Postanowiłam być spokojna i litościwa w tygodniu przedświątecznym. Takie małe postanowienie. Nie, nie wynika to z mojego głębokiego niesmaku wywoływanego dyskusją pod postem z 15 grudnia. Takie po prostu założenie, aby nie kopać leżącego. Swoje zdanie na temat posunięć dyplomatycznych ministra Sikorskiego już wyraziłam. O tym, że szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow nie da się przekonać i nie ugnie pod „błyskotliwymi” działaniami mógł przewidzieć każdy, kto myśli samodzielnie. Tak samo jak to, że pani Ashton przyjmie do wiadomości wniosek naszego naczelnego użytkownika Twittera, ale nic z tego nie wyniknie. Jeśli ktokolwiek wierzył w powodzenie szarży naprawdę wierzy w cuda, lub sieje propagandę. Mniejsza z tym, nie zamierzam się wściekać na to jak nasi „spece” i „ludzie z klasą” robią z nas pośmiewisko za granicą. Wróćmy na inne, interesujące mnie podwórko, czyli edukację.
Nawet nie usiłuję zrozumieć w imię czego po roku 1989 rozpoczęto demontaż i niszczenie polskiej edukacji. Czy po to aby przypadkiem Polak nie stanowił konkurenta na rynku pracy? Nie wiem i nie zamierza snuć spiskowych teorii. Całkiem niedawno wyczytałam, że dorosły uczeń będzie zastrzec swoje oceny, czyli nauczyciel nie będzie miał prawo powiadomić rodzica, że jeden z drugim orzeł może zostać niedopuszczony do matury zaś na semestr grozi mu ocena niedostateczna. Tak, bo jak przecież wiemy oni sami powiedzą utrzymującym ich rodzicielom, że bimbają zamiast pracować. Bo w to uwierzę, tak samo jak w sukces wizyty ministra Sikorskiego w Moskwie.
(http://g.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/1126000/1126758-nauczyciel-szkola-smutek-657-323.jpg)
Ja rozumiem, że ochrona danych osobowych to ważna sprawa. Ale rodzice mają obowiązek, wedle prawa polskiego, utrzymywać swoje dzieci do ukończenia 18 roku życia. Jeśli dziecko studiuje to chyba potem też, a jeśli się mylę proszę o poprawienie mnie. Mniejsza z zapiskami dotyczącymi studiowania, gdyż nie będzie to tematem dzisiejszych rozważań. Jak więc pogodzić prawo o ochronie danych osobowych z obowiązkiem rodzica do utrzymywania dziecka i obowiązkiem edukacji? Nawiasem mówiąc coraz bardziej przekonuję się, że obowiązkowo należy uczyć tylko pisania i czytania. Skoro ktoś nie chce się uczyć, nie ma takiej potrzeby po co zmuszać? Niech spróbuje życia na własny rachunek, zobaczy realne życie nie zaś ma wieloletnie wakacje na koszt rodziców. Uważam, że jak długo rodzic finansuje edukację potomka, jak długo utrzymuje dziecko ma prawo wglądu w oceny. Tutaj nie chodzi o prześladowanie kogoś, o kontrolowanie czy szpiegowanie. Troska wymaga wiedzy o problemach. Lekarz nie postawi diagnozy nie znając objawów, rodzic nie pomoże dziecku nie widząc sytuacji.
Młodzi ludzie czasem opuszczają się w nauce. Nie zawsze wynika to z lenistwa. Nieraz nastolatek wpada w złe towarzystwo, które ciągnie na dół. Innym razem ucieczka od szkolnych obowiązków jest reakcją na przemoc. Przemoc, która będzie rosła wraz ze wzrostem praw ucznia i pozbawieniem nauczyciela praw do reagowania. Szkoła w czasach PRL miała swoje wady, ale takiego rozpasania nie było. Kiedy jeden z drugim zaczął szaleć i napadać na kolegów nauczyciel naraz ręcznie uspokoił. Potem delikwent dostał poprawę w domu. Nie, nie uważam by bicie stanowiło remedium na cokolwiek. Ale kara, aby miała sens, musi dać w kość i musi zostać zapamiętana. Nikt mnie nie przekona, że klaps to bicie i zostawia poważne rysy na psychice. Czasem na rozgrzane i nadmiernie podniecone głowy nie ma innej metody niż ich wystudzenie. Skąd się wziął przysłowiowy kubeł zimnej wody. Mam wrażenie, że podobnych bzdur jak zastrzeżenie ocen przed dorosłego ucznia będzie więcej. Niech no wejdzie więcej unijnych regulacji i konwencji, najlepiej rodem ze Skandynawii, gen derowego raju.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/669021,kto-sprawdzi-oceny-pelnoletniego-ucznia.html
****************ENG*******************
I decided I will be delicate this week. It is almost Christmas, so why not? It did not come to my mind after discussion below my text from 15th of December. Discussion was not on an appropriate level, but such things happens. I’ve already expressed my opinion about Minister Sikorski actions. Did anyone believe Siergiej Lawrow will do anything due to Mr Sikorski’s “brilliant” activities? No one was so naive, at least no one thinking independently. Mrs Ashton will do nothing with our main Twitter user applications (Mr Sikorski use Twitter as a political tool, he even believe it is as good as official declaration) . Anyone astonished? Stop, really I don’t want to feel frustrated after “expert” and “classy man” actions. After his actions Poland is a laughing stock. (Few years ago, when Minister Sikorski left his party and became a member of an opposition party, it was said he was “classy man” and couldn’t work with “barbarians” from a governing party). Let’s switch our today’s attention to educational resort.
Why did after 1989 so many people begin destruction of educational system? Did it happen due to make Poles not competitive labour market? No idea. I have recently read, that adult students can hide school marks from parents. Learners may stated marks are private. In practice teacher wouldn’t be able to inform anyone about student’s problems. Parents will not know kid has a problems with passing to next class or wouldn’t be allowed to retake final exams. Will they inform begetters what is happening? Yes, they will and Minister Sikorski’s visit to Moscow was a great success.
(http://g.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/1126000/1126758-nauczyciel-szkola-smutek-657-323.jpg)
I am fully aware how important is to project personal data. But there is another fact. Parent are obliged, according to Polish law, to keep kids until they are eighteen years old. I am not sure, please correct me if I’m wrong, but if young man is studying parents are obliged to help financially as well. Begetters are to care about kids education. How they can do it, if they have no idea about marks. Finishing primary and secondary school is obligatory in Poland. One is graduated from secondary school when 19 years old. I believe obligatory should be only learning how to read and write. Don’t want to learn? Go work and try to live on your own. Wanted to learn and find better job? Parents will help you. In my opinion parent has right to know kid’s marks, as long as parent is keeping child. It is not about spying or persecuting. This is about natural care. Physician is not able to make a right diagnosis without knowledge about disease symptoms.
There are many reasons why young people have educational problem. Laziness in only a one of many explanations. Sometimes they meet inappropriate colleges. In other cases school violence is a reason. We will have more and more problems with school violence. Problems will be more severe. Not teacher is allowed to do almost nothing, due to “learners rights”. Educational system before 1989 wasn’t ideal obviously. But teachers had a tools and right to react on a violence. Hand tools to be exact. Beating is not a solution to all problems. Punishment is to be memorable. Slap is not beating. I feel that mark’s hiding is not the end. It is a beginning. More EU’s conventions and we will have more of them. Especially I mean conventions and regulations from gender group’s paradise, like Scandinavia.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/669021,kto-sprawdzi-oceny-pelnoletniego-ucznia.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O Boże, co za kuriozum, rzeczywiście. Faktycznie obowiązkiem rodziców jest utrzymanie uczącego się dziecka chyba nawet do 21 czy wręcz 25 roku życia /tego nie wiem/. Osiemnastolatek nie będzie jeszcze dorosły, będzie co najwyżej pełnoletni. I o ile rozumiem, że nie muszę biegać do studenta na wywiadówki:) o tyle oceny 18, 19-latka, czyli maturzysty życzę sobie znać. Oczywiście: mojego maturzysty, to znaczy maturzystki:P
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że w wieku lat 18 osoba jest w sensie prawnym dorosła, ale na ogół ma mleko pod nosem. Studentowi najwyżej indeks zabiorą, ale uczeń ostatniej klasy liceum ma skończone 18 lat i rodzic winien wiedzieć czy potomek został dopuszczony do matury. Ale jak widać może być niezły zgrzyt :P
Usuńa co to za ochrona danych osobowych przed rodzicami? ocena jest dana osobową? to chyba przegięcie na całego. jeszcze tego nam brakuje....
OdpowiedzUsuńWiesz, ale tam jest też imię i nazwisko ucznia, więc może można podać ocenę i numer na liście z dziennika? Ale czy u nas Ewo brakuje absurdów?
UsuńCzekaj, czy to znaczy, że rodzice mają nie wiedzieć, jak się ich dzieci... nazywają? A to niby jakim cudem? Chyba, że sobie zmienią imię czy/i nazwisko, ale to nie tak prosto. Póki co, system elektronicznych dzienników uniemożliwia podejrzenie ocen innego ucznia, niż nasze dziecko...
OdpowiedzUsuńDroga Erinti,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze, urzednicy zawsze, za wszelka cene beda starali sie udokumentowac swoja uzytecznosc i rozszerzyc zakres swoich kompetencji (skutek prawa Parkinsona) - GIODO nie jest wyjatkiem.
po drugie, oceny w liceum nie maja dzis znaczenia - rownie dobrze mozna by je zastapic studenckim zaliczeniem. O studiach decyduja oceny z matury, tylko i wylacznie.
po trzecie, obecnie 12 lat szkoly (15-18 ze studiami) ma w zasadzie dwa cele - rozwijanie umiejetnosci spolecznych oraz przechowanie mlodych ludzi, by za wczesnie nie zalali rynku pracy. Do wiekszosci zawodow mozna sie dostatecznie przygotowac po 3 klasach podstawowki i max polrocznym przeszkoleniu.
Biorac powyzsze pod uwage, problem dostepu rodzicow do ocen ich dzieci jest nawet nie trzeciorzedny, nie ma sie czym ekscytowac. I szczerze mowiac trudno mi sobie wyobrazic odpowiedzialnego rodzica, ktory przez ten (durnowaty) przepis mialby jakies problemy.
Pozdrawiam, yrk
Yrku pewnie rodzice dadzą radę. Ja pokazałam ten przepis jako ciekawostkę i kuriozum, jako kolejny przykład absurdu utrudniającego ludziom życie. Jak słusznie zauważyłeś wielkich szkód nie zrobi, ale to kolejna kłoda rzucana pod nogę.
Usuńpozdrawiam
Może wymyślą logowanie po Peselu? Nie wiem, dla mnie to jakaś paranoja. Oni sami widzę problem, że przecież wtedy nie będą chronione dane młodszych uczniów. Ech nie każ mi tego objąć rozumem
OdpowiedzUsuńAbsurd to swoisty balon - prędzej czy później pęknie. Niech dmuchacze dalej dmuchają. Usłyszą i poczują. Szkoda, że nie tylko oni...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że oni poczują na końcu, o ile w ogóle. Ale jak poczują to będzie naprawdę źle.
UsuńHmmm, a może by tak objąć książeczkę zdrowia takiego ucznia tajemnicą bankową. A co rodzic będzie sobie zawracał głowe tym na co choruje jego pociecha? Niech nie wtrąca nosa w nie swoje sprawy.
OdpowiedzUsuńCo wolno urzędowi to nie rodzicowi smrodzie.
Dokładnie tak! To urzędnik ma o wszystkim wiedzieć, zaś reszta niech zna swoje miejsce.
UsuńNie widzę w tym większego problemu. Jednym podpisem podnieść wiek pełnoletności do 21 lat zostawiając 17 lat w kodeksie karnym i po krzyku. A ile dodatkowych rzeczy to by załatwiło. :-)
OdpowiedzUsuńTo na pewno. Ale nie wiem czy to przejdzie, trzy lata dłużej bez możliwości legalnego zakupy fajek i piwka?
UsuńTym razem nie zgadzam się. Jeśli ochrona danych osobowych przysługuje każdemu, to absolutnie każdemu. Albo osiemnastolatek ma pełne prawa obywatelskie/ np. może się ożenić i mieć dzieci, nikogo nie pytając o zdanie/, albo odbieramy je w imię tego że się uczy i nie żyje na własny rachunek (nawiasem mówiąc, kto miałby sprawdzać czy tak jest?). Bezrobotni też często żyją na cudzy rachunek. Mają zostać pozbawieni podstawowych praw?
OdpowiedzUsuńAntydogmatyk
Nie musimy się zgadzać. Ale w takim razie czy nie ma złamania praw, jeśli rodzic zna oceny swego niepełnoletniego dziecka?
UsuńNie ma - bo dziecko jest niepełnoletnie i nie ma pełnych praw/ w tym praw do ochrony danych osobowych/.
UsuńDygresja: jedną z rzeczy, które mnie u rodaków najbardziej denerwują, jest brak poszanowania prywatności innych. W rozmowach między często obcymi ludźmi/ bo kim są np. praktycznie nie znający się i wymieniający między sobą parę słów sąsiedzi z tej samej ulicy?/ w czasie przypadkowych kontaktów padają wścibskie pytania, które w wielu krajach uznano by - i słusznie - za wyraz niegrzeczności, wtrącania się w nie swoje sprawy. Stosunek wielu ludzi do ustaleń o ochronie danych osobowych wpisuje się w ten nurt. Jeszcze niedawno te ustalenia były powszechnie łamane i właściwie nikt nie widział w tym nic złego. Obecnie się to zmienia: np. na uczelniach nie ma już list studentów z wynikami kolokwiów czy egzaminów, przy wejściach do klatek schodowych z wielu domofonów zniknęły nazwiska.
Dane osobowe i inne informacje dotyczące danej osoby są wartością samą w sobie, elementem prywatności. Jeśli ktoś nie życzy sobie ich ujawniania, należy uszanować jego decyzję. Chyba, że pozwalamy na ubezwłasnowolnianie określonych grup osób ze względu na to czy np. mają własne dochody czy nie, czy mieszkają z rodzicami, czy mają garba, itd.