Moda

Przeczytałam dzisiaj na Onecie, że prof. Kudrycka, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego ostrzega przed modnymi kierunkami studiów. „Obecnie można odnotować modę np. na studia z zakresu bezpieczeństwo narodowe lub wewnętrzne. Studenci marzą tam, by pracować w FBI albo być jak postacie z serialu "CSI: Kryminalne zagadki Miami". (…) Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że (…) być może pozostanie im praca w roli ochroniarza - mówi w wywiadzie dla Onetu prof. Barbara Kudrycka”*.  Dziwi mnie, że ponoć dorośli ludzie (wszak z dowodem osobisty) naprawdę wierzą w przyszłość rodem z seriali. Chodząc do podstawówki, kiedy po raz pierwszy obejrzałam serial „JAG. Wojskowe biuro śledcze”, marzyłam aby zostać współpracowniczką przystojnego Harmona Rabba i nosić elegancki mundur. Ale podobne plany snułam w szóstej klasie podstawówki, nie zaś w okolicy matury. Wówczas powinno się jednak bardziej realnie oceniać szanse.

(http://m.ocdn.eu/_m/cb699a53cea797da82bae51c417dcb5d,37,1.jpg)
Modne kierunki to żadna nowość. Całkiem niedawno mieliśmy szał na europeistykę oraz stosunki międzynarodowe. Wówczas co po niektórzy wierzyli, że czekają na nich unijne stanowiska w Brukseli, albo znakomita kariera w dyplomacji. Błąd. Tam stołki dawno zostały zajęte przez krewnych i znajomych aktualnego królika i znajomość języków nie ma nic do rzeczy. Podobnie jak wszelaka inna wiedza, chociaż z pewnością istnieją chlubne wyjątki, stanowiące skądinąd rzadkość w republice bananowej postkolonialnej. Przez pewien czas ostatni krzyk mody stanowiła historia sztuki, chociaż liczba muzeów i zapotrzebowanie na kustoszy jest ograniczone i skończyło się szybciej niż zapotrzebowanie na menedżerów po studiach ekonomicznych. Rynek uległ wysyceniu. Zanim szłam na studia podobne sygnały się przebijały, chociaż nie z ust ministra. Nie wówczas mówiono wiele o „kuźni menedżerów”. A co dzisiaj spotkało tych ludzi? Z powodzeniem mogą się nazwać oszukanym pokoleniem, któremu naobiecywano wiele, a wyszło jak zawsze. Czy zostali menedżerami, czy małymi trybikami w wielkiej korporacji, zatrudnionymi na umowę czasową z pensją na waciki i perspektywą wyrzucenia z pracy gdy się znajdą młodsi? Pytanie retoryczne, czyż nie?

Dobrze, że pani Minister ostrzega przed modnymi kierunkami. Przed blisko dziesięciu laty podobne głosy były, ale nie z rak wysokiego szczebla. Ale jeśli powstrzyma dzięki temu ludzi przed złym wyborem to dobrze. Nie wiem ile osób wysłucha słów pani Barbary. Ale dobrze, że ktoś mówi oficjalnie co i jak. Szkoda tylko, że przy okazji modnych kierunków nie padło słowo o psychologii, która wciąż jest oblegana pomimo kiepskich perspektyw na rynku pracy. Ale lepsze zamiast narzekać, powinnam dostrzegać pozytywne strony. Jak kierunki zamawiane, które stanowią jakąś wskazówkę, rodzaj barometru rynku pracy i jego zapotrzebowań. Uczelnia wyższa nie ma kształcić pracownika w sensie technicznym, ale uczyć się uczyć i zdobywać informacje. Nie ma też kształcić pracodawców (jak sugerował „fachofiec” z „ukochanej” radiostacji), bo nie każdy może być dyrektorem i nie wszystko może zrobić firma jednoosobowa. Badania z dziedziny biologii, medycyny czy nowych technologii mogą być prowadzone tylko przez duże ośrodki i współpracę zespołów z takich ośrodków. Ale co ja wymagam od „jaśnie pana prezesa” będącego krewnym i znajomym odpowiedniego królika?

Zgadzam się także z planami ministerstwa by wprowadzić odpłatność za drugi kierunek studiów. Niech mnie teraz studenci skrzyczą, ale sądzę, że należy porządnie przyłożyć się do jednego, nie zaś rozdzielać na dwa czy trzy. Doceniam chęci poszerzania horyzontów, ale można przecież mając jeden dyplom iść do pracy i studiować zaocznie. To też dla ludzi. Mam też cichą nadzieję, chociaż nadzieja matką głupich, że doczekamy końca pędu ku scholaryzacji społeczeństwa, co (ależ zaskoczenie!) sprawia, że dyplomy znaczą coraz mniej, zaś poziom studiów leci na łeb na szyję. Czytałam wiele skarg studentów na wykładowców. Ale wy drodzy studenci też nie jesteście bez winy. To zazwyczaj działa w dwie strony. Widząc znudzonych, chcących odbębnić zajęcia i mieć wpis żaków naprawdę odechciewa się uczenia. Wykładowca czy ćwiczeniowiec też człowiek i może mieć gorszy dzień, podobnie jak student. No, ale na ten temat może kiedyś napiszę posta. Z własnych doświadczeń, pokazując wady obu stron. 

13 komentarze:

  1. Bo tu chodzi o to, że jakoś na ślepo, każdy chce powąchać kasy i brać udział w wyścigu szczurów - stąd te nieprzemyślane studia. O ileż lepiej by było, gdyby każdy robił to, co mu się faktycznie podoba? :) Poza tym o karierze takiej jak w filmie to tylko może pomarzyć totalny naiwniak. Wystarczy przyjrzeć się, jakimi omnibusami są tacy agenci z CSI. No cóż :) Marzyć każdy może :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czcigodna Erinti
    Do historii absurdów PRL przeszła jakaś komórka remontowa przy jednej ze spółdzielni mieszkaniowych. Okazało się że zatrudniała trzech inżynierów, dwóch techników i jednego hydtraulika.
    Obecnie takie anomalie możliwe są co najwyżej w okolicach kancelarii premiera.
    Ale muszę się zgodzić z tym ostrzeżeniem minister Kudryckiej. Bo absolwentki tych "stosunków międzynarodowych" mogą liczyć na pracę jeśli dysponują odpowiednią aparycją a nazwę tej specjalizacji potraktuje się nieco ironicznie. A inni fachowcy z dziedzin nikomu do niczego nie potrzebnych mogą co najwyżej wykładać chemię (na półki w supermarkecie).
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Modne kierunki to takie kierunki których większość ludzi interesuję i są w stanie poszerzać w tym kierunku wiedzę . Nie każdy moze być inżynierem czy ekonomista o adwokacie nie wspomnę . Lepiej jest studiować modny kierunek a potem mieć dyplom i jakiś tytuł niż być po zawodówie i całe życie zaharowywać się (Można sobie popatrzeć jak ludzie wyglądają z tyrani 70 - 80 latkowie pracujacy na roli a jak wyglądają kobiety i mężczyźni pracujący za biurkiem rolnicy schorowani ,po krzywieniu nie mający zdrowia a Ci drudzy w lepszej kondycji ) Nie mając dyplomu nie osiągniesz nic nie zdobedziesz nawet pracy w podrzędnym urzędzie gminy taka jest prawda . Więc co te osoby młode mają robić ? Zapracowywać się dla jakiegoś kapitalisty ? Być robolem bez wykształcenia i ogłady ? Wiele razy się z tobą Erinti zgadzam ,ale nie tym razem jestem totalnie przeciwna odpłatności za drugi kierunek studiów i za pierwszy także . Polska to nie Ameryka tu są inne realia . Muszę chyba notkę na ten temat napisać . Pozdrawiam Julianne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Julianne

      sek w tym, ze pojscie na modny kierunek za stadem i zdobycie dyplomu nie gwarantuje pracy. Dalej bedziesz pracowac na kasie, tylko z tytulem licencjata, ew. magistra. To sie nazywa inflacja edukacji. Jesli nie przerwiemy tego zakletego kregu, za 20 lat, zeby dostac prace w urzedzie gminy trzeba bedzie miec doktorat.

      Pierwszym krokiem do naprawienia sytuacji jest wyrazne powiedzenie ludziom: nie kazdy musi miec dyplom. Gospodarka potrzebuje mechanikow, spawaczy, malarzy, walcowych. Lepiej byc tokarzem z powolania niz licencjatem w w dolnych 10% swojego rocznika (=zmarnowane 3 lata).

      Drugim krokiem jest wprowadzenie oplat za studia. Rowniez za pierwszy kierunek. Australia ma dobry system - oplata za studia jest uzalezniona od zarobkow po studiach. Co oznacza, ze chirurg specjalista zaplaci duzo wiecej niz jego kolega z kierunku, ktory postawil na prace wolontariusza. Ma to te dodatkowa zalete, ze idac na studia wiesz mniej wiecej na jaki przedzial zarobkow mozesz liczyc.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    2. Ależ napisz koniecznie, naprawdę nie musimy się zawsze zgadzać, bo to by było nudne! Niestety Julianne teraz dyplom magistra znaczy coraz mniej. Ktoś się chce dokształcać ok, ale niech się nie łudzi, że coś mu to da. A z dyplomem też niestety mamy duże szanse być robolami.

      Usuń
  4. Szanowna Erinti,

    nie bylo by nic zlego z Zagadki Miami - Licencjat Edyszyn, gdyby wszytkie tego typu kierunki nie byly konstruowane napredce, bez zadnego ladu i skladu. W efekcie idac na taki kierunek, skazujemy sie na edukacje 3. kategorii. Uczestniczylem swego czasu w kilku radach wydzialu i proces wyglada mniej wiecej tak:

    1. Wymyslic jak najbardziej cool nazwe dla kierunku (bonus za angielskie terminy)
    2. Wymyslic atrakcyjne nazwy dla specjalnosci (bonus j.w.)
    3. Wymyslic nowe nazwy dla przedmiotow kierunkowych
    4. Przydzielic profesorow, ktorzy akurat nie maja nadmiernych obciazen
    5. Zrobic siatke na 3 lata.
    6. Dopracowac marketingowo sylwetke absolwenta
    7. Po roku, maks. 2 zlikwidowac kierunek i wrocic do punktu 1.

    Renomowane uczelnie techniczne nie musza sie w takie cos bawic, ale dla szkol na prowincji oraz prywatnych to byc albo nie byc. "Byc", dopoki naiwniacy ciagle sie beda na to lapac.

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo wymyślić zakręconą nazwę i zamiast genetyki powiedzieć: molekularne i ewolucyjne podstawy bioróżnorodności organizmów żywych. Nie wszędzie tak jest, ale obawiam się, że w zbyt wielu miejsach

      Witam kolegę po fachu!

      Usuń
    2. Juz nie, powiedzialem papa temu grajdolkowi wiele lat temu i nigdy tego nie zalowalem. :)

      Usuń
    3. Domyslam sie, ze nie zalowales. Tutaj czlowiek co chwila walczy z absurdami

      Usuń
  5. Witaj
    Niestety w naszym kraju już chyba nic się nie płaci. Ani uczyć się, ani studiować, ani pracować. Uczciwość, pracowitość, grzeczność, pilność- kto to dziś ceni? :(
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nikt niestety, a w każdym razie niewielu

    OdpowiedzUsuń