Miłujący Allah a ochrona rynku


Jak wspomniałam w komentarzu Jugglerowi na jednej z licznych parad równości w Toronto, padły ciekawe hasła. Uprzedzając pytania w żaden sposób nie ciągnęło mnie na podobne imprezy, ale mieszkając w centrum miasta mimowolnie ogląda się wszelkie bałagan i zamieszanie po wyjściu z domu. Niejako główna parada miała miejsce w zeszłą niedzielę, kiedy to jak na złość zaczęło lać jak z cebra i zrobiło się zimno (~17 stopni). Przetrzebiło to solidnie publiczkę, dzięki czemu nie było kompletnego paraliżu całej okolicy. 

Na samym czole parady szli policjanci a za nimi zaiste ciekawa grupa (nie przebierańcy z pierzastymi ogonami). Uśmiechnięci i brodaci wyznawcy religii „miłości” z transparentami typu „Allah kocha różnorodność” czy „Allah uznaje równość”. Szli spokojni i nijak nie niepokojeni przez współbraci w wierze. Nie, nie dlatego żeby islamiści się naraz ucywilizowali, ale na dziesięciu demonstrantów przypadało piętnastu policjantów a kanadyjska policja nie cacka się z wszelkimi kozakami. Oczywiście niewykluczone, że po wesołym przejściu po skąpanej deszczem ulice brodaci piewcy równości dostali łomot od sąsiadów. O tym jednak cicho sza, bowiem polityczna poprawność nie pozwala wprost nazwać bandziora bandziorem. A tymczasem to wedle islamu a nie rzekomo opresyjnego katolicyzmu na homoseksualizm idzie się do więzienia lub nawet gorzej.
 (na zdjęciu sprawca strzelaniny w Ottawie, a jakże wyznający religię "miłości": https://en.wikipedia.org/wiki/2014_shootings_at_Parliament_Hill,_Ottawa)


W Kanadzie, jak każdym kraju, nie brakuje absurdów. Takiego miejsca nie ma i nie będzie, a rzecz tylko w tym czy owe absurdy pozwalają jako tako żyć przeciętnemu człowiekowi czy też nie. I na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że mnie w jakiś szczególny sposób takowe bzdury nie dotknęły, a jeśli coś mi utrudnia życie to całkiem rozsądne swoją drogą przepisy dotyczące ochrony rynku. 

Wszelkie korporacje, czy też korpo jak kto woli, jak mantrę powtarzają „cięcie kosztów” (czytaj zarobków szaraczków) wierząc w cudowną moc owego rozwiązania. Jeden z największych banków Kanady (Royal Bank of Canada, RBC) postanowił zastosować lek na wszystko. Pozwalniał miejscowych pracowników i zatrudnił imigrantów (np. Hindusów) za znacznie niższe pensje więc premie menedżerii pozostały niezagrożone. Ludzie dostali furii, krzycząc głośno że „Kanadyjczyków wyrzucają z pracy, Kanadyjczycy nie mają pracy a sprowadzają obcych”. Zeszłoroczne zamachy w Ottawie (zastrzelenie żołnierza na warcie wywołało taką wściekłość, że ludzie żądali głów wszystkich zaangażowanych) też nie poprawiły sytuacji. Co więc zrobiono? Ano tak wydłużono czas oczekiwania na pozwolenie na pracę i inne dokumenty (do 3 miesięcy przy aplikacji on-line i 4 w wersji papierowej) by korpo nie szukały taniej siły roboczej, kosztem miejscowych. Ja akurat mam status specjalisty więc spokojnie czekam, ale Kanada wyraźnie się zamyka (różnorodność to można i kochać, ale nie jak zaczyna uderzać w ludzi). 

Drugi świetny przykład ochrony rynku to ceny. Kanadyjskie produkty (czy to wina, sery czy kosmetyki) są wyraźnie tańsze niż importowane. Nie ustępują w niczym jakością zagranicznym, ale wiadomo co wychodzi korzystniej. Wszelkie cła mają się doskonale i nie słychać głosów paniki o „ucieczce kapitału zagranicznego”. Nie wyobrażam sobie by w Kanadzie sklepy wielkopowierzchniowe nie płaciły podatków, bo tutaj nie ma zmiłuj i kto zarabia na miejscu płaci podatek i nie ma że boli. Oczywiście są różne zniżki (za działalność charytatywną choćby), ale zwolnienie nie należy się z definicji i nie jest tak bezczelnie eksponowane. A co do bezczelności… tutaj minister może stracić stanowisko za wożenie dzieci służbowym samochodem, a o jedzeniu obiadków za parę tysięcy dolarów z kieszeni podatnika nikomu się nie śniło. Nie dlatego, że ludzie są cudownie inni, bo ludzie są tacy sami. Po prostu nie ma przyzwolenia i są surowe reakcje.

Gdyby w Polsce porządnie rozliczać afery i ukarać przykładnie winnych, następcy dwa razy by się zastanowili czy chcą zaczynać uprawiać politykę przy kielichu. Zaczepianie ludzi w pociągu i selfie na plaży przestaje działać. I bardzo dobrze, bo zmiana jest niezbędna. Nie wiem czy PiS wygra a jeśli tak, jak sobie poradzi. Pani Beata Szydło robi na mnie bardzo dobre wrażenie, a do rządów PO wszystko będzie lepsze. Nie wierzę, że PiS, czy jakakolwiek inna partia, w cudowny sposób wyleczy polskie bolączki. Ale PO, oraz Nowoczesna PL i grabarze Polski jak Balcerowicz, pociągną kraj na dno z całą pewnością. 

I na koniec mała ciekawostka. W Toronto wszystkie autobusy i tramwaje są biało-czerwone (barwy narodowe Kanady) zaś w Ottawie pojazdy komunikacji miejskiej są pomalowane we flagę państwowo. Narodowe symbole można spotkać wszędzie, chociaż nie w takim natężeniu jak w USA, i jakoś nikomu nie przeszkadza to i nikt nikogo nie nazywa faszystą. Z II tury wyborów pamiętam dumę głosujących z polskości i wzruszenie na widok biało-czerwonej flagi i Białego Orła. Chciałabym aby podobne postawy upowszechniły się nad Wisłą, ale do tego trzeba wielkiej mentalnej zmiany w polityce, życiu publicznym i mediach.

154 komentarze:

  1. czyli znowu nie było tych mitycznych biegających golasów z piórkami w "tymtam", którymi nas straszą różne przygłupy netowe?... pewnie za zimno było... ale kiedyś /parę lat temu/ specjalnie podjechałem rzucić okiem na taką paradę, bynajmniej nie z żądzy zobaczenia golasa, ale by się przekonać się, jak to naprawdę jest... pogoda była ładna, ciepło było, ale golasa ani jednego... a może się spóźniłem i golasy już się zdążyły ubrać?...
    ...
    jak dobrze zrozumiałem, owa sekcja islamska podłączyła się w ramach walki o tolerancję w samym środowisku muzułmańskim?... w sumie rozsądny ruch... nie tylko w temacie ochrony, ale pokazali, że islam nie jest monolitem światopoglądowym...
    to ostatnie akurat nie jest tajemnicą, zważywszy na to jak intensywnie sami muzułmanie się mordują między sobą... wielu się użala na garstką biednych, prześladowanych chrześcijan, tymczasem np. taki ISIS nie patrzy na wyznanie, tylko zabija każdego, kto się nie chce podporządkować i tyle...
    ...
    jeszcze wracając do kwestii zachowań homoseksualnych, to są one tolerowane w wielu krajach islamskich, jako wentyl bezpieczeństwa w opresyjnej obyczajowości separującej kobiety od mężczyzn... ale do czasu... do chwili zawarcia małżeństwa... pominę już standardową kwestię "bogatemu wolno więcej" i gdy taki nadziany niczym wigilijny prosiak kasą wzorowy małżonek pomizia się z chłopcem, to wszyscy udają, że tego nie widzą...
    ...
    korporacja to syf i w sumie tyle mam do powiedzenia w temacie... natomiast krótka w piłka w kwestii używania publicznej kasy na cele prywatne przez urzędników państwowych wielce mi się podoba...
    ...
    NowoczesnaPL sama za wiele nie zwojuje, bo jej targetem jest środowisko bogatych przedsiębiorców i szary wyborca nie zrozumie, o co im w ogóle chodzi, więc nie zagłosuje... pozostaje im podłączyć się do listy PO, które samo zresztą trzeszczy w kroku...
    inna z kolei mała partyjka, Razem już sobie strzeliła na dzień dobry w stopę, wyskakując z pomysłem "podatku od transakcji", gdy większość ma alergię na samo słowo "podatek"...
    ...
    jakoś nie słyszałem, by ktoś kogoś nazywał w Polsce "faszystą" za dekorowanie domu, czy samochodu barwami narodowymi... inna sprawa, że ten zwyczaj jest kultywowany głównie podczas świąt typu 11 listopada, czy 3 Maja, albo gdy jest jakiś spektakularny mecz reprezentacji... z pewnością nie jest to Skandynawia, gdzie maszt /a nawet kilka/ z flagą jest standardem na każdej posesji... może jest to spuścizna po czasach peerelu, gdy za brak flagi na domu w święta państwowe groziło kolegium /właścicielowi, administratorowi lub dozorcy/?... myślę jednak, że w Polsce eksponowanie barw narodowych jest rezerwowane na szczególniejsze okazje i można to interpretować jako wyraz szacunku dla nich, by nie spowszedniały, nie spospolitowały się... czyli na epitet "faszysty" może co najwyżej zasłużyć ten, kto tych symboli nadużywa, szastając nimi przy każdej okazji... i to też nie na pewno...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ostatnie akurat nie jest tajemnicą, zważywszy na to jak intensywnie sami muzułmanie się mordują między sobą... wielu się użala na garstką biednych, prześladowanych chrześcijan
      -------------------------------------------------------------------------------
      Ponad sto tysięcy bestialsko zamordowanych ludzi w samym tylko Iraku i Syrii to jest dla ciebie garstka? Kolejne setki tysięcy wypędzone ze swoich domów i umierające z głodu i pragnienia na pustyni. W większości to kobiety i dzieci. Trzeba być wyjątkowym skurwysynem, żeby coś takiego napisać, bo na karb zwykłej głupoty czy niewiedzy złożyć tego nie można. Równie dobrze można by napisać, że Hitler prześladował garstkę Żydów.
      Pewnie ten komentarz poleci, ale nie można pozostać biernym na taką podłość. Dziwne, że nikt więcej nie zwrócił na to uwagi. Nawet nie trzeba być chrześcijaninem, żeby włos się człowiekowi zjeżył po przeczytaniu czegoś takiego.

      Darth Talon

      Usuń
    2. @Pkanalia
      Tutaj na paradzie zimno było, ale paru roznegliżowanych się znalazło. Rok temu, jak usiłowałam dojść do sklepu trafiłam na rozemocjonowane panienki w tłumie to biegały topless. Dla mnie to wulgarne.
      W islamie homoseksualizm jest przestępstwem i to karanym surowo. Nie ma zmiłuj. ISIS zabija każdego na swej drodze, ale prześladowani chrześcijanie to rzadka garstka ale całkiem duża grupa niestety i wstyd, że piewcy tolerancji tego nie widzą.
      Co do Polski to o łatkę faszysty łatwo, bo media odpowiednio serwują pedagogikę wstydu za wszystko.

      Usuń
    3. @Darth Talon
      Masz rację, że na takie draństwo jak mordowanie chrześcijan nie można milczeć. I tu nie chodzi tylko o to, że Europa ma korzenie chrześcijańskie i to chrześcijaństwo stworzyło potęgę Europy ale sam instynkt samozachowawczy. Islamiści ten sam raj (czyli piekło na ziemi) chcą zgotować nam, a zachodni politycy i społeczeństwa klaszczą w imię "wiosny ludów"

      Usuń
    4. @Darth Talon
      Wyrzucam tylko komentarze w których padają osobiste wycieczki, nie zaś prezentacja odmiennych poglądów. Wylewanie pomyj na ludzi mnie nie interesuje, a to czy się zgadzam czy nie z poglądami nie ma znaczenia. Babrać się w szambie nie mam ochoty.

      Usuń
    5. @Eri...
      topless to nie "na golasa"... czyli bądźmy ściśli, a nie uprawiajmy retoryki w burackim, znanym nam, skądinąd stylu ...
      wulgarne, czy nie wulgarne, to kwestia gustu, zresztą samo topless może być także także wulgarne lub niewulgarne...
      topless też chodziły /nie biegały na pewno/ Panie na Marszu Szmat... jak pamiętamy, chodziło tam o wyrażenie sprzeciwu na zwalanie winy za gwałt na ofiarę... nikt na poziomie nie neguje podłości ludzi, którzy obarczają winą kobiety za taką zbrodnię... dyskusyjna może być co najwyżej forma /owe topless, zresztą wcale nie tak ostentacyjnej/, tak od strony estetycznej, jak skuteczności akcji...
      zresztą w przypadku Parad Równości ich forma wciąż się zmienia... kiedyś w Norwegii widziałem na przykład cichy, milczący marsz osób osób ubranych jak szkółce niedzielnej, jeśli chodzi o ilość powierzchni ciała na wierzchu...
      dlatego więc śmieszy takie uogólnianie, że same "golasy" /koniecznie "biegają" i koniecznie "z piórkami w anusie"/... śmieszy i jednocześnie dziwi, dlaczego takie kłamstwa są kolportowane...
      ...
      "garstka"...okay, nie było to zbyt ścisłe słowo... niech będzie nawet "duża grupa", ale w porównaniu z ogółem mordowanych, nadal jest to mniejszość...
      myk tak naprawdę na tym polega, że wciąż się podkreśla owo "mordowanie chrześcijan", zamiast stwierdzenia faktu, że mordowani są po prostu niewinni ludzie...

      @Darth Talon...
      no, to się zgadzamy, bo rzeczywiście jest wyjątkowym skurwysyństwem bestialskie mordowanie całych grup niewinnych ludzi...
      pytanie brzmi jednak, jak nazwać wyróżnianie tylko jednaj grupy i kompletne olewanie mordowania innych /innowierców, ludzi areligijnych, bezwyznaniowych, czy muzułmanów/... bo akurat ci ostatni są mordowani najliczniej, bo nie chcą się przyłączyć do tych mordujących...
      chcę przypomnieć przy okazji, że Stalin najwięcej wymordował Rosjan, Franco Hiszpanów, a Ceausescu Rumunów... co prawda pewnym wyjątkiem jest Hitler, bo ilość wymordowanych Niemców nie była największą liczbą, niemniej jednak w czołówce tego "rankingu" się mieściła...

      Usuń
    6. @Pkanalia
      Zgoda, mordowanie niewinnych jest zawsze złe. Ale faktem jest też, że to chrześcijanie nie muzułmanie są obecnie najbardziej prześladowaną grupą religijną. Nie słyszałam też doniesień o pogromach ateistów, chociaż w islamie za akt apostazji jest czapa.

      Usuń
    7. @Eri...
      ateizm nie jest religią... domyślam się, że chodziło Ci o ludzi areligijnych, bezwyznaniowych?... nie jest ich wielu, a w krajach islamskich strach się do tego przyznać /no, może jeszcze w Turcji/, więc i o pogromach nie słychać... zaś biali przyjezdni to dla muzułmanów "chrześcijanie" /wszyscy/... to jest na tej samej zasadzie, jak funkcjonujące w Polsce idiotyczne przełożenie, że każdy kto nie chodzi do kościoła, to "ateista"...

      Usuń
    8. Oczywiście, że ateizm to nie religia, tylko jak z samej nazwy wynika odrzucenie Boga. Ale może coś przegapiłam, ale ISIS nie gromi buddystów czy wyznawców hinduizmu. Zresztą liczby mówią same za siebie:
      https://www.opendoors.pl/przesladowania/

      Usuń
    9. ateizm to nie jest żadne "odrzucenie", lecz po prostu brak wiary w istnienie żadnego /osobowego/ boga... jak można odrzucić coś, w czego istnienie się nie wierzy?... to niedorzeczne...
      ateizm to nie jest światopogląd, to nawet nie jest pogląd, lecz osobisty stosunek do istnienia takiej istoty... pojmowanie ateistów jako grupy analogicznej do teistycznych grup wyznaniowych /np. wisznuici wierzący w istnienie boga o imieniu Wisznu, chrześcijanie wierzący w istnienie boga o imieniu (Pan) Bóg, czy zoroastrianie wierzący w istnienie boga o imieniu Ahura Mazda/ nie ma sensu... bóg owych wyznawców posiada pewne właściwości określone w ich doktrynie religijnej, to zaś rzutuje na cały światopogląd... oczywiście są pewne różnice indywidualne w obrębie samej grupy wyznaniowej, ale ogólne dogmaty są wspólne, z grubsza jednolite dla członków tej grupy... ateista nie wierzy w istnienie żadnego boga, więc nie ma mowy o właściwościach tego boga... dlatego światopoglądy poszczególnych ateistów mogą się bardzo mocno różnić między sobą...
      /pewną ciekawostką jest w tym wszystkim buddyzm, ale już sobie daruję wykład z religioznawstwa, bo to zbyt daleko odbiega od tematu/...
      ...
      zaś ISIS nie może zbyt gęsto prześladować buddystów, hinduistów, a tym bardziej /np./ wyznawców Santerii, bo na terenach, na których działa jest ich niewiele /w tym ostatnim przypadku być może nawet wcale/...

      Usuń
    10. @pk
      Ateizm wyraźnie nawiązuje do słowa teizm i odrzuca istnienie tak Boga chrześcijańskiego jak i wszelkich innych bogów. Czy ateiści się różnią? Na pewno. Tak samo różnią się katolicy, choćby widać to po podziale na tzw. kościół łagiewnicki i toruński.

      ISIS się rozlewa a zauważ, że wyznawców tej zabójczej religii jest coraz więcej. ISIS wchodzi do Europy dzięki samobójcom karzącym przyjmować "biednych" uchodźców z Afryki co płyną do Włoch. W obozie w Lninie już padały krzyki, że to państwo islamskie i że Ukrainki mają chodzić w chustach. Jeszcze więcej tego towarzystwa a zapraszający zawisną na drzewach, obok chrześcijan, ekologów i każdego po drodze.

      Usuń
    11. @Eri...
      ateista po prostu nie wierzy, że istnieje /jakikolwiek/ bóg i na tym koniec...
      natomiast rzeczywiście zdarza się od czasu do czasu ktoś, kto wierzy, że nie istnieje /jedno słówko "nie" w postawione innym miejscu i różnica jest zasadnicza/... dość wąska to grupa, zwana też "ateiści hard"...
      przecież potwierdziłem, że teiści /np. katolicy/ są zróżnicowani, ale to zróżnicowanie jest o wiele mniej zróżnicowane, gdyż łączy ich ta sama "baza" światopoglądowa...
      natomiast jest sporo ludzi wierzących, że istnieje jakiś bóg, ale nie przypisuje mu właściwości związanych z jakąkolwiek religią, co najwyżej akceptuje pewne ich elementy... można ich nazwać "wierzący niezależni"...
      jest jeszcze coś takiego, jak "deizm", czyli wiara w boga jako nieosobową "siłę" utrzymującą wszechświat w równowadze... tu są różne podejścia... można za taką siłę uznać na przykład grawitację albo tajemniczą "ciemną materię"...
      ...
      islam to coś szerszego niż religia... jest to ideologia, cały system totalitarny wręcz, zaś wiara w muzułmańskiego Allaha jest w nim podstawą tej ideologii... nie jest jednak monolitem, dzieli się na wiele odmian... ISIS reprezentuje najbardziej skrajny, radykalny odłam... ich nie interesuje, czy ktoś jest chrześcijaninem, czy nie, takie detale ich nie obchodzą... ważne jest dla nich, że "kto nie jest z nimi, jest przeciwko nim"...
      tak samo też podchodzą talibowie... gdy oficjalnie rządzili Afganistanem niszczyli artefakty każdej innej religii /najbardziej spektakularne było, jak wiemy, rozstrzelanie z armat posągów buddyjskich w Bamianie w roku 2001/ i tępili ich wyznawców...
      mit o tym, że to chrześcijanie są na celowniku jak pierwsi bierze się stąd, że istotnie jest ich najwięcej wśród wyznań nieislamskich na ternach obecnych działań ISIS, oraz z wbijanego do głowy przeświadczenia, że chrześcijaństwo jest jedyne słuszne... ale gdy ISIS zawita /przykładowo/ do Polski, to zagrożeni będą jednakowo i katolicy /lub inne rodzaje chrześcijan/, i rodzimowiercy słowiańscy, i buddyści, a także ludzie wolni od religii...
      ...
      co do samych imigrantów, to już nieraz rozmawialiśmy o tym i zdania mamy podobne, nie mamy się o co spierać, że w Europie wyraźnie się coś popsuło w tzw. "prawie gościnności"... jest ono realizowane w samobójczy dla "gospodarza" sposób, zaś islamscy imigranci z kolei nie respektują "obowiązków gościa", które w tym prawie również są istotne...

      Usuń
    12. pytanie brzmi jednak, jak nazwać wyróżnianie tylko jednaj grupy i kompletne olewanie mordowania innych /innowierców, ludzi areligijnych, bezwyznaniowych, czy muzułmanów/... bo akurat ci ostatni są mordowani najliczniej, bo nie chcą się przyłączyć do tych mordujących...
      -------------------------------------------------------------------------------------------

      Nie wiem jak nazwać. Ty mi powiedz, bo to ty wyróżniłeś konkretną grupę i nazwałeś ją "garstką". Ja odniosłam się tylko do twoich słów. Nie będziesz więc chyba miał problemów z przyporządkowaniem terminu skurwysyństwo właściwej osobie. Nie próbuj mną manipulować, jak to skutecznie robisz z innymi i wciskać mi coś, co nie miało miejsca. Na koniec używasz kolejnego nieprecyzyjnego terminu, twierdząc, że muzułmanie są mordowani najliczniej. Normalnie to by mi to wystarczyło, ale że piszesz to ty, byłabym wdzięczna za jakieś wiarygodne dane.

      Darth Talon

      Usuń
    13. @D.T...
      nikogo nie wyróżniłem, wspomniałem tylko o pewnym zjawisku polegającym na wyróżnianiu właśnie...
      i to będzie wszystko, gdyż:
      /cytuję/: "Nie próbuj mną manipulować, jak to skutecznie robisz z innymi i wciskać mi coś, co nie miało miejsca"...
      powyższy tekst /typowy, kłamliwy wcisk/ kończy naszą rozmowę, bo świadczy o tym, że nie chcesz rozmawiać... tak się ze mną nie dyskutuje /to taka uwaga na ewentualną przyszłość/...

      Usuń
    14. @pkanalia
      Wedle islamu to chrześcijanin jest niewiernym nie wyznawca innego odłamu a koran to z tymi pierwszymi nakazuje walczyć i za zabicie tego pierwszego idzie się do ichniego nieba

      Usuń
    15. @Eri...
      masz jak najbardziej rację... uściślę jedynie, że niewiernym jest każdy, kto nie wyznaje islamu... co prawda w dawnych czasach władcy islamscy tolerowali np. Żydów i traktowali ich lepiej, niż chrześcijan, ale wynikało to raczej z pobudek politycznych i gospodarczych, a nie religijnych...
      tylko mowa jest w tej chwili nie o islamie /że tak się wyrażę/ "mainstreamowym", lecz o skrajnej jego odmianie, która interpretuje Koran na swój chory sposób, chory także z punktu widzenia islamu "mainstreamowego"......

      Usuń
    16. @Pkanalia
      Początkowo islam faktycznie tolerował innych bo byli słabi, ale potem zaczęła się wojna ze wszystkimi. Tylko, że o ile czegoś nie pokręciłam, nowsze cytaty z koranu znoszą te starsze a starsze mówiły o pokoju a nowe o wojnie.

      Usuń
    17. @Darth Talon
      Moim zdaniem największy problem tkwi w tym, że Europa, ONZ i tym podobne udają że nie widzą mordowania chrześcijan, oraz innowierców czy męczenie jazydek, albo nawet pogrożą paluszkiem i nic nie robią. Co gorsza sprowadzają sprawców ohydnych zbrodni do Europy i wciskają do Polski. Ewentualnie zbroją i wspomagają (Syria)

      Usuń
    18. @Pkanalia
      Określenie garstka zostało odebrane jako pogarda dla mordowanych w okrutny sposób ludzi. Tymczasem brutalne mordy, bez względu na wyznanie, są złe. A że większość gości tutaj to chrześcijanie takie słowa mogły zaboleć.

      Usuń
    19. Tylko, że o ile czegoś nie pokręciłam, nowsze cytaty z koranu znoszą te starsze a starsze mówiły o pokoju a nowe o wojnie.
      ----------------------------------------------------------------------

      Jihad - był obecny w koranie od zawsze.


      Darth Talon.

      Usuń
    20. @Eri /oraz wszyscy inni ludzie na poziomie (bez względu na wyznanie lub jego brak)/...
      stosunek hipotetycznej liczby chrześcijan w Syrii szacuje się na 10% w stosunku do ok. 22 mln całości /reszta to muzułmanie różnego sortu, drobny odsetek to osoby innych wyznań lub bezwyznaniowe/... ilość wszystkich ofiar szacuje się na ok. 200 tys., ilość ofiar wyznania chrześcijańskiego jest bliżej nieznana... jako, że ISIS nie uwziął się szczególnie na chrześcijan, tylko zabijają każdego BEZ WZGLĘDU na wyznanie /lub jego brak/, kto się nie podporządkuje, można z grubsza przyjąć, że wynosi ona ok. 20 tys... można dorzucić jeszcze kilkaset osób zabitych w wyniku lokalnych porachunków "przy okazji", ale niewiele to zmienia...
      /dane są z neta, bardzo, bardzo zresztą niedokładne, bo każde źródło podaje inaczej, ale lepszych niestety nie ma/...
      pytanie brzmi, czy słowo "garstka" w obliczu tych liczb jest adekwatne?... uznałem, że nie i bardzo szybko sprostowałem tą niezręczność poprawiając na "duża grupa"... kto chciał to zauważyć, ten zauważył, kto nie chciał lub nie umiał, to już nie mój problem...
      problem za to leży gdzie indziej... problem leży w hipokryzji niektórych /niektórych!!!/ chrześcijan, którzy skupiają się tylko na zamordowanych chrześcijanach, mają zaś kompletnie wyrąbane na fakt mordowania NIEWINNYCH LUDZI, udają, że ten fakt nie istnieje... na ile znam nauki ich proroka /nauczyciela duchowego/, to uczył on kompletnie inaczej...
      dlatego mowy nie ma o jakichkolwiek ewentualnych przeprosinach za wspomniany lapsus... kogo on zabolał, ten sam jest sobie winien jako ofiara własnej hipokryzji... kogo nie zabolał, temu przeprosiny nie są potrzebne, co najwyżej powyższe wyjaśnienie, które niweluje zaistniałe ewentualnie nieporozumienie...
      dodam tylko od siebie /wiadomość dla tych, którzy używają mózgu, ale mnie nie znają/, że nie mam zdolności odczuwania pogardy do nikogo... pogardę odczuwają /i wyrażają/ jedynie ludzie ciency i mali, którzy szukają sposobów, by czymś zapełnić własne ego gwoli dowartościowania się...

      Usuń
    21. @Darth Talon
      Ale nie było tak, że jak Mahomet zaczynał to mniej podskakiwał sąsiadom?
      @pkanalia
      Tylko, że ISIS i im podobni nie mordują ateistów czy wyznawców vodoo, ale właśnie chrześcijan. Teoretycznie mogliby mordować, ale o takich faktach nie.

      To nie hipokryzja ale naturalna troska o wyznawców religii, o którym losie media zasadniczo milczą (poza prawicowymi) a co gorsza chcą wciskać ludzi prawdopodobnie w to zaangażowanych i ich wspierają. No ale w kwestii polityki imigracyjnej UE zgadzamy się.

      Nie zaprzeczam, że ISIS zabije każdego na swej drodze a kobietom zgotuje jeszcze gorszy los. Czytamy o burdelach dla "wojowników' i seksualnych niewolnicach. Ot islam w praktyce.

      Usuń
    22. I P.S. Podanie liczb zawsze rozwiewa wątpliwości. Inna sprawa, że w Syrii jest dodatkowo wojna domowa (oczywiście wspierana przez Zachód w imię wspierania demokracji) przez co panujący wcześniej na brodatymi mordercami reżim nie jest w stanie tego zrobić. To samo dzieje się w Iraku, ale to już temat na inny post

      Usuń
    23. ilość wszystkich ofiar szacuje się na ok. 200 tys., ilość ofiar wyznania chrześcijańskiego jest bliżej nieznana... jako, że ISIS nie uwziął się szczególnie na chrześcijan, tylko zabijają każdego BEZ WZGLĘDU na wyznanie /lub jego brak/, kto się nie podporządkuje, można z grubsza przyjąć, że wynosi ona ok. 20 tys... można dorzucić jeszcze kilkaset osób zabitych w wyniku lokalnych porachunków "przy okazji", ale niewiele to zmienia...
      /dane są z neta, bardzo, bardzo zresztą niedokładne, bo każde źródło podaje inaczej, ale lepszych niestety nie ma/...
      --------------------------------------------------------------------------------------------
      Nieźle. Z jednej strony czytamy, że dane są bardzo niedokładne, i że ilość ofiar wyznania chrześcijańskiego jest bliżej nieznana, ale z drugiej strony operuje się konkretnymi liczbami. Te 20 tys. ofiar to już czysta konfabulacja autora, bez jakiegokolwiek potwierdzenia w prawdziwych danych, których jak sam przyznał nie zna. Przyjął sobie procentowo liczbę chrześcijańskich ofiar, mimo, że nie posiada danych o rzeczywistej liczbie ofiar wśród chrześcijan. Próba zaprzęgnięcia do tych dywagacji statystyki to łotrostwo najwyższej próby. Statystycznie bowiem to autor wraz ze swoim kotem mają po trzy odnóża. To jest manipulacja w czystej postaci. Czy tylko ja to widzę?


      Darth Talon

      Usuń
    24. "Czy tylko ja to widzę?"...
      powyższe zdanie to na pewno jest manipulacja, takie wciąganie innych komentatorów w swoje hejterskie gierki... ale metoda sugerowania większości tych komentatorów, że są idiotami nie umiejącymi dokładnie czytać wydaje się być mało skuteczna... podziała tylko na rzeczywistego idiotę... lecz ocenę, czy ta manipulacja jest "łotrostwem" /czy nie/ zachowam dla siebie, bo nie jestem tak zadufany w sobie, by komuś swoje oceny narzucać...

      Usuń
    25. A czy nie jest faktem, że nikt poza mną nie wyraził powątpiewania w rzetelność przedstawionych przez ciebie danych? Przecież to zwykła hochsztaplerka. Nie wiem czy powodem braku reakcji są intelektualne niedomagania, czy może ludzie mają gdzieś twoje wynurzenia, a może nie chcą cię urazić? Mnie na szczęście nie dotyczy żadna z tych rzeczy, więc komentuję to co czytam. Miej pretensje do siebie, że się pogrążasz, a nie do mnie, że zwróciłam na te bzdury uwagę. Oczywiście żadnej merytorycznej odpowiedzi się nie spodziewałam. Zamiast tego mamy co mamy. Atak personalny.

      Darth Talon.

      Usuń
    26. @Darth Talon...
      nawet porządnie zaadresować nie umiesz... ale domniemywam /być może źle domniemywam/, że to do mnie...
      inni komentatorzy nie mają żadnych intelektualnych niedomagań... po prostu po takim pomówieniu nikomu się nie chce odzywać do trolla i komentować jego wjazdu... tylko ja mam taką wadę /niestety, jest to wada, ale pracuję nad tym i mam pewne wyniki/, że od święta lubię się ponabijać z trolli, hejterów, czy innych stworków...
      rzecz jasna bez kłamstwa nie mogło się obyć?... bo nie było żadnego "ataku personalnego", tylko komentarz dotyczący retoryki samej wypowiedzi...
      uzgadniamy tak... jeszcze jedno łgarstwo i masz bana na gadanie ze mną... po prostu przestaję reagować...
      aha...
      zawsze mnie śmieszyła ta naiwna wiara w magię słowa... od napisania, że ktoś "się pogrąża" nikt się jeszcze nie pogrążył, nawet nie zaczął... tak samo, jak od napisania, że jakiś tekst jest "bzdurami" żaden się nigdy bzdurami nie stał...

      Usuń
    27. @Darth Talon...
      p.s. czepianie się i mieszanie do dyskusji czyichś psów, kotów, koni, słoni, rodzin, czy innych bliskich "Krewnych i Znajomych Królika" /rzekomych lub istniejących/ jest zwykle uważane za co najmniej nietakt, grubsze określenia sobie już daruję...
      to tak a propos poprzedniego segmentu naszego dialogu... może to też jest wyjaśnienie /hipotetyczne/ faktu, że nikt poza mną na forum nie chce z taką osobą wchodzić w kontakt?...

      Usuń
    28. to tak a propos poprzedniego segmentu naszego dialogu... może to też jest wyjaśnienie /hipotetyczne/ faktu, że nikt poza mną na forum nie chce z taką osobą wchodzić w kontakt?...
      --------------------------------------------------------------------------
      Bardziej mnie zastanawia, że z tobą komentatorzy wchodzą w kontakt po tym co wypisujesz. Ale to już nie mój problem. Podobnie jak to czy ktoś będzie ze mną rozmawiał czy nie - nie dbam o to. Nie jestem po to by sie komuś przypodobać. Jestem po to by wyrazić swoje zdanie w poszczególnych kwestiach. A, że twoje wypociny są szczególnie podłe, to mimo, że z obrzydzeniem, ale poświeciłam na nie sporo swojego cennego czasu.
      ------------------------------------------------------------------------------
      p.s. czepianie się i mieszanie do dyskusji czyichś psów, kotów, koni, słoni, rodzin, czy innych bliskich "Krewnych i Znajomych Królika" /rzekomych lub istniejących/ jest zwykle uważane za co najmniej nietakt, grubsze określenia sobie już daruję...
      -----------------------------------------------------------------------------
      To musisz sobie koniecznie przywołać te grubsze określenia, zwłaszcza, że najbardziej soczyste z nich powinieneś przykleić sobie. Pamiętam bowiem dyskusję na jednym z blogów, gdzie sugerowałeś jednemu z komentatorów, że jego przodkinie mogły puszczać się z Murzynami, co może skutkować pojawieniem się kolorowych osobników w jego rodzinie. Ciekawe jak teraz wykręcisz kota ogonem.

      -----------------------------------------------------------------------------
      inni komentatorzy nie mają żadnych intelektualnych niedomagań... po prostu po takim pomówieniu nikomu się nie chce odzywać do trolla i komentować jego wjazdu..."
      -----------------------------------------------------------------------------
      Wskaż mi proszę, gdzie w trybie twierdzącym napisałam o niedomaganiach intelektualnych jakichś komentatorów? napisałam, że NIE WIEM czy powodem braku reakcji są intelektualne niedomagania, czy może ludzie mają gdzieś twoje wynurzenia, a może nie chcą cię urazić? Dopuściłeś się zatem kolejnej manipulacji wkładając mi w usta słowa, których nie wypowiedziałam.

      -----------------------------------------------------------------------
      uzgadniamy tak... jeszcze jedno łgarstwo i masz bana na gadanie ze mną... po prostu przestaję reagować...
      -----------------------------------------------------------------------
      Od ewentualnych banów jest tu jak mi się zdaje Erinti. Chyba, że masz z nią jakąś cicha spółkę, ale nie sądzę aby emitowała udziały w ręce jakiegoś szemranego akcjonariatu. A jeśli chodzi o ciebie, to mam dokładnie w nosie twoje pogróżki o banach (jakie to żałosne) i nieodzywaniu się, bo będę komentować twoje erystyczne kurewstwa zawsze, kiedy najdzie mnie na to ochota, a czy będziesz coś popiskiwał czy nie, jest dla mnie kompletnie bez znaczenia. Pojął, czy narysować?

      Darth Talon

      Usuń
    29. @D.T...
      to na pewno byli Murzyni, a nie Czukcze?...
      pominę już taki drobiazg, jak to, że debilny zwrot "puszczać się" nie istnieje w moim słowniku /co najwyżej wyjątkowo w żartobliwych kontekstach/...
      no popatrz... losowo wybrany fragment i już kłamstwo...
      czyli zasadniczo nie ma dalej o czym gadać...
      jeszcze tylko tak dla sportu dwie ciekawostki:
      "Nie jestem po to, by się komuś przypodobać"...
      polemizowałbym, choć wcale nie twierdzę, że jest to ktoś z obecnie, ostatnio tu komentujących...
      "Chyba, że masz z Nią (z kontekstu wynika, że z Erinti) jakąś cichą spółkę"...
      może mam, może nie mam... tylko kogo na jakimś sensownym poziomie to obchodzi?... czy jakaś taka "spółka" istnieje, czy nie istnieje, jest to sprawa prywatna i tylko buraki w to wnikają...
      /błędy w cytatach poprawiłem, nie wnikając w ich przyczynę/...

      Usuń
    30. to na pewno byli Murzyni, a nie Czukcze?...
      pominę już taki drobiazg, jak to, że debilny zwrot "puszczać się" nie istnieje w moim słowniku /co najwyżej wyjątkowo w żartobliwych kontekstach/...
      no popatrz... losowo wybrany fragment i już kłamstwo...
      --------------------------------------------------------------------------
      Krótka pamięć? Czy pamieć selektywna?

      --------------------------------------------------------------------------
      czyli zasadniczo nie ma dalej o czym gadać...
      --------------------------------------------------------------------------
      Jest o czym, ale w tym przypadku nie ma z kim.

      Darth Talon

      Usuń
    31. @Darth Talon

      Nikt nie ma ze mną spółki. Co do reakcji: zareagowałaś i skomentowałaś sprawę, Pkanalia wyjaśnił i po prostu to wyjaśnienie starczyło. Ani ja, ani podejrzewam reszta osób, nie szuka ukrytych motywów ni nie wiadomo którego dna.

      Usuń
    32. Dobrze Erinti, że przyszłaś mu z pomocą. Już robił się żałosny nie do wytrzymania, a tak może wyjść z dyskusji skompromitowany, ale żywy. Ja tak litościwa dla łobuzów jak ty nie jestem.

      Kończę i pozdrawiam.

      Darth Talon

      Usuń
  2. W Niemczech, w Berlinie owa parada rownosci to tak, jak aj w tv pokazuja, jak karnawal w Rio tylko zamiast pieknie tanczacych polnagich kobiet przewazaja pieknie tanczacy , opiorkowani tu i tam, dobrze zbudowani polnadzy faceci, transwestyci etc...
    U nas pokutuje jeszcze mentalnosc liberum veto, szlachcic na zagrodzie rowny wojewodzie....kto sie dorwie ten rzadzi i co mu podskoczysz. Jedynie keidy mozemy podskoczyc to przy wyborach a po sie konczy i wraca wszystko na stary tor.
    Nie wierze w uzdrowienie Polski- musialby nastapic cud nad Wisla czy jak? Nie wazne kto zasiadzie na tronie, bedzie tak samo bo to ciagle my tacy sami ze swoja mentalnoscia budujemy ten kraj. Wladza, nasza wladza to nie kosmici to nasi rodacy z krwi i kosci wychowani na tym samym chlebie co i reszta. Dlaczegoz wiec mialoby sie cos zmienic, skoro nasz sposob myslenia sie nie zmienia?

    Z tym rynkiem. Moj maz dopiero w Polsce odkryl ze istnieja inne firmy poza niemeickim stillem, ze np.; taka Husqvarna to dopiero ma pily do ciecia drzewa. Ze inni nie musza byc w tyle a nawet wyprzedzaja zamknietych rynkowo chociazby Niemcow. U nich prawdopodobnie obcy nie majam wielkich szans na rozkrecenie biznesu. A sami -firmy-nawiewaja do krajow gdzie da sie zaoszczedzic na sile roboczej.

    A z masztami i dekorowaniem posesji:) Chcialam kiedys posta o tym zmontowac. jak moja kolezanka zainteresowala sie flagami na masztach przed domami. Co to? Flagi klubow pilkarskich. i ten ma inna, a sasiad inna? No, potrafi ojciec z synem na ten sam maszt wciagnac dwie rozne flagi, bo obaj sa fanami roznych ekip i walsnie ekipy owe rozgrywaja wspolny mecz. A u nas w Polsce to by chyba przy czyms takim sasiad zalatwil sasiada, albo kibole zdewastowaliby ludziom posesje- razu ktoregos w pewnej miejscowosci radni podjeli decyzje o rozebraniu kostki brukowej bo wlasnie mial odbyc sie mecz dwoch druzyn i spodziewali sie najazdu kibol, nie chcieli wiec im dawac kamieni do rak:)
    To jest .... nie do pomyslenia gdzie indziej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj nie wiem na ile ludzie wiedzą o zagranicznych firmach, ale na pewno ochrona rynku na pewno działa.
      Co do liberum veta na pewno słusznie podejrzewasz, to jednak nie pozwala wprowadzenia jako takich zasad i praworządności, skoro każdy chce mieć swoje zasady oraz swoje wizje. A pierwsze co robi to zdemontować co zrobili poprzednicy.

      Usuń
    2. Hm...a moze to tak samo jak z tym " nas bic inni to zle, my bic innych to dobrze"? Nasze firmy u innych to dobrze to zalazek cywilizacji firmy innych u nas to niedobrze.

      A kiedy biega o polityke, my jestesmy idiotami politycznymi, ludznmi nie wyksztalconymi w tym zakresie i zamias budowac ciagle cos demontujemy.

      Usuń
    3. Wiesz ja nie mówię by polskie firmy miały jakieś fory za granicą. Niech konkurują na takich zasadach jak inni. Nie mam nic przeciw obecności zachodnich firm w Polsce, ale przeciw przywilejom takie dostają nie wiedzieć czemu i gnębieniu miejscowych. Jakby w Polsce wprowadzono podobne zasady jak w Kanadzie byłoby super. Nie mówię wy wyrzucać sklepy wielkopowierzchniowe, banki czy koncerny, ale kazać im płacić podatki.

      Usuń
    4. Oczywiscie , ja tez jestem za tym..a w ogole jestem za tym, aby Polacy poszli po rozum do glowy i zaczeli wspierac swoich , nie innych.

      Usuń
    5. I ja za tym jestem. Tylko czy tego doczekamy?

      Usuń
  3. "Na samym czole parady szli policjanci a za nimi zaiste ciekawa grupa (nie przebierańcy z pierzastymi ogonami). Uśmiechnięci i brodaci wyznawcy religii „miłości” z transparentami typu „Allah kocha różnorodność” czy „Allah uznaje równość”

    No, piękna synteza rzeczywistości "tolerancji" i Jego Miłomściwości - Allaha ;) Wyszło Ci to, Erinti;) Rzeczywiście : i" religia miłości" i "homotolerancja" - z pałą pod ręką lub w pobliżu - krzewi swoją "pokojową prawdę" wśród profanów - o wiele skuteczniej;)

    Masz rację co do Biało-Czerwonej. U nas stosunek do Niej nadal określa człowieka.
    Lata michniczej propagandy "polskiej nienormalności" zrobiły swoje, ale ta fala się cofa.I nie tylko 11 listopada to widać.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie Juggler i mnie te połączenie tolerancji z policyjną pałą się strasznie spodobało. Wymowny obrazek.

      Ja czekam na cofnięcie się propagandy michników. Wtedy będzie szansa na normalność, jak ludzie przestaną się wstydzić i godzić na rolę podnóżków zachodnich firm czy koncernów.

      Usuń
  4. Przydało by się tak w Polsce za mordę wziąć tych co publiczne pieniądze trwonią na obiadki i tym podobne.
    W Kanadzie zresztą nie cackają się jak to wspomniałaś z kozakami. Nie ważne czy to na drodze jakiś się znajdzie czy gdzieś indziej. Twarde prawo ale prawo. W Polsce to zaraz by larum wielkie było, że to niesprawiedliwe i co tam jeszcze.
    Co się tyczy korporacji to podzielam zdanie już wyżej napisane - SYF.
    A Biało-Czerwoną dobrze widzieć i to nie tylko z okazji 11 listopada. Coraz więcej jest akcji przypominających o symbolach Polski i nie tylko. Duża w tym zasługa różnych grup rekonstrukcyjnych i innych osób zaangażowanych w takowe działania.
    Tak więc czekamy na zmiany.

    PS. Może jakiś kącik ciekawostek i osobliwości z Kanady?

    Pozdrawiam. Seaborg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seaborg,

      Taki kącik to niezła opcja, parę takich postów mam w kategorii Kanada.
      Jakby takie podejście do kozaków i obiadków dać w Polsce, obrońcy "praw człowieka" by demonstrowali że biednego bandziora prześladują i w ogóle straszne rzeczy się dzieją. Wrzasku by bnie było końca.

      Wspomniane grupy rekonstrukcyjne świetna sprawa. Byłam kiedyś na takim festynie średniowiecza na zamku, gdzie ludzie chodzili w strojach z epoki, można było z łuku postrzelać i tym podobne. Niezła zabawa i lekcja historii.

      Usuń
    2. a propos odtwórstwa historycznego, to jakby co zapraszam na Grunwald...
      http://www.grunwald1410.pl/index.php?cat=2
      co prawda ciut liczna impreza się z tego robi i kto nie lubi tłumu, zgiełku, czy pewnych niewygód może być nią nieco umęczony, ale nadal się broni, żeby nie było za bardzo masowo...
      bo wciąż jest to inicjatywa hobbystów, pasjonatów i państwo nie zdążyło położyć na tym łapy...

      Usuń
    3. @pkanalia
      Takie inscenizacje to świetna sprawa, zwłaszcza jak robiona przez pasjonatów. Tłum faktycznie może przeszkadzać, ale czasem warto się przemęczyć

      Usuń
    4. i PS. co do wulgarności. Prawda, że to kwestia gustu, dla mnie publiczne obnażanie się czy negliż jest wulgarne i uważam, że na pewne rzeczy jest miejsce w domu.

      Usuń
    5. @Erinti

      Zależy gdzie. Demonstracyjne narzucanie się na ulicy jest niesmaczne. Natomiast typowo polskie smażenie jaj na poliestrze w saunie czy pranie gaci na właścicielu pod prysznicem na basenie to już przejaw głupoty.

      Usuń
    6. @Celsus
      Miałam na myśli sytuację jak dziewczyna rozbiera się na ulicy i biega w samych spodenkach.
      Sauna to jednak miejsce szczególne, tak samo jak basen gdzie obowiązuje określony strój

      Usuń
    7. @Eri...
      jakoś nigdy nie widziałem, by dziewczyny się rozbierały na ulicy i chodziły, a co dopiero biegały w samych spodenkach... taka moda panuje co najwyżej wśród niektórych plemion żyjących w gorącym klimacie /nie wspomnę już o Krecie w epoce minojskiej, ale to nadal nie było w samych spodenkach/...
      sporadyczne obnażanie się ma miejsce jedynie w związku z sytuacjami gdzie panuje pewna konwencja zachowania... np. niektóre /niektóre!/ koncerty rockowe, ale to jest akurat sytuacja prywatna, a nie publiczna... albo jako środek wyrazu w ulicznych demonstracjach i happeningach /np. w wykonaniu dziewczyn z FEMEN/... Joanna Szczepkowska pokazała swojego czasu co nieco w teatrze /niezgodnie ze scenariuszem/, by zademonstrować swoją dezaprobatę dla human relations panujących w tej instytucji... kiedyś modne topless na plaży od dawna jest absolutną rzadkością /z przyczyn praktyczno - zdrowotnych, gdyż zwiększa ryzyko raka piersi/...
      czyli nie dramatyzujmy... wspomniane sytuacje mają charakter wyjątkowy i ani topless, ani bottomless na ulicach na co dzień nikomu nie grozi...

      Usuń
    8. @pkanalia
      Ja takie pannice widziałam na ulicy w zeszłym roku. Szłam kupić zakupy i bach kilka z nich zdjęło koszulki i chodziło w samych szortach. Dla mnie to wulgarne, tak samo jak akcje FEMENU. Nie wiem co one chcą osiągnąć ale mnie nie przekonują. Pussy Riot też nie.

      Teatr czy film to inna sprawa, ale nadmiar golizny mnie drażni i męczy. To jakiś nieomal przymus z każdej strony i strach lodówkę otworzyć.

      Usuń
  5. Erinti, jakoś boję się tej Kanady - to, co ostatnio czytam o niej jeży mój włos na głowie, długi wlos...
    Lesbijska burmistrz (?) wciska siłą seksedukację, rodzice od miesięcy masowo protestują ale ona ma to w d... , tudzież cała administracja... a same szkoły szukają na gwałt (nomen omen) ucieczki od tego dobrodziejstwa... wygląda na jeszcze większą bezczelność niż PO, jeśli to w ogóle możliwe
    Przepisy takie jak w Szwecji, publicznych pieniędzy nie można sprzeniewierzać na prywatne cele (Mona Sahlin, liderka socjalistów, przyłapana na kupowaniu pampersów z służbowej karty kredytowej ustąpiła ze stanowiska, jakie wtedy zajmowała - nie pamiętam jakie to było), ale to nie znaczy, że lewacka arogancja nie króluje :/ Króluje o wiele bardzoej niż w Polsce i jak widać chyba nie został tam już nikt normalny... u nas przynajmniej Duda wygrał wybory, a Szydło ma poważne szanse na bycie premierem (oby!).
    Kiedyś myslałam bardzo dobrze o Kanadzie, naprawdę, ale teraz takie miejsca jak Toronto omijałabym szerokim łukiem... wygląda jak niezła kloaka. Może jakieś północno-zachodnie terytoria są jeszcze normalne...

    pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,

      Toronto jest cholernie męczące jako miejsce na co dzień, ze względu na ścisk. Dla mnie jednak wciąż lepsze niż III RP gdzie jedyne co mnie czekało to frustracja. Nie przeszkadzają jednak na każdym kroku zwykłym ludziom. A może po prostu mam już tak obniżone standardy że mimimum to już coś?

      Usuń
    2. nie wiem jakie masz standardy i nie mnie oceniać!

      jednak sam fakt, ze nie masz dzieci sprawia, że inaczej na to patrzysz... co najwyżej jak na jakieś dziwactwo (queer :D )
      wiem, że to nie pomaga w dyskusji, i nie próbuję się tu wywższać (naprawdę!), ale fakt bycia odpowiedzialnym za wychowanie dzieci strasznie zmienia perspektywę
      czasem myślę czy Pakistan nie byłby lepszy niż Szwecja (wiesz, że wielu Pakistańczyków mieszkających w Europie wysyła swoje dzieci do Pakistanu na okres podstawówki i dojrzewania właśnie po to, by nie skrzywiły się moralnie?), ale z kolei tam są inne zagrożenia...
      chyba nie ma idealnego kraju, trzeba po prostu zarządzać ryzykiem

      czyżby wszystko jednak sprowadzało się do "mieć czy być"...?

      Usuń
    3. P.S. to o Kanadzie czytałam, że socjal może zabrać dzieci z rodziny, gdzie rodzice będą nauczać cokolwiek co zostanie określone jako "homofobia", czyli na przykład, to, co głosi Biblia...

      If your beliefs, values, and political opinions are different from the state’s, you risk losing your professional license, job, or business, and even your children. Look no further than the Lev Tahor Sect, an Orthodox Jewish sect. Many members, who had been involved in a bitter custody battle with child protection services, began leaving Chatham, Ontario, for Guatemala in March 2014, to escape prosecution for their religious faith, which conflicted with the Province’s guidelines for religious education. Of the two hundred sect members, only half a dozen families remain in Chatham.

      http://www.thepublicdiscourse.com/2015/04/14899/

      (jako rodzica przerażają mnie takie doniesienia)

      Usuń
    4. W sensie standardy oczekiwań, bo w PL miałam bezrobocie lub głodową pensję. Fakt, że nie mając dzieci jestem mniej na bieżąco, ale jestem przeciw gender w przedszkole czy nauczania seksualnemu w szkole.

      Co do Pakistanu mnie ten kraj przeraża, przeraża jak każde państwo gdzie dominuje islam. Islam jak wszystko ma swoje odłamy, ale od razu widzę poparzone kwasem kobiety.

      "Mieć czy być" to jednak dylemat zawsze. Ale czy nie mając nic i walcząc o przetrwanie możemy mieć głowę do wyższych wartości?

      Usuń
    5. @Ola
      Te doniesienia mnie przerażają chociaż dzieci nie mam ( a patrząc na mężczyzn tutaj mieć nie będę, bo chętnych na zakładanie rodziny brak, chcą się tylko bawić). Dla mnie dzieci należy zabrać tylko jak dochodzi do aktów przemocy.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Troche Ola ma racje, ja sie tez tego boje...Boje sie arogancji zachodu, bo wiesz z jednej strony, oni biedni z tym swoim multi kulti, a z drugiej aroganccy do innych kultur, ich najlepsze...ich sposob wychowywania dzieci, ich zycie, ich cywilizacja, wszyscy do nich chca, wiec jak moze byc cos nie tak u nich? ...to sa tematy rzeki do obgadania.

      Usuń
    8. @Ania
      Z zarozumialstwem Zachodu, Anglików na przykład, masz rację. Arogancja? Na pewno są aroganccy do Polaków czy Ukraińców ale wątpię czy do ludzi z Bliskiego Wschodu. Ci drudzy umieją się odgryźć

      Usuń
    9. Zastanawiam sie, z tym odgryzaniem sie. Mowia, ze ludzie o tamtej mentalnosci sa pamietliwi, nie wiem. Pewnie sa rozni.....z pewnoscia sa i tacy, ktorzy konfliktow nie chca i chca w spokoju jesc swoj chleb przy czym aby nie mowiono im jakie ciuchy maja nosic, czy maja golic brody, czy nie..czy wolno im o swicie na dywanie pochylac sie i modlic z twarza odwrocona w kierunku wschodu... ze moze ich bolec wysmiewanie ich religii i ich zwyczajow. przy czym nie mozna pozwalac na to na co nie pozwala sie w cywilizowanych krajach.
      Pamietam zarzadzenie Niemcow wobec ludzi z tamtego kregu kulturowego, albo poslecie zony i corki na kurs jezykowy, albo bierzecie manele i do domu... i poslali- zgodzili sie z zarzadzeniem, nie bylo fajerwekow, bomb i odgryzania sie. Moze to wszystko zalezy od organizacji danego panstwa?

      Usuń
    10. Mnie się wspomniane zarządzenie podoba. Należało dodać zakaz zasłaniania twarzy. To nie jest kwestia zakazu noszenia ulubionej sukienki czy spodni, ale walka z totalitarnym, opresyjnym systemem. Zwyczaje? Z paleniem żywcem i polewaniem kwasem należy walczyć. Z pedofilią i przemocą także.

      Usuń
    11. Nie wiem, mam mieszane uczucia. Bo jezeli kobieta tego nie chce, tego zaslaniania twarzy, a rodzina wymusza to ja jestem za tym aby ja z tego wyzwolic, ale bardzo czesto one tego chca, one to chwala i co wtedy? Wymuszac na niej zmaine bo panstwo se zyczy? Bo znam rozne kobiety z tamtej czesci swiata. Znam i takie, ktore se chwala to zaslanianie wlosow, twarzy, chwala sobie swoich facetow....znam tez takie, dla ktorych pojscie na ow kurs jezykowy byl wiekszym wyzwaniem niz dla jej faceta puszczenie ja na ten kurs. Nie bardzo sie im chcialo uczyc. Ale znalam tez takie, ktore przychodzily na kurs, bo nie umaily czytac a dzeci poszly do szkoly i trzeba bylo pomagac w lekcjach- szczegolnie te kobiety z Afganistanu. Analfabetyzm- spadek po ich ojcach.
      Znam tez takich facetow wyznajacych islam, ktorzy nie chca zon opatulonych od stop po czubek glowy, i sa tez sceptyczni kiedy biega o chusty na glowach swoich malzonek. Po prostu zaobserwowalam cal roznorodnosc w tym kregu kulturowym to jest abrdzo zroznicowane srodowisko. Znam lekarki muzulmanki- teraz wlasnie bardzo duzo lekarzy przyjezdza stamtad do Niemiec, a ich lekarze emigruja do Szwajcarii.

      Usuń
    12. Tzn.: lekarze niemieccy emigruja do Szwajcarii.

      Usuń
    13. Na pewno jest różnorodność. Być może część ludzi po prostu się boi. Ale o ile rozumiem skromny strój to jednak szczelnie zakrywanie każdego milimetra twarzy i ciała to przesada zwłaszcza jak upał.
      Nie zaprzeczam, że tam są przyzwoici i troszczący się o rodzinę ludzie. Ale całościowo to jednak system okrutny. A kursy językowe.. skoro chcą mieszkać w Niemczech moim zdaniem powinni znać niemiecki bo to ułatwia życie, bez tego jest się jak niemowa. Tak samo jak nauka czytania i pisania. Uważam też, że jeśli się przebywa w innym kraju jako emigrant trzeba jednak dostosować się do miejscowych zwyczajów, bo się jest gościem. A jak komuś nie odpowiada to trudno, ale niech zmieni miejsce życia.

      Usuń
    14. Tak tylko wiesz..ona wystawi swojego chlopa na czolo. niech zna jezyk, idzie zalatwia i sie trudzi,a ona upiecze w tym czasie ciasto w domu i ma wyrabane na ten caly trud uczenia sie...on zalatwi:) Moze to glupie myslenie,a le z drugiej strony dosc wygodne zycie. Ja bym nie mogla, lubie decydowac czasami sama...ale znam takie ktore to lubia i wcale nie musza byc muzulmankami.
      Jezyk powinno sie znac to prawda, to wazne, ale tez mozna sie tak urzadzic aby jakos bylo...ludzie lubia urzadzac sie po swojemu:))

      Usuń
    15. Ludzie tak mają, że ułatwiają sobie życie. Dlatego podobał mi się pomysł z tymi przymusowymi kursami

      Usuń
    16. Aniu, zgadzam się z Tobą bardzo w temacie narzucania muzułmakno tego czy tamtego - znam spore środowisko muzułmanek, nie tu w Szwecji, które same chcą "być skromne", jedne chcą się kształcić i być niezależne a innym naprawdę pasuje bycie w domu i zajmowanie się tylko nim i dziećmi
      Wpieniające jest to - niebezpieczne! - że kiedyś było to wszędzie możliwe! czy ktoś się wtrącał jak moja mama wychowywała mnie i moją siostrę? no nie
      kiedyś nawet siostra wypchnęła mnie przez okno jak mama spała :D
      jak w szkole nie było wyników wzywało się rodzica i wymagało, żeby "coś" zrobił
      potem bywało lanie i takie tam, nie u nas akurat, ale dzieciaki ustawiało się do pionu
      wiem, nie chodzi o to by wychować do posłuszeństwa tylko do życia, ale te lewackie mądrości produkują ludzi bez kręgosłupa, którym się wszystko należy
      nie popieram bicia, ale muszę przyznać, że muzułmański system wychowania bardzo mocno opiera się na szacunku do starszych, jak mój mały pyskuje do ojca to ten go za ucho i do drugiego pokoju, aż się uspokoi

      na innym blogu komentowałam podobny temat, w myśleniu o tym wszystkim wyszło mi w pewnym momencie, że sama metoda wychowawcza nie jest tak istotna jak to, żeby była więź między dziećmi i rodzicami - inaczej trzeba wychowywać chłopców a inaczej dziewczynki, inaczej wychowuje krewki włoski ojciec, inaczej flegmatyczny skandynawski...
      mam w ogóle wrażenie że wszystko zostało sfeminizowane - w przypadku dziewczynek sprawdzają się te dyskusje i kreatywne acz statyczne metody, mojego syna trzeba przegonić po placu zabaw albo pozwolić mu kilka godzin pluskać się w fontannie w parku z dzieciakami
      w domu chce kosić ogród z ojcem, ewentualnie porysuje, ale jakieś wycinanki czy montessoriańskie różowe wieże...? no nie, nie sprawdziły się kompletnie

      narzucanie niemieckich czy szwedzkich metod włoskim, hiszpańskim czy arabskim rodzinom to porażka, moim zdaniem
      trochę jak narzucanie metory leczenia gardła przez lekarza od oka

      jestem zwolennikiem minimalnej ingerencji państwa - tylko do granicy ochrony praw dziecka, praw do nietykalności cielesnej (gdzie klaps od kochającego rodzica jej nie narusza!), prawa do edukacji (ale już jej rodzaj i forma mają prawo wybrać rodzice) a przede wszystkim prawa do wzrastania w biologicznej rodzinie, gdzie to tylko możliwe.

      Dzisiejsze rozwiązania zachodniego świata to tyrania i dyktatura

      W Kanadzie jeszcze możliwy jest homeschooling, ale to tylko kwestia czasu, zobaczycie
      Szwecja i Niemcy zakazały (NB jedyne państwa w Europie, a może i na świecie)

      pamiętam czytane kiedyś książki o Lwowie przedwojennym - tam istniały koło siebie różne religie i narodowości, nie wszyscy znali język polski, nie było żadnego terroru
      nikt się nikomu nie wpierd** w jego metody wychowywania dzieci, w to, czego on uczył (jedni katolicyzmu, inni judaizmu, inni islamu), jakie wartości kultywowano... dzisiaj chce się w to wszystko ingerować, bo zakaz uczenia dzieci nieakceptacji dla małżeństw tęczowych (mówię o wszystkich hybrydach LGBTQ) oznacza w praktyce zakaz myslenia w ten sposób! jako że człowiek naturalnie przekazuje dzieciom to wszystko, w co sam wierzy
      Bo je kocha i daje im to, co najlepsze
      Nie wyobrażam sobie uczenia dziecka, że aborcja jest OK, bo państwo tak mówi, samej wierząc że to morderstwo pierwszego stopnia

      nie zgadzam się na żadne przymusowe kursy, ktoś chce być zależny od innego ma takie prawo - natomiast to, do czego dszła Szwecja czyli wszystkie dokumenty dostępne po angielsku a wiele w językach narodowych to gruba przesada
      W Szwecji powinno byc jednak tylko po szwedzku, jak ktoś nie chce znać i sobie nie radzić to jego problem, chyba że naprawdę nie jest w stanie się nauczyć (bo wiek, bo choroba, bo inny problem) wtedy mógłby iść do tutejszego MOPSu po pomoc i ją dostać - ale bez ryzyka zabrania mu dzieci jeśli je ma... Szwedzi i Niemcy maja niechlubną historię likwidacji "nieprzystosowanych" więc na dzisiaj to ja bym się bała z takiej pomocy skorzystać tu u nas, serio...

      Pozdrawiam

      Usuń
    17. No wlasnie...nie mozesz nauczyc dziecka tego co TY uznajesz za sluszne, ale powinnas je nauczyc tego co panstwo za sluszne uznaje. Chociazby z ta aborcja. Mozesz dziecku powiedziec jak Wy to rozumeicie, ale ....podac mu jeszcze poprawna wersje na zewnatrz jakby co:) Przypomina mi to czasy komuny kiedy nie mozna bylo mowic o najezdzie ZSRR 17 wrzesnia na Polske. Ojciec mi to opowiedzial, ale z druga wersja na zewnatrz do ludzi, z ta "poprawna":))
      Ostatnio zaginelo w Niemczech 5 letnie dziecko, poszlo z rowerkiem na plac zabaw, trzy domy dalej i nie wrocilo. Naglosniono sprawe w TV...no i ok, sporo ludzi solidaryzowalo sie z tragedia rodzicow ( byli to rodzice z obszaru kulturowego islamskiego). Autochtoni pomagali roznosci ulotki, wieszali na drzewach specjalnie przygotowane info...pomagali jak umieli, ale pojawily sie , tez niemalo , glosy krytyki wobec rodzicow- jak mozna 5 latke wysylac sama na plac zabaw...bywa, robia to tez rodziny niemieckie, to byly tylko trzy domy dalej. Powiem Ci , ze ja z tego wlasnie powodu Mala nie puszczalam na plac zabaw do tej pory samej, a ma juz skonczone 7 lat- plac zabaw zanajduje sie 100 metrow od domu. Ona ogolnie nie jest przyzwyczajona do bycia gdzies gdzie nie widzi, ze mamy ja na oku. Dziwne , no nie? Ale taki styl zachowani tu obowiazuje- tu od razu jest krzyk na rodzica jak cos nie idzie tak, jak nalezy.

      Usuń
    18. U nas nie ma fizycznej przemocy wobec dziecka , jest gadanie , rozmowa, tlumaczenie- ktore ona juz czasami puszcza miedzy uszy, co nie zanczy , ze nie jest karna, ale ojca szybciej nerwy puszczaja wobec Malej niz mnie. Raz dostala od niego klapsa za to, ze go oplula, bo jej czegos dac nie chcial. I ogolnie ta mlodziez tutaj jest kurcze inna niz ta Polska. oni sa nastawieni na rozmowe, dogadywanie sie, na argumenty, a nie spontan dzieciecy, ze ja tego akurat chce choc to dla moich rodzicow nierealne, nie pozwola. Zrobie cos glupiego na zapleczu etc...:)
      Z tym przymusem jezykowym , slyszalam , ze sprawe naglosnili lekarze, konkretnie ginekolodzy. Nie chcieli badac pacjentki nie zanjacej jezyka przy jej mezu, a byc moze calej rodzinie i zaczelo sie...
      Natomiast jednego czego nie potarfie tutaj przejsc to tego podejscia do seksu, tego pozwolenia 12 latce mieszkania ze stalym na dana chwile partnerem. Wiesz one potem nie maja latwego zycia. To sie jednak cos tam chrzani. Do wszystkeigo ptrzebna jest nie tylko dojrzalosc biologiczno- fizyczna ale i psychiczna, duchowa. Nic co za wczesne, niedojrzale nie jest bez konsekwencji pozniejszych. I to nie jest tak, ze rodzice przyzwalaja, pewnie czasami i tak bywa, ale to w szkole jest normalka. Dzieci wchodza potem w grupy rowniesnicze i tam zaczyna sie inna spiewka. Wyobrazam sobie jak moga nastawic Twojego syna koledzy w szkole kiedy go ojciec za ucho wyprowadzi z pokoju i bedzie kazal cos tam przemyslec. Dziecko niedojrzale do wykorzystania swoich przywilejow moze tez niezle namieszac. pamietam przypadek polskiej rodziny: MAtka nie pozwalala swoim 14 i 15 latkom wychodzic na dyskoteki, a dziewczynki w szkole juz sie takimi doswiadczeniami chwalily. W sumei w Niemczech nie moze taka 14 latka duga na disco siedziec, nawet nie wiem czy wstep nie jest dla dzeici ponizej 18 roku zycia zabroniony, keidy sie taka znajdzie tam to grozi policja i powaznymi konsekwencjami dla rodzicow. Matka postepowala dobrze, poprrawnie, a one chcialy tego co rowiesnicy...no i obgadaly dziewczyny sprawe z kolezankami, poszyl do wychowawczyni i powiedzialy ze boja sie wracac do domu. Nie musialy duzo tlumaczyc, od razu jugendamt i machina ruszyla w ruch. Mlodziencza glupota...pragnienie wolnosci po swojemu. Potem bylo wydzwanianie do domu, ze jednak to nie to ( nei wolno im bylo mowic po polsku z rodzicami- kontrola rozmowy dla dobra dziecka), po pierwszym zachysniecu sie tym co rozumialy pod nazwa wolnosc. Jedna z nich zaszla jako 16 latka w ciaze, dziecko zostalo usuniete przez zastepczych rodzicow - zanaczy dali przyzwolenie....MAtka ta prawdziwa plakala, przeciez mozna bylo ta sprawe inaczej zalatwic. Dziewczyny po ukonczeniu 18 lat wrocily do rodzinnej schedy, ale co ludzie przeszli to ich.

      No i z ta pomoca. Fakt . Moj maz mowi, ze to ostatnie miejsce do ktorego zglosilby sie po pomoc ( socjal). Od razu maja dostep do twoich wydatkow, ile pieniedzy wplywa ci na konto, kontrola w domu czy aby nie masz inynch dochodow...no po prostu na tyle na ile mozna trzeba se radzic samemu.

      A ludzie mysla, ze zachod to dopeiro wypas:)

      Usuń
    19. @Ania i Ola
      Absolutnie nie można włazić w wychowanie dzieci dla zasady. Tu się z wami zgadzam. Narzucanie na siłę wzorców to zła droga i przynosi odwrotne skutki.
      Co jednak jeśli ma miejsce przemoc (nie klaps, ale bicie)? Co jeśli czyjaś norma kulturowa pozwala wydawać za mąż 9latki? Też mamy milczeć i udawać, że to jest dobre? Co jeśli kultura mówi by nie kształcić dziewczynek, albo że dziewczyna ma służebną rolę?

      Usuń
    20. Erinti, ale trochę mylisz pojęcia
      jeśli prawo mówi, że nie wolno nikogo poniżająco traktować (konstytucja chociażby), to klaps poniżaniem nie jest ale stłuczenie kogoś na kwaśne jabłko już tak
      wszystko sprowadza się właśnie do tego "poniżania", bo rodzic karcący dziecko wcale go nie musi poniżać przy tym
      a poza tym poniżanie odbywać się może także słownie, więc sam "klaps" to takie słowo wytrych, moim zdaniem głównie narzędzie dane policji i socjalowi, który pozwala na zabranie dziecka rodzinie
      (czepiam się tej rodziny, ale naprawdę rozwalenie rodziny to rozwalenie społeczeństwa, bo ochrona rodziny to tak naprawdę ochrona podwalin społeczeństwa, zwykła logika i biologia, nie żadna łaska czy miłosierdzie chrześcijańskie)

      dalej, jeśli prawo nakazuje obowiązek szkolny do 14 roku życia to dzieciaki mają się uczyć
      konstytucja zreszą mówi o prawie do nauki, którego tylko sam człowiek świadomie (!) może się pozbawić
      granica zamążpójścia też jest ustalona na 18 lat, w wyjątkowych przypadkach 16 (w Polsce), więc znowu - wszystkie instrumenty w prawie już są, po cholerę mieszać się do wychowania rodziny?

      a reszta, jeśli kultura mówi, że dziewczyna ma służebną rolę, to trudno - rodzic, który dał życie tejże i jest głęboko przekonany, że taka rola jest dla kobiety najlepsza ma prawo takiej uczyć i takie wzorce kreowac
      ale w państwie prawa rodzice mają obowiązek edukować dziecko i już, nie podoba się to wtedy dopiero ingerencja państwa, kiedy łamie się jego prawo - a nie promowane ideologie

      NB w chrześcijaństwie też uczy się, że mamy sobie nawzajem służyć :) dlaczego służenie chrześcijańskiej żony ma być lepsze niż służenie tej muzułmańskiej?

      Usuń
    21. @Ola
      Mnie służebna rola drażni o tyle, sama nazwa, że moim zdaniem ludzie winni być równi wobec prawa. Równość wobec prawa nie oznacza negowania różnic, ale nie zgadzam się by traktować kogoś jako obywatela drugiej kategorii z powodu płci. Nie mam ochotę na takie traktowanie.
      Rodzic dał życie, ale czy to daje prawo jemu czy jej spaprać dziecku życie? Nikt nie jest własnością drugiego człowieka a dziecko nie jest własnością rodzica. Tak są różne kultury na świecie ale nie wszystkie są dobre. Jeśli wedle jakiejś kultury dziewczynka może być tylko posługaczką tym bardziej należy ją uczyć, że tak samo jak każdy człowiek ma prawo się uczyć, marzyć, oczekiwać miłości i szacunku. I nie musi znosić razów i być darmową służącą.

      W chrześcijaństwie mąż ma kochać żonę, szanować i ją chronić. Małżonkowie mają się nawzajem wspierać i wychowywać dzieci w miłości. Tak przynajmniej mnie uczono.

      Co do klapsów i rozwalania rodziny zgoda.

      Usuń
    22. "Tak są różne kultury na świecie ale nie wszystkie są dobre. "
      My patrzacy z naszej pozycji wyrokujemy, ze dana kulutra jest do bani. Oni ze swojej pozycji wyrokuja ze to wlasnie nasza kultura jest do bani a ich jest ok. I badz tu madry.
      Moze dobrze sie stalo, ze Bliski Wschod zetknal sie kulturowo z zachodem? Moze moglibysmy sie madrze ubogacic? A mysle, ze madrych ludzi i tam niemalo:) A glupkow i u nas dostatek:)

      " Jeśli wedle jakiejś kultury dziewczynka może być tylko posługaczką tym bardziej należy ją uczyć, że tak samo jak każdy człowiek ma prawo się uczyć, marzyć, oczekiwać miłości i szacunku."
      Sluzenie a sproawdzanie kogos do roli poslugacza to dwa odrebne pojecia, mozna sluzyc a nie byc sluga. Takie dziewczynki musza zmienic swoja obyczajowsci i obyczajowosc bliskich im ludzi same i to one musza byc zaczatkiem "rewolucji" obyczajowej na swoim terenie. Tego nie moga zrobic ludzie z zewnatrz. Ludzie z zewnatrz beda zawsze agresorami chcacymi cos narzucac. To sie musi wytworzyc przez tych ludzi i na gruncie ich kultury...tak, jak one to pojmuja. Zachod moze udzielac tylko azylow przesladowanym, wsparcia - nie wiem jakiego, moze edukacjynego ( niech ich kobiety przyjezdzaja na studia, a i takich ambitnych i tam nie brak), ale lapy precz od nasmiewan , krytyki uwazania ze nasze lepsze a ich gorsze, ciemnota i etc...bo czasami podejscia i rozwiazania maja madrzejsze. Mojej tesciowej np.: kobiecie ponad 80 letniej spodobalo sie ostatnio ( odrzucimy zakrywanie glowy chustami i chodzenie w burkach) ich podejscie do stroju, ze nie jest wyzywajacy u kobiety...no ale moja tesciowa to juz finish, swoje przezyla.

      "W chrześcijaństwie mąż ma kochać żonę, szanować i ją chronić. Małżonkowie mają się nawzajem wspierać i wychowywać dzieci w miłości. Tak przynajmniej mnie uczono."
      Bo w sluzebnej roli biega przede wszystkim o szacun, ale wez sobie pisma Sw. Pawla jak on rozumial role kobiety. Obecnie wiele babek sie obrusza.

      "Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów. Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu – to twarde słowa z Pierwszego Listu do Koryntian (14,34).W Pierwszym Liście do Tymoteusza (2,11) św. Paweł wyraża się jeszcze bardziej kategorycznie: Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem, lecz chcę, by trwała w cichości."

      Patrz no, jak sie obyczajowosc ruszyla z posad, dlaczego chrzescijanie nie sa na etapie rozumienia spraw relacji kobieta -mezczyzna na poziomie SW. Pawla, tylko takim jaki opiasalas w ostatnim zdaniu? Zmienili Pismo Sw czy jak? Dostosowali swoja obczyczajowosc do czasow, ulegli etapowi obyczajowej ewolucji. Wsyzstko ewoluuje. To co teraz beeee za jakis czas moze byc normalne bo argumenty na bee beda irracjonalne:))


      Usuń
    23. Ha, wszyscy tu myślimy o biednych ubezwłasnowolnionych muzułmankach, których podpis nawet nie jest wymagany na wniosku o paszport dla dziecka (mąż podpisze i git), a zapominamy o całym spektrum innych kultur
      oglądamy właśnie serial BBC Indian Summers (polecam) - takiej postawy "służalczości" jak w hindusach, zwłaszcza z tych niższych kast, nie widziałam nigdzie
      kobieta w islamie w jednych dziedzinach służy, ale w innych jest królową, coś jak szefowa haremu we Wspaniałym Stuleciu (też widziałam kilka odcinków będąc w Polsce ;) ), ale hinduskie pojęcie niższości jest w ogóle niewyobrażalne... nie trzeba być kobietą, by być "niedotykalnym" czyli śmieciem, kimś gorzej niż małpa

      nie ma szans, by jakiś socjal nauczył takich rodziców, że ktoś z innej kasty jest tak samo dobry jak oni
      zresztą, z drugiej strony my "na zachodzie" też rozwijamy kastowość, trochę w innych dziedzinach i na innych zasadach, finansowych i politycznych... nie popierać "małżeństw" gejowskich to jak być pariasem Zachodu :)

      Usuń
    24. Nie wiem, czy wszyscy tu myslimy o biednych i ubezwlasnowolnionych muzulmankach, ja myslalam tez o Hinduskach i o tych kobietach obrzezywanych zyletka w afrykanskich plenionach:) Sprowadzilam byc moze, albo tak mozna bylo odebrac, do islamu bo post autorki mowi, miedzy innymi, o tej wlasnie religii.:)
      A swoja droga Hindusi z ta swoja kastowoscia sa zabawni na zachodzie. U nich to i moze ma racje bytu, ale pamietam jak jeden na stolku chcial mi zrzucic wykonanie pewnych czynnosci, mogl je spokojnie, jak na moj europejski sposob myslenia wykonac bez ujmy dla swego honoru i zajmowanego stanowiska , ale uznal widocznie inaczej. Wystarczylo aby pojawil sie ktos utytulowany i od raz w ramach przypodobania sie gorze odebral mi czynnosc, ktora wczesniej na mnie zepchnal:)) W duchu rechotalam:)) Jakie to wszystko glupie i pomylone:))
      No dobra ale co poczac kiedy ludzie tak wierza i juz! Wiara gory przenosi, wojny wprowadza...trzeba to szanowac i ewentualnie pokazywac li tylko, ze mozna inaczej. dlatego w plemionach obrzezujacych bestialsko kiedy chce sie cos osiagnac, jako my - ci stojacy "wyzej", nie mozna wejsc z tekstem. "wy brzydale cholerni, tak niehigienicznie, tak bolesnie , wy zakute paly!" Tylko trzeba znalezc moze na poczatku linie porozumienia- dobrze, robicie to, no i co poczac...moze wiec tak na poczatek zacznijcie to robic higieniczniej...powoli, spokojnie z ogromnymi pokladami cierpliwosci.....Czlowiek jak w cos wierzy to pojdzie na noze:))) Straszne to, no coz...a wiara gory przenosi- tylko jaka? :))

      Usuń
    25. @Ania & Ola
      Hindusi to całkiem inna sprawa z ich systemem kastowym. To jest straszne dla mnie nie zabawne. Nie ma dla mnie nic zabawnego czy fascynującego w widoku rannego pariasa, któremu nikt nie pomoże bo to parias.
      Indie... kraj niewątpliwie ciekawy ale i straszny dla ludzi. To nędza, przemoc i wyzysk a nie Bollywood. Jak poczytać prasowe doniesienia czy relacje świadków głos się na głowie jeży.

      Muzułmanki... szczególnie mają dobrze w Afganistanie gdzie mąż czy inny członek rodziny może polać kwasem twarz za spojrzenie na inną kobietę. Albo dziewczyny jak Soudad z książki "Spalona żywcem" którą rodzina chciała okrutnie zamordować za zajście w ciążę bez ślubu. Przykłady można mnożyć i śmiem wątpić, że to opis rodzin patologicznych ale raczej normalnych. Ten raj wprowadza też ISIS.
      Muzułmanka nie musi/ nie może podpisać wniosku o paszport i to super? Czyli matka nie jest pełnoprawnym rodzicem by decydować o dziecku i mam to być dobre?
      Nie, nie zamierzam szukać dobrych stron ani w barbarzyńskim obrzezaniu i tego trzeba zakazać a nie próbować zrozumieć. Nie mam zamiaru rozumieć ludzi katujących dzieci a jakoś dziwnie obrzeżania dziewczynek są wśród wyznawców islamu.

      Czy islam się ucywilizuje? Wątpię by system kontrolujący ludzi całkowicie, otumaniający dawał szansę. Oni tak mieszkają na Zachodzie ale tworzą często getta i tak kultywują swoje zwyczaje i chcą je narzucić innym. Tak, skoro mieszkają za granicą są gośćmi mają się dostosować, uczyć języka, szanować zwyczaje albo wypad. To się tyczy każdego. A poza tym niech w Europie będzie tyle meczetów ile kościołów w takiej Arabii Saudyjskiej itd.
      Skoro ktoś pracujący w Brunei musi szanować Ramadam i ich zwyczaje oni mają robić to samo albo won. Niech sobie wierzą w co chcą, ale nie łamią prawa kraju w którym goszczą, dostosowują do zwyczajów itd.

      Usuń
    26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    27. Wiesz Erinti , ja sie zastanawiam czy Ty widzialas islamiste na oczy, juz nie mowiac czy z ktoryms rozmawialas, bo oni z Twojego bardzo szorstkiego, negatywnego sposobu wypowiadania sie to obwieszeni bombami i zaopatrzeni po zeby w kwas i niuchajacy, ktora to spojrzala nie tak i ...sruuu polewamy:)
      Ja sie boje Twoich opowiesci o islamie:))) Bo dzisiaj w pracy niezle sie z nimi ubawilismy, lepiej niz z autochtonami. nie musisz zwracac uwagi na slowa, nie musisz kontrolowac wypowiedzi. towarzystwo mieszane-miedzynarodowe nie tylko islamskie:) Jakos luzniej, spokojniej....nie wiem. Zaden nie mial kalacha i butli z kwasem:))
      Nie dramatyzujesz przypadkiem?
      Ja odbieram Twoje wypowiedzi tak, jakby ktos z zachodu gadal o Polakch ( odwracam na nasza nacje) : " bo ja beda kradli nadal te samochody to niech spie.... Nie chcemy tu tych Polakow, bo sa niekulturalni, nieucywilizowani, jakos dziwnie spode lba patrza, nosza sie komicznie...dziwne spodniczki maja starszawe Polki, z rozporkami z tylu´, albo na nodze z boku. Nosza sweterki robione na drutach....nie pasuja do nas. I w ogole maja uczyc sie jezyka, zakazalabym otwierania im ich sklepow, niech wcinaja to, co my im oferujemy. Chodza do tutejszego kosciola, a nie na swoje masze. I niech siedza cicho...oooo!" A co ja moge poczac , ze ktos z polski kiedys cos kradl, albo chadza do polskiego kosciola na msze i nie chce zintegrowac sie z autochtonami, albo unika kursow jezykowych jak ognia. Co ja moge? Ludzie chca zyc po swojemu, w swoim klimacie na tyle na ile to jest mozliwe:)
      Erni, takie wystraszone wypowiedzi to wiesz. Moj ojciec nie byl islamista, ale uwierz mi wycisk dawal nam niezly, moze dorownywal takiemu wlasnie dziarskiemu posiadajacemu kij w reku i rzadzacemu rodzina paszy?
      A z tymi kobietami, no coz ja akurat mialam przyklad nie Afganki zle traktowanej, a Pakistanki i co? Od razu na tych jednych przykladach mam zbudowac sobie wizje Pakistanu i Afganistanu? Z moich doswiadczen powinno wynikac, ze Pakistan gorszy, a Afganistan lepszy:))) oczywiscie, ze nie jest tam sytuacja kobiet w proiwnaniu do naszej europejskiej wypasiona, ale ja nie znam narzekajacych na swa kulture kobiet z tamtej czesci swiata, wiec proponowalabym zostawic je w spokoju dopoki same nie zachca wyzwolenia:))

      Usuń
    28. @Ania
      Widziałam na oczy, tutaj w Kanadzie ciężko nie widzieć. Także masy zakwefionych kobiet ciągnących dzieci, objuczonych i wesołych panów. Także takich radośnie fliktujących z nieświadomymi dziewczynami a w cieniu żona w nikabie.
      Tak spotkałam też tych zeuropeizowanych. Kobiety bez chust i normalni panowie.
      Czekać? Tą metodą nic się nigdy nie zmieni. Wielu niewolników w takim Rzymie było zadowolonych ze swego losu. Czy należało zachować niewolnictwo?

      Nie dziwię się, że boisz się moich opowieści o islamie. Są straszne. Niestety nie są horrorem, ale faktami. Pewnie, że nie każdy muzułmanin to terrorysta ale dziwnym trafem prawie wszyscy najgroźniejszy i najokrutniejsi terroryści to muzułmanie. Chrześcijan w Syrii i innych regionach nie mordują wyznawcy Kriszny ale Allaha. Przedmieść francuskich miast nie podpalają ateiści ale muzułmanie.
      Na pewno są wśród nich spokojni ludzie, ale nie zmienia to faktu że wielu z nich jest groźny. Podczas II w.ś. byli tzw dobrzy Niemcy co nie mordowali i po prostu żyli normalnie. Ale to nie zmienia faktu że III Rzesza była państwem zbrodniczym

      Usuń
    29. Jezeli sie nie poczeka to mozna doprowadzic do kolejnych przelewow krwi. znowu ci nieczekajacy a wchodzacy ze swoimi prawami i kultura beda brzydcy , beda agresorami i... doczekaja sie zwrotu:) Przecieza nam te "na chama" nic´dobrego jeszcze nie przynioslo. tylko coraz wieksze poczucia zalow, krzywd i win...
      Niekoniecznei wszyscy najgrozniejsi i najokrutniejsi terrorysci to muzulmanie...z tego co wiem swego czasu niezle oddzialy terrorystyczne miala Europa. Moze to tylko inna nazwa dla partyzantow? W jezyku niemickim nie ma okreslenia, nazwy dla kogos kto byl patriota i walczyl o wyzwolenie swego kraju przeciwko ich najazdowi. Dla nich to bandyci, jak chcialam mojej tesciowej powiedziec gdzie walczyl moj dziadek w II wojnie swiatowej to...slowa niemieckiego na to nie bylo. Po prostu bandyta. A on byl partyzantem, patriota. jakiez zawirowanie pojec sie mojej tesciowej zrobilo. Moze terrorysta to postrach dla cywilizowanej czesci swiata a dla nich zwykly patriota? Mowia tez , ze wiekszosc terrorystycznych sprawek to posuniecia tych cywilizowanych i umiejetne zrzucenie ich na winnych typu terrorysci. Znalazlo sie winnych.
      Czlowiek musi zawsze miec jakiegos wroga, bez strachu nie potrafi funkconowac. A te kobiety stamtad, trzeba zostawic zetknieciu z nasza kultura , nic na sile...
      Bijacych swoje zony jest wielu wsrod tych ucywilizowanych, tyle tylko, ze my o sobie mowimy innym jezykiem.

      Usuń
  6. Islam wielokrotnie udowodnił, że jest nie do pogodzenia z kulturą europejską (nie mam na myśli lewackiego multikulti, ale wartości, które przez wieki budowały naszą tożsamość). Nie chodzi tyle o terrorystów, którzy z kultury europejskiej przyswoili sobie jedynie język i zabawki multimedialne, wykorzystywane do ukazywania coraz to bardziej makabrycznych obrazów śmierci, ale o tzw. zwykłych muzułmanów, organizujących "muzułmańskie patrole". Oczywiście są wśród nich wyjątki, tak jak ów policjant we Francji, który został bestialsko zastrzelony przez swoich współbraci w wierze. Moja babcia też opowiadała o dobrym i prezentującym maniery dżentelmena niemieckim oficerze, który kwaterował u nich w trakcie wojny, ale to nie oznacza, że hitlerowcy byli cacy.
    Islam ze swej istoty nie jest zdolny do koegzystencji z kulturą europejską, więc wciąż mam nadzieję, że z zastrzeżeniem nielicznych wyjątków zostanie oddelegowany na tereny, gdzie dotychczas nie budził sprzeciwu. Na razie lewacki, żałośnie bezradny Zachód toleruje mordowanie chrześcijan "gdzieś daleko". Niedługo pewnie rozzuchwalona hołota przystąpi do podobnych działań w Europie i jeżeli nie znajdą się następcy krzyżowców, to biada nam, o ile nie wykupimy wcześniej lotu do Ameryki Południowej.

    Oglądałem zdjęcia z parad. Spora ich część była zwyczajnie obrzydliwa. Nie rozumiem potrzeby ukazywania się, wymuszania zachwytu czy tworzenia odrębnej (pseudo)kultury. W zasadzie status osób o orientacji homoseksualnej nie różni się od tych, którzy żyją na kocią łapę. Jakoś ci ostatni obywają się bez knajp, klubów i parad kociołapowców. Natomiast osoba narzucająca się, krzykliwa i roszczeniowa musi się liczyć z objawami niechęci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Celsus
      Ano właśnie, ludzie żyjący bez ślubu nie krzyczą głośno na paradach i nie każą się innym sobą zachwycać. Mnie naprawdę mało obchodzi czy sąsiad żyje z panią, panem, dmuchaną lalą czy kijem od szczotki, byleby o tym nie trąbił.

      Islam to wojująca religia, wojujące ze swej natury. Dzisiaj męczennicy za wiarę giną w Syrii i innych krajach "arabskiej wiosny" (chyba stryczka na głowę), a potem przyjdzie kolej na Europę. Skoro kościoły stają się meczetami a coraz więcej dzieci ma na imię Mohammed czy Ahmed to nic innego nas nie czeka. Zresztą skoro biali wolą się bawić wesoło a imigranci zakładać rodziny co ja się dziwię?

      Usuń
    2. Ech... oni chca miec prawo do legalizacji swoich zwiazkow, co nie zanczy, ze po uzyskaniu owego prawa beda z niego nagminnie korzystac, wielu bedzie zyc na kocia lape tak, jak zyje do tej pory, bo papier nic w uczuciu nie zalatwia, tak jak nic nie zalatwia w zwiazkach hetero, ale.... prawo moze im pomoc wiele spraw uregulowac. Prawdopodobnie wieksza nedza dotyka jednego z pertnerow w zwiazkach homo, kiedy sie taki zwiazek rozpada, ze jest w tego typu zwiazkach wieksza zaleznosc ekonomiczna i inne takie takm, ktrore mogly by zniknac gdyby mieli legal. A legalu nie maja, bo ludzie nienawykli , wiec trzeba ich przyzwyczaic....no i robia w tym zakresie rozne rzezcy, ktore czasami wydaja sie nam przesadzone- chocby owe parady.
      Razu ktoregos ogladalam tez film o homo w jednym z krajow islamskich...tych ludzi ratuje w sumie tylko emigracja. przy czym nie sa to latwe decyzje do podjecia przez nich... oni tez i tam , na swoim rodzimym gruncie probuja ruszyc z odpowiednimi klubami dla siebie...ruszaja ta swoja mentalnosc, moze sie im uda, nie wiadomo....lat na to potrzeba. ale kropla drazy nawet najtwardsza skale.

      Usuń
    3. I co z tego?
      Państwo ma interes w rejestrowaniu i ujmowaniu w prawne ramy związku kobiety i mężczyzny. W związku z tym parom, które na taką legalizację się decydują, przyznaje pewne przywileje. Przywileje zaś nie są nikomu należne i chcica ich posiadania niewiele pomoże.

      Usuń
    4. . W pracy zabroniono nam jako jedynym wchodzic pewnymi drzwiami, trudno nie jestesmy uprzywilejowani pod tym wzgledem, ale to nie zanczy, ze mamy usiasc cicho i sie na to zgodzic bo przywilej ten nie jest nikomu nalezny, niektrorzy go dostali od reki a inni musza o niego powalczyc.

      Usuń
    5. Chcesz Aniu pogadać o drzwiach czy o małżeństwie?

      Usuń
    6. @Ania
      Ale dlaczego oni mają mieć przywileje? W imię czego im się to należy? Jeśli ktoś się decyduje na związek nieformalny niech to bierze z całym dobrodziejstwem inwentarza

      Usuń
    7. A dlaczegoz nie mialoby to stac sie formalne? Formalny, nieformalny...zalezy tylko od ludzi, to my ustalamy sobie reguly jazdy, jedni jezdza wygodniej inni musza biec...pomijam w tym Boga i jego prawa, bo nie wszyscy musza sie z tym zgadzac. Mowa o panstwie swieckim nie wyznaniowym.

      Usuń
    8. W państwie świeckim istnieje coś takiego jak małżeństwo cywilne. Do tego nie trzeba deklaracji światopoglądowej.

      Usuń
    9. Dlatego Aniu, że państwo nie ma żadnego w tym interesu. Co nie oznacza, że broni parze pań, panów czy mieszanej mieszkać sobie razem. Jakoś mieszkając przed ślubem na kocią łapę (co zalecam każdemu, kto chce poznać osobę, z którą ma spędzić resztę życia) nie doznałem prześladowań, służby specjalne nie wpadały do mieszkania o 4 rano, a klechy nie biegały z chrustem i pochodniami za nami.

      Usuń
    10. ale i to musza homo , nawet w panstwach swieckich, wywalczyc... poprzez zmiane mentalnosci ludzi uksztaltowanej przez wieki i opartej na tym, ze kiedys czlowiek nie mogl byc religijnie obojetny.
      A w panstwach wyznaniowych, no coz, tu to juz wierzcholek gory lodowej.

      My nie potrafimy jakiegos srodka znalezc. Albo tak jak za czasow starozytnej Grecji milosc homo to bylo cos najwyzszy, wrecz boski objaw przyjazni meskiej i meskiej milosci ( takie czasy, dominacja facetow) , w kobiecym to podla forma seksualnego zaspokojenia. A wspolzycie faceta i kobiety bylo traktowane jako prokreacja li tylko...do celow utrzymania rodu.
      Potem sie to dowrocilo z korzyscia dla zwiazkow hetero, a zepchnieciem na margines zwiazkow homo...a nie mozna by bylo jakos tak sprawiedliwiej dla wszystkich?
      I w starozytnosci musieli meic jakies boskie wyjasnienei dlaczego facet z afcetem to szczyt wszystkiego...potem sobie to inaczej objasnili, ze tylko kobeita z mezczyna to naturalnie- kiedy chodzi o rozrod to niewatpliwie...

      Mam dosc tych walk...i tego ciaglego to wazniejsze od tamtego a tamto najwazniejsze. Kazdy czlwoiek to inny swiat i dopoki jego wartosci nie groza mojemu swiatowi to niech wspolegzystuje.

      Usuń
    11. @ Celsus:)
      Czyzbys byl homo?

      Usuń
    12. @Ania

      Oczywiście. W dodatku nawet "sapiens", czego o wszystkich przedstawicielach gatunku nie da się powiedzieć.

      Usuń
    13. ;))) Przestan z tymi gadkami o oplacaniu sie panstwu ...Opalci sie to pewnej grupie spolecznej. Ulzy to ich doli oni tez naleza do danego panstwa i chca walczyc o swoje prawa, byc moze niekorzystne dla reszty. ja bym postepowala podobnie, jakby mi cos uwieralo to bym w koncu o tym gadala i chciala zmian.

      Ja jestem jakis nowy gatunek heterosapiens:)

      Usuń
    14. a ja nie rozumiem paranoi tego schematycznego myślenia/?/... co innego jest ślub jako ceremonia okazania światu "jesteśmy razem" /z seksem jako spoiwem związku w domyślnym podtekście/ i do tego nikomu państwo nie jest potrzebne, bo to jest sprawa prywatna... co innego zaś umowa cywilno-prawna z określonymi skutkami...
      na przestrzeni wieków te kwestie połączono, kompletnie bez sensu zresztą...
      nie rozumiem, dlaczego para różnopłciowa może taką umowę zawrzeć w magistracie, zaś para jednopłciowa musi ganiać do notariusza, gdy chce taką zawrzeć?...
      umyślnie piszę "jednopłciowa", a nie "homoseksualna", bo co mają seksualne gusta do tego?... czy to tak trudno sobie wyobrazić dwie osoby jednej płci /hetero!/, które łączy głęboka przyjaźń /bez elementu seksu/, singli, których stałe związki nie interesują i kwestie seksu ogarniają sobie na boku w przelotnych kontaktach?... mieszkają np. razem, prowadzą wspólne gospodarstwo, wspólne życie...
      wiec wystarczy wprowadzić jednolity standard takiej umowy cywilno prawnej zawieranej w "magistracie" i temat z głowy...
      a czy te osoby uprawiają ze sobą seks, czy seks ich łączy, to już urzędasa nie powinno obchodzić...
      proste i elementarne... tak?...

      Usuń
    15. @Celsus
      Ano właśnie, jak ktoś chce mieszkać bez ślubu niech tak zrobi ale nie wymaga specjalnych przywilejów. W Polsce nikt nie prześladuje żyjących z konkubinacie, chyba że prześladowaniem nazwać brak przywilejów

      Usuń
    16. @pkanalia
      To nie obsesja, ale raczej utrwalona przez wieki najbezpieczniejsza forma zachowania populacji. Rodzina jest podstawową komórką społeczną, zaś aby społeczność przetrwała potrzebne są dzieci, te zaś rodzą się w parach hetero. Najbezpieczniejszym miejscem dla wychowania i sprowadzania na świat dzieci jest małżeństwo gdzie prawo daje jakieś gwarancje bezpieczeństwa.
      Oczywiście są ludzie żyjący w przelotnych związkach i to ich sprawa. Ale biologia jest brutalna: jeśli nie pozostawią po sobie dzieci ich geny zginą. No i, to już moje zdanie, związek w którym seks stanowi spoiwo to smutny i pusty związek.
      Ani urzędasa ani nikogo nie powinno obchodzić z kim kto żyje, byle nie łamał prawa. Ale jeśli dwóch panów chce się nazywać małżeństwem i mieć przywileje małżeństw mówię nie. Rodzina to mężczyzna, kobieta i dziecko (lub dzieci), taka forma przetrwała wieki i przetrwa. Taką rodzinę należy chronić prawnie i dawać przywileje bo zapewnia przetrwanie społeczności (choćby słynne słowa o pracowaniu na emerytury), inne formy pożycia tego nie gwarantują.

      Usuń
    17. Przesladowac w takowym konkubinacie moze rodzinka konkubenta. Kiedy jedna ze stron konkubinatu schodzi z tego swiata, moze sie zdarzyc ze wejdzie mamuska , brat zmarlego ..i wyniesie pol chaty po zmarlym, bo konkubent nie ma nic prawnie zapewnione. To koniecznosc czasami, kieidy ludzie zyja iles lat pod wspolnym dachem i dorabiaja sie wspolnych skorup, swiecidelek, garow.....
      Nie kazdy ma tyle kultury aby zostawic rzeczy po ojcu, synu, matce jej konkubentowi

      Usuń
    18. Ania,
      Ale przecież tak żyło dwoje dorosłych ludzi, którzy przez lata trwali w układzie podwyższonego ryzyka. Sytuacja o której piszesz jest smutna i tragiczna, ale łatwa do przewidzenia. Konkubina jest w świetle prawa nikim i nic się jej nie należy. Niestety.

      Usuń
    19. W zwiazku hetero konkubinat w pewnym momencie jest glupota, szczegolnie kiedy ludzie sie czegos wspolnie dorobili. Ich wina kiedy nie legalizuja i cos sie nagle wydarza. Natomiast kiedy cos takiego spotyka ludzi w zwiazkach homo to ...nie ich glupota i zaniedbanie, ale niemoc zalegalizowania i wielka niesprawiedliwosc.

      Usuń
    20. @Eri...
      "związek w którym seks stanowi spoiwo to smutny i pusty związek"...
      moje zdanie akurat jest takie, że jeszcze bardziej pusty i smutny jest związek bez tego spoiwa...
      niemniej jednak bywają związki, w których seks nie ma żadnego znaczenia dla osób go tworzących i potrafią nawet nieźle funkcjonować...
      bywają też związki /specjalność patriarchalnych konserwatystów/, gdzie seks jest towarem, takie zjawisko nazywa się wtedy "prostytucja małżeńska" i tam dopiero musi być pusto i smutno...

      Usuń
    21. @Pkanalia
      Seks to marne spoiwo i tymczasowe jak dla mnie, nie całe życie będziemy piękni i młodzi. A co potem? Wspaniale wyglądają ludzie co całe lata przeżyli razem, ale do tego trzeba czegoś więcej

      Usuń
    22. @Eri...
      a od kiedy to seks jest zarezerwowany tylko dla młodych i pięknych?...
      można się jedynie zgodzić z tym, że ludzi łączą różne rodzaje relacji i nie dla wszystkich seks jest jednakowo istotny /wspomniałem o tym już wcześniej/... ale jaki w tym problem?... skoro dwie osoby mają różne podejście do seksu, do jego roli w związku, to nie muszą być razem, bo to jest proszenie się o kłopoty... oboje się w takim związku będą się tylko męczyć... a przecież celem związku jest być szczęśliwym, a nie zaspokajać oczekiwania otoczenia /tzw. "społeczeństwa"/...

      Usuń
    23. @All
      w tym temacie natrafiłam niedawno na doskonały artykuł - po angielsku, przepraszam tych, co nie znają
      http://www.crisismagazine.com/2015/the-protohomosexual
      tak, wiem, to katolicka strona, ale nie zrażajcie się - artykuł bardzo rzetelny i ciekawy, filozoficzno-polityczny nawet
      jak dla mnie nowe spojrzenie na temat, nowe i ... słuszne
      aż mnie zatkało jak przeczytałam :)

      pozdrawiam!

      Usuń
    24. @Pk
      Bo z czasem sił brak, dochodzą problemy i różne choroby. Dlatego to spoiwo ma cechy prowizorki, działa na moment a potem co? Fajnie bawić się można przez chwilę a potem przychodzi przebudzenie, zmęczenie i zonk

      Usuń
    25. @Eri...
      w podeszłym wieku potrzeba fizycznej bliskości pozostaje nadal /jeśli się ją miało/, choć rzeczywiście z czysto fizjologicznych przyczyn może się zmienić forma realizacji tej bliskości... zauważ jednak z jakich powodów ludzie nieraz rezygnują z seksu "na stare lata"... czasem dlatego, że ten ich seks zawsze stał na dość niskim, prymitywnym poziomie i w końcu przestaje ich kręcić, satysfakcjonować... ale głównie ze względu na nacisk społeczny, na poddanie się stereotypowi, że "w pewnym wieku już nie wypada"...

      Usuń
    26. @Ola...
      nie zraziłem się... katolickie strony też trzeba czytać, bo pod tą etykietką można napotkać ciekawe teksty /jeśli się czyta z pewną poprawką, nie zawsze zresztą konieczną/...
      pewien mój znajomy ukończył kiedyś matematykę na Akademii Teologii Katolickiej /obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego/ wykładaną na wysokim poziomie, zaś przychodnia Bonifratrów w moim sąsiedztwie ma znakomitą opinię...
      katolickie są takie przygłupy, jak Rydzyk, czy Natanek, ale katolicki jest /był/ także profesor Tischner, czy np. ksiądz Boniecki...

      Usuń
    27. @Ania

      Guzik prawda. Wystarczy odrobina dobrej woli zamiast propagandy. Zawirowania z tym związane są mniejsze od zwyczajowo związanych ze ślubem. Stąd też osoby pozostające w związkach homoseksualnych spokojnie mogą zadbać o swoje prawa, niekoniecznie nazywając wzajemnie łączące ich relacje "małżeństwem". Powtórzę, że państwo ma interes w stabilnym i ujętym w pewne ramy prawa związku mężczyzny i kobiety, więc sankcjonuje go pod nazwą małżeństwa, nadając odpowiednie przywileje. Tak samo nie każdy ma immunitet, a pewnie większość by chciała.

      Usuń
    28. nie przeczytałam wszystkich komentarzy w tym wątku (zresztą w innych też ;) ) ale w pełni zgadzam się z ostatnim Celsusa
      "małżeństwo" to instytucja ustanowiona dla ochrony dzieci zrodzonych z tegoż związku, a w dalszej perspektywie całego społeczeństwa
      stąd przywileje i ułatwienia
      reszcie się nie należą i już, niech się ludzie cieszą, że mają wolność życia jak chcą, bo mają - i o żadnej dyskryminacji tu nie ma mowy
      to, że ktoś jeden jest uprzywilejowany to żadna dyskryminacja tych, co nie są (a tak się nam próbuje wmówić) - tyrania równości!
      czytałam ostatnio o "odkryciach" dwóch (kanadyjskich bodajże) naukowców - że pełna rodzina daje dzieciom LEPSZY START, lepszy niż inne dzieci, w związku z tym te bez pełnych rodzin są dyskryminowane... (jak znajdę źródło to wkleję)

      krótko mówiąc - małżeństwo czyli rodzina chroniona prawnie to coś, co od najdawniejszych lat ludzie uznali za podwaliny społeczeństwa, abstrahując od wszelkich religijnych przekonań, i naruszanie tego to równia pochyła dla społeczeństwa

      gadanie "nie akceptujesz małżeństw gejowskich to nie zawieraj takowego" to czysta demagogia, bo to nie chodzi o mój osobisty wybór ale o patrzenie poza czubek własnego nosa i dbanie o interes społeczny

      a konkubinaty, trójkąty, poliamorie czy inne związki queer w żaden sposób nie są dyskryminowane przez fakt, że nie są chronione - mogą sobie istnieć i nie jest to zabronione (poza bigamią), żadne prawa nie są zabrane, tyle tylko że nie są dane przywileje - to dwie zupełnie różne sprawy

      kwestie informacji o stanie zdrowia czy majątku to przecież pierdoły, wszyscy o tym wiemy, zwykłe ustawy to rozwiązują, można komuś coś darować czy inaczej zapisać tytuły własności, tak by wszystkie strony coś miały...

      Ola

      Usuń
    29. A ja bym chciała, żeby testament był niepodważalny, nawet w przypadku pominięcia najbliższej rodziny. Ewentualnie - żeby wprowadzono instytucję tzw. związków przyjacielskich, nie będących imitacją ślubu, lecz prostą w zawiązaniu i rozwiązaniu umową pomiędzy dwiema stronami.

      Nie pojmuję, jak w dzisiejszych czasach, kiedy małżeństwa tak często pozostają bezdzietne, można optować za przywilejami dla tej instytucji.

      Usuń
    30. @Ola...
      dla ochrony dzieci jest prawo o obowiązku alimentacyjnym, który istnieje bez względu na to, czy dziecko pochodzi z małżeństwa, czy z konkub... /tfu, jakie to ohydne słowo/... z wolnego /niezarejestrowanego/ związku...
      ...
      rodzina... rodzina to szerokie pojęcie, ale w najwęższym rozumieniu jest to układ ludzi połączonych pozytywnymi więziami emocjonalnymi... dla państwa korzystne jest istnienie takich więzi, bo sprzyjają integracji, współpracy między ludźmi...
      /wyjątkiem jest państwo autorytarne, dyktatura, w którego interesie ta integracja nie leży, ale to już inna historia/...
      czyli takie państwo powinno wspierać również inne rodziny, niż "klasyczne" /czyli dwuosobowe, różnopłciowe/...
      rzecz jasna bzdurą jest spotykane od czasu do czasu formułowane przez pewną opcję ideologiczną stwierdzenie, jakoby rejestracja związków jednopłciowych "rozbijała" czy "niszczyła" rodzinę... to jest kompletnie nielogiczne, gdyż gdy komuś się odmówi rejestracji jego związku jednopłciowego, to i tak nie założy rodziny różnopłciowej /zwłaszcza, gdy jest orientacji "homo"/... /nawet gdy zarejestruje taki związek z osobą odmiennej płci, to dla innych ewentualnych korzyści, ale to jest osobny temat, zjawisko istniejące od zawsze/...
      generalnie postulat rejestracji związków partnerskich /lub "przyjacielskich", jak to nazwała Kira/ sprowadza się do stworzenia standardowej, ujednoliconej procedury zawierania umów cywilno prawnych, gwoli ułatwienia obywatelowi życia... zaś cały szum, który podnoszą przeciwnicy takiego rozwiązania upraszczającego prawo jest jedynie wyrazem urażonej dumy związanej ze słowem "małżeństwo"... tu akurat nie widzę problemu, niech sobie to słowo będzie zarezerwowane dla tego jednego typu związku...
      ...
      zwykle automatycznie przy tym temacie pojawia się kwestia prawa do adopcji... tymczasem jest to zupełnie osobny problem i kwestią regulacji prawnej tego tematu powinny się zajmować osobne przepisy...

      Usuń
    31. krótko mówiąc - małżeństwo czyli rodzina chroniona prawnie to coś, co od najdawniejszych lat ludzie uznali za podwaliny społeczeństwa, abstrahując od wszelkich religijnych przekonań, i naruszanie tego to równia pochyła dla społeczeństwa
      --------------------------------------------------------------------------

      Masz Olu całkowitą rację. Poluzowanie tej zasady doprowadzi do tego, że w końcu za rodzinę trzeba będzie uznać amatora rogacizny i jego kozę. Na szczęście mamy w rozdziale pierwszym konstytucji art. 18, który mówi


      Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.

      I tyle w tej sprawie. Ględzenie na ten temat jest tyleż jałowe, co bezprzedmiotowe. Jeśli już to sens ma dyskusja o zmianie konstytucji, ale na to szans nie ma i prędko nie będzie. I bardzo dobrze.

      Darth Talon

      Usuń
    32. @Ola
      Małżeństwo mężczyzny i kobiety to najzdrowsza i najbezpieczniejsza forma rodziny. A bezpieczne i stabilna rodzina to najlepszy start w przyszłość.

      Usuń
    33. @Kira
      Zgoda, że testament powinien być niejako ostatecznym dokumentem. Inna sprawa, że chciwi krewni zawsze zechcą coś dla siebie uszczknąć ale wszystkiego w prawne ramy ująć nie sposób.
      Tak małżeństwa są bezdzietne z wielu powodów. Ale czy to powód by tej formie zabierać przywileje? Komu dać i dlaczego?

      Usuń
    34. @Darth Talon
      Tak, małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny oraz podstawowa komórka społeczna. Zakusy są i będą zawsze, zaś rozwalenie podstaw i wydłubanie cegieł z muru to strzał samobója.

      Usuń
    35. @ Erni:)
      "Mnie służebna rola drażni o tyle, sama nazwa, że moim zdaniem ludzie winni być równi wobec prawa. Równość wobec prawa nie oznacza negowania różnic, ale nie zgadzam się by traktować kogoś jako obywatela drugiej kategorii z powodu płci."

      Problem w tym, ze definicja byc moze ta sama, ale.... przy jednym przypadku postulujesz za rownoscia wobec prawa dla ludzi zroznicowanych plciowo, przy drugim przypadku taka rownosc bys ograniczyla. Kiedy idzie o relacje kobieta -mezczyzna niech nastanie rownosc. Kiedy biega o relacje ludzie tej samej plci domagajacych sie tego, co przynalezne dwuplciowym to juz jednak plec dyskedytowac moze.
      Takie miuanse, takie mimi zaklamania w nas istnieja, takie tycie tyciunie figliki myslowe.
      Ktos tam napisal, ze jezeli razi nas nazewnictwo to nie musimy zwiazkow gejowskich nazywac malzenstwem i problem razenia zniknie, ale watpie aby ow problem zniknal li tylko z nastaniem odpowiedniego nazewnictwa, bo ludziom nie o to biega. Nam biega o to, ze to jest w naszej obyczajowosci niedopuszczalne i grozi zawaleniem podstaw i wydlubaniem cegiel z muru, bedzie samobojem. Zaiste...tak samo mysleli byc moze geje ze starozytnosci, to usankcjonowanie duchowe malzenstwa, podniesienie seksu kobiety i mezczyzny do rangi sakrum, kto to widzial - u nich sakrum byl seks gejowski. I co sie stalo? Przezyli, w podziemiu przezyli, sponiewierani latami , za lata dyskryminacji kobiet i seksu hetero, teraz powracaja i domagaja sie swoich praw.... Ciekawe czy historia sie powtorzy? Bo historia lubi sie powtarzac, dopoki czlowiek nie wyciagnie wnioskow o tym, ze dla Boga wszyscy sa rowni a on sadzi , jezeli juz, z milosci. Nie jest chyba, tak mi sie wydaje, zwolennikiem dominacji jednych nad drugimi. Powinna zaistniec chyba w naszych relacjach ogolnoludzkich harmonia, a nie piramida hierarchii- jakiejkolwiek, wladzy, plci, posiadania...i rola sluzebna czlwoieka wobec czlowieka moze to tylko zniesc. My chcemy non stop panowac i stad hierarchie, a sluzenie obopolne, nie jednej strony dla drugiej, moze wlasnie wprowadzic harmonie.)) Zle pojmujemy owa sluzbe, tak po ludzku ja pojmujemy. Ten wyzej nie musi nikomu i nieczemu sluzyc, mu sie sluzy. I tak samo w malzenstwie- rodzinach: ojciec na czele i nie wykona czynnosci mogacych pokazac ze jego pozycja to przyniesienie kapci zonie ( przypuscmy) ....
      To tak apropo polaczenia dwoch komentarzy, tamten z gory u Oli mnie zainspirowal:))

      Usuń
    36. @Ania
      A co ma równość człowieka wobec prawa wobec postulatów gejów? Jedno to prawne przywileje i ochrona małżeństw a drugie to coś, co cywilizowane kraje nazywają normą i podstawą. Brak przywilejów to nie prześladowanie.

      Usuń
    37. @ Erinti

      Uważam, że państwo powinno chronić DZIECI, nie ich rodziców.

      Usuń
    38. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    39. @ Erni:)
      No jak to, co? Chca byc rowni wobec prawa, a nie wszedzie sa. Nie wszedzie moga zalegalizowac swoje zwiazki, sa odtracani, a przywileje? A ktoz je ustala? Jezeli to od ludzi pochodzi to mozna sobie je wywalczyc chocby nawet mialo to sie rownac zmianie spolecznej swiadomosci. Maja ku temu prawo, czy tez nie? Maja prawo do walki o swoje potrzeby? A to, ze Ty tupiessz nozka i sie nie zgadzasz, bo brak przywilejow to nie przesaldowanie, nie oznacza, ze ´maja oni zaprzestac zabiegania o jakies , potrzebne, ulatwiajace im zywot przywileje:))

      Usuń
    40. jeśli mogę się wtrącić... małżeństwo /jako instytucja państwowa/ to przede wszystkim umowa cywilno - prawna pomiędzy stronami... wynikają z niej określone wzajemne prawa i obowiązki... ponieważ jak wiadomo, wolny, nie rejestrowany związek /słowo "konkubinat" uważam za nieestetyczne/ wymaga większej odpowiedzialności od partnerów, to może nawet dobrze, że inne zestawienia związków nie mogą się rejestrować "państwowo"?...

      Usuń
    41. @Ania
      Ależ ja nie zabraniam nikomu głosić swoich racji czy podejmować walki o przywileje. System demokratyczny an to pozwala. Ale nie widzę powody by zgadzać się na wszystkie postulaty.

      Usuń
    42. Moze nie warto tracic energii na nieprzyzwalanie, niezgadzanie sie? To i tak sie stanie i jak an razie nie grozi zyciu innych ludzi, czyli energie spozytkowalabym na cos bardziej tworczego, na cos bardziej nam zagrazajacego:) Ale oczywiscie kazdy ma swoja energie i moze ja pozytkowac jak sam sobie chce:))

      Usuń
    43. @kanalia

      "zauważ jednak z jakich powodów ludzie nieraz rezygnują z seksu "na stare lata"... czasem dlatego, że ten ich seks zawsze stał na dość niskim, prymitywnym poziomie i w końcu przestaje ich kręcić, satysfakcjonować... ale głównie ze względu na nacisk społeczny, na poddanie się stereotypowi, że "w pewnym wieku już nie wypada"..."

      Ale ty bedziesz kuśkał do grobowej deski, więc nie masz sie o co matwić. To już co prawda niedługo i się nie nakuśkasz, ale zawsze możesz się na forach pochwalić jaki to jurny jesteś...

      DT

      Usuń
  7. Jednak wpiszę swoje zdanie... (jedynie Erinti ma prawo mi powiedzieć, że jestem tu niemile widziana, tzn prawo oczywiście ma każdy, ale w tym miejscu będę liczyć się wyłącznie z jej zdaniem). Zgadzam się z poglądem, że małżeństwo powinno być terminem zarezerwowanym dla kobiety i mężczyzny, rozumiem jednak, że pary jednopłciowe niejednokrotnie pragną usankcjonowania swych związków, z oczywistych i zrozumiałych powodów. I uważam, że powinny takie prawo mieć, z wieloma prawnymi konsekwencjami, jednak formuła powinna jasno formułować, że to nie jest związek do końca identyczny jak małżeństwa heteroseksualne. Upieranie się przy tym jest po prostu...upieraniem, forsowaniem swych racji na siłę. Zapewne homoseksualiści osiągną tę równość a nasi wnukowie czy prawnukowie będą traktować to jak coś absolutnie normalnego i nie będą się nad tym zastanawiać, lub zastanawiać sporadycznie- tak jak dziś traktuje się np prawa wyborcze, równouprawnienie kobiet czy, sięgając dalej, nierówność stanów. Nie mam złudzeń- machina ruszyła. Zastanawiam się nad przytaczanymi argumentami- małżeństwo versus "związek partnerski" czy , o zgrozo:) - konkubinat. Małżeństwo jako wyższa forma relacji. Teoretycznie - tak. W praktyce jednak sami wypełniamy treścią i niejeden konkubinat jest i lepszy, i trwalszy niż niejedno małżeństwo. Dziś to naprawdę niejednoznaczne i niedeterminujące. wiemy o tym wszyscy, nie ma co się oszukiwać. Argument dzieci ? a co z parami dwupłciowymi niechcącymi mieć dzieci, zakładającymi a priori bezdzietność ? Nie spełniają warunków ... To dlaczego im pozwalać na uświęcone małżeństwo ? A co z małżeństwami, które z jakichś powodów tych dzieci mieć nie mogą ? Czy naprawdę są taką samą podwaliną społeczeństw jak ludzie posiadający dzieci ? Co takiego wnoszą w społeczeństwo , czego nie wnoszą ludzie pozostający w związkach nieusankcjonowanych prawnie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. formuła formulować, no świetnie :))

      Usuń
    2. @An-Ka...
      stawianie /wielo/dzietnych par na piedestale zarezerwowanym dla "najwięcej wnoszących w społeczeństwo" jest tak samo bezsensowne, jak stawianie na nim np. piekarzy /przy czym nie ma już znaczenia, czy np. taki piekarz ma zdolności lub chęci do rozrodu/... taki piedestał należy się także wiejskiemu "głupiemu jasiowi", gdyż dostarcza swoim istnieniem chwilowej rozrywki dla tego społeczeństwa...
      ergo, sam piedestał nie ma sensu...
      by to pojąć, wystarczy sobie przypomnieć wierszyk o murarzu i krawcu ze starego Elementarza Falskiego...
      ale kto to pamięta?... lepiej tłuc pianę w jałowym sporze "czy ludzkość zginie szybciej, czy gdy kobiety przestaną rodzić i dostarczać klientów producentom żarcia, czy gdy producenci żarcia dla tych kobiet przestaną je produkować?"... jajko czy kura?... innymi słowy, matematycznie rzecz ujmując, który punkt na kole jest pierwszy?...

      Usuń
    3. Cóż- tak, jak napisałam , ludzie wypełniają treścią każde pojęcie, to oni potwierdzają lub negują założenie. Dla mnie samej to, co zakłada pojęcie małżeństwa jest założeniem jak najbardziej górującym nad innymi rozwiązaniami, ale niestety nierzadko to tylko i wyłącznie teoria i dlatego poczucie wyższości (oczywiście występujące nie u wszystkich) którejkolwiek grupy z racji samej przynależności uważam za nieporozumienie. Co zresztą przypomniało mi- pewna znajoma, będąca kilkanaście lat w nieformalnym związku, została zaproszona na rodzinną korporacyjną imprezę. Dla uściślenia zapytała szefa, czy może przyjść z niepoślubionym partnerem i spotkała się nie tylko z odmową, ale wręcz oburzeniem . Zasada jest zasadą, tyle, że ów oburzony szef i jego prawna połowica słyną z wzajemnego przyprawiania sobie rogów a ich wspólne pożycie to owo "bywanie" i niewiele więcej

      Usuń
    4. @An-Ka
      U mnie mile widziany jest każdy, kto nie wywołuje zadym i nie rzuca bluzgami.

      Nie mam nic przeciw prawnym ułatwieniom (jak choćby wspólne rozliczanie podatków). Ale będę się upierać przy tradycyjnym rozumieniu małżeństwa. Umowy cywilno-prawne niech będą, ale niech nie będą nazywane małżeństwem. Nie uważam by rozmywanie pojęć mogło być korzystne

      Usuń
    5. I to jest zdrowe podejście, Erinti. Związek partnerski, przyjacielski czy jakkolwiek by się ten twór nie nazywał, nie może być namiastką, parodią ani zastępstwem małżeństwa.

      Usuń
  8. Tak czytam tę dyskusję...Argumenty obu stron stałe, znajome.
    "Papierek" który w przypadku dyskusji "małżeństwo versus wolny związek" jest zwykle dla strony "liberalnej" nic nie znaczącym śmieciem, w przypadku homozwiązków - ma nagle status zupełnie inny i wartość ogromną. Zyskuje pozycje należnego prawa, o które trzeba i należy walczyć bezpardonowo i nikogo z "liberałów" nie razi, że do "zmiany świadomości społecznej" stosuje się przymus.w tym prawny,
    A gdyby odwrócić perspektywę? Może nie chodzi tu o to, by do pojęcia "małżeństwa" coś dodać
    tylko o to, by od pojęcia rodziny coś o d j ą ć ?
    Rodzina tradycyjna zawsze była naturalnym celem na muszce lewicowych rządów, podobnie jak religia bo jako obiekt lojalności miała przykry zwyczaj zajmowania miejsca przed państwem. i to ona kształtowała bazę etyczną pokoleń .Ktoś tu już coś mówił o Platonie ...W jego idealnej Republice dzieci odbierano matkom natychmiast po urodzeniu, u renesansowych utopistów było podobnie, totalitaryzmy komunistyczne stwierdzały wprost, że "rodzina to konstrukcja szkodliwa"
    Rozmycie pojęcia rodziny, to bardzo skuteczna taktyka.Mamy już rodziny "rekomponowane"
    rodziny złożone z dwóch tatusiów i taboretu, dwóch mamuś i kota , a w tym wszystkim jest dziecko...Trudno nie zauważyć, że rola państwa w wychowaniu dzieci zwolna staje się decydująca - rodzice mają do powiedzenia coraz mniej w każdej kwestii - od sposobu edukacji po zabawę, ich lęk przed odebraniem dzieci rośnie, bo o przyszłości i kształtowaniu dzieci w coraz większym stopniu decyduje państwo i ta tendencja sie umacnia.
    To bardzo ciekawa matematyka: coś dodać, żeby coś odjąć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zabawne jest to, że w takiej np. Francji, gdzie istnieje instytucja umowy "związku partnerskiego", zawiera ją mnóstwo par różnopłciowych /w domniemaniu mających gust "hetero"/ i jest ich de facto przeważająca większość... świadczyło by to o tym, że nie chodzi bynajmniej o prawa mniejszości "homo" i jest to jedynie sztucznie nadmuchiwane, lecz o prozaiczne uproszczenie procedur...
      ...
      kiedyś /bardzo kiedyś/ nie rozumiałem, dlaczego ludzie myślący wolnościowo są utożsamiani z "lewicą", skoro są w opozycji zarówno wobec "lewicy", jak i "prawicy"... dopiero, gdy zauważyłem, że "lewicowcy" z kolei przypisują "wolnościowców" do "prawicy", stało się jasne, że jest to wynik "zero - jedynkowego" postrzegania świata, w którego obrazie jakakolwiek trzecia alternatywa kompletnie się nie mieści...
      /identycznie jest zresztą w przypadku dyskusji o prawie aborcyjnym, gdzie prolajferzy mają maniakalną czasem skłonność do wrzucania filozofii "pro choice" do jednego worka z praktykami przymusowego usuwania ciąży, np. w Chinach, czy III Rzeszy, które są ewidentnym zaprzeczeniem "pro choice"/...
      ...
      nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy pomiędzy mówieniem o braku konieczności "papierka", a optowaniem za prawem do tego "papierka" w bardziej uproszczonej formie, a przy okazji za rozciągnięciem tego prawa na szersze grono ludzi /zresztą nie jest to zbyt znaczne rozszerzenie/... przecież na tym polega filozofia wolności: "ja nie muszę mieć papierka, bo sobie wzajemnie ufamy w związku, ale nie wszystkie związki są idealne i niedobór zaufania chcą załatać papierkiem, więc dlaczego im tego zabraniać?"...
      ...
      pytanie o definicję rodziny jest pytaniem stricte filozoficznym:
      czy rodzina ma miejsce wtedy, gdy jej członkowie za taką się uznają, czy wtedy, gdy za taką ją uzna otoczenie /które z natury rzeczy mniej wie o relacjach w niej panujących/, czy może wtedy, gdy za rodzinę uzna ją państwo?...
      odpowiedź bynajmniej nie jest jednoznaczna, bo zależy od osobowości odpowiadającego... osobowość silna, postrzegająca /w pierwszej kolejności/ człowieka jako indywidualną jednostkę, wybierze odpowiedź pierwszą, osobowość słaba, postrzegająca człowieka jako "cegłę w murze" wybierze odpowiedź drugą, zaś trzecią wybierze najsłabsza, legalistyczna mutacja tej drugiej...

      Usuń
    2. @ PKanalia

      Uważam, że rodzina to osoby połączone krwią (genami) bądź spowinowacone przez uznawany w społeczeństwie rytuał (np. właśnie małżeństwo, choćby i nie uznawane przez państwo). Samej rodziny nie postrzegam jako nadrzędnej wartości, dopiero KOCHAJĄCA SIĘ rodzina takową się staje.

      Usuń
    3. @Kira...
      mnie się podoba Twoja definicja, choć ze zrozumiałych względów /realia forum blogowego/ nieco uproszczona i złośliwie dociekliwy hejter mógłby się czepiać detali...
      na przykład /nie czepiam się, podaję tylko te przykłady/:
      - co z parą, która jest ze sobą bez formalnego ślubu i żadnego rytuału nie wykonała, bo nie czuła takiej potrzeby?...
      - co z "braterstwem krwi"?... do tej pory sporadycznie jest praktykowane /kiedyś pierwowzorem był film "Winnetou"/, ale nie sądzę, by było "społecznie uznawane", zwłaszcza ostatnio, w dobie HIV i HCV... zwykle traktowany jest jako dawna małolacka zabawa, ale są ludzie, którzy to traktują śmiertelnie poważnie...
      - co z sytuacją: "siostra kocha siostrę, ale organicznie nie cierpi jej męża, mimo to ze względu na siostrę, traktuje tego jej męża ze stosowną lojalnością i w konfliktach z obcymi ludźmi zawsze staje po jego stronie"?...
      - co z psem, kotem i wiejskim inwentarzem typu koń lub krowa, które z przyczyn kulturowych traktowane są jak członek rodziny?...
      ...
      czyli jak widać, definicja rodziny jest mocno intuicyjna, zależna od kontekstu... czasem mówiąc "rodzina" mamy na myśli układ najbliższych sobie osób, a czasem szersze zbiorowisko ludzi powiązanych jakimiś relacjami...
      niemniej jednak, gdy mówimy o rodzinie jako wartości, to chodzi raczej o te bliskie, pozytywne relacje... choć nadal można dyskutować, czy tylko pozytywne, bo istnieje też ludowe przysłowie: "z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu"...

      Usuń
    4. @ PKanalia

      Masz rację, definicje są intuicyjne, subiektywne, nie do zawłaszczenia przez domorosłych moralistów. Starałam się znaleźć najbardziej uniwersalną, która jednak - siłą rzeczy - nie może zadowolić każdego.

      Z ostatnim zdaniem zgadzam się w 100 %. (Co ja tak z tymi procentami?! Jeszcze mi to w krew wejdzie... ;)

      Usuń
    5. @Juggler
      I mnie zastanawia skąd chęć legalizacji tego ponoć nieważnego "papierka". Przecież jak to nie ważne, to o co walczyć?

      @Kira
      I ja podobnie postrzegam rodzinę

      Usuń
    6. @ Erinti - przecież o ten "papierek" nie walczą te same osoby, które uważają go za nieważny !!!!
      @ Kira- pewnie należę do nielicznej grupy, która z rodzina wychodzi dobrze i poza zdjęciem. Uważam, że mam świetną rodzinę - też tę nie najbliższą a nie jest to opinia gołosłowna, bo wspólnie przeżyliśmy wiele sytuacji, gdy murem stawaliśmy za sobą. Nie bawimy się w ciumcia-ciumcia towarzyskie częste odwiedzanki, ale jak przyjdzie co do czego- jeden telefon i alert ogłoszony, wszystkie rece na pokład.A trochę już żyję :)

      Usuń
    7. @ Erinti

      Powtórzę raz jeszcze - bo chyba już gdzieś, kiedyś o tym pisałam - dlaczego wolałabym zawrzeć tzw. związek partnerski: bo byłaby to zwykła umowa, a nie umocowany w kulturze rytuał. I z czystym sumieniem mogłabym nikomu o nim nie mówić.


      @ An-Ka

      To wspaniale.

      Usuń
  9. Gdy dyskutuję na jakikolwiek temat nie zakładam, że moje spojrzenie jest aksjomatem, moje rozwiązania jedynie słuszne, mądre, moralne. Zakładam na wstępie, że one są najlepsze dla mnie, jednak nie wykluczam, że nie skorzystam z jakiejś podpowiedzi, że czyjś punkt widzenia nie zwróci mi uwagi na coś, co być może przeoczyłam, nie uwzględniłam. Jednak nawet, gdy nie skorzystam i uznam, że to nie dla mnie- nadal pozostaję w przekonaniu, że być może są one najlepszym rozwiązaniem dla osoby, która je stosuje. Jednak i swoich rozwiązań dla siebie samej nie traktuję sztywno, zostawiając furtkę dla rozmaitych okoliczności (czy to oznacza relatywizm ? nie, nie oznacza, bo ogólny kierunek pozostaje ten sam) . Moje przekonania i moje rozwiązania służą mnie i mojemu dobremu ( w szerokim tego słowa znaczeniu) samopoczuciu, ale na pewno nie utwierdzaniu się w przekonaniu, że z racji tych rozwiązań jestem lepsza/mądrzejsza/moralniejsza od tych, którzy żyją inaczej. Inaczej- to dla mnie słowo klucz. Inaczej - ani gorzej, ani lepiej, po prostu inaczej. W ogólnym zarysie i dla mnie idealne jest jedno małżeństwo, zawarte z miłości ( czy ktoś wierzy, że tak zawsze było i jest ? ), oparte na miłości, szacunku i mające wspólne cele, wspólne priorytety, do których należy posiadanie i zgodne wychowywanie potomstwa. Dziwi mnie trochę trend odchodzenia od związków zalegalizowanych w przypadku młodych ludzi na starcie drogi życiowej. Dziwi i chyba niepokoi, ale nie osądzam. Zapewne ogromną rolę w tym odgrywa państwo poprzez system zasiłków dla "samotnych" matek ( a liczyć na wysokie morale tych, które są samotne wyłącznie de iure, ale nie de facto chyba nie można- okazja czyni złodzieja). Jak to rozwiązać ? nie wiem. Państwo odgrywa też chyba sporą rolę w rozpadzie rodziny- poprzez łatwość rozwodu. Nie jestem zwolenniczką bezwzględnej nierozerwalności małżeństwa , bo to może owocować nierzadko potwornym nieszczęściem, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że rozwodów udziela się prawie na żądanie. Czy małżeński papierek jest dla mnie nic nieznaczącym śmieciem ? Nie, nie jest. Jest bardzo znaczącym zobowiązaniem. Jednak to przekonanie nie upoważnia mnie do opinii, że niechęć do posiadania tego papierka jest jednoznaczna z nieodpowiedzialnością i niechęcią zobowiązań. CZASEM bywa. cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @An-Ka...
      obok trendu odchodzenia od związków zarejestrowanych przez młodych ludzi istnieje także równolegle trend do ich rejestracji jako priorytetu... tu nie ma sprzeczności, bo to są po prostu dwie różne grupy, na różnych poziomach mentalnych...
      ci pierwsi po prostu sobie ufają /co zresztą chyba naturalnie wynika z definicji związku/ i nie widzą powodu, by podpisywać swoistą "deklarację nieufności"... dopiero po jakimś czasie rozważają i ewentualnie realizują pomysł tej rejestracji kalkulując /także na poziomie podświadomym/ zyski i straty... to może być /na przykład/ chęć ukłonu w stronę rodziny jednej ze stron, który może zaprocentować w przyszłości...
      ci drudzy z kolei mają niedobór owego zaufania, a że nie chodzi im o konkretną osobę, lecz o związek dla samego związku, więc asekurują się wspomnianym "papierkiem"... przyczyny tego są rozmaite, na przykład różne wbite wcześniej do głowy pojmowanie samego związku i instytucji małżeństwa...
      rozwody rzeczywiście są orzekane "od ręki" w przypadku wniosku o rozwód "bez orzekania o winie"... nie wiem, jak jest obecnie, ale jakiś czas temu funkcjonowała zasada "dwóch wejść na salę", by się upewnić, że decyzja o rozejściu się nie była efektem chwilowych emocji...
      procedura przedłuża się, gdy istnieje jeszcze dziecko lub jedna ze stron wnioskuje o "orzeczenie winy"... tak na prawdę nie chodzi już wtedy o sam rozwód, ale o zabezpieczenie interesów dziecka lub rozstrzygnięcie sporu pomiędzy stronami /czasem jest jedno i drugie/... natomiast sam rozwód /już po ogarnięciu wspomnianych tematów/ jest zwykle udzielany... i słusznie, bo skoro choć jedna ze stron nie chce być w związku, to po co tworzyć fikcję, że nadal on istnieje?... odmowa rozwodu nigdy dla nikogo nie jest korzystna, za to może zaszkodzić ewentualnemu dziecku...

      Usuń
    2. Nie jestem zwolenniczką trwania w beznadziejnym związku, mam jednak duże wątpliwości, czy to, co jest nazywane "trwałym rozpadem" jest naprawdę zawsze tym rozpadem a nie pochopną decyzją, nie do końca przemyślaną, często potem żałowaną. Małżeństwo ( i każdy inny stały związek) wymaga pracy, odpowiedzialności i decyzja o jego rozwiązaniu nie powinna zapadać szybko. Powinna zapaść wtedy, gdy wiadomo, że obie strony dołożyły należytej staranności, by ten związek uratować- rzecz jasna dotyczy to ( w moim mniemaniu) każdego przypadku, gdy są dzieci, bo wtedy małżeństwo i jego trwanie przestaje być wyłączną sprawą dwójki ludzi. To nie może być na zasadzie "znudziłem się, przestałem kochać" lecz głębokiego zastanwienia "dlaczego i co mogę zrobić , by to naprawić ". I dopiero wtedy.

      Usuń
    3. @ An-Ka

      A ja, będąc mężatką, chciałabym mieć świadomość, że w razie chęci rozstania się z mężem, rozwód zostanie nam udzielony DOSŁOWNIE "od ręki". Bo rozwód nie jest początkiem końca, jest już samą końcówką, kropką nad obydwoma "i" w zwrocie "koniec związku" . Może to właśnie niechęć do potencjalnego szarpania się w sądzie z urzędasami, a nierzadko i połowicą, skłania młodych do wybrania konkubinatu?

      Chociaż... tak naprawdę to jestem niemal stuprocentowo pewna, iż jest to deprecjacja samego małżeństwa. Cóż dzisiaj znaczy dla nas ślub? Czy jest czymś więcej niż efektowną ceremonią, podczas której kobieta może zaszeleścić białą - beżową, kremową, ecru, etc - suknią przed spędzonymi - nierzadko na siłę - krewnymi?

      Usuń
    4. @An-Ka...
      tej pewności nie ma nigdy, czy jest "trwały rozpad", czy "głęboki kryzys", czy tylko "cichy tydzień", który się nieco przedłużył... jedynym narzędziem, by sąd mógł to /bardzo z grubsza zresztą/ oszacować, może być wspomniana zasada "dwóch wejść na salę" /gdzie pierwsza sprawa zwana jest "pojednawczą"/... ale nie rozwijał bym jej na zasadę "trzech wejść /plus dla pewności ewentualna wizyta w poradni rodzinnej/", bo wychodzę z idealistycznego założenia, że "dorośli ludzie wiedzą, co robią /nawet jeśli nie wiedzą/" i sąd, nawet jeśli wie jeszcze lepiej, nie powinien w ich decyzję ingerować...
      na koniec anegdota /autentyk/:
      pewna para rozstała się ze sobą, dość aksamitnie zresztą, do tego dogadywali się w kwestii wychowania i zaopatrzenia dziecka /które zostało przy matce/... taki stan trwał około dziewięciu lat i nigdy nie było konieczności zwracania się o cokolwiek do sądu... jednak w pewnym momencie zaszła potrzeba dokonania formalnego rozwodu /z jakichś czysto zewnętrznych przyczyn/... sędzina zadała na wstępie dość głupawe /zważywszy na to, że w pozwie owe 9 lat stało jak byk/ pytanie:
      - czy państwo rozważali możliwość pogodzenia się?...
      na co dostała prawie chóralną odpowiedź:
      - ależ my się wcale na siebie nie gniewamy...
      dość długo trwało, by przekonać sędzinę, że w tym wszystkim nie ma żadnego przekrętu, bo jej się w głowie nie mieściło te 9 lat... ale w końcu pojęła to wszystko i wyznaczyła termin ogłoszenia wyroku... ze skruchą wręcz wyjaśniła, że od razu nie może tego zrobić, bo taka jest procedura...
      /chyba już ta procedura nie obowiązuje, bo znam przypadki rozwodów za pierwszym podejściem/...
      dodam jeszcze, że za każde wejście na salę płaci się osobno...

      Usuń
    5. @An-Ka
      Moim zdaniem niechęć do formalnych, zarejestrowanych związków wynika z chęci uniknięcia prawnych zobowiązań. Kiedyś nie było społecznego przyzwolenia na podobne zachowania, więc ludzie zawierali małżeństwa. Teraz jest więcej swobody i możliwości. Czy to dobre? Moim zdaniem nie, bo to jednak ryzykowne.

      Usuń
    6. Dobre jest, że są opcje i poza jakimiś oszołomami nikt nikogo nie potępia już za brak ślubu. Ja powtórzę to, co już kiedyś pisałam - formalny związek uważam za najlepsze rozwiązanie dla par wchodzących w życie, zdecydowanych przeżyć ze sobą resztę życia i mieć wspólne dzieci. Dla osób po rozwodach, posiadających już potomstwo z poprzednich małżeństw - w mojej opinii- nie jest to opcja niezbędna a często nawet niezbyt korzystna, nieżaleznie do tego, jakie maja w stosunku do siebie założenia.

      Usuń
    7. @ Erinti

      A czy trzeba mieć wobec siebie jakieś "prawne zobowiązania"?


      @ An-Ka

      No tak, kiedy w grę wchodzą dzieci, to lepiej już zafundować sobie ten "papierek".

      Usuń
  10. Cd- Erinti- napisałaś, że seks jest kiepskim spoiwem związku. Muszę się z Tobą nie zgodzić. Jest świetnym spoiwem związku, pod nierozerwalnym wszak warunkiem- że wypływa z uczucia, że jest jego uzupełnieniem. Dla znaczącej większości par jest elementem niezbędnym, przynajmniej na początku .Nie mamy się co wstydzić naszej fizyczności. Dla uzyskania pełni potrzebna jest i strona duchowa, i strona fizyczna, one się świetnie uzupełniają i są wzajemnie "kołem zamachowym". Im dłużej, tym dla związku lepiej. Długość związku....hmmm... czy naprawdę ona jest dobrym wyznacznikiem jakości związku ? Ile dookoła nas par, które ciągle po latach są sobą zainteresowane a ile tych, które są ze sobą z przyzwyczajenia, obok siebie, które po prostu z sobą zaledwie wytrzymują ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć.

      Usuń
    2. @An-Ka
      Jeśli seks wypływa z uczucia może być wspaniałym spoiwem, ale uważam by seks oderwany od uczucia mógł cokolwiek skleić

      Usuń
  11. @Pk

    "rodzina to szerokie pojęcie, ale w najwęższym rozumieniu jest to układ ludzi połączonych pozytywnymi więziami emocjonalnymi... dla państwa korzystne jest istnienie takich więzi, bo sprzyjają integracji, współpracy między ludźmi..."

    Ty to czytałeś Pk, czy tylko miało ładnie wyglądać? Bo tę Twoja "definicję" wypełniają np: kluby kibica, koła gospodyń wiejskich, stowarzyszenia pasjonatów grzybobrania, klasy szkolne .
    kółka brydżowe itd. Coś jest chyba niedobrze, co?

    "pytanie o definicję rodziny jest pytaniem stricte filozoficznym"

    Brzmi wspaniale, tyle że rodzina jest osadzona jednakowo w biologii i kulturze, a żadną z tych
    składowych nie zawiaduje się definicją ,nawet najładniej wyrażoną filozoficznie, w biologii z powodów oczywistych, w kulturze, bo rolę tę pełnią m.in. wzory kulturowe wygenerowane na drodze długotrwałych procesów ich ewoluowania w optymalne formy zaspokajania piramidy potrzeb - jednostki/grupy w powiązaniu z naturalnie labilnym w czasie systemem wartości, symboli, tabu, norm, obyczaju itd. To, jak sobie filozofuje Piotr, czy Zosia i jakie definicje sobie napiszą na własny użytek - kultura ma w miejscu dobrze zacienionym, Podobnie jak " filozofię wolności". Brzmi to wszystko powyżej bardzo elegancko, ale o co Ci właściwie chodzi? Zabawa w pisanie definicji
    specjalnego sensu tu nie ma. To jest zabawa z cyklu "jakby było z życiu ładnie, gdyby było po mojemu"
    Można nazwać różę kapustą i jest to zabawa, gorzej gdy z róż próbuje się robić pierogi, czyli
    ingerować w naturalne procesy kulturowe metodą zakaz-nakaz lub siłowe wszczepienie formy nowotworu bez umocowania w ciągłości kulturowej - w odniesieniu do wzorów i składowych - tu: rodziny . Kultura to system, czyli zbiór powiązanych z sobą elementów, a nie koszyk z klockami - tu są konsekwencje w postaci np. niebezpieczeństwa braku spójności i tym samym rozchwiania innych/nieznanych składowych systemu oraz ich połączeń. Ty sobie gawędzisz o tym tak, jakby to były klocki lego albo gra w budowniczych światów.
    Przykro mi, Pk, ale jest jeszcze czwarta "osobowość" - ta, która sobie zdaje sprawę, że filozofia
    to droga do poznania rzeczywistości ,a nie narzędzie jej kształtowania. Kiedy zaczyna się myśleć odwrotnie pojawia się propaganda, w ślad za nią aparat przymusu, a potem zawsze kłopoty.
    Tyle że z filozofii zostaje wtedy tylko różowa szminka na wrednej, fałszywej gębie zamordyzmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Juggler...
      wszystko fajnie, tylko gdzie tu jest ten zamordyzm?...
      jak zwykle klasyczny, popularny /nagminny wręcz/ błąd utożsamiania przyzwolenia z nakazem...

      Usuń
    2. Nic z tego.Za administracyjnie, siłowo narzucaną zmianą wypracowanego modelu kulturowego tu: rodziny idą regulacje prawne, czyli także konsekwencje karne. Masz poniżej próbkę takiego wszczepu siłowego. Durną, ale próbkę.Popatrz na Szwecję - tam już są przerzuty na cały organizm i zaczyna się faza terminalna.Ola Ci opowie, Ona to widzi przez okno.

      http://www.prawy.pl/wiara/3878-zamiast-mama-i-tata-rodzic-1-i-rodzic-2

      Oczywiście jeśli chodziło o to żeby sobie na luzaczku pospekulować towarzysko i teoretycznie - to sorry. Ja się odnoszę do rzeczywistości, bo jak rodzinę pojmuje pani Zosia , czy pan Józio jest oczywiście interesujące, ale znaczenie ma to raczej minimalne.

      Usuń
  12. 57 years old Help Desk Operator Hamilton Tolmie, hailing from Mont-Tremblant enjoys watching movies like Doppelganger and Mycology. Took a trip to Catalan Romanesque Churches of the Vall de BoíFortresses and Group of Monuments and drives a Gurney Eagle Mk1. Wiecej wskazowek

    OdpowiedzUsuń