Sztuczne nosy pomogą w diagnostyce?



O tym, że psi nos stanowi niezwykle czułe narzędzie do rozpoznawania i wykrywania zapachów nie muszę chyba nikogo przekonywać. Dzięki tym  umiejętnościom psy stanowią cennych i pożytecznych pomocników w pracy policji czy celników. Potrafią „wywąchać” narkotyki ukryte w niezwykle sprytny sposób (także pod fałszywym, ciążowym brzuchem), czy też znaleźć ślady na miejscu zbrodni. Psie nosy mogą być też pomocne w diagnostyce.

Czytałam, bodajże na onet.pl, historię człowieka, któremu życie uratował rottweiler. Mężczyzna ten miał się zaopiekować pupilem swego przyjaciela. Ponieważ znał psa od szczeniaka, często odwiedzał swego kumpla  regularnie,  wyraził zgodę. I faktycznie początkowo wszystko szło dobrze. A pewnym momencie jednak rottweiler zaczął się dziwacznie zachowywać. Usiłował wygryźć mu kawałek skóry z nogi, fragment skóry gdzie mężczyzna miał niewielką plamkę. Musiał bez przerwy uważać, ponieważ pies podchodził regularnie i zębami usiłował wygryźć miejsce. Ponieważ mężczyzna słyszał o tym, że psy potrafią wyczuć chore miejsca, na przykład kładą się i wygrzewają bolący żołądek, poszedł do lekarza. Niewielka plamka okazała się wczesnym stadium czerniaka złośliwego. Na tak wczesnym etapie nowotwór nie stanowił jeszcze zagrożenia. Pies uratował życie przyjacielowi swego pana, gdyż prawdopodobnie nikt by nie szedł do lekarza z tak niewielką plamką.  Takich historii na pewno jest wiele.

Świadomi czułości psiego nosa naukowcy, postanowili stworzyć urządzenie, coś w rodzaju sztucznego nosa. Urządzenia ma pomagać w diagnostyce na tej zasadzie jak mammografia pomaga w diagnostyce raka piersi. Chociaż brzmi to nieco dziwacznie, to zmienione nowotworowo tkani wydzielają inny zapach, być może to właśnie wyczuł rottweiler z zaprezentowanej powyżej historii. Na temat sztucznego nosa wypowiadała się także kobieta imieniem Joanie. Jej mąż cierpiał na raka prostaty, zaś ona sama wyczuwała dziwny, podejrzany zapach wokół swego współmałżonka. Oczywiście nie każdy jest w stanie „wywąchać” zmiany nowotworowe, lecz czasem to się zdarza. A o ile człowiek nie wyczuje takiego zapachu to pies, wyposażony w o wiele czulszy narząd węchu już tak. Jak możemy wyczytać z tabelki z linku [1] oddech osób z cukrzycą przypomina zapachem aceton, pot schizofreników (choroby psychiczne to nie wymysły egzaltowanych panienek, ale zaburzenia równowagi chemicznej mózgu i neuroprzekaźnictwa) pachnie octem z kolei a oddechu osób mających problemy  z  wątrobą wyczuć można surową rybę.

Uczeni z Instytutu Karolińska w Szwecji przeprowadzili ciekawy eksperyment, z udziałem grupy ochotników. Połowie wstrzyknięto placebo, zaś drugiej połowie środki chemiczne dające reakcję w postaci łagodnej grypy. Osoby te były ubrane w dopasowane T-shirty. Po ośmiu tygodniach okazało się, że koszulki osób którym podano placebo nie zmieniły się, zaś koszulki reszty zaczęły wydzielać zapachy. Jak przyznaje Mats Olsson, szef grupy badawczej eksperyment przeprowadzono na małej grupie osób, ale i tak wskazuje, że w przypadku choroby nasze ciała wydzielają „chemiczną wskazówkę”. Uczucie obrzydzenia jakie budzi owa wskazówka ma stanowić mechanizm obronny przed zbyt bliskim kontaktem z osobą chorą i zarażeniem.  Także nowotwory, jak rak jajników, wydzielają specyficzne zapachy. Psy, ale także szczury, potrafią wyczuć owe sygnały.

Urządzenie, podobne do elektrowniczych nosów już istnieją, jak się okazało. Być może będą nawet niedługo dostępne na telefony komórkowe, ułatwiając nam kontrolę własnego zdrowia. Chociaż wiem, że coś takiego jak mammograf działa, chociaż różne rzeczy się czyta i że znając zapach i chemiczne składniki wywołujące ów zapach można zaprogramować detektory. Nie wiem tylko jednak czy coś takiego może działać na urządzeniach mobilnych. I czy przypadkiem nie doprowadzi to do szturmowania przychodni przez spanikowanych ludzi, których „smartfon zdiagnozował”. W polskiej służbie zdrowia i tak mamy wielkie kolejki, chyba że się idzie prywatnie, więc nie wiem czy to dobry pomysł. Wydaje mi się, że jednak wszelkie badania i ich wyniki należy skonsultować ze specjalistą. Owszem mam wiele zastrzeżeń do działania służby zdrowia (cóż jak słucham o marchewce na krzywe zęby czy soczkach na anemię padam ze śmiechu) to jednak słuchając doktora androida i google też należy zachować ostrożność.

[1]http://www.bbc.com/news/magazine-26472225
http://news.bbcimg.co.uk/media/images/73433000/jpg/_73433293_200455695-001.jpg

8 komentarze:

  1. Nie wiem,jak sztuczne nosy,ale psie są niezawodne.Sądząc po mojej Myszy,która też wywąchała rzecz podejrzaną,na szczęście nie tę najgorszą,całkiem nieźli z psiaków diagnostycy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno! Są niczym system wczesnego ostrzegania

      Usuń
  2. witaj Eri...
    moja kotką /która ostatnio czasem choruje/ zajmuje się pewna przemiła lekarz weterynarii, starsza pani, która w ramach badań diagnostycznych obwąchuje jej starannie pysio i okolice podogonia... jak twierdzi, oszczędza kotu w ten sposób nadmiaru stresu związanego z ewentualnym pobieraniem krwi do badań...
    chcesz wiedzieć, czy nie masz zaczątków nadżerki? /dość częsta przypadłość kobieca/... zapytaj faceta, z którym się kochałaś, czy nie było mu za kwaśno w ustach... wiem, że to mało "romantyczne", ale to może pomóc ogarnąć ewentualny problem w porę...
    do czego zmierzam?...
    to, o czym piszesz /ten sztuczny nos/, to jest świetna sprawa... zapewne nie zastąpi kompleksowych badań laboratoryjnych, ale jako wstępny diagnosta może nas od wielu z nich /czasem bardzo upierdliwych/ uchronić...
    a póki nie mamy sztucznego nosa, obserwujmy nasz zwierzaki, one nam mówią więcej o nas, niż nam się wydaje...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do zwierzaków jestem tego pewna! One potrafią wyczuć kiedy mamy gorszy dzień, co nas boli.. Mówią tam o tym, ale trzeba słuchać.

      A pani weterynarz to mądra kobieta. I na pewno doświadczona i wie jak zaoszczędzić kotu stresu. Kumpela z liceum miała problemy z żołądkiem. Jak ją bolało przychodził do niej zwierzak i wygrzewał bolące miejsce. Puszczało i bez skutków ubocznych!

      Usuń
  3. Ufff, mój komentarz zniknął. :( Pewnie błąd systemu. A chciałam napisać, że TO jest właśnie postęp!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz wszedł do mnie na Onecie

      Usuń
    2. O kurczę, musiałam się pomylić... :)

      Usuń
    3. Zdarza się, też się nieco zdziwiłam widząc Cię tam

      Usuń