Fontanna starości odkryta?/Fountain of aging found?


Ludzie od wieków szukają sposobów na przedłużenie życia i młodości. Czy to przez cudowne eliksiry, czy przez wodę z legendarnej fontanny młodości pragną znaleźć klucz do nieśmiertelności, a przynajmniej długowieczności. Ja mam odmienne zdanie, bo dlaczego i za jakie grzechy niczym Żyd Wieczny Tułacz męczyć się na tym padole łez?  Filozoficzne dywagacje można by zawrzeć w niejednym poście, ja zaś dzisiaj chciałam przedstawić niedawne, niezwykle ciekawe odkrycie naukowe, opublikowane w piśmie Nature. Biologia procesu starzenia interesuje mnie od jakiegoś czasu i jeśli drodzy Goście jesteście zainteresowani tematem podzielę się z wami moją wiedzą. 

Jaki czynnik lub organ należy winić za proces starzenia, proces niekorzystny pod każdym możliwym względem z punktu widzenia biologii? Uczeni z Uniwersytetu Yeshiva wskazują na region mózgu zwany podwzgórzem. Na podstawie badań na myszach znaleziono ścieżki przekazywania sygnałów  związane z wiekiem. Być może kiedy zrozumiemy naturę i działanie owych ścieżek metabolicznych zdołamy skutecznie walczyć, nie tylko zaleczać, starcze choroby.  


(http://s.ph-cdn.com/newman/gfx/news/brain.gif)

Starość oznacza zmiany w wielu tkankach i narządach. Pogarsza się nasza kondycja fizyczna, tracimy siły a co gorsza siły intelektualne. Dzięki trybowi życia, diecie, ćwiczeniom specyfikom możemy spowalniać procesy, ale tylko do pewnego momentu. Czy można je wyłączyć i jakie to przyniesie skutki?  Pomijam kwestie przeludnienia, które by nastąpiło. W biologii zwykle bywa tak, że dane białko, dany czynnik działa wielotorowo, to znaczy na więcej niż jeden target. Zjawisko nazywamy fachowo plejotropią. Jeśli zaczniemy majstrować przy czymś ewidentnie niekorzystnym, co jeszcze wyłączymy? Badanie interakcji, nieraz nieoczywistych i subtelnych, to ogromne wyzwanie. Przypomina to przysłowiowy efekt motyla z tym, że skutki mogą się ujawnić po latach. Oczywiście należy walczyć z chorobami, ale  jak z każdym schorzeniem lekarstwo należy dawkować ostrożnie i od modeli zwierzęcych do praktyki klinicznej mijają lata. 

Jestem ogromnie ciekawa jak aktywacja ścieżek NF-κB prowadzących do zmian poziomu hormonu GnRH zadziała na zwierzętach bliżej spokrewnionych z człowiekiem niż mysz. Sądzę, że badania na naczelnych, w tym naszych genetycznych kuzynach szympansach, może przybliżyć nam potencjalny wpływ na manipulacje wspomnianymi ścieżkami u człowieka. Także zapewne przybliży skutki uboczne, których na ogół nie sposób wyeliminować. Rzecz jasna byłoby cudownie jakby zastrzyki z GnRH indukowały neurogenezę i zwiększenie plastyczności mózgu. Zachowanie sprawności intelektualnej jest najważniejsze. Kto wie czy podobne techniki nie pomogły by ludziom z uszkodzonym mózgiem. Pamiętajmy jednak, że nawet jeśli namierzyliśmy „fontannę starości” to na „pigułkę młodości” przyjdzie czekać długo. Nie ważne co mówią reklamy wszelkiej maści kremów, w tym cudeniek zdolnych naprawiać DNA skóry co ma podobno redukować zmarszczki. Ja tam bym  sobie nie wklepała mutagenu w skórę (zmiana DNA to mutacja, zaś czynnik ją wywołujący to mutagen), tak samo jak świadomie nie tknę GMO. Nie dlatego, że jestem ciemniakiem, ale takie zboczenie zawodowe. 

http://medicalxpress.com/news/2013-05-brain-region-key-aging.html 
http://www.nature.com/nature/journal/v497/n7448/full/nature12143.html

*********ENG*************



For ages people have been looking for a way to extend youth and lifespan. Different methods were said to help: miraculous elixirs or water from legendary fountain of youth. Does any of them hold key to immortality or at least longevity? I don’t consider longevity and immortality as attractive. Why to stay on this world like a Jew Eternal Tramp? In another post I may write more about philosophical discussion. Today I want to present interesting researches recently published in Nature magazine. Biological basis of aging process has interested me for some time. If you, my Guest, are interested I will write little about it.

Aging is in any way disadvantageous process from biological point of view. Are there any organ or any process responsible for it? University of Yeshiva scientists showed hypothalamus brain region to be related with aging process. Mice performed experiments proposed potential age-related signalling pathways. Understanding nature of such metabolic pathways will let us to cure age-related diseases.


(http://s.ph-cdn.com/newman/gfx/news/brain.gif)

In many tissues and organs age-related disadvantageous changes are observed. Physical condition, and to make matter worse intellectual abilities, are decreased. Exercises, healthy lifestyle appropriate diet and appropriate specifics may stifle aging. However our ability to inhibit aging is limited. Is age-related pathways possible to turn off? What will be results of such actions? Overpopulation is one, obvious effect. However in biology almost every protein, every factors affect many targets. Such phenomena is known as pleiotrophy. What will happen and what will be the side effects of tinker pathways. What else will be turned off? Subtle and non-obvious interaction analyses are great challenge. It reminds famous butterfly effect, but results are sometimes time-postponed. Age-related disorders are to be cured. However as in any other diseases cure are to be carefully dosage. Now we have animal models, but clinical practice will be available after years of researches.

I am interested and look forward to read about NF-κB  pathway activation and GnRH hormone changes in primates. Knowledge about interactions and effects observed in our genetic cousins will enable us to guess what may happen in humans. Moreover side effects will be more specific, side effects impossible to omit. May GnRH’s hormone injections help us by activating and inducing neurogenesis. Activation of neurogenesis together with brain plasticity improvement will help us saving intellectual abilities. All I have written sounds very promising, but we should remember it will take a lot of time between discovery of “fountain of aging” and discovery of “pills of youth”. There are of course advertisements promising wrinkles reduction by DNA repair capable creams.  I don’t believe I will ever use mutagen on my skin (Mutation is a change in DNA. Substances and factors leading to mutation are called mutagens). Also I will never eat GMO consciously. No, I am not a dull, I am just sceptical, such professional craziness.

http://medicalxpress.com/news/2013-05-brain-region-key-aging.html
http://www.nature.com/nature/journal/v497/n7448/full/nature12143.html

34 komentarze:

  1. Ja może nie na temat,tak do końca.Wydaje mi się,paradoksalnie,że jeśli pogodzę się ze swoim wiekiem,zacznę starzeć z godnością,nie walcząc na siłę o młodość,tylko normalnie pielęgnując ciało i umysł,to będę dłużej młoda...Starość jest takim samy etapem życia,jak wszystkie inne.Trzeba się do niej przygotować i wtedy może wcale nie będzie straszna?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest szalenie na temat Liv. Dla mnie walka z wiekiem za wszelką cenę jest szkodliwa i zamienia nas w straszydła (vide ofiary botoksu). Trzeba się godzić ze swoim wiekiem, chociaż mnie starość przeraża

      Usuń
  2. Czcigodna Erinti
    Około pięciuset lat przed Chrystusem żył mądry człowiek zwany Buddą. Powiedział miedzy innymi że każda istota która się narodziła, musi też kiedyś umrzeć.
    Szanuję osoby w podeszłym wieku które starzeją się z godnością. A do łez śmieszą mnie różne cwelebrytki które mając na karku szósty krzyżyk usuwają sobie u chirurga plastycznego kolejny metr kwadratowy skóry i ubierają się jak nastolatki. Tak samo rzecz jasna traktuję dziadów pozujących na młodzieniaszków.
    Wielu ludzi w blogosferze podkreśla jak bardzo unikalnym dobrem stała się w Polsce mądrość. Ale nie mniej deficytowa jest godność.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba się pogodzić ze swoim wiekiem i upływem czasu. Bo inaczej napisałeś słusznie co się dzieje

      Usuń
  3. Droga Erinti,

    mnie natomiast wydaje się, że nieśmiertelność - w takiej czy innej postaci - jest tylko kwestią czasu. Może będzie to nieśmiertelność cybernetyczna (transfer świadomości do maszyn) albo osiągana organicznie przez hodowle organów, ale te możliwości są (prawie) na wyciągnięcie ręki. Możemy być jedną z ostatnich generacji, która dożyje "tylko" setki.

    Oczywiście będą protesty, etyczne dylematy, może podobne do rasowych pogromy. Będą ludzie, dla których spokojne dożycie swoich lat będzie miało większą wartość niż sztuczna nieśmiertelność.

    Ale nawiązując do Twojego wpisu - zapewne już w tej chwili w CIA, FSB, MI6, Mosadzie trwają prace nad pigułką, która aktywuje tę fontannę starości. Bo przecież zabijanie za pomocą radioaktywnych izotopów stało się za łatwe do namierzenia.

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to na pewno byłaby Yrku świetna broń. I jaka ciężka to wykrycia.

      Co do nieśmiertelności ja jednak wolę setki nie przekraczać. Ale słusznie prawisz co do przyszłości, też mi się zdaje, że to pójdzie właśnie w takim kierunku

      Usuń
    2. "Może będzie to nieśmiertelność cybernetyczna (transfer świadomości do maszyn)"

      Nad tym już powoli zaczynają się pierwsze prace. Czytałem jakiś temu, że jakiś rosyjski inżynier twierdzi, że do 2040 roku będzie w stanie przenieść swą świadomość do robota, i już zbiera na to fundusze.
      Ale to czy nieśmiertelność w ciele robota, po pozbawieniu człowieka zmysłów jest takim wielkim błogosławieństwem to ja nie wiem.
      A na nieśmiertelność biologiczną przyjdzie ludzkości czekać jeszcze przynajmniej wiek, lub dwa dłużej.
      Tak, czy inaczej będą to drogie rzeczy, na które będzie stać tylko nielicznych, i będzie to też odciśnie swoje piętno na planecie. A jak nieśmiertelność będzie już standardem to wtedy pewnie dojdzie do tego, że "dobrem luksusowym" będzie posiadanie dziecka. Bo gdy nikt nie będzie opuszczał tego grajdołka to zaraz odezwą się głosy za regulacjami narodzin.
      A może dojść nawet i do tego, że właściciele zwierząt domowych będą chcieli podzielić się ze swoimi pupilami tym darem.

      Dla mnie nieśmiertelność nie jest wartością samą w sobie. Mnie wystarczy żyć wystarczająco długo, aby dokonać tego co mam dokonać. Być może potrzebowałbym na to i 200 lat, ale w takim wypadku nie musiałbym żyć dużo dłużej. Choć z drugiej strony za 40 lat mogę uważać co innego.

      Usuń
    3. Mnie osobiście przeraża wizja przenoszenia świadomości do robota. A jak pomyślę o podziale na bogatych, zdrowych nieśmiertelnych i śmiertelną biedotę to widzę antyutopię rodem z najgorszych koszmarów.

      Usuń
    4. Drogi Piotrze,

      w tym roku w kinach pojawi się "Gra Endera" - nie wiem, czy film będzie tak dobry jak książka, ale tę mogę polecić każdemu z czystym sumieniem. Jednym z wątków (szczerze wątpię, by wywalczył on miejsce na ekranie) jest przeludniona Ziemia, w której m. in. katolicka Polska jest obłożona embargiem za nieegzekwowanie międzynarodowych praw ograniczających wzrost populacji. Ratunkiem okazuje się oczywiście kolonizacja innych planet i to jest jedyny sensowny kierunek, w jakim musimy - w długoterminowej perspektywie - dążyć. Bo - z takiego, czy innego powodu - w ciągu kilku następnych stuleci Ziemia stanie się bardzo nieciekawym miejscem do mieszkania.

      Co do drugiej części Twojego komentarza: nasz stosunek do starości zmienia się z wiekiem, bo tak jesteśmy skonstruowani. Wielu nastolatków nie może sobie wyobrazić siebie za 50 lat, ale tak samo niewielu 65-latków chciałoby się mentalnie cofnąć do stanu sprzed 50 lat. Ale niedołężność idącą w parze ze starością akceptujemy - tak myślę - tylko dlatego, że nie mamy innego wyjścia. Może dożycie 1000 lat nie jest zbyt atrakcyjną perspektywą, ale byłoby ciężko znaleźć staruszka, który by nie chciał mieć z powrotem sprawności dwudziestokilkulatka.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    5. Droga Erinti,

      nie martwiłbym się o "śmiertelną biedotę". Historia ludzkości pokazuje, że jeżeli na coś jest globalny popyt, to - prędzej czy później - będzie to dostępne dla większości. Tak było z samochodami, komputerami, internetem, a teraz to samo dzieje się z wycieczkami w kosmos. Jeszcze kilkanaście lat temu pierwszy kosmiczny turysta płacił 20 mln dolarów, teraz lot na orbitę kosztuje ok. 100 tys. W ciągu następnych 10-20 lat cena osiągnie równowartość wycieczki dookoła świata. Także o cenę nieśmiertelności (przynajmniej tę wyrażoną w walucie) bym się nie martwił.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    6. Być może będzie jak piszesz Yrku, że wolny rynek tak to właśnie załatwi. Ale czy to wszystko nie doprowadzi do przeludnienia? Przeludnienie zaś oznacza niestety głód i wojny.

      Kolonizacja innych planet to jakieś rozwiązanie, ale najpierw trzeba znaleźć zdatną do tego planetę no i załatwić problem lotów na takie odległości.

      Usuń
    7. Drogi Yrku,
      Na "Grę Endera" czekam już od jakiegoś czasu i na pewno obejrzę ten film. A premiera już coraz bliżej.
      Kolonizacja innych planet to nawet ciekawsze zagadnienie niż nieśmiertelność. Nasza planeta nie tylko jest coraz mniejsza i bardziej wyeksploatowana, ale ponadto gdy znajdzie się na kursie kolizyjnym z jaką większą asteroidą możemy mieć przerąbane. Choć to i tak pół biedy. Już szukają małżeństwa, które przyjmie bilet w jedną stronę na Marsa, a od lat trwają badania nad terraformacją Czerwonej planety, więc w przeciągu stu lat może uda nam się zyskać drugi, "zapasowy" dom. Taki wyjazd turystyczny i spacer po marsjańskim mieście to byłoby niezapomniane przeżycie. Ale do tego, paradoksalnie może przydać nam się nieśmiertelność, choćby pod postacią robota.

      Usuń
    8. Trochę wiary w ludzkość - jeszcze 100 lat temu większość z nas jeździła końskimi zaprzęgami i czytała (jeśli umiała) przy świeczkach/lampach naftowych :)

      Usuń
    9. Masz rację Yrku, że świat idzie do przodu w szaleńczym tempie i nie umiemy tego przewidzieć. Kto kilkanaście lat temu myślał o komórkach, będących mini-komputerami czy szerokiej plejadzie urządzeń przenośnych. Ale nie wiem czy podróże z wykorzystaniem zagięciea przestrzeni to kwestia 100 czy więcej lat. Bo chyba tylko tak do takiej Proximy Centauri możnaby dotrzeć w sensownym czasie.

      Usuń
  4. To prawda, technika idzie tak do przodu, że niewykluczone, że kolonizacja Marsa to w tym momencie kwestia ledwie dziesięcioleci. Jako, że sam nie zawodowo raczej nie będę zajmował się tymi sprawami wypada cierpliwie czekać na rozwój nauki, oraz ewentualnie zachomikować trochę grosza na ewentualność przyszłych marsjańskich wakacji.;)

    Oglądać wschód i zachód ziemi, to byłoby coś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takie wakacje byłyby super. Ale te wschodu i zachody Ziemi można też widzieć z księżyca. Bliżej to i taniej :)

      Usuń
    2. Jeszcze, jakby spojrzeć na temat z innej strony to głównym problemem takiej terraformacji Marsa nie będzie wcale bariera naukowa, a finansowa, bo takie przedsięwzięcie będzie kosztować masę pieniędzy. Niezbędny budżet będzie liczony, nie w miliardach, a bilionach dolarów.

      Usuń
    3. Zgadzam się, że terraformowanie może kosztować tyle, że takich liczb nie umiemy nazwać, nie mówiąc o liczeniu do tylu. Moja wyobraźnia kończy się na kwadrylionie. Ale na pewno terraformowanie czy to Marsa czy księżyca nas czeka. Na Wenus za gorąco, na Jowiszu i Saturnie kiepska pogoda (burze o średnicy 200 km) a potem za mało światła. No i pewnie inne wyzwania.

      Usuń
    4. Haha, obawiam się, że na Jowiszu pogoda byłaby najmniejszym zmartwieniem - trudno przejmować się wiatrem, kiedy jest się plackiem ;). Co innego któryś z księżyców.

      Ale dlatego tak ważne są badania nad efektem cieplarnianym. Nie żeby uratować Ziemię przed kolejną jurą, ale żeby wykorzystać te mechanizmy do ocieplenia Marsa i ochłodzenia Wenus.

      Myślę, że gdyby pokazać 17-wiecznemu inżynierowi schematy infrastruktury kolejowej z końca 20-tego wieku, też by pokiwał głową i powiedział, że technologia jest może w zasięgu ręki, ale to będzie kosztować setki tysięcy funtów, a być może nawet miliony. A jednak ta infrastruktura została zbudowana.

      Ps. Fajnie się z Wami rozmawia na tematy niezwiązane z polityką :P

      Usuń
    5. W sumie można ograniczyć koszty zaczynając od terraformacji poszczególnych skrawków planety, albo jej biegunów. Na początek wystarczy, a zdobyte w ten sposób doświadczenie wykorzysta się do dalszego rozwoju technologii. Pierwsza planeta to będzie taki prototyp drugiej ziemi, a one zawsze są droższe. Gdy z jedną się uda, z kolejnymi pójdzie już łatwiej Choć z drugiej strony jeśli będziemy chcieli zabrać się za Wenus to z tą planetą będzie dużo trudniej i nawet mając już technologię to i tak będzie trzeba ją zaadoptować do nowych warunków. Być może najłatwiej będzie z Europą. Ten księżyc już od lat jest wielką nadzieją naukowców, a przy okazji jak to księżyc, jest nieco mniejszy od całej planety.
      Tak czy inaczej wydać trzeba będzie trochę grosza. Tylko kto za to zapłaci? Wydaje mi się, że ostatecznie będziemy mieli kolejny wyścig potęg. Jedną stroną będą Stany z Europą, lub osobno, drugą Rosja, a trzecią Chiny rzecz jasna. Przynajmniej tak to wygląda przy dzisiejszym podziale geopolitycznym świata, ale ten często się zmienia.

      Ps. Bo i tematy pozapolityczne są znacznie ciekawsze, a na dodatek nie podnoszą tak ciśnienia.;)

      Usuń
  5. Mi też się świetnie rozmawia! Będzie więcej takich postów. NA pewno warto badać zmiany klimatyczne na Ziemi, ale badać nie zaś nabijać kasę i dobijać gospodarki z tego powodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziki Zachód też nie od razu skolonizowano. W Kanadzie kolonizacja Północy ciągle w zasadzie trwa - w miarę jak na Ziemi będzie się robić ciaśniej (i cieplej, mam nadzieję), coraz więcej nieprzyjaznych bagien i tundry będzie przystosowywanych do osiedlania.

      Z Marsem będzie podobnie. Najpierw jedna stacja, potem cała osada, następnie kolejne współpracujące/konkurujące. I kawałek po kawałku, w końcu większość planety będzie zamieszkana. No chyba, że w międzyczasie latanie na większe odległości stanie się "bułką z masłem" i znalezienie gotowej planety będzie tańsze niż powolny terraforming Marsa.

      Wyścig potęg? Może. Biorąc jednak pod uwagę, że rządy (zwłaszcza demokratyczne) rzadko można posądzić o wizjonerstwo, ja jednak bym stawiał na prywatne korporacje. Przy kurczących (choć ciągle ogromnych, wbrew alarmistom) zasobach, kopalnie na asteroidach są tylko kwestią czasu - nie mam sympatii dla Shelli czy Exxonów, ale chyba lepiej, żeby wiercili w kosmosie, niż rujnowali naturę tutaj.

      Usuń
  6. Erinti!
    Nie życzę ci losu bohaterek "Ze śmiercią jej do twarzy". Starość ma swoje prawa. Pracuje na miarę możliwości swoich komórek, a te prawdopodobnie nie mogą dzielić się bez końca.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj
    Na godną starość trzeba sobie zasłużyć i ta jest potrzebną.
    A poprawianie natury na siłę jest nieetyczne i niesmaczne czasem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda Maorgano. Nic na siłę, bo z tego wychodzą kłopoty.

      Usuń
  8. Ciekawe w jaki sposób unikasz GMO, skoro jest dość powszechnie stosowane w paszach? Jesteś wegetarianką kupującą żywność wyłącznie w wyspecjalizowanych sklepach?
    Inna ciekawa kwestia to takie techniki modulacji aktywności czynnika transkrypcyjnego NF-kB, które nie zaburzałyby jego wielokierunkowego działania.
    Trzeci ciekawy problem jest natury filozoficznej. Osoby krzyczące o niedopuszczalności poprawiania natury chyba niespecjalnie protestują przeciwko eliminowaniu następstw wad wrodzonych.
    Tak więc sprzeciw wobec "nienaturalnych" posunięć raczej nie grzeszy nadmiarem konsekwencji.
    Antydogmatyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mogę to unikam i o ile mogę kupuję żywność oznaczoną jako bez GMO. Wiem, ze tego nie wyeliminuję w 100%, ale na ile mogę na tyle się staram.

      Takie techniki to na pewno ciekawa sprawa. Ale nie wiem czy na razie umiemy tak modulować działanie przekaźnika, ale to by mógł być duży krok do przodu.

      Poprawianie natury to ciężki temat. Gdzie się kończy działanie dla dobra a gdzie zaczyna eugenika? Gdzie się kończy eliminacja następstw wad wrodzonych a gdzie zaczyna hodowli ludzi na zamówienie? Tu niestety nie ma łatwej odpowiedzi.

      Usuń
    2. 2) No właśnie, bo w zacytowanych abstraktach nic o tym nie ma (może w pełnym artykule jest?). Przecież NF-kB odpowiada w komórkach za całą gamę funkcji, przede wszystkim związanych z działaniem układu odpornościowego, ale nie tylko.
      3) Obawiam się, że granica jest bardzo płynna, a jedno nie wyklucza drugiego.
      Antydogmatyk

      Usuń
    3. @Antydogmatyk

      Z domu nie mam dostępu do pełnego tekstu, ale jak chcesz jutro w pracy ściągnę (o ile będę mogła) i prześlę Ci pdf na maila.

      Właśnie granica jest płynna i nikt nie wie jak chronić nas przed niemoralnymi eksperymentami nie wylewając dziecka z kąpielą.

      Usuń
    4. Dzięki za miłe chęci, ale poradzę sobie ;)
      Antydogmatyk

      Usuń
    5. @Antydogmatyk

      Zatem czekam na jutrzejszą rozmowę o szczegółach naukowych pracy, sama raz jeszcze przeczytam pełen tekst żeby wiedzieć więcej.

      Usuń
    6. Dopiero ściągnąłem i przejrzałem tylko wyrywkowo i bardzo pobieżnie. Może wrócę do tematu później, bo nie bardzo mam czas.
      Jako że na fizjologii mózgu znam się znacznie słabiej niż na przekazywaniu sygnału w komórkach, chciałbym jednak zasygnalizować trzy rzeczy.
      Myszy hodowane w sterylnym środowisku i karmione specjalnie wyselekcjonowaną dietą słabo odzwierciedlają sytuację realną, w której komórki narażone są na działanie rozmaitych czynników środowiskowych.
      NF-kB w zależności od sytuacji odgrywa rolę nie tylko w zapaleniu i neurodegeneracji, ale również w neuroprotekcji, adaptacji komórek (w tym również komórek mózgu) do niekorzystnych warunków. "Kanoniczny" szlak aktywacji NF-kB (tj. wywołany działaniem bodźców zapalnych: IKK-b - NF-kB)jest tylko jednym z możliwych wariantów aktywacji tego czynnika. Wiadomo, że w mózgu (włączając w to podwzgórze) stymulowane są również inne szlaki, a efekt ich pobudzenia bywa różny od efektu pobudzenia aktywności NF-kB na szlaku "kanonicznym". Poza tym pewne działania wywołane na skutek krótkotrwałego pobudzenia aktywności NF-kB zachodzą na zasadzie ujemnego sprzężenia zwrotnego.
      Obiecuję przeczytać całość w innym terminie, żeby sprawdzić czy i jak odnieśli się tego autorzy artykułu z Nature.
      Mała uwaga z rodzaju upierdliwych: test K-S nie służy do ustalania normalności rozkładu danych. Zamiast niego powinien być zastosowany test Shapiro-Wilka. Bez tego stosowanie dwustronnego testu t Studenta jest nieuprawnione.
      Antydogmatyk

      Usuń
  9. Medycyna idzie do przodu ,ale nie korzystają na tym zwykli udzie . Np genetyka ,klonowanie o ile mi wiadomo choć ekspertem nie jestem to można z tkanki człowieka już teraz wyhodować serce ,rękę czy np staw biodrowy jeżeli się zużyje tylko ,że takich rzeczy się nie robi bo przemysł farmaceutyczny i medyczny nie zarobi . To samo dotyczy psucia zębów i próchnicy jestem na 100 procent pewna ,że już wiadomo jak leczyć próchnicę ,co zrobić aby ludzie nie tracili zębów oczywiście nie powiedzą o tym bo dentyści nie mieli by pracy .
    Nie jestem religijną osobą ,ale im dużej się temu przyglądam to zaczynam rozumieć dlaczego kościół sprzeciwia się in vitro ,aborcji czy eutanazji . Sprzeciwia się temu bo wie ,ze jeżeli zgodził by się np na aborcję czy eutanazję to szaleńcy przy władzy poszli by o krok dalej np na masową skalę robili by eksperymenty na ludziach ,likwidowali by ludzi których uważają za zbytecznych traktowali by innych jak bydło i zwierzęta . Teraz też traktują ludzi jak bydło ,ale muszą udawać i się hamować i mają ograniczone możliwości . Tak to widzę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobne zdanie Julianne, chodzi o to, że jak się raz otworzy bramkę to potem nie sposób potem to zatrzymać. Masz rację, że komórki macierzyste i ich hodowle to przyszłość. O ile jednak jeszcze wyhodowanie serca nie budzi moich wątpliwości to co jeśli zacznie się robić coś więcej? Potrzeba dobrych regulacji bioetycznych, ale jak je wprowadzić?

      Usuń