Co dalej z Ukrainą?



Media w Polsce od świtu do zmierzchu odmieniają słowo „Ukraina” przez wszystkie przypadki. Słowa jak  „ukraiński” (nie barszcz bynajmniej) czy „Majdan” padają częściej niż krople deszczu w listopadzie. Z jednej strony jestem bardzo zainteresowana wydarzeniami u naszego wschodniego sąsiada. Destabilizacja w tak bliskim regionie odbije się negatywnie na Polsce. Gdyby, odpukać w niemalowane, doszło do wojny skutki uderzą w nas w ten czy inny sposób. Oczywiście powinniśmy być informowani. Ruchy wojsk rosyjskich w pobliżu polskiej granicy (i jak pragnę zauważyć granicy UE oraz NATO) powinny niepokoić, zważywszy historyczne doświadczenia.  Inna sprawa, że zaczynam się zastanawiać o jakich sprawach nam się nie mówi i co z krajowego podwórka nie zwraca uwagi opinii publicznej.

Przyznaję, że w początkowej fazie dość pozytywnie podeszłam do protestów na Majdanie. Uważałam i do teraz nie zmieniłam zdania, że Ukraińcy jak każdy narów winien sam wybierać swoją przyszłość i o nią walczyć. Wiem mało odkrywcze stwierdzenie. Jednak jedno głos polskich środowisk, czy to z lewa czy z prawa, czy z koalicji czy opozycji wobec „dobrego Majdanu” i „złego Janukowycza” wzbudził wątpliwości. Odniosłam wrażenie jakbym oglądała sceny po raz kolejny i że ostanie słowa bynajmniej nie brzmiały „i żyli odtąd szczęśliwie w pokoju u dobrobycie”. Zaczęłam intensywnie myśleć co też właściwie oglądam. Wyjazd na wakacje, a co za tym idzie odcięcie od mediów, ułatwiły myślenie. Tak, przecież już to przerabialiśmy. Teraz to nazwano „Euromajdanem” zaś poprzednio „Arabską wiosną ludów”. I wtedy i wówczas młodzi, niewątpliwie w dużej mierze pełni ideałów, ludzie poczęli protestować przeciw, delikatnie mówiąc, nie bardzo demokratycznej władzy. Wówczas, podczas „Arabskiej wiosny ludów” zamiast demokracji przyszła anarchia i przemoc zaś do głosu dochodzą fanatycy nie zaś miłośnicy pokoju. „Rewolucja pożera własne dzieci”- mawia stara prawda. Julia Tymoszenko, bohaterka „Pomarańczowej Rewolucji” boleśnie się o tym przekonała. Nieustanne walki na ulicach Egiptu czy przemoc panująca w Iraku potwierdzają prawdziwość tezy. Kiedy w sąsiednim Iranie Chomeini zastąpił szacha Rezę Pahlaviego, a to zaskoczenie, zamiast demokracji powstała republika islamska. W Iraku po obaleniu Saddama Husseina zamiast pokoju panuje chaos. Przykłady można mnożyć. Do czego zatem zmierzam?

Ukraina została osłabiona przez obalenie prezydenta Janukowycza. Wojska rosyjskie, jak twierdzi sama strona rosyjska, weszły na Krym bronić swoich obywateli. Biorąc pod uwagę, że wschodnia część tego kraju jest bardziej prorosyjska, całkiem możliwe, że zostali dość ciepło przyjęli. Nie do końca wierzę w oficjalną wersję podawaną przez Russia Today czy portal jak „Głos Rosji”. Z drugiej strony znając rusofobię części polskich mediów co bardziej dramatyczne relacje także należy przyjąć na spokój. Uprzedzając pytania: tak znam historię i zdaję sobie sprawę, że Rosja nie jest najbardziej pokojowym krajem na świecie. Wiem, że my Polacy mamy aż nadto złych doświadczeń historycznych z naszym sąsiadem (choćby zbrodnię Katyńską, wywózki na Syberię czy 50 lat okupacji w ramach ZSRR). Inna sprawa, że za PRL się budowało przemysł zaś w III RP wszystko niszczy a zamiast fabryk i zakładów pracy buduje markety, ale to inna sprawa.

Protesty na Majdanie uruchomiły lawinę. Skutkiem może być, czego się obawiam, wojna domowa albo i rozpad kraju. Oczywiście zachowanie Rosji wywołało oburzenie, oczywiście słowa i postępowanie Władimira Putina zostało potępiona i oczywiście Barack Obama zapowiedział wsparcie i oczywiście Premier Tusk, Radosław Sikorski i „polskie” media zapewniają o gotowości i  silnej roli Polski w „procesach demokratyzacji” na Ukrainie. Kiedy „polscy” politycy o czymś zapewniają należy się mieć na baczności, zaś kiedy „gołąbek pokoju” obiecuje wsparcie i pokój należy się bać, bo jako żywo nie będzie ni jednego ni drugiego. Mam tylko nadzieję, że okażę się czarnowidzem (jako urodzony pesymista mam spore szanse) i nie zobaczymy na Ukrainie powtórki z „Arabskiej wiosny ludów” czy to poprzez dojście do władzy ludzi popierających Banderę czy uważających ludobósjtwo na Wołyniu za coś właściwego czy też poprzez wojnę domową. To złe scenariusze zarówno dla Ukrainy jak i dla nas. Tych złych scenariuszy jest więcej. A jak Radosław Sikorski ma cokolwiek załatwiać w Brukseli czy „ćwierka” o sukcesie to na pewno będzie coś nie tak. Pytanie tylko co i kiedy.

http://7.s.dziennik.pl/pliki/5851000/5851792-kijow-ukraina-zamieszki-900-600.jpg

24 komentarze:

  1. Droga Erinti,

    kiepsko mi idzie ostatnio z analizami politycznymi, ale już podczas poprzedniej "pomarańczowej rewolucji" zadawałem sobie pytanie czy silna Ukraina jest w polskim interesie. A może sytuacja, kiedy Putin zabiera Krym (a może i całą wschodnio-dnieprzańską część) jest dal Polski idealna? Bo raz, że zwiąże odwiecznie wrogo nastawiioną do nas Rosję, a dwa, że stuneluje ukraińskich nacjonalistów na wschód, a nie na zachód. Zbyt optymistycznie to odbieram?

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś optymistą Yrk. Osłabiona Ukraina z pewnością nie zagrozi Polsce. Ale nie wiem czy w naszym interesie jest by Rosja się wzmacniała kosztem Ukrainy

      Usuń
    2. Yrku: sytuacja, kiedy Putin zabiera Krym a może i całą wschodnio-dnieprzańską część Ukrainy nie leży przede wszystkim w interesie samego Putina czyli Rosji ( chyba ). Zauważ, że dysponując głosami filorosyjskiego wschodu Wołodia może kontrolować całą Ukrainę ( vide Janukowycz ). W przypadku natomiast podziału np. po linii Dniepru nie tylko traci powyższy handicap, nie tylko siłą rzeczy hoduje sobie wrogiego bo z musu prozachodniego sąsiada ale jeszcze musi wziąć na garnuszek 20 mln mieszkańców dzisiejszej Ukrainy wschodniej. Poza powyższym on umie uczyć się na błędach, a taki błąd popełniła Katarzyna, która kontrolując całą Rzeczpospolitą ni z gruchy ni z pietruchy oddała znaczną jej część Prusom i Austrii.
      A my co? A my biedne żuczki tak naprawdę możemy jedynie przyglądać się poczynaniom starszych i silniejszych i broń Boże nie wychodzić przed szereg. Bo jak zwykle dostaniemy w łeb. Jak nie od Ruskich to od wdzięcznych rezunów.
      pozdrowienia
      grzes

      Usuń
  2. Ja o Ukrainę bym się nie martwiła bardziej o Polskę . Putin ma ochotę na nasz kraj on Ukrainę to już ma . W mediach o tym nie mówią ,ale Rosja jest zagrożeniem dla terytorium Polski
    Jak nas uczy historia w momencie zagrożenia Polska zostaje zawsze sama a czy teraz by została ? Jesteśmy w Unii Europejskiej ,ale czy to wystarczy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julianne droga: piszesz, że Włodek ma ochotę na nasz kraj. A po czym to wnosisz? Po starym dowcipie, w którym właściwa odpowiedź na pytanie z kim powinien graniczyć Związek Radziecki brzmi - z nikim? Czym innym jest jakaś forma dominacji politycznej czym innym zakusy terytorialne, bo tak na logikę, do czego towariszczu Putinu kolejna masa upadłościowa, przecież ma swoją własną?
      pozdrowienia
      grzes

      Usuń
    2. dokładnie tak, Grześ... na przykład taki Watykan ma Polskę, ale na mapie tego nie widać... bo i po co?...

      Usuń
    3. Julianne, ja się martwię o Ukrainę bo ich problemy będą też naszymi. Ale masz rację, że w razie kłopotów zawsze byliśmy sami

      Usuń
    4. Ja sobie już wydrukowałam to .
      http://www.us.edu.pl/uniwersytet/obrona/badz_bezpieczny1.php

      Przyda się w razie czego ,ale mam nadzieję ,ze nie będzie to potrzebne .


      Usuń
    5. Kurna, te czerwone dupki od dawna mają ochotę na nasz kraj. Co więcej, założę się, że od 10 kwietnia 2010 roku mają nas już w garści i całkowicie pod kontrolą. Tyle, że o tym się nie mówi. Polaczki (Boże wybacz) to łatwo dający się omamić narodek, dla którego w dodatku prywata i własna dupa się tylko liczy. Poza tym nie wierzę ani w pomoc UE ani NATO w przypadku zagrożenia. A armii nie mamy ŻADNEJ! Nasi najlepsi dowódcy zostali wybici 4 lata temu. Jesteśmy słabi jak kurczaki. Przejrzyjcie na oczy wreszcie.

      Usuń
    6. Anonimowy,

      Wiem, że jesteśmy słabsi niż kurczaki. I nie mamy co liczyć na sojuszników. Pozostaje pakować manatki, niestety.

      Usuń
    7. O nie, droga Erinti. Nie zamierzam się stąd ruszać. Tu jest mój dom i moja rodzina. To jest MÓJ kraj. Mój - jakikolwiek by był, razem z tymi omamionymi TVN i Wyborczą ludźmi. Choć liczę na to, że żyją tu również i patrioci.

      Usuń
  3. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla agresji wobec innego państwa. Rozmywanie faktów ich nie zmieni. Przerzucanie winy za skutki agresji na jej ofiary to bajka stara jak świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głos naszego współczesnego wieszcza:
      http://www.youtube.com/watch?v=GqJjiAXnWdQ

      Usuń
    2. Tylko, że tam wewnątrz też ma miejsce agresja. Poza tym w sprawy Ukrainy wtrąca się wielu i mam wrażenie że z tego nie wyjdzie nic dobrego

      Usuń
  4. Wiesz, jak będzie? Krym niby autonomiczny trafi pod bezpośrednie wpływy Rosji. Tak samo sprzedane zostaną wschodnie ziemie Ukrainy. To tylko kwestia czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę DD, pytanie kto będzie następny po Ukrainie?

      Usuń
    2. Mam nadzieję,że nie my. Wszak jeszcze Białoruś po drodze.

      Usuń
    3. Putin Białoruś już ma . Jeśli nie my to stawiam na Litwę ,Łotwę lub Estonię .
      Jednak jeden z amerykańskich kongresmenów powiedział ,ze następna po Ukrainie bedzie Polska i Rumunia .

      Usuń
    4. Dokładnie, Białoruś już jest jego, więc myślę, że potem mogą być kraje nadbałtyckie i my

      Usuń
  5. Ja nie wiem co robić dalej, ale pewien gnojek potrafi być tak elastyczny, że dostosuje się do każdej sytuacji, włączając w to kryzys międzynarodowy, którym się karmi. Próbuje więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: pokazać się jako odpowiedzialny i poważny mąż stanu, a z drugiej strony pokręcić trochę lodów na zarządzaniu strachem.
    Jak każdy cwany gnojek, dba o PR.
    Anty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Anty, taki człowiek-guma normalnie winien iść do cyrku lub iść na olimpiadę w konkurencji gimnastyki.

      Usuń
  6. Saddama obalono w Iraku, a nie w Iranie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś, by wzbogacić państwo, wysyłano stutysięczne i milionowe armie wyposażone w kosztowne zabawki jednorazowego użytku. Dziś to samo osiągnąć można wysyłając ekipę negocjatorów, prawników, księgowych wyposażonych w tanie kalkulatorki i laptopy, nie niszcząc przy tym infrastruktury i siły roboczej.
    Wzbogacanie Rosji, która ma ogromne, niewykorzystane obszary, przez obcinanie po kawałku Gruzji, Ukrainy itd.? Byłoby śmieszne, gdyby nie obawa, że może nastąpić dalszy ciąg. Gdyby nie negocjacje jak w ciemnej ulicy z bandziorem wyposażonym w pałę.
    allensteiner

    OdpowiedzUsuń