Kilka prostych trudnych prawd

Dzisiaj nieco spokojniej i co ważniejsze nie politycznie. Cóż powiedzieć o wydarzeniach w polityce: chcąc przykryć długi po igrzyskach, które wbrew propagandzie sukcesu nie przyniosły świetnych zysków, zapewne też by przykryć inne problemy a zwłaszcza rosnący dramatycznie dług publiczny, zaserwowano nam temat zastępczy, czyli kwestie zapłodnienie in vitro. Dzięki krzykaczom wszelkiej maści zgładzającym niemożliwe i bezsensowne postulaty w kwestiach bioetycznych mamy wolną Amerykankę, hulaj duszo piekła nie ma i każdy robi co chce. To się nie zmieni, bo nie wiem czy naprawdę politykom należy na zamknięciu tej sprawy. Zbicie termometru, czyli zdjęcie licznika długu, donikąd nas nie doprowadzi, ale poprawi samopoczucie co niektórych.

Ale kończąc dygresję. Miałam sobie okazję nieco przemyśleć wiele spraw, niby oczywistych, niby wiadomych a jednak wiedzieć coś a sprawdzić empirycznie to dwie różne kwestie. Nie zdawałam sobie sprawy jak wielką siłę mają słowa, jak łatwo można ludziom wmawiać dobre i złe rzeczy. Sceptyczna wobec psychoterapii przekonałam się, a raczej zdałam sprawę, jak można komuś zatruć życie poprzez systematyczne powtarzanie złych rzeczy. Nawet jeśli dobrze wykonujemy swoją pracę, lubimy to co robimy i „czujemy temat”, ale wciąż słyszymy, że jesteśmy do niczego, nasza praca i jej wyniki to g*** warte śmieci, a w ogóle to cokolwiek zrobią inni jest lepsze, zaczynamy wierzyć. Nie od razu, na początku jest bunt, potem złość, próba racjonalizacji i wyjaśnienia sobie, że przecież wszystko wygląda lepiej. Ale nadchodzi moment przegięcia, moment w którym trucizna powoli do nas dociera, gdy bunt słabnie, złość się wycisza a głos rozsądku cichnie jak szept. Bez pośpiechu, niepostrzeżenie, przyjmujemy złą optykę, zaczynamy wierzyć, że być może właśnie tak jest. Skoro jesteśmy do niczego, a cokolwiek zrobimy to i tak jesteśmy w stanie dać g*** warte śmieci, widać zasługujemy na traktowanie per noga, zasługujemy na ostatnie miejsce, nie zasługujemy na choćby jedno dobre słowo.

Na różnego typu kursach zarządzania zasobami ludzkimi, uczy się o sile pozytywnej motywacji. Naprawdę do czego doszliśmy, skoro wydajemy ogromne sumy pieniędzy by jakiś coacher przypomniał nam o oczywistych prawdach. Drobne gesty czynią cuda, nie bez kozery „proszę, dziękuję i przepraszam” nazywane się magicznymi słowami. Kosztują niewiele, nic nie kosztują a czynią cuda. Siła pozytywnej motywacji. Działa na każdego, drobna pochwała „O świetnie sobie poradziłeś, a tak się bałeś. Na pewno z resztą też dasz sobie radę. Tylko jeszcze popraw to i to, ale to już tylko zmiana kosmetyczna. I mam prośbę: postaraj się szybko uwinąć z resztą, bo terminy gonią, sam rozumiesz”- nic nie kosztuje a osoba, która to usłyszy poczuje się dobrze, poczuje się doceniona i w większości przypadków zrobi co da radę by nie zawieźć kredytu zaufania, by pokazać, że pochwała nie była rzucona na wiatr.  Poprawi co należało poprawić, dobrze wykona swoją pracę i jeszcze będzie zadowolona. Ale można powiedzieć to wszystko też tak: „I znowu nie tak, ten problem się snuje jak smród po gaciach. Przecież wyraźnie powiedziałem, że masz zrobić tak i tak. Nie ruszysz się póki nie skończysz. I weź się nareszcie do pracy i skończ to. Ile można! Patrz jak świetne pracuje Kowalski!”.  Jedno i drugie zdanie oznacza: popraw co zrobiłeś i szybko skończ. Ale wymowa się różni…

 Wiedząc o tym możemy uniknąć błędów i wyciągnąć wnioski. Drobne pochwały i dobre słowa nic nie kosztują, zaś generują ogromne, nieoszacowane zyski. Korporacje już do tego doszły, fundując swoim pracownikom rozmaite bonusy. Nie z dobrego serca, ale z rachunku. Zadowolony pracownik, pracownik związany z firmą pracuje wydajniej, z wydajna praca gwarantuje wyższe zyski. Usatysfakcjonowany pracownik to także lojalny pracownik, który dobrze wykona swoje zadania i nie pryśnie do konkurencji bo i po co? Taki pracownik nie będzie po prostu „odwalał” pracy by iść dalej i mieć spokój, ale przyłoży się do swego.

Wiele się narzeka na uczniów i studentów, na system edukacji, lecący na łeb na szyję poziom. Zgoda nie jest dobrze. Ale cóż systemu nie zmienimy i jedyne co możemy zrobić to starać się możliwie najlepiej pracować i wykonywać obowiązki w takich warunkach, jakie zastaliśmy. Zmieniać co możliwe do zmiany a nie walczyć z wiatrakami, nie dąsać się na świat. Uczniów czy studentów można zainteresować, każdy problem można przedstawić w sposób śmiertelnie nudny, albo mniej, lub bardziej ciekawy. Z praktycznych ćwiczeń można zrobić udrękę dla wszystkich, ale też pouczające dla wszystkich zajęcia, coś co wszyscy będziemy ciepło wspominać. I nie zapominać o pozytywnej motywacji, o chwaleniu za drobne kroczki, bo przecież to właśnie z drobnych kroczków składa się całość. Niby oczywista oczywistość parafrazując krytyka, zatem czemu wciąż nie jasna dla wielu? Dlaczego wciąż szukamy skomplikowanego wyjaśnienia prostych zjawisk?

Cały przydługi wywód przed wiekami skwitowano zdaniem: kochaj bliźniego swego jak siebie samego, lub prościej traktuj innych ludzi sam byś chciał być traktowany. Proste zdania zawierają proste prawdy genialnie skuteczne w swej prostocie. Dlaczego zatem są tak trudne do przyjęcia?

16 komentarze:

  1. Czcigodna Erinti
    Ludziom wierzącym w to że życie ludzkie nie jest jedynie obiegiem materii w przyrodzie, jak to w prostacki sposób wmawiali dawniej marksiści a po zdechu tejże ideologii "leberalny" ateotaliban po prostu jest łatwiej zmotywować się do uczciwej pracy. Ze studentami mam do czynienia od prawie czterdziestu lat i wiem że pozytywna motywacja i wyrażanie uznania za nawet nieprzesadnie wybitne osiągnięcia może zachęcić zdecydowaną większość roku do opanowania materiału w przyzwoitym zakresie.
    A co się tyczy "in vitro", skandalem są żądania finansowania tego przez NFZ w sytuacji gdy ta organizacja przestępcza nie pokrywa kosztów terapii ratujących życie (choćby w onkologii). Podobnie jest z żadaniem refundacji "operacji zmiany płci". O tym że wykastrowany byczek stanie się wołem a nie krową wie każdy rolnik. Ale wiedza ta przekracza możliwości intelektu wszelakich pos-tępaków.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stary Niedźwiedziu zacny, mam identyczne zdanie w sprawie refundowania in vitro. Rozumiem, że niepłodność to dramat dla wielu par.Ale brutalnie mówiąc od tego się nie umiera, zaś terapie na onkologii ratują ludzkie życie.

      Studenci.. Oczywiście, że poziom edukacji leci w dół. Ale na to nic nie poradzimy, na pewno nie wmawiając ludziom, że są do niczego. Trzeba ich zachęcać, jak każdego.

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że podstawą problemów jest socjalistyczna zasada, iż każdemu się należy wg potrzeb. I tak dziś wzruszałem się niedolą pewnej 5 x dzieciatej pani (ojciec /ojcowie?/ nie partycypuje w utrzymaniu, ów obowiązek przeszedł na nas, podatników), 6 w drodze... Pani wyciąga tyle na rękę, co dobry pracownik korporacji, tzw. leming, zapieprzający od rana do wieczora, po studiach, kursach i ze znajomością języków. Oczywiście skrzywdzona przez życie... Po co to piszę? Bo pewien standard życia jest przywilejem, na który można i należy sobie zapracować. I tak samo jest ze studentami. Studia i tytuł nie NALEŻĄ się, tylko są wynikiem połączenia zainteresowań i ciężkiej pracy. Nikt przecież nikogo nie zmusza do nauki, ale nasz Wielki Brat nakazał, by liczba wykształconych wzrastała, toteż wzrasta liczba, choć poziom już nie :)Jeszcze 20 lat wstecz niejeden dumny posiadacz "lic." byłby dobrze prosperującym absolwentem zawodówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też Celsus drażni ten pęd po magistra. To nie jest obowiązkowe, ale winno być dla tych co chcą. Ale jakiś mędrek uznał, że przecież iść do szkoły zawodowej to coś złego, to przypał. A ja wolę dobrego stolarza niż niedouczonego magistra.

      Usuń
  3. Czcigodny Celsusie
    Co się tyczy dyplomu ukończenia studiów, masz świętą rację. Już ś.p. Kisiel powiedział że ilość nie przechodzi w jakość (jak twierdziło dwóch dziewiętnastowiecznych hochsztaplerów) lecz jedynie w bylejakość. Gdy swego czasu znajomy profesor z Teksasu będąc w Polsce dowiedział się że zgodnie z jakąś eurodyrektywą bodajże do roku 2020 co drugi młody Europejczyk ma posiadać wykształcenie wyższe, poprosił żeby nie robić sobie z niego jaj. A gdy przysięgliśmy na wszystkie świętości że to smutna prawda, zaproponował dla tych fachurów nowy tytuł zawodowy: graduated eurodumb.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Stary Niedźwiedziu, cieszę się, że choć tu zapanowała między nami zgoda :) A co z tą panią? Bo tak wygląda dziś ideał Matki - Polki: 5 dzieci, ojcowie jak sądzę różni i mało odpowiedzialni, po 500 zł na każde alimentów, 6 w drodze, co daje nam 3 tysie na rękę od podatników plus zasiłki. W sumie to po co iść drogą leminga, jak można wybrać karierę znacznie przyjemniejszą? Państwo utrzyma, bo SIĘ NALEŻY.

      Usuń
    2. Czcigodny Celsusie
      Taki ideał Matki Polki przedstawiany jest jedynie w (daruj szczerość) dziadowskiej "liberalnej" erystyce która lada chwila przebije dno w które swego czasu pukała od spodu propaganda komunistyczna.
      Jestem zdecydowanym zwolennikiem "zagospodarowania", o ile rtylko jest to wykonalne, tych dzieci które już na tym świecie pojawiły. Poprzez pomaganie im w taki wysoce selektywny sposób aby rodzice nie mieli z tego ani grosza na alkohol a więc nie było to zachętą do dziecioróbstwa w menelskim wydaniu. Mam na myśli choćby obiady w szkolnej stołówce czy pomoc podczas nauki ponadpodstawowej (ale wyłącznie dla ubogich dzieciaków które chcą i potrafią się uczyć a więc pomaganie im ma sens!!!) w formie miejsca w internacie, biletu miesięcznego na dojazdy do szkoły etc. Tego żaden rodzic menel nie przepieprzy.
      Bo obrażanie się na Polskę tylko dlatego że obecnie jest beznadziejnie rządzona to nie moja bajka.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. I tu się z Tobą, Szanowny Stary Niedźwiedziu, zgadzam. Tyle, że my tu sobie teoretyzujemy, a prawda wygląda zgoła inaczej: nierobotny i roszczeniowy elektorat stanowi serce tego narodu. To jest "przyszłość" Polski. O ile oczywiście więcej takich jak ja zechce wciąż płacić tu podatki, a nie w jakimś normalnym kraju. To jest przykre i budzi mój sprzeciw. Wciąż żywimy elektorat po PRL-u, któremu kiedyś wmówiono, że pewne dobra i pewien poziom życia po prostu się należą. Jedyna partia, która to zauważa ma tyle głosów w notowaniach, że można wątpić, czy jej członkowie sami na siebie głosują :)

      Usuń
    4. Czcigodny Celsusie
      Bardzo się cieszę z tego że w tak trudnej sprawie doszliśmy do porozumienia. I nie spotkam się już chyba z zarzutami z Twojej strony że chcę rzekomo dawać menelom gotówkę do ręki a Ty masz "opuścić łeb i ciężko na nich zapieprzać". Oczywiście chęć "rozdawnictwa" może mi imputować libertaliban dla którego "źrenicą wolności" (niczym liberum veto dla zapitych szlachciurów w czasach saskich) byłaby "marichujana" w każdym kiosku czy punkt skrobankowy w każdym supermarkecie obowiązkowo czynny 7/24. Ale jako konserwatysta opinie takiego ludzkiego łajna mam w wiadomym miejscu.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Szanowny Stary Niedźwiedziu, wiesz przecież, że my tu sobie gadu, gadu, a rzeczywistość jest całkiem inna. A ja się odnoszę do rzeczywistości. Ta aktualna jest złodziejska. A mająca nadejść rewolucja prawości i sprawiedliwości, co to rzekomo wymiecie wszelkie patologie, to w rzeczywistości dzieci PRL-u, którym się należy opieka państwa i pewien poziom życia, oczywiście bez "zbędnego" ich zdaniem wysiłku. To jest rzeczywistość.
    Ta płodna i roszczeniowa niewiasta, którą opisałem, to jest kwiat narodu, elektorat, któremu nikt nie zechce zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Celsusie
      Oczywiście można wywiesić białą flagę i coś położyć na rodaków i przyszłość naszego kraju. Ale ja na miarę swoich jakże skromnych możliwości (blog, pogaduchy ze studentami w przerwach między zajęciami etc.) staram się tłumaczyć że można starać się pomagać niezamożnym dzieciom mającym konstruktywne podejście do życia (żulię zakładającą belfrowi kosz na głowę to ja skreślam) w taki sposób aby rodzic menel nie mógł tej pomocy zamienić na "flaśkę" choćby się ze**ał. A rodzice w złej sytuacji materialnej ale będący ludźmi porządnymi na pewno się za taką pomoc nie obrażą. Na "moich" Mazurach widzę już pierwsze jaskółki czyli przykłady młodych ludzi z nieciekawych rodzin którzy zamiast tak jak ojcowie czy mamuśki trąbić z gwinta przed sklepem, wyjeżdżają za pracą. I co ciekawe, takową znajdują. Jeśli się wygrzebię z innymi zajęciami, w niedzielę wieczorem o tych sprawach napiszę.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Drogi Stary Niedźwiedziu, a kto mówi o wywieszaniu białej flagi? Bo ja tylko staram się dostrzegać (i ewentualnie o tym porozmawiać, jak się da) rzeczywistość, która nie jest biało - czarna. Nie jest bowiem tak, że dziś są kolesie, złodzieje, kumoterstwo i nepotyzm, ale jak przyjdą prawi i sprawiedliwi, to się skończy, rozliczymy wszystkich, a Pan Bóg pozna swoich, autostrady będą nawet prowadzić na rolę pana Józka i każdy dostanie po 4 tysie minimalnej na rękę.
      Nie uważam też, że głosowanie na PiS to jakieś mniejsze zło. To zło, gdyż mamy do czynienia z partią socjalistyczną, a ja socjalizmu nie cierpię najbardziej, gdyż jest on źródłem wszelkiej patologii. Kto jest głównym elektoratem? Ano właśnie nieroby, płodne mamusie nie zwracające uwagi na to, kto jest ojcem i wyciągające ochoczo ręce po państwowe alimenta oraz młodzi, wykształceni, z wielkich miast (tak, tak...:D), których to różni od "lemingów", że za 1500 to oni zap... nie będą i wolą siedzieć w domu na bezrobociu. To przykłady z mojej okolicy.
      W tym jest problem! Jak stworzyć siłę polityczną reprezentującą tych, którzy płacą podatki? Wśród armii państwowych etatów oraz masy nierobów - sierot po PRL ludzie, którym się chce stanowią mniejszość, prawie nie obejmowaną przez statystyki. Na pewno nie jest wyjściem głosowanie na partię socjalistyczną. Nawet jako tzw. mniejsze zło.

      Usuń
  5. Witaj
    Droga Erinti, jak zawsze mądrze piszesz, popieram :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Morgano, chciałam dać dzisiaj coś lżejszego.

      Usuń
  6. ... bo dla "geniuszy z wyższej półki" proste prawdy są nazbyt proste, że staje się oczywiste, że o nich nie chcą pamiętać. Poza tym człowiek na własne życzenie komplikuje sobie życie, bo to co proste, wydaje się podejrzane..., a czasem niewidoczne. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, właśnie z takimi sprawami bywam najciężej

      Usuń