Mój detoks



Post z dedykacją dla M.  Nie, nie przeszłam na żadną z idiotycznych, modnych diet. Na różne rzeczy się nabieram, ale nie na to. Wszystko ma swoją granicę. Naiwność i nabieranie się też. Mam na myśli detoks w innym znaczeniu, nie fizycznym, nie oczyszczeniu organizmu. Chodzi o oczyszczenie umysłu i górnolotnie mówiąc duszy. Z czego? Ze złych, lepkich myśli przygniatających co dnia. Od nieustannego lęku o przyszłość i poczucia beznadziei. Od bezsensownego denerwowania się każdym szczegółem i szarpania jak mucha w pajęczynie, jak z bagnie. Od polskiej codzienności. Tak, tak mogę opisać mój pobyt w Kanadzie. Jako detoks.

Dziękuję Wam wszystkim za komentarze pod poprzednimi postami. Ile osób tyle opinii i oczywiście wszystkie są poparte doświadczeniami, obserwacjami. Toronto, gdzie obecnie mieszkam, to duże, wielokulturowe miasto. Wiadomo. Ma to swoje wady i zalety i nie ukrywam, że pewnie wolałabym mniejszy ośrodek. Koszty życia niższe, ciszej i lepsze powietrze. Ale tak dobrego miejsca do pracy nie znajdę nigdzie w Kanadzie, a kto wie czy nie w całej Ameryce Północnej. Miejsca, które otwiera przede mną wiele drzwi, do których nawet nie miałam co pukać. Polska jest niestety zaściankiem pod wieloma względami. Nie, nie mam na myśli zaścianka jak to opisuje GW, ale stan polskiej gospodarki, innowacyjności i edukacji. Miejsca jakie zajmowane są w rankingach, nie mające nic wspólnego z oficjalną linią propagandy, zwany informacjami.

„Ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją”- wedle Dantego pisało na wrotach piekieł. Nie ma chyba nic gorszego niż utrata nadziei. Człowiek potrafi znieść wiele trudów i wytrzymać nieomal wszystko, mając nadzieję na poprawę. Kiedy jednak nadziei brak, wszystko traci sens i cały wysiłek przypomina syzyfową pracę. Po co się męczyć, skoro na horyzoncie nie ma nic a jedyne światło, to reflektory nadciągającego pociągu? Po co pracować, skoro praca nie jest w żaden sposób szanowania, zaś kto pracuje ten frajer, a kto cwaniaczkuje ten mądry? Jak wreszcie zając się hobby, żyć spokojnie w nieustannym lęku o jutro, nieustannym lęku czy starczy na życie? Jak czuć się dobrze ze swoją pracą, skoro pensja stanowi uwłaczającą jałmużnę za którą za przeproszeniem z głodu się nie zdechnie ale żyć nie sposób?

W Kanadzie jestem wykwalifikowanym specjalistą, w Polsce byłam robolem z najniższą krajową. W Kanadzie moje wykształcenie i dwie litery przed nazwiskiem robią wrażenie, w Polsce mogłam to sobie wsadzić w d****, zaś  pomocnik fotografa zarabiał więcej. Czemu wracam do kwestii finansowych? Bo jak w piramidzie Masłowa, kiedy podstawowe, fizjologiczne potrzeby nie są zaspokojone nie można iść dalej. Miałam co jeść i mogłam iść na kawę z koleżanką, bo rodzice mi pomagali. Ale do kurwy nędzy rodzice-(w końcu nadejdzie czas, że) emeryci nie powinni utrzymywać pracującego dziecka, które wedle zachodnich standardów jest wysoko wykwalifikowanym specjalistą.

Jak pewnie można zgadnąć jestem związana z naukową działką. Kocham to co robię. Dziedzina w której pracuje to moje hobby i jeszcze mi za to płacą! Teraz mogę naprawdę rozwinąć skrzydła. W pełni skoncentrować wysiłek na zawodowych obowiązkach. Poznawać ludzi, patrzeć na świat wokół i doceniać drobne rzeczy. Usiąść na ławeczce w parku, w cieniu drzew i cieszyć się z pięknego dnia. Uśmiechać do przechodniów i pogadać z panią w windzie. Robić zdjęcia okolicy i z radością wstawać co dnia. Po prostu cieszyć się życiem i zrzucić wielki ciężar z serca. Jest piękna, słoneczna wiosna. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam w sobie tyle optymizmu. Sześć, osiem a może jedenaście lat temu? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale od lat, może dziesięciu a może więcej nie miałam w sobie tyle zapału i chęci do pracy. I tyle sił. Tutaj chodzę na długie spacery, co w ciągu dnia daje sumarycznie z dwie godziny i więcej. W Polsce miałam problem ze wstaniem z łóżka.


Jak to osiągnąć? Jak sugeruje kabaret mru-mru „Na wyspy wiej” (dziękuję za linka i sugestię M.): https://www.youtube.com/watch?v=LZenFh9ql58  Kto chce pracować a nie cwaniaczkować, kto chce normalnych nie feudalnych układów w pracy, prawa w pracy, traktowania pracownika jak człowieka nie zasobu niech wieje na wyspy. No chyba, że ktoś jest Siłaczką lub idealistą wierzącym, że z III RP da się zrobić normalne państwo. Ja nie złożę siebie w ofierze. Mieszkając daleko od Polski mogę jej nie znienawidzić, dostrzec jej zalety nie będąc zafiksowaną na lęku czy wkrótce nie czeka mnie głodowanie. Dosłownie. Są ludzie którzy żyją za 400 zł miesięcznie (tyle by mi zostało góra po wszystkich opłatach z ochłapu, zwanego pensją). Podziwiam ich. Ale ja nie zamierzam nawet próbować.  I raz jeszcze powiem za słowami kabaretu „tam się żyje lżej, na Wyspy wiej”. Człowiek ma tylko jedno życie.

http://mm.salon24.pl.s3.amazonaws.com/51/af/51af46d2cfa8ce67addd8de2e136db41,2,0.jpg

89 komentarze:

  1. Ledwo wyjechałaś z Polski, już na niej psy wieszasz...

    Nie no, żartuję :) Jest sporo krajów, w których jest źle, a może nawet gorzej niż u nas. Ale takiej wszechogarniającej beznadziei to chyba nigdzie nie ma.

    Zawsze myślałem, że to wina naszej mentalności, historii i że wystarczy wziąć się do roboty , by było lepiej. Teraz już nie jestem taki pewien. Polacy są niewolnikami we własnym kraju. Niewolnikami pracodawców, związków zawodowych, obcego kapitału, biurokratów no i oczywiście rządu. Żadne z ww. nie ma interesu "szarego" Polaka na względzie.

    Smutne jest to, że najłatwiejszym wyjściem jest wyjazd z kraju. Ale przynajmniej jest jakieś wyjście... A Kanada jest fajna także z tego powodu, że rozpad EU będziemy oglądać z bezpiecznej odległości.

    Pozdrawiam, Kamil

    PS. Ładne zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamil, wszystkie moje posty, ostre oceny tym były. Wieszaniem psów.

      Tak, najgorsza jest beznadzieja. Poczucie bezradności i niemożności zmian, dosłownie przytłacza. I nie chodzi o to, że w danej chwili jest ciężej czy biedniej, ale że nie będzie lepiej.

      "Szary" Polak nikogo nie obchodzi. Nikogo (prawie) nie obchodzi pracownik. A przecież pracodawca czy szef nie bóg a pracownik nie niewolnik. Jedna strona zleca drugiej pracę i za pracę płaci.

      Polacy dają sobie radę za granicą a nie w Polsce. Trzeba by przeorać cały system by to zmienić. Zacząć od samego dołu, od nauki w szkole. Banalna sprawa ściąganie, ale od tego się zaczyna nauka kombinowania i cwaniaczkowania. Trzeba to zwalczać od najmłodszych lat. Już dzieciom wpajać, że uczciwa praca to nie frajerstwo ale coś co trzeba robić. I że pracuje się dla siebie i dlatego że tak należy a nie dla tego że ktoś patrzy.

      Praca w III RP to orka na ugorze a raczej skale. Cokolwiek człowiek zrobi zostanie pożarte i wessane w czarną dziurę. Dopóki się nie pogodni na cztery wiatry wymienionych przez Ciebie grup nic się nie zmieni.

      I ja się cieszę, że rozpad UE zobaczę z daleka. A to musi się rozsypać. Jak ktoś zszywa całość z niepasujcych części to nie ma prawa się trzymać

      Usuń
  2. Nie sądziłam, że polska codzienność aż tak dała Ci się we znaki, Erinti.
    Z serca Ci życzę, abyś po tym detoksie poczuła się jak nowo narodzona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, dała okropnie. Ostrość moich postów i sądów była tego wynikiem. Gdyby nie to, pewnie wiele rzeczy pisałabym spokojniej i zachowywała więcej spokoju. Oceniała bardziej chłodno i bez emocji

      Usuń
  3. a jak tak trochę przewrotnie napiszę, bo nie zgadzam się, że wynagrodzenie to najważniejsze kryterium

    z wyczytanego ostatnio fragmentu Chestertona:
    "najniebezpieczniejszym środowiskiem jest dla człowieka środowisko wygodne"...bo "człowiek uzależniony od luksusu jest czlowiekiem zdeprawowanym duchowo, politycznie i finansowo"... i dodaje: "człowieka bogatego nie można przekupić, on już został przekupiony, stad jego bogactwo..."

    uważaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, oczywiście że wynagrodzenie to jeden z czynników. Nie mam parcia na luksus czy coś.Luksus mi nie potrzebny. Ale chcę żyć spokojnie, bez perspektywy głodowania. Nie chcę więcej niż poziom klasy średniej, bo to dobry poziom.

      Usuń
  4. Polska? Tutaj każda praca zawsze w g... się obraca!
    No bo jak może być inaczej. Pierwszy raz widziałem to hasło w 1989 roku w Hyde Parku w parku Agrykoli. Niestety wciąż aktualne.

    Olu. Zależy od jakiej granicy zaczyna się luksus


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE.NIE KAŻDA.Miewam chwile zwątpienia i poczucie bezradności,jednak wiem,że moja praca służy ludziom,ale i mnie daje godziwe utrzymanie.Nie mam wątpliwości,że w wielu krajach obie te składowe byłyby jeszcze bardziej na plus,ale to nie spędza mi snu z powiek.Współczuję ludziom(szczerze i bez złosliwosci),którzy nie mogą tego o sobie poiwedzeć-czasem z przyczyn obiektywnych,czasem nie..

      Usuń
    2. oczywiście
      w skali świata, gdzie spory procent nie ma dostępu do edukacji, domu a nawet czystej wody, życie doktoranta w Polsce jest luksusem, na przykład

      szwedzkie życie jest luksusem w porównaniu z większością innych miejsc i dlatego morale tego społeczeństwa to 5 m poniżej mułu

      ale nie chodzi mi o licytowanie się, tylko chciałam zwrócić uwagę na "tam skarb Twój gdzie serce Twoje", jako że Erinti tak podkreśla zarobki

      pozdrawiam

      Usuń
    3. Olu, podkreślam zarobki, ponieważ uwierz mi ciężko o nich nie myśleć jak ma się wizję głodowania. Cóż w polskich realiach za 400 zł na miesiąc (po opłaceniu rachunków) to się wegetuje a nie żyje. O sercu, przywiązaniu i wyższych wartościach można mówić wtedy jak nie idzie się spać głodnym i nie lęka eksmisji przez komornika z powodu nie płacenia rachunków. Tak, sporo ludzi na świecie nie ma dostępu do czystej wody a w Afryce głodują dzieci. Tylko czy to powód bym ja głodowała? Nie. Wolę porównywać swoją sytuacji do tej w okolicy a nie gdzieś daleko.

      Tak. Zarobki są ważne. Człowiek musi coś jeść i coś pić aby żyć, tak jest skonstruowany. Trzeba też zapłacić czynsz, za wodę, prąd itd. Samo się nie zapłaci. Aby opłacić rachunki i mieć co jeść trzeba mieć zarobki. . A jak podstawowe potrzeby są zaspokojone, to zgodnie z piramidą Masłowa czas na wyższe wartości.

      Usuń
    4. piramida Masłowa jest przereklamowana :)

      a na serio to nie jest ona wykładnią chrześcijańskiego życia, św. Franciszek i wielu innych nie mieści się w niej, chociażby

      nie zrozum mnie źle, nie potępiam w żadnym stopniu Twojego wyboru, gdzieżbym śmiała, ale po prostu chcę podyskutować z motywacjami, któe tu opisałaś :)
      dodatkowo mówię to jako osoba mieszkająca od ponad 4 lat poza Polską, gdzie kilku niematerialnych wartości brakuje jak powietrza, i patrząc na to, co się dzieje z ludźmi bogatymi, któzy zgnili duchowo do szpiku kości
      (nie wymądrzam się, dzielę swoim doświadczeniem) - gdyby nie osobista sytuacja nigdy bym tu nie mieszkała, jeśli poza Polską to byłabym w Kazachstanie :)

      poza tym też kiedyś pracowałam w Polsce za 1200 brutto :/ mieszkałam w domu rodzinnym i nie miałam nic na własny dorosły start, dopiero mając 30 lat udało się wziąć kredyt na małe mieszkanie...

      Usuń
    5. Olu-wprawdzie akurat mieszkanie własne miałam szybko (bardzo małe ) to oddychać finansowo zaczęłam gdzieś kolo 45 rż.Teraz powodzi mi się nieźle,ale doskonale pamiętam tamte czasy.Miałam głębokie poczucie krzywdy-to też pamiętam,jednak nigdy nie chciałam wyjechać,nie wyobrażałam sobie życia na obczyźnie.Tylko,że mogłam wykonywać swój zawód (żeby zarobić to nawet do przesytu),natomiast w przypadku ludzi parających się nauką to jest jednak inaczej-świadomość,że warunki na uczelniach ,szczególnie w naukach eksperymentalnych ,po prostu zamykają drogę do prawdziwej nauki w oczywisty sposób zmienia optykę.Brak satysfakcji zawodowej plus wegetacja to trochę za dużo .

      Usuń
    6. Olu, ja nie jestem świętą i nie mam takich zapędów. Po drugie Franciszek wybrał życie w ubóstwie, nie zas został doń zmuszony bo sitwa okupuje lepiej płatne stanowiska.

      Widzisz Olu wzięłaś kredyt w wieku lat 30, zaś ja bym nie dostała kredytu nigdy

      Usuń
    7. An-Ka z ust mi to wyjęłaś, w kwestii satyfkacji. Ja zaś nie mam problemu z wyobrażeniem sobie życia na obczyźnie. Z Polską kontakt mogę mieć zawsze, ale życie mam jedno.

      Usuń
    8. Erinti, to były czasy kiedy wszystkim dawali kredyty, we frankach najchętniej.. frank był wtedy po 1,97, pamiętam, bo niedawno sprawdzałam... a kredyt brałam na 100% wartości mieszkania, umowa o pracę ówczesna była wystarczająca (grunt, że bezterminowa)... ale już na notariusza zrzucało się pół rodziny, bo gotówka była potrzebna

      Usuń
    9. Kredyt trzeba spłacić. Czynsz, media, telefon i rata kredytu to się sumuje na więcej niż 1200 czy 1300.

      Usuń
  5. Pewien bloger, którego miałem za inteligentnego człowieka, zarzucił mi, że muszę być esbeckim pomiotem, bo żyję w Polsce na przyzwoitym poziomie. Może miałem więcej szczęścia albo też mam bardziej elastyczne od Twojego wykształcenie. To pozwala na godne życie, z tym jednak zastrzeżeniem, że rezultat okupiony jest o wiele większym nakładem pracy. Tylko tyle i aż tyle.
    Wrażenia po Twojej notce? Znakomite : ) Cieszę się, że rozwijasz skrzydła, zarabiasz przyzwoicie i jesteś doceniona. W zasadzie zgadzam się w całości z wymową notki. Bo to prawda, że w Polsce często jest się nikim za minimalną i przynajmniej na początku daje się to odczuć, także ja przez to przeszedłem.
    O dziwo, jesteśmy krajem, który ma pieniądze na nieróbstwo. Na mamusie rodzące kolejne dzieci, których ojcowie są nieznani. Czy na mojego niedoszłego klienta, który mając 45 lat nie przepracował ani dnia. Ręce się biedakowi trzęsły, ale nie z nerwów, jak przyszedł, bym mu napisał pismo : ) Wczoraj widziałem jak wchodził do monopolowego po schodkach: jak pod szczytem K2. Krok, odpoczynek, krok i kurczowe trzymanie się poręczy. Nie wytrwał... Na takich są pieniądze.
    Nie chcę, żebyś po ostatniej dyskusji pomyślała, że doceniam aktualny stan, po prostu chciałem zaznaczyć, że nie trzeba rodziców esbeków, znajomości i korupcji, żeby w tym kraju godnie żyć. Trochę szczęścia, dobry kierunek i sporo pracy.
    Wiele jest bolączek, jak właśnie nieskuteczna pomoc społeczna wręcz promująca nieróbstwo i pijaństwo. Jak i brak społecznej reakcji na bezczelność. Organ - zmora każdego pracodawcy słynie z budowy luksusowych siedzib i co najmniej dziwnych przetargów na lux limuzyny. Chwilę w mediach było gadania i już przycichło. Limuzyny jak były, tak są, nasze emerytury coraz bardziej stają się wirtualne, organ jak doił nasze pensje i dochody, tak robi to dalej i żadna głowa nie spadła, wszyscy się mają dobrze i po staremu. To właśnie jest poważny problem. Jak się ma opłacać uczyć się i ciężko pracować, jak wystarczy dawać dupy na lewo i prawo, by mieć dyrektorską pensję? Po co się męczyć, jak organ (zmora i monopolista) zabierze lwią część po to, by nawet nie robić nadziei na emeryturę i lekką ręką wydawać nie swoje pieniądze, śmiejąc się wszystkim w twarz? To tylko dwa przykłady udowadniające, że większość społeczeństwa do bezwolna banda kretynów, akceptująca cwaniactwo i chamstwo. Do czego jeszcze bardziej przekonuje mnie jazda samochodem, gdyż nie zdarza się, bym przejechał kilka kilometrów bez zaliczenia przez rodaczka - cwaniaczka próby wymuszenia pierwszeństwa.
    Sukcesów życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i znowu muszę się podpisać pod każdym Twoim słowem.A tak poza tym- przestałam się już denerwować i traktować jako obrazę twierdzenia -aksjomaty ,że każdy kto coś osiągnął to osiągnął to dzięki układom(najlepiej esbeckim ,nieuczciwości i wszelkich wadach.JA WIEM jak jest "w mojej sprawie".Jeżeli ktoś "wie" inaczej-jego,nie moja sprawa.Widocznie miał inne przykłady,też z domu rodzinnego.Polska to dziwny kraj-wszyscy chcieliby być bogaci,też ci,ktorzy twierdza,że nie można być jednocześnie bogatym(zamożnym) i uczciwym.To zresztą nie jedyny przejaw naszej narodowej ambiwalencji ? Schizofrenii ? Ale Erinti muszę przyznać rację - nauka w Polsce nie jest priorytetem .Tak było tez w PRL .I to jest głęboce niemoralne-ów brak szacunku dla nauki,dla jej pracowników

      Usuń
    2. @An-Ka

      Brak szacunku to mało powiedziane. Oczywiście masz rację co do nastrojów. Ale może jest w tym jakaś przyczyna inna niż nieżyczliwość? Może tak czują ludzie, którzy zasuwają za najniższą krajową, uczciwie ale po prostu na nisko płatnej pracy?

      Usuń
    3. @Celsus

      Oczywiście, że nie można mówić, że każdy kto się dorobił, komu się udało to "resortowy bachor". Znam ludzi, którzy ciężką pracą do czegoś doszli. W niczym nie można generalizować. Ani w mówieniu, że każdy kto się dorobił to królik i pociotek, ani że każdy mniej zamożny to nierób.

      Jak pisał Kurna Maciek, że są biedni pracujący. Ja w Polsce zasuwając na dwa etaty może bym polizała średnią krajową. Ale ja i tak nie miałąbym najgorzej. Co mają powiedzieć wieczni stażyści w korporacjach, gdzie prawo pracy to fkcja, tak samo nadgodziny i za grosze siedzą po 10-12 godzin dziennie? Co mają powiedzieć pracownicy korporacji niższego szczebla co tyle zasuwają za niewielkie pieniądze? Ot, nie mieli szczęścia z kierunkiem studiów.

      Usuń
    4. @An-Ka, @Celsus

      Wiecie co jest dobijające dla mnie? Brak jasnych zasad. Brak znajomości reguł gry. I zbyt częste traktowanie pracowników na niższym szczeblu jak kogoś gorszego. A pracownik fizyczny to już w ogóle nic. Nie zawsze i nie w 100% rzecz jasna, ale zbyt często

      Usuń
    5. Erinti -owszem,często tak bywa.Niemniej naprawdę to nie jest reguła.Z domu wyniosłam naukę,że im człowiek zajmuje niższą pozycję tym bardziej należy uważać,by mu niechcący nie okazać braku szacunku,by nie czuł się gorszy.Mam więc szacunek do każdej pracy ,pod jednym warunkiem-ze jest wykonywana dobrze.Już kiedyś pisałam -większym szacunkiem darzę swojego dozorcę,ktory pracuje bez zarzutu,niż panią mecenas nie dotrzymującą terminów .Nie rozumiem i nie akceptuję takiego myślenia.Rozumiem doskonale frustrację ludzi ,którzy pracują za tak niskie pieniądze,że one im przesłaniają wszystko.Rozumiem,bo w PRL należałam do tej grupy.wiem ,jakie to upadlające i wyczerpujące.Tym bardziej,że wiedziałam,ze na tamte czasy zrobiłam wszystko-zdobyłam wykształcenie szanowanym i POTRZEBNYM zawodzie,pracowałam ciężko w tym zawodzie,zarabiając grosze.P{rzebyłam bardzo długą drogę i dlatego czytając aluzyjki na temat pochodzenia,paniczykowatości,panienek z dobrego domu ( przy czym autorzy tych słów mają swoistą definicję dobrego domu,całkowicie rozmijająca się z moja definicją ) mogę wzruszyć ramionami i pokiwać głowa ze współczuciem

      Usuń
    6. @ An-Ka
      Bardzo mi miło :)

      @Erinti

      Oczywiście, że patologie są dobijające. Sam ich doświadczyłem. Nie dziwię się, że miałaś dosyć. Ty zdecydowałaś rozwinąć skrzydła za granicą, ja z uwagi na bezwartościowe poza Polską wykształcenie musiałem walczyć w kraju. Chodziło mi tylko o pokazanie, że mimo wszystko można w Polsce żyć normalnie, choć droga do tego nie jest łatwa, bardziej skomplikowana niż na Zachodzie i nie trzeba być koniecznie resortowym bachorem. Do sukcesu każda droga jest dobra, czy to praca w nadgodzinach, wyjazd albo przebranżowienie. Najgorzej to czekać na cud i narzekać.

      Usuń
    7. PS.w Polsce istnieje nepotyzm-to fakt.Czy są kraje,gdzie nie istniej ? Ha,ha,ha...Uwaga-to nie jest usprawiedliwienie dla naszego nepotyzmu.Jednak przypomniała mi się taka historyjka a propos (?).Pewna pani,mama bardzo zdolnej absolwentki poskarżyła mi,że ta nie została przyjęta do pracy w pewnej PRYWATNEJ firmie ,bo zamiast tego WŁASCICIEL firmy zatrudnił swoją cókę,która nie była tak dobra..Przyznam,że mnie zatkało,dopytałam,czy to aby na pewno firma prywatna (TAK) i zapytałam ,co w tym nieprawidłowego,że właściciel w SWOJEJ firmie,załozonej za SWOJE pieniądze tworzy warsztat pracy dla swoich bliskich.Baba mi o sprawiedliwości(SIC) .Na to ja jej,że rozumiem,że i np. dom powinien na jej córkę przepisac,działkę,samochód i precjoza żony ? Polacy-część -kompletnie nie rozumieją własności prywatnej,szczególnie cudzej.

      Usuń
    8. Bez przesady. Jest sporo staruszków którym nadal się wydaje że jest jedna partia co za wszystko odpowiada i wszystkim rządzi włącznie z tym, że rejestratorka w przychodni krzywo się spojrzała a parabank na P nie udzielił pożyczki. Ale młodsze pokolenie wie dobrze co to jest własność prywatna.
      Bardziej jednak od nepotyzmu wkurzające są lipne rekrutacje w firmach, które dotykają przecież nie "nierobów gapiących się w sufit" ale tych co wytrwale pracy szukają. Nie wiadomo kogo winić za takie lipne i ustawione rekrutacje. Odkąd jesteśmy w UE dodatkowym generatorem takich lipnych rekrutacji są dotacje na szkolenia pracowników w ramach zwalczania bezrobocia. Dotację się bierze, grupę się szkoli, zdaje niewielki odsetek szkolących się, ale nawet jak się ten egzamin zda to potem po kilku godzina pracy wyp... w dziwnym trybie i dziwnych okolicznościach. Sam będąc 3 lata temu bezrobotnym zanim znalazłem obecną pracę gdzie pracuję do dziś "po drodze" zaliczyłem z 5 takich lipnych rekrutacji. Fantazja w ukrywaniu lipy do końca, godna jest literatury Science Fiction i aż dziwne że nie jesteśmy supermocarstwem w tej dziedzinie.

      Ale oczywiście w SWOJEJ firmie można zatrudniać krewnych i nie jest to ani nie powinno być zabronione prawem. Ale jeśli facet zrobił coś na kształt takiej lipnej rekrutacji ( mniejsza o to z jakiego powodu ) to niech się smaży za to w piekle An-ko!


      Kurna Maciek

      Usuń
    9. Nie,właśnie o to chodzi,że nie było ŻADNEJ rekrutacji.Panienka studiowała z jego córką na jednym roku,więc wiedziała o istnieniu tej firmy,poniewaz obroniła się kilka miesięcy przed resztą -poszła ,pokazała CV a on jej powiedział,że owszem ,imponujące,ale jego córka kończy właśnie te a nie inne studia po to,by przejąć docelowo rodzinną firmę .Dziewczyna brnęła dalej,argumetując,że ona jest lepsza merytorycznie od jego córki a facet jej (bezczelnie wg mamusi) odpowiedział "bardzo możliwe,ale nie jest pani moja córką".Oczywiscie,że lipna rekrutacja bylaby świństwem ! PS.niektorzy jednak odpuszczają już na starcie ,bo uwazaja,że NA PEWNO konkurs jest ustawiony.Często oczywiście bywa,ale warto próbować.Moja własna synowa niedawno wygrała konkurs ,co do którego właściwie wszyscy uważaliśmy ,że jest robiony 'pod kogoś " .Jakie było miłe rozczarowanie :)).A jej kolezanka właśnie z powodu tego założenia nie złożyła papierow

      Usuń
    10. Jeśli nie było lipnej rekrutacji to zwracam honor. Jak widzę, nie było w ogóle żadnej rekrutacji. Panienka uderzyła "z buta". Ja zawsze staram się walczyć do końca.


      Kurna Maciek

      Usuń
    11. Panienki prawo,matki krzywda paranaidalna,ale ona tak ma w ogóle na każdy temat

      Usuń
  6. Może się mylę, ale czy to nie grzech skrajnej nieżyczliwości dla drugiego człowieka, powoduje wszystkie pochodne sytuacji w naszym kraju... Pracuję np. z osobą, która jest chora na nieżyczliwość (dziwne że jeszcze nie zwariowałam), a obserwujemy to w całej przestrzeni publicznej. Jak ma być dobrze w takiej sytuacji, mały kamyk powoduje lawinę.
    I dlatego cieszę się Twoją radością, mając wokół zdrową rzeczywistość, dobrych ludzi i jasną aurę- jesteś pełna nadziei i wiary w przyszłość. Może w galaktycznej przyszłości ogarnie to cały świat, nawet Polskę...
    Czytając tak dobre wieści, sama poczułam się lepiej :)) krejzor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę Krejzor że Polska może się zmieni. Młodzi ludzie może coś zmienią, oni już są inni, wychowani w innym systemie. Poczekamy i mam nadzieję, że to nie płonne nadzieje

      Usuń
  7. No własnie Celsusie! Da się żyć w Polsce godziwie nie będąc UBecką latoroślą.
    Lecz dotyczy to bardzo bardzo nielicznych a kluczowe jest tu SZCZĘŚCIE!
    Odpowiedni kierunek wykształcenia też należy do tej kategorii zaliczyć, bo przy dzisiejszym niestabilnym rynku pracy bardzo trudno przewidzieć co się będzie opłacało za 5 lat. Ciężka praca też tu jest nie od czapy, ale uważam, że tego wątku nie należy ZBYT MOCNO eksponować bo w polskich realiach to trąca arogancją.
    Czy tyrający na śmieciówce po 12 godzin dziennie biedak jest nierobem?
    On też ciężko pracuje, tylko znalazł się w swoim etapie życia w "niekonfiturowym" miejscu.

    Celsusie. Wiem że boli gdy ktoś nazwie Cię "resortowym dziecięciem" gdy nim nie jesteś. Ale zwróć uwagę, że aby Syndrom Wzajemnej Nieżyczliwości wziąć za rogi potrzebny jest wysiłek OBU stron.
    Skoro nie tolerujemy wyzywania od UB-eków, nie tolerujmy też "paniczykostwa" tych, którym się udało. Czyli zastanowisz się chwile, zanim kogoś, kto jest ubogi z automatu nazwiesz nierobem, ofermą, sierotą po PRL czy wręcz lewakiem.
    Jest to tym trudniejsze, że w tym zacwaniaczonym kraju rzeczywiście jest problem "królików" z postPGRowskich i nie tylko osiedli i pijaczków wobec których MOPS jest zbyt łaskawy. Lecz cwaniaczkowie mają to do siebie, że są mistrzami w sztuce uników, więc złość takiego Człowieka Sukcesu jak Ty Celsusie i Tobie podobni rozlewa się na tych, co pracują ciężej od Ciebie tylko g... z tego mają.
    Zaobserwowałeś to może?


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tiaaaa....wychodzi na to,że w PRL-u było więcej ubeków niż normalnych ludzi....Bo skoro tylko nielicznym spoza tego kręgu się poudawało....Przykro mi,ale znam życiorysy bardzo wielu ludzi,ktorym się udało.Znałam ich rodziców-nauczycieli,rolników,robotników,naukowcow,lekarzy,urzedników niższego szczebla ,sprzedawców,fryzjerów,kierowców,motorniczych,księgowych,kioskarzy itd.Do takiej nieelitarnej szkoły chodziłam.Dobrej szkoły.90 % z naszego rocznika w tej szkole "udało się" .Tak samo "udało się" w szkołach moich kuzynów,mojego męża - może nie 90 %-ale zdecydowanej większości.Moze żyje w błędzie i ci fryzjerzy,kierowcy itd. to byli kryptoubecy,albo producenci "paniczyków" ? NIKT nie twierdzi,ze nie ma biedy niezasłużonej i że każdy ,komu się nie powiodło to leń lub nieudacznik,lecz że WSRÓD tych,ktorym się nie powiedlo jest sporo leni lub/i nieudaczników.To fundamentalna różnica i ktoś,kto jej nie chce zauważyć nie ma prawa nazywać innych "paniczykami".Czy to boli ? Nie,już nie ,bo to jest zwyczajnie nieprawdziwe i po prostu głupie

      Usuń
    2. PS.dziś,niejako jako ilustrację tego tematu,miałam rozmowe z moją matką,o pewnym przemiłym i inteligentnym młodym mężczyźnie,ktoremu wg opinii jego ojca "nie udało się " a wg opinii matki "sam sobie wykuł taki los".Mlody człowiek skończył studia ,jako jedyny ze swojego roku nie pracuje w zawodzie ( nie ma problemu z praca akurat po tym kierunku),bo....NIGDY nie poczynił najmniejszego starania ,uznał,że może jednak niekoniecznie...Jest dziesięć lat po studiach i to oczywiste,że po tylu latach nawt,gdyby chciał to nic z tego.Ima się wiec przypadkowych zajęć,zdecydowanie poniżej jego możliwości intelektualnych,nisko płatnych .Z jednej ,nienajgorzej opłacanej został zwolniony dyspyplinarnie bo na dyżurze sobie poszedł na obiad do pobliskiego baru,zostawiając na godzinę placówke bez opieki.Placówkę,w której np. przerwa w prądzie może skutkować groźnymi konsekwencjami,mial pech-wpadła w tym czasie kontrola.Mlody przyjął wywalenie ze zrozumieniem i bez pretensji,matka dostala szału "w kogoś ty się wrodził ???? czy ty masz mózg i odrobinę odpowiedzialności ?" .Tatuś uważa,że "mieli kogoś na jego miejsce i dlatego skrzywdzili potomka".Nota bene-tatuś tez uważa,że nikt w Polsce bez znajomości lub esbeckiego pochodzenia nie ma dobrej pracy....Młody jest jednak samokrytyczny .Ma wszystko gdzieś,ale przynajmniej nie oskarża nikogo za swoje niepowodzenia.

      Usuń
    3. An-Ka! To wszystko zależy od rocznika urodzenia. Kto rozpoczął karierę zawodową jeszcze za komuny i szczęśliwie załapał się do firmy, która nie została zrównana z ziemią w ramach Transformacji ( o przepraszam Dekompozycji Ustrojowej ) ten sobie po dziś dzień pracuje NIE będąc żadną ubecką latoroślą ( np Tramwaje Warszawskie ) zarabia często powyżej średniej krajowej i SZCZERZE wierzy, że bezrobocie to spisek alpagowych żuli, bo wokół siebie, w gronie swoich kolegów nie zna żadnego bezrobotnego. Odsetek ludzi z Twojego rocznika którym się udało jest imponujący, ale obawiam się że w 90% nie chce mi się wierzyć.

      Ale co mają zrobić ci, którzy szkoły i studia kończyli już po komunie i musieli walczyć o przetrwanie jeszcze na studiach?
      Co mają powiedzieć, dzisiejsi młodzi, którzy mimo ukończenia dwóch kierunków studiów wciąż pracują na śmieciówkach?

      Nazwiesz może też nieudacznikiem Erinti, która pomimo zacnawego już stażu zawodowego wciąż ciągnęła kasę od rodziców ( i miała szczęście, ze jej rodzice nie mieli emerytury minimalnej ) i dziś jest szczęśliwa, że dziś w Kanadzie nie musi już tego czynić?


      Kurna Maciek

      Usuń
    4. Chyba widzę szansę na consensus :)).Pod jednym wszak warunkiem-że nie będziesz wmawiał czegoś ,czego nie myślę.O Erinti -w kontekście polskiej nauki -wypowiadałam się zdecydowanie jednoznacznie kilkakrotnie,ale mogę powtórzyć- NIE,nie uważam jej za nieudacznika.Na temat "dwóch kierunków studiów" też się wypowiadałam ,ale tez powtórzę-państwo dało d..y rozmnażając przez pączkowanie rozmaite uczelnie i kierunki,przeciez to oczywiste,że przy takiej masówce produkcji dyplomow nigdzie i nigdy nie będzie wystarczającej ilości miejsc pracy zgodnej z kierunkiem wykształcenia.To jest koszmarny absurd i nieporozumienie.Oczywiscie,że wszystko zależy od rocznika urodzenia-"w moich czasach" kto kończył studia ten prace miał,bo było nas mało (( 90 % ,w które wątpisz ,dotyczyło mojej szkoły,nieelitarnej,ale jednej z najlepszych w mieście,nie mojego rocznika jako takiego).NIGDY tez nie twierdziłam-powtarzam to po raz kolejny -że nie ma bezrobocia i że wszyscy(czy większość) bezrobotnych to lenie i nieudacznik a jedynie,że i tacy często bywają.Co do ciągnięcia kasy od rodziców-cóż,to nie jest rzadkie ,rodzice często pomagają pracującym dzieciom na początku-w mojej rodzinie od pokoleń też tak było(i jest) ,potem jednak wychodzimy na prostą,by pomagać kolejnym pokoleniom.Że nie każdy może-tak,to prawda.Nie jesteśmy jednakowi,nie mamy jednakowego startu - nie ma w tym niczego nagannegoZa skandaliczną rzecz -tu się w pełni z Wami zgadzam-uważam jednak,że sa pensje głodowe,nie dające nadziei na nic.Minimalna pensja najmniej kwalifikowanego pracownika powinna dawać gwarancję życia bez nędzy.Tak nie jest.Natomiast wszystko co więcej-cóż,nigdy nie będzie równości,pokolenia pracują na to,by kolejnym pokoleniom było lepiej.to się gromadzi,to się dziedziczy i naprawdę nie ma co obrażać tych,ktorzy mają lepiej i insynuować,że mają lepiej z powodu nieprawości.

      Usuń
    5. PS.żeby była jasność-nie jestem zwolenniczką wielkich rozwarstwien,jednak jestem zwolenniczką różnic,też majątkowych,w rozsądnym zakresie,bo to jest od zawsze motorem rozwoju-tak krajów,jaki i rodzin.Idea -wszystkim równo już się skompromitowała

      Usuń
    6. Ależ An-Ko! Od kiedy ja jestem zwolennikiem równości? Przecież jestem libertarianinem a nie komunistą. Co do rozwarstwienia, nie mam nic przeciwko nawet miliardowym fortunom o ile ten co miał mniej szczęścia I PRACUJE a nie obija się miał na skromne i godziwe życie. Gdy tak nie jest to nawet mniejsze niż opisane nierówności są wkurzające.

      Nigdzie nie wmawiałem Ci że An-Ka uważa wszystkich bezrobotnych za alpagowych żuli. Posłużyłem się tylko przykładem znanych mi OSOBIŚCIE pracowników Tramwajów Warszawskich którzy szczerze w to wierzą.


      Kurna Maciek


      PS Co do nierówności jako motoru zmian pełna zgoda.

      Usuń
    7. @An-Ka, @Kurna Maciek

      I właśnie w tym rzecz. W Anglii na przykład płaca minimalna pozwala przeżyć. Bez kokosów i bez nędzy, skromnie ale tamtejsze skromnie to poziom średni wyższy w Polsce.

      Mam takie same zdanie co do studiów. Jacyś kretyni wymyślili podnoszenie "współczynnika scholaryzacji". Rzecz w tym, że wyższe wykształcenie jak sama nazwa wskazuje jest wyższe, akademickie i nie każdemu potrzebne. Tak. Potrzeba inżynierów do projektowania mostów, ale też budowlańców by je zbudować. Jak obserwuje co się dzieje na studiach widzę, że spora część z tych ludzi nigdy nie powinna trafić na studia. Spora też nie chciała iść, ale był przymus papierka.

      Pomaganie pracującym dzieciom zgoda. Moi dziadkowie też tak robili. Ale co innego wsparcie a co innego utrzymywanie. No i pozostaje kwestia na jak długo. Rok, dwa? Dobra. Ale nie do końca życia.

      Usuń
    8. Fakt.dodam -wsparcie nie jako przymus ekonomiczny,bo inaczej z głodu poumierają,ale jako wolna wola ,kaprys itd.

      Usuń
    9. @ Kurna Maciek

      Nie boli mnie nazywanie "resortowym dzieckiem", bo wiem kim jestem. Szkoda mi tylko, że inteligentny wydawałoby się człowiek, zrobił tym zacietrzewieniem z siebie kretyna.

      Nie przypominam sobie jakiejkolwiek notki, w której bym pisał z pogardą o ludziach ubogich. Nie cierpię nierobów i cwaniaków. Z ubóstwem to nie ma wiele wspólnego.

      Bywa, że ktoś ma w życiu pod górkę. Mimo wszystko uważam, że należy próbować coś zmienić, a nie narzekać. Można wyjechać, zmienić zawód, zależy od inwencji.

      Usuń
    10. Cietrzewi z blogosferze multum. Nie przejmuj się. Mnie też to spotkało i to nawet przed chwilą. Ale cóż! Takie życie.


      Kurna Maciek

      Usuń
    11. Wychodzi na to,że wszyscy (tu,teraz) mamy praktycznie jednakowe poglądy .to skąd się biorą -po konkretnych postach konkretnych osob -teksty po resortowych,ba-ubeckich dzieciach,panienkach z dobrych domów,rozpuszczonych ,co to im zycie róże pod nogi rzucalo i dlatego slepe na cudzą krzywdę są ?o paniczykach itd.....Tak,tacy ludzie są dookoła nas,lecz nie można ich miarą mierzyc każdego swojego dyskutanta.Czy stosować uogólnień.Przyznam się,że znałam kilkoro rozpuszczonych panienek i paniczyków.Tyle,że po utracie patronatu rodziców stawali się nikim.To nie z tej grupy rekrutują się ludzie sukcesu.Praca,praca i jeszcze sto razy praca.Plus wiele szczęścia,umiejętność dostrzeżenia okazji i umiejętność oszacowania możliwości.Pomoc rodziny na wstępie jest oczywiście nie do przeceniania,ale wyłącznie jako czynnik ułatwiający a nie determinujący.Dla mnie największą pomocą ze strony rodziny acz nie jedyną ) było motto "NIKT za ciebie niczego nie zrobi".Wczoraj moja matka,na kanwie rozmowy o tym znajomym lekkoduchu westchnęła "jakie to szczęście ,że nasz X (mój syn) jest inny".Po chiwli dodała "ale ma po kim".To jest ogromny potencjał,ale przecież nie dzieje się to kosztem innych !

      Usuń
    12. Jednakowe poglądy An-ko? Obawiam się, że jednak nie do końca.
      Paniczykostwo ma wiele stopni. Są tacy, co im trzeba wszystko podawać pod nos, ale takich jest niewielu bo już epoka inna. I to są ci co giną gdy protekcja się skończy. Są też paniczykowie, co za młodu czymś się interesowali, na przykład informatyką w czasach, gdy zwykły ludź nie odróżniał kalkulatora od komputera. I ci często zostawali niezłymi fachowcami, lub przeciętnymi ale uważanymi za dobrych wmyśl zasady "na bezrybiu i rak ryba". Ale ten przykład dotyczy wczesnych lat 90-tych ale i dziś dość trudno się z nimi ścigać aczkolwiek się jeszcze da.

      Ale to nie samo paniczykostwo jest problemem. Tylko przyzwolenie społeczne na nie. Tak samo jak przyzwolenie na cwaniactwo, ściąganie czy pijaństwo. Czyżby inne narody składały się z samych nadludzi i alkoholizm ich nigdy nie dotyka? Obawiam się, że raczej chodzi tu o prawo które DZIAŁA i brak przyzwolenia społecznego dla takiego "malowniczego" żula. W UK przecież jest więcej paniczów na 1mln mieszkańców a jakoś nie słyszałem, żeby tam coś się dało załatwić na wrzask "pan wie kto ja jestem?". Jakaż to siła, której nie ma u nas usadza takich gości, przez co psują oni powietrze w minimalnym stopniu nie przeszkadzając ludziom żyć.

      Gdzie indziej też rządzi wredna oligarchia, ale typ od szczawiu i mirabelek zostałby szybko odstawiony na boczny tor do jakiejś "dyrekcji dzwonków tramwajowych", bo trzymanie takiego dziada "na widoku" zysków nie przynosi a PR psuje straszliwie. A stara nażarta oligarchia lubi dużo zarabiać mając równocześnie jak najwięcej świętego spokoju.

      A u nas dymiące turańskie czerepy kopiące dla zabawy "kundle" co wymiernego zysku nie przynosi ni cholery są nie dość że tolerowane to jeszcze wręcz podziwiane. I zbyt wiele osób z "niższego personelu decyzyjnego" ulega wrzaskowi "pan/i wie kto ja jestem" i nikt przeciw temu nie protestuje. Tak samo jak przeciw ściąganiu i pospolitemu cwaniactwu.

      Nie przesadzę chyba że robi się z nas spartańskich żołnierzy. Młodzi chłopcy od pacholęcia do 30 roku życia byli przymusowo skoszarowani i dostawali tylko połowę niezbędnej dawki kalorii do żarcia. By przeżyć MUSIELI sobie dokradać. Okradali siebie wzajemnie lub/i pustoszyli okolice przez które przemaszerowywali bez różnicy czy to teren swój czy wraży. Chłostę dostawali srogą ale tylko wtedy, gdy dali się złapać, zaś cwaniak co złapać się nie dał był w glorii i chwale. Podejrzewam że nasze powszechne cwaniactwo ma podobne pochodzenie, a wspomniana przeze mnie cywilizacja turańska dobrze funkcjonuje wyłącznie w warunkach permanentnej wojny.


      Kurna Maciek

      Usuń
    13. Maćku-nie bardzo rozumiem to zdanie "Są też paniczykowie, co za młodu czymś się interesowali, na przykład informatyką w czasach, gdy zwykły ludź nie odróżniał kalkulatora od komputera. I ci często zostawali niezłymi fachowcami"- w czym jest problem ? W tym,że jednym było lepiej w dzieciństwie a drugim gorzej ? Tak to jest i NIGDY nie będzie inaczej.jezeli owi 'paniczykowie" czyms się interesowali,coś zrobili -to o co chodzi ? Naprawdę nie rozumiem.A zasada załatwiania na "pan nie wie kim ja jestem" (ohydna,fakt) mnie akurat się bardziej kojarzy z burakiem z bardzo świeżutkimi pieniędzmi lub układami(lub udającym,,że takie posiada) .Chyba mamy kompletnie inne definicje i chyba rzeczywiście rozmawiamy o czymś zupełnie innym każde.Dla mnie-powtórzę -dobry dom to dom uczący ZASAD ,w szerokim zakresie,uczacy myślenia,dom chętnie z tradycjami - i stąd sa panienki i młodzieńcy.Czasem ,przy błędach wychowawczych,taki dom może wychować paniczyka w moim rozumieniu (i jego żeńską wersję ) ,czyli człowieka przyzwyczajonego do obsługi.Jednak paniczyk (w moim rozumieniu ) nie ma postawy 'pan nie wie kto ja jestem" bo on jest nawet w tym nieudolny:)).Taka postawa to postawa nowobogackich,ale im do paniczyków daleko.Wychowalam się w srodowisku akademickim,siłą rzecz gros znajomych miałam z tej bajki.Możesz wierzyc lub nie,ale nas uczono skromności.Chwalenie się statusem rodzicow,powolywanie się na niego należało do największego faux pas.To nas odróżnialo od wzbogaconego chamstwa.Nam wpajano "ty budujesz swój wizerunek,swoje zycie ,pracujesz SAM /SAMA na nie".Nie ma co ukrywać-na pewno znane nazwisko ułatwiało zycie-po prostu liczono,że "niedaleko pada jabłko od jabłoni" ,więc skoro ojciec czy matka sa luxmi przyzwoitymi,mądrymi ,z sukcesami zawodowymi to zapewne dziecko będzie też na poziomie.Jednak z tego powodu wymagano od nas więcej,osadzano surowiej.Padały słowa "wiesz/pan/panie wie-nieżle ,nawet bardzo dobrze,ale od córki/syna pana X/pani Y oczekuję znacznie więcej.<>zobowiązuje".Jeżeli miało się szczęścio-pecha i kontynuowalo zawód rodzica to bardzoooooo długo trzeba było udowadniać (i szefom,i kolegom ),że nie jest się tylko potomkiem pana,pani X.Mieliśmy też lepiej (i nasze dzieci też ),bo w domu był klimat do nauki,byli rodzice,krewni ,którzy w każdej branży mogli słuzyc pomocą swa wiedzą,bo bo przy stole rozmawialo się o tym,o czym koledzy musieli się dopiero uczyć.To ogromny bonus od losu i handicap,ale czy jest w tym coś cudzym kosztem ? Natomiast postawa,ktorą Ty opiujesz oczywiście istnieje i moim zdaniem się coraz bardziej rozplenia,niestety.Niemniej to nie ma nic wspólnego ani z dobrym domem,ani z paniczykowstwem -to struktury zbliżone do mafijnych,poklosie pierwszych sekretarzy ,I-tak,zgadzam się z Toba,że najgorsze jest przyzwolenie społeczne na takie postawy.Moja matka zgrabnie to ujęła "ludzie zawsze mieli masę podłości ,ale kiedyś przynajmniej wiedzieli,że pewnych rzeczy POWINNI SIĘ wstydzić ".

      Usuń
    14. Problem nie w tym, że gdy zaczynała się epoka komputeryzacji tylko nieliczni mieli możliwość naumienia się tego czy tamtego, ale to, że zapełnili rynek a że u nas się gra znaczonymi kartami i nowi nie mają już do niszy wstępu. Może komputery to nie najlepszy przykład bo tu jest jeszcze jako tako ale innych korporacji zawodowych zwłaszcza prawniczych to już istna plaga. A tak poza tym, nie wiem gdzie Ty się uchowałaś, ale ja widziałem sporo osób z AUTENTYCZNYM herbem którzy byli straszliwie chamscy w obejściu acz potrafili być bardzo uprzejmi wobec "swoich" i często używali zwrotu "pan nie wie kto ja jestem".
      Albo mamy takie niewydarzone elity, albo są to stare elity, wysadzone ongiś z siodła, dziś dyszące zemstą i uważający "kopanie kundli" za należną im rekompensatę za cierpienia z czasów komuny. Naprawdę An-Ko widziałem sporo takich właśnie ludzi.


      Kurna Maciek

      Usuń
    15. Maćku-ja tez widywałam takich ludzi,ale z Twoich wypowiedzi wynika,ze Ty w pewnej grupie/srodowisku nie widujesz innych.Jesteś bardzo kategoryczny w swoich osądach.I tylko o to mi chodzi.Co do zawodów prawniczych-dziedziczenie sklepu jest OK,warsztatu samochodowego OK,zamiłowania do hodowli pieczarek lub jeżdżenia na nartach OK,ale już dziedziczenie zawodu prawniczego jest w oczywisty sposób naganne ,tak ? A ja o tym rozmawianiu przy obiedzie,o tym nasiąkaniu atmosferą od małego...No i nie masz racji -moje dzieci sa prawnikami.Każde kończylo inną aplikację i po prostu WIEDZĄ ,kto był na ich roku.Zresztą-za moich zasów też się opowiadało ,ze na medycynie to prawie same dzieci lekarzy studiują -a na dwadzieścia osób w grupie przypadała średnio dwójka dzieci lekarskich.Jednak gdy ktoś z nas o tym mówił natychmiast nam zadawano kłam,bo vox populi wiedział lepiej.Ręce mi opadły jak po wielu latach o moim koledze,ktory zrobił spektakularną karierę w zawodzie a był synem dozroczyni z małego miasteczka opowiadano,ze jego ojciec był pierwszym sekretarzem i to dlatego...A jego ojciec był (znalam go osobiście) szewcem....Ale vox populi takich historii nie lubi.

      Usuń
    16. Czego chcesz od szewców? To bardzo szlachetny i rzadki już zawód. A tak a'propos. Znasz jakiegoś krawca bieliźniarza? Ta profesja już całkiem umarła. O zawodzie lekarskim nic nie wspomniałem, ale postawy feudalne są w szpitalach widoczne gołym okiem i wkurzają.
      A co do kopania "kundli". Zauważyłaś że autentyczna ubecka latorośl rzadko kiedy bywa atakowana? Bo jak taki się odwinie i łupnie to się potem wszystkie gwiazdy i kwazary zobaczy! Dziedziczenie zawodu prawniczego, no chyba że się dziedziczy WŁASNĄ kancelarię adwokacką zdecydowanie NIE jest OK.


      Kurna Maciek

      Usuń
    17. W przypadku dziedziczenia prywatnego zakładu, nieudolność dziedzica powoduje bankructwo a to jak najbardziej jest po libertariańsku gdy się ryzykuje SWOIM majątkiem. Co innego profesorskie dynastie na uczelniach w Polsce. Im więcej pokoleń liczy sobie taka dynastia, z tym większym kretynem ma się do czynienia. Co moge stwierdzić na swoim doświadczeniu a znam 4 takie dynastie. Oczywiście bycie kretynem nie jest zabronione prawem, ale w tym przypadku do białości wkurza fakt, że mamy do czynienia z uczelnianym Jaśnie Panem ZA KASĘ PODATNIKÓW!


      Kurna Maciek

      Usuń
    18. Dziedziczenie zawodu nie jest dla mnie dziedziczeniem miejsca pracy.Mylisz te pojęcia .Dlaczego doszukujesz się w mych słowach jakiejś pogardy czy lekceważenia dla szewców ? Zawierają one wyłącznie konstatację,ze to był człowiek nieustosunkowany,niemający koneksji a jego syn zawdzięcza wszystko sobie.Mysle,ze dalsza dyskusja nie ma zadnego sensu,bo masz bardzo skrzywiony odbiór moich słów.No i Twoja tendencja do uogólnien-znasz "aż " cztery dynastie profesorskie i na tej podstawie jesteś pewien,że w takich rodzinach kretynieje się z pokolenia na pokolenie.Cóż,polemika z życzeniowymi wyobrażeniami zamienionymi w aksjomaty jest bezcelowa.Idąc tym tropem można dojść do wniosku ,że mądrzy bywają wyłącznie ludzie z rodzin prostych ,natomiast wielopokoleniowe wykształcenie jest prostym krokiem do debilizmu.No,muszę przyznać,że jest to podejście nowatorskie.Ciekawe ,co by na to powiedziała taka Curie -Sklodowska z ? :)).Z bardziej współczesnych ,z moje branży -dynastia Orlowskich.Bochenków,Mollowie -sami kretyni...I już lżej na duszy....

      Usuń
    19. PS.nie znam osobiście żadnej ubeckiej latorośli ,więc nie umiem powiedzieć,czy jest atakowana czy nie.Zapewne nie,ale to chyba dość oczywiste i nie odkrywasz żadnej tajemnicy.Nikt nie chce zadzierać z mafią

      Usuń
    20. Akurat latorośle Marii Curie Skłodowska acz miały pewne osiągnięcia naukowe, to jednak powoływanie się na tę dynastię nie jest zbyt fartowne.
      Irène Joliot-Curie a zwłaszcza jej mąż Frédéric Joliot-Curie to modelowe postaci określane jako "użyteczni idioci". A zwróć uwagę, że ten blog jest raczej prawacki choć umiarkowany.
      Nigdy się ze sobą do końca nie zgodzę więc pora na protokół rozbieżności. Aczkolwiek wśród polskich rodzin lekarskich cenię sobie rodzinę Gietków. Mimo trzech pokoleń jest całkiem OK. Ostatni z rodu jest gastrologiem i miałem zaszczyt się u niego leczyć. Może tak być?
      Pozdrawiam, i może pogadajmy kiedyś o czymś innym. OK An-Ko?


      Kurna Maciek

      Usuń
    21. Nadal twierdzę,że różnią nas pojęcia.Nie odniosłeś się choćby do różnicy między dziedziczeniem zawodu a pracy,do owego sympatycznego szewca.....Tak,trzeba rozmawiać o czyms innym.Rożni nas to,że ja dostrzegam wyjątki ,Ty zas z tych wyjątków tworzysz obraźliwa regułę.Moje wypowiedzi mogą swiadczyć albo o naiwności(nie jestem),albo o szczęściu w życiu -w kwestii spotykania i dobierania ludzi.Twoje zaś albo o naiwności,albo u uprzedzeniach.Bo,że swiat nie jest jednolity to wiemy oboje.Ale ten szewc ???? do którego w Twoim przekonaniu czegoś chcę ???? noooo.....

      Usuń
    22. @An-Ka, @Kurna Maciek

      Ja nie mam dobrego zdania o klanach czy dziedziczeniu pracy. Na uczelniach czy w szpitalach oznacza to okupowanie stanowisk przez dany klan i niedopuszczanie innych,. Brak realnej konkurencji i zamknięcie na świeżą krew. Nie obchodzi mnie kto z jakiej jest rodziny dopóki w pracy panują jasne zasady, zaś na stanowisko się dobiera ludzi wedle kwalifikacji nie nazwiska. Oczywiście nie mówię, że ktoś z nazwiskiem nie może mieć kwalifikacji. Może czemu nie. Ale jak wspominał gdzieś Maciek, wnerwia mnie lipna rekrutacja itd. I nie tylko mnie patrząc na to ile ludzi wyjechało z Polski

      Usuń
    23. Dziedziczenie ZAWODU.ZAWODU.NIE PRACY.Jeżeli chodzi o lekrzy to jest to MOJE środowisko i na palcach jednej ręki mogę policzyć kolegów,którzy pracowali w jednym miejscu z rodzicami -z rożnych względów większość tego unika-by uniknąć podejrzeń o nepotyzm,by nie wchodzić w konflikty z rodzicem itd.To jest niezdrowa sytuacja i tyle.Natomiast podejrzewanie o nepotyzm każdego,kto skończył ten sam kierunek studiów i pracuje gdzie indziej jest po prostu świństwem i głupotą.Dziedziczeniu PRACY ja też mówię nie.Natomiast dziedziczenie ZAWODU to piękna,chlubna tradycja i świadczy m.in. o tym,że rodzic był w swym zawodzie na tyle spełniony,że dziecka nie odstręczył a zachęcił.ZAWODU -nie stanowiska.Wy naprawdę nie rozumiecie,co ja piszę ?

      Usuń
    24. PS. Czy może jedynym słusznym rozwiązaniem satysfakcjonującym Wasze poczucie sprawiedliwości byłby zakaz pójścia w ślady rodziców w zawodach inteligenckich ? To ja pójdę dalej -nie tylko w ślady rodziców ,ale i w ogóle zakaz jakichkolwiek zawodów inteligenckich...Bo wszak wiadomo,ze kto ma matkę,ojca wykształconego i na stanowisku debilem musi być.Wow:))

      Usuń
    25. Tak, chodzi o dziedziczenie pracy. O klany okupujące uczelnie. Nie znasz takich przypadków. Ja tak, kiedy wnusia czy inny krewniak Pana Profesora dostawał na dzień dobry stanowisko o jakim ja nie mam co marzyć, nie ważne ile zrobię staży i jak pracuję

      Usuń
    26. A zatem precz z feudalizmem! Oczywiście szeroko rozumianym Erinti!

      Kurna Maciek

      Usuń
    27. Jednak nie rozumiecie.Ja kilkakrotnie powtarzam-chodzi mi o dziedziczenie zawodu a wy mnie perzekonujecie,że dziedziczenie pracy jest złe.Ja piszę,ze owszem,jest złe,ale to nie to samo ,co dziedczenie zawodu .Na to wy o przypadkach dziedziczenia pracy.....to dość groteskowe.Tak sobie można ad mortem defecatum....Czyli gadał dziad do obrazu.Dobra,napiszę dużym drukiem -JESTEM PRZECIW DZIEDZICZENIU PRACY I NEPOTYZMOWI.ZAWSZE I W KAŻDYCH OKOLICZNOSCIACH (poza całkowicie prywatnym zakładem) .TO NIEMORALNE ,NIESPRAWIEDLIWE I NIESMACZNE. ŻENUJĄCE. TAK,ZNAM TAKIE PRZYPADKI.PRZYPADKI,NACISK NA PRZYPADKI.NIE JEST TO REGUŁA.PRZYPADKI TEŻ NIE POWINNY ISTNIEć.więc,proszę,nie przekonujcie mnie do czegoś,do czego jestem od ZAWSZE przekonana,bo naprawdę zaczynam wątpić o inteligencji ludzkiej,bez urazy.....PS.z dużym wdziękiem pomijacie temat dziedziczenia zawodu.....bardzo wiele to mówi ..."są w ojczyźnie rachunki krzywd...." ,jak widać i nie ma to tamto .Smierc tym wrednym inteligentom od pokoleń,to nic dobrego.Ludu na studia,Tyle,że to już było......

      Usuń
  8. To dobry detoks. W zasadzie każda osoba, która wyjedzie tak to odczuwa. A kaberecik też dobry. Skorzystam z okazji i też coś dorzucę:)
    http://www.youtube.com/watch?v=hOKJVLsdYFQ

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli wszyscy wyjada to kto tu zostanie???
    Tak szczerze mówiąc, to bym aż tak ostro się nie wypowiadał o swoim ojczystm kraju.
    Czy naprawdę aż tak źle ci tu było Erinti??? Przeciez skonczyłaś studia, prawda? I to długie studia, bo "dwie litery przed nazwiskiem" sugerują doktora, o ile dobrze rozumiem? Więc to całkiem nieźle. I nie prawda, że "dr" w Polsce nie robi wrażenia. Zwykle tak twierdzą tylko te osoby, które chcą się pozbyć niewygodnej konkurencji, albo zazdroszczą ;)
    Zresztą jeśli ktoś jest pracowitym i zdolnym studentem, a później naukowcem, to nie ma szans, by nie został niedostrzeżony. Jest wiele różnych możliwości. Stypendia, granty, staże zagraniczne, po których można wrócić do swoich i całkiem nieźle żyć. Wiem coś o tym, bo sam jestem jedną z tych osób, może nie geniuszem ale zdolnym i pracowitym :) I żyję w kraju, w którym zasady moralne mają jeszcze jakieś znaczenie, a kościół coś do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszłość nie była zła, ale przyszłość jawiła się złą. Tak, nie byłoby tragicznie jakbym dalej była na garnuszku rodziców. Jakby rodzice mnie utrzymywali byłoby dobrze. Ale ja nie chcę być więcej na ich utrzymaniu.

      Oczywiście wyjazdy na staże pomagają. Nie mam co do tego wątpliwości. Owszem można zawsze szukać dodatkowego finansowania. Zapewne to zrobię. Ale cóż z tego jak się ma ochłapy na dzień dobry i użeranie? Może to kwestia różnych okoliczności. Może w innym miejscu by było lepiej.

      wiesz czemu wyjechałam? By nie znienawidzić rodzinneog kraju. Teraz to złość na obecny system, n ie negacja wszystkiego

      Usuń
  10. Kimkolwiek jesteś Anonimowy to dzięki za link. Miodzio i jeszcze raz Miodzio!
    Po prostu dzięki :-)

    Ten staruszkowy wrzask i ten cały "patriotyzm" a naprawdę paniczny strach kto im wrzuci do ZUS-owskiego gara.


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurna Maćku, cóż wrzaski się mają dobrze

      Usuń
  11. Oczywiście pozdrawiam. Seaborg bo teraz widzę, że się nie podpisałem (w tym kraju nie ma nic)
    Seaborg

    OdpowiedzUsuń
  12. A tak w ogóle-ciągle powtarzamy "polskie piekło".Ja sama też i to wcale nierzadko.Tyle tylko,że fundamentalnym pytaniem jest-kto to piekło tworzy ? Jak zwykle -jacyś ONI ? Czy może każdy z nas dokłada kamyk do tego ogródka ? Nie na wszystko mamy wpływ,przynajmniej bezpośredni,ale na wiele spraw jednak mamy.ONI za nas wszystkiego nie załatwią,nigdy.Oni- w sensie polityków -sa odpowiedzialni za ekonomię kraju,prawo itd.Może warto się zastanwoić nad tym,czy możemy jakichś ONYCH obarczać odpowiedzialnością za wszystko,co tworzy to "polskie piekiełko".Jednego jestem pewna-ONI się zmienia(zamienią) a polskie piekiełko,w innej nieco odslonie ,będzie wieczne :(. Sami się usprawiedliwiamy,ze nasze wady są wynikiem jedynie okoliczności a głównie destrukcyjnym wpływem biedy.Skoro zamożność miałaby zlikwidować natychmiast wady dotychczas biednych,to skąd to głębokie przekonanie,że zamożni są tacy be ? Widzicie w tym jakiś sens ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie można zwalić wszystkiego na polityków. Ktoś ich przecież wybiera. Ale poza tym mamy nasze codzienne życie i pewne przyzwyczajenia. Wiem, że jak rzep psiego ogona czepiam się ściągania w szkole, ale dla mnie to nauka cwaniaczkowania i żerowania na innych, nauka, że praca nie ma sensu. Tak, to tylko mały kamyczek, ale lawina się zaczyna od kamyczków

      Usuń
    2. W pełni się zgadzam z Tobą -ale to,że się ściąga jest dla mnie mniejszym zlem,niż to,że się to uważa za dowód zaradności życiowej.Kiedyś w jakiejś dyskusji na temat pisania za kogoś prac magisterskich ktoś twierdził,że to dowód zaradności,ze dowodzi,że taka osoba jest ....kreatywna !!! i że w ogole to ja się czepiam,bo może ona po prostu nie ma czasu.....

      Usuń
    3. Prawda! Samo zjawisko winno być nazwanie oszukiwaniem i delikwent ukarany. Zaś za zlecania napisania magisterki, należy wywalić delikwenta ze studiów. Jak sobie pomyślę, że mogłabym trafić na lekarza co studia przeszedł na ściąganiu, albo że most zaprojektuje takowy inżynie strach się bać.

      Cóż jak ktoś nie ma czasu na rzeczy związane ze studiowaniem, niech nie studiuje. Nie ma obowiązku. Robią n rzeczy na raz, nic się nie zrobi porządnie. Człowiek nie komputer pracujący wielowątkowo

      Usuń
  13. @ An-ka i Erinti.

    Coraz bardziej dochodzę do wniosku że znamienny jest tu model cywilizacyjny.
    Polakom wydaje się, że są łacinnikami bo są katolikami. Ale są nimi tylko na papierze i we własnych marzeniach, bo duch tej cywilizacji jest turański.
    Tak pewien stary endek i historyk Feliks Karol Koneczny nazwał model cywilizacji stepowej posttatarskiej panujący w Rosji i okolicach. Za nasze duchowe turaństwo nie możemy co ciekawe obwiniać WYŁĄCZNIE rosyjskiej okupacji, gdyż sami wcześniej stworzyliśmy mix cywilizacji łacińskiej i turańskiej, a takowy jest właśnie duch SARMACKI, czyli dymiący czerep, dualizm pan-kundel do kopania ( a trzeciego wyjścia nie ma ) i parę innych rzeczy na długi długi opis.
    Zwróćcie uwagę dziewczyny że pierwsze "meldunki" na temat zjawiska zwanego "polskim piekłem" pochodzą właśnie z epoki sarmatyzmu. Pod Grunwaldem jeszcze go nie było!

    Dlatego dziś nasz kraj przypomina zapuszczoną chłopską sławojkę, która śmierdzi niemiłosiernie i nic się nie zmienia niezależnie od tego na jaki kolor ją przemalujemy, jakiego Wodza portret powiesimy czy też jaki symbol religijny czy ideowy.
    Smród pozostaje NIEZMIENNY i niechaj ten nieustający smród będzie najlepszą alegorią "polskiego piekła" które trwa w najlepsze choć zmieniło się już tyle epok.
    Bieda to problem ale wyraźnie wtórny, bo póki turaństwo póty bieda niezależnie od tego kto będzie rządził.

    Dlatego należy zacząć od kulturowych fundamentów. Gdy Polacy staną się PRAWDZIWYMI łacinnikami i to DUCHEM a nie tylko na papierze, czyli zrzuci wreszcie turańskiego garba a to powinno zmienić wszystko a więc sławojkę na kibel z prawdziwego zdarzenia w obliczu SPRAWNIE działającej kanalizacji.

    Bo prawdziwym dramatem Polaków jest to, że w parszywe Czerwone ( i turańskie zarazem ) Lata śnili o Piłsudskim ( bardzo turańskim ) albo o Kmicicu ( też mało łaciński duchem ).

    To tyle do przemyślenia


    Kurna Maciek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać,nic ująć

      Usuń
    2. Z ostatniej chwili! Słyszeliście że Jaruzel nie żyje?

      Kurna Maciek

      Usuń
    3. @KMhttp://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Nie-zyje-general-Wojciech-Jaruzelski,wid,15517454,wiadomosc.html?ticaid=112ca2&_ticrsn=3
      Owszem:)
      Seaborg

      Usuń
    4. @Kurna Maciek

      Bardzo interesujące przemyślenia. Faktycznie jak sobie przypomnę historię, to przecież za Sarmacji zaczał się rozkład I RP i przecież wtedy z warcholstwa zrobiono cnotę.

      Ja nie winię za stan rzeczy okupacji rosyjskiej czy PRL. To owszem były niekorzystne zjawiska. Ale podatny grunt był wcześniej.

      Nie, nie słyszałam o Jaruzelu

      Usuń
    5. Poczytałam:

      http://niezalezna.pl/55654-komunistyczny-dyktator-wojciech-jaruzelski-nie-zyje

      Usuń
    6. Erinti! Tylko zależy co uważamy za warcholstwo. Bo wielu ludzi myli warcholstwo ze zwykłym nieposłuszeństwem, które niekiedy bywa przecież chwalebne albo z brakiem jednomyślności. W ogóle to trzeba wszystko zaczynać od naprawy znaczenia słów jak zalecał ongiś Konfucjusz, bo inaczej się w życiu nie dogadamy.

      Jeśli rozumiesz warcholstwo jako sobiepaństwo i "złotą wolność" polegającą na gwałceniu wolności wszystkich dookoła to ja się zgadzam. Z tym, ze szlacheckie warcholstwo jest mocno przereklamowane. Trwało bardzo krótko, coś z półtora pokolenia a potem tzw "demokracja szlachecka" uległa oligarchizacji zupełnie jak ta nasza dzisiejsza. Z tym że wtedy oligarchami byli Panowie Magnaci, którzy stali się miniaturowymi carami prowadzącymi nieustanne wojny ze sobą nawzajem przy użyciu prywatnych armii i milicji, których król mógł im tylko pozazdrościć. No i oczywiście ich mini-państewka były turańskie z charakteru do szpiku kości. Ich sobiepaństwo nie miało sobie równych, a przy nich taki Markiz De Sade i inni libertyni to byli sympatyczni chłopcy, trochę tylko urwisowaci, bo się brzydko z dziewczynkami zabawiali, to w szkołę to w innego doktora.

      Ale mniejsza o magnatów. Najgorsze jest to, że każda nowa władza te wszystkie wady i przywary powiela, bo... ten nieszczęsny kraj nie zna niczego innego, a i z tym opisanym przeze mnie przyzwoleniem społecznym jest chuda sprawa. Ludzie nie znając niczego innego niż szeroko rozumiane turaństwo nie wiedzą CZEGO się domagać, by było lepiej. Rozumiesz Erinti o co mi chodzi?


      Kurna Maciek

      Usuń
    7. Rozumiem. Fakt, że demokracja szlachecka stała się gwoździem do trumny I RP, odkąd stała się oligarchią magnacką, zaś magnaci służyli temu kto więcej zapłacił. Dość dobrze opisał to Sienkiewicz w "Potopie" na przykładzie Radziwiłłów.

      Brakowało instynktu państwowego, ludzie byli zbyt zajęci swoim nosem by dostrzec że razem ciągnąc wóz dalej zajadą. To samo widać w III RP. CZęsto każdy idzie w swoją stronę (miałam szczęście pracować w dobrym zespole, ale tro był wyjątek). Tutaj zaś ludzie się wspierają w zespole.

      Usuń
    8. Magnaci służyli SAMYM SOBIE, a przy okazji brali "fuchy" od ościennych mocarstw, bo turańskie i tyrańskie minipaństewka były nieszczególnie wydolne ekonomicznie.

      U was ludzie pracują zgodnie w zespole, bo jadą na jednym wózku. Zrozumieli że konkurencja wewnętrzna jest szkodliwa bo zmniejsza konkurencyjność zewnętrzną. Ale po pracy są wolnymi ludźmi ( dualizm prawny cywilizacji łacińskiej ) a telewizja nie zatruwa ich pieprzeniem "apelujemy o dalszą wytężoną pracę, dalsze wyrzeczenia... )


      Kurna Maciek

      Usuń
    9. Dokładnie tak było z magnatami. Co do Kanady masz rację i na to zawsze czekałam i to dla mnie naturalny stan rzeczy. W pracy jesteśmy zespołem, bo to dla nas dobrze i dalej zajdziemy. A potem? "Wolnoć Tomku w swoim domku"

      Usuń
  14. Nie wchodzę w ideologiczne polemiki,bo to nie ma sensu.Napiszę nudny,oklepany komentarz(za to szczery)bo nic mi innego nie przychodzi do głowy:cieszę się,że jest Ci tam dobrze,zresztą,wiedziałam,że tak będzie...

    OdpowiedzUsuń
  15. heyo...
    doszedłem do wniosku, że nie zapytałem o kluczową sprawę... jak się mają koty w Toronto?... co tam u nich słychać?... jak się mają na blaszanym dachu?...
    pozdrawiać nader serdecznie w tych okolicznościach przyrody...
    jednak jako Twój samozwańczy kumpel zepsuję Ci humor... chociaż chciałbym by mi się nie udało...
    otóż któregoś dnia jedziemy do lasu, bo w domu ściany patrzą na nas krzywo i zgrzytają zębami... natomiast w lesie okazuje się, że drzewa i krzaczory patrzą krzywo i zgrzytają zębami... bo tak naprawdę, to nasz umysł patrzy na nas krzywo i zgrzyta zębami...
    aha... napisz mi koniecznie o tych kotach.... i o Indianach też...
    pozdrawiać once more :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, Eri, wcale nie żartowałem o tych kotach... mnie naprawdę interesują takie ciekawostki z nieznanych mi krajów... koty, Indianie, tego może jeszcze nie ogarnęłaś... ale jak się ubierają kobiety na mieście?... opowiesz coś kiedyś o tym?...
      natomiast nie zapytam o to, czy ktoś Cię podrywał, bo to zbyt osobiste pytanie...

      Usuń
    2. Spoko rozumiem. Indianie i mniejszości narodowe są pod ochroną. Przykładowo prowadząc badania trzeba szanować ich odmienność itd.

      Kobiety się ubierają tak jak w Europie. Nie ma plagi otyłości jak w USA.

      Co do podrywania, już dwóch panów mnie podrywało: Etiopczyk i Kanadyjczyk. Ten drugi zaoferował się na przewodnika po Kanadzie :-))))

      Usuń
  16. Erinti, cieszę się, że wszystko Ci się układa. Masz rację, Polska to gówniany kraj, pełen układzików i kłód rzucanych pod nogi "szaraczkom". Może kiedyś to się zmieni, ale na pewno nie w najbliższym pięcioleciu... :(

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Ledwie gdzieś wejdziesz wyżynasz głową w szklany sufit. Co więcej jedyną zasadą gry jest brak zasad i to że są równi i równiejsi. Tutaj jest biurokracja jak wszędzie. Ale takiego patologicznego przerostu i takiego zawracania d**** głupotami jak w III RP to nie ma nigdzie. I takich ton papierów do noszenia.

      Usuń
  17. Od kiedy wyjechałaś Erinti Twoje posty czytam z wielką przyjemnością- widać radość w nich i nadzieję,czego nie było w tych "krajowych".Jestem w bardzo podeszłym wieku,przeżyłam wiele dobrego i złego w naszym kochanym kraju i podziwiam takie osoby jak Ty,że nie rezygnują i walczą o lepsze życie.Pozdrawiam serdecznie-Perełka

    OdpowiedzUsuń