Lemingi opcji wszelakich

Przepraszam za moje długie przerwy. Nowy Rok już za nami, nareszcie koniec świętowania i mam nadzieję wrócić do regularnego blogowania. Zima tego roku naprawdę nam się zbiesiła zaś wysokie temperatury szkodzą nie tylko przyrodzie. Huragany, powodzie czy rozregulowany cykl wegetacyjny to tylko część problemu. W każdym razie słuchając co po niektórych genialnych pomysłów polityków zaczynam się zastanawiać czy może halny co hula doleciał do Warszawy i zaszkodził, ja weszłam w jakiś tryb wyjątkowej złośliwości czy może politycy wygadują większe bzdury niż zwykle. W ramach noworocznego festiwalu obietnic, Premier Tusk postanowił walczyć z pijanymi kierowcami. Tym razem remedium ma stanowić alkomat za 5 złotych w każdym aucie. To, że  działający alkomat kosztuje więcej i że jak ktoś zechce jechać na podwójnym gazie to alkomat mu nie straszny nikogo nie przekonuje. Trzeba pokazać działanie takie czy inne. A skoro sondaże lecą w dół a ludzie coraz mniej drżą przed „Kaczorem” czas przedstawienie, showtime itd. Przyjmowanie koperty nie korupcja a pieniążki z OFE kuszą.   Z drugiej strony mamy pomysły by zakazać handlu w niedzielę, bo ludzie mają spędzać czas inaczej niż w galeriach a posłowie wiedzą lepiej jak, odmienianie słów gender i aborcja przez przypadki itd. Głowa boli.

Ostatnimi czasy wielką karierę robi słowo „leming”. Lemingiem, czyli zwierzątkiem bezmyślnie pędzącym ku zatraceniu, ma być mityczny „młody, wykształcony  z  wielkiego miasta”, czyli wyborca PO drżący przed „ciemną nocą kaczyzmu” (czymkolwiek owa noc by nie była), bezmyślnie łykający propagandę mediów mainstreamu i czytający jedynie słuszne gazety głównego nurtu. To taka zgrubna charakterystyka. Ja bym tę odmianę nazwała lemingiem pręgowatym na przykład. Istnieją jeszcze lemingi w ciapki, lemingi o jasnym futerku, ciemnym itd. Mysz domowa i mysz polna nie są bowiem odrębnymi gatunkami zwierząt, ale odmianami jednej całości. Czytając różne portale internetowe, gazety, fora i słuchając wypowiedzi, mam wrażenie, że „leming” czy „lemingoza” to inne określenie na bezmyślność, bezrefleksyjne przyjmowanie opinii „guru” (tych czy innych), powtarzaniem słów-wytrychów jak wiersza itd.  Tacy ludzie są po każdej stronie i naprawdę nie widzę sensu wymyślania określeń jak lemingi czy mohery w odniesieniu do wyborców tej czy innej partii. Nie każdy wyborca PO to bezmyślny idiota i nie każdy wyborca PiS to mądry człek. Ludzie z różnych powodów popierają te czy inne ugrupowanie i wrzucanie wszystkich do jednego worka czyni obraz nieznośnie spłaszczonym.

Zaczynam się w tym momencie zastanawiać komu zależy na stworzeniu w ludziach podziału na „nas” i „onych”. W zależności od opcji „my” znaczy „nowocześni i europejscy” a „oni” to „ciemni i zacofani”; lub też „my”: rozsądni patrioci i „oni”: zdrajcy i durnie. Kiedy wzbudzi się w ludziach poczucie zagrożenia i osaczenia przez „onych” łatwiej odwrócić ich uwagę od własnej nieudolności, braku pomysłów na rządzenie krajem, szkodzenie interesowi kraju, pustosłowie, trudną sytuację ekonomiczną, demograficzną, energetyczną itd. pokazując jacy to straszni „wrogowie” czyhają by spalić nas na stosie, deportować czy zamknąć w obozie reedukacyjnym od razu poprawia się własny obraz. „No tak, ja popełniam błędy, ale za to on wyskoczy z lodówki i was zje”.

Każdy z nas moim zdaniem ulega, na jakiś czas przynajmniej, podobnej narracji. Propaganda to skuteczne narzędzie i stosowane od stuleci. Jak mawiał klasyk „odpowiednio długo powtarzane kłamstwo staje się prawdą”. Prace i opracowania z dziedziny socjologii i socjotechniki opisują przerażające skutki odhumanizowania przeciwnika. Budowanie atmosfery nieustannego zagrożenia życia w oblężonej twierdzy sprawia, że ludzie gotowi są zgodzić się na niebezpieczne pomysły w imię „poprawy bezpieczeństwa”.  W podobny sposób, na analogicznej zasadzie, działa „autorytetoróbstwo” czyli kreowanie „autorytetu” i bohatera. Bohater i fachowiec nie może się mylić zaś jego słowa nie podlegają dyskusji. Kto śmie protestować ten zdrajca/ciemniak/wywrotowiec. Nasz  leming wierzy w autorytet i wszystko co ten autorytet powie. Każdy z nas czasem się daje wkręcić i wmanewrować w podobne postrzeganie. Ale ludzie myślący popadają w podobny stan na określony czas, zaś wspomniane lemingi mają tak na trwałe. Uwierzą w każdą bzdurę byle tylko zaserwowaną przez kogo trzeba. I nie ma znaczenia czy chodzi o rosnące bogactwo Polaków i zieloną wyspę czy płaczące zarodki z in vitro i śmiertelne zagrożenie ze strony książek o „Harrym Potterze”.  Kiedy dodatkowo padną słowa „to powiedział fachowiec więc nie dyskutuj” to niejako po ptakach.

 To czego nienawidzę to zamordyzmu. Prób odgórnego narzucania jak mam spędzać czas, z kim rozmawiać, o czym rozmawiać, co robić i gdzie moje miejsce. Nie cierpię wciskania mi „autorytetu” z którego zdaniem nie wolno dyskutować. I naprawdę nie ma dla mnie znaczenia czy ten ktoś jest prawicowy, lewicowy, katolicki, ateistyczny czy jakikolwiek inny. Niczyjego zdania nie należy przyjmować na wiarę. Wierzy się w Boga. Zdanie i opinie ludzi można i należy sprawdzić, weryfikować, przedyskutować i przemyśleć.

1/http://mm.salon24.pl.s3.amazonaws.com/f0/d5/f0d56f27579fc881b3cdd0fd9156c49b,2,0.jpg

32 komentarze:

  1. Starałem się nie raz umieścić komentarz na pewnym portalu powiązanym z pismem, którego tytuł mylnie wskazuje na odbiorców zainteresowanych połowami... Pisałem zwykle spokojnie, bez bluzgania, aczkolwiek krytycznie o ichnich "świętościach". Oczywiście polemiki z moim zdaniem ukazywały się bez problemu, natomiast moje odpowiedzi już nie i to stanowiło dla mnie datę graniczną, od której zaprzestałem kupowania owego pisma (co czyniłem od pierwszego numeru). Zastanowiłem się dlaczego... Pewnie dlatego, że nie odpowiadam stereotypowemu wizerunkowi leminga: nie jestem tuskolubny, a na widok Kaczyńskiego nie toczę piany z ust i nie rzucam klątw w języku aramejskim. Uważam, że demokracja polska potrzebuje istotnych zmian, lecz nie jest w stanie ich dokonać przywódca partii wodzowskiej, który podobnie jak jego adwersarz powycinał wszystkich konkurentów, a w dodatku socjalistycznej, do czego przy ostatniej wolcie Wiplera ochoczo się przyznawano. Tylko tyle i aż tyle. Wystarczająco dużo, by "prawdziwi patrioci" przypisali mi lub moim Rodzicom, w zależności od fantazji, esbecką przeszłość i partyjne korzenie.
    Bo przecież dziś obowiązuje "myślenie" zero - jedynkowe. Jak widać stanowi to istotny problem: gdybym bezkrytycznie wpisywał się w tuskowego leminga, byłbym ok, po prostu błazen, tani hipster lub systemowy bachor. A tak? Problem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie cenzura o czym piszesz Celsus, czyli usuwanie niewygodnych zdań i niewygodnych opinii. Lemingiem może zostać każdy, takie mam wrażenie. Zaś co do PiSu to dla mnie lepsza partia niż PO, ale mam sporo wątpliwości co do ich skuteczności.

      Usuń
    2. Dlatego te napuszone i szumne hasła "prawdziwych Polaków" między bajki wkładam. Co ciekawe nie ma tam problemu z ukazywaniem się notek typu "Kaczyński to kurdupel", bo zawierają one jasny przekaz: krytyk PiS jest nędznym, pozbawionym argumentów debilem. Ich sprawa, dla mnie to środowisko jest pozbawione sensu.

      PiS jest zwyczajną partią, doskonale wpisaną w system niszczący szanse Polski na zbudowanie dobrze funkcjonującej demokracji i zdolność do wykreowania prawdziwej klasy średniej. Jako partia wodzowska i do tego wprost odwołująca się do haseł socjalnych jest dla mnie nieatrakcyjna. Natomiast rozumiem ludzi, którzy mają interes, by tę formację wspierać, co więcej, dostrzegam pewne pozytywy w działaniach PiS, jednak nie na tyle, by na tę partię oddać głos.

      Wołania, że jedynie pod tym szyldem gromadzą się patrioci i prawdziwi Polacy uważam za mocno krzywdzące i negatywnie wpływające na rozwój normalnej polityki. Może z punktu cynicznego wodza są one skuteczne, jednak dla budowy sprawnie funkcjonującej demokracji przynoszą odwrotny skutek. Każdy z nas ma swój pogląd polityczny, ale stygmatyzowanie ludzi, że jeśli nie głosują na PiS, to są esbeckim pomiotem, systemowymi bachorami, a w najlepszym wypadku po prostu idiotami nie dostrzegającymi oczywistej oczywistości, jest politycznym prostactwem, z którym nie chce mieć do czynienia.

      Usuń
    3. takie działania szkodzą na dłuższą metę, bo odstręczają i odstraszają nowych ludzi. Uproszczenie może i pomaga zachować pewien żelazny elektorat, ale zamyka na nowy

      Usuń
  2. Droga Erinti, jest kilka typów lemingów. Właśnie szlifuję o nich tekst... Zapraszam do krytycznej oceny tudzież ewentualnego uzupełnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie podzieliłaś lemingi według wyznawanej ideologii. Dla mnie leming to każdy bezkrytyczny wobec wyznawanych wartości, zamknięty w swoim towarzystwie jedynie słusznym, rzucający obelgami w inaczej myślących- co sama zauważyłaś i agresywny wobec rozmówcy

      Usuń
    2. Dzień dobry wszystkim. Dziewczyny, zapodajcie proszę link do tego wpisu/komentarza, bo nie mogę znaleźć go wg podanych słów kluczy. Pozdro.

      Usuń
  3. niedawno spotkałem się z pomysłem obowiązkowych kontroli kierowców i motorniczych alkomatem przed wyjazdem w trasę, co mi się zresztą bardzo podoba /i niektóre firmy komunikacyjne już to ponoć wprowadziły/... ale obowiązkowe alkomaty w każdym samochodzie, to już kompletna bzdura i aż się prosi o spiskową teorię, że stoją za tym producenci rzeczonego sprzętu...
    ...
    słowa "leming" nigdy nie rozumiałem jako okrojonego do wyborców PO, tylko ogólniej, tak jak Ty to przedstawiłaś... dla mnie nie ma różnicy, czy ten leming odprawia swoje pow-pow w kościele, na wiecu partyjnym czy przed telewizorem... to są tylko detale, zaś istota lemingozy tkwi głębiej...
    od dawna używałem /i nadal używam/ słowa "boża owieczka" na określenie stadnego konformisty, który zamiast używać mózgu, pozwala by sterował nim jakiś "autorytet moralny" lub "presja społeczna"... muszę jednak przyznać, że "leming" ma w sobie większą, że tak się wyrażę, dynamikę...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słowo "boża owieczka" jest dość okrojona, natomiast "leming" bardziej ogólne. Dla mnie akcja z alkomatem to po prostu pic na wodę i fotomontaż by pokazać, że się coś robi

      Usuń
    2. zgoda, słowo "boża" można odpuścić, bo rzeczywiście zbyt mocno sugeruje jedną opcję... zamiennie używam też słowa "android" /ale to raczej w stosunku do legalistów/ albo "insekt"... nie mówiąc już o takich tradycyjnych pejoratywach, jak "tłuszcza", "motłoch" lub "hołota" /pieszczotliwie - "gawiedź"/, które w pewnych kontekstach są najodpowiedniejsze...

      Usuń
    3. leming to takie nieco łagodniej brzmiące określenie

      Usuń
  4. Droga Erinti,

    Spójrzmy prawdzie w oczy: konformizm jest łatwy. Nawet jeśli zakłada ostrą wymianę zdań z "błądzącymi", to tylko słowa, słowa, słowa. Większość ludzi poglądy polityczne (a także inne abstrakcje, bez znaczenia w codziennym życiu) ma wykształcone tylko do poziomu akceptacji pewnego nurtu bez zadawania zbędnych pytań. Bo tak jest łatwiej.

    Ale wyróżnianie lemingów i nie-lemingów, jest także podziałem na "mych" i "onych". Kira wyróżniła 4 typy lemingów, ale każdy osobnik ma inne motywacje. Są też pół-lemingi, lub lemingi okresowe. Nie wydaje mi się, by słowo leming używane pejoratywnie, było dobrym rozwiązaniem.

    Poza tym, leming jako termin to przeszłość. Teraz modny jest Polak-cebulak - o tyle lepszy, że piętnuje złe cechy naszej polskiej mentalności, pięknie łącząc wyznawców PO i PIS.

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja używam słowa "leming", by określić człowieka BEZKRYTYCZNIE zakochanego w jakiejś ideologii, do bólu sterowalnego, bezmyślnego. To nie tyle konformizm (bo ten jest zupełnie normalną cechą większości społeczeństwa, w tym i moją, bo WIĘKSZOŚĆ zjawisk akceptuję dość bezmyślnie), ile tępota.

      Usuń
    2. cebulak?... czyli struktura matrioszki?... coś w tym jest... czasem się z kimś rozmawia, niby gość na poziomie, nagle opada pierwsza warstwa i wyłazi burak, ale jak się to przetrzyma, to pod kolejną warstwą znowu wyłazi nieco sensu... i tak czasem można długo, nawet 17 razy...

      Usuń
    3. Zgadzam się Yrk, to ułatwia życie i zwalnia z obowiązku myślenia i samodzielnej analizy faktów. Myślenie podobno boli, zaś dzięki konformizmowi można bez obaw czuć się mądrym.

      Usuń
    4. 17 razy hyhy pięknie podliczone :P

      Usuń
  5. Podziały w stylu "my" i "oni" są bardzo popularne. Zawsze jednak znajdzie się podmiot dla którego jest to korzystne. W czasach PRL-u też tak było. Podmiotem, któremu zależy na sztucznym tworzeniu konfliktów jest "władza". Władzy na ręce patrzeć nie wolno, władzy nie wolno krytykować, itd., itp. Teraz też tak jest. To się chyba nie zmieni. Wróg czai się wszędzie. Bądźmy czujni. To chyba nadal aktualne:):):) Śmiać się chce jak słucham o jakiś tam wyimaginowanych zagrożeniach. Jednak wiedza to potęga a myślenie ma swoją moc. Najważniejsze to nie dać się zwariować w tym całym zamęcie różnych informacji.
    Pozdrawiam serdecznie. Seaborg
    PS. Nawet jak wyborca PO będzie drżał przed „ciemną mocą kaczyzmu" to nadal nie wiadomo o co chodzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seaborg, ja też nie wiem co to ciemna moc kaczyzmu, czyli co? "Kaczor" wyskoczy z lodówki i kogoś zje.

      Takie podziały są wręcz wymarzone dla władzy. Dzięki temu ludzie zamiast patrzeć władzy na ręce, wolą gryźc się między sobą. No i zamiast widzieć realne zagrożenie, zamiast widzieć prawdziwych wrogów gryzą się między sobą

      Usuń
  6. ale też nie przesadzajmy w drugą stronę, podział "my" i "wy" ma uzasadnienie w wielu sytuacjach... idziesz na wojnę i musisz strzelać do wroga, to całkiem ważne wtedy którzy to "nasi" a którzy nie...

    oczywiście wszelkie sztuczne kreowanie tego podziału, zwykle dla wygrania korzyści finansowych czy politycznych (w sumie to prawie to samo...) jest świństwem, Wiadomo bowiem, że nie każdy człowiek się na wszystkim zna, a raczej większość nie zna się na niczym i głosuje na kogoś bo ma piękne niebieskie oczy (pamiętacie?), więc wykorzystywanie ludzkiej naiwności do tego stopnia uważam za chwyt poniżej pasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niestety politycy i inni żerują na naszej niewiedzy i dobrej wierze. Wiadomo jest, że różnimy się i wiadomo, że są grupy nam bliższe i dalsze. Różnorodność jest motorem zmian i postępu, ale źle kiedy się ludzi na siebie szczuje.

      Usuń
    2. @AleksandraR
      Przesadzić, owszem można, jednakże nie zauważyłem takowej przesady na tym blogu. Podziały zazwyczaj istnieją jak np. w szkole: nauczyciele - uczniowie. Jednakże te wynikają z pełnienia określonej funkcji, czy też roli. W poście zdecydowanie chodzi o sztuczne kreowanie dwóch przeciwstawnych obozów. I to już jest głupota delikatnie mówiąc.
      Pozdrawiam serdecznie. Seaborg
      PS Co tam słychać w postępowej Szwecji (masz tam spore doświadczenie jak czytałem?)

      Usuń
    3. a dziekuję, dowiedziałam się ostatnio, że postępowa Szwecja ma prawo, które narzuca właścicielom psów co ile muszą je wyprowadzić, i to jest jakieś 5-6 godzin, co oznacza, że pracujący ludzie muszą oddawać psy do psiego żłobka (szykuję się do jakiegoś blogowego wpiusu o tym, ale miałam ostatnio gowę zajętą czym innym :) )

      jakaś czarna komedia...

      chyba wolę polskie bezkrólewie i to słynne dzielenie płótna między siebie niż to zorganizowane królestwo Szwecji...

      Usuń
    4. i pomyśleć, że w latach 70 - 80 Szwecja była niedoścignionym wzorem zdrowego rozsądku /czyli braku kołtuństwa/ w sferze obyczajowej, a teraz strach dotknąć się do panienki, która zamoczyła dziob w kieliszku wina, bo można być oskarżonym o gwałt /takie ponoć tam panuje prawo/... no, ale cóż, to wszystko było do przewidzenia... wszystko zaczęło się od zakazu uprawiania boksu, więc dobrze dobrze się to skończyć nie mogło... Mistrz Lem chichocze w Nawii popijając miód z wielkiego rogu i macha egzemplarzem swojego "Powrotu z gwiazd" ze słowami "a nie mówiłem"?... kółko się zamyka, bo ichni socjalizm sprowadza się w swojej istocie do socjalizmu, który chcą nam zafundować konserwatyści...

      Usuń
    5. z tego co do tej pory czytałam to jest wręcz przeciwnie
      polscy konserwatyści przede wszystkim piętnują pomysły wychowania seksualnego i takie tam sposoby zmniejszenia roli rodziny i rodziców w społeceństwie, jako argument zawsze gdzieś pada Skandynawia ze swoimi przerażającymi statystykami aborcji wśród nastolatek, która to Skandynawia wprowadził liberany model rodziny i wychowania dzieci...

      aczkolwiek czytałam też ostatnio, że konserwatyzm w Szwecji wraca, właśnie dlatego, w latach 90 i pocz XXI wieku nastąpiło zachłyśnięcie się tym... nie umiem sama ocenić zjawiska, mało mam szwedzkich dzieci do obserwowania

      poziom szkoły i wymagań wobec dzieci jest żenujący, ale moze rodzice w domu lepiej uczą moralności...? nie wiem

      "zdrowy rozsądek" to już na pewno nie jest określenie, którym można nazwać prawodawstwo w Szwecji, mandaty za byle co, o metr za blisko do skrzyżowania na małym osiedlu i 300 SEK... zakaz wystawiania anten satelitarnych na własnym balkonie... wspomniany nakaz wyprowadzania psów. No ale statystyki dot ilości dzieci odbieranych rodzicom za "potencjalne zagrożenie" to już woła o pomstę do nieba. Jak to określić jeśli nie gwałt? to już nie jest socjalizm tylko głeboka komuna

      Usuń
    6. P.S. nawiązując do tematu posta - "my" i "oni" coraz silniej zarysowuje się w tym społeczeństwie, w kontekście "my lud" contra "wielki brat", oczywiście

      Usuń
    7. Olu, pisząc o zdrowym rozsądku miałem na myśli Szwecję w tamtych latach i tylko w sferze obyczajów... obecnie tego już nie ma... jak można mówić o liberalnym modelu rodziny i wychowania, skoro państwo ciągle się wcina w temat i dyktuje, co w tej rodzinie ma się dziać /ze wspomnianą przez Ciebie sankcją odbierania dzieci za byle co/?...

      Usuń
    8. c.d. rodzina to zbiór ludzi połączonych pozytywnymi więzami emocjonalnymi i wewnętrznie ustalających reguły gry w tym gronie, na tym właśnie polega liberalne podejście do sprawy... socjalizm zaś /także i jego konserwatystyczna odmiana/ narzuca odgórnie swoją definicję rodziny i reguły gry, które mają w niej panować...

      Usuń
  7. a jeszcze, taka refleksja

    myślę, ze dzielenie ludzi na opcje czy stronnictwa nie jest niczym zdrożnym
    ale POGARDZANIE tym innym stronnictwem jest!
    a więc: szydercze określenia, drwiny, prześmiewanie czyichś wartości

    to jeden z grzechów głównych Polaków :/
    (mam wrażenie że Rebublikanie i Demokraci są bardzieje zajadłymi przeciwnikami jeśli chodzi o walkę wyborczą, wiecej do wygrania, ale nie ma tej pogardy wobec drugiej strony)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie: nazwanie kogoś ciemnogrodem, moherem to pogarda. Bo to karygodne uproszczenie, że każdy kto jest wierzącym konserwatystą to ciemny i zacofany itd.

      Usuń
  8. Witaj Erinti po przerwie ;)
    Życie w naszym coraz bardziej "dziwnym" kraju nie jest łatwe. Nie wiadomo tak do końca, kto przyjaciel, a kto wróg. Wszystko zależy od sytuacji, danej chwili.
    Ech...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. 58 year old Sales Associate Abdul Rewcastle, hailing from Clifford enjoys watching movies like Euphoria (Eyforiya) and Book restoration. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Bentley Speed Six Tourer. Pelny raport

    OdpowiedzUsuń