Największym wrogiem kobiety jest druga kobieta


Być młodym człowiekiem na rynku pracy nie jest lekko. Tym bardziej kobiecie, nienawidzę tego określenia, w wieku produkcyjnym. Chyba każda z pracujących pań i dziewczyn, która zaszła w ciążę wie, że łączenie ról pracownika i matki stanowi wyzwanie. Zwłaszcza kiedy ze żłobkami i przedszkolami jest jak jest  a na opiekunkę mało kogo stać. Statystycznie średnia krajowa wysoka, tyle, że konia z rzędem temu kto wskaże kto zarabia aż tyle. Rzeczywista średnia krajowa, czyli zarobki przeciętnego człowieka, wynosi znacznie mniej i często same rachunki zżerają jedną pensję. To jedna sprawa. Druga sprawa to znaczenie bliskości matki dla rozwoju dziecka, zwłaszcza w pierwszym roku życia. O tym jak wówczas kształtuje się więź matki z dzieckiem piszą i mówią pedagodzy, psychologowie. Sprawa jednak uwiera pracodawców, nie wszystkich, których boli jak mają coś zrobić dla człowieka i wszelkich opłacanych przez nich fachofcuff, oderwanych od życia. 

Z wielką irytacją przeczytałam zalinkowany artykuł. To, że wypowiadająca się ekspertka (nie mylić z ekspertem coś tam wiedzącym, od genderowego nie oczekujmy za wiele) miała szczęście nie mieć ciąży zagrożonej i mającą pracę polegającą na siedzeniu w klimatyzowanej salce na szkoleniach, surfowaniu w sieci i rozbijaniu się po kawiarniach ze sponsorami wywodów nie znaczy, że „Zawsze byłam nastawiona tak, że ciąża to nie choroba, że można pracować do ostatniej chwili.” – Szanowna Pani Ekspertka nie każdy może pracować do ostatniej chwili. Dziewczyny ze sklepów wielkopowierzchniowych  ciągnące ciężkie palety z towarami i kasjerki niekoniecznie się z panią zgodzą. Może niech Szanowna Pani Ekspertka  posiedzi za kasą tyle godzin w 9-miesięcu ciąży?  Moje koleżanki pracowały prawie do końca, ale to inna praca. Niech Szanowna Pani Ekspertka w swej intelektualnej światłości i natłoku wielkich zajęć znajdzie czas na refleksję, że nie każda z nas pracuje na uczelni czy parę godzin za biurkiem i nie każda praca może być wykonywana do samego końca. Niech Szanowna Pani Ekspertka w swej wiekopomnej wiedzy zauważy panie pracujące fizycznie i na kolanach zmywające podłogi u innych Szanownych Pań Ekspertek. 


(http://g.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/1382000/1382281-.jpg)

„Po pierwsze, jesteśmy bardziej świadomi niż większość rodziców. Po drugie, ta decyzja nie dotknie nas za bardzo finansowo. A w wielu przypadkach właśnie ekonomiczny aspekt wciąż będzie powodował, że to kobieta będzie siedziała cały rok z dzieckiem” - Szanowna Pani Ekspertko jeśli dzieckiem zajmie się osoba o niższej pensji to właśnie świadomość. Ja wiem, że w polu percepcji Szanownej Pani Ekspertki nie wchodzi zapytanie za co kupić dziecku ubranie na zimę, ale polecam dane na temat odsetka niedożywionych dzieci. I najlepszy kwiatek: „Twarde zmuszenie do podziału urlopu na część tylko dla matki i część tylko dla ojca. Tak, by ojcowie rzeczywiście z tej swojej części korzystali, tzn. jeżeli by się nie zdecydowali, przeznaczona dla nich część urlopu przepadałaby”- Szanowna Pani Ekspertka- liberałka chce twardo zmuszać? Ja może czegoś tam nie wiem, ale liberalizm oznacza wolność. Wolność poprzez zmuszanie do wolności? Dziękuję za szczerość, że ktoś mi wreszcie powiedział prawdę o tak zwanych liberałach! Twardo zmuszać… a co jak matka zarabia na kasie 800 zł zaś ojciec 2000? Mają się zamienić? Czy  Szanowna Pani Ekspertka powie mi jak przeżyć za tyle w Warszawie czy Krakowie? Przez miesiąc Szanowna Pani, nie  dzień. Szanowna Pani Ekspertka wspomina o wysokiej dzietności w Norwegii, a czy Szanowna Pani Ekspertka wie ile tam jest muzułmańskich imigrantów którzy wykończą nas bombą D (demograficzną) i pokonają nas macicami swoich kobiet? „stereotypy związane z tym, że to kobieta powinna opiekować się dzieckiem”- Szanowna Pani Ekspertko jak się składa, że to my, kobiety karminy piersią i to my rodzimy dzieci.  Swoje pretensje proszę nie składać do tęczowej i genderowej aż zęby bolą pełnomocniczki Kozłowskiej-Rajewicz tylko do ewolucji. 

Aż mnie nosi jak owa pani pochyla się nad ciężkim losem pracodawcy w kraju gdzie prawo pracy i prawa pracowników są fikcją. Mam tu na myśli wszelkie korporacje i tym podobne twory, których praw Szanowna Pani Ekspertka broni jak niepodległości. Drobnym i średnim pracodawcom państwo rzuca co rusz kłody pod nogi. To jednak nie obchodzi Szanownej Pani Ekspertki, bo oni nie lobbują równie skutecznie, nie zaproszą Szanownej Pani Ekspertki na spotkanie do kawiarni i nie mają aż takiej siły przebicia. 

http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/713158,dluzsze-urlopy-dla-rodzicow-matka-liberalka-nie-chce-znieczulenia.html

26 komentarze:

  1. Czytając tego posta, podniosłam sobie ciśnienie do kwadratu. Więcej takich debilek o takim sposobie myślenia i zaczniemy się modlić, żeby ten kraj szlag trafił.
    Znam dziewczyny, które pracują ciężko fizycznie i nie mogły przerobić 9-ciu miesięcy będąc w ciąży, bo to groziłoby poronieniem. Zarabiają tyle, co kot napłakał, a o reszcie nawet nie wspomnę.
    Ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak z czystej ciekawości. Ktoś robił badania jakie wykształcenie i doświadczenie zawodowe mają te dziewczyny w supermarketach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz. Ja sobie teraz siedzę na tarasie z piwkiem, słońce, muzyka, papieros, grzebię w komputerze, a lepiej wykształceni ode mnie dźwigają w tym momencie ciężkie palety.

      Usuń
    2. Przynajmniej poczucie humoru masz nie najgorsze.

      Usuń
    3. Ja na kasie spotykam dziewczyny piszące magisterki

      Usuń
  3. Prace bywają różne. Szanowna Pani Ekspertka raczyła pominąć fakt, że kobiety wykonują także i trudniejsze prace niż siedzenie w klimatyzowanej sali. Łatwo się mówi jak się ma lekką pracę. Ale cóż i tak bywa. Kto bystrym jest łatwo zauważy iż "Ekspertka" ściemnia. Życie i tak pokaże swoje racje.
    Pozdrawiam Seaborg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pani Ekspertka" to ilustracja powiedzenia, że syty nie zrozumie głodnego i że wielu nie widzi dalej niż koniec własnego nosa

      Usuń
  4. Czcigodna Erinti
    Być może owa "ekspertka" to kolejny pasożyt wmontowany do administracji państwowej przez POpaprańców. W rodzaju idiotki która "walkę z korupcją" ograniczyła do odkrycia zakupu dorsza za 8 zł 60 gr. Czy tej drugiej popierającej udział w szkolnych lekcjach pedałów i transwestytów. W takim przypadku trudno się dziwić że w pracy ma życie lekkie, łatwe i przyjemne.
    Czego ponad 90% Polek powiedzieć niestety nie może.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To wszystko o czym piszesz Erinti, jest o wiele bardziej skomplikowane niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Rzecz ma niestety zasięg globalny, a podstawowymi „absurdami” są:
    1. Próba odpowiedzi na następujące pytanie, jakie wynieść można z dylematu – „czy kobieta powinna być elementem rynku pracy”. Na ile bowiem – zmieniłaby się liczba wolnych miejsc pracy dla mężczyzn, gdyby kobiety pozostając w domu zajęłyby się obowiązkami „strażniczki domowego ogniska”? Czy – w ten sposób liczba „odzyskanych” etatów pozwoliła by mężczyznom zarabiać odpowiednią kasę na utrzymanie rodziny?
    2. Czy kobiety „zepchnięte” do roli wspomnianej w pkt. 1 nie podniosłyby wzorem ruchu feministek ponownego larum?
    3. Absurdem jest prawnie zagwarantowana mrzonka n.t. urlopów wychowawczych. Powrót do pracy na to samo stanowisko w widoku pracodawcy nie tyle jest fikcją – co obiecanką nie mającą żadnego uzasadnienia w dynamicznie zmieniających się uwarunkowaniach rynkowych. No – chyba że chodzi o fuchę osobistej i zaangażowanej wysoce sekretarki.
    Nie twierdzę, że rola kobiet w dzisiejszym świecie powinna być taka sama jak wieki temu – choć konsekwencje wynikające z tych „cywilizacyjnych” zmian są co najmniej mówiąc „alarmujące”. W domach miast „dzieci” – kształtowane są przez ulicę bandyckie stworzenia. Są oczywiście wyjątki, ale te – jedynie potwierdzają regułę.
    Walczyć z patologiami można jedynie (skutecznie) poprzez właściwe wychowanie w rodzinie. Penalizacja skutków jego braku, to jedynie kolejna mrzonka i to wysokiej (w walucie) cenie.
    Odwołując się do słowa „globalizacja” – zrobiłem to nie bez kozery. Pamiętać przecież trzeba, iż w takim uwarunkowaniu (otwarty rynek pracy) w przypadku zmian na poziomie lokalnym – natychmiast uległby nasyceniu przez imigrantów.
    Temat rzeka. Cóż – i chyba w tym miejscu należałoby postawić trzy kropki.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma lepszego miejsca do wychowania i budowania tożsamości niż rodzina. Kto tego nie rozumie poniesie klęskę.

      Na rynku pracy mamy do czynienia z wieloma patologiami. Jak wszędzie, ale słusznie wskazałeś na błędy i absurdy. Ale jak je rozwiązać? Nie wiem.

      Usuń
  6. Alarm demograficzny, ciąże zagrożone jak nigdy dotąd, a tu jakaś "rozbrajająca" ekspertka ze swoimi mądrościami do nieszczęścia chyba potrzebna- a kyszsz! Krejzor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mawia przysłowie "nieszczęścia chodzą stadami"

      Usuń
  7. W normalnym kraju mezczyzna powinien moc zarobic na utrzymanie rodziny, a kobieta (z dziecmi lub bez) powinna MOC pracowac, ale nie MUSIEC.
    PZDR*GR*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny PZDR*GR*
      Podałeś praktyczną definicję normalnego i jednocześnie cywilizowanego kraju. bo taki w którym kobieta MUSI pchać w supermarkecie wózek z piramida towaru do rozłożenia na półkach bo inaczej w budżecie rodzinnym nie starczy na opłaty plus skromne wyżywienie, krajem cywilizowanym na pewno nie jest.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Racja, ale nas od normalności dzielą lata świetlne

      Usuń
    3. od normalności dzieli nas tylko obecna "klasa" polityczna.

      Usuń
  8. Skoro już sami fachowcy od karmienia niemowląt, ciąży, przedszkoli, urlopów wychowawczych i problemów pracujących rodziców to zapraszam do tanga. Ustawiamy się w szeregu i chwalimy kto jak zadbał o demografię tego narodu. Ja mam dwójkę dzieci, więc w minimalnym stopniu zadbałem o liczebność nowego pokolenia. A wy praktycy czy tylko teoretycznie znacie problemy matek i ojców w tym kraju? Od teorii nie będzie wyżu demograficznego. Pozdrawiać.
    To pisałem ja...
    the Fekator

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. The Fekator to wiedza ogólna. Tak się składa, że mężczyzna nie może karmić piersią zaś jeśli chodzi o opiekę nad małym dzieckiem kobieta ma zasadniczo więcej cierpliwości, zasadniczo ale nie w 100%. A skąd wiemy o problemach? Widać co się dzieje wokół.

      Usuń
  9. Mój przyjaciel, Erinti, zamiast okreslenia "kobieta w wieku produkcyjnym" uzywa uroczego eufemizmu: "kobieta w wieku rębnym". Urocze, n'est ce pas?! Konsekwencje tej, jakże ludzkiej przypadłości, obszernie, dosadnie, rzetelnie i jak najbardziej obiektywnie tu opisałaś.
    Może już ci o tym pisałem, palimpsesty u faceta po sześdziesiątce to nic szczególnego, ale chętnie podam Ci przykład idealnego podwładnego u potencjalnego polskiego pracodawcy. Powinna to być atrakcyjna dwudziestoparoletnia kobieta z trzydziestoletnim stażem głównej księgowej!!!
    O popieraniu małej przedsiębiorczości ani już nie wspomnę, bo najpierw Szanowne Państwo musiałoby ustawić bandycki ZUS do pionu.
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszce mały aneks. Jeden z mędrców przytomnie skonstatował, że wiele kobiet, całując się na pożegnanie, wolałoby się pogryźć...

      Usuń
    2. Dobre określenie idealnego pracownika! I tak dalej można planować i zamierzać. A ZUSu nikt nie ruszy. Ani teraz ani w dającej się przewidzieć przyszłości.

      Usuń
  10. Nie czytałam artykułu,bo nie i tak mam niebotyczne ciśnienie,ale czy to przypadkiem nie chodzi o pewną panią "profesorkę od etyki",której nazwisko jest zbieżne z dniem tygodnia?Bo to wiele tłumaczy...
    Mój Ginekolog,dowiedziawszy się,że jestem z tych,co to'kaganiec oświaty niosą'bez pardonu mnie poinformował,że jeśli chcę,żeby On prowadził ciążę/chciałam/to zaczyna od wypisania zwolnienia od 3 miesiąca/wtedy do Niego trafiłam/do końca.Bo praca stresująca,bo choroby zakaźne,bo dzieci mogą popchnąć na korytarzu etc.A nie dźwigałam palet i nie siedziałam non-stop w kasie.
    Co do więzi...Ja byłam z Nastką dopóki nie skończyła 9 miesięcy,później wróciłam do pracy,co nie było dobrym pomysłem w moim wypadku,ale to już jest kwestia mocno indywidualna.W każdym razie cieszę się,że teraz od kilku lat jestem w domu.Nastka ma trudny charakter i chyba bardzo mnie potrzebuje.Nie na zasadzie trzymania się spódnicy,ale na zwierzenia zbiera Jej się w przeróżnych momentach i wtedy muszę być do Jej dyspozycji,inaczej się zamyka i zacina...Oczywiście,całe moje wymądrzanie psu na budę się zdałoby,gdyby MMŻ nie zarabiał przyzwoicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o inną panią, ale u nas "Ekspertek" co nie miara. A dziecko potrzebuje matki i rodziny. Nie ważne jak różni spece głośno krzyczą

      Usuń