Referendum nie będzie. Partia mająca w swej nazwie przymiotnik obywatelska postanowiła wyrzucić do kosza głosy i podpisy miliona obywateli. Za wszelką cenę bronią reformy, która ma posłać do nieprzygotowanych szkół sześcioletnie dzieci po to tylko aby szybciej wysłać je na bezrobocie. Bo nie na rynek pracy, na którym nie ma ofert. Obywatele głosu nie mają- trudno o jaśniejszy przekaz.
Wiele razy krytykowałam stronę lewicowo-liberalną za oderwanie od życia i problemów Polaków. Tym razem jednak przyczepię się drugiej strony, prawicy nie umiejącej wykorzystać słabości narracji oponenta. Co z tego, że potrafią wskazać istotne problemy, skoro brakuje pomysłu na ich rozwiązanie? Owszem mają rację w kwestii problemów demograficznych. Liczby nie kłamią a Polska się wyludnia, co oznacza ogromne problemy w przyszłości. Na temat przyczyn zjawiska napisano wiele. Prawica też słusznie zauważa ataki na rodzinę oraz jak bardzo lewicowe pojmowanie świata jest popularne wśród młodych ludzi. Słowa o samorealizacji, o rozwoju o realizacji hobby brzmią intrygująco. W dobie gdy praca niepewna a płaca uwłaczająca nie łatwo pomyśleć o posiadaniu dziecka. A gdy jeszcze spojrzeć na system edukacji, jak jest dobijany, służbę zdrowia.. ale nie, nie o tym chciałam pisać, ale o tym jak słabo prawica walczy o rząd dusz. Na kolejnym przykładzie.
Inspirację stanowił artykuł w najnowszym numerze „W Sieci”, autorstwa Doroty Łosiewicz. Bardzo lubię panią redaktor za jej ostre i celne pióro. Tym razem jednak poznęcam się nad artykułem, który, moim zdaniem, stanowi przykład dlaczego młodzi ludzie o umiarkowanych poglądach nie poprą pewnych środowisk. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. Trzeba wyjść do tych wahających się, niepewnych, powiedzieć „słuchajcie proponujemy wam coś świetnego”. Niestety wizja rodziny jaką przedstawia na łamach tygodnika redaktor Łosiewicz oraz zachwalana przez nią książka Justyny Walczak to najlepsza antyreklama rodziny.
Nie wiem kogo ma przekonać opowieść o wielodzietnej rodzinie (dziewięcioro dzieci i dziesiąte w drodze), gdzie matka zajmuje się praniem, gotowaniem i domem, nie mając chwili dla siebie. Pomijam kwestie z czego utrzymać taką rodzinę, to jaka młoda dziewczyna, prócz tej bardzo konserwatywnej, uzna, że jej świat ma się zamknąć w czterech ścianach między kuchnią a łazienką? Poza tym czy naprawdę matka nie może nauczyć dziecka nic ponad naukę obsługi pralki czy gotowania? A gdzie przekazywanie pewnych wartości, gdzie spędzenie razem czasu na rozmowach i zabawie? Wizja gdzie całe dnie zajmuje wikt, opierunek i sprzątanie domu przypomina hodowlę kurczaków a nie wychowanie dzieci. Czy naprawdę ktoś się dziwi, że w porównaniu z wizją Matki Polki, wiecznie poświęcającej się dla rodziny, propozycja feministek o realizacji i wyzwoleniu brzmi kusząco? Dlaczego prawica nie pokazuje innej wizji rodziny? Czy naprawdę musimy tak od ściany do ściany?
Dlaczego posiadanie dziecka ma oznaczać zamknięcie w czterech ścianach i redukcję zainteresowań do prania i gaworzenia? Dlaczego nikt nie mówi, że nowy członek rodziny to nie „koniec dobrego”, ale dodanie nowej, niezwykłej jakości do tego co już jest? Dzięki podobnym pomysłom feministki bez trudu pokażą macierzyństwo jako zniewolenie i przeszkodę w rozwoju. A przecież spełnienie macierzyńskie i zawodowe mogą się dopełniać, że jedno drugiego nie wyklucza. Dlaczego nie pokazać pełnych pasji rodziców, którzy uczą dziecko swej pasji i razem z dzieckiem je realizują? Dlaczego nie pokazać rodziny robiącej razem coś ciekawego, nie jeżdżącej gdzieś razem, lepiącej garnki czy coś? Dlaczego kobieta-matka nie może być jednocześnie ciekawą świata i mającą z tym światem kontakt osobą. Maria Skłodowska-Curie, dwukrotna laureatka Nagrody Nobla miała męża, kochanka, dwoje dzieci i sukcesy. Moje koleżanki z pracy i ze studiów mają swoje rodziny i zawodową satysfakcję. Dlaczego nie pokazać matki dwójki czy trójki dzieci pracującej nad ciekawymi rzeczami, ale od razu rodzinę wielodzietną, gdzie dzień za krótki?
Ja nie zamierzam nazywać takich ludzi patologią. To czy kto ma i ile dzieci nie moja sprawa. Ale jeśli prawica chce przekonać młode dziewczyny by zrezygnowały z zainteresowań, pasji, hobby, ciekawej pracy na rzecz wiecznego prania i gotowania mało kogo przekonają. Zaś druga strona już nic nie będzie musiała zrobić, tylko wskazać palcem na kolejne genialne pomysły.
Co po niektórzy chyba przespali wiek XX, fakt, że kobiety mają prawo do edukacji i prawa wyborcze. Przespali zmiany obyczajowe w społeczeństwie widzącym alternatywą dla tradycyjnych ról. Wolą za to grzmieć i się obruszać na podłość świata, zamiast uznać, że do ludzi należy mówić przekonującym dla nich językiem. Aby trafić do odbiorcy należy poznań jego i jego upodobania, by nie wyskakiwać jak filip z konopi. Niby oczywiste, ale chyba dla niewielu.
[1]. „Mama, tata i kosmici”. Dorota Łosiewicz, „W Sieci” nr 44 (2013), str 40-1.
Wiele razy krytykowałam stronę lewicowo-liberalną za oderwanie od życia i problemów Polaków. Tym razem jednak przyczepię się drugiej strony, prawicy nie umiejącej wykorzystać słabości narracji oponenta. Co z tego, że potrafią wskazać istotne problemy, skoro brakuje pomysłu na ich rozwiązanie? Owszem mają rację w kwestii problemów demograficznych. Liczby nie kłamią a Polska się wyludnia, co oznacza ogromne problemy w przyszłości. Na temat przyczyn zjawiska napisano wiele. Prawica też słusznie zauważa ataki na rodzinę oraz jak bardzo lewicowe pojmowanie świata jest popularne wśród młodych ludzi. Słowa o samorealizacji, o rozwoju o realizacji hobby brzmią intrygująco. W dobie gdy praca niepewna a płaca uwłaczająca nie łatwo pomyśleć o posiadaniu dziecka. A gdy jeszcze spojrzeć na system edukacji, jak jest dobijany, służbę zdrowia.. ale nie, nie o tym chciałam pisać, ale o tym jak słabo prawica walczy o rząd dusz. Na kolejnym przykładzie.
Inspirację stanowił artykuł w najnowszym numerze „W Sieci”, autorstwa Doroty Łosiewicz. Bardzo lubię panią redaktor za jej ostre i celne pióro. Tym razem jednak poznęcam się nad artykułem, który, moim zdaniem, stanowi przykład dlaczego młodzi ludzie o umiarkowanych poglądach nie poprą pewnych środowisk. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. Trzeba wyjść do tych wahających się, niepewnych, powiedzieć „słuchajcie proponujemy wam coś świetnego”. Niestety wizja rodziny jaką przedstawia na łamach tygodnika redaktor Łosiewicz oraz zachwalana przez nią książka Justyny Walczak to najlepsza antyreklama rodziny.
Nie wiem kogo ma przekonać opowieść o wielodzietnej rodzinie (dziewięcioro dzieci i dziesiąte w drodze), gdzie matka zajmuje się praniem, gotowaniem i domem, nie mając chwili dla siebie. Pomijam kwestie z czego utrzymać taką rodzinę, to jaka młoda dziewczyna, prócz tej bardzo konserwatywnej, uzna, że jej świat ma się zamknąć w czterech ścianach między kuchnią a łazienką? Poza tym czy naprawdę matka nie może nauczyć dziecka nic ponad naukę obsługi pralki czy gotowania? A gdzie przekazywanie pewnych wartości, gdzie spędzenie razem czasu na rozmowach i zabawie? Wizja gdzie całe dnie zajmuje wikt, opierunek i sprzątanie domu przypomina hodowlę kurczaków a nie wychowanie dzieci. Czy naprawdę ktoś się dziwi, że w porównaniu z wizją Matki Polki, wiecznie poświęcającej się dla rodziny, propozycja feministek o realizacji i wyzwoleniu brzmi kusząco? Dlaczego prawica nie pokazuje innej wizji rodziny? Czy naprawdę musimy tak od ściany do ściany?
Dlaczego posiadanie dziecka ma oznaczać zamknięcie w czterech ścianach i redukcję zainteresowań do prania i gaworzenia? Dlaczego nikt nie mówi, że nowy członek rodziny to nie „koniec dobrego”, ale dodanie nowej, niezwykłej jakości do tego co już jest? Dzięki podobnym pomysłom feministki bez trudu pokażą macierzyństwo jako zniewolenie i przeszkodę w rozwoju. A przecież spełnienie macierzyńskie i zawodowe mogą się dopełniać, że jedno drugiego nie wyklucza. Dlaczego nie pokazać pełnych pasji rodziców, którzy uczą dziecko swej pasji i razem z dzieckiem je realizują? Dlaczego nie pokazać rodziny robiącej razem coś ciekawego, nie jeżdżącej gdzieś razem, lepiącej garnki czy coś? Dlaczego kobieta-matka nie może być jednocześnie ciekawą świata i mającą z tym światem kontakt osobą. Maria Skłodowska-Curie, dwukrotna laureatka Nagrody Nobla miała męża, kochanka, dwoje dzieci i sukcesy. Moje koleżanki z pracy i ze studiów mają swoje rodziny i zawodową satysfakcję. Dlaczego nie pokazać matki dwójki czy trójki dzieci pracującej nad ciekawymi rzeczami, ale od razu rodzinę wielodzietną, gdzie dzień za krótki?
Ja nie zamierzam nazywać takich ludzi patologią. To czy kto ma i ile dzieci nie moja sprawa. Ale jeśli prawica chce przekonać młode dziewczyny by zrezygnowały z zainteresowań, pasji, hobby, ciekawej pracy na rzecz wiecznego prania i gotowania mało kogo przekonają. Zaś druga strona już nic nie będzie musiała zrobić, tylko wskazać palcem na kolejne genialne pomysły.
Co po niektórzy chyba przespali wiek XX, fakt, że kobiety mają prawo do edukacji i prawa wyborcze. Przespali zmiany obyczajowe w społeczeństwie widzącym alternatywą dla tradycyjnych ról. Wolą za to grzmieć i się obruszać na podłość świata, zamiast uznać, że do ludzi należy mówić przekonującym dla nich językiem. Aby trafić do odbiorcy należy poznań jego i jego upodobania, by nie wyskakiwać jak filip z konopi. Niby oczywiste, ale chyba dla niewielu.
[1]. „Mama, tata i kosmici”. Dorota Łosiewicz, „W Sieci” nr 44 (2013), str 40-1.
*******ENG******
There will be no referendum. Party having “civic” in its name ignored voices and signs of million citizens. Taking into account Poland has 38 millions of citizens including kids and 2 millions abroad this is a large number. Governing party is doing anything to save its reform, no matter how harmful and unprepared it is. They want six year old kids to enter labour marker or rather to start live as unemployed. Citizens are to be silent – situation is clear.
I've criticised left-side followers for their distance from ordinary people and their problems. To be honest however, I must mention right-side weaknesses and its inability to be convincing. Problems need to be solved not only named. We have a serious demographical problems in Poland. There are many explanations available, but no one proposed reasonable solution. Demographical problems (the “D” bomb as we call it) will lead to serious problems of healthcare and pension systems. Right- side saw and named numerous actions attacking family. Ideas of self-development and independence by left-side are becoming more and more popular for young ones. Who don't want to have interesting and fruitful live? Situation is difficult here, especially when job is so fragile and payment so low. How to think about kids when there is no money for food and bills? Another problem lies in a very difficult situation of educational system. Successive reforms destroyed not so bad system. Such problems will not be a topic of my text. Instead I would like to mention how right-side fails to get new followers.
I was inspired by article by Dorota Losiewicz in „W Sieci” newspaper. I enjoy reading her thesis in a vast majority of cases. Vast majority however is not always. There are exceptions I will tell more later. Why do I chose this article about big family (nine kids and tenth to be born soon)? Because this is an example of writing thesis to convince those who are already convinced. Such attitude is not reasonable, as it is more important to talk to those hesitant. Those hesitant who should heard “come, listen to us, we will show you interesting alternative, come don't be shy”. Unfortunately vision by Dorota Losiewicz in my opinion will convince no one. To make matters worse it can even scare! In the book proposed by Losiewicz, mother of nine kids is cooking, washing and taking care of house all the time. She has no time for herself. Who is to be convinced by such maternity pattern? Earning money for such a big family is one very important aspect I will not go into details. Is it almost impossible to have enough money to buy these kids books to school, clothes for winter. No chance for holiday. It is too obvious to be discussed in deeply. I would rather ask another question. What kind of a young girl, expect for very conservative one, dreams about being interested in washing and cooking only? Do conservatives really believe that mother can learn kid how to use washing machine and prepare dinner only? Conservatives are talking a lot of some traditions, patriotism and religion. Where is it mentioned? Mother can't say anything about love towards God or love towards Homeland? Where is the place and time for talking or playing with kids, where is the time for enjoying time spent together? Vision by Dorota Losiewicz is more similar to vision of raising chickens not kids. Kid needs more then clean clothes and food. I will never stop feel astonished why conservatives can't understand vision by them is not attractive for young girls. Feminists are saying about self development, having hobbies and interesting job. It sounds better and many people from right-side just don't try to be persuasive.
Why conservatives don't try to understand having kids do not lead to spending all the time taking care home? Why don't they see mother's interests are not reduced to washing and crow listening? Having a child is not the end of “old, good times”, but addition of something new. Listening and reading articles by Dorota Losiewicz and books promoted by her is one more arguments for feminists who perceive maternity as obstacle in self development. Mother can be an excellent worker and woman with her hobbies and interests. Why conservatives so concerned about “the D bomb” do not bother to show parents spending happily time with kids. Parents sharing hobbies with kids not forgetting hobbies. I can't believe that no conservative mother is a woman with ow hobbies and interests other than washing. Why don't they show woman like Marie Sklodowska-Curie who had husband, lover, two kids and won the Nobel Prize twice. My work and university colleagues combine professional and family live. It is possible, so why conservatives can't see it?
I am not the one who perceive big families as pathology. It is not mu business how many kids someone else have. Right- side is going to fail in promoting their vision of live by persuading young girls to forget hobbies, interests and social live. Having alternative double income no kids and having kids and no hobbies, interests or social live many will chose first option. Liberals from left-side are not very persuasive or genius. They are only showing and pointing mistakes by right-side.
Sometimes I get impression conservatives forgot woman have voting and educational votes. They were sleeping during 20th century. They were sleeping when changes in society took place, when alternative towards traditional roles became common and popular. They are only muttering and grumbling how awful and terrible place the world became. They don't try to convince young people family live can be great and happy. They don't bother to listen to young ones and to talk to them using appropriate arguments. When not being listened they are talking how egoistic and terrible people become..
There will be no referendum. Party having “civic” in its name ignored voices and signs of million citizens. Taking into account Poland has 38 millions of citizens including kids and 2 millions abroad this is a large number. Governing party is doing anything to save its reform, no matter how harmful and unprepared it is. They want six year old kids to enter labour marker or rather to start live as unemployed. Citizens are to be silent – situation is clear.
I've criticised left-side followers for their distance from ordinary people and their problems. To be honest however, I must mention right-side weaknesses and its inability to be convincing. Problems need to be solved not only named. We have a serious demographical problems in Poland. There are many explanations available, but no one proposed reasonable solution. Demographical problems (the “D” bomb as we call it) will lead to serious problems of healthcare and pension systems. Right- side saw and named numerous actions attacking family. Ideas of self-development and independence by left-side are becoming more and more popular for young ones. Who don't want to have interesting and fruitful live? Situation is difficult here, especially when job is so fragile and payment so low. How to think about kids when there is no money for food and bills? Another problem lies in a very difficult situation of educational system. Successive reforms destroyed not so bad system. Such problems will not be a topic of my text. Instead I would like to mention how right-side fails to get new followers.
I was inspired by article by Dorota Losiewicz in „W Sieci” newspaper. I enjoy reading her thesis in a vast majority of cases. Vast majority however is not always. There are exceptions I will tell more later. Why do I chose this article about big family (nine kids and tenth to be born soon)? Because this is an example of writing thesis to convince those who are already convinced. Such attitude is not reasonable, as it is more important to talk to those hesitant. Those hesitant who should heard “come, listen to us, we will show you interesting alternative, come don't be shy”. Unfortunately vision by Dorota Losiewicz in my opinion will convince no one. To make matters worse it can even scare! In the book proposed by Losiewicz, mother of nine kids is cooking, washing and taking care of house all the time. She has no time for herself. Who is to be convinced by such maternity pattern? Earning money for such a big family is one very important aspect I will not go into details. Is it almost impossible to have enough money to buy these kids books to school, clothes for winter. No chance for holiday. It is too obvious to be discussed in deeply. I would rather ask another question. What kind of a young girl, expect for very conservative one, dreams about being interested in washing and cooking only? Do conservatives really believe that mother can learn kid how to use washing machine and prepare dinner only? Conservatives are talking a lot of some traditions, patriotism and religion. Where is it mentioned? Mother can't say anything about love towards God or love towards Homeland? Where is the place and time for talking or playing with kids, where is the time for enjoying time spent together? Vision by Dorota Losiewicz is more similar to vision of raising chickens not kids. Kid needs more then clean clothes and food. I will never stop feel astonished why conservatives can't understand vision by them is not attractive for young girls. Feminists are saying about self development, having hobbies and interesting job. It sounds better and many people from right-side just don't try to be persuasive.
Why conservatives don't try to understand having kids do not lead to spending all the time taking care home? Why don't they see mother's interests are not reduced to washing and crow listening? Having a child is not the end of “old, good times”, but addition of something new. Listening and reading articles by Dorota Losiewicz and books promoted by her is one more arguments for feminists who perceive maternity as obstacle in self development. Mother can be an excellent worker and woman with her hobbies and interests. Why conservatives so concerned about “the D bomb” do not bother to show parents spending happily time with kids. Parents sharing hobbies with kids not forgetting hobbies. I can't believe that no conservative mother is a woman with ow hobbies and interests other than washing. Why don't they show woman like Marie Sklodowska-Curie who had husband, lover, two kids and won the Nobel Prize twice. My work and university colleagues combine professional and family live. It is possible, so why conservatives can't see it?
I am not the one who perceive big families as pathology. It is not mu business how many kids someone else have. Right- side is going to fail in promoting their vision of live by persuading young girls to forget hobbies, interests and social live. Having alternative double income no kids and having kids and no hobbies, interests or social live many will chose first option. Liberals from left-side are not very persuasive or genius. They are only showing and pointing mistakes by right-side.
Sometimes I get impression conservatives forgot woman have voting and educational votes. They were sleeping during 20th century. They were sleeping when changes in society took place, when alternative towards traditional roles became common and popular. They are only muttering and grumbling how awful and terrible place the world became. They don't try to convince young people family live can be great and happy. They don't bother to listen to young ones and to talk to them using appropriate arguments. When not being listened they are talking how egoistic and terrible people become..
Zdrowa rodzina to azyl przed współczesnym chorym światem, przed samotnością, przed nieprzyjazną pracą. W rodzinie nie ma gry pozorów i zakładania masek, jest szczerość i miłość- rodzina jest lekiem na zło. W rodzinie łatwiej poradzić sobie z trudnościami - zawsze będzie ostoją. Idioci chcą ją zniszczyć, wierzę że Dobry Bóg na to nie pozwoli- Krejzor
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że rodzina to taki azyl. Problem w tym, że ludzie mówiący, że chronią rodzinę tak do niej przekonują, że ręce opadają
UsuńTa książka - której nie znam, przyznaję od razu - nie zniszczy rodziny. Bo mało która z nowoczesnych pań i panien ją przeczyta (jak mniemam). Chęć do rodzenia dzieci najskuteczniej tłumi obserwacja swoich starszych kuzynek, przodkiń, sąsiadek.
OdpowiedzUsuńWiesz Kira ja nie uważam, że ta książka zniszczy rodzinę. To tylko przykład nieudolności prawicy w przekonywaniu ludzi do swych racji
UsuńTeż tego nie rozumiem. Dlaczego alternatywą dla feministycznego babsztyla ma być uciemiężona Matka-Polka? Ja akurat, gdy patrzę na niektóre "Matki Polki", nie zniechęcam się do macierzyństwa, tylko myślę: NIGDY w życiu nie wychowałabym tak dziecka. Na przykład nie wyobrażam sobie, by na każdym kroku strofować dziecko albo nie pozwalać mu na samodzielność. Aż mną trzęsie, gdy widzę polskie celebrytki, które w programie o macierzyństwie zakładają maski, żeby dziecko nie złapało zarazków; nie pozwalają dziecku w piaskownicy się ubrudzić, a po każdej zabawie czyszczą zabawki. Jakoś nie przekonują mnie matki pozbawione polotu, koncentrujące się tylko na obowiązkach domowych. Ciągle strofujące dziecko i trzymające je w sterylnych warunkach.
OdpowiedzUsuńDla mnie dobra matka nie musi super gotować i nie musi cały dzień sprzątać. Ważne, żeby miała fantazję, żeby okazywała dziecku ciepło, potrafiła mu zaszczepić najważniejsze wartości, zainspirować do czegoś sensownego i sprawić, żeby czuło wartościowe.
Może matka dziewięciorga dzieci jest szczęśliwa. Problem polega na tym, że raczej trudno znaleźć czas dla siebie i skoncentrować się na każdym dziecku w równym stopniu. Uważam, że dobrze jest mieć więcej dzieci (2, 3, czy nawet 4), bo liczniejszej rodzinie jest w późniejszym życiu łatwiej, a rodzeństwo to często najbliżsi ludzie, których łączą wspomnienia. Jednak jest pewna granica - gdy ma się kilkanaścioro dzieci można się po prostu zaharować na śmierć. Znając nasze realia, taka matka musiałaby po prostu ducha wyzionąć, żeby poradzić sobie z tyloma obowiązkami.
Ja też uważam, że są ważne rzeczy niż super gotowanie czy sprzątanie. Uważam takze, że dla dziecka lepiej mieć uśmiechniętą i szczęśliwą matkę przez dwie godziny niż frustratkę na cały dzień. Nie wiem kto kogo chce przekonać wizją Matki Polki?
UsuńMam jednak nadzieję, że kiedyś prawica (proszę nie mylić z socjalistycznymi partiami typu PiS) przekona innych, że warto mieć dzieci i że warto im i z nimi poświęcać czas na pożyteczne lub miłe rzeczy. Na pewno żadnym sensownym rozwiązaniem nie jest lewacka ideologia "no kids - no problem", ani też taka, która pozwala tzw. "dzieciorobom" opływać w dostatku z pieniędzy innych z samego faktu posiadania czeredy dzieci.
OdpowiedzUsuńSam nie jestem najlepszym przykładem - (2), ale mam znajomego z szóstką dzieci. On nie chce nic od nikogo (stać go) - zależy mu jedynie na tym, żeby go specjalnie nie dręczyć obowiązującym prawem. Jeśli nie chce składać papierów o dodatki, to traktują go tak, jakby dzieciom od ust odbierał, nie chciał dzieciaków wysłać na jakieś państwowe kolonie - znów zgrzyt. Dwa razy nie był na wywiadówce - wizyta ze szkoły w chałupie. Muszę nadmienić, iż jego małżonka jest nauczycielką pracującą i na dodatek nie mają w domu telewizora, co mnie osobiście się podoba, ale dla urzędników może być odbierane, jako odbieranie dzieciom jakichś szans na coś (?).
Pamiętam Erinti rodziny jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Cały ten boom demograficzny z lat osiemdziesiątych nie wynikał z pewności jutra, szybkiej dostępności mieszkań dla wszystkich czy super perspektyw oglądanych przez pryzmat stanu wojennego. A jednak jedynaki byli w mniejszości. Może nieco pomagał dwudziesty stopień zasilania, ale nie była to jedyna zachęta. ;-)
Mironq i ja mam podobną nadzieję. Bo niestety wizja takie jak opisywane w poście, to woda na młyn dla lewactwa i antyreklama dla rodziny.
UsuńJa myślę, że jakiś czas temu ludzie mieli nadzieję na zmiany a teraz już nie wierzą. Ale to tylko strzał. A prócz tego jednak są pewne zmiany i wiele dziewczyn chce pracować i nie chce się na 100% poświęcać rodzinie.
@ Mironq
UsuńPewnie, że warto mieć dzieci. Jak już nacieszymy się życiem, naseksimy do syta z ukochaną osobą, napodróżujemy, wyhedonistujemy za wszystkie czasy. :) Wówczas dziecko staje się swoistym ukoronowaniem udanego życia. Bo w końcu o to chodzi, prawda? O ZADOWOLENIE!
@ Kira
UsuńMiałbym problem z tym naseksieniem się. No wiesz... to tak jak z tym Maćkiem leżącym na desce... ;-)))
Kiedy kobieta dobiega czterdziechy, to już się tak bardzo swoim ciałem przejmować nie musi; a i miała czas na "wyszalenie się". Wówczas można się zabierać za robienie dzieci. ;)
Usuń@Kira...
Usuńjak to nie musi?... tym bardziej musi... jak czterdziestce przechodzi ochota na "barabara", to się ją zmienia... niekoniecznie na młodszy model, ale na zdrowszy psychicznie...
Brak jakiejkolwiek oferty partii prawicowej w sprawie polityki prorodzinnej jest tożsama z brakiem na polskiej scenie politycznej takiej właśnie partii. W normalnej rzeczywistości sytuacja taka jak obecna byłaby nie do przyjecia. Tymczasem szmatławe media głównego ścieku oraz lewacko leberalne środowiska, zdominowały dyskurs wszelkiej debaty w rzeczonym temacie. W normalnej rzeczywistości ledwie piśmienna pseudofeministka nazywająca kobiety posiadające większą liczbę dzieci "krową rozpłodową" czy " patologią" wyleciałaby z każdego szanującego się gremium na zbitą mordę, zamiast doświadczać swoiście rozumianej tolerancji podlanej gęstym sosem politycznej poprawności. Tymczasem takie zdegenerowane jednostki mają się świetnie i bez problemu narzucają swoje chore poglady steroryzowanej, milczącej większości. W sukurs tej dewianckiej bandzie przybywa T.W. Boni ze swoją ustawą o "mowie nienawiści" i mamy kolejny krok na drodze do lewackiego totalitaryzmu. Wszechobecna promocja hedonizmu, braku odpowiedzialności, konsumpcjonizmu, wszelkich zboczeń (antydogmatyk pozdrawiam), rozbijanie więzi społecznych i niszczenie naturalnego spoiwa narodu (kościoła i wspólnej wiary) a jednocześnie brak jasno sprecyzowanej alternatywy dla całej tej patologii będacej nową religią heroldów postępu powoduje, że siły tradycyjnych wartości są w odwrocie. Tak długo jak nie powstanie kompleksowa, spójna i przemyślana koncepcja myśli polityczno -gospodarczej, w której poczesne miejsce zajmuje rodzina, tak większość społeczeństwa skazana będzie na terror i wybroczyny umysłowe postepactwa spod znaku Szczukizmu - Środyzmu.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że brak jakiejkolwiek oferty. A co najgorsze jak już ktoś zabiera się za promowanie rodziny to tak aby przypadkiem niczego nie wypromować
UsuńErinti, dlaczego tak trudno u nas wybrać wariant złotego środka, dlaczego albo zero dzieci albo od razu dziesięcioro- nie może być dwójka, trójka, czwórka, czy choćby jedno, a jeżeli rodzina czuje się na siłach to wtedy nawet dziesiątka. Nie musi być tak że lemingi lansują bezdzietność, a opozycja zaraz wielodzietność. Czy w naszym kraju "wierchy" nie pojmują, że umiar to pożądana, a w/g mnie złota zasada. Pozdrawiam i życzę ciekawej soboty :) Krejzor
OdpowiedzUsuńzłoty środek by trafił do większości ludzi, skrajności przemawiają do przekonanych. Nie mam nic do rodzin wielodzietnych bo to jak oni żyją nie moja rzecz, ale niestety nie są przekonującym przykładem, co zauważyła Flavia
Usuń@Agata Kowalewska,
OdpowiedzUsuńSzanowna Agato, wspomniana osobniczka, mieniąca się wyznawczynią szeroko rozumianego Szczukizmu-Środyzmu, jedyne co przyswoiła i mogła przyswoić od swoich idolek, to właśnie brak poszanowania dla ludzi myślących inaczej i całkowity brak tolerancji, zrozumienia dla ludzi o odmiennych poglądach. Oczywiście wyobrażenie sobie siedmioosobowej rodziny, która jest zamożna i zapewnia swoim dzieciom dostatnie, pełne miłości życie przekracza możliwości intelektualne tego humanoidalnego mikroba. Dla niej każda rodzina wielodzietna to patologia - tego uczą takie infantylne siksy na studyjkach genderowych, bowiem to jedyne studyjka, jakie tacy tytani intelektu mogą ukończyć. Ostatnio co prawda odgrażała się, ze pójdzie na Sorbonę, ale to chyba będzie możliwe tylko w ramach wymiany studentów studiów genderowych, choć jak sądzę i tam jest potrzebna komunikatywna znajomość języka chociaż angielskiego, a ona nawet nie opanowała postaw poprawnej polszczyzny.
Pozdrawiam, TF.
Pojęcie zamożności jest względne, bo co dla kogo.. mniejsza jednak z tym. Moim zdaniem wyzywać ludzi od patologii bo mają więcej dzieci nie można. Dla mnie gender studies to jakiś obłęd i naprawdę poraża mnie, że coś takiego się studiuje.. bo to nie są na pewno biologiczne i psychologiczne podstawy różnic między płciami
UsuńZgadzam się z wnioskami autorki, rzeczywiście marketing nie jest najmocniejszą stroną prawicy, a przekonanie młodych kobiet do tego, że nie muszą być tak "wyzwolone" jak im się to wmawia to priorytet. Od siebie dodam może tylko, że nie tylko stereotyp Matki Polki jest w tej sprawie szkodliwy. "Samotna matka" budzi politowanie, matka z wózkiem (w kolejce autobusie itd.) przeszkadza, matka karmiąca piersią gorszy itd. Ogólnie rzecz biorąc posiadanie choćby jednego dziecka z punktu widzenia młodej kobiety może wydawać się pod każdym względem niekomfortowe...
OdpowiedzUsuńMasz rację Anonimowy! Mnie się rzucił w oczy stereotyp Matki Polki, ale oczywiście inne są równie kiepskie. A przecież posiadanie dziecka to szczęście nie tragedia.
UsuńP.S mógłabyś/mógłbyś się przedstawić? łatwiej by mi było rozmawiać
kiedyś był taki pomysł w kilku miastach, by w parkach, terenach zielonych postawić punkty, by matka z dzieckiem mogła spokojnie nakarmić dziecko... kto był przeciwny?... zgaduj, zgadula... bingo... "prawicowa" konserwatywna kołtuneria... bo "goły cycek" mógł kłuć w oko i "zgorszyć" obywateli... bardzo to było "prorodzinne"... nieprawdaż?...
Usuńto mógł być genialny pomysł! Sama czułabym się skrępowana karmiąc dziecko publicznie, ale właśnie tak z boku i dyskretnie.. no i jak ktoś nie chce patrzeć niech nie patrzy. No ale jak się komuś karmiąca matka kojarzy z seksem to ma poważny problem
Usuń@ pkanalia
UsuńAle chodziło o to że MOGŁA. Wystarczyło zamienić, że w tym miejscu MUSI nakarmić dziecko i nie byłoby krzyku. ;-)
@Mironq...
Usuńzgoda... nikt słowa marnego nie powie matce, która musi obnażyć pierś, by nakarmić dziecko... ona sobie poradzi, zaś miejskiego psa, który jej zwróci uwagę za "nieobyczajność" pogoni na kopach przy aplauzie otoczenia... ale skoro tyle się mówi o stwarzaniu korzystnych warunków dla matek dzieciom, to nie widzę żadnego problemu w wyasygnowaniu paru groszy z kasy miasta na tego typu wiaty, budki /jak zwał, tak zwał/... zaręczam Ci, że nawet menele okupujące takie budki w międzyczasie będą je szanować...
wiesz już Eri, że nie wchodzę w ten podział "lewica - prawica" i związany z tym żargon... wychodzi na to, że jestem jak Kukiz /z którym zresztą w wielu sprawach się nie zgadzam/, że lewacy mają mnie za prawaka, zaś prawacy za lewaka... pytanie więc, co tu robię?... ano lubię z Tobą pogadać i pośmiać się z niektórych utarczek na Twoim forum /dojrzałem, by się w to nie wkręcać/...
OdpowiedzUsuńzaś co do meritum... tzw. "prawica" /trzymajmy się już tej kretyńskiej terminologii/ pragnie narzucić reszcie swój model rodziny... model jak najbardziej zdrowy, który nie przeczy definicji rodziny rozumianej jako układ ludzi połączonych pozytywnymi emocjami... zastanawiam się, w czym problem?... po co w ogóle komukolwiek coś narzucać, skoro tego nie da się skontrolować?... i po co w ogóle kontrolować?...
od bardzo dawna już mam jasność, że na prawacki konserwatyzm to jest to samo, co lewacki maoizm...
Eri... myśl o sobie... to Ty decydujesz, kto jest Twoją Rodziną... to Ty tworzysz kryteria przynależności do niej, a nie "ktoś tam"... nie kolektyw, ale Ty masz tworzyć swoje życie /prywatne i nie tylko/...
czaisz?...
pozdrawiać jzns :D...
ciekawe porównanie z maoizmem, ja to nazywam, że każda przesada i fanatyzm szkodzą.
UsuńPkanalio ja myślę o sobie i daleko mi do myślenia kolektywnego, więc niektórzy zarzucają mi niekonsekwencję. Mam poglądy raczej z okolic centrum, ale bliżej prawa niż lewa, ale zasadniczo uważam, że każdy powinien o sobie decydować i za siebie odpowiadać.
Co do modelu rodziny: bez dzieci wyginiemy, więc na bombę D warto uważać.. ale jak prawica zaczyna przekonywać..
Nie ma szans na przekonanie ludzi do dobrowolnego powrotu do CIĘŻSZEGO stylu życia. Każdy bowiem zdaje sobie sprawę, że wychowywanie dzieci jest bardzo poważnym i - no właśnie - dość ciężkim zadaniem. W związku z tym wszelkie "promocje rodziny" spotkają się w najlepszym wypadku z drwiną.
UsuńRodzinę należy zostawić w spokoju - i tyle.
@Eri...
Usuńporównanie z maoizmem jest jak najbardziej adekwatne... zarówno "lewica", jak "prawica" dąży do upieprzenia ludzkiej wolności, różnica jest tylko na poziomie detali, kolejności doboru dziedzin tego upieprzania... oś "lewica vs. prawica" de facto nie jest linią prostą, lecz okręgiem... oba końce tej osi spotykają się w punkcie o nazwie "totalitaryzm"... reżim Ceausescu de facto niewiele różnił się od reżimu Franco... może tylko tym, że ten pierwszy inspirował się Moskwą /potem Pekinem/, zaś ten drugi Watykanem... i tu syf, i tu syf... dlatego staram się unikać terminów "lewica", "prawica" czy "centrum"... moje pojmowanie rzeczywistości polityczno-społecznej jest ponad ten krąg pojęciowy... bo /nieco poetycko rzecz ujmując/ nie jest istotne, z której nogi stado ogłupiałego motłochu ustawione w karnym szeregu ma maszerować...
Erinti – kosmiczne nieporozumienie w rozumieniu tematu. Nie dlatego – że odwołujesz się do „rzeczywistego” i dobrze przez Ciebie opisanego problemu, ale dlatego – że wszystko (absolutnie wszystko) co wiąże się z dzisiejszym kryzysem – jedno ma tylko imię. To imię – to Bismarck.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, jak rynek kapitałowy tworzony jest w oparciu o podstawową zasadę pozytywnej ekonomii czyli „nadwyżka przychodu nad wydatkami”, tak samo stworzony został system ubezpieczeń i to nie tylko społecznych. Koronnym dowodem postawionej tu tezy, jest liczba tzw. Towarzystw ubezpieczeniowych (jakkolwiek by się one nie nazywały) na świecie – gdzie lajkmotywem ich działania jest pobieranie pieniędzy nie za wykonaną usługę, lecz za usługę która być może zostanie wykonana jeżeli potencjalny jej beneficjent wcześniej nie wyzionie ducha.
System ubezpieczeń Bismarka ani na jotę nie odbiega od zasady „pozytywnej ekonomii”. Nie odbiega – pod warunkiem że rodzi więcej półgłupków dających się w imię obowiązującego prawa oszukać niż - zwyczajnie bądź przymusowo umiera, i jeżeli nie da się wymusić nadwyżki urodzin – to trzeba się postarać o wzrost zgonów, a w tym wymiarze, ustalenie najniższej emerytury w wysokości poniżej minimum egzystencji działa w jak najlepsze.
Nie ja pierwszy dostrzegłem ten absurd – gdzie bismarkowski system ubezpieczeń ma działać na zasadzie wymiany pokoleniowej (nowe pokolenie płaci składki na rzecz poprzedniego). Dostrzegł – a raczej chciał zmienić Buzek tworząc swoistą nakładkę (możliwość stopniowego odejścia z systemu bismarkowskiego) poprzez tworzenie indywidualnych kont ubezpieczeniowych, gdzie pieniądze na przyszłą emeryturę miały być gromadzone „w obrębie jednego pokolenia”. Nie oszukujmy się. Nic za darmo – bo OFE działały na podobnej zasadzie „pozytywnej ekonomii” nabijając kasę ich „opiekunów”. OFE – miały jednak zaletę. Nie istotnym był przyrost naturalny – bo wszystko miało się odbywać w obrębie jednego pokolenia.
Długi robią odsetki, a te powiększają zadłużenie. To stara prawda ludzi z pod godła Rotszyldów, Goldmanów i im podobnych. Co prawda – to nie tylko „ich prawda”, ale oni, potrafią najlepiej z niej korzystać. Czy można ich za to winić?
W sensie moralnym(lichwa) z pewnością tak – jednak stawianie równania pomiędzy moralnością a zyskiem jest niezmiernie trudne – choć oczywiście możliwe.
Bombardowana medialnymi „informacjami”, dałaś się Erinti nie tyle ogłupić, co wprowadzić w uliczkę gdzie postawienie pytania „Dlaczego prawica nie przekona do wizji rodziny?” stało się dla Ciebie uzasadnione, i o to właśnie – dzisiejsza władza stara się jak może. Stara się o skanalizowanie „zapytań” w stronę „jasno oświetlonej uliczki” – w cieniu pozostawiając brudne (a wręcz cuchnące) machinacje finansowe.
Nie winię Cię za to. Nie ty pierwsza i nie ostatnia dająca się tak oszukać. Ba! – ja też się dawałem, i wielu mądrzejszych od wydawać by się mogło – mądrych. Budowanie wyidealizowanych modeli rodziny jest tyle samo warte – co budowanie domków z piasku nad brzegiem morza, bo zawsze przyjdzie fala (kryzysu) i wszystko zwyczajnie szlag trafi. Na tzw. czele rządu staną nowe mądrale i zaczną nam wpierać że przedtem to było do dupy a teraz to będzie cacy – zaś opozycja – że właśnie na odwrót.
Podstawą szczęśliwego bytu jednostki, jest dostatnia rodzina – w której dzieci nie muszą się martwić że ich stary jest dupkiem nieumiejącym zapewnić jej bytu, i to jest jedyna – oczywista oczywistość.
Pozdrawiam (i nie miej żalu za być może zbyt ostrą polemikę).
@pkanalia,
OdpowiedzUsuń"kiedyś był taki pomysł w kilku miastach, by w parkach, terenach zielonych postawić punkty, by matka z dzieckiem mogła spokojnie nakarmić dziecko... kto był przeciwny?... zgaduj, zgadula... bingo... "prawicowa" konserwatywna kołtuneria..."
Nie wiem o jakich miastach mówisz, bowiem rzeczywiście taki pomysł był, ale w moim mieście uwaliła go rządząca lewica, a nie konserwatywna kołtuneria. W tym przypadku nienawiść do każdej oznaki rodziny zwycięzyła nad bigoteryjnym postrzeganiem cycka.
T.F...
Usuńkonserwatystyczny lęk przed ludzką cielesnością zdarza się i po "lewej" stronie osi poglądów polityczno społecznych, stąd cudzysłów przy słowie "prawicowa" w mojej wypowiedzi... sorry, ale ja się po prostu czasem gubię w tym języku "prawiców" i "lewiców", bo to nie mój język /vide moja odpowiedź Eri/... nie rozumuję po tej osi... u mnie jest oś "wolność vs. socjalizm /także obyczajowy/" i dopiero wtedy zaczyna się sensowna rozmowa, które aspekty wolności należy /bo czasem należy/ ograniczyć, które nie...
terminu "nienawiść do rodziny" /lub "rozbijanie rodziny"/ też nie pojmuję... od kilku lat już daremnie pytam, jak można rozbić rodzinę /obojętnie, jak pojmowaną/?... jeśli ta rodzina nie rozbije się od wewnątrz, to nie ma takiej siły na to... bo nawet siła stricte fizyczna tylko ją wzmocni...
pozdrawiać \m/ :D...
@pkanalia,
Usuń"też nie pojmuję... od kilku lat już daremnie pytam, jak można rozbić rodzinę"
Silną i zbudowaną na trwałych podstawach rodzinę jest trudno rozbić, ale przykład praktyk bolszewickich pokazuje, że można doprowadzić do konfliktu na lini rodzice - dzieci, tak by te ostatnie zaczęły donosić na swoich rodziców. Można te ostatnie tak zindoktrynować, że te będą kontestować instytucję rodziny na rzecz jakichś blizej nieokreślonych korelacji międzyludzkich z rodzina nie majacych nic wspólnego. A w przypadku braku sukcesów można nad nie dającą się rozbić rodziną odprawić taki sąd skorupkowy, że zostanie ona wyalienowana i wyląduje na marginesie społeczeństwa. Zestaw narzędzi do walki z tradycyjną rodziną jest bardzo szeroki, ale jak sadzę najlepsze efekty osiągane są na wczesnym etapie i mają na celu niedopuszczenie do zawiazania rodziny w przyszłości, a odbywa się to za pośrednictwem mediów, ostatnio coraz cześciej szkoły i użytecznych idiotów pokroju pewnej ledwo piśmiennej gendedówy, która matkę większej ilości dzieci nazywa "krową rozpłodową"
"pozdrawiać \m/ :D..." - nie wiem jak odszyfrować ten akronim?
Pozdr. TF.
T.F...
Usuńokay... to, o czym piszesz pojmuję... znałem kiedyś właściciela firmy budowlanej, który wciąż tasował załogę, przerzucał z budowy na budowę, by się ludzie zbytnio nie zakolegowali i nie dogadali np. co do kradzieży cementu... odmiana strategii "dziel i rządź", gdzie dzielenie polega na walce ze zbyt mocnymi, pozytywnymi więziami emocjonalnymi pomiędzy ludźmi... strategia stosowana w korporacjach, w wielu parafiach, zaś w dawnym S.Sojuzie podniesiona do rangi narzędzia socjotechnicznego na skalę państwową...
to rzeczywiście można nazwać "rozbijaniem rodziny"... tylko pytanie, kim/czym jest obecnie ten tajemniczy wróg, który te rodziny rozbija?...
czy może tym wrogiem jest uogólniona definicja rodziny?... na ten przykład moją rodziną jest moja kobitka, mój dorosły już dzieciak, mój kot, mój najlepszy kumpel z którym czasem lubię spalić faję i pogaworzyć o bzdetach, a na dokładkę jeszcze moja kuzynka i Jej partnerka /które też tworzą swoją rodzinę/... nie wydaje mi się, by moja rodzina Twojej rodzinie zagrażała /nawet nie ma takich planów/...
/a jak już mowa o kuzynce, to odbiegając od tematu zapytam, jak para ludzi orientacji homo rejestrująca związek może jakiejś innej rodzinie zaszkodzić?/...
kim jest ten tajemniczy wróg?... według mnie po punkowsku to jest "system", po rastamańsku "babilon", tylko to jest taki ogólnik, który nic nie wyjaśnia...
a może wrogiem jest alkohol, o którym kiedyś pewna przemądrzała paniusia stwierdziła, że "odurza, ale to narkotyk"?...
reasumując, przyjmuję Twoje wyjaśnienie, ale uważam, że zamiast szukać realnego wroga tworzy się go z niczego...
...
akronim jest prosty:
"pozdrawiać" to takie moje zmanierowane "pozdrawiam"...
"diabełek" to rytualny gest pozdrowienia, który nawiązuje do naszej rozmowy o muzyce /chętnie pogadałbym o tym jeszcze w miarę wolnego czasu, bo lubię o tym gadać/...
a "uśmiech" to po prostu uśmiech...
czyli co... jakby tu zakończyć te moje ględzenie?... hm...
AKRONIM /będzie krócej/...
T.F /errata/...
UsuńWRÓĆ!!... paniusia stwierdziła, że to NIE narkotyk... zjadając słówko "nie" spaliłem cały efekt komizmu głupoty wypowiedzi owej paniusi...
Droga Erinti,
OdpowiedzUsuń"Pojęcie zamożności jest względne, bo co dla kogo.. "
Rodzina, o której pisałem to moi najdawniejsi przyjaciele, prowadzący świetnie prosperującą firmę - zarejestrowanej na zachodzie Europy zresztą, a ich dochód miesięczny to dwudziestokrotność średniej krajowej.
Znam zresztą kilka podobnych rodzin i już patrząc tylko po nich nie mogę przejść do porządku dziennego nad nazywaniem rodzin wielodzietnych patologią czy matek 'krowami rozpłodowymi", przez jakąś idiotkę o spaczonej percepcji świata.
Wracając jeszcze na chwilę do wątku obnażonej piersi... Niedawno w dzień dobry tvn na temat publicznego karmienia piersią wypowiadała się Olga Lipińska, która z poparciem prowadzących obrzucała błotem matki, które "ostentacyjnie" karmią swoje dzieci piersią w miejscach publicznych (podobnie wyrażała się ostatnio Maria Czubaszek, Kazia też by przyklasnęła). Paradoksalnie te bojowniczki o wolność kobiet piętnują właśnie coś tak kobiecego jak karmienie piersią, czują się tą golizną oburzone i zniesmaczone. A przecież mogłyby to wykorzystać w haśle " uwolnij swego cyca" czy coś takiego.
OdpowiedzUsuńWracając do głównego wątku, od początku zajmuję się swoim dzieckiem samotnie chociaż jestem młoda, wykształcona i z wielkiego ośrodka. Nie jestem z żadnego skraju, ale bez żalu porzuciłam dotychczasowe życie z jego wszelkimi uciechami i nikt nie musiał mnie do tego przekonywać (otoczenie przekonywało mnie raczej do pozbycia się problemu). To czy młoda kobieta zdecyduje się zostać matką nie zależy tylko od przekonań, trybu życia, pomocy państwa, czy nagonki z prawa albo lewa. To też rzecz jasna, ale to zbyt złożone sprawy, żeby stawiać tak czarno-białą diagnozę młodym kobietom.
@pkanalia,
OdpowiedzUsuńWspomniany enigmatyczny wróg jest łatwy do zdefiniowania i bynajmniej nie chodzi tu o jakąś zakonspirowaną lożę masońską, a raczej wąskie grona osób rozlokowane we wszystkich ważniejszych instytucjach państwowych i pozapaństwowych, reprezentujące określony typ poglądów objawiających się nienawiścią do wszystkiego co legło u podstaw cywilizacji łacińskiej w tym właśnie do rodziny w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Opisałeś w poprzednim komentarzu swoją rodzinę i masz rację, że ona nie zagraża innym rodzinom, bowiem nie ma w niej wspomnianej nienawiści. Ot po prostu żyją sobie spokojnie i dają żyć innym. Problem pojawia się w momencie kiedy dwóch pederastów chce parodiować podstawową komórkę społeczną i jeszcze w apogeum swojego egoizmu domagają się możliwości adoptowania dzieci. Oni z całą pewnością nienawidzą tych, którzy twierdzą, że rodzina to przede wszystkim ojciec, matka i dzieci. Czasem może to być samotny rodzic lub nawet dziadkowie, którzy przejęli obowiązki rodziców w wyniku śmierci tych pierwszych. Oni nienawidzą wszystkich, którzy chcą zablokowac im możliwość zdeprecjonowania klasycznego związku kobieta/mężczyzna, a wspomniane lewackie grupy wsparcia rozlokowane gdzie się tylko da, wtórują im w tej nienawiści. Tych ludzi w pewnej części można wymienić z imienia i nazwiska - nie są oni wcale tacy anonimowi. Reasumując, grupy te chcą zmienić istniejące prawo tak, aby osiągnąć wszystko to, co w obecnym stanie prawnym jest zarezerwowane dla klasycznej rodziny. To gwarantuje konstytucja RP. Tu własnie jest różnica. Ty opisałeś swoją rodzinę i stwierdziłeś, że nikomu ona nie zagraża, a środowiska wrogie każdej rodzinie drą ryja aby wywalić do góry nogami cały system prawny, oraz opinię większości i dostosować wszystko do ich partykularnych egoistycznych interesów i żądań. Tu właśnie przebiega granica, na której przekraczanie takie kołtuny jak ja się zwyczajnie nie godzą. Tak to widzę Piotrze.
a co do muzyki to ćwiczę ostatnio odgrzebanego z najgłębszych czeluści szuflady BOLT THROWERA - pierwszy debiutancki album WAR MASTER. Stary dobry wyspiarski thrash. Polecam w szczególności kawałek nr.7 - Cenotaph. Zamówiłem też przed weekendem pierwszy krążek TORTURE - STORM ALERT. Ciągle też próbuję skompletować dyskografię MEKONG DELTA. I na koniec, idąc za Twoją radą odsłuchałem najnowszego MORBIDA i rzeczywiście okazał się niezły. A co Ty teraz masz na tapecie? Podrzuć jakiś ciekawy zespół z tych współczesnych, bo jak wiesz nie jestem na bierząco.
Co do akronimu, to chodziło mi właśnie o diabełka - tu poległem.
Pozdrawia\m/ TF.
T.F...
Usuńnajpierw obowiązek, potem przyjemność...
mam taką hipotezę, że chętniej byśmy usiedli przy piwie i joincie, pogadali o dupach przy dobrej muzie, niż tracili czas na pieprzenie na tematy polityczno społeczne...
ale chwilowo ad rem...
najsamprzód /tak moja Babcia mawiała/ spróbowałem się wczuć w swoją kuzynkę... /trudno nie było, bo sam jestem ukierunkowany na kobiety/... ona też tworzy ze swoją partnerką rodzinę... choć sam heteryk, to będę bronił ich prawa do tego miana... tu bajka przebiega bardziej na poziomie prób rozrywania przez system emocjonalnych związków międzyludzkich... o tym rzeczywiście można rozmawiać... co ma do do tego orientacja seksualna?...
rozumiem, że skoro rodzina = fabryka dzieci, to ja dziękuję... zmęczony jestem sporami definicyjnymi...
przejdźmy wreszcie do konfitur...
Mekong Delta... coś wspaniałego... kiedyś miałem komplet kaset... miałem...
nowy Morbid wzbudził kontrowersje... mnie się podobało, bo to był rozwój /chociaż Marylin Manson i 9'nails sporo tu mieli do powiedzenia/... ale szlag by mnie trafił, gdyby AC/DC lub Running Wild zaczęły za bardzo kombinować... co mogę podrzucić?... może Chain Reaction?...
http://youtu.be/5Mgc-46oppM
myślę, że chłopaki orientują się w temacie...
@Bliżej Mamy,
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem Pani komentarza i pozostaję z wyrazami najwyższego szacunku. To właśnie Pani daje właściwy i piękny przykład dla młodych kobiet, jakże kontastujący z wybroczynami umysłowymi feminazistek spod znaku Środy, Senyszyn i Szczuki .
Pozdrawiam, TF.
@pkanalia,
OdpowiedzUsuń"Mekong Delta... coś wspaniałego... kiedyś miałem komplet kaset... miałem..."
Widzę, że nie tylko ja straty w dawnych zbiorach płyt i kase moge liczyć w dziesiątkach, jesli nie setkach. A co do Mekong Delty, to wiesz, ze zespół ten miał polski epizod. Przez krótki czas vocalu użyczał Leszek Szpigiel z Wilczego Pająka - to był chyba 2007r. No pękałem z dumy, zwłaszcza, że bardzo lubiłem vocal Leszka, a wielu go nie doceniało.
Późno się zrobiło, dobrej nocy.
T.F...
Usuńno, to dobrego poranka... kocia banda zażądała wyjścia na dwór i wybiła mnie ze snu...
nie wiedziałem o polskim epizodzie Mekong Delta...
Wilczy Pająk /zanim zangielszczył nazwę/... miód na moje uszy... a pamiętasz Stos z dupencją na wokalu?...
też nie jestem na bieżąco, nie te już lata, gdy się latało za fanzinami, śledziło nowości i kupowało kasety firmy "Alfa" za grosze...
z polskich kapel podpowiem jeszcze Azarath /takie polskie Krisiun/, konkretny brutal death... w sumie żadna nowość /jakieś dwa lata temu suportowali Behemotha w Stodole/, ale słucha się tego fajnie...
death to jest dziwny gatunek... w latach 90-tych uważałem, że formuła się wyczerpała i to w końcu zdechnie... mocno się pomyliłem i bardzo dobrze, że się pomyliłem...
akronim...
Na początku moj pogląd w sprawie uwalonego referendum! Na początku, a jakże, poprę się konstytucją, która rzekomo jakoby... złamano:
OdpowiedzUsuńKonstytucja RP stanowi w artykule 4:
ust. 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
ust. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio
Zwracam uwagę na ustęp drugi, gdzie wystepuje spójnik "lub", który w logice formalnej wskazuje na alternatywę, a nie imperatyw! Parlament skorzystał z tej alternatywy, a zatem konstytucji nie złamał!
"wyrzucić do kosza podpisy podpisy miliona obywateli"... Liczba "milion" brzmi imponująco i może rozpala przecietną wyobraźnię, lecz absolutnie nie stanowi reprezentacji narodu. Stanowi grupę, którą łączy jedynie niezadowlenie i sprzeciw wobec władzy. Taka grupa nie może być parntnerem dla rżdzących tym krajem w jakimkolwiek sporze!
Nie neguję wartości referendum jako prezentacji woli narodu, uważam jednak, że jego przeprowadzenie powinno być uzasadnione kluczowymi kwestiami dla bytu narodu i państwa. Problem szesaciolatków tu na pewno się nie kwalifikuje.
Jestem rdzennym hanysem i dla mnie rodzina to, obok pracy i wiary, integralny składnik specyficznego i bardzo transparentnego śląskiego etosu. Z etosem podobno sie nie dyskutuje. Obawiam się jednak, że żadna opcja polityczna nie poprowadzi prawdziwej polityki prorodzinnej, bo tu trzeba maksimum dobrej woli i wyobraźni ponad partyjnymi priorytetami!
Czyli na razie klasyka polska - vanitas vanitatum...
serdeczności
Andrzeju, tu nie chodzi o aspekty prawne... tu chodzi bardziej o nie skorzystanie z drugiego członu wspomnianej alternatywy... pominę już rozgoryczenie pewnej liczby rodziców, tu bardziej rzecz w tym, że reżim nie używa narzędzi, które w Konstytucji są zawarte... moim zdaniem problem sześciolatków na pewno kwalifikuje się, ale teraz sobie możemy już jedynie pogadać i pozostać przy swoich zdaniach... chwilowo jest "po ptokach"...
Usuńnatomiast wartością jest, że rozwinęła się dyskusja o systemie edukacji jako takim, ale co z tej dyskusji wyniknie?...
bulba :D...
Prawica nie przekona do wizji rodziny bo zaraz by ją zaszczuli.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim trzeba samemu zmienić myślenie- czyli wyłączyć TVN a włączyć mózg.