Eksperci i „eksperci” /Experts and „experts”

Dość długo nie pisałam o sprawach związanych z katastrofą Smoleńską. Nie, nie dlatego, że sprawa mnie nie interesuje, czy nie obchodzi. Obchodzi i to nawet bardzo i pewnie dlatego nóż się w kieszeni otwiera na te czy inne pomysły różnych grup. Trudno patrzeć spokojnie na opluwanie ofiar i ich rodzin. Ciężko jednocześnie patrzeć na festiwal wzajemnych wyzwisk i oskarżeń. Ferowanie oskarżeń o zamach nie sprzyja spawie, bo łatwo daję łatkę oszołoma każdemu zadającemu pytania. Kiedyś sama walczyłam z tezami o zamachu, teraz już sama nie wiem. Z tym, że gdzie indziej szukam winnych niż spora część prawicy. Argumentów brak, ale pyskówka ma się dobrze. Mamy ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza i zespołu Macieja Laska. Nie ma żadnej wymiany poglądów i merytorycznej dyskusji o metodyce i wynikach. Zamiast tego są oskarżenia i bezpardonowe ataki. Oskarżenia o kłamstwa, niekompetencję i nieomal chorobę, bowiem jak ktoś jako nastolatek odłupywał korę z drzew, nie może być kompetentnym naukowcem. Tak, moi Goście to jest argument. Tak samo jak sugestia, że specjalista od  biometryki i analiz statystycznych nie umie czytać wyników. Bo GW zna wyniki i ich interpretację bez patrzenia.

Islam a psychopaci /Psychopaths and Islam

Na portalu euroislam.pl znalazłam interesujący artykuł, autorstwa psychologa Nicolai Sennelsa. Zawsze mnie interesowało dlaczego ludzie zachowują się i reagują w określony sposób. Nie ukrywam, że chcę w ten sposób bardziej świadomie oceniać działania innych ludzi by niepotrzebnie kogoś nie urazić i nie skrzywdzić złą oceną a jednocześnie nie dać się nabrać jak ostatnia naiwna. Rzecz jasna mam świadomość, że żadna wiedza nie chroni przed błędami, ale jednak im więcej wiemy tym mniej niewiadomych w równaniu i większa szansa podjęcia właściwej decyzji, że tak powiem. Osoby odwiedzające mnie jakiś czas wiedzą, że daleko mi do zachwytu nad islamem. Jedna Oriana Fallaci potrafiła ocenić co i jak, ale jej głos ginął w skowycie. To nie tak, że jestem za wyrzuceniem wszystkich imigrantów z Europy. Nie jestem za zamknięciem domu na kłódkę i wyrzuceniem gości. Niech przyjeżdżają, ale pracują, asymilują się, przestrzegają naszych praw i zwyczajów. Jeśli nie, niech wracają do siebie. Nie może być tak, że gość zaczyna żądać od gospodarza aby zmienił kolor ścian i przemeblował pokój. Jak się nie jest u siebie, to się nie zachowuje jak u siebie. Truizm, ale nie dla wszystkich jasny.

„Sztuka nowoczesna”/„Modern art"



Tak zwana sztuka nowoczesna nigdy mnie nie przekonywała. Kwestia gustu co do kogo przemawia, zaś mnie nowoczesne, geometryczne czy bliżej nieokreślone kształty nijak nie przekonywały. O ile jednak w większości przypadków mój komentarz ogranicza się do słów „nie podoba mi się”, to jednak nie jestem zbulwersowana. Co więcej bulwersuje mnie próba podłączenia zwyczajnej wulgarności pod sztukę nowoczesną. Z prymitywizmem i wulgarnością należy walczyć bo to nie sztuka, a próba zaistnienia. Ja wiem, że jak się nie ma za grosz talentu, za grosz pomysłu i nic od powiedzenia, najlepiej powiesić genitalia na krzyżu nazwać to „Sztuką nowoczesną”. Dzięki linkowi [1] od Liv wiem jednak, że tak zwani „artyści” idą dalej.

Przyszła „cywilizacja” na wykład /„Civilized” guest on a lecture

Dr Paul Cameron, amerykański psycholog to znienawidzony wróg środowisk LGBT. Nazywający siebie obrońcami tolerancji i uciśnionych w imię walki o tolerancję i pluralizm światopoglądowy zamykają usta i walczą z każdym inaczej myślącym. Od razu wyjaśniam, że ja naprawdę nie mam jakiś fobii i nie zamierzam przymusowo leczyć homoseksualizmu. Nikogo nie wolno leczyć przymusowo bo to praktyki rodem z totalitaryzmu. To co mnie drażni w środowiskach LGBT to fakt, że oni wcale nie chcą tolerancji ale afirmacji i wymuszenia od innych zachwytu nad ich pomysłami na życie.

Długofalowe skutki biedy/Poverty long-term effects


Prezydent Polski wraca zachwycony z Korei i mówi o tygrysach. Jakby ktoś nie zauważył jesteśmy tygrysem gospodarczym, żyje się nam coraz lepiej, jesteśmy coraz bogatsi, zarabiamy średnio 1000 euro miesięcznie, drożyzna nie szaleje i stać nas na coraz więcej. Tak, takie bajki słyszymy raz po raz a rzeczywistość skrzeczy. Jak fakty nie pasują do teorii tym gorzej dla faktów i zasadniczo kto widzi co jest ten maruda i pisior. Coraz więcej polskich dzieci żyje w biedzie, co psuje obraz rzekomego sukcesu. Kto ma jakieś wykształcenie i możliwości wyjeżdża (sama pewnie wyjadę jak tylko znajdę pracę i jestem na etapie szukania, bo nie urządza mnie poziom życia że do rangi luksusu urasta zakup szynki w delikatesach. Pracuję w cudownym miejscu ze wspaniałymi ludźmi, ale niestety nie chcę być utrzymywana przez rodziców, rachunki się same nie zapłacą. Nie mam dobrze zarabiającego męża, który by zarobił na  byt, nie mam w ogóle męża i nie zamierzam szukać nikogo na stałe kierując się jego pensją). Tak czy siak bieda jest realna, zaś o długofalowych skutkach biedy pisze prestiżowy PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences).

Nagonka ma się dobrze /The successful hate campaign

Od jakiegoś czasu media głównego nurtu wałkują w te i we sprawę pedofilii w Kościele. I zasadniczo nie miała bym nic przeciwko, bo skandale należy wyjaśniać, zaś winnych rozliczać. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że gazeta i portal Tomasza Lisa oraz jego kolegów ma do ubicia na sprawie swój interes i dobro ofiar nie ma tutaj żadnego znaczenia.  Jakoś trzeba ratować poczytność zaś antyklerykalizm plus seks to najlepsza recepta. Kiedyś uważam, że „Newsweek” to niezłe czasopismo, chociaż nie z mojej bajki.  Szybko zmieniłam zdanie, widząc, że poza artykułami o seksie i nagonce za wiele tam nie ma. A już okładka z nagą kobietą między dwoma mężczyznami to może pasowała do pornola, ale niekoniecznie do czasopisma mającego ambicje poruszać tematykę społeczno-polityczną.

Skąd cudzysłów? /Where the quote come from?

Pod jednym z poprzednich postów Mironq zadał mi pytanie dlaczego pisząc o władzach i elitach słowo polski jest w cudzysłowiu? Od razu zaznaczam, że nie chodzi mu tutaj o żadne liczenie głosu na rosyjskich serwerach czy szukanie bardziej skomplikowanych metod fałszowania wyborów. Nie uważam, że tylko głosując na partię A jesteśmy dobrymi Polakami. To nie aż takie proste, bo świat nie dzieli się na dobrych i szlachetnych wyborców partii opozycyjnych czy najgorszych z najgorszych zwolenników partii rządzącej. Obecne władze, technicznie rzecz ujmując, wybrali ludzie z polskimi paszportami głosując na ludzi z polskimi paszportami. O tym, że wszyscy tutaj mają polskie obywatelstwo nikt nie wątpi. O co mi więc chodzi? O różnicę między określeniami: polskie władze a rządzące Polską władzę. Dla mnie różnica zasadnicza. Pozwolę wyjaśnić na przykładzie.

Angela Merkel, co by o niej nie mówić to niemiecka Kanclerz. Dlaczego uważam, że jest ze wszech miar niemiecka? Bo dba o interesy Niemiec na arenie międzynarodowej, dba o dobro swojego kraju i swoich rodaków. To Niemka chcącą silnych Niemiec i niewątpliwie dumna z bycia Niemką. Owszem realizuje interesy Niemiec kosztem innych krajów, ale zadaniem  pani Kanclerz Niemiec jest dbanie o rację stanu i interes swoich. Angeli Merkel nie przyszło by do głowy nazwać niemieckich zwyczajów nienormalnością. Jak trzeba było ratować niemieckie stocznie olała ideę „europejskiej wspólnoty i sprawiedliwości”. Hasła hasłami i ładnie brzmią, ale wiedziała o czyj interes ma dbać. Angela Merkel robi to co należy do niemieckiej Kanclerz, czyli dba o interes Niemiec.

Jaki to kontrast z rządzącym Polską rządem! Tutaj:

1) Premier nazywa polskość nienormalnością i włącza w pedagogikę wstydu każąc Polakom wstydzić się tego, że żyją oraz w kampanię nienawiści i pogardy wobec politycznych oponentów i ludzi mających odmiennej poglądy.
2) Dobija się przemysł
3)  Pozwala niszczyć stocznie i nawet do tego przykłada rękę
4) Dobija system edukacji i opieki zdrowotnej
5)  Prowadzi politykę antyrodzinną i ignoruje fakt, że młodzi i najlepiej wykształceni ludzie masowo emigrują za chlebem.
6) Promuje, finansuje i kupuje antypolskie filmy, książki i seriale.
7) Pozwala biernie szkalować Polskę za granicą udając, że „polskie obozy śmierci” to błąd językowy
8) Prowadzi politykę zagraniczną na kolanach, sprowadzając Polskę do roli petenta. Ignoruje narodowe interesy w imię przypodobania się i zdobycia pochwał od Zachodu.
9) Oddaje śledztwo w sprawie śmierci Prezydenta, Pierwszej Damy i 94 osób z najwyższych władz wojskowych, cywilnych i przedstawicieli szeroko rozumianej elity w ręce obcego państwa. W imię przypodobania się i serwilizmu wobec tego państwa nie przyjmuje pomocy sojuszników. Prowadzi nagonkę na ofiary i ludzi zadających pytania.
10) Okazuje pogardę wobec społeczeństwa kpiąc z biedy, głodu i utrącając obywatelskie projekty. Torpeduje demokratyczne procedury (referendum).
11) Ignoruje się prawo stosując jawną zasadę podwójnych standardów. Kolejne afery są nierozliczone. Winni są naiwniacy, co powierzyli pieniądze oszustom z trefnego funduszu, nie zaś organy państwa, które pozwalają na taki proceder. Prawo można ustalać na cmentarzach. Pracy bez znajomości nie ma się szans dostać.

Nie wiem o czyj interes dbają rządzący w tym kraju, ale nie o mój, nie o interes innych młodych ludzi, nie o interes rodzin,  nie o interes emerytów i nie o interes Polski na arenie międzynarodowej. Nie powtarzam tutaj tez o kondominium czy podobnych teorii spisku. To moim zdaniem za daleko idące wnioski, sugerujące celowość działania, jakiś cel i jakąś ideę. Moim zdaniem chodzi wyłącznie o nałapanie dla siebie ile można i dobrą służbę silniejszym w nadziei na dobrą fuchę w przyszłości. Tu nie ma żadnej ideologii, poza sprzedaniem wszystkiego dla przysłowiowych paciorków. Dla mnie polski rząd to rząd dbający o interesy Polski. O obecnym tego nie umiem powiedzieć, bo nie widzę troski o ten kraj i obywateli.

*********ENG***********


Few weeks ago Mironq asked me why do I use quote when writing about governors and elites. Why do I refer to them as “Polish” governors? I am not believing in any crazy theories about Russian servers counting votes or other ways of voting frauds. We are not good people are real patriots by voting A not B party. World is not so easy and black and white in nature. People with Polish passports voted for people with Polish passport- this is how it looks from the technical point of view. All of people I am talking about are citizens of Poland and no other country. In the next section I will explain the difference between Polish government and government of Poland. My explanation will be true for any other distinction.

Angela Merkel is a German Chancellor. She is German in any way we can perceive such word. She is doing everything essential for interests of her country and nation.  Mrs. Merkel is a German woman, proud of being German and wanting Germany to be strong and wealthy country by all coast. When German interest is in opposite to common European interest she chooses German as more important. I can’t imagine Angela Merkel will ever state German customs are abnormality.  She believed German shipyards more important than “European interests and partnership”. We all believe in “European interests and partnership” but our good is principal. Angela Merkel is doing what German Chancellor is to do: take care of German interests.
What a difference in comparison to people governing in Poland, because:

1) Prime Minister consider Polish customs and history as abnormality. To make matters worse he take part in so called “the pedagogic of shame”. The goal of pedagogic is to make Poles being ashamed of who we are. To apologise for everything. PM also take active part in hate campaign towards political opponents. 
2) Industry is making weaken and destroy day by day.
3)  Shipyards were actively destroyed in order to be commended by EU.
4) Educational and health care are making more and more weak.
5)  Anti-family politics is active. The fact that young and best educated people are leaving Poland en masse is ignored.
6) Hostile and aggressive books, TV series and movies are granted, promoted and bought.
7) Hostile and spurious phrase „Polish concentration camp” is treated as a „mistake”.
8) The only goal of foreign affairs is to weaken Poland and turn Poland into petitioner. National interest is ignored as being praised by Western countries are priority.
9) When 96 persons, including President, First Lady most prominent members of civil and military governors, had  died in a plane crash (in Smolensk, Russia)  the investigation were given to another country. This country is not our ally and governors rejected NATO’s allies. All of this happened to be praised by Russian governors. Families of the plane crash victims are under attach and governors and their neighbourhood are the attackers.
10) It is normal for politicians of the governor party  to treat poverty and famine as joke.  Civilian projects are blocked. Democratic procedures (like referendum) are torpedoing.
11) The law is not for everyone. No responsibility for frauds and political scandals. People cheated by false fund are treated as idiots and naive ones. Cemeteries are places to talk about law regulations. It is almost impossible to get a job without knowing “right persons”.

I have no idea whose interest are important for governors of Poland. I am sure not: mine, other young people, families, pensioners. I don’t believe we are quasi-national formation made by Germans and Russians.  Taking part in such actions and formations lead to thinking about ideas behind. There are no ideas. Governing ones are interested in making money and being promoted as a reward for a good services. There is nothing but making money. Polish government is a government taking care of interests of Poles and Poland. I wasn’t able to see such purposes in current government actions.

Amerykanka w "raju"/American girl in a „paradise”

Opowieści na temat problemów jakie czyhają na kobiety z naszej afery kulturowej wiąże się z wyznawcami islamu jest mnóstwo. W dobie nachalnej propagandy multikulturalizmu oraz ofensywy islamu wciąż jednak nie dość świadectw. Nie wiem ile jeszcze słów musi paść by kobiety zrozumiały, że bajka o księciu z arabskiej bajki kończy się źle. Na portalu euroislam.pl znalazłam ciekawe świadectwo Phyllis Chesler, emerytowanej profesor psychologii. Szerszą opowieść zawiera jej książka „Amerykańska panna młoda w Kabulu”, którą powinna przeczytać każda zainteresowana wyznawcą „religii miłości” i każda chcąca jechać z nim do ichniego piekła. Bo piekłem kobiet jest z naszego punktu widzenia rzeczywistość tamtych krajów i żadne zaklęcia tego nie zmienią.


(http://www.euroislam.pl/wp-content/uploads/2013/10/Phyllis-Chesler-dzi%C5%9B-300x200.jpg)

W roku 1959 osiemnastoletnia Phyllis poznaje czarującego Abdula-Karima, pochodzącego z jednej z najbogatszych rodzin Afganistanu. Nie wie ile ryzykuje, ponieważ w tamtych czasach nikt nie ostrzegał kobiet przed rzeczywistością tamtych krajów. Nic więc dziwnego, że nieświadoma zagrożenia i zakochana dziewczyna jedzie za mężem do jego kraju, oddaje paszport i przeżywa piekło. Mąż, jak to często dla takich jak on, zaczyna ją bić i gwałci z trudem wychodzącą ze śmiertelnej choroby. Dzięki pomocy obcych ludzi kobieta ucieka z tego „raju”. Dochodzi do zdrowia, kończy naukę i zdobywa pracę. Teraz zaś opowiada wstrząsającą historię swego życia by pokazać ludziom Zachodu czym jest islamska kultura i jak integralną jej częścią jest nienawiść do kobiet.

Przemocy wobec drugiego człowieka nie można tłumaczyć „poszanowaniem kulturalnej odmienności”. Bicie to przemoc. Gwałcenie chorej to podwójnie ohydny czyn. Palenie żywcem to zbrodnia. I mam gdzieś w tym momencie wytłumaczenie o rzekomej obronie honoru czy prawach. Naruszanie nietykalności cielesnej drugiego człowieka jest w cywilizowanych krajach karane. Znęcanie się nad jakąkolwiek żywą i czującą istotą jest w cywilizowanych krajach karane. Czas najwyższy aby cywilizowane kraje zaczęły wymagać od imigrantów przestrzegania prawa pod groźbą deportacji. Chcesz żyć w naszym kraju? Proszę bardzo, ale przestrzegaj naszego prawa i zwyczajów albo won.

Nie mam cienia wątpliwości jednak, że do zwolenników multikulturalizmu nie trafią ani słowa Phyllis Chesler ani Souad, autorki i bohaterki „Spalonej żywcem”. Prędzej te kobiety, jak znamienita Oriana Fallaci, zostaną oskarżone o obrazę islamu, bo przecież takie rzeczy to margines. Nie margines. Wystarczy zobaczyć  co się wyprawia we francuskich miastach, w Lyonie czy Marsylii gdzie islamskie gangi robią co chcą. Na własne uszy słyszałam opowieść Francuzów z tego cywilizowanego Zachodu, że oni się dziwię, że tutaj dziewczyny wieczorem wracają same z domu i że w ogóle można coś na chwilę zostawić i nie zostanie ukradzione. Na razie w Polsce nie mamy takich problemów z imigrantami. Nie, nie dlatego że jesteśmy strasznymi katolikami gryzącymi przybyszów. Socjał w Polsce, biednym jak na standardy Unii Europejskiej kraju, jest za niski by można było z niego żyć jak pączek w maśle nie kalając rączek pracą. No cóż czasem kraj jak i człowiek potrzebuje szczęścia by uniknąć najgorszego.

http://www.euroislam.pl/index.php/2013/10/moje-pieklo-w-afganskim-haremie/
*********ENG**************

There are many stories of Western women and their nightmares in the Islamic countries. Marrying Islam follower  and living in his country almost never mean happy live. We have unfortunately propaganda of multicultural ideology. Ideology which ignores facts and problems. “The Arabic prince and me” fairy tale cannot finish happily. Story by retired  psychology professor Phyllis Chesler is one of many such tales. “An American Bride in Kabul” book by Ms Chesler is one of the many stories of Arabic prince and Western girl. Every girl or women interested in “the peace religion” follower wanting to be with him and visit his country should read Chesler book. Islamic countries reality is a hell for a women accustomed to Western standards. Multi-culti propaganda is suggesting something else, but reality is different.


 (http://thenypost.files.wordpress.com/2013/09/phyllis-photo-gray-3mb.jpg?w=720&h=480&crop=1)

Young Phyllis met handsome and charming Abdul-Kareem in 1959. He came from one of the most prominent Afghan families.  She had no idea how hazardous her behaviour is. This was a time no warnings about Islamic countries was there. She followed her husband to his homeland. To make matters worse she left her American passport on a airport. Then hell begun. Her husband, as in usually happened in such situations, started to beat her. He did ever something more disgusting: when Phyllis was recovering from serious illness he raped her. Thanks to other people she left “paradise” of Islamic reality. The story finished happily: woman recovered, finished education and find a job. No she shared her story with others. She wants to warn Western people about Islamic countries and how typical is mistreating and heathery towards woman.

Never we can explain violence towards any other man as “understanding and tolerance towards other culture”. Beating is a violence. Raping sick person is disgusting in double. Burning alive is awful crime. This has nothing to do with “honour restoration” or “honour defence”. Violating physical inviolacy is punished in. Mistreating of every living creature is punished in civilized countries. It is a high time civilized countries to make immigrants follow their laws and customs. Want to live in our country? Fell welcome here as long as you keep our law. If not go away and never come back.

I have no doubt Phyllis Chestler or Souad (author and heroin of “Burned alive” book) words and story will never be listened by  the multiculturalism followers. To make matters worse I am afraid there will be accused of “the Islam abuse” as great journalist Oriana Fallaci. Multicultural followers will say such accidents happened rare, are nothing more than margin. They should luck at the Lyon and Marseilles streets to observe “the peace religion followers” in action.  I heard a story Frenchmen, from this “great Western Europe” as it is considered here, astonished girls in Poland feel free and safe to walk alone in the evenings. We don’t have such immigrants’ problems in Poland as in Western Europe. Our social funding are too small to enable anyone to live comfortable. We are not terrifying Catholics persecuting any stranger. We are just poor country as for European Union standards. Who knows, maybe it can save us from problems? Luck is always good!

http://nypost.com/2013/09/21/my-life-of-hell-in-an-afghan-harem/

Czy pesymizm mamy zapisany w genach?/Is pessimism genetically determined?

Optymizm nie należy do moich mocnych stron. Niestety zazwyczaj widzę szklankę do połowy pustą, co niekoniecznie ułatwia życie. Wiem, że pogoda ducha należy to cech pozwalających łatwiej znosić takie a nie inne trudności, na jakie każdy z nas napotyka. Mam jednak wrażenie, że z pogodą ducha jest z jak poczuciem humoru. Takie rzeczy człowiek ma, albo nie i ciężko się ich nauczyć. Można do pewnego stopnia, ale z milczka nie sposób zrobić duszy towarzystwa, z  osoby nieśmiałej kogoś kto sypie dowcipami jak z rękawa itd. Dlatego zainteresował mnie artykuł z czasopisma Psychological Science, na temat genetycznego podłoża pesymizmu. 



(http://i.pinger.pl/pgr383/2c4e6f320011640751d9ce2d)

Nie od dzisiaj prowadzi się badania nad dziedzicznością określonych modelu zachowania czy cech charakteru. Przykładowo za pomocą testu TCI można określić wymiaru charakteru danej osoby i przeprowadzić rozmaite analizy asocjacji czy korelacji z cechami genetycznymi czy klinicznymi. Zainteresowani znajdą obszerną literaturę tematu, mówiącą na przykład o istnieniu różnic w wymiarach osobowości nie tylko między pacjentami oraz grupą kontrolną, ale także pacjentami z depresją a pacjentami ze schorzeniem afektywnym dwubiegunowym. Dzisiaj wyczytałam o wynikach badań naukowców z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej (The University of British Columbia, UBC), wiążącego ogólnie rozumiany pesymizm z genami.

Badając warianty genu ADRA2b (związany z przekazywaniem sygnałów w ośrodkowym układzie nerwowym), naukowcy wykazali istnienie różnic w występowaniu wariantów genu między osobami zachowującymi się w odmienny sposób. W poprzednich badaniach wykazano związku genu z tworzeniem się pamięci emocjonalnej. Profesor Rebecca Todd, po przebadaniu 200 uczestników badania, powiedziała, że po raz pierwszy wykazano jak genetyczna zmienność jest powiązana z odmiennym postrzeganiem świata. Czy zatem patrzymy na świat przed okulary, zbudowane na podstawie naszych genów?

W trakcie analiz naukowcy z UBC zauważyli, że osoby ze zmienionym wariantem genu ADRA2b w trakcie testu zwracali większą uwagę na negatywne słowa i negatywny przekaz od innych. Ci ludzie także będąc w tłumie wychwycą osoby wyraźnie negatywnie nastawione. Ma to jednak swoje dobre strony. Bardziej uwrażliwieni na negatywne sygnały, mogą jednocześnie szybciej dostrzec potencjalne zagrożenia jak miejsca gdzie można się poślizgnąć czy luźne kamienie. W tym samym czasie osoby bardziej optymistyczne podziwiałyby piękno przyrody. Rzecz jasna na postrzeganie świata prócz genów ma też wpływ wychowanie w określonej kulturze czy wykształcenie.

Bardzo zainteresowało mnie stwierdzenie, że osoby bardziej skłonne widzieć złe rzeczy, mogą prędzej dostrzeż zagrożenia. Przypomniało mi to pokrewną teorię, że depresja chociaż utrudniająca i zamieniająca życie w koszmar może być korzystna w pewnych sytuacjach. Osoby z depresją są bowiem bardziej wrażliwe na rozmaite sygnały i mogą dostrzec zagrożenia niewidoczne dla innych. Dodatkowo mogą być bardziej uważnymi obserwatorami, a z racji swej przypadłości bardziej skłonne by zostać na miejscu i podjąć opiekę. Wedle tego samego stwierdzenia stany maniakalne także bywają korzystne, ponieważ prócz niebezpiecznego zachowania, pchają ludzi do odkrywania nowych rzeczy. Zatem dochodzimy do starego stwierdzenia, że wszystko ma swoje dwie strony jak moneta i na świecie mało jest całkiem oczywistych rzeczy.

[1] http://medicalxpress.com/news/2013-10-genes-predispose-people-focus-negative.html
[2] http://pss.sagepub.com/content/early/2013/09/19/0956797613492423.abstract

****************ENG**********************
Optimistic behaviour and thinking is not my trait, unfortunately. I am usually seeing half empty glass, which doesn’t make my life easier. I know being optimistic and having so called placidity help in a difficult situations. I am almost sure however cheerfulness as well as sense of humour cannot be learned. We can modify behaviour but to some extend however: neither shy person will become soul of the party, nor impulsive one will change into phlegmatic type. Today, I found interesting paper in Psychological Science journal about genetic basis of world perception.



 (http://i.pinger.pl/pgr383/2c4e6f320011640751d9ce2d)


The inheritance patterns of character dimensions and behaviour types has been studied for years. For example: character dimensions by TCI test may be a subject of various association and correlation studies. There are many scientific papers available in a topic. Differences in character dimensions between cases and controls as well as depressive and bipolar affective disorder cases are already knows and investigated. Today I found paper by The University of British Columbia, UBC group about genetic determinants of focusing on negative words and aspects.

The ADRA2b gene (having a critical role in regulating neurotransmitter release from sympathetic nerves and from adrenergic neurons in the central nervous system) has been associated with certain behaviour types. Previously gene was proved to take part in emotional memories formation. Professor Rebecca Todd from UBC, says “This is the first study to find that this genetic variation can significantly affect how people see and experience the world”, in summary of analysis of 200 participants sample. Does it mean we perceive a world by gene-coloured glass?

During analyses UBC group investigated ADRA2b variants and test measuring negative words perception. Such people are also more likely to pick up angry faces from crowd. Such attitude has its advantages: person more sensitive towards negative signals  will notice potential hazards like loose rocks or slippery places. Simultaneously less sensitive ones will focus on a natural beauty of the landscape. We  cannot obviously forget cultural and educational impacts on world perception.. 

Statement about potential benefits of negative perception sounds interesting. It also reminds me somehow similar theories about depressive and manic states. Depressive states, changing patient life into hell, making them more sensitive towards hazards. More sensitivity help in detection of discrete warning signals, invisible for healthy ones. Also prone to depression ones will prefer to stay in a known place and take care of others. Excitement states on the other hand leads to hazardous behaviour but also push towards to discovering novelty to make quick decisions about huge changes. All of statements above lead to one, well known statement “nothing is a simple and clear as it can look at the first glance and almost everything has its advantages and disadvantages”.

 [1] http://medicalxpress.com/news/2013-10-genes-predispose-people-focus-negative.html
[2] http://pss.sagepub.com/content/early/2013/09/19/0956797613492423.abstract

Akcja demobilizacja /Action: The demobilization

Sprawa referendum w Warszawie to najbardziej kuriozalna i skandaliczna sprawa ostatnich miesięcy. Partia mająca w  swej nazwie przymiotnik „obywatelska” dąży do utrącenia obywatelskiej inicjatywy referendum. Zaprzęgnięto wszelkiej maści tak zwane autorytety do tego aby przekonywać ludzi by nie szli głosować. A przecież głosować mogą także na „tak” czyli poprzeć obecną panią prezydent. Czy partia czuje się aż tak słaba, że chwyta się każdego sposobu ratunku? Aż tak się boi oceny społeczeństwa?

Nie mam wątpliwości, że przegrane referendum byłoby potężnym ciosem dla partii rządzącej. Partii, która ostatnio przegrywała referenda i traci poparcie w matecznikach. Stolica jednak jest najważniejsza i utrata stolicy to wielki cios na jaki nie można sobie pozwolić. Parafrazując słowa z klasycznej już komedii „Sami Swoi”, demokracja demokracją ale wygrana musi być nasza. Dlatego w tym miejscu apeluję do moich Gości z Warszawy. Idźcie na referendum! Głosujcie wedle swoich przekonań i niczego wam nie sugeruję, ale idźcie bo to wasz przywilej! Macie prawo wyrazić swoje wotum nieufności lub dać kredyt zaufania. I nikt nie może wam tego odegrać, żadni naganiacze i dyżurne pseudo autorytety do wynajęcia. Ci sami co straszą rzekomym faszyzmem.. .. I nie widzą nic złego w tym, że w razie odwołania obecna pani prezydent zostanie komisarzem, bo władza jest najważniejsza. 



(https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/560070_551664561561820_1736862201_n.jpg)

 Panuje akcja demobilizacja wobec referendum, oddolnej i obywatelskiej inicjatywy. Interesujące, że z jednej strony słychać narzekania, że Polacy aspołeczni i nie ma u nas społeczeństwa obywatelskiego a z drugiej chce się ukręcić łeb społecznym inicjatywom. Nie, nie dziwne. To normalne gdy obywatelskość i troska o ludzi to puste frazesy tak samo jak racja stanu czy dbanie o interes narodowy. Nie dajmy się akcji-demobilizacji bo to nasze prawo powiedzieć w referendum co myślimy o tym czy innym polityku. Nie dajmy sobie odebrać tego prawa bo zabiorą nam i inne.

*********ENG***********

In Sunday referendum will take place in Warsaw. During referendum citizens are going to answer if they wish current mayor to stay or leave. Such events are normal in democratic countries,  however what is happening in Warsaw is far from normality. Actions and suggestions of not taking part in this democratic even has been lasting in media months. Governing party, having “civic” adjective in name is doing whatever possible to prevent inhabitants of Warsaw from voting. They even hire so called “authority figures” mercenaries to make their words more persuasive. Do they forget referendum has yes-no answer? No, I am sure not. It is a matter of fear, fear of society’s judgement.

Losing referenda will weaken governing party and governing party cannot let it happen. Especially when a party lost referenda in other cities and to make matters worse in its lairs. I am sure however capital is most important and no one can let capital be lost. There is a classical, old comedy “All friends here” about two quarrelling families. One of the characters is saying that one thing is a judge, but we must get out justice. I sometimes believe governing party is suggesting “democracy is one thing, whereas we must win”. I hope my readers from Warsaw will vote. Taking part in referenda is our duty and privilege. No one can deprive us from this privilege. We cannot let it happen, especially mercenaries calling themselves “authority figures”. 



(http://8.s.dziennik.pl/pliki/5066000/5066321-powodz-w-warszawie-mem.jpg)


The picture above depicts Warsaw and results of rain. Rain was heavy but problems happened due to lack of preparation  towards such accidents.

I am observing action “the demobilization”. Civic initiative are to be rejected being uncomfortable let me call it for  governing party. Many “experts” are grumbling Poles are unsociable and not interested in civic actions. Simultaneously they are doing whatever possible to destroy civic initiatives.. I am not astonished as I am too old to be astonished by such actions. This is normal and predictable when reason of stare as well as caring of co-citizens are just nothing but empty words. We cannot let anyone take our democratic privilege from us. Today we will be deprived from one, whereas tomorrow from the other.

Niemcy mnie nie pobili /Germans didn’t hit me

No nie pobili i już, więc widać jestem daleko mniej interesującą personą od ważnego do niedawna polityka, Jana Rokity, znanego też jako Jan Maria Rokita. Ostatnio już nawet barwne kapelusze jego żony nie pomagają w powrocie do powszechnej świadomości i to na pewno mocno boli.

 Leciałam w podróż służbową Lufthansą i nikt mnie nijak nie pobił. Bardzo lubię latać Lufthansą, gdyż w przeciwieństwie do LOT można się tam w podróży napić herbaty a nawet wina za darmo, do tego dostać drobny poczęstunek. Obsługa jest profesjonalna i uprzejma i skoro wspomnianego posła pobito, musiał solidnie nabroić i pyskować. Zaś pyskowanie i przekonanie o byciu Bóg wie kim to niestety częsta wada w naszym Parlamencie.

Prawdę mówiąc za granicą nigdy mnie wspomniani Niemcy nie bili, nie gryźli i nie ofukali. Inni sąsiedzi Polski, nie licząc Czechów także nie. Wręcz przeciwnie byli całkiem mili. Podczas mojego ostatniego wypadku, odniosłam odmienne wrażenie rozmawiając z jednym człowiekiem z Ukrainy. On nie znał angielskiego, ale rozmawiając każdy w swoim języku jakoś się dogadaliśmy. Nie do końca wiedzieliśmy co kto mówi, ale daliśmy radę. Muszę przyznać, że kiedy osoba zza granicy powie do mnie parę słów po polsku robi to na mnie szalenie pozytywne wrażenie. Jeśli będę miała kiedyś perspektywę współpracy z osobami nie anglojęzycznymi na pewno nauczę się nieco w ich języku, ot parę zdań na przełamanie lodów.

Pamiętam jak weszłam do sklepu w Czechach rozmawiając z mamą po polsku. Chciałyśmy kupić herbatę w torebkach, taką zwykłą Liptona. Mówiłyśmy do sprzedawczyni w kilku językach ja po angielsku i łamanym niemieckim (pomimo nauki w szkole jakoś nie zaskoczyło) a mama jeszcze próbowała coś wydukać po rosyjsku. Nic. Potem pokazywałyśmy palcem i nic. Wchodząc do kawiarni i mówiąc po polsku spotykałyśmy się z obsługą udającą, że nie rozumie co się do nich mówi. Kiedy weszłyśmy rozmawiając po angielsku, wówczas zmiana o 180 stopni i chociaż kelner nie znał ani trochę angielskiego udawał, że zna i się dogadałyśmy. We Francji z kolei, u naszych tak zwanych sojuszników, w jednej kawiarni zapytałam grzecznie gdzie jest kasa. Była to bowiem kawiarnia z gatunku samoobsługowych, gdzie klient wybiera sobie co chce a potem płaci. Pierwszy raz wówczas widziałam tego typu kawiarnię. Ludzie udawali, że nie rozumieli i patrzyli na mnie jak na kosmitę lub myśleli, że chcę pieniądze. Nie chciałam, bo miałam swoje tylko pytałam. To były rzecz jasna pojedyncze wypadki, ale zniechęciły mnie jakoś do wyjazdu do Czech czy Francji. Nie po to płacę za wyjazd by być traktowana jak jakiś natręt. Wolę zostawiać swoje pieniądze w Bułgarii gdzie ludzie są znacznie sympatyczniejsi, tak samo jak bardzo dobre wrażenie wywarli na mnie Włosi czy Grecy.

Bardzo miło było odpocząć od polskiej polityki i absurdów codzienności. Chwila wyjazdu za granicę i człowiek czuje jak bardzo się dusił w klimacie układów i układzików, tego, że największą duperelę trzeba załatwiać po znajomości a przy szukaniu pracy najmniej ważne są kwalifikacje. Nie wszędzie i nie zawsze ale zbyt często. Tym optymistycznym akcentem ogłaszam powrót do blogowania.

EDIT (11X2013, godz. 18:27).  Dyskusję na temat okropnych szablonów uważam za zamkniętą. Skoro niektórzy uważają że mam na blogu najgorsze szablony w całej blogosferze trudno jakoś będę z tym żyć. Nie zamierzam nikogo do niczego zmuszać. Nie mam nic przeciwko sugestiom. Ale cóż lubię barwne szablony i lubią zmiany, taka już jestem i takie szablony do mnie pasują i na takim blogu najlepiej mi się pisze bo jest najbardziej "mój". Taki jak teraz jest pewnie schludny, ale nie w moim stylu i nie "mój", nie pasuje mi i nie leży. Ale cóż kit z tym.

***************ENG**************


I wasn’t hit, which made me far less interested person than once famous politician Jan Maria Rokita. He had left politics few years ago and since then disappeared from public life. Nothing is helping him with coming back to fame lost, even his wife hats. Last time he appeared in TV news, was when he made a fuss in a plane by Lufthansa and staff had to make him calm. After incident, he was grumbling Germans hit him.

I travelled by Lufthansa on business trip. No one hit me. I like Lufthansa as in comparison to LOT airlines, hot tea and even wine was included in ticket prize. Small snack as well yes. Lufthansa’s staff is cordial and professional so I am sure Mr Rokita had to make a fuss to be disarmed.  Making a fuss by people believing being something more than others of course happen in every, not only Parliament of Poland.

To be exact I’ve never been hit, beaten or growled by Germans. I’ve never get any unpleasantness by inhabitants of countries close to Poland, except from Czech Republic inhabitants. In fact people were just normal and polite. During my trip I had even opposite impression, talking to a man from Ukraine. I was talking in Polish language, he was talking in his own but we manage to understand each other more less. I am always positively astonished hearing a foreigner talking to me even a few Polish words. If I ever have cooperation with people from non-English speaking countries I will definitely learn few expression from their languages. Just for icebreaking. 

I remember unpleasant situation form Czech Republic. I entered a shop with my mum. We wanted to but a tea in bags and made mistake talking Polish. The girl who worked in a shop pretend she didn’t understand what we want. I talked to her in English and German (which I can speak very little) and mum tried Russian. She pretend she didn’t get the point, even when we showed her a tea we wanted to buy. Second time I was in Czech Republic I had the same situation with my friend. When we entered a café speaking Polish we couldn’t order anything. Some Englishman tried to help us, but nothing happens.  When we entered another café speaking English we had no problem, even though a waiter didn’t speak English at all. In France on the other hand (France is so called “ally” of Poland),  I remember asking people (in the café once more) where could I pay. It was kind of a self-service café when one take whatever want and then pay. It was a first time I saw such kind of café and just didn’t see service till. I had my own money and didn’t want to borrow, I wasn’t a beggar or alien of any kind. I am aware such incidents can happen everywhere. However I am not really interested in seeing France or Czech Republic. When I go somewhere to spend my money I don’t want to be treated as a worse kind of a tourist. That’s way I prefer to visit Bulgaria, Greece or Italy when I feel better. In Italy whatsmore they have excellent coffee!

I had a great time without Polish politics and daily life problems. I need only a few moments abroad to get a fresh air, air without pacts present almost everywhere. I know there are many connections in every country, but in a few it is almost impossible to get a job when one have appropriate qualifications only. Nepotism and favouritism prevent people from “outside” to get a job or position even if excellent qualified.