Kiedy rozum śpi, budzą się demony, kiedy rozum śpi dzieje się źle. Kiedy rozum śpi ludzie nie myślą racjonalnie. Najgorzej gdy czynią ludzie podobno rozsądni, dorośli i zdrowi na umyśle. Dzisiaj rozum spał w Sejmie, skoro przeszedł do dalszych obrad projekt SP, zaostrzającą ustawę aborcyjną. „Daliśmy niepełnosprawnym i chorym dzieciom prawo do życia”- grzmią prolifowcy jak zwykle naginając fakty, jak zwykle mówiąc wielkimi hasłami, za którymi nic nie idzie. Nikt nie nakazuje aborcji po tym, jak USG genetyczne wskazuje na uszkodzenie płodu. To dramat, ale należy dramat uszanować i nie wsadzać świętego nochala w cudze życiu. Cóż, nijak nie pomagają rodzicom chorych i cierpiących dzieci, bo przecież trzeba bronić płodów by wyjść na świętszego od papieża. Bo pomoc żywym wymaga trudu i wysiłku, zaś obrona płodów nic nie wymaga. Kiedy rozum śpi budzą się demony i można tylko mieć nadzieję, że kiedyś zasną. Ciekawa jestem czy wszyscy święci, wycierający sobie usta „prawem do życia” (jakoś nikt nikogo w świetle prawa nie morduje) słyszeli kiedyś o zespole Edwardsa, zespole Patau, Epidermolysis Bullos , gdzie dotyk powoduje ból. Czy zastanawiają się co się stanie z dziećmi niezdolnymi do samodzielnego życia gdy rodzice umrą? Nie myślą i mało ich to obchodzi, po broni się „dzieci nienarodzonych”, a żywi niech się martwią o siebie.
Kiedy rozum śpi, ludzie sami sprowadzają sobie na głowę problemy. W „Polsat News” słyszałam o kobiecie, która jadąc komunikacją miejską zgubiła 450 tys. złotych za sprzedaż nieruchomości. Poszkodowana nie wie czy zgubiła majątek, czy została okradziona. A ja nie pojmę jak jadąc z taką sumą nie bierze się taksówki i pilnuje gotówki jak oka w głowie. Nawet zwykłej torebki człowiek pilnuje, a nie zostawia idąc do toalety. Ale nie muszę wszystkiego rozumieć. A najmniej czemu ludzie zachowują się równie bezsensownie.
Ale czasem zdolność racjonalnego myślenia zasypia bez niczyjej winy i woli. 10 października to dzień zdrowia psychicznego, zwany czasem „dniem świra”. To ważne, zwłaszcza, że w szalonym tempie życia coraz więcej osób zacznie cierpieć z powodu zaburzeń, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka. W popkulturze osoba chora psychicznie to niebezpieczny zabójca z siekierą, zabijającą na polecenie zielonych chmurek. Rzeczywistość wygląda całkiem inaczej. Ludzie cierpiący na depresję, chorobę dwubiegunową czy schizofrenię są najbardziej niebezpieczni dla samych siebie. Owszem bywają agresywni, nie potrafią kontrolować swoich poczynań, ale bardzo często kierują złość na siebie poprzez okaleczania, próby samobójcze, wycofanie społeczne, niezaradność i wiele, wiele innych.
(http://www.depressionhelps.com/wp-content/uploads/2010/10/manic_depressive_disorder-300x286.jpg)
O tym, że w Polsce można chodzić do każdego lekarza, poza „tym od głowy” pisałam nie raz. Powiedzieć w towarzystwie, że się człowiek leczy na depresję, czy przyjmuje leki psychotropowe na wyciszenia to raz na zawsze przypięta etykietka „wariat” i wykluczenie. Zawał serca, nadciśnienie, wrzody żołądka nie budzą podobnych emocji. Dobrze, że powoli rośnie świadomość na temat depresji poporodowej, pokazuje młodym matkom i ich rodzinom co robić i jak pomóc. Nie sądzę by podobne słowa i kampanie dotarły do „dających prawo do życia najsłabszym z dzieci nienarodzonych”, ale nie należy oczekiwać zbyt wiele. Stygmatyzacja pogłębia tylko problemy, zaś „dobre rady” w stylu „weź się w garść” tylko jeszcze bardziej wpychają człowieka w bagno, w którym tkwi. Bo czasem człowiek nie może „wziąć się w garść”, tak samo jak człowiek chodzący o kulach nie pobiegnie przez płotki. Nie daje rady.
Życie z chorobą nie należy do łatwych. Kiedy coś cały czas boli, nie ważne czy ból jest fizyczny czy psychiczny, przypomina koszmar. Depresja, w której cały świat przybiera czarne, posępne barwy a wszyscy przypominają wilki gotowe dopaść i rozszarpać człowieka, przypomina przedsionek piekła. Przedsionek bez choćby jednego jasnego promyka, bez nadziei, bez niczego, poza złymi myślami. Liczba samobójstw rośnie, ale problemy są wciąż bagatelizowane zaś samobójcy nazywani egoistami/grzesznikami. Drażni mnie to o wiele bardziej niż gadki prolifowców, bo nikt nie targa się na swoje życie ot tak, prawie nikt. Kiedy życie dokuczy i zaboli, że nie widać już nic, nic nie ma sensu, nie ma niczego poza smutkiem i rozpaczą a wieczny sen stanowi jedyne rozwiązanie. Wiele jednak upłynie wody w Wiśle nim świadomość, że depresja to choroba dotrze pod strzechy. A chodzenie do psychologa czy psychiatry przestanie być powodem do wstydu i napiętnowania.
Kto wie ile żyć można by uratować gdyby nie lekceważenie problemów przez domorosłych speców, przez mądrali samouków od medycyny? Gdyby czasem przez chwilę się zastanowić czemu ktoś się zmienia, czemu młody człowiek nagle popada w otępienie i przygnębienie?
http://polska.newsweek.pl/polacy-ciagle-wstydza-sie-tego--ze-chodza-do-psychologa,96970,1,1.html
http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/406919,dzis-dzien-swira-ilu-polakow-popelni-samobojstwo.html
http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/406895,ponad-350-milionow-ludzi-cierpi-na-depresje-i-ma-zaburzenia-psychiczne.html
P.S. Pisząc prolifowcy, mam na myśli radykałów potępiających kobiety w trudnej sytuacji życiowej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czcigodna Erinti
OdpowiedzUsuńUważam że od obecnej wersji ustawy regulującej dopuszczalność aborcji powinni sie raz na zawsze odwalić zarówno talibowie pokroju Marka Jurka jak i libertyńskie bydło.
Ratowanie życia kobiety to powód wystarczający do przerwania ciąży dla każdego cywilizowanego człowieka.
Aprobuję też prawo do usunięcia ciąży będącej efektem gwałtu.
O trzeciej grupie przypadków czyli ciężkim uszkodzeniupłodu nie chcę się wypowiadać dlatego iż nie wiem na ile w poszczególnych kategoriach schorzeń diagnostyka prenatalna jest wiarygodna. Znam przypadek gdy lekarze nieustannie namawiali panią w ciąży do jej przerwania. Ona się nie zgodziła, urodziła w pełni zdrowego fizycznie i psychicznie syna. Niedawno obronił on doktorat. Stąd moja nieufność.
Ale zabiję śmiechem "leberałów" twierdzących że dyskodajka musi mieć takie prawo choćby dlatego że najarała się jakiegoś łajna i nie ma pojęcia kto ją "zaliczył". Albo by ustalić ojcostwo trzeba pobrać materiał od kilkudziesięciu podejrzanych.
Pozdrawiam serdecznie.
Stary Niedźwiedziu zacny, wiarygodność takich badań to osobna sprawa. Rzecz jasna zawsze istnieje możliwość pomyłki i sama znam takie przypadki. Ludzie postanowili zaryzykować, ale to ONI a nie banda nawiedzonych zadecydowali, oni a nie nie wiadomo kto.
UsuńSzanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńDiagnostyka prenatalna jest dzisiaj bardziej precyzyjna niż 30 lat temu. Wady genetyczne można podejrzewać z dużą precyzją na podstawie badania USG i badań biochemicznych, a potwierdzeniem jest ocena genetyczna komórek dziecka uzyskanych drogą aspiracji wód płodowych, co daje gwarancję bliską 100% (w pełni 100% pewnych metod diagnostycznych nie ma i nie będzie z powodu błędów laboratoryjnych). Powikłaniem jest 1-2% poronień ciąż - również zdrowych - w następstwie amniopunkcji.
Gdy istnieje metoda to nie sposób oczekiwać, że ludzie nie będą z niej skorzystać. A gdy już z czegoś korzystają, to starają się o wewnętrzne przekonanie, że postępują nie tylko racjonalnie ale i w zgodzie z sumieniem.
Przez kilkadziesiąt lat w Polsce przerwanie ciąży odbywało się głównie z tzw. wskazań społecznych i dotyczyło milionów Polaków. To nie mogło pozostać bez wpływu na ich świadomość i podświadomość.
Ratowanie życia matki kosztem życia dziecka nigdy nie budziło sprzeciwów. Tak jak dla ciebie jest dla mnie oczywiste. Jestem też dla mnie zrozumiałe przerwanie ciąży będącej następstwem gwałtu, ale tym przypadku nie jest to zgodne z moim sumieniem. Dlatego rozumiem też przedstawicieli ruchów pro life.
W wypadku wad wrodzonych, niekoniecznie dotyczy to wad genetycznych, rozumiem tragedię rodziców i dziecka. Mam świadomość, że nie ma tu dobrych rozwiązań. Współczuję tym, którzy stają przed takim dylematem.
Nie mam natomiast wątpliwości w dwóch sytuacjach:
Pierwszej, gdy mowa jest o ciężkich operacjach skrajnych przypadków, które w wypadku sukcesu skazują dzieci na wiele cierpień związanych z samą operacją i z kalectwem, chociaż czasem wydłużają im życie. W większości wypadków daje to tylko nadzieję rodzicom.
Drugiej, gdy kobieta decyduje się na donoszenie zdrowej ciąży mimo rozterek. W przeważającej większości te kobiety cieszą się z podjęcia takiej decyzji.
Czcigodny Marku
UsuńKorzystając z okazji spytam osobę kompetentną o coś co od dawna nie daje mi spokoju. A mianowicie czy badania prenatalne potrafią w sposób praktycznie pewny stwierdzić tak wielką wadę rozwojową dziecka że po urodzeniu przeżyje ono tylko kilka godziny, góra dni. Czyli na przykład podczas rozwoju płodu nie powstał jakiś organ niezbędny dla funkcjonowania organizmu ludzkiego (o ile rzecz jasna taki przykład ma sens).
Bo gdyby tak było to jestem w stanie zaaprobować moralnie przerwanie ciąży w takim przypadku.
Pozdrawiam serdecznie.
Szanowny Stary Niedźwiedziu,
UsuńTa jest to możliwe aczkolwiek na ogół nie z precyzją liczoną w godzinach. Obecnie jest duży nacisk na tzw. terminację takich ciąż. Wadą takiego postępowania jest wzięcie na siebie przez ciężarną kobietę odpowiedzialności moralnej za przyspieszenie śmierci swojego dziecka, która i tak jest nieuchronna. Doraźnie wydaje się, że lepiej jest skończyć koszmar przeżywania choroby dziecka, ale donoszenie takiej ciąży wiąże się nie tylko z rozpaczą. Jest też czasem na pogodzenie z nieuchronnym i może dzięki temu, i pozostaniu w zgodzie z sumieniem nieobarczonym trudną decyzją, w dalszej perspektywie kobieta lepiej znosi to psychicznie.
Witaj
OdpowiedzUsuńJestem, nadrabiam zaległości w czytaniu.
Tymczasem cieplutko pozdrawiam :)
miłej lektury
Usuń