Kawa z koleżanką nie luksus, czyli o kosztach życia


Przed wyjazdem słyszałam często opinię, że nie ma co się tak cieszyć lepszymi zarobkami, bo koszty życia za granicą są wyższe. Owo stwierdzenie jest prawdziwe i fałszywe jednocześnie. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Średnia zarobków w Polsce z punktu widzenia arytmetyki jest poprawna (suma podzielona przez ilość obserwacji), tylko że z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Nie wystarczy wziąć do ręki liczby, by wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Kto podpalił atrapę?



Chuj, dupa i kamieni kupa”- tymi słowami określili III RP przedstawiciele najwyższych władz kraju. Bardziej parlamentarnie można ten twór nazwać atrapą. Bo chociaż jak wynika z taśm „Wprost” przy „polskich” elitach panowie spod budki z piwem to subtelni dżentelmeni, zachowajmy jakiś poziom. „Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy. Mamy bardzo płytką dumę i niską samoocenę. Taka murzyńskość” – mówi człowiek z klasą, absolwent Oxfordu i wybitny szef MSZ. Cóż myślę, że wspomniani panowie spod budki z piwem mogli by się wiele nauczyć od polityków III RP. „Sorry takie mamy elity”- parafrazując ministrę. Ilekroć czytam o kolejnych rewelacjach afery taśmowej łapię się za głowę i szczypię czy przypadkiem nie mam majaków. Wszystko bowiem coraz mniej przypomina sytuację w kraju europejskim, za to całkiem bardzo jakąś zapomnianą przez świat republikę bananową. Gorzej, jakąś groteską napisaną w stanie niezłej delirki, lub innego odplotu.  Co tu napisać?

W przelocie



Przepraszam za moje milczenie na blogu. Totalny brak wolnego czasu robi swoje. Mam co robić w swojej pracy a poza tym rozwijam też życie towarzyskie. Dzięki stronie meetup.com znalazłam grupy ludzi spotykające się w różnych częściach Toronto i poznaję nowych znajomych. Z jedną grupą chyba pozostanę na dłużej, bo nie dość że mam szansę podszkolić język (nie angielski) to jeszcze rozmawiamy o ciekawych sprawach. Jedna z uczestniczek wyraziła swoją opinię, że straszenie terroryzmem czy innymi zagrożeniami ma służyć manipulacji ludźmi i przekonaniem ich by zgodzili się na ograniczenie praw obywatelskich. Jej towarzysz wyraził nawet tezę, że wrogów można nawet stworzyć. Moim zdaniem mają sporo racji. Drobiazgowe kontrole na lotniskach, coraz większa inwigilacja mają ponoć służyć naszemu bezpieczeństwu. Tylko czy aby na pewno? Wyjaśniłam, że obserwuję podobną sytuację w Polsce, z tym, że są inne straszaki. W północnej Ameryce najlepszym potworem z szafy są terroryści, podczas gdy w Polsce sąsiedzi, „ruskie serwery” itd. Chociaż nie zaprzeczam istnieniu przekrętów i oszustw, moim zdaniem to tylko część prawdy. Cześć ludzi głosuje na PO w Polsce bo ma w tym interes a inni chcą kupować papkę medialną, bo rzeczywistość jest zbyt nieprzyjemna. Niemniej jednak drażni mnie narracja jakoby Niemcy czy też Rosjanie odpowiadali za większość nieszczęść Polski. Problem tkwi w tym kto rządzi krajem, jak rządzi ale też w ludziach akceptujących ten stan rzeczy. I mam wrażenie, że używanie straszaka ma służyć ukryciu własnej nieudolności.

Mydlarnie mają się dobrze




Jest jeden zawód i jedna specjalność która ma w III RP przyszłość: produkcja mydła. Czemu? Bowiem przemysł mydlenia ludziom oczu działa doskonale. Z braku czasu (nawał zajęć w realu i poznawanie nowych ludzi) sprawa, że mogę śledzić portale informacyjne rzadziej niż poprzednio. Dlatego z rosnącym zdumieniem widzę wciąż głośną dyskusję o prof. Chazanie oraz nieszczęsnej, zgwałconej jedenastolatce. Pomijam co myślę o wierze w możliwość przeżycia dziecka z acefalią i bez czaszki oraz mówieniu o rozrywaniu odkurzaczem dzieci. Moje zdanie na temat pro-life jest znane wszystkim. Wyjątkowo negatywne i długo bym musiała myśleć by zdecydować kogo bardziej nie lubię: pro-life, ekoterrorystów czy głośnych lewaków. Ale nie o tym chciałam pisać.

Polaczek mały



Polaczek mały to dość irytujący typ człowieczka, czyniący wszelką konieczność przebywania z nim nieznośną. Uprzedzając pytania wyjaśniam, że nazwa „polaczek mały” nie jest zastrzeżona dla osób narodowości polskiej, bowiem chodzi o pewien zestaw cech charakteru i reakcji. I dotyczy osobników płci obojga, chociaż wedle politpoprawnego bełkotu płci jest więcej a ile nie wiadomo. Przymiotnik „mały” nie oznacza wzrostu mierzonego w centymetrach, lecz sposób zachowania Przykładowo mój obecny supervisor (w porządku człowiek) jest ode mnie niższy, zaś polska szefowa (elegancka kobieta mojego wzrostu) stanowiła chlubny przykład wysokiej klasy i damy przez duże D.  Innymi słowy, polaczek mały to cham lub nowobogacki. Skąd więc nazwa „polaczek mały” (cóż jakoś nie wymyśliłam dobrej żeńskiej formy, chociaż może winnam napisać też „polaczka mała”)?  Pewnie dlatego, że w kraju gdzie prawo pracy to fikcja, nie ma szacunku dla pracownika, zaś w instytucjach państwowych kwitnie w najlepsze kolesiostwo, nepotyzm  i brak uczciwej konkurencji takie osobniki mają się szczególnie dobrze.  Teoretycznie istnieje prawo pracy i związki zawodowe. Proponuję spróbować takowy założyć w korporacji czy  agencji reklamowej i żądać zapłaty za nadgodziny! Jak słusznie zauważył Kurna Maciek, gdzie nie ma klasy średniej, gdzie panuje oligarchia i neofeudalizm (czyli we wszelkiej maści republikach bananowych) takowe osobniki występują szczególnie licznie. Czemu piszę o tym akurat teraz? Bo pewne obserwacje naraz jawią się kryształowo czystymi. Coś co wcześniej nie uderzało zbyt mocno, teraz mówiąc kolokwialnie daje po oczach jak lampa halogenowa.

Co omija mnie..



Grażyna Łobuszewska śpiewała „wszystko co złe, omija mnie”. Mnie też ominęło parę spraw, o czym wspomnę za chwilę.
W komentarzu pod poprzednim postem An-Ka pytała mnie o trudności, różnice jakie mnie napotkałam w Kanadzie. Szczerze mówiąc na razie, na szczęście, nie natknęłam się na większe problemy. Drobne niedogodności brak piekarni w okolicy czy nielubiany przeze mnie tym prysznica (taki że woda leci z góry) to maleńkie niedogodności. Nie mam na razie problemów z działaniem różnych rzeczy, nie mam problemów z różnicami kulturowymi. Może dlatego, że pracuję w takim a nie innym, międzynarodowym środowisku gdzie zdążyłam spotkać Kanadyjczyków, Niemców, Ukrainkę, Hindusa z Indii, Chińczyka wychowanego w Kanadzie czy Francuzkę. Prawdę mówiąc mieszkając w anglojęzycznej części Kanady czuję jakbym przebywała na Wyspach, w Anglii nie zaś za oceanem. Obok drapaczy chmur ciągną się rzędy domków w angielskim stylu, co wzmacnia wrażenie europejskiej swojskości. Załatwianie wielu spraw (otwarcie konta, aplikacja o kartę kredytową, wyrobienie tutejszego PESELu, ubezpieczenia zdrowotnego, karty bibliotecznej trwa dosłownie chwilę). Konto można otworzyć dzwoniąc na bezpłatny numer, tak samo jak aktywować kartę kredytową. Od poniedziałku będę miała szybszy Internet DSL (wreszcie nie bezprzewodowy)!

Perpetum mobile



Mianem perpetum mobile określamy urządzenie, które raz uruchomione pracowało by w nieskończoność  bez dodatkowej energii. Zgodnie z prawami  fizyki, przynajmniej fizyki znanej w naszych warunkach coś takiego nie ma prawa istnieć. Ja jednak uważam, że w Polsce (i nie tylko Polsce) istnieje perpetum mobile. Finansowe perpetuum mobile, nazwane odwróconą hipoteką. Pamiętam jak jakiś czas temu (z 2 – 3 lata temu) macherzy w randze „ekspertów” w audycji ekonomicznej mojego „ukochanego” radia (tokFM) namawiali ludzi do skorzystania z odwróconej hipoteki. Teraz oczywiście, podobnie jak w przypadku kredytu we frankach odwracają kota ogonem (biedne zwierzę, dziw, że lewactwo tak czułe na zwierzątka na to pozwala), mówią jakoby sami nigdy do niczego takiego nie namawiali a kto skorzystał frajer, jak ludzie co ulokowali pieniądze w Amber Gold. Ja wiem, że jak „eksperci” do czegoś namawiają, to skorzystanie z ich sugestii jest równie rozważne co skok na główkę do pustego basenu. Czy to czym nas kuszą wygląda ładnie? Czarownica też dała królewnie Śnieżce śliczne jabłko. Ze skutkiem znanym nam wszystkim.