F16 i Michelle w przebraniu, czyli moje wrażenia z „Hobbita”/F16 and Michelle in disguise. “Hobbit” review.

Na początku mojego tekstu zaznaczam, że jestem fanką twórczości JRR  Tolkiena, nie tak jak kiedyś, wciąż jednak jestem pod wrażeniem. Bez bicia przyznaję, że z fantasy przeczytałam niewiele ponad książki panów Tolkiena i Lewisa bo wszystko inne mi się potem jakoś średnio podobało. Oczywiście mogę mieć zarzuty do nazbyt wyidealizowanych postaci jak Aragorn, ale niemniej jednak stworzyć własny świat, z jego wierzeniami, historią i twórczo połączyć znane nam mity to jest coś. Stąd może moja nieco zgryźliwa recenzja. Bo ja wiem, że dzieło filmowe i ma swoje prawa, ale…  Nie mam nic przeciwko dodaniu czegoś przez reżysera, byle to nie było od czapy i pasowało do pierwowzoru. Nie mam nic przeciwko eksponowaniu pewnych wątków i pomijaniu niektórych, byle nie zmieniać historii.

Moje pierwsze wrażenia z „Hobbita”?  Jako, że widziałam film w kinie IMAX 3D doświadczyłam pełni efektów. Technicznie wszystko stoi na naprawdę wysokim poziomie i robi wrażenie. Ale przecież nie o to chodzi, czyż nie? Tutaj znaczenie ma opowiadana historia. Film opowiada o przygodach młodego Bilbo Bagginsa, wujka znanego z Trylogii „Władcy Pierścieni” Froda i o tym jak odnaleziono Jedyny Pierścień.  Jak zwykle bywa z przygodami można je zacząć od:  Pewnego dnia, w spokojnej okolicy pewien spokojny młodzian siedział i palił fajkę. Ale ten dzień miał wszystko zmienić, bowiem w odwiedziny przyszedł pewien czarodziej i nic już nie było jak dawniej. Wieczorem młodzian (Bilbo Baggins)  miał niezapowiedzianych gości i… wszystko się zaczęło. Początek zapowiadał dobry film, ale potem wszystkiego było za dużo, za intensywnie i po prostu za długo. Gdyby skrócić całość do dwóch godzin myślę, że obraz by zyskał i nie miałabym wrażenia przegadania. Co mi się jeszcze podobało? Postać Thorina, walecznego (i zabójczo przystojnego i takiego męskiego i w ogóle cudownego) księcia krasnoludów i wodza drużyny. Szlachetny wojownik z tragiczną i skompilowaną przeszłością stanowi element niezbędny w podobnych historiach. Dwóch młodych krasnoludów też było niczego sobie. Dobrze wyglądali, nieźle zagrali rolę niezbyt ogarniętych młokosów, którzy dojrzewają. No i tyle pochwał.


(http://cdn-static.denofgeek.com/sites/denofgeek/files/styles/insert_main_wide_image/public/the_hobbit_7.jpg)

Co mnie najbardziej raziło? Zacznę od najbardziej obleśnej postaci, czyli Radagasta, jednego z czarodziei. Należał on do tej samej rasy i organizacji do Gandalf i Saruman, z tym, że zamiast misji wybrał jedzenie grzybków i hodowlę ptaszków. I zasadniczo niech sobie będzie outsider i odludek, wszak i lepsi od niego błądzili. Jednak scena w której ptaszek traktuje głowę Radagasta jako toaletę wywołała u mnie mdłości. Podobnie jak myszy pod ubraniem czy patyczak wyjęty przez Gandalfa. Miłość do przyrody nie oznacza od razu czegoś równie odrażającego.

Radagast to jedno, ale znikająca Galadriela do drugie. Rozumiem, że trzeba było wcisnąć ładną kobietę do filmu. Ale elfy nie miały zdolności znikania i rozpływania się w powietrzu. W świecie JRR Tolkiena podobne zdolności miały byty duchowe, czyli Valarowie i Majarowie, zaś elfy nie mogły się tego nauczyć. Co więcej nie mogła obiecać Gandalfowi, że pomoże mu jak ten tylko ją wezwie. Królowa nie miała możliwości  spełnienia czegoś takiego.  Owszem Galadriel na różne sposoby chroniła swoje królestwo, ale nie odpowiadała na prośby każdej istoty w potrzebnie w Śródziemiu. Coś podobnego mogła zrobić inna królowa z tolkienowskiego świata, nawiasem mówiąc pewnie ona zapaliła światełko podczas walki z Szelobą w „Powrocie Króla” i tylko ona mogła złożyć takową obietnicę. Czyli Galadriela mogła złożyć i dotrzymać obietnicy o ile nie była Galadrielą, ale tamtejszym odpowiednikiem Michelle Obamy.

Jak jesteśmy przy Michelle Obamie, warto wspomnieć o F16 made in Arda, czyli gigantycznych orłach. W jednej ze scen w której bohaterowie uciekają na drzewa przed orkami, Gandalf wysyła motyla coś tam mu szepcąc, czyli prosząc o pomoc (coś takiego było w „Drużynie Pierścienia”). Ten, że motyl leci hen, hen i jeszcze bardziej hen do Michelle Obamy, a raczej Baracka Obamy (szefa Gandalfa) a ten mu wysyła na pomoc kawalerię w postaci F16, czyli orłów. Kawaleria już czekała, bowiem tamtejszym odpowiednik Baracka Obamy już wiedział co się święci i zawczasu przygotował doborową ekipę. Orły ratują, oczywiście w ostatniej chwili bohaterów i jeszcze zapewniają im podwózkę do następnej lokacji. Wykonawszy swe zadanie wracają do macierzystej bazy i czekają na dalsze rozkazy. Drużyna zmęczona spadaniem z dużej wysokości oraz masową eksterminacją orków i goblinów potrzebowała odpoczynku, ale oczywiście tak dobrze nie będzie.

A jak przy walkach jesteśmy. Nie mam nic przeciwko scenom walk. Ale to „Hobbit” a nie „Kill Bill”, w którym seksowna Uma Thurman masowo wycina wrogów. Scen walk było za dużo i po prostu męczyły. Bo w tej historii nie chodziło o cięcie i siekanie.

Czy film mi się podobał? Nie za bardzo. Raz, że lokacje i dekoracje do złudzenia przypominały we z „Władcy” i miałam ciągle wrażenie deja vu. Dwa książkową fabułę potraktowano, moim zdaniem, nieco zbyt luźno, właściwie tworząc nową historię. Coś takiego widziałam ekranizacji „Podróży Wędrowca do Świtu”, gdzie poza imionami bohaterów i nazwami geograficznymi nic nie miało związku z powieścią Lewisa. Trzy, że dodane elementy jak znikająca Galadriela, motyle-telefony satelitarne czy nowoczesne wypowiedzi bohaterów miały się nijak do świata JRR Tolkiena. Mam wrażenie, że w filmie magia i nastrój tego świata zostały wyparte przez przydługie walki i efekty najnowszej techniki. Szkoda.

A na koniec konkurs. Kto był w świecie JRR Tolkiena odpowiednikiem Baracka i Michelle Obamy? W nagrodę kawa (albo coś innego) wirtualnie, lub realnie. Odpowiedzi proszę słać mailowo, ilość nagród nieograniczona. 

*************ENG**************
I am a fan of JRR Tolkien’s writings. As a teenager I was a real maniac, but still I have a kind of sentiment towards it. From so called fantasy books I’ve read little more than works by Tolkien and Lewis. Everything else just did not impress me in fact. I have some objection towards “too ideal” characters, Aragorn for example, but creating own world with its history and believes is really a great job. Also putting up together known myths like a puzzles pieces to came up with a grand new creation is a really great piece of art. Due to mentioned reasons my review of “Hobbit” the movie won’t be very enthusiastic to be sincere. I am fully aware that director may and even should add something own top the movie. Still it have to fit the original, at least in my opinion. Original history is to be kept, even if some threads might be omitted, whereas others are exposed.

What was my first impressions from “Hobbit”, movie seen in IMAX 3D cinema? I  felt and experienced all effects. From the technical point of view everything was perfectly fine. However it was not the effects I wanted to see in general. The main plot was about young Bilbo Baggins adventures. We’ve met Bilbo in LotR trilogy, as he was uncle of Frodo. In “Hobbit” we will know when and how The Only Ring was found. How everything begun? Just as in other stories during one, calm day young guy was sitting in his garden with a pipe. But this day was different as a young guy met a certain wizard and nothing  was the same any more. In the evening unexpected guest arrived and… the journey begins.  Judging from the very beginning “Hobbit” might be a really great movie. If the picture would be shorten and last two hours it would be better.  Unfortunately it lasted too long. I liked Thorin  (so brave, so handsome and so masculine and just wonderful) dwarves prices and leader of the fellowship. What kind of character is essential in that stories? Noble warrior with difficult, complicated and tragic past. I also enjoyed two young dwarves (so much handsome) growing up.. And that is all I liked.

 (http://cdn-static.denofgeek.com/sites/denofgeek/files/styles/insert_main_wide_image/public/the_hobbit_7.jpg)

What I did not like in the movie? Firstly Radagast creation, the way on the wizard, from the same race and organization from Gandalf and Saruman came from, was presented. Radagast decided he start eat mushrooms and breed birds instead of taking part in any mission.  Such attitude is, to be sincere, the worst. Seeing birds treating Radagast’s hair as a toilet almost make me vomit. I had the same feeling looking at mice under trousers or insects in the mouths. The fact that someone love and respect wildlife doesn’t make him immediately so disgusting.

One disadvantage is Radagast, whereas disappearing Galadriel is another. Beautiful woman is essential part in every movie, that is ok. But elves in the Middle earth didn’t possess ability to disappear. There are creatures capable of doing it, namely Valas and Maias (spiritual beings of the great power). Elves weren’t able to learn such tricks.  Moreover Galadriel couldn’t promise Gandalf a helping hand whenever he will ask for it. Queen of the elves  just wasn’t able to carry out such promise, but there was another queen from Tolkien’s world able to do this. Actually is was probably this second queen (not Galadriel) who lighten a light during fight with Schelob in “The Return of the King”.  So why did Galadriel, positive character and such characters just cannot lie in such matter, make such promise to Gandalf? Maybe it was not a Galadriel but Arda’s equivalent of Michelle Obama in disguise?

Taking about Michelle we should mention F16 made in Arda, the great eagles. In one of the scenes fellowship were hunted by orcs and found a shelter on a trees.  It was then Gandalf send a  SOS message using butterfly (as in “Fellowship of the Ring”). Butterfly flied far, far and even more far away to Michelle and Barack Obama (Gandalf’s boss). Tolkien’s equivalent of Barack Obama sent F16. Cavalry was  ready as Barack already knows what is going on. In the last and most critical moment eagles save all good guys and gave them a lift to the next location as well. After this excellent action they went back to their base. The fellowship, tired after falling from the high and mass orc’s and goblin’s extermination desperately needed such lift. But of course this is not the end…

I have nothing against fights, really. But this was “Hobbit”, not sexy Uma Thurman killing everyone around in “Kill Bill”. In my opinion there were much too many fight scenes. Fight was not the most important here.

Do I like movie? In fact: not really. Firstly location and decorations looked perfectly the same as in LoTR. I had déjà vu feeling all the time. Secondly history from the book was treated too tenuously, in fact I’ve got impression of seeing new story. Disappearing Galadriel, butterflies - sat phones and   moderns (21st century like) statements just didn’t fit. I feel no magic of JRR Tolkien’s world, no magic but only special effects and too long fights. Pity.

Now, at the end, a little competition. Who I was (or may be treated as)  equivalent of Barack and Michelle Obama in the world created by JRR Tolkien? The reward is coffee (or something else, in virtual or real world). In anyone interested, please send my answer by e-mail. There is no limit of  rewards.

19 komentarze:

  1. Droga Erinti,

    kto by pomyslal, ze zwienczeniem poprzedniego artykulu bedzie "krasnoluda mi trzeba" :) No dobra, nie byle jakiego, ksiecia od razu! Swoja droga, to musieli mu dac jakies odblaskowe kontakty, bo oczy mu sie jarza w kazdej scenie.

    W zasadzie mialem na film nie isc, od kiedy uslyszalem, ze z 200-stronicowej ksiazeczki Jackson zrobil 3 filmy. Ale oczywiscie nie wytrzymalem w postanowieniu i poszedlem dwa razy: na full-wypas IMAX oraz stadardowe 2D. I chyba jestem za stary, bo kompletnie nie widze, jak efekty 3D polepszaja sposob opowiadania historii. No chyba, ze sie zgodzimy, ze w kinie chodzi juz tylko o efekty.

    Nie mialem wysokich oczekiwan i musze powiedzec, ze dzieki temu film odebralem bardzo pozytywnie. Nie czepialbym sie znikajacej Galadrieli (w koncu miala na palcu jeden z wielkich pierscieni), czy motylowej komunikacji - w oryginale to byly ptaszki Radagasta. Nie wiem, co masz na mysli, piszac o "nowoczesnych wypowiedziach" - obawiam sie, ze to tlumacz dal ciala, bo oryginal jest na wysokim poziomie (plus krasnoludy uzywaja roznych akcentow, co daje absolutnie niesamowity efekt).

    Natomiast zgadam sie w pelni z ocena scen walki. Ucieczka z kopaln byla wizualna meka - w zasadzie kalka ucieczki z Morii, tyle ze bez epickiej walki na koncu. Scena z gigantami byla niepotrzebna. Nie wiem tez, czy Radagast odegra jeszcze jakas znaczaca role w nastepnych dwoch filmach, ale tutaj mogl rownie dobrze zostac wyciety w montazu. Jedynym powodem, dla ktorego mialem pewna przyjemnosc ogladania scan z nim jest to, ze gra go Sylvester McCoy, siodmy doktor.

    Niestety, z powodow komercyjnych, Jackson zrobil z ksiaki dla dzieci mroczny epos. Z ksiazki o przygodach pewnego hobbita, film o krasnoludach, elfach, orkach, ktorym hobbit zaledwie placze sie pod nogami. Niemniej jednak, milo bylo znow wrocic do Srodziemia.

    Pozdrawiam, yrk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yrku, e tam od razu księcia, mnie chodzi o prawdziwego mężczyznę, zaś tacy są jeszcze rzadsi od książąt i prawie już takich nie robią.

      Nowoczesne wypowiedzi to kontrakty, umowa podpisana przez Bilba co mi jakoś nie pasowało. Ale masz rację, że to może kwestia tłumaczenia, które jak wiadomo może wiele popsuć.

      Giganci byli całkiem ni z gruszki ni z pietruszki. Zaś sam Radagast jakoś mi nie pasował. Wiem, że Galadriela była Powiernikiem Nenyi, ale nie nauczyła się od tego teleportacji i zapalania świateł na odległość.

      wiem, że poszło o kasę. Dlatego z sympatycznej powieści dla dzieci mamy gadżeciarski epos.

      pozdrawiam

      Usuń
    2. Smutna prawda. Podobnie jak fotoszop wprowadza nierealne stadardy urody, tak samo komputeryzacja kina nie wplywa dobrze na jakosc obrazow. Wlasnie obejrzalem Hooka Spielberga (1991) - i splakalem sie jak bobr przynajmniej dwa razy. Hobbit, czy nawet LOTR moze tylko pozazdroscic.

      Swoja droga, gdyby Hook byl nakrecony dzisiaj, to pewnie zamiast klimatycznych scen kina familijnego mielibysmy epicka bitwe piratow, indian i zagubionyhc chlopcow oraz wywolujacy mdlosci 3D przelot Piotrusia nad Nibylandia. Gdybym chcial wizualnehj uczty obejrzalbym Barake (polecam) czy Samsare (nie moge sie doczekac DVD).

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    3. Stare filmy mają często klimat, grę aktorską, coś co sprawia, że nie widzimy słabych efektów. Zaś dzisiaj komputeryzacja sprawa, że mamy tylko efekty, nie zawsze ale bardzo często. Hook w 3D? Nie strasz, mają dać w 3D opowieści o krainie Oz..

      Usuń
  2. nie podyskutuję tym razem. książki tolkiena to nie moja bajka. wiem, że ty się tym zachwycasz, choć może mniej niż zapamiętałam z przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego tak mi film nie podszedł. Bo nie lubię jak się robi ekranizację książki nie mającą wiele wspólnego z książką.

      Usuń
    2. Z dobrych ksiazek rzadko powstaja dobre filmy. I wiekszosc wspanialych adaptacji filmowych (jak Ojciec Chrzestny, czy Forrest Gump) powstaje z miernej literatury.

      Usuń
    3. to też racja, jakoś nie kojarzę chlubnych wyjątków w tym momencie.

      Usuń
    4. Ale jednak trochę ich powstaje. Z obecnego wieku najbardziej charakterystycznym przykładem jest choćby "To nie jest kraj dla starych ludzi" wyreżyserowany przez Braci Coen na podstawie powieści Cormaca McCarthy’ego. Jeden z dwóch najlepszych filmów jakie dotychczas w tym stuleciu nakręcono. Właściwie to tu też film lepszy od książki.

      No i chyba nie muszą wspominać o "Władcy Pierścieni", nieprawdaż?

      Usuń
  3. A teraz konkurs...

    niestety swiat Tolkiena jest swiatem konserwatysty, a Ty musialas wybrac demokrate :). Niewiele jest par ze zbalansowana wladza - zazwyczaj rzadza mezczyzni, a jesli kobiety (jak Galdriela), to zazwyczaj przycmiewaja meza. Z takich "rownych par" mozna wymienic:
    - Manwe i Varda
    - Thingol i Meliana
    - Beren i Luthien
    - Tom Bombadil i Zlota Jagoda
    - Aragorn i Arwena

    Problem polega na tym, ze wiekszosc historii Tolkiena jest o heroizmie - trudno przykladac taka miare do Obamow, ktorzy jakos z wielkimi przeciwnikami walczyc nie musieli.

    Mysle, ze najwiecej sprawiedliwosci oddaje porownanie do Thingola i Meliany:
    - ograniczenie imigracji vs. obrecz Meliany
    - doprowadzenie panstwa do upadku przez chciwosc (silmaril vs. ropa)
    - Michelle, to moze nie bogini, ale jednak ladna kobieta
    - Thingol jest elfem szarym ;) - technicznie nie do konca, byl tylko krolem elfow szarych

    Tak, tylko jezeli Baracka i Michelle mozna porownac do nobliwego Wysokiego Elfa i Majarki, to gdzie w tym wszystkim znalazl by sie Tusk? Gollum czy moze Smoczy Jezyk?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yrku, dałam Obamę bo on jest aktualnie u władzy, ale zasadniczo bardziej bym tu widziała George'a i Laurę Bush. Ale cóż trzymam się tego co mamy i mam nadzieję wyrozumiali państwo z Zachodu mi daruję.

      Co do Twego pytanie to mógłby być Denethorem, co nakazał uciekać podczas ataku na stolicę. Zaś kandydatek na Ungoliantę i Szelobę mam w bród.

      Usuń
    2. Denethor to strzal w dziesiatke, Erinti. Mam tylko nadzieje, ze John Noble, ktorego uwielbiam we Fringe, nigdy nie zagra Tuska ;)

      Usuń
    3. Ja też mam taką nadzieję! A kogo byś widział w roli Golluma?

      Usuń
    4. Dosc Erinti! :)

      jak nastepnym razem bede cztal Silmarilion i widzial twarze politykow, to bedzie Twoja wina. Po co psyc sonie mila lekture.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    5. Racja Yrk, Silmarillion z facjatami polityków to okropna wizja!

      Usuń
  4. Ja z seansu mam jak najbardziej pozytywne odczucia. Niby wady są, ale kompletnie zmiażdżone przez liczniejsze zalety. Bo właśnie w takich filach widać magię kina i magię przygody. Mówisz, ze film ci się dłużył. Tymczasem ja, gdy się kończył, mógłbym obejrzeć drugie tyle i więcej. Ale to pewnie ta moja geek'owość i fanboy'swto.;) Rozumiem też dlaczego wprowadzono te zmiany o których wspominałaś. Dla przykładu, w książce Krasnoludy były raczej rzemieślnikami i wędrowcami, tu już są wojownikami pełną gębą. To akurat jak najbardziej do przełknięcia, bo i bądźmy szczerzy, przy takim budżecie chcąc nie chcąc trzeba pójść na pewne ustępstwa.

    Film widziałem w zwykłym 3d, ale to jeden z nielicznych przypadków, gdzie ta technologia daje wartość dodaną, choć nie jest tu konieczna. Lokacje takie jak Samotna góra, czy Rivendell zapierają dech w piersiach. Są przepiękne. Nawiązania do "Władcy Pierścieni" można znaleźć tu całkiem sporo i to było bardzo sympatyczne. Częściowo ucieczka przed Goblinami jest takim jakby nawiązaniem. Dzięki takim zabiegom czułem się w kinie tak jakbym cofną się o te 11 lat i po raz kolejny przeżywał tę "nieoczekiwaną podróż".

    A tak jeszcze przy okazji. Słyszałem, że do filmu, zwłaszcza przyszłych części, mają być wykorzystane wątki z "Niedokończonych opowieści"; a cała historia ma być nie tylko ekranizacją tej jednej książki Tolkiena, ale też gładko przechodzić do wydarzeń, które miały miejsce we "Władcy Pierścieni". W książkach bądź co bądź mamy te ładne parę lat odstępu.
    A i słyszałem, że wiele kobiet wzdycha do Thorina, ale to trochę dziwne On przecież nie ma nawet 5 stóp wzrostu.

    "A na koniec konkurs. Kto był w świecie JRR Tolkiena odpowiednikiem Baracka i Michelle Obamy?"

    Bez takiego odnoszenia dzieł literackich do polityki proszę.;p(Sauron i Saruman?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, maja wzdychac do Bilba? ;) Poza tym facet ma 1.87m (https://www.google.ca/search?q=Richard+Armitage)

      Dla mnie wazniejsze byly "ukryte" nawiazania. Takie jak topor Gloina (taki sam ma Gimli w LOTR). NIe musialo byc nierealnego skakania po kladkach - moze zaden krasnolud nie ucierpial przy nagrywaniu tego filmu, ale z takim szczesciem Bombur moglby rownie dobrze isc sam do Samotnej Gory, liczac, ze Smaug zakrztusi sie jego broda.

      Pozdrawiam, yrk

      Usuń
    2. 187 cm to ma aktor. Na filmie to wzdycha się do bohatera, którego gra, a Krasnoludy chyba nie odzwierciedlają idealnego dla płci pięknej wzrostu, nieprawdaż?;)

      Za dużo szczęścia? Ale czyż i w książce dobry los nie sprzyjał naszej dzielnej kompanii?;)
      I jeszcze dobrze, że przyłożono starań, aby kręcić w tym samym stylu jak "Władcę Pierścieni", i że Śródziemie wciąż jest magiczne. Już wiele razy widziałem kontynuację, które zmieniały charakter, styl, a nawet wymowę poprzednich części i zawsze kończyło się to katastrofą.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. 30 yr old Systems Administrator II Danielle Klejin, hailing from Dauphin enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Taxidermy. Took a trip to Mausoleum of Khoja Ahmed Yasawi and drives a Horch 853A Special Roadster. na stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń