Coraz mniej osób już wierzy w „zieloną wyspę” szczęśliwości. Przynajmniej mam taką nadzieję, że ludzie zaczynają dostrzegać absurdy propagandy sukcesu. Zasadniczo nie przepadam za „Gazetą Wyborczą” oraz radiem „TokFM” za wyjątkową stronniczość w kwestiach publicystycznych, ale czasem i tam można znaleźć ciekawe i warte uwagi informacje, także ważne kwestie społeczne. Ważną kwestią społeczną jest rosnąca liczba osób cierpiących na schorzenia psychiczne, popełniających samobójstwa .
(http://25.media.tumblr.com/tumblr_m5arubLCW91rx0x5qo1_500.jpg)
Niepewna sytuacja ekonomiczna, spadek nastrojów społecznych na pewno nie wpływają korzystnie na nasze samopoczucie, na nasze zdrowie. O rosnącej licznie samobójstw w USA, Wielkiej Brytanii czy Grecji donosi prestiżowy Lancet (link na dole). Także w Polsce pojedyncze głosy co jakiś czas przenikają do mediów głównego nurtu, mimo ewidentnemu braku zgodności z rządową propagandą sukcesu. Coraz więcej Polaków zażywa antydepresanty na tej zielonej wyspie szczęśliwości, gdzie przed młodymi jawi się świetlana przyszłość. Czy jednak niekorzystne trendy, jak rosnąca liczba osób cierpiących na zaburzenia psychiczne oraz rosnąca liczba samobójstw to wyłącznie wynik pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, czy może czegoś więcej?
Nie zaprzeczam, że sytuacja młodych na rynku pracy jest tragiczna. O abstrakcyjnych cenach wynajmu i zakupu mieszkań, „umowach śmieciowych” można pisać książki. Tylko czy wyjaśnienie kryje się wyłącznie w ekonomii, czy może czymś więcej? Moim zdaniem mści się na nas niehigieniczny tryb życia. Nie mam na myśli higieny w sensie fizycznym, bo przecież wiemy doskonale co jeść a czego nie jeść, żyjemy w terrorze zdrowego odżywiania (określenie zdrowy określa reklamodawca) i ćwiczeń fizycznych przy obowiązkowych suplementach diety. Zasadniczo jednak wiemy coraz więcej o tym jak dbać o ciało. Gorzej jednak z psychiką. Kiepsko nam idzie dbanie o higienę psychiczną. Szalone tempo życia w wielkich miastach, nieustanna pogoń za nieuchwytnym, brak odpoczynku i nieustanne napięcie. Zabiegani i zaganiani ledwie mamy czas widzieć siebie nawzajem, pędząc przed siebie warczymy z bezsilnej złości gdy musimy się zatrzymać. Coraz szybciej i coraz więcej aż głowa boli. Chcemy i potrzebujemy coraz więcej i więcej, co zostaje nam skutecznie wmówione przez reklamy. Nie umiemy się już cieszyć tym co zdobyliśmy, bo ciągle coś czeka, ale nie możemy stanąć, bo przecież nie można zostać w tyle.
Organizm nie może wiecznie funkcjonować na najwyższych obrotach. Zaczyna szwankować, zaczyna słabiej działać, ale my opętani dążeniem do wyimaginowanej doskonałości nie pozwalamy sobie na chwilę słabości, na odpoczynek wciąż gnając przed siebie. Aż wreszcie organizm mówi veto i wówczas padamy z wyczerpania. Wszystkie kolory powoli zmieniają się w szarość a z czasem w czerń. Dźwięki przybierają nowe tony, coraz bardziej przypominając ryk wściekłych bestii. Kolejne gadżety już nie cieszą i nie wiadomo czy warto się o nie starać. A najlepiej to by było zasnąć i już się nie obudzić. Mieszkanie w modnej dzielnicy, samochód i dodatki, wszystko poświęcono w imię nowych zdobyczy. Co jednak robić kiedy się straci wymarzony etat, kredyt na wakacje wzięty a nagle wszystko się wali? No właśnie co, skoro wszystko zostało poświęcone dla szalonego wyścigu szczurów? Można oczywiście przewartościować świat i życie, ale jak przewartościować coś, skąd wyrugowano wartości? Skoro kasa i przedmioty stanęły wyżej niż kontakt z drugim człowiekiem? Skoro obok nie ma nikogo kto może wesprzeć w ciężkiej chwili, skoro jesteśmy jakimś dinozaurem, wierzącym w niemodne wartości?
Na takie pytania nie ma łatwych odpowiedzi. Wbrew rządowej propagandzie sytuacja w Polsce (ale też Unii Europejskiej) nie wygląda dobrze i nie ma zbyt optymistycznych prognoz. Czy zmuszeni do oszczędności i ukrócenia życia ponad kredyt zaczniemy dostrzegać więcej świata wokół siebie, dostrzegać inne jego radości?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,13219664,Ekspert__Kryzys_powoduje_wieksza_liczbe_samobojstw.html
http://www.psychologytoday.com/blog/media-spotlight/201211/is-the-recession-leading-increased-suicides
http://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736%2812%2961910-2/fulltext
***************ENG******************
I hope the proportion of people believing in “Green Island” of happiness is going down. It is a high time to see how success propaganda of government is false and has nothing to do with a reality. Usually I don’t agree with “Gazeta Wyborcza” (main newspaper of mainstream) and TokFm radio station (radio station by the same company). I consider them as extraordinary biased in talking about political matter. However even there some interesting and worth annotation news might be found. The growing rate of suicides and psychiatric disorders are important social matter.
I hope the proportion of people believing in “Green Island” of happiness is going down. It is a high time to see how success propaganda of government is false and has nothing to do with a reality. Usually I don’t agree with “Gazeta Wyborcza” (main newspaper of mainstream) and TokFm radio station (radio station by the same company). I consider them as extraordinary biased in talking about political matter. However even there some interesting and worth annotation news might be found. The growing rate of suicides and psychiatric disorders are important social matter.
(http://25.media.tumblr.com/tumblr_m5arubLCW91rx0x5qo1_500.jpg)
Unsure economic situation, worse social moods have no good impact on our mental health or fettle. Well known Lancet (link on a bottom of a text) informs about growing rate of suicide in USA, UK of Greece. In Poland as well there are some voices (single, but still) telling about things inconsistent with governmental propaganda of success. More and more people here are using antidepressant drugs. Yes, here on a great Green Island of a common happiness. Here when marvellous future lies before young ones. But what is the reason of a growing rate of people suffering from psychiatric disorders? Is it all happen due to economic situation only, or maybe there is another reason for that?
I know how tragic is young man situation on a labor market. Prices of buying or renting flats are pure abstraction. “Junk employment contracts” are making situation even more difficult. But is only economy to blame for problems? I think not hygienic way of live is one of the reasons. I am not talking about physical health. We know exactly what to eat, as we are in a constant terror of “healthy lifestyle”. Of course definition of “healthy” is given by advertiser. Physical exercises are obligatory as well as supplements of a diet. Yes, we know what is good and what is wrong to our body. However what about our psyche? We, usually, have no idea what to do. Crazy and fast way of living become a norm in the biggest cities. No time to rest, no time to think. All the time we are chasing something not clearly defined, something we need, but don’t know exactly why it is so essential. Rushed and living in constant run we have neither time for ourselves, nor for friends. Running and running become a norm, as well as constant headache. More and more we need, advertisement will tell us what now is our main need. We lose our ability to feel pleasure from what we have. There is always something out there, something behind the line in of horizon. Something we desperately need, because we just can’t stay back.
Our organism can’t live in a constant tension. Eventually it needs rest, it works less and less effectively. But we are ignoring its warnings, we have to be ideal we desperately look for ideal imagines. Run and run all the time. Eventually moment of “stop” came. We are exhausted. All colours of a world become grey and finally black. All the voices we hear sound like terrifying howling of angry beast. New gadget is not as good as it was promised. What we really want? To sleep, sleep to the end of time. Living in a trendy district, car and all accessories it was all we wanted and dreamed about. We sacrificed everything in the name of that. But what to do if we have a holiday’s credit to redeem and lose well-paid job. What to do, what if we have nothing except trendy gadgets? What if we only take part in a rat’s race. One way is to change our priorities. But if we have no other priorities? What if money and gadgets became more important than other man and there is no one around us? Or if we are just a dinosaurs believing in old-fashioned ideas?
No simple questions for questions above exists. In the contrary to governmental propaganda of success situation and prognosis for Poland and whole European Union are not well. What are we going to do when made saving and made pull back living beyond our means? Will we stop and see the world around, see other good things?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,13219664,Ekspert__Kryzys_powoduje_wieksza_liczbe_samobojstw.html
http://www.psychologytoday.com/blog/media-spotlight/201211/is-the-recession-leading-increased-suicides
http://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736%2812%2961910-2/fulltext
Hmm... Chyba się ludzie trochę pogubili. A jeżeli gadżety i pogoń za nimi jest jedynym sensem życia, to niestety, ale można się obudzić z ręką w nocniku. A co potem? Straconego czasu się nie odzyska, nie nadrobi...
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
No właśnie, właśnie. Jak się człowiek obudzi z ręką w nocniku może być za późno. Gorzej jak się obudzi nie z własnej winy
UsuńPrzeczytałam jednym tchem... Jestem ofiarą takiego życia na najwyższych obrotach, stresującej pracy, chęci posiadania własnego domu na własnym kawałeczku ziemi... I wiesz, tego domu nie żałuję. Nie żałuję, że mam takie miejsce, w którym mogę wyjść boso na poranną rosę i wypić filiżankę kawy w szlafroku. Mam azyl. Mamy azyl.
OdpowiedzUsuńAle żebym się zabijała psychicznie dla nowej komórki, żebym kupowała za ostatni grosz jakiś gadżet, a później przeżywała stres, że nie wystarcza na coś ważnego - to już kompletnie nie na moją wytrzymałość psychiczną, a raczej jej brak.
Są ludzie, którzy chcieliby mieć wszystko - najlepiej szybko i bez pracy. Przeraża mnie to... Co miesiąc odnawialny kredyt, czy debet na koncie /nie miałam nigdy, nie wiem, jak to się nazywa/ ale pięć telefonów komórkowych, bo przecież technika ma to do siebie, że w momencie kupowania, kupujemy rzecz przestarzałą, tam już jest x innych, nowszych, droższych, bardziej kuszących. Jeśli się z tego nie otrząśniemy czarno to widzę...
Nawet Nastka mnie zaskoczyła. Stwierdziła w rozmowie, że po co jej nowa konsola, skoro dostała super na Komunię i właściwie mało jej używa. I skoro ma laptop z 'bajerami' to po co jej tablet - ma rację, ale wiesz - dzieci na ogół chcą wszystkiego.
Może mają to po rodzicach? Ja już nie wiem, wiem, że temat jest ważny i dobrze, że go poruszasz...
Nastka ma po kim być rozsądna. Bo pewne rzeczy wynosi się z domu. I ja mam podobnie. Komórka nowa, ale w granicach rozsądku, jak wszystko.
UsuńA dla mnie życie na kredyt to głupota i nieodpowiedzialność.
Erinti, nigdy niczego tak się nie bałam, jak kredytu. Kiedy zaciągnęliśmy, na dziś śmieszny, kredyt na wykończenie domu /na stan surowy zamknięty odłożyliśmy, podkreślam to, bo jestem z tego dumna/ ja prawie nie spałam do jego spłaty.Spłacaliśmy szaleńczo: oszczędzając na wszystko, żyjąc wtedy skromnie bardzo. Po spłaceniu kredytu poszliśmy na dobry obiad;)
UsuńNowa komórka w abonamencie, to normalność, ale pięć nowych? Do tego koniecznie wszystkie inne zabawki dla dorosłych od plazmy zacząwszy a na kilku internetach kończąc... No bo tu 20 zł, tu 40 - drobiazg, nie? Tylko z tych 'drobiazgów' urasta czasem i 500 zł. miesięcznie. Ile rocznie?
Młodym jest ciężko. Ale niektórzy, podkreślam, niektórzy, sami są sobie winni czasami.
Liv mnie babcia zawsze mówiła "dobry zwyczaj nie pożyczaj". Z kredytami trzeba bardzo, ale to bardzo uważać. I mam takie podejście jak Ty. Bo po prostu wszystkiego nie przewidzisz.
UsuńJa mam jedną komórkę w abonamencie i jedną mieć będę pewnie zawsze. Po co mi więcej? Plazma super sprawa, ale jak mnie na nią stać. Da się żyć bez 50 calowego telewizora, iPoda i takich tam.,
Podjęty tu problem budowy własnego domu to temat ciekawy sam w sobie. W końcu to podobno jedna z tych trzech rzeczy, które powinien zrobić każdy prawdziwy mężczyzna.;) Gdyby kierować się tylko tym kryterium to w Polsce naprawdę trudno zostać mężczyzną.;/
UsuńBo to zabawa droga sama w sobie, a jeszcze gdyby przyjąć, że jedynym źródłem finansowania miałby być kredyt to jest to naprawdę nieciekawa perspektywa. Sam chciałbym kiedyś postawić własny. Parę razy z ciekawości w internecie szukałem informacji jak to wygląda, i no właśnie... Tak jak się spodziewałem trzeba włożyć w to sporo pracy. Ale i tak mnie to nie przeraziło tak, jak fakt ile trzeba w to włożyć pieniędzy.;/
Nie chciałbym wyjść na człowieka prezentującego postawę roszczeniową, ale biorąc pod uwagę siłę nabywczą złotówki to jednak w Polsce, dla własnej wygody, należałoby zarabiać powyżej tej średniej krajowej. Oczywiście jednemu wystarczy do szczęścia te 1500 zł miesięcznie, a inny mając i 10000 będzie toną w długach, nie ma reguły.
A jeszcze wracając do tematu wpisu. Ostatnio słyszałem, że coraz więcej młodych ludzi woli pracować w mniejszym wymiarze czasu i zarabiać mniej, żeby w zamian realizować swoje pasje i zainteresowania, co akurat jest pozytywnym zjawiskiem. Sam znam całkiem sporo osób prezentujących podobną postawę, i chyba też się do nich zaliczam. Bo praca nie powinna wypełniać całego czasu. Jest zbyt wiele innych, ciekawych rzeczy do zrobienia.;)
Pozdrawiam
Piotrze to faktycznie pozytywne zjawisko i dobrze widzieć, że jednak model yuppies traci na atrakcyjności.
UsuńDom w Polsce wymaga zarobków powyżej średniej krajowej i to solidnie powyżej. Koszty są ogromne, nawet gdy ktoś sam robi możliwie najwięcej. Ale z drugiej strony mieszkanie w bloku ma swoje zalety.
A co do długów to każdy majątek można przepuścić i zawsze można żyć ponad stan. Nie każdy umie wydawać pieniądze.
Byłby już czas najwyższy aby "mieć" wreszczie przeszło do defensywy. Będziemy oblepieni gadżetami, ale tak ubodzy w słowa że już bez podpórek na "k" itp. niemożliwa będzie rozmowa (rymuje mi się niezamierzenie- takie już mam skrzywienie). Nawet show-redaktorki już się wspomagają, o losie... Krejzor
OdpowiedzUsuńMuszą się wspomagać Krejzor, muszą skoro nie umieją mówić bez tego, bo czas cały i cała energia weszła w zdobycie gadżetu. Wystarczy czasem posłuchać młodzieży..
UsuńW Biblii jest wspaniała rada Apostoła Narodów: poprzestawać na tym, co wystarczy (1Tm 6,6).
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
Pewnie, że nic dodać i nic ująć. Ale ilu umie tak postąpić i odciąć się od wyścigu szczurów?
UsuńZnam wielu takich :)
UsuńW to nie wątpię Anno, niestety takich ludzi wciąż jest zbyt mało
UsuńNo to ze mnie jest chyba minimalistka. Co jest na chodzie to zostaje, wymieniam tylko w razie awarii. Telefon mam jeden od 5 lat i nie myślę go zmieniać bo jest sprawny. Dom budowaliśmy już dawno, trwało to dobrych parę lat ale bez kredytu. Nie lubię gadżetów, bo są zbędne. Jedynie dobra książka czy wyjście do teatru jest w stanie mnie złamać.Za to chętnie zapłacę.
OdpowiedzUsuńFakt, ludzie coraz mniej ze sobą rozmawiają, rozluźniają się więzi rodzinne. Mam wrażenie, że im więcej rzeczy otacza człowieka to tym bardziej jest on samotny. Wzrost zachorowań na depresję nie jest tylko nasza bolączką. Zdarza się krajach zasobnych i biednych. Występuje u nas pewien paradoks. Bo wcale nie trzeba wyścigu szczurów i wygórowanych zachcianek. Zdziwiłabyś się jak wiele mocno starszych osób płci obojga zapełnia gabinety psychiatrów. Nie mają konsumpcyjnego podejścia do życia, wychowani byli w skromnych warunkach a jednak choroba dopada także ich. Nie jest czymś nowym i występuje w każdym ustroju i wieku. Kiedyś chorowano na depresję ale o tym nie mówiono. Ludzie mieli pracę, dach nad głową, nikt nie chodził głodny a mimo to chorowali. Tyle, że wstydliwie i w ciszy. Brak pracy i perspektyw dotyczy osób wchodzących w dorosłe życie. Niekoniecznie pragnących gadżetów ale chcących założyć rodziny i mieć własny kąt. Nie wypasiony ale własny. Oni też wpadli w pułapkę kredytową. Żadne fochy, podstawy normalnego życia. Małe M w którym mogą założyć rodzinę i wychowywać potomstwo. Czy to zbyt wiele? Nie.
Czym innym jest jednak to o czym piszesz. Nadmierny apetyt na dobra. Płaci się za to frycowe
Niestety płacą je również dzieci. 10-15 letnie dzieciaki to też pacjenci poradni psychiatrycznych. Nie radzą sobie w szkole i w życiu. Zbyt wysokie oczekiwania i wymagania. Poczucie osamotnienia i szukanie akceptacji. Leki zastępują rodziców goniących za króliczkiem. "Weź pigułkę i idź przez życie" chciałoby się powiedzieć. I to właśnie te dzieciaki będą zapełniać poradnie psychiatryczne. Bo tak naprawdę to one będą największymi ofiarami rozpasania materialnego ich rodziców. Problem jest dosyć złożony jak widzisz. Serdeczności Erinti.
Hanno wiem ile starszych osób chodzi do psychiatrów i to z gorszymi rzeczami niż depresją. To jest niejako moja zawodowa działka, więc nieco się orientuje.
UsuńW pułapkę kredytową bardzo łatwo wpaść, dlatego trzeba tak bardzo uważać na każdym kroku. Na każdym bo jak raz w to człowiek wejdzie to może wpaść w niezłe tarapaty.
Jak wygląda z pracą u młodych wiem po moim otoczeniu. Ja akurat nie mam prawa narzekać, ale inni... Widzę dalej niż czubek własnego nosa i wiem jak to wygląda.
O tych dzieciach się mówi jeszcze mniej a to poważna sprawa. Jak rodzic chce swoje ambicje realizować przez dziecko, nie patrząc na to co ono chce.
pozdrawiam
Czcigodna Erinti
OdpowiedzUsuńZe znanych mi narodów Polacy ewidentnie są najbardziej podatni na medialne pranie mózgów i reklamowe brednie. Sam byłem w aptece świadkiem jak leciwa pani chciała kupić jeden z reklamowanych leków na prostatę. A gdy farmaceutka (jakaś uczciwa co nie jest częste) spytała czy mąż był u lekarza, okazało się że babcia chciała to kupić dla siebie. Bo w telewizorze reklamowali!
Więc nie licz na to że Polacy (a może już tylko "polactwo") zmądrzeje i na reklamę kolejnego bzdetu w stylu "jesteś tego warta" odpowie "ale to barachło nie jest warte mnie i mojego wysiłku". A podczas wyborów odeśle ryżego kłamcę i jego szajkę na drzewo.
Pozdrawiam niewesoło.
Stary Niedźwiedziu zacny to co piszesz o tej babci to przerażające, naprawdę przerażające. I na pewno nie jest jedynym takim przypadkiem.
Usuńpozdrawiam
Przepraszam Erinti (or if you want sorry - taka mała złośliwość), ale muszę w trzech punktach:
OdpowiedzUsuń1. Super tytuł - początkowo myślałem, że reklamujesz nieznany film Ridleya Scotta ;-)
2. Nie używaj proszę wykluczających się rzeczy: "niepewna sytuacja ekonomiczna"- znaczy dobrze, ale nie wiadomo czy dalej tak będzie? kontra "coraz więcej Polaków zażywa antydepresanty" - znaczy się co? Tyle kasy mają i nie wiedzą na co wydać? Biedaki nie tylko nie kupują (bo nikt chyba nie rozdaje), ale nawet nie wiedzą co to są antydepresanty.
Chyba, że spytać chłopaków pod sklepem. Ci się co dnia odstresowują za pomocą chemii (głównie z siarką). ;-)
3. Masz ostatnio manierę (tak mnie się wydaje) pisania z pozycji skrzywdzonej dziewczynki. Jakbyś jedynie wylewała żale, niczego nie żądając. Tusk nie da i Kaczyński nie da.
"A najlepiej to by było zasnąć i już się nie obudzić". - co o jest jak nie żale małolaty?
Erinti! Z całym szacunkiem! Potrafisz pisać dobre teksty, więc nie dziw mi się, że ten potraktuję jako łzy małolaty.
Wiem, ze może zaboleć, ale przeczytaj to, co sama napisałaś jeszcze raz na spokojnie. :-)
Mironq bez obaw, nie obraziłeś mnie. Ale odpowiadając na Twój tekst:
Usuń2. Antydepresanty jako leki są refundowane, a nawet jeśli nie to nie kosztują mniej niż suplementy diety. Poza tym leki zapisuje lekarz, nie zaś pacjent wybiera.
3. Tu nie chodzi o Tuska i Kaczyńskiego. "A najlepiej to by było zasnąć i już się nie obudzić".- to była moja próba wczucia się w sytuacje ludzi, nie zaś moje słowa. Pisząc o sprawach społecznych staram się wczuć w opisywanych ludzi. Jakbym pisałam o ojcach walczących o prawo opieki nad dziećmi byłoby inaczej. A że ilość depresji i samobójstw rośnie to fakt, stąd linki na końcu tekstu.
Gdybym chciała się zabić nie pisałabym o tym na blogu bez obaw, nikt by nie słuchał "żalów małolaty". A
Szanowna Erinti.
OdpowiedzUsuńZapełniające się gabinety wszelkiej maści psychologów, psychoanalityków a czasami zwykłych szarlatanów są pochodną zanikających więzi społecznych. Kiedyś wszystko było proste. Każdy problem można było przegadać czy to z rodzicami czy z dobrym przyjacielem przy butelce napoju potocznie zwanego wyskokowym. Dzisiaj to wszystko zostało zastąpione przez portale społecznościowe a to nie jest nawet substytut szczerej rozmowy z kimś zaufanym. Tie Fighter.
Oj tak Tie Fighter. I pół biedy jak człowiek pójdzie do psychologa, który ma jako taką wiedzę i rozeznanie. Ale są całej maści spece od dziwacznych terapii, wyciągających solidną kasę od ludzi tam przychodzących i mieszających im w głowie.
UsuńCzy ja żyję w innej rzeczywistości?Znam przypadki samobójstw,ale tu nie chodziło o jakąś frustrację wynikającą z braku kolejnego klamota w domu lub w garażu,tylko np.z długów zaciągniętych przez drobnych przedsiębiorców na spłacanie zaległych zusów,podatków,rachunków itp.Żadna szpanerska fanaberia,tylko mus.Nikt nie pisze,że kredyty w Polsce to coraz częściej konieczność spłacenia tego,czego w absurdalnych wymiarach domaga się państwo.Te bajki o zadłużaniu się na modne zabawki pochodzą chyba z innego świata,albo stanowią jakiś margines.Kredyty konsumpcyjne ludzie biorą obecnie na opłacanie zaległych czynszów i tego rodzaju należności,a nie na smartfony.
UsuńTie Fighter pisze o portalach społecznościowych,które zastąpiły "szczere rozmowy z kimś zaufanym".Nie tak -jest gorzej - zanika powoli p o t r z e b a takich rozmów,bo tego rodzaju autoterapia odczuwana jest i odbierana jako signum "nieudacznictwa".
A psychologowie?Żaden profesjonalny psycholog nie powie Ci nieprofesjonalnej prawdy,która brzmi po prostu tak,że to nie z Tobą jest coś nie tak,tylko z tym na zewnątrz,a Twoja reakcja jest naturalna.
Oczywiście,to jeden z aspektów.Ja nie twierdzę,że nie bywa tak,jak Ty to opisujesz,tylko rzeczywistość realna nijak się ma do modnych krzepiących opowiastek o higienicznym "jeżdżeniu na rowerze",jako środku na niezawodną poprawę jakości życia.I ciężko się cieszyć "tym,co masz",skoro masz przede wszystkim komornika,bo zapłaciwszy za prąd,za coś innego już nie mogłaś.Depresja to reakcja niekiedy jak najbardziej współmierna do rzeczywistości - i tu jest problem.Bo tak jest coraz częściej.
juggler
Juggler żyjemy w tej samej rzeczywistości. Ja piszę o problemach ludzi o których zwykliśmy mówić "ludzie sukcesu", tych prężnych, młodych, wykształconych z wielkich miast. Ty zaś o innej grupie. Ale obie są liczne i obie mają swoje problemy. Realne dla nich. Stąd tytuł o ciemnej stronie zielonej wyspy, by pokazać, jakie to kruche i fałszywe
Usuńpozdrawiam