Sinus w warunkach bojowych jest większy od jedności

Podobno żyjemy na zielonej wyspie i jesteśmy coraz bogatsi. Rośnie nam PKB, półki uginają się od importowanych towarów, kolorowe reklamy gadżetów, reklamy „jesteś tego warta” i „musisz to mieć” krzyczą zewsząd. Potrzebujemy, podobno, coraz więcej i pensje nam rosną, zarabiamy średnio, w zależności od regionu, między 3500 a 5000 złotych miesięcznie. Jak to szło? Są małe kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka. A życie życiem i życie nijak nie pasuje do modeli, proponowanych przez „jaśnie panów prezesów”, co do zarobków przeciętnego Polaka, który jest równie często spotykany co woda na pustyni. Wielu ludzi musi przeżyć za płace minimalną, daleką od średniej, ale cóż sinus w warunkach bojowych przekracza jedynkę, więc wedle mainstreamu mamy świetnie wykształconych i znakomicie opłacanych specjalistów konkurujących na światowym poziomie ze swymi rówieśnikami z zachodniej Europy.

A naprawdę? Bieda aż piszczy i piszczy coraz głośniej. Aż włos mi się zjeżył na słowa, że 2/3 Polaków nie ma żadnych oszczędności, a inni mają oszczędności wielkości jednej dwu pensji- mówił wczoraj prawnik pracujący w społecznej kancelarii, goszcząc w „Polsat News”. Oczywiście znajdą się mądrzy i wielce poważni, którzy wyśmieją „głupich maluczkich”, ale zapytam: z czego oszczędzać? Skoro po opłaceniu rachunków wszystko idzie na jedzenie, zaś kupno kurtki na zimę to nie lada wydatek? Goszczący profesor mówił, że wspominając o dzieciach, które tylko w szkole jedząc obiad zajmujemy się szczegółami, co zostało słusznie skrytykowane przez drugiego gościa. „Dla pana profesora obiad to szczegół, bo pan ma obiad codziennie. Dzieci nie zawsze tak mają”. I to kwintesencja: samozwańcze elity (mój chrzestny mówi jelity, zaś na pytanie dlaczego mamy nie elitę, ale jelitę tłumaczy a co produkują jelita?), gardzące zwykłym człowiekiem patrzą z góry i z politowaniem na mniej zaradnych, na frajerów co nie kradli kiedy można było, co nie potrafiły przyssać się do państwowej kasy jak różne tak doktory.  Frajerzy, a przecież trzeba mieć najnowsze gadżety, nosić się modnie, chodzić do modnych lokali i żyć pełnią życia. Nijak tutaj nie pasuje kupowanie ubrań w lumpeksie, branie chleba „na kreskę”, korzystanie z używanych podręczników.
(http://wpolityce.pl/site_media/media/cache/0f/a9/0fa9cb54dd388990afe52e25e2dac65f.jpg)


Bieda stygmatyzuje, bieda zabiera szanse, bieda jest dziedzina, bieda to błędne koło, z którego ludzie nie wyjdą. Jak dziecko ma nie dziedziczyć biedy skoro niedożywione, nie mające podręczników, nie chodzące na zajęcia pozalekcyjne ma gorsze stopnie, źle się czuje w szkole, bo jest wytykane palcami, nikt się z nim nie chce bawić, to kozioł ofiary i przedmiot nieraz okrutnych żartów. Nie chodząc na zajęcia dodatkowe nie ma szans  iść do lepszej szkoły, zaś o dobrych studiach może marzyć. I błędne koło się zamyka. Zresztą po co się starać skoro i tak nic z tego nie wyjdzie, skoro i tak człowiek rozbije sobie głowę o mur. Ale co tam dane, co tam bieda, przecież się bogacimy wedle „ukochanej radiostacji”  i łekspertów wydających na obiad więcej niż niejedna rodzina ma na miesiąc na życie . Ale nic się nie stało i jesteśmy coraz bogatsi, nic się nie stało nie ma co się rozczulać nad niezaradnymi frajerami, nic się nie stało wszak Niemcy nas lubią, nie się nie stało wszak przynajmniej „Kaczor nie rządzi”. Jest dobrze a będzie jeszcze lepiej, głosujmy dalej na piękne buźki a będziemy zasuwać do śmierci na bochenek chleba. Zaraz, zaraz czy tego już kiedyś nie było?

Można mówić, można krzyczeć i nic się nie osiągnie. No może człowiek sobie powrzeszczy, może sobie ulży i gardło zaboli. Ale nic się nie zmieni. Nic się nie zmieni dopóki miejsca postkolonialnych, polskojęzycznych elit nie zajmą elity polskie i ludzie chcący działać dla dobra tego kraju, nie zaś Niemiec/Europy/ZSRR czy co tak aktualnie jest na topie. Nic się nie zmieni dopóki nie zacznie się promować uczciwości zamiast krętactwa (od maleńkości i ściągania w szkole), nie zacznie się promować cywilizowanych standardów w życiu publicznym zamiast przepychanek, dopóki nie skończy się promowanie plastikowych lal, pustych celebrytów, podstarzałych i gwiazdek. Nic się nie zmieni, dopóki słowa redaktora jedynie słusznej gazety będą wyrocznią i tak dalej. Zatem co robić? Zapasy na zimę? Polecam lekturę zalinkowanych publikacji.

http://www.sfora.pl/UNICEF-W-Polsce-gloduje-milion-dzieci-Wielka-bieda-a43950
http://www.rp.pl/artykul/933982.html
http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-zbigniewa-kuzmiuka/36503-szturm-na-osrodki-pomocy-spolecznej-po-zasilki-raport-gus-pokazuje-obraz-rozlewajacej-sie-w-polsce-biedy

9 komentarze:

  1. Czcigodna Erinti
    Ty to rozumiesz, ja też. Ale spróbuj zaproponować jakieś formy pomocy dla tych niedożywionych i ubogich dzieci, nawet takie które na pewno trafią do nich a rodzice choćby stanęli na głowie nie są w stanie tego przepić. Zaraz rozlegnie się "leberalny" skowyt o "rozdawnictwie". I drugi idiotyzm iż pomagać ubogim mogą jedynie organizacje prywatne. Przy takiej dysproporcji ich realnych możliwości i istniejącej skali biedy!
    Bo dla libertalibów, tak jak i dla komunistów, liczą się jedynie ich poronione dogmaty. A Polskę niech diabli wezmą. Dla mnie jest dokładnie odwrotnie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z fanatykami nie ma rozmowy. Bez względu na ich przynależność. Oni i tak mają wizję szczęścia wszelakiego. Ech :-(

      Usuń
  2. Sądzę, że doraźna pomoc, czy też tradycyjna forma pomocy stosowana w Polsce, czyli kolejny podatek na wolnych zawodowców i przedsiębiorców, by utworzyć "bardzo ważny urząd", który po przejedzeniu lwiej części odebranego świadczenia coś kapnie biednym rodzinom, a z tego kapnięcia większość zostanie przepita i promil pomocy trafi rzeczywiście do dziecka (o ile) nie pomogą.
    Także namawianie kobiet, by zamknęły oczy, a rozszerzyły nogi i stały się maszynkami produkującymi androidy mające wypracować dla nas na stare lata emerytury do niczego nie prowadzi.
    Potrzeba gruntownej zmiany całego systemu państwa. Od podszewki. By pomoc dla dziecka była rzeczywiście do niego skierowana, by pozwoliła mu opuścić sferę biedy i patologicznego nieróbstwa, a nie była jałmużną (z nie swoich środków) daną przez polityków roszczeniowemu elektoratowi z gomułkowskich blokowisk, płodzącemu potomstwo bez namysłu i wychowującego następców przekonanych, że się należy. Zauważ, że te same kobiety, które w Polsce decydują się co najwyżej na jedno dziecko, w normalnych krajach cieszą się wielodzietną rodziną.
    Nie żadne pomoce, doraźne programy czy chwytliwe populistyczne hasełka, ale zmiana systemu.
    Tyle, że jedyna partia polityczna głosząca idee wolnorynkowe ma chyba mniejsze poparcie niż liczbę członków... A z liczących się formacji do wyboru mamy złodziejstwo, socjalizm lub populizm.
    Wybierz sobie jedno z trzech i daj znać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Celsusie
      O potrzebie naprawy państwa nie musisz mnie przekonywać. Ale do Twojej krytyki PO, PiS i SLD pozwolę sobie dorzucić wniosek że nie wolno traktować też serio błazna oraz jego pryszczatych młodocianych fanów głoszących chwalę "podatku półgłównego" zaś o funkcjonowaniu państwa oraz jego budżecie wiedzących mniej niż korczakowski król Maciuś Pierwszy.
      Byłbym też wielce zobowiązany za wyjaśnienie w jaki sposób tatuś moczymorda może przepić miejsce w internacie, obiady w szkolnej stołówce lub bilet miesięczny swojego dziecka które chce się uczyć i wyrwać z bagienka w którym żyje jego rodzina a więc na pomoc zasługuje.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Drogi Stary Niedźwiedziu.
      Nigdzie nie wspominałem o traktowaniu serio pewnego kontrowersyjnego publicysty, którego działania sprowadziły idee wolnorynkowe na polityczny margines. Myślałem raczej o wciąż istniejącej partii pod niezmienną nazwą. Ale nie dziwię Ci się, że przeoczyłeś jej istnienie. Prawdopodobnie jej członkowie też są zdziwieni, gdy dowiadują się, że ich partia wciąż istnieje.
      Co do tatusia moczymordy to jeszcze raz zaapeluję: nie rozmawiajmy o teorii, tylko o tym jak ta pomoc wygląda w rzeczywistości. A wygląda tak, że łatwiej i szybciej jest dać pieniądze, niż zatroszczyć się o rzeczywistą pomoc. I nie sądzę, by dojście do władzy PiS cokolwiek w tej kwestii zmieniło na lepsze. Raczej na gorsze, bo nie po to paradoksalnie elektorat - sieroty po gierkowskim dobrobycie - na tę partię głosuje, by stracić źródło cennych zasiłków, zapomóg i innych środków pieniężnych uprawniających do nieróbstwa, życia na koszt państwa i narzekania. Stąd też nie teoretyzujmy, bo żadna z obecnie egzystujących partii na scenie politycznej nie odważy się ruszyć tego odpowiednika starożytnego rozdawnictwa "chleba dla ludu". Dla zachowania społecznego spokoju.
      Prędzej przedsiębiorcy dowiedzą się, że za coś tam zapłacą więcej.

      Usuń
    3. Czcigodny Celsusie
      Zgadzam się z Tobą że dotychczasowa praktyka dawania rodzicom dzieci pieniędzy do ręki nie ma sensu. Dlatego przedstawiłem przykłady takich form pomocy dzieciakom CHCĄCYM się uczyć, zdobyć jakiś zawód i pracować które moim zdaniem dają pewność wykorzystania zgodnie z intencjami pomagającego. Wbrew Twojemu pesymizmowi nie jest to niewykonalne jak dowiodła rada pewnej mazurskiej gminy. Możesz w to nie wierzyć ale podczas dokonywania tej operacji nie przybył żaden nowy etat. A jeśli jakiś libertalib zawyje że z pieniędzy samorządowych nie wolno opłacić obiadów dla autentycznie niedożywionych dzieci to taki liberalizm mam w prostnicy.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    4. Drogi Stary Niedźwiedziu, libertalibowie mogą sobie wyć ile chcą, rozsądni ludzie mogą drżeć o przyszłość Polski, a sejmowi dobrodzieje i tak nie dadzą skrzywdzić roszczeniowego elektoratu. Co uczynią paradoksalnie kosztem autentycznie potrzebujących, biednych dzieci i zalążka klasy średniej. Po raz drugi użyłem słowa "paradoksalnie", ale to nie dziwnie, bo nasza polityka społeczna to jeden wielki paradoks.
      Chciałbym, by było jasne: uważam, że państwo powinno pomagać tam, gdzie obywatele sobie nie radzą. Pomagać, a nie wzorem starożytnych Imperatorów rozdawać tłuszczy zboże, oliwę i wino - dziś w formie pieniędzy, tworząc do tego setki etatów urzędniczych. Pomoc nie może ograniczyć się do gestów filantropów, bo szczęśliwie czasy monarchizmu mamy za sobą, gdy często awans człowieka zdolnego zależał od kaprysu bogacza. Problemem jest fakt, że my tu sobie gadu gadu, a rzeczywistość jest inna. Jedno pozytywne zdarzenie w zapomnianej gminie jaskółki nie czyni.
      Zapomniałem do mojej triady (złodziejstwo, socjalizm i populizm) dodać jeszcze nepotyzm. Wtedy mamy całokształt polskiej sceny politycznej. Wykrzesać z tego prawdziwy wolny rynek ze zdrowymi zasadami to cud.

      Usuń
    5. Czcigodny Celsusie
      Skoro tworzysz lakoniczny opis polskiej sceny politycznej to do kompletu brakuje jeszcze piątego elementu. Czyli krańcowego moralnego zbydlęcenia. Więc potwierdzam Twój pesymizm cytatem ze "Słówek":
      W iskier krzesaniu żywem
      Materiał to rzecz główna.
      Trudno najtęższem krzesiwem
      Wykrzesać iskry z gówna.
      Pozdrawiam ponuro.

      Usuń
    6. Zmiana systemu Celsus jest o wiele trudniejsza niż populistyczny jazgot. Zmiana systemu wymaga pracy a tego się niektórzy boją jak diabeł wody święcone.

      Usuń