia i do głosu dochodzą islamscy fanatycy. Dzięki mądrości piewców „arabskiej wiosny ludów” będziemy mieć wylęgarnię terrorystów u naszych granic. Brawo i czapki z głów dla zdolności przewidywania niektórych. No, ale dość o tym, bo jak wspominałam nie o tym chciałam pisać.

Idą zmiany..


Jak w tytule, w moim życiu przyszedł czas na wielkie zmiany. W najbliższym czasie, jak i teraz kompletnie zabraknie mi czasu na blogowanie bo wiele spraw czeka na załatwienie, zaś praca sama się nie zrobi. Jak to zwykle z załatwianiem bywa wszystko trwa i wymaga czasu a tego jak na lekarstwo. 

Rok 2014 zaczął się wspaniale. Tak wspaniale, że wciąż nie wiem czy nie śnię. Ruszyłam w pracy z kopyta mówiąc kolokwialnie. Co więcej udało mi się coś jeszcze. Dostałam pracę w zawodzie za granicą a dokładniej w Kanadzie. Teraz czas na załatwianie formalności wizowych, na kończenie rzeczy w pracy i przygotowania. Rzecz jasna nie zniknę całkiem z sieci, ale po prostu niejako z konieczności zabraknie mi czasu na bloga. 

Działanie ateistów?



Zgodnie z definicją ateizm oznacza odrzucenie istnienia Boga czy też bogów. Na zwykłą zaś logikę, jeśli coś nie istnieje powinno być obojętne. Dlatego też moim zdaniem prawdziwych ateistów niewiele obchodzi to czy Jan Paweł II zostanie kanonizowany. Wreszcie sama postać głowy Kościoła  Katolickiego winna być im obojętna. Mnie przykładowo całkowicie obojętni są imamowie islamscy, o ile nie nawołują do wojny ze „zgniłym Zachodem”. Kiedy jednak ograniczają się do zwyczajnej, religijnej działalności co mi do tego? Nie jestem muzułmanką i prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż takową zostanę. Zatem co mnie obchodzi cudze podwórko, o ile osoby z tego podwórka nie chcą rozwalić mojego. „Żyj i daj żyć innym”- to chyba najlepsze maksyma.

Sztuczne nosy pomogą w diagnostyce?



O tym, że psi nos stanowi niezwykle czułe narzędzie do rozpoznawania i wykrywania zapachów nie muszę chyba nikogo przekonywać. Dzięki tym  umiejętnościom psy stanowią cennych i pożytecznych pomocników w pracy policji czy celników. Potrafią „wywąchać” narkotyki ukryte w niezwykle sprytny sposób (także pod fałszywym, ciążowym brzuchem), czy też znaleźć ślady na miejscu zbrodni. Psie nosy mogą być też pomocne w diagnostyce.

Czytałam, bodajże na onet.pl, historię człowieka, któremu życie uratował rottweiler. Mężczyzna ten miał się zaopiekować pupilem swego przyjaciela. Ponieważ znał psa od szczeniaka, często odwiedzał swego kumpla  regularnie,  wyraził zgodę. I faktycznie początkowo wszystko szło dobrze. A pewnym momencie jednak rottweiler zaczął się dziwacznie zachowywać. Usiłował wygryźć mu kawałek skóry z nogi, fragment skóry gdzie mężczyzna miał niewielką plamkę. Musiał bez przerwy uważać, ponieważ pies podchodził regularnie i zębami usiłował wygryźć miejsce. Ponieważ mężczyzna słyszał o tym, że psy potrafią wyczuć chore miejsca, na przykład kładą się i wygrzewają bolący żołądek, poszedł do lekarza. Niewielka plamka okazała się wczesnym stadium czerniaka złośliwego. Na tak wczesnym etapie nowotwór nie stanowił jeszcze zagrożenia. Pies uratował życie przyjacielowi swego pana, gdyż prawdopodobnie nikt by nie szedł do lekarza z tak niewielką plamką.  Takich historii na pewno jest wiele.

Co dalej z Ukrainą?



Media w Polsce od świtu do zmierzchu odmieniają słowo „Ukraina” przez wszystkie przypadki. Słowa jak  „ukraiński” (nie barszcz bynajmniej) czy „Majdan” padają częściej niż krople deszczu w listopadzie. Z jednej strony jestem bardzo zainteresowana wydarzeniami u naszego wschodniego sąsiada. Destabilizacja w tak bliskim regionie odbije się negatywnie na Polsce. Gdyby, odpukać w niemalowane, doszło do wojny skutki uderzą w nas w ten czy inny sposób. Oczywiście powinniśmy być informowani. Ruchy wojsk rosyjskich w pobliżu polskiej granicy (i jak pragnę zauważyć granicy UE oraz NATO) powinny niepokoić, zważywszy historyczne doświadczenia.  Inna sprawa, że zaczynam się zastanawiać o jakich sprawach nam się nie mówi i co z krajowego podwórka nie zwraca uwagi opinii publicznej.

Wifi na pustyni

Wróciłam z moich wojaży. Właściwie nie byłam jakoś bardzo daleko, bo w Maroku. Spędziłam tydzień w dość odmiennym kraju niż Polska, kraju który mnie pozytywnie zaskoczył. Dotychczas mój kontakt z Afryką Północną ograniczał się do Egiptu gdzie pojechałam wiele lat temu nim zaczął się bałagan, ładnie nazywany „arabską wiosną ludów”.  Wyobrażałam sobie Maroko jako miejsce podobne do Egiptu, czyli piach aż po horyzont, nieco zieleni nad rzeką i jeżdżenie w konwojach między miastami. Rzeczywistość okazała się inna.