Pierwszy dzień i wujek Google

Jakiś tydzień przed wyjazdem zauważyłam, że mój blog ma końcówkę ca, czyli widzę nie erinti.blogspot.com, ale erinti.blogspot.ca, nie żebym szukała znaków gdzie ich nie ma, ale wyszło ciekawie. Jak mówią wujek Google wie wszystko, ja zaś potrzebuję nowego otwarcia. 

Dzisiaj miałam też (u mnie jest 21:30) okazję sprawdzić ile można załatwić w jeden dzień. Założyłam konto w banku, aby móc zapłacić za pierwszy miesiąc wynajmu mieszkania. Byłam przerażona koniecznością załatwienia wszystkiego na jutro, ale dałam radę. Bardzo przystojny pan (cóż ładny był!!!!!) założył mi konto, dał tymczasową kartę debetową oraz dostałam trzy tymczasowe czeki. Pierwszy raz w życiu wypisałam czek, mając nadzieję załatwienia wszystkiego z pomocą bankowości internetowej. Wszak nie ma to jak robienie przelewu z herbatką w łapce. Rozmawiając o problemach strefy euro, ryzyku bankructwa Grecji oraz niebezpiecznych operacji finansowych dobrze udawałam poważnego klienta. I załapałam się na promocję, akurat teraz i do tego niezłą.. Co prawda za promocję się zawsze płaci, ale jakby nie patrzeć miło na początek. I co najważniejsze mają niezłą kawę i jadalny chleb (oczywiście jadalny droższy niż ten najtańszy).

Krótko i na temat

Witam wszystkich!

Przepraszam za brak dyskusji na blogu, ale byłam w rozjazdach. Już jestem w Kanadzie i jak tylko się ogarnę postaram się wrócić do blogowania. Czuję się cudownie tak daleko od polskiej polityki, celebrytów itd. Wszystkiego co najlepsze na długi weekend!

Wielkanocnie


Dzisiaj mamy Wielki Piątek, wedle tradycji chrześcijańskiej dzień w którym Jezus Chrystus zginął okrutną śmiercią krzyżową. W kościele katolickim wspominana jest Jego męka i panuje nastrój zadumy. Jest to także dzień postu ścisłego, czyli ilościowego i jakościowego. Należy nie tylko nie jeść mięsa czy słodyczy, ale też jeść mniej (co nie dotyczy osób chorych to nie mogą pościć). To dzień szczególny a w każdym razie takim być powinien, o czym zapominamy w przedświątecznym obłędzie zakupów i przygotowań. 

Wyliczanka

Znalazłam w sieci zestawienie,  "Polska, kraj absurdu ", gdzie zostały wyliczone różne aspekty naszej rzeczywistości. Co prawda jest nie jest najnowszy, ale przerażająco aktualny. Poniżej moje komentarze.

"Oto znajdujemy się w w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/2 narodu żyje poza granicami kraju, i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat 1) – kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował stolicę wg obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzył jak nowe.

„Księżniczka w opałach”



Panie, panowie, dzisiaj dla Państwa sztuka dramatyczna pod tytułem „księżniczka w opałach”. Oto zarys fabuły: zatroskany Donald Tusk czytał SMSy z pogróżkami, które ponoć dostała jego córka Kasia. Ktoś podobno groził Kasi śmiercią i w ogóle wulgarnie się wypowiadał. Dziwnym trafem groźby pojawiły się przed wyborami do PE i jeszcze dziwniejszym trafem kiedy to sondaże nie są już łaskawe dla PO jakby to partia chciała i kiedy Polacy ( a to zaskoczenie) coraz gorzej oceniają sytuację w kraju (jakby było z czego się cieszyć).  Mojego współczucia nie budzi, bo osobiście szczerze wątpię by panna Katarzyna kiedykolwiek musiała się bać czegokolwiek i kogokolwiek tak naprawdę. I by musiała się martwić o cokolwiek (poza  ewentualnie butami nie pasującymi do torebki).

Panowie, o co wam chodzi?



Z pewnym smutkiem i zażenowaniem obserwuje wojenkę na prawicy. Chodzi mi o tygodniki „W Sieci” oraz „Do rzeczy”. Odkąd „Uważam Rze” (pisownia oryginalna) wpadła w ręce mainstremu, czasopismo nie nadaje się do czytania. Zawsze wychodzę z założenia, że czytać należy możliwie blisko źródła. Dlatego by poznać co w mediach głównego (lub jak kto woli mętnego) nurtu, piszczy należy sięgać po pierwowzór,  nie zaś po przedruki. Zatem jak już coś do „GW” nie zaś do „Uważam Że”. Poza tym są granice nawet sportów ekstremalnych, zaś czasopisma pewnego redaktora to już  za dużo. W miejsce „Uważam Rze” półki sklepowe zajął nowy, prawicowy tygodnik „W Sieci”.  I bardzo dobrze, bo potrzeba jest czegoś strawnego i znośnego.

Podatek od podatku, czyli fiskus potrafi



Chyba każdy z nas słyszał o jednym procencie podatku, który można przeznaczyć na organizacje typu non-profit, fundacje czy na pomoc konkretnym osobom (na przykład ciężko  choremu dziecku). To naprawdę świetna inicjatywa, okazja by każdy z nas mógł dołożyć małą cegiełkę pomocy. Rzecz jasna każdy ile może, ale jak mawia przysłowie „grosik do grosika” itd.  Czasem zastanawiam się czy pewnego dnia nie zostanie opodatkowanie oddychanie i wychodzenie na dwór i czytanie wiadomości jak w linku [1] doprowadza mnie do wniosku, że ów dzień nadchodzi o ile już nie nadszedł. Podatki rzecz jasna mają swoją rolę i nie mówię by likwidować wszystkie od razu i jak leci. Lecz pomiędzy brakiem podatków a opodatkowaniem wszystkiego znaleźć można zdrową normę, czyli towar w Polsce całkowicie deficytowy.
 

Da się odzyskać Polskę?



Wedle Dantego, na wrotach piekieł napisano „Ty, który wchodzisz żegnasz się z nadzieją”. W słowach zawarto wielką i niezmienną prawdę o naszym życiu i o tym co boli. Nie dolegliwości czy chwilowe niepowodzenie bolą najbardziej, lecz brak perspektywy ich zakończenia. Jak historia pokazuje ludzie dokonują cudów odwagi, kiedy wierzą w sprawę, kiedy wierzą, że będzie lepiej. Potrafią znieść więcej niż my, siedzący w fotelu i popijający herbatkę możemy sobie wyobrazić. Co jednak kiedy nie widać sensu męczenia się, kiedy nie widać światełka na horyzoncie? Osoby cierpiące na depresję znają to paskudne uczucie. Ale nie trzeba choroby by mieć podobne odczucia na myśl o dzisiejszej Polsce i tym co czeka tutaj młodych. Praca na śmieciówkach, brak szans na mieszkanie, brak szans na samodzielność finansową, antyrodzinna polityka i rzucanie kłód pod nogi. Zniszczony i wyprzedany przemysł. Pasożyty karmiące się na pół niewolniczą pracą. Hasła propagandy bredzące o sukcesie. Strach czy starczy dla pierwszego. Strach o utratę pracy choćby na śmieciówce. Beznadzieja i bezradność. W roku '89 wierzono w szanse na nowe, lepsze czasy.  Teraz ludzie tracą wiarę i masowo uciekają. Nastroje społeczne i na temat rynku pracy są fatalne. Poziom publicznej debaty do dno i pięć metrów mułu. Już nawet mi się nie chce komentować wypowiedzi „szczawiowego” profesora, urojonych sukcesów wróbka ćwirka i tym podobnych. Głowa może pęknąć. Zamiast litanii chcę napisać o czym innym.

Dziękuję Ci Polsko, czyli młodego człowieka wyznania

Idąc rano, słowa same mi się ułożyły:

Dziękuję za karmienie złudzeniami i pustymi obietnicami,
Za bajeczki  na dobranoc  o roli pracy i edukacji,
Za opowieści o szansach i perspektywach,
Za dzieci nowej arystokracji mówiące, że jest dobrze,
Za codzienne słowa nowej elity plujące na Ciebie i na nas.

Dziękuję za umowy śmieciowe i beznadzieję,
Za najniższą krajową dla pracujących ludzi,
Za biedę i kłopoty jakimi obdzielasz swe dzieci od rana do wieczora,
Za ekonomiczne upodlenie najlepiej wykształconych,
Za promowania chamstwa i cwaniactwa
Za miernoty i szklany sufit,

Dziękuję Ci Polsko za łzy nocami i złość w dzień
Dziękuję za odarcie ze złudzeń i rojeń
Dziękuję za wyganianie najlepszych za chlebem za granicę
Dziękuję za codzienne pokazywanie gdzie miejsce ludzi spoza klanów
Za pokazanie, że praca jest nic nie warta

Dziękuję Ci  Polsko za wskazanie emigracji drogi,
Dla Ciebie jestem warta najniższą krajową,
Dla Niemca parę razy więcej,
Dla Ciebie jestem nieudacznikiem co nie siedział na kasie i nie kradł,
Dla Niemca cennym specjalistą.
Dziękuję za pokazanie czym jest życie!

Wyjadę, lecz Ciebie zapamiętam,
Bo jesteś moja Ojczyzną, zaś Ojczyzna jest jak matka,
Matkę się kocha, także wyrodną.
Wiem, że kiedyś byłaś piękna, wiem, że może taka będziesz
Być może Nadzieja nie umarła na zawsze i może wstanie z grobu,
Być może kiedyś rodzina nie będzie luksusem..
Być może kiedyś będzie sens tu zostać,
Być może kiedyś doceni się tu pracę Polaków,
Być może kiedyś będzie normalnie…
Lecz nie ma opcji, bo trzeba coś pić i coś jeść.
Człowiek nie zwierzę i coś prócz miski potrzebuje,
Jakiejś książki, jakiegoś wyjścia do teatru..
Do widzenia adieu!

Bieg po krótkie życie?



Bieganie staje się ostatnio modne w Polsce. Dziennikarze-celebryci mediów głównego nurtu chętnie pozują do zdjęć podczas tych ponoć zdrowych czynności popijając, a jakże zdrowe (!), napoje energetyczne. Jak to zwykle z modą bywa, ma wiele z szałem a mało z rozsądkiem i faktycznym zdrowiem. O ile bowiem nikt rozsądny nie podważy faktu, że aktywność fizyczna (rozumiana w szeroki sposób, także jako spacery, wchodzenie na piętro bez windy czy jazda na rowerze) służy zdrowiu, to już diabeł tkwi w szczegółach, czyli rodzaju tejże aktywności. Nie ma idealnego rozwiązania dla każdego, a już na pewno nie są nim obciążające stawy, układ krwionośny i oddechowy biegi. Wyczynowy i ciężki sport to nie zdrowie, lecz rujnowanie zdrowia. Zdrowie to rozsądna aktywność fizyczna, dostosowana do kondycji i stanu zdrowia człowieka. Niby to oczywiste, ale… chyba nie.