Demografia a absurdy

O tym, że grozi nam zapaść demograficzna wiemy do jakiegoś czasu. Wszystkie, no może w każdym razie, środowiska i lewicowe i prawicowe zgadzają się, że trzeba działać bo będzie źle. Niestety jak to zwykle bywa wiele jest gadania a jak przychodzi co do czego to każdy tylko się przekrzykuje.

Dzisiaj w mojej „ukochanej” radiostacji usłyszałam o jednym z większych absurdów. I o ile na ogół mam pogląd odmienny o 180% od prezentowanych na antenie tego radia tym razem podpisuję się pod tezami tam prezentowanymi. Tak, najlepiej określić sprawę o działaniu jak pies ogrodnika co sam nie weźmie a innym nie da. O co chodzi tym razem? (Cóż absurdów w naszym kraju mamy niemało). O znieczulenie przy porodzie.
Mogę zrozumieć, że takowa usługa nie wchodzi w standard płacony w składkach. Na zasadzie, że nie możemy refundować wszystkiego, koszyk świadczeń ma przecież ograniczenia itd. Zgoda. Ustalmy jakieś bazowe świadczenia i trzymajmy się tego. Ale nie mogę nijak zrozumieć dlaczego skoro znieczulenie nie jest refundowane przez NFZ, nie możemy legalnie dopłacić?  Nie może istnieć normalny, legalny cennik?

Owszem pozostaje opcja wybrania się do prywatnej kliniki. Tam z pewnością problemu nie ma. Ale co jeśli kogoś nie stać na takową placówkę? Dlaczego nie ma opcji by szpitale wykonywały odpłatnie podobne zabiegi? Czemu trzeba robić nie wiadomo jakie obejścia prawa, lub po prostu dać kopertę pod stołem? Czy u nas nie ma opcji by zrobić czegoś normalnie i prosto? Chyba zbyt wiele osób musi na tym zarabiać?

Chociaż jestem osobą o dość konserwatywnych poglądach w sferze obyczajowej pewnych rzeczy nie rozumiem. Nie wiem czemu niektórych konserwatystów tak oburza pomysł znieczulenia na życzenie, czemu kobiety nie mogą same decydować jak rodzić? Do śmiechu doprowadza mnie argument, akurat przeciwko „cesarkom”, że „gdyby kobieta miała rodzić przez cesarkę, to miałaby w brzuchu suwak”. Cóż polecam takim osobom wyrywać zęby u kowala na żywca, albo czekać aż wypadną, nie brać nic na przeziębienie, na ból głowy itd. Bo to przecież nienaturalne. Dla niektórych ból porodowy jest znośny, u innych powoduje traumę. Czemu tak ciężko zrozumieć, że ludzie się różnią, mają różną odporność, są jednostki słabsze i silniejsze?

I jak już jesteśmy przy sprawach demograficznej. W ostatnim „Uważam Rze” Piotr Skwieciński wysunął ciekawą hipotezę czemu młodzi Polacy nie chcą mieć dzieci. Zbytnio upraszczamy mówiąc o konsumpcjonizmie, hedonizmie, modzie na późne macierzyństwo. To co jest może prawdziwe dla bogatych singli z wielkich miast, ich stać na wakacje na Malediwach czy kosztowne hobby, nie ma zastosowania dla ich mniej zamożnych rówieśników. Owszem w modzie są celebrytki po 40stce z nienaganną figurą, silikonowym biustem i „słodkim bobaskiem”. Ale jak to zawsze było: moda modą, ale życie życiem.

 
(http://grafik.rp.pl/grafika2/892771,959084,3.jpg)

Piotr Skwieciński stawia odmienną tezę. Prostszą a zarazem idealnie pasującą i odpowiadającą na wątpliwość: skoro w PRL standard życia był niższy, czemu teraz jest mniej dzieci? Otóż fakt, w PRL nie mieliśmy kokosów. Wszyscy staliśmy na podobnej pozycji. Praca może była kiepsko płatna, może wakacje w Hiszpanii stanowiły nieosiągalne marzenie. Ale praca lepsza gorsza była pewna. Człowiek miał perspektywą bezpiecznego etatu do emerytury. Mieszkanie w bloku z wielkiej płyty: małe, ciasne, ale „własne”. Teraz zaś co: praca tymczasowa, niebotyczne ceny własnego M. Młody człowiek nie ma perspektywy długiego zatrudnienia. „Wielkie pany łekonomy” mówią o konieczności podnoszenia kwalifikacji, większej mobilności i kreatywności, bo „teraz nie przepracuje się w jednym miejscu do emerytury”. No a skoro praca może zniknąć bo „restrukturyzacja” o mieszkaniu nie ma co marzyć, gdzie tu miejsce na dziecko? Kiedyś przynajmniej ludzie wiedzieli, że o ile nie będzie Armagedonu na książki do szkoły i kurtkę na zimę starczy. Teraz nie ma pewności i nie ma stabilizacji. Za to mamy być przedsiębiorczy i kreatywni. Cóż „wielkie pany łekonomy” kreatywnie przejdą z jednego stołka prezesa na drugi. Ale taka kasjerka z hipermarketu, czy pracownik sieciowej kawiarni ma mniejsze możliwości.

W przyrodzie zwierzęta mają młode dopiero jak gniazdko bezpieczne i jedzenie pewne. W świecie ludzi, gdzie oczywiście potrzeby są inne, sprawa wygląda podobnie. Jak nie ma perspektywy stabilizacji, bezpieczeństwa ludzie nie chcą ryzykować. To nie hedonizm, nie wygodnictwo, ale instynkt samozachowawczy. Jedni podejmują ryzyko, bo wbrew wszystkiemu nie chcą ryzykować, bo tak wyszło. Ale drudzy wolą poczekać. I czasem czekają aż jest za późno. Dlatego powtarzam za autorem artykułu: „ustabilizujmy im świat”. Inaczej polityka prorodzinna będzie tylko gadaniem. A rozwiązanie sprawy ze znieczuleniem przy porodzie też może pomóc.

29 komentarze:

  1. Hej! Wybacz, ale jak o tym czytam to tak mi ciśnienie skacze, że pomiaru brakuje. Niechby ten, dla kogo stanowi problem znieczulania kobiet podczas porodu, albo wykonywania cesarskiego cięcia bynajmniej nie wynikającego z "wygodnictwa rodzącej", wygłaszał te swoje popier... opinie w mojej obecności, to mur beton miałby "na żywca" powybijane wszystkie zęby. Kobieta to nie robot i nie wypluwa z siebie dzieci jak automat na colę. "Ludzie" o takich poglądach są zwyczajnie niebezpieczni. Dlaczego my kobiety nie możemy mieć prawa do korzystania z dobrodziejstw jakie niesie medycyna, bo decydować o tym chce jakaś menda społeczna? A czy ta menda weźmie na siebie odpowiedzialność za śmierć matki, albo dziecka podczas porodu?
    To jest temat dosłownie na referat, a nie na komentarz posta. Zatem nie pociągnę tematu dalej. Pragnę jeszcze nadmienić, że g.... mnie obchodzi starzejące się społeczeństwo. Skoro państwo nie potrafi zapewnić kobietom godnych warunków do rodzenia i wychowywania dzieci, to niech się wypcha. W Polsce nie ma warunków na posiadanie dzieci. Dzieci to luksus i wiem, co mówię... Jakie perspektywy na posiadanie potomstwa ma młode małżeństwo bez mieszkania,bez możliwości wzięcia i spłacenia kredytu, pracując na śmieciowych umowach i wypatrując "pierwszego"?
    Pytania retoryczne, a pozostaje po nich pusty oddźwięk gdzieś w eterze... Idę napić się melisy. :)
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale rozumiem Twoje odczucia. Mnie aż nosi jak słucham o "wygodnictwie". Zawsze odpowiadam takim ludziom żeby sobie zęby wyrywali na żywca i na żywca robili operacje.

    Dzieci kosztują. Wie to każdy z minimum wyobraźni. Wiesz pewnie lepiej niż ja jak wygląda sprawa przedszkoli

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czcigodna Erinti
    Nie zliczę już który to raz mogę się podpisać pod Twoim postem.
    Szpital ma psi obowiązek zgodzić się na dodatkowe świadczenie jeśli nie ma przeciwwskazań natury medycznej a pacjent chce za nie dopłacić.
    A skoro młodzi ludzie w warunkach niepewności jutra nie decydują się na dziecko lub ograniczają swoje plany do jednego, grozi katastrofa demograficzna. Dla Ciebie jako biologa czy dla mnie inżyniera jest to oczywiste. Więc tym bardziej konieczne jest jakieś wspomaganie dzieciaków z niezamożnych rodzin (ale dzieci a nie ich rodziców!!!) aby z owych dzieci nie wyrosły lumpy lecz jako tako wartościowi obywatele. Ale matołom zwanym "leberałami", dla których wszystko kończy się milimetr poza końcem ich nosa, tej oczywistości nie wytłumaczysz. Bo już prędzej zrozumieją to laboratoryjne gryzonie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba Ci nie działa możliwość "odpowiedzi", więc piszę tak... Jeżeli chodzi o żłobki i przedszkola, to w państwowych brakuje miejsc, a na prywatne mało kogo stać. To jest chore i to bardzo. Poza tym ciągle zamykają jakieś placówki, bo niby dzieci mało, a kogo obchodzi, że trzeba dzieciaka ileś tam kilometrów dowozić do szkoły, czy przedszkola? Słów brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  5. andante spianato22 czerwca 2012 20:32

    Są dzieci , będzie i na dzieci , mówią niektórzy . Młodzi ludzie nie zastanawiają się co będzie dalej, a wychowanie to proces długi, żmudny i odpowiedzialny. Zapominaja , albo zgoła nie wiedza o tym dzisiejsi rodzice...To nie jest dydaktyczny smrodek , to smutna rzeczywistość..

    OdpowiedzUsuń
  6. Teza Piotra Skwiecińskiego o budownictwie w PRL chybiona. Teraz więcej się buduje. Różnica taka, że wtedy czekało się w kolejce na mieszkanie, a perspektywa była 20lat, czyli na świętego nigdy, a teraz spłaca się mieszkanie przez 20lat, o ile kursy i LIBORy walut nie wzrosną, albo pracy ktoś nie straci.
    A dlaczego kobiety rodzą mniej dzieci? Nie ma się co doszukiwać przyczyn w warunkach mieszkaniowych, czy niepewności o lepsze jutro. Ludzie są dzisiaj mniej płodni. Intryguje mnie dlaczego (to nie pierwsze podjęcie tego tematu na które natrafiłem)nikt nie zastanawia się nad wpływem antykoncepcji na płodność. Może kiedyś w szkole będą uświadamiać dzieci, że do zajścia w ciążę potrzebne jest odstawienie antykoncepcji. ! I, że potrzebny seks z odmienną płcią, że pójdę dalej z futurystyką.
    I na koniec sprawa cięć na życzenie i znieczuleń do porodu. Pierwsza sprawa jest ideologiczna: kto lepiej wie co dla kogo dobre. Argumenty są takie: większe koszty i ryzyko. Prawda na poziomie statystyki. Nie jest to argument z punktu widzenia pacjentki. Zresztą są też plusy dodatnie - też statystyczne. Znieczulenia to kwestia finansowa. Nie da się zagwarantować i nie ponieść kosztów. Dlatego walka o znieczulenia trwa. Nawet są postępy. NFZ rzeczywiście nie pozwala dopłacać do wyższego standardu, dodatkowych procedur i materiałów medycznych. No bo tak. Żeby równać wszystkich w dół. I to wina nie tylko "onych". Poza tym widać byłoby gołym okiem co i za ile można dokupić. I godziłoby w podstawy ustroju. Przez tę szczelinę po pewnym czasie wślizgnęłaby się prywatyzacja. Z tych samych względów niedopuszczalny jest bon oświatowy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem artykuł Piotra Skwiecińskiego, mogę się pod nim podpisać, gdyż oddaje on w pełni moje obawy. I opiera się na faktach, gdyż te same "lemingi", co to w Polsce nie chcą się mnożyć, w państwach, które stać na pomoc socjalną dla rodzin, pozwalają sobie na dzieci. Ale trudno, by fakty dotarły do przepełnionych misją zwolenników nacjonalizacji psioch. O pseudoprawicowej hołocie posługującej się jeżykiem godnym pewnego sfrustrowanego profesora, którego PiS nie chciał nie będę wspominał.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Celsus
    Czcigodny Celsusie
    Sam przyznajesz że młodzi ludzie nie chcący w Polsce mieć dzieci, w państwach popierających rozmnażanie się jednak potomstwa się dorabiają. Ale używając Twojej metaforyki, trudno by fakty dotarły do baranich liberalnych łbów. Które na samo hasło pomocy dla rodzących dzieci wyją do księżyca o socjalizmie i rozdawnictwie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czcigodny Stary Niedźwiedziu, różnice w poglądach są świetne, bo ubogacają. Dyskusja zawsze wnosi wiele dobrego, no chyba że jedna ze stron przez dyskusję rozumie wyłącznie przekonanie drugiej strony - wtedy szkoda czasu. Oczywiście, że jest fajnie, gdy pary w wieku rozwojowym mogą swobodnie myśleć o dziecku. I mówimy tu o zdrowych rodzinach, którym jeśli nie chce się pomagać, to przynajmniej należy przestać przeszkadzać. A nie o lumpenproletariacie, który rozmnaża się obojętnie od sytuacji, najczęściej nieświadomie, a zazwyczaj nieroztropnie. Utożsamianie ich z kwiatem Narodu to głupota, a z taką opinią gdzieś się zetknąłem.
    A co do mojej metaforyki: z chama pana nie zrobisz. To naukowo udowodnione :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czcigodny Celsusie
    Nie utożsamiam ogółu dzieci z wielodzietnych i na ogół biednych rodzin z jakimś "kwiatem narodu" jak to sugerujesz. Po prostu zdaję sobie sprawę że w każdej odpowiednio licznej populacji zgodnie z rozkladem Gaussa znajduje się wiele wartościowych oraz trochę bardzo zdolnych jednostek. Takim chcę pomagać sięgając po takie formy pomocy które nie mogą być "przechwycone" przez rodziców i wykorzystane niezgodnie z zamiarem pomagającego.
    Jak widzę dożyłem czasów w których konserwatysta stara się pomóc wartościowym ludziom z tak zwanych nizin a liberał staje na głowie aby ich udupić. I nie dopuścić do takiego zgorszenia że dziecko lumpa już nie będzie lumpem.
    Od pewnego czasu codziennie dziękuję Bogu za to ze w Europie liberalizm jest "na zdechu". A o ile mi wiadomo, partie mające jakieś "liber" w nazwie w skład koalicji rządowych wchodzą tylko w Wielkiej Brytanii i Niemczech pełniąc zaszczytną rolę politycznej prostytutki która za kilka tek może z każdym.
    A co się tyczy robienia z chama pana, największy matematyk w dziejach ludzkości czyli wspomniany już Carl Friedrich Gauss urodził się w rodzinie biednego pomocnika murarskiego. Gdy był już rektorem uniwersytetu w Getyndze, w jakimś salonie pewien liberalny polityk spytał go:
    - Czy to prawda że pana dziadek był pastuchem?
    - Tak, to prawda. I nauczył mnie na pierwszy rzut oka rozpoznawać każde bydlę - odparł "książę matematyków".
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Drogi Stary Niedźwiedziu, nie wiem dlaczego poczuwasz się wywołany do tablicy. Pisząc te przykre słowa miałem na myśli inny blog, którego już nie odwiedzę, bo jak słusznie widnieje na Twoim: nie ze wszystkim, w co można wdepnąć należy dyskutować :)
    Powiem krótko, bo fakty są lepsze od teoretyzowania: moja znajoma w Anglii nie otrzymywała od państwa bezsensownych świadczeń pieniężnych, tylko jako młoda, samotna matka dostała możliwość pracy na pół etatu odpowiedniej do jej słabej znajomości języka. W tym czasie inna była bezrobotna bawiła jej dziecko. Proste? Można? Można, trzeba tylko chcieć aktywizować ludzi, którzy będąc w takiej samej sytuacji w Polsce mogą jedynie żyć z MOPS-u. Wybacz, ale miałem okazję żyć wśród ludzi, którzy przez 20 lat nie skalali się pracą i żyją na koszt tych, którym się chce.
    Państwo powinno mieć interes w wspieraniu takich rodzin, które rokują na przyszłość. Oczywiście łatwiej dać kasę tym, co celem swojego życia uczynili życie za nie swoje.
    A co do chamstwa: nie ważne jest urodzenie, tylko świadectwo jakie się daje. Możemy się różnić co do oceny pewnych osób.
    Szacunek

    OdpowiedzUsuń
  12. Czcigodny Celsusie
    Przestań mi wreszcie wmawiać że chcę dawać gotówkę do ręki rodzicom menelom !!! Bo będę musiał to uznać za przejaw jakiejś manii prześladowczej.
    Na pewno zgodzę się z Tobą że pomagać należy jedynie tym dorosłym którzy wykazują dobrą wolę i nie unikają pracy niczym diabeł święconej wody a liberał myślenia o tym co w jego kraju nastąpi za pięćdziesiąt lat.
    W przypadku dzieci ze szkół ponadpodstawowych, koniecznością chwili jest odbudowa szkolnictwa zawodowego. I właściwe kierowanie chcących się uczyć dzieci (jedynie na takich mi zależy) do odpowiednich szkół a w przypadku ubogich ale CHCĄCYCH ZDOBYĆ KWALIFIKACJE pomoc typu miejsce w internacie (akademiku), bilet miesięczny czy bony do stołówki. Tego tatulo i mamuśka nie przepiją choćby pękli.
    Prościej już tego powiedzieć nie potrafię.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Drogi Stary Niedźwiedziu,
    Znakomicie. Teraz tylko wcielić to w życie i znaleźć odpowiednią siłę polityczną, która poprze rozsądne działania, tracąc przy tym elektorat "któremu się należy". Nie wnikam w to, co Ty chcesz robić, tylko jaka jest rzeczywistość. A ta wygląda w sposób opisany przeze mnie, co miałem wątpliwą okazję obserwować codziennie. Jedyna ideologia, z jaką się utożsamiam i jaką wyniosłem z rodzinnego domu to uczciwość i pracowitość. Co to ma wspólnego z liberalizmem czy konserwatyzmem, to już pozostawiam Twojej ocenie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czcigodny Celsusie
    W Polsce (Bogu niech za to będą dzięki) socjal w "klasycznej" europostaci dawania nierobom pieniędzy do łapy jest w porównaniu z Europą Zachodnią czy Skandynawią w fazie embrionalnej. Więc taką zmianę byłoby znacznie łatwiej przeprowadzić gdyż nie groziłby "słuszny protest" kolorowych nierobów w formie demolowania samochodów czy podpalania sklepów.
    I nawet nie wiesz jak się cieszę z faktu że takich form pomocy osobom którym pomóc warto o jakich piszę nie nazwałeś "rozdawnictwem". Aż ciśnie się na usta przypowieść o nawróconym i sprawiedliwych.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Drogi Stary Niedźwiedziu, przecież nigdy nie pisałem, że jestem za modelem egoistycznej jednostki. Jako że nie odziedziczyłem fabryki, majątku ani posadki, a jedynie "protestanckie" wartości ciężkiej, uczciwej i solidnej pracy, to negatywnie oceniam "pomoc" państwa polegającą na marnotrawieniu tychże oszczędności, które wypracowali ludzie tacy jak ja. Z tym mamy do czynienia obecnie w Polsce, co nijak się ma do promocji rodziny. Można inaczej, na to mamy fakty: Polki mają najwięcej dzieci, ale w Anglii :) O tym jak skutecznie zachęcać rodziny do powiększania się można i należy dyskutować. A że przy okazji szczerze nie znoszę zwolenników rozdawnictwa i socjalizmu, dziś mających w Polsce zdecydowaną, ponadpartyjną większość, to uznaję tę cechę za cnotę. To, że zamiast podpalać samochody i sklepy wolą pasożytnicze życie, uznaję za marną pociechę. I tym optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć dyskusję.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą" (Rdz 3,16) W bólu - to znaczy bez takich fanaberii jak znieczulenie. Bo ból i manewr Kristellera uszlachetniają.
    Liberał

    OdpowiedzUsuń
  17. Stary Niedźwiedziu zacny, ja zaś nigdy nie pojmę czemu obcy ludzie interesują się jak zamierzam urodzić dziecko. To decyzja moja i lekarza!

    Mieszkanie to ważna sprawa a wiemy jak wygląda sytuacja na rynku. Nie pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  18. Liberale w tej samej Księdze są też słowa "czyńcie sobie ziemię poddaną". A skoro tam nie widzę powodu by nie korzystać ze zdobyczy medycyny.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czcigodna Erinti
    "Położnik" który swego czasu zanegował istnienie "Post Abortion Syndrom" raczej nie zasługuje na poważne traktowanie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czcigodna Erinti,
    Osoby traktujące książki jak źródło prawdy objawionej mogą mieć poważne kłopoty ze zrozumieniem, że zawarta w nich wiedza może być nieaktualna albo niepełna już w momencie wydania tych książek, ewentualnie że zawierają niesprawdzone, aprioryczne założenia. Dlatego trzymanie się tej wiedzy jak pijany latarni, mimo opublikowanych i opracowanych statystycznie danych przemawiających za tym że jest inaczej niż podają te książki, świadczy wyłącznie o lenistwie intelektualnym, a kogoś mieniącego się naukowcem kompromituje. Ale jak tu traktować serio osobnika, który z pełną powagą postuluje penalizację publicznego obściskiwania się albo twierdzi że miarą wolności gospodarczej jest wiedza o tym, komu dać łapówkę?
    Pozdrawiam ciepło.

    Liberał

    OdpowiedzUsuń
  21. Czcigodna Erinti
    Osobnik który jest zbyt tępy aby odróżnić efektywność czyli rentowność gospodarowania od wolności gospodarowania do końca życia będzie się onanizować przy lekturze Index of Economic Freedom. I nigdy nie pojmie dlaczego inwestorzy wybierają Brazylię , Indie czy Chiny czyli kraje z drugiej setki tego rankingu olewając te znacznie wyżej notowane. Oraz dobre rady takich "ekspertów" jak on.
    Swego czasu stalinowscy propagandziści odrzucali genetykę jako "burżuazyjną pseodonaukę". Więc negując wiedzę dostępną w powszechnie używanych podręcznikach akademickich zajączek jest w dobrym towarzystwie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Czcigodna Erinti,
    Wspomniany wcześniej osobnik najwyraźniej wstydzi się tego, co sam napisał/ pewnie dlatego tchórzliwie usunął wpis z odpowiednim komentarzem ze swojego blogu/ ale to zdrowy objaw: przynajmniej wie że w tej jednej sprawie się skompromitował.
    Z drugą, na temat której nie posiada żadnej wiedzy, brnie jednak dalej w ślepą uliczkę swojej ignorancji. Robiąc z powszechnie używanych podręczników swoje bożki tym większą frajdę mi sprawia. A negując fakty naukowe i istnienie baz typu MEDLINE, stawia się w jednym rzędzie z bigoterią spod znaku "kreacjonistów" i zwolenników "terapii konwersyjnej". Czyli na marginesie zarezerwowanym dla niewydarzonych freaków, których, niczym pewnego polityka, nic nie przekona że białe jest białe, a czarne - czarne.
    Miłego.
    Liberał

    OdpowiedzUsuń
  23. Wbrew temu co twierdzi zawodowy internetowy kłamca, żadnego wpisu ze starego "onetowego" Antysocjala nie usunąłem. Co najwyżej usuwałem komentarze osób dożywotnio stamtąd wyrzuconych za libertalibańskie brednie czy ateotalibańskie oszczerstwa już po zawiadomieniu ich o zakazie wstępu. A dowiedzieć się z ust entuzjasty aborcji na życzenie że jestem "bigotem" to taki sam powód do dumy jak usłyszeć od komunisty że jest się "wrogiem ludu".
    Przeciwstawianie "fak(t)ów naukowych" powszechnie akceptowanym w środowisku medycznym podręcznikom akademickim nie wymaga komentarza. Skoro okazuje się że wiedza położników czy psychologów jest niczym w porównaniu z urojeniami proaborcjonistów i geszeftami ich sponsorów.

    OdpowiedzUsuń
  24. Oczywiście wspomniany osobnik kłamie jak z nut, gdyż wspomniany wpis razem ze wszystkimi komentarzami usunął wkrótce po jego opublikowaniu. Ma jednak pecha, bo w necie są ludzie, którzy to pamiętają/ jak również swoje komentarze i ową kuriozalną odpowiedź.
    Niezachwiana wiara w paradygmaty/ w dodatku stworzone na zamówienie polityczne/ to efekt intelektualnych przesądów/ np. takich, że to co zawarte w podręczniku i zgodne z moją intuicją, jest święte/. Tymczasem dla osób szukających świeżych informacji z danej dziedziny pewne informacje z podręczników bywają bezwartościowe (jeśli chcesz Erinti, mogą ci podać przykłady z Twojej działki). Jeśli dany rząd gorąco popiera jakieś badania robione pod założoną z góry tezę, a potem stara się ukryć wstępne wyniki, ludziom których charakteryzuje choć cień obiektywizmu już powinna się zapalić lampka alarmowa. Chyba, że ktoś filtruje rzeczywistość, nie przepuszczając faktów przeczących jego poglądom. Jeśli ktoś nadal utrzymuje, że istnieje syndrom usunięty z oficjalnych klasyfikacji psychiatrycznych kilkanaście lat temu, w międzyczasie pojawiły się opracowania tematu (w tym przeglądy systematyczne) dowodzące, że nic takiego nie istnieje, zasłaniając się przy tym rzekomą "wiedzą" położników, wypada tylko umieścić go w oślej ławce.
    Liberał

    OdpowiedzUsuń
  25. W historii "Antysocjala" żaden post nie został jeszcze skasowany.
    Skoro medycyna powstała na zamówienie polityczne to wszelka dyskusja z opalonymi haszyszem czy "marichujaną" proskrobankowcami jest stratą czasu. Bo tylko psychiatra może tu coś zdziałać. Ale to nie jest takie pewne.
    Bez odbioru.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czcigodna Erinti,
    Oczywiście pewne nazwy zostały skonstruowane na zamówienie polityczne, jak choćby wspomniany syndrom, którego nazwa nie była znana do 1981 roku. O tym, że dalsze losy "syndromu" miały tło polityczne świadczą chociażby naciski administracji Reagana na naukowców, aby ci publikowali raporty dowodzące bezspornego negatywnego wpływu aborcji na zdrowie psychiczne (sprawa Koopa, który zaprzeczył takiej opinii na podstawie znanych już wtedy faktów). Spopularyzowana przez bigoteryjnych propagandystów nazwa została odrzucona i ani DSM-IV-TR, ani ICD-10 nie opisuje takiego "syndromu". Kilka nowszych metaanaliz wyników (NCCMH z 2011 roku, APA 2008) oraz systematyczne przeglądy (Contraception, 2008) świadczy o tym, że żadnego syndromu po prostu nie ma.
    Postulować jego istnienie może więc tylko nieuk o horyzontach równie wąskich jak zakres materiałów, którym się interesuje.
    Bez odbioru.

    Liberał

    OdpowiedzUsuń
  27. Liberale, Stary Niedźwiedziu czytałam waszą dyskusję i cieszę się, że nie doszło do ordynarnej pyskówki.

    Faktycznie ciężko podważać kryteria DSM-IV, ustalane przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, czy publikacje o których wspominasz Liberale. Ja jednak zgadzam się z Tobą Stary Niedźwiedziu gdyż zapewne są kobiety dla której aborcja to ciężkie przeżycie i trauma. Oczywiście można dyskutować czy owe problemy wystąpiły bezpośrednio po zabiegu, czy po wrzaskach prolifowców od płaczących zarodków. Ale wydaje mi się, że skoro występuje depresja poporodowa, aborcja także może powodować zaburzenia i kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Rzecz jasna nie u każdej kobiety, ale.. Wydaje mi się, że różnie bywa. Nie dysponuję na ten temat wynikami badań, ale wydaje mi się, że są kobiety cierpiące po aborcji, można znaleźć ich wypowiedzi.

    Co do kwestii polityczności badań: nie wiem czy kojarzycie sprawę Andrew Wakefielda'a i szczepionek powodujących autyzm? Warto poczytać co napisano o tym w Lancecie: http://briandeer.com/mmr-lancet.htm i tutaj: http://www.aolnews.com/2011/01/05/lancet-journal-andrew-wakefield-study-linking-vaccine-to-autis/. Pisałam o tym tutaj: http://erinti.blog.onet.pl/Klamstwo-szczepionek,2,ID424307278,DA2011-03-

    OdpowiedzUsuń
  28. Pamięć leśnych dziadków z zakrystii jest krótka a zawodna. Post pt. "Magrat" pewnie tylko przywidział się czytelnikom.
    far from magic thinking

    OdpowiedzUsuń
  29. Anonimowy, nie czytałam tego posta, więc nie wiem w czym rzecz.

    OdpowiedzUsuń