Miłe złego początki, a koniec?


Na początek ważna wiadomość z Ukrainy. Premier tego kraju podał się do dymisji, zaś polskie służby dyplomatyczne twierdzą, że działają od początku by wspierać naszego sąsiada. Chyba przez Twittera i osobę wróbla Ćwirka.

Tymczasem  media zelektryzował news. Zawrzało oburzeniem i zdumieniem. Prezydent Francji rozstał się z Pierwszą Damą. Cała sprawa jest w pewnym sensie zabawna, chociaż raczej nie dla Valerie Treiweiler. Zacznijmy do tego, że pani Treiwelier nie była nigdy Pierwszą Damą Francji (jak Carla Bruni na przykład), ale jedynie konkubiną Pierwszego Obywatela. Technicznie rzecz ujmując więc Francja nie ma Pierwszej Damy, zaś tytuł ostatnio należał do pani Bruni-Sarkozy. Czemu piszę o tej sprawie? Bo bawi mnie zdumienie i oburzenie. Facet na stanowisku zostawił konkubinę i raz, dwa wyrzucił z przytulnego pałacu. A co w tym dziwnego? Przecież o to chodzi w „wolnych związkach” i „miłości bez papierka” aby właśnie w razie czego (jak przykładowo kobieta przytyje, znajdzie się delikwent z grubszym portfelem, seks będzie nie ten itd. ) bez prawnych komplikacji, bez kosztów i bez zbędnych ceregieli móc odejść i bawić się dalej. Odpowiedzialność za drugiego człowieka, troska? No nie żartujmy. Konkubinat to układ podwyższonego ryzyka. Przypadek pani Treiwelier to tylko jeden z wielu przykładów. Jak ktoś chce tak żyć nikomu nie zamierzam zabraniać ni potępiać, byle wiedzieć o ryzyku. Dla mnie, podkreślam to moja opinia, konkubinat nie ma żadnych zalet. Rzecz jasna żonę też można zmienić na „nowszy model”, ale to nie jest aż takie proste, tanie i łatwe. Każdy przepis jest do obejścia, ale można ułatwiać unikanie odpowiedzialności lub też nie.

 
Nie rozumiem czemu mówi się o skandalu itd. Pan  Hollande zamienił kochankę na młodszą, co nikogo nie powinno dziwić. No heloł, o co biega? - zapytam młodzieżowo. Przecież związek nieformalny to z definicji coś tymczasowego, kochanka jest z definicji przejściowa i na chwilę. Liczyć, że się zostanie kochanką na dobre i na złe, póki śmierć nie rozłączy wbrew chorobie i trudnościom? Można. Tylko... to w małżeńskiej przysiędze padają słowa  „na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie póki śmierć nas nie rozłączy”. W nieformalnych związkach chodzi przecież o obejście wspomnianych zobowiązań. Nie zabraniam nikomu skakać na główkę do wody o nieznanej głębokości. Ale podejmując podobne działania trzeba liczyć się ze skutkami. W wypadku skoków to skręcenie karku, połamanie kości czy wózek inwalidzki. W przypadku nieformalnych związków to „fora z dwora i pakuj manatki”. Małżeństwo rzecz jasna zawsze można zakończyć rozwodem, ale nie jest to aż takie łatwe. Prezydent Hollande powiedział, że „zakończył wspólne życie, które prowadził z Valérie Trierweiler”- i tyle. Koniec. A to się mogło skończyć inaczej? Albo mamy wolną miłość, radość i swobodę, albo bezpieczeństwo i zobowiązania. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Nie sposób skakać bezpiecznie po cienkim lodzie. Zachowanie Prezydenta Hollanda wobec pani Trierweiler nijak mnie nie oburza. To  integralna część i idea konkubinatu. Ryzyko porzucenia w każdej sekundzie i brak możliwości działań. „Wszystkie kobiety, które pozostają w wolnym związku zrozumiały, jak bardzo są zawsze zagrożone” - piszą publicyści o perypetiach pani  Trierweiler. To panie żyjące w wolnych związkach wcześniej tego nie wiedziały? Czy naprawdę Prezydent Francji musiał w dość nieprzyjemny sposób wyrzucić swoją konkubinę, którą nazywał „kobietą swego życia”, by stało się jasne o co chodzi w robieniu uników? Kiedy zaczyna się żyć w jakimś układzie, podejmuje działania lepiej znać zasady.

Kiedy myślę o słabnącej popularności małżeństw wśród młodych ludzi, nie dziwię się niżowi demograficznemu. Niestabilna sytuacja czy to w pracy czy w życiu rodzinnym nie sprzyja myśleniu o rodzinie. Nie mówię, że moda na wolne związki odpowiada za zapaść demograficzną bo to niedopuszczalne uproszczenie, ale wątpię czy sprzyja dzietności. W przyrodzie ptaki czy inne zwierzątka mają młode kiedy jest gniazdo i perspektywa wykarmienia młodych. Skoro nie ma ani gniazda, ani jedzenia, ani perspektywy stabilizacji to … no na to odpowiedź nie jest trudna. Bynajmniej nie zamierzam tutaj żartować z Valerie Treiweiler czy kogokolwiek innego. Pobudka z ręką w nocniku nie należy do przyjemnych. I właśnie dlatego, między innymi, nie wyobrażam sobie życia w związku nieformalnym.  To już wolę życie singla, mniej rozczarowań. Zaś paniom żyjącym w takich związkach życzę by zachowały swoje optymistyczne wyobrażenia o takich układach możliwie najdłużej. Ja nie umiem patrzeć na konkubinat inaczej niż powiedzenie mi „mam ochotę na seks z tobą, ale nie jesteś dość dobra by być z tobą na poważnie”, bo innego argumentu by nie iść do USC nie widzę. Kiedyś konkubinaty nazywano też małżeństwem na próbę czy życiem na próbę. By w razie czego móc sobie pójść jak coś się nie spodoba.



[1]http://wpolityce.pl/artykuly/72772-francja-nie-ma-juz-pierwszej-
damy-a-prezydent-hollande-zadal-mocny-cios-idei-wolnej-milosci-karma-wraca-a-historia-sie-powtarza
[2]http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,15337331,Skandal_obyczajowy_we_Francji__Hollande_
oglosil__Rozstaje.html
http://i.iplsc.com/-/0002JHA0AD3CE0RV-C114.jpg

38 komentarze:

  1. Czy my jesteśmy spokrewnione? Niesamowite! Po prostu napisałaś to, co siedzi w mojej głowie! Dokładnie tak samo myślę zarówno w temacie nr 1, jak i w propagowniu wolnych związków. Cóż życie polega na dokonywaniu wyborów i ponoszenia konsekwencji tych wyborów.
    Za wszystko przychodzi nam zapałacić.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie za każdy wybór się płaci i ponosi konsekwencje. Prędzej czy później, bo nie ma nic za darmo

      Usuń
    2. Mano partneris ir aš stengiausi kūdikiui daugiau nei septynerius metus. Mėginome vaisingumo kliniką jau keletą metų, kol kažkas pasakė man susisiekti su tokiu galingumu pavadintu "Agbazara Temple", kuris padėtų man gauti prenantą. Ir aš "Mes labai džiaugiamės, kad mes susisiekėme su DR.AGBAZARA, nes jo nėštumo burtai mus įtvirtino, ir aš nuoširdžiai jį tikiu, ir jo įgaliojimai tikrai mums padėjo, aš esu dėkingas už visus, kuriuos jis padarė. Susisiekite su juo el. paštu: ( agbazara@gmail.com ) arba ( WHATSAPP; +2348104102662 ), jei bandysite gauti vaiko, jis turi įgaliojimus tai padaryti.

      Usuń
  2. Właśnie - jesteśmy wolni i możemy wybierać, ale nie oszukujmy (innych i się), nazywajmy rzeczy po imieniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Premier się podał do dymisji. Ojej co to będzie. Pewnie wyrolują Ukraińców tak jak Polaków w 1989 r.
    Co zaś się tyczy Pierwszej Damy. Jak podaje wujek Google Pierwsza Dama to honorowy tytuł przysługujący kobiecie najbliżej związanej oficjalnie z mężczyzną będącym głową państwa. Na stronie Prezydenta przeczytamy zaś: "Rola małżonki Prezydenta Rzeczypospolitej, rola Pierwszej Damy, to nie tylko przywilej, to przede wszystkim wielka szansa skutecznego działania dla dobra jak największej liczby Rodaków"
    Tak więc to bardzo szlachetny przywilej. Zaś Valérie Trierweiler to partnerka życiowa prezydenta Republiki Francuskiej.
    Partnerka to do tańca, żona Pierwszego to nie może być byle dziewoja (czyt. inaczej na literę k) nie wiadomo skąd.
    No ale mnie się w głowie p******o. Szlachetnych i wykształconych ludzi na Przedstawicieli Państwa mnie trzeba. No ale wtedy to dużo znaczy.
    pozdrawiam Seaborg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja coś czuję, że ich wyrolują. A oni się jeszcze łudzą. A co do dziewoj dobre podsumowanie.

      Usuń
  4. Trochę Ci się dziwię, że znowu poruszasz ten temat. To trochę jak z sugestią, że jak się nie chce mieć z parterem/partnerką dzieci, to się go/jej nie kocha. A może to jednak nieprawda?

    Konsekwentnie będę bronić konkubinatu. Jest jak seks przed ślubem: jednej zaszkodzi, innej przyniesie samą radość. Nie wyobrażam sobie, żebym uzależniała od papierka chęć współżycia. A jeśli nasz związek się skończy, to chyba lepiej nie płacić ani grosza państwu polskiemu przy rozstaniu?

    Oczywiście można wziąć tani ślub dla świętego spokoju, nie zapraszając NIKOGO z rodziny (ja bym się spaliła ze wstydu, gdybym miała urządzić skromny poczęstunek - to dla mnie żenada, dziadostwo i kompletne fiasko uroczystości). Ale po co??? Żeby mieć coś absolutnie, kompletnie bezwartościowego, czyli uznanie osób postronnych?

    Co do związku prezydenta: cóż, jeśli nie było miłości w konkubinacie, to co zmieniłby ślub? Chyba tylko tyle, że rozstanie byłoby trudniejsze. Ale czy państwo w ogóle powinno się wtrącać w takie sprawy?

    Dodam, iż Ty, Erinti, masz prawo pisać o wyższości małżeństwa nad konkubinatem, bo jesteś panną i to wierzącą. Jeśli natomiast pojawia się w moim otoczeniu jakiś rozwodnik-moralista, to nie mam dlań litości. Ktoś, kto miał w życiu kilka żon (jedna po drugiej) jest dla mnie śmiesznym, żałosnym człowieczkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Z ręką w nocniku na pewno się "Pierwsza Dama" nie obudziła. Raczej można mówić o szczęściu, że nie została żoną kogoś bezwartościowego. Bo wartościowy człowiek NIGDY nie zdradzi, niezależnie od tego, w jakim związku pozostaje. A że odejdzie? Cóż, zdarza się.

      Wiesz, Erinti, kto jest tą naiwniaczką, która zostaje z "ręką w nocniku"? Kobieta, która nie pracowała, a ma dzieci na utrzymaniu. Taką można wyrolować niezależnie od tego, czy była żoną czy kochanką.
      I jestem absolutnie przeciwna, żeby państwo dokładało choćby grosz do egzystencji takich pań - pomijając utrzymywanie przytułków. Bo jak się jest niemądrą i się decydowało na życie na utrzymaniu faceta, to trzeba ponosić konsekwencje...

      Na tle takich pań porzucone kochanki wypadają baaardzo korzystnie. ;)

      Usuń
    2. Napisałam bo mnie ubawiło oburzenie sprawą, całkiem naturalnym końcem luźnego związku. Kiro zapewne z moimi poglądami zostanę panną. Ten papierek jak to nazywasz to dla mnie deklaracja miłości i szacunku. Nie umiałabym być z kimś kogo nie kocham i nie mogłabym być szczęśliwa będąc niekochaną i niepewną jutra. Małżeństwo nie daje gwarancji na 100% bo tej nic nie daje. Ale to symbol.

      Usuń
    3. @ Erinti

      A jeśli ktoś uważa instytucję małżeństwa za zbędną, to ma się godzić na zdradę? Dla mnie to wykluczone. Zdradzający kochanek jest dla mnie równie odrażający, jak zdradzający mąż.

      Usuń
    4. Zdrada jest odrażająca i tu się zgadzamy. Jeśli ktoś uważa instytucję małżeństwa za zbędną nie zamierzam go siłowo nawracać i niech jasno wyraża swoje poglądy aby obie strony wiedziały na czym stoją.

      Usuń
    5. Hollande to niestały w uczuciach kurdupel. Współczuję tej kobiecie, ale chyba - ostatecznie - lepiej na tym wyszła...

      A w ogóle to żeby było jasne: ja nie zamierzam nikogo nawracać na konkubinat czy jakiekolwiek "luźne związki" (przez to określenie rozumiem traktowanie drugiego człowieka jak kumpla/kumpeli do seksu). Po prostu trochę mnie rozdrażniło, że utożsamiasz wspólne - jakby nie było życie - z powierzchownością, niestałością i brakiem zaufania. Jakby tak było w istocie, to by Francuzi się tak nie oburzali...

      A w ogóle to... dla Ciebie małżeństwo to chyba przede wszystkim sakrament, prawda? W dzisiejszych czasach to rzadkość - traktować tę przysięgę jako absolutnie wiążącą przede wszystkim przez Bogiem. To jednak nie znaczy, że zawsze będziesz sama. Musisz po prostu poszukać kogoś z tego samego kręgu kulturowego, co Ty, czyli PRAWDZIWEGO CHRZEŚCIJANINA. ;)

      Usuń
    6. Kiro dla mnie niestety tym jest życie na kocią łapę. bo o ile rozumiem, że nie każdy chce składać przycięgę przez Bogiem, ale pójście do USC to akt prawny i zobowiązania wobec prawa, przyznanie się i zobowiązania przed ludźmi. Czemu ktoś jak unika prawnych zobowiązań?No właśnie czemu?

      Usuń
    7. @ Erinti

      Kompletnie Cię nie rozumiem. Ja miałabym zaciągać faceta do USC, żeby w razie rozstania płacił mi alimenty??? To jest dobre WYŁĄCZNIE w przypadku, kiedy są dzieci. Jeśli ich nie ma, to uprawianie seksu za ślub kojarzy mi się ze zwykłą prostytucją. A ja nie jestem dziwką, która uważa, że robi facetowi łaskę, jak z nim sypia. Pomagamy sobie, robimy sobie jedzenie, prasujemy... Co zmieniłby papierek??? Ja mogę go nawet jeszcze bardziej obskakiwać, bo on jest tego wart. Jako mężczyzna mojego serca, nie mąż, który w razie odejścia zapłaci mi za "zmarnowane lata". Cudzysłów - bo te lata nie byłyby zmarnowane.

      Poza tym znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że owo "przed ludźmi" nic dla mnie nie znaczy. Kiedy piszę, że dla mnie ogół to bydło - to jestem śmiertelnie poważna.

      Usuń
    8. Dla Ciebie papierek nie zmienia nic a dla mnie zmienia wszystko. I w tym tkwi całe clue naszej róznicy zdań.

      Usuń
  5. Droga Erinti,

    mimo że jestem zwolennikiem wolnych związków, muszę przyznać, że wyszedł Ci ten post. Nawet bardzo. Bo to czy konkubinat jest dobrym, czy złym rozwiązaniem w dużej mierze zależy od oczekiwań. I nie ma się co oszukiwać, że dla zależnej od mężczyzny kobiety (i vice-versa) nie jest to najlepsze rozwiązanie. Działa tylko w warunkach, kiedy dwoje partnerów może w każdej chwili "pójść w swoją stronę".

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to właśnie chodzi Yrk. To co dla jednego jest spełnieniem marzeń dla drugiego udręką. Zaś ostatnie zdanie najlepiej podsumowuje konkubinat.

      Usuń
  6. Zależy od nastawienia. Jeżeli dla kogoś ślub to tylko papierek, to jedyną różnicą pomiędzy ślubem, a konkubinatem będzie kilka utrudnień, które trzeba będzie pokonać dla zmiany partnerki/partnera. Jeżeli tylko te trudności mają się stać przyczyną większej trwałości takiego małżeństwa, to ja dziękuję.
    Uważam, że ludzie odpowiedzialni powinni ze sobą pewien czas pomieszkać przed ślubem, bo tak naprawdę nie ma innej możliwości, by się naprawdę i dobrze poznać. Jeśli mają być resztę życia razem, to powinni mieć na tyle do siebie zaufania, że jedno drugiego nie wykorzysta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż ja mam odmienne zdanie, bo uważam, że albo chcę z kimś stworzyć związek naprawdę, albo chcemy żyć w luźnym układzie. Zakładam, że albo coś robię z przekonaniem i z zamiarem doprowadzenia do końca, albo nie tracę sił. Dla mnie życie bez ślubu nie wchodzi w grę, chyba że mamy luźny, otwarty związek. Ale to ludzie muszą sobie jasno wyjaśnić.

      Usuń
    2. Odmienne od czyjego zdania? ;) Nie wiem, czy się jasno wyraziłem, ale ślub nie daje żadnej gwarancji. Jest raczej przejawem dojrzałości, pewnym znakiem, ale nie gwarantuje Ci niczego więcej, ani trwałości, ani pewności i tym bardziej miłości.

      A co do mieszkania przed: kimś innym można być na wycieczce, a kimś innym każdego dnia. Stąd wspólne pomieszkanie uważam nie za fanaberię, ale przejaw dojrzałości, odpowiedzialności i podjęcia serio sprawy. "Jakoś to będzie", czy "on się na pewno zmieni, dziecko to sprawi", są świetnymi początkami dla burzliwego rozwodu.

      Usuń
    3. Na pewno nic się cudownie nie zmieni po pojawieniu się dziecka. Ale dla mnie ślub to właśnie znak dojrzałości i sygnał, że ktoś mnie traktuje na serio jako towarzyszkę życia na dobre i na złe a nie tylko na chwilę. Dlatego dla mnie nie ma opcji mieszkania i życia bez ślubu

      Usuń
    4. A kiedy ma się o tym przekonać? Na wspólnej wycieczce, czy w kinie?

      Usuń
    5. Czyli co? Ludzie nie mogę się poznać i nie mogą żyć dobrze bez życia na kocią łapę? Znam małżeństwa będące ze sobą po 30 i 40 lat, zgodne, mające odchowane dzieci i nie żyjące przed ślubem. Nie ma reguł. Nigdy się nie nabierze pewności i czasem nawet zjedzenie beczki soli nie pomoże. Jak człowiek chce się wykręcić zawsze znajdzie wykręt

      Usuń
    6. Oczywiście... Nawet zaaranżowane małżeństwa mogą być trwałe i szczęśliwe, tylko że zdrowy rozsądek omija je szerokim łukiem.
      Dla mnie ważne jest, by poznać się przed decyzją warunkującą dalsze życie. Nie lubię hazardu, w szczególności w tak delikatnej materii.

      Usuń
  7. z definicji konkubinatu /nieestetyczne słowo, ale niech już będzie/ wcale nie wynika jego tymczasowość... pominę już tu kwestię, że trwałość związku nie jest celem, lecz skutkiem w przypadku, gdy związek ma się dobrze... konkubinat podwyższa poprzeczkę, owszem, ale odpowiedzialności... zaś nacisk na partnera/kę, by podpisać "papierek" to prozaiczny brak zaufania, a gadanie o rzekomym braku odpowiedzialności w razie oporu jest czystą manipulacją, instrumentem tego nacisku... a cóż jest wart związek bez zaufania?...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ten papierek to deklaracja miłości, szacunku i zapewnienia, że komuś na mnie zależy i że nie odejdzie jak przytyję. Owszem nie załatwi wszystkiego, ale to dla mnie coś ważnego. Jeśli zaś mężczyzna chce żyć w wolnym związku oczywiście życzę mu szczęścia, ale ze mną możemy być najwyżej kolegami. Za duża różnica w podejściu do zycia.

      Usuń
    2. jedynym sensownym sposobem, by upewnić się, że on nie odejdzie, gdy przytyjesz, to nie przytyć /rzecz jasna kwestię "przytyć" rozumiemy metaforycznie/... chcesz mieć chłopa jako rzecz, przedmiot?... jeśli tak, to nie dziw się, że on Ciebie tak potraktuje... w końcu po co Ci facet na poziomie, skoro takiego nie chcesz...
      tak?...

      Usuń
    3. p.s. nie zrozum mnie Eri źle... nie jestem bynajmniej wrogiem instytucji małżeństwa, sam zresztą miałem to zaliczone kiedyś i nie bolało... rozumiem takie sprawy, jak "rytuał przejścia", a także chęć przeżycia "wypasionej ceremonii", rozumiem też potrzebę "ukłonu" w stronę rodziny... rozumiem też pewien komfort, jaki może wynikać z podpisania owego "papierka", bo często łatwiej jest się poruszać w pewnej "przestrzeni prawnej", gdyż system faworyzuje związki z "papierkiem"... czyli jeśli para sobie przekalkuluje, że w ogólnym rozrachunku im się to bardziej opłaca, to no problem...
      ale naiwnością jest sądzić, że jeśli ktoś "przytyje" /w tym sensie, że zmieni się tak, że dla drugiej strony będzie to do niezaakceptowania/, to "papierek" magicznie to odmieni i partner/ka/ to "przytycie" zaakceptuje...
      dodajmy do jeszcze fakt, że w razie rozpadu /faktycznego, ale jeszcze nie formalnego/ związku obie strony żyją w sztucznym świecie pozorów, pozbawionym autentycznych pozytywnych emocji, co świetnie dostrzega ewentualne dziecko z tego związku i przenosi później na własne życie...
      czyli małżeństwo tak, owszem, ale jako ewentualny dodatek do związku, a nie dowód miłości i główny priorytet...

      Usuń
    4. Nie, nie uważam, że małżeństwo daje gwarancję w 100%. Nie jestem aż tak naiwna. Ale daje poczucie bezpieczeństwa i stałości, nie zaś poczucie tymczasowości jak w przypadku związków nieformalnych przynajmniej dla mnie. Ja bym się czuła zabawką w związku nieformalnym a czując się niepewnie, zagrożona nie byłabym szczęśliwa

      Usuń
    5. Różnica, pomiędzy konkubinatem a związkiem małżeńskim jest przede wszystkim taka, że w tym drugim przypadku składa się coś takiego jak przysięga małżeńska. Może i anachronizm w dzisiejszych czasach postępu i braku odpowiedzialności, ale dla szanującego się człowieka, posiadającego minimum honoru i przyzwoitości przysięga, to rzecz święta. To ona jest tak naprawdę największą wartością i potwierdzeniem szczerości uczuć i intencji. Konkubinat przy tym, to jak porównywanie dzikiego wilka z wiejskim kundlem podwórkowym.

      Rosiczka.

      Usuń
  8. Zjeść ciastko i mieć ciastka się nie da.Kiedy w wyborach prezydenckich startował Jarosław Kaczyński z ciekawości dowiadywałam się,jak przedstawiałaby się wtedy sytuacja z Pierwszą Damą.Dowiedziałam się,że istnieje funkcja honorowej Pierwszej Damy(za dużo niuansów,żeby wyjaśniać),ale tak,czy inaczej nie dotyczy to konkubiny Pierwszego Obywatela.Mnie kompletnie nie przeszkadza,jak kto żyje,ale zgadzam się z Anną-nazywajmy rzeczy po imieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To marzenie ludzkości by zjeść i mieć ciastko

      Usuń
  9. Konkubinat i wolne związki nie są dla wszystkich, tak jak małżeństwa też dla wszystkich nie są.
    Konkubinaty sprawdzają się np. dla ludzi po przejściach, którzy mają dzieci a nie chcą tworzyć patologii macoch i ojczymów (rodzin zrekonstruowanych). Takie związki nigdy nikomu nie wychodzą na dobre.
    Dla osób, które nie zamierzają się wiązać mają swoje życie, marzenia, karierę, swój wolnościowy styl życia itd. a jednocześnie chcą mieć kogoś bliskiego mężczyznę, kobietę, bo jednak są takie miejsca gdzie partner jest potrzebny choćby np. w sylwestra.

    Natomiast, gdy ktoś chce mieć dzieci i tworzyć rodzinę to najlepszy jest związek małżeński gdzie partner lub partnerka nie trzaśnie drzwiami i powie adios.
    Z drugiej strony małżeństwa też nie są bezpieczne znałam kobietę, której mąż narobił długów a nie mieli intercyzy i cały jej majątek szlag trafił. To nie jest takie proste jak Ci się wydaję.

    Jeżeli chodzi o przyjaciółkę Prezydenta Francji no cóż krzywda jej się nie stanie znajdzie sobie następnego. Zawsze jednak trzeba wiedzieć, z kim się człowiek wiąże i dostosować swoje oczekiwania do realiów. Tzn. nie można wymagać od osoby wolnościowej, że będzie z nami na wieki i do końca a od osoby konserwatywnej, że będzie zachowywała się swobodnie czy wolnościowo. Była partnerka Prezydenta Francji nie powinna być zaskoczona, bo było to do przewidzenia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest Julianne najlepsze podsumowanie różnic. Oczywiście nic nie jest jasne i proste, zaś intercyza to jakaś opcja. Ale jak pisałam obejść można wszystko i rzecz jasna od każdej reguły są wyjątki

      Usuń
  10. Macie dylemat - małżeństwo, konkubinat czy może jeszcze jakaś inna wersja? W niejednym kraju tych wątpliwości nie ma - sama rozmowa z panienką, a co dopiero dotknięcie jej tu czy ówdzie pociąga za sobą poważne i nieodwracalne konsekwencje. Kto woli taką wersję - bez trudu może się przenieść. Ale - jak wiadomo - to problemu nie rozwiązuje z tej prostej przyczyny, że wszędzie są ludzie i ludziska...

    allensteiner

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda Allensteiner, nie ma prostych rozwiązań na wszystko

      Usuń
  11. Mano partneris ir aš stengiausi kūdikiui daugiau nei septynerius metus. Mėginome vaisingumo kliniką jau keletą metų, kol kažkas pasakė man susisiekti su tokiu galingumu pavadintu "Agbazara Temple", kuris padėtų man gauti prenantą. Ir aš "Mes labai džiaugiamės, kad mes susisiekėme su DR.AGBAZARA, nes jo nėštumo burtai mus įtvirtino, ir aš nuoširdžiai jį tikiu, ir jo įgaliojimai tikrai mums padėjo, aš esu dėkingas už visus, kuriuos jis padarė. Susisiekite su juo el. paštu: ( agbazara@gmail.com ) arba ( WHATSAPP; +2348104102662 ), jei bandysite gauti vaiko, jis turi įgaliojimus tai padaryti.

    OdpowiedzUsuń