Za co coraz bardziej lubię Kanadę?



Powoli się oswajam w nowym mieście i nowym kraju. Każdy kolejny dzień sprawia, że czuję się coraz bardziej jak u siebie, coraz lepiej po prostu. Zaczynam chodzić po coraz lepiej mi znanych ulicach, rozpoznaję sprzedawczynie w sklepie a ludzie na ulicy nie wyglądają już tak obco. Na mój Internet też już mam sposób: ponieważ mam bezprzewodowy, muszę unikać okresów kiedy najwięcej ludzi korzysta i nawet dam rade filmy na YouTube oglądać (rzecz jasna w niższej jakości, ale zawsze). Przymierzam się też do przewodowego i skontaktuję z firmą Teksavvy. Mimo wszystko skoro ciągnę ze smartfona na cuda nie mam co liczyć.

A więc jak w tytule. Co mi się najbardziej podoba w Kanadzie? Mówiąc krótko: nie utrudnianie ludziom życia pierdylionem papierów i traktowanie się nawzajem jak ludzie. Przykłady? W banku kanadyjskim mogę założyć konto przez telefon. Dzwoniąc na bezpłatny numer (typu 1-800..). Będą klientem banku X mogę zadzwonić do banku X i załatwić bardzo dużo przez telefon. Mając bankowość on-line mogę sobie sama założyć konto. W tuskolandzkim banku Y co prawda mogę założyć konto on-line, ale już nie zlikwidować i muszę pisać pisma. Obawiam się, że wysłanie czegoś jako skan może nie przejść (tak podpisałam w Kanadzie umowę o pracę oraz o mieszkanie). Drugi przykład z bankiem. Idę do okienka z zapytaniem. Mama idąc z pytaniem do banku Y latała od okienka do okienka bo pani A i pani B nie wiedziały o co chodzi. W banku X ja siedziałam a pracownik dzwonił. Klient nie musi tam latać z kwitem w zębach w nadziei że znajdzie odpowiedź. Ot klient siedzi i czeka. Każdy klient a nie Bóg wie jaki VIP. Po prostu szanujemy się nawzajem.

Konto w banku, ubezpieczenie zdrowotne czy SIN (social insurance number, niezbędny by dostać wypłatę) można załatwić w dzień. Tak w dzień. Aby dostać moją uniwersytecką polisę po prostu poszłam do odpowiedniej pani, ta mi wszystko powiedziała, wypełniłam jeden papierek, zapłaciłam i dostałam kartę. Taka szybkość działania w NFZ (pomijam kwestie płatności przez pacjenta)? Nie, aż tak naiwna nie jestem. A'propos formalności. W odpowiednich działach urzędów, do spraw cudzoziemców w Tuskolandii*  często pracują osoby nie znające angielskiego. Po co znajomość języków w obcych w dziale dla cudzoziemców czy współpracy z zagranicą?  Wolne żarty tu się opisuje faktury i opatrzą je pieczątkami. Najlepiej z jakimś pismem z pieczątkami (i wycina się przez to piękne lasy), które potem zalega i pies z kulawą nogą nie ma zeń pożytku.

Ludzie. Powiem banał, że ludzie są tu inni. Nie śpieszą się tak w obłędnym biegu jak w W-wie ( a mieszkam w dużo większym mieście niż Warszawa). Na ulicy jeden drugiemu pośle uśmiech, zagada. To takie zwykłe gadki o ptakach na trawie czy pogodzie, ale od razu robi się przyjemniej każdemu. Jak powiedział mój szef (pozdrawiam!) „tu nikogo nie obchodzi skąd jesteś i jak wyglądasz”. Prawda. Nikt nie robi durnych uwag, że przyjechałam z Polski, jak noszę podkolanówki do sandałów (nie mogę chodzić bez i tyle) nikt nie obgaduje i nie rzuca durnych uwag jak tuskolandzkie znafczynie i znafcy mody. Takie drobiazgi a czynią życie łatwiejszym.

A już całkiem nie drobiazg to kwestia mojej wypłaty. Jak mi wyjaśnił kolega z pracy, po odliczeniu podatków i takich tam (ubezpieczenie zdrowotne sama opłacam), dostanę na rękę w dolarach 3 razy tyle co w złotych (polska płaca minimalna, to dostała osoba jadąca do Kanady jako specjalista do ośrodka badawczego). Czemu wracam wciąż do kwestii finansowych? Kocham to co robię, tylko człowiek musi coś jeść, coś pić i opłacić rachunki. Zaś wypłata na poziomie najniższej krajowej to dla mnie policzek. Jeśli polskie uczelnie tak cenią ludzi, to nigdy nie osiągną wysokiej pozycji w światowych rankingach.  Nie winię tutaj mojej polskiej szefowej, cudownej, mądrej i ciepłej kobiety, po prostu anioła (pozdrawiam serdecznie!), która robiła co mogła w ramach debilnego systemu. Mam  świadomość, że kokosów się nie robi na uczelni. Nie chcę kokosów. Do szczęście całkiem mi wystarczy poziom klasy średniej i spokojne  życie. Bez szaleństw, ale i bez troski o przeżycie do pierwszego. Dlatego tak mnie wkurzają artykuły jak ten: [1]. Chcecie zatrzymać młodych w kraju? Dajcie im coś więcej niż śmieciówki czy najniższe krajowe? Dlaczego Polacy za granicą naraz są przedsiębiorczy, dobrze pracują, potrafią do czegoś dojść i mają dzieci? Cudowna metamorfoza? Nie. Po prostu ludziom się nie utrudnia życia na każdym kroku i daje możliwość życia. Czy zostanę na dłużej w Kanadzie jak będę mieć możliwość? No cóż, myślę, że moje posty mówią same za siebie.

[1]http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/795584,bezplatne-studia-najwieksza-niesprawiedliwosc-xxi-wieku.html
http://www.photoworld.toya.net.pl/POLSKA/01-014.jpg
*Tuskolandia, czyli to co obecnie panuje w Polsce. Tak, by nie pisać że Polska całościowo jest do niczego i badziewna.

49 komentarze:

  1. Inny świat. Kanadyjczycy pewnie sa mniej zakompeksieni niż my. Chyba żaden karj nie ma tyle kompleksów, co Polska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co gorsza "polskie" media ludziom wbijają do głów kompleksy

      Usuń
    2. Mysle,że większość krajów gospodarczo opóźnionych,cały blok komunistyczy ma takie kompleksy,w Polsce dodatkowo wzmożone przez nasz głębokie przekonanie,że powinnismy być uprzywilejowani z racji naszych wspaniałych cech jak odwaga ,skłonność do martyrologii itd..Wielu ludzi było naiwnie przekonanych,że po obaleniu komunizmu nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki staniemy się krajem równorzędnym ,nadgonimy wieloletnie zaległości.Tak się nie stało,do tego nagle się okazał,że nie będzie po równo,ze sąsiad się (oczywiście niesprawiedliwie i nieuczciwie ) wzbogacił ,do tego rzeczywiste problemy z pracą ,zarobkami-jak tu nie mieć kompleksów :(

      Usuń
    3. Erinti-możesz przybliżyć w jaki sposób te media wbijają nam kompleksy ? Jakis przykład ? Naprawde tego nie rozumiem,ale może masz rację

      Usuń
    4. @An-Ka

      Poczytaj media mainstreamu. Kto nas nazywa zaściankiem i ciemnogrodem? Kto gada o wstydzie bycia Polakiem? Dodajmy do tego europeizację, nazywanie patriotów faszystami, konieczność wstydu za historię i kulturę. To przekaz jakoby co to zagraniczne było lepsze. Owszem trzeba oceniać krytycznie wiele spraw, ale nie potępiać od razu w czambuł

      Usuń
    5. No,nie,nie "nas" ,ale pewne postawy.Wsytd za historię i kulturę ? Poproszę przykład.Nie jestem ani dumna,ani nie wstydzę się,ze jestem Polką .Akceptuję to,Przyjmuje jako normalność,z całą historią,z wadami,zaletami.Nie mam kompleksów .W żaden sposób nie czuję się gorsza od zadnej innej narodowości.Lepsza też nie.Niektore rzeczy zagraniczne są lepsze,inne nie.Normalność.Nie rozumiem ani tych kompleksów,ani tej potrzeby porównań.

      Usuń
  2. Nic nowego nie napiszę,no ale:)Nie jestem zakompleksiona z powodu bycia Polką,jestem też dużą dziewczynką i nie wierzę w doskonałe kraje.Natomiast,wierzę oczywiście,że są kraje znacznie bardziej przyjazne obywatelom niż Polska,bo do tego wielkiej wiary nie trzeba:)Cieszę się,że Ci tam dobrze,zresztą-nie miałam wątpliwości,co do tego:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi, o świadomą postawę. Ja także wiem, że Kanada jak każdy kraj ma wady. Ale tu mi lepiej.

      Usuń
    2. To bardzo dobrze.Czasem ludzie wyjeżdżąją i mimo lepszych obiektywnie warunków nie potrafią się odnaleźć .Ciekawa jestem,czy masz kontakty z jakimiś Polakami -przypomniała mi się kilka lat temu dziewczyna,biolog,ktora wyjechała na stypendium do USA ,została,zresztą wychodząc tam po raz drugi zamąż,za Amerykanina.Miała twarde założenie,że będzie podtrzymywać polskie kontakty (też ze względu na dziecko z pierwszego małżeństwa,by nie pozbawiać go korzeni).Bardzo szybko jej przeszło,bo zamiast kontaktów miała "polskie piekiełko" o w tej chwili jej polskie kontakty ograniczają się do ich lekarza rodzinnego

      Usuń
    3. An-Ka pewnie że wszystko zależy od człowieka, ale też sytuacji. Moje perspektywy w Polsce były tragiczne. Co do kontaktów z Polakami, to cóż nie mam jakiś specjalnych założeń. Ale nie ukrywam, że bardziej mnie interesuje poznawanie Kanadyjczyków.

      Usuń
  3. dla przekory spróbuję odrobinkę pobronić polskich urzędów... może nie samej biurokracji, lecz obsługi... ostatnio miałem kilka spraw i zostałem ogarnięty miło, życzliwie, wręcz pomocnie... spierał się jednak nie będę, bo może to tylko wynik mojego uroku osobistego?...
    ...
    czyli rozumiem, że można mieć net z kabla /pewnie razem z tivi/ i zbyt tanie to nie jest?... a telefonia komórkowa mocno zarzuca ofertami, reklamami?... tak pytam, bo tego akurat bardzo nie lubię...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, można mieć ofertę typu: telewizja, internet i telefon razem. Ale tu trzeba ponad stówkę wyciągnąć. Ja zaś mam smartfona i używam go jako modemu. Na proste używanie starcza, a na więcej mam neta w pracy. Ale coraz poważniej myślę nad zainwestowaniem w internet stacjonarny

      Usuń
  4. Klik i wszystko jasne. To tam będziesz epatowała swoja erudycją . Cóż, każdy ma prawo zamieszkać gdzie chce , czy może. Ostatnio stanęłąm jak wryta przed tytułem w Dzienniku Gazeta Prawna. - Chcesz wyjechać z kraju - zapłać za studia. A mnie szkoda takich ludzi jak Ty . Pozdrawiam najserdeczniej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mną zatrzęsło. Może jeszcze zakazać wyjazdów? To prostsze niż zastanowić się czemu ludzie muszą wyjechać.

      Usuń
    2. Zapewne mowa wyłącznie o studiach dziennych,niepłatnych.i chciałam przy okazji przypomnieć,że w większości zachodnich krajów student płaci za studia,Oczywiście jest system stypendialny,ale poza tym-nie ma zmiłuj się.albo rodzice fundują,albo trzeba wziąć kredyt ,który spłaca się potem.Jest to dość przejrzysty układ.I sprawiedliwy.

      Usuń
    3. Broń Boże zakazać , ale strata takich ludzi jak Ty jest niepowetowana.Pozdrawiam...Niech Ci kraj Ani z ZW bedzie przyjazny..

      Usuń
  5. Co do załatwiania spraw w urzędach w Polsce-chyba nadal niewiele osób wie,co to takiego" profil zaufania"-wystarczy jedna wizyta w Urzędzie ,by podpisać jeden papierek i już dalej można wszystko załatwiać przez net.Skany dokumentów -ostatnio zmieniałam dowód (urząd przysłał mi ponad miesiąc wcześniej przypomnienie,propozycje podania mailowo numeru telefonu ,by urzędnik mógł zadzwonić i ze mną umówić się na konkretny termin,dogodny dla MNIE).Tak się stało,sprawnie,szybko.Do innych urzędów przesyłam skany tego dowodu .Co do biur współpracy z zagranicą -owszemnie są szybkie,to przynaję,jednak kompletną nieprawdą jest to,że osoby tam zatrudnione nie znają obcych języków.Angielski jest obligatoryjny i to na wysokim poziomie.Do stawiania pieczątek sa zupełnie inne osoby.Myślę,że wielu (większość ) ludzi w Polsce narzeka na urzędy rozpędem:)),pamiętając rzeczywiście koszmarne acz odchodzące w niebyt (co nie znaczy,że zawsze i wszędzie) obyczaje.Co do pensji-przyznaję Ci rację w stu procentach.ŻADEN rząd nie pochylił się nad polską nauką.PS nie bardzo tylko rozumiem,dlaczego wiążesz "znafców i znafczynie mody" z rządami Tuska ? Czyżby coś zadekretował ? Bo mnie się wydawało,że to never ending story ,,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiążę znafców z Tuskiem. Tuskolandia to po prostu dzisiejsza Polska i cały ten system. Poza tym uważam rząd PO za najgorszy od '89 a nawet wcześniej, może nawet najgorszy po II w.ś.

      Ja niestety na uniwerku pamiętam opisywanie faktur i panie sprawdzające dokumenty z zagranicy i nie znające angielskiego. I całkiem niedawny przypadek gdy w urzędzie wojewódzkim meldunek dla cudzoziemca załatwiała koleżanka, bo osoby tam zatrudnione ni w ząb angielskiego. Na pewno takie patologie nie są wszędzie. Ale są.

      Usuń
    2. Ocena rządu oceną rządu,jednak akurat w kwestii stosunku do mody to dość smieszne-tacy ludzie sa zawsze i wszędzie,i nie mają niczego wspólnego z sytuacją polityczną.Bardzo to na siłę,nawet jeżeli przypisujemy komuś wszystko co najgorsze,to chyba śmieszne jest obarczanie go i za trzesięnia ziemi,suszę,deeszcz i ludzkie wady czy śmiesznostki.Znaj proporcjum,mocium panie.(moim zdaniem takie zabiegi oslabiaja siłę rażenia rzeczywistych argumentow,bo zaczyna się traktować człowieka ich używających jako ogarniętego obsesją-to uwaga ad rem)

      Usuń
    3. Moda? Nie oceniam w kwestii mody, ale niszczenia gospodarki i Polski. Znafcy mody to taka uwaga niejako obok

      Usuń
    4. No,to chciałam doprecyzować i tego właśnie dotyczy moja uwaga o śmieszności.

      Usuń
  6. Ponoć Toronto to jedno z gorszych miejsc do mieszkania - ogromny tygiel etniczny, co oznacza przestępczość i brud (zresztą, znam to z autopsji). Kolega inżynier - jakiś super ekspert w Siemensie, porwany z Wrocławia do zachodniej kariery, najpierw w Monachium, potem Kanadzie, wreszcie USA - mieszkał w Toronto, potem z Calgary, wreszciew Vancouver, mówi, że z ogromną ulgą wyjechał z T., że małe Calgary to raj na ziemi w porównaniu z T. Nie udało mu się tam nawiązać żadnych sensownych znajomości, a widział wiele wielkich ośrodków, mało interesujące miasto ze względu na naturę i takie tam.

    No ale nie chcę Cię dołować, pewnie sama do tego dojdziesz i chętnie skorzystasz jak Ci zaoferują pracę w Vancouver :)

    pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, jak to wszędzie trzeba mieć nieco szczęścia. W mojej działce nie znajdę lepszego miejsca niż Toronto, bo tu są najlepsze ośrodki w Kanadzie. A zresztą staż tutaj otwiera mi drzwi na cały kraj. Nie wykluczam zmiany na Calgary czy Vancouver. Wszystko zależy jaka praca. Ale dla mnie, w kwestii zarobków i perspektyw Toronto to dar niebios i życiowa szansa.

      Usuń
  7. Papierologię to w Tuskolandii mamy rozbudowaną. Ale już widzę wspaniały humorek się pojawia. To dobrze, tak trzymać. Pozdrawiam i sukcesów życzę.
    Seaborg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo jest cudownie Seaborg. A ja z dziewczynami z Polski z mojej pracy mawiałyśmy, że papierologię powinni wykładać jako kierunek studiów na uniwerku.

      Usuń
    2. P.S. Jak opowiedziałam kanadyjskim znajomym o opisywaniu faktur i stawianiu pieczątkach na fakturach myśleli, że im bajki opowiadam.

      Usuń
    3. bez przesady, w elektronicznej Szwecji też przybijamy pieczątki na przychodzących fakturach i opisujemy na jakie konto księgować...

      Usuń
    4. @Ola
      Jak tak obejrzałem film "Postęp po szwedzku" to jeżeli w Szwecji wymyślili np., że coś trzeba wpisać w jakiś zeszyt (czy też do akt - jak zwał tak zwał), to z pewnością zeszyt wypożyczeń zeszytu też wymyślili:):):)
      Debilizm po szwedzku i debilizm po polsku. Nie widzę różnicy
      Pozdrawiam serdecznie oczywiście (bez wpisu w zeszyt wypożyczeń zeszytu rzecz jasna)
      Seaborg

      Usuń
    5. No,właśnie,mnie zawsze zadziwia fenomen z jaką pogardą odnoszą się Polacy ,szczególnie ci,którzy uważają się za prawdziwych patriotow,uważając,że wszystko co złe to Polska a Zachod to kraje wielkiego rozumu i prawości-jedynie i bez wad.

      Usuń
    6. @ Seaborg
      chodziło mi tylko o to, ze nie tylko w Tuskolandii jest biurokracja, w sumie w całej Europie jest makabryczna - NB w UK jest większa niż w Szwecji (porównując te same procesy, przy których pracuję, a tych akurat w Polsce nie znam, ale kto wie czy Polska nie wejdzie na elektroniczny obieg wielu dokumentów długo przed UK... patrząc jak działają w Polsce banki a jak w UK, gdzie trzeba załatwić osobiście do godziny 17...)

      pozdrawiam

      Usuń
  8. Z czego może wynikać taka różnica w podejściu do petenta, i w ogóle do człowieka, taka większa serdeczność na codzień? Ostatnio zostałam mile zaskoczona na oddziale medycyny nuklearnej- sami serdeczni ludzie, nie mogłam się nadziwić, i gdy powiedziałam lekarzowi, że nabieram wiary na lepsze w Polsce, spotykając takich ludzi jak Oni, lekarz ów przemiły nie podzielił mojej nadziei, bardzo był sceptyczny, a nawet się zasmucił... Wydaje mi się, że ten oddział to wyjątek potwierdzający regułę.
    Erinti, dobrze wybrałaś. Pomijając wszystkie plusy z odpowiednią pensją na czele, wybrałaś kraj w miarę bezpieczny, a to nie bez znaczenia. Pozdrawiam z serca- krejzor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krejzor wiem i moi rodzice wiedzą. Owszem w Polsce jest wielu normalnych i życzliwych ludzi. Sama miałam szczęście takowych spotkać. Ale system w jakim żyją oducza życzliwości niestety

      Usuń
  9. Nie znam nikogo, kto wyjechał i... żałował.
    :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znam! Na przykład ja żałuję, że nie wyjechałem wcześniej ;)

      Usuń
    2. a ja znam
      znam też ludzi, którzy wyjechali w latach osiemdziesiatych z dziećmi, do Toronto notabene, a potem te dzieci wróciły na studia do Wrocławia i ich noga więcej nie postała w Kanadzie
      a starzy wracają jak bumerangi na kilka miesięcy w roku, co roku

      mnie pewnie też to czeka, ale ja nie wyjechałam, bo mi w Polsce było źle, ale bo założyłam rodzinę, to inna kategoria :) jakbym mogła rodzinę i nasze prace zaimplantowac we Wrocławiu to jutro bym wróciła!

      Ola

      Usuń
    3. Mysle,że to zależy od wielu rzeczy -osobowości,układów rodzinnych ,szczęścia ,ale chyba przede wszystkim od kraju emigracji-te zdecydowanie od "zawsze" wielokulturowe dają większą szansę pelnej asymilacji.Sama znam różne przypadki -nawet w bliskiej rodzinie dość spektaklularny -moja kuzynka mimo,że miała doskonałą pracę w USA (jest jednym z czołówki specjalistów w pewnej bardzo wąskiej dziedzinie )-wróciła wraz z córką,ktora odmówiła pozostania tam ,mieszkania i studiowania z bratem,ktory z kolei deklaruje,że na pewno nie wróci.A ponieważ kochają się bardzo-zarabiają na nich linie lotnicze:))))

      Usuń
    4. @ An-Ka, masz rację
      pamiętam jak kiedyś rozmawiałam o emigracji ze znajomym, który właśnie w latach osiemdziesiątych wyjechał do Toronto... ja wtedy marzyłam o Włoszech :P
      on odradzał - powiedział, że jak uciekali z Polski w 1980 (wycieczka do Austrii i noga do obozu dla uchodźców, wybierali gdzie aplikowac o wizę...) na pniu odrzucili wszystkie kraje europejskie, twierdząc, że Europa jest nacjonalistyczna i człowiek do końca życia pozostanie "tym Polakiem". Ponoć jego wujek wyjechał do Austrii jako małe dziecko, do niego właśnie pojechał, i ten wyjek do końca życia był traktowany jak imigrant, pomimo doskonałej znajomości języka i zdobycia wykształcenia w Austrii. Natomiast w Kanadzie, USA czy Australii po prostu zostaje się kanadyjczykiem, amerykanienem czy australijczykiem, o pochodzeniu polskim. Bez poczucia bycia nieustannie "nie u siebie".

      Zgadzam się z tym w 100%, teraz mieszkając w Szwecji, wiem, ze nigdy nie będę Szwedką. Nigdy tak o sobie nie pomyślę, nikt nigdy tak nie pomyśli o mnie. Ciekawe jak będzie z moimi dziećmi, gryzie mnie to trochę... ale uważam, że to kwestia nie tylko języka i wyksztalcenia, ale stopnia przywiązania i identyfikacji z kulturą.
      Każdy europejski kraj to ponad 1000 lat historii, niektóre więcej - a im więcej tym indentyfikacja silniejsza... włosi są bardziej włoscy niż szwedzi szwedzcy, na przykład :) a 200 lat Kanady da się szybko nadrobić, ich historia to przecież historia Wielkiej Brytanii, Włoch, Polski... mieszanka kultur, zakorzeniona w Europie!

      Usuń
    5. Córka moich przyjaciół kończyła studia w Rzymie,ma męża Włocha ,z którym ma dwoje dzieci i wróciła do Polski,bo twierdzi,że tam jest obywatelką drugiej kategorii mimo tych układów rodzinnych i dwóch fakultetów oraz perfekcyjnej znajomości czterech języków..Jej mąż to potwierdza :(

      Usuń
    6. @Kamil

      Ha! Ja gdybym wyjechała wcześniej pewnie bym zaoszczędziła zdrowia. Ale ponieważ zacisnęłam zęby i wytrzymałam w PL, to wyjechałam w dobrym układzie

      Usuń
    7. @Ola, @An-Ka

      Dziękuję za interesujące głosy. Oczywiście mam świadomość, że za granicą to nie raj i też są problemy. Sama nie znam ludzi, którzy by wrócili do PL i byli zadowoleni z powrotu. W mojej rodzinie są emigranci co mimo trudów życia za granicą nie wrócili i nie wrócą.

      Czasem ludzie oczywiście wracają ze względu na rodzinę. Ze względu na trudy adaptacji. Pewnie, że nie każdym potrafi się łatwo odnaleźć w nowym miejscu. Moim zdaniem wiele zależy od tego co sie zostawiło za sobą. Czy jest za czym tęsknić, czy były jakiekolwiek perspektywy. Tutaj ludzie otwierają oczy jak im mówię jak wyglądały moje perspektywy w Polsce. Tu w Kanadzie mam niezłe szanse na zawodowy rozwój, na samodzielność. Szanse o jakich nie mogłam marzyć w Polsce.

      Usuń
  10. "Nie znam nikogo, kto wyjechał i... żałował.:)))"
    " A ja znam! Na przykład ja żałuję, że nie wyjechałem wcześniej ;)"

    I to jest najkrótszy i najcięższy akt oskarżenia pod adresem
    zarządu Firmy III RP Sp. Jawna .Nie,nie z uwagi na treść.Z uwagi na to,że
    taką treść wygłasza się z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juggler, masz rację. Te proste i krótkie słowa są dosadne w swej wymowie.

      Usuń
  11. Erinti, niewątpliwie zaczyna się dla Ciebie piękna przygoda i - niech będzie piękna do końca!
    A wiesz, że ja odkryłam w sobie patriotkę właśnie za granicą? Bo za komuny patriotyzm był (co by nie powiedzieć) promowany, a ponieważ komuny nienawidziłam od dziecka, to i "Rozszumiały się wierzby płaczące" mnie nie ruszały. Dopiero poza Polską mnie ruszyły - do łez...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie chcę znienawidzić Polski, muszę z niej wyjechać.

      Usuń
  12. Witaj :)
    Erinti, powodzenia i tak trzymaj :)
    Buziaczki ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Erinti, głosujesz w Toronto w wyborach do PE?

    OdpowiedzUsuń