Jakiś czas temu wysunięto postulat by zakazać handlu w niedzielę. W tym dniu zamknięto by supermarkety i wielkie centra handlowe. Łekonomiczne fahofce z Bożej (nie)łaski zaczęły wyć jak wilki do księżyca, że zabije to gospodarkę. Podobno lewicowi posłowie byli zmartwieni, że więcej ludzi pójdzie na mszę, ignorując argument o ochronie pracowników sklepów wielkopowierzchniowych. Nie mam wyrobionego zdania na temat zakazu, bo jak mawiał klasyk są plusy dodatnie i plusy ujemne. Niemniej jednak są sensowne argumenty za i przeciw jak to zwykle bywa.
Nie podobają mi się pomysły i przemowy w stylu „trzeba zamknąć centra handlowe, by rodziny spędzały niedzielę w lesie lub parku, nie zaś tam”. Po pierwsze nie każdy ma samochód by jechać do lasu, nie każdy ma ochotę a co najważniejsze to niech każdy spędza swój wolny czas jak uważa za najlepszy i najciekawszy. I nikomu i żadnym orędownikom jedynie słusznej opcji nic do tego. Jeden woli aktywny a inny leniwy wypoczynek i czemu od razu czepiać się drugiego? Szkodzi komuś czy jak. Druga kwestia to alternatywa. W centrum są często kina, można pochodzić i za darmo popatrzeć na jakieś wystawy, pokazy. Czy ludzie pozbawieni darmowej atrakcji naraz pójdą do muzeum czy na rodzinny obiad do restauracji? Nie i z przyczyny prostej, że aż boli czego nie pojmą fahofce od łekonomii. Otóż przeciętna rodzina ledwie wiąże koniec z końcem a z dóbr kultury najłatwiej zrezygnować. Za przeciętne wynagrodzenie (nie mylić ze średnią krajową mającą tyle z rzeczywistością co gospodarka socjalizmu) ciężko wyżyć i łatwiej z głodu umrzeć. Angielski czy niemiecki robotnik zasuwa, ale może bez problemu kupić mięso na obiad i iść na piwo z kolegami bez rujnowania domowego budżetu (wiem od ludzi tam mieszkających). Polska pielęgniarka czy inny pracownik służby zdrowia ogląda każdą złotówkę, o emerytach czy rencistach nie mówiąc. Zamknięcie centrów handlowych nie zabije gospodarki szanowni eksperci. Zabójczy jest brak popytu wewnętrznego i tego, że niewielu ma szanse kupić hołubione przez was usługi. Jeszcze bardziej tnijcie koszty pracy fachowcy a zaczniecie się dziwić czemu padają małe i średnie firmy i jest ciężko. Te 2-3% najbogatszych nie napędzi popytu wewnętrznego szanowni fachowcy z tytułami i posadkami. Jeśli sklep zamkną w niedzielę większe zakupy zostaną zrobione w sobotę, ale ludzie muszą mieć za co kupować. I to większość a nie 15% społeczeństwa.
Przekonuje mnie jednakże argument o ochronie pracowników supermarketów. Tak zwana lewica zajęta propagandą i agitkę aborcyjno-homoseksualną ma w pompie kasjerkę zasuwającą za jałmużnę. Ma gdzieś ludzi nie wiedzących co to prawa pracowników i ma gdzieś wiecznych stażystów mogących marzyć o umowie o pracę. Tak samo jestem za zamknięciem sklepów wielkopowierzchniowym by pomóc małym, rodzinnym sklepikom. Tak się wspiera polską przedsiębiorczość i polskich mniejszych pracodawców. Tych jednak tak zwani ekonomiści mają głęboko gdzie palcem nie sięgniesz, bo nie odpalą takiej kaski jak zagraniczny kapitał. A że ktoś musi kupować te usługi i mieć za co? E ja przecież ekonomii nie rozumiem przecież ni w ząb, przecież wszystko trzeba wyprzedać, wszystko oddać byleśmy zostali „nowocześni” i „europejscy”. I najlepiej wejdźmy do walącej się strefy euro. Czy jednak zakaz handlu nie doprowadzi do zwiększenia bezrobocia i zwalniania z pracy ludzi zasuwających w tychże supermarketach? Nie wiem.
Zatem czy handel w niedzielę jest zły czy dobry? Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest to samo zło i jestem pewna, że gospodarka to przeżyje. Pamiętam jeszcze tak zwane pracujące soboty. Nie ma pracujących sobót, zaś fahofce wyją z zachwytu nad kwitnącą gospodarką. Tak, przecież jesteśmy coraz bogatsi i coraz lepiej nam się powodzi. Gdzie? W Polsce. Widzisz człeku biedę, głodne dzieci i problemy? Posłuchaj łekspertów z TokFM i GW. Zobaczysz nowy, wspaniały świat tuż obok nas w tym raju na ziemi.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/708394,glowne_grzechy_zakazu_handlu_w_niedziele.html
******Eng**********
W czym problem? Ktoś chce, to chodzi do supermarketów, inny nie. Naprawdę, dosyć polityków, którzy mówią wszystkim, co dla nas ma być dobre, a co nie. Jeśli Polacy sami dojdą do wniosku, że odwiedzanie galerii w niedzielę jest złym pomysłem, to przestaną tam chodzić i w naturalny sposób niedziela będzie spędzana inaczej. Społeczeństwo to nie stado baranów, któremu należy wydać książeczki rodzinności i kazać co niedzielę podbijać u parkowego, że się z rodzinką odwaliło niedzielny spacerek.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że dla klasy średniej, często pracującej od 8 do 20, także w soboty (ktoś musi utrzymać nierobów i zarobić na podatki), niedziela jest jedynym dniem, by spokojnie zrobić zakupy na cały tydzień czy kupić sobie jakiś ciuch. Jestem raczej zwolennikiem wprowadzania mody na rodzinną niedzielę, niż wymuszanie jej nakazami.
Nakazy rodzą bunt
UsuńPolityka nakazów i zakazów jest mało skuteczna i niezmiennie wkurza, jakkolwiek słuszna by nie była! Howgh.
OdpowiedzUsuńukłony
Dokładnie to daje odwrotny skutek
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńWidziałam szum na temat w programie redaktora Lisa.
Jak każdy temat ma swoich za i przeciw.
Odpoczynek się należy każdemu pracującemu ciężko, a u nas powoli wielu z nas, staje się z własnej lub nie- woli pracoholikiem ;(
Pozdrawiam
Znam osoby, które pracowały w supermarketach, choć nie na kasach, ale rozmawiały z kasjerkami, i z ich opowieści wynikało, że niedziele wyglądają tak, że większość dnia spokój, klientów mało, a jedynie po mszach mają napływ klientów i duże kolejki. Przynajmniej tak to wygląda w tych miejscach. A, i przy okazji praca tam na kasach w niedzielę wygląda tak, że od otwarcia do zamknięcia jest jedna zmiana, a nie dwie jak w dzień powszedni. Ale też trzeba dodać, że w weekendy na promocjach i tym podobnych rzeczach dorabia wielu studentów, i oni jednakby stracili trochę na zakazie handlu w niedzielę. Bo tacy szeregowi pracownicy to już mniej, zresztą zależy od tego jakby to przyjęły poszczególne sieci handlowe. Natomiast właściciele, jak i klienci na dłuższą metę by nie stracili. Ale jakby na to nie patrzeć to jest to tylko gadanie po próżnicy i nieistotny problem. Pozwólmy każdemu samemu decydować, czy chce sprzedawać, lub kupować w niedzielę, chyba ludzie rozum swój mają. Na szczeblu centralnym powinni się zająć jednak czym innym.(czyli mniejszym przeszkadzaniem komukolwiek.) Zresztą jakoś wątpię, aby taki pomysł przeszedł w sejmie.
OdpowiedzUsuńDokładnie, byle to była czyjaś decyzja a nie wynik zmuszenia pod groźbą zwolnienia.
UsuńCzcigodna Erinti
OdpowiedzUsuńPrzez kilka lat pracowałem w każdą sobotę i w co druga niedzielę (zajęcia ze studentami zaocznymi). Ale zakupy robiłem w soboty wieczorem po pracy (mechaniczne wkładanie do wózka kolejnych pozycji z listy) aby na ile się da niedziele poświęcać rodzinie. Więc nie ma co przesadzać.
Ateotaliban staje na głowie żeby wylansować "nową świecką tradycję" czyli rodzinne zakupy w markecie zakończone za przeproszeniem obiadem w jakimś Mc Shit'cie. I dlatego jestem przeciwnikiem handlu w niedzielę. Zakaz administracyjny to może przesada ale bojkotowanie bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Niedzwiedziu,
Usuńchoc raz nie zgadzam sie w pewnym sensie z Toba. Nikt nikomu zawodu nie wybiera. Jezeli ktos ma na wzgledzie kasjerki, to powinien miec lekarzy, pielegniarki, transportowcow, sluzby techniczne. Nikt zakupow w niedziele nie musi robic, ale powinien moc. Takie rzeczy regulowac ustawami(?), to kolejne wpieprzanie sie ustawodawcy w wolnosc gospodarcza.
PZDR*GR*
Czcigodny PZDR*GR*
UsuńO ile mi wiadomo, w szpitalach dyżur w niedzielę przypada na nie palących się do tego lekarza czy pielęgniarkę bądź ludzi z pogotowia technicznego rzadziej niż w przypadku kasjerki z supermarketu. I jak napisałem, jestem zwolennikiem silnej akcji bojkotu a nie ustawowego zakazu. Bo te ostatnie w Polsce niespecjalnie się sprawdzają.
Pozdrawiam serdecznie.
Bojkot to optymalne rozwiązanie. To oraz promocja różnych sposobów spędzenia czasu.
UsuńWolność konsumenta do niewolenia innych poprzez nakaz pracy zgodnie z czyimś kaprysem? Bo przecież to on - konsument - jest solą tej ziemi i pępkiem świata. A że przy okazji skonsumuje czyjś wolny czas? Trudno, tylko konsument ma prawo mieć wybór/ i ewentualnie bojkotować, cóż za wspaniałomyślność/. Tamtym gorszym, co na wolny czas nie zasługują, nie chciało się nosić teczki, więc teraz muszą zasuwać w niedzielę. Ku chwale konsumenta i pracodawcy, panów i władców.
OdpowiedzUsuńAntydogmatyk
I dla dobra mitycznego wolnego rynku
UsuńMnie się wydaje,że dobrze powinno być tak:molochy typu markety i tym podobne galerie handlowe winny być zamknięte.Małe,prywatne sklepy-to prywatna sprawa ich właścicieli.Aczkolwiek dobrze,gdyby nie zmuszali swoich ewentualnych pracowników,tylko w dzień świąteczny sami stanęli za ladą.Myślę,że zawsze jest miejsce,gdzie można kupić chleb,a skoro rok ma 365 dni,to zakupu telewizora,pralki czy laptopa można dokonać w dzień powszedni.
OdpowiedzUsuńJa mam na sumieniu,o ile się doliczyłam,pięciokrotne zakupy niedzielne,z czego jeden to telewizor,a drugi laptop:( Nie jestem z tego dumna,wynikło to z systemu pracy MMŻ.Jednak mimo wszystko,mimo to nie jestem zwolenniczką handlu w niedzielę.Zwłaszcza w marketach.Ja bym nie chciała w niedzielę siedzieć'na kasie',ani wykładać towaru na półki.Zakładam,że inni też nie chcą.
Niewielu chyba chce, ale kto ich pyta o zdanie? Studenci często tak dorabiają, ale moim zdaniem to pokazuje coś niewłaściwego bo winien być czas na naukę i czas na pracę w zawodzie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjeszcze raz, bo mi się "zjadł" kawałek tekstu :)...
OdpowiedzUsuńjeśli ktoś się cieszy lub martwi z powodu, że ewentualny zakaz handlu w niedzielę napędzi z powrotem ludzi do pustoszejących sukcesywnie kościołów, to istnieje duża przesłanka, że albo nadużywa "mamrota", albo jest po prostu idiotą /co w sumie na jedno wychodzi/... bo te sprawy po prostu nie mają ze sobą żadnego związku ze sobą... w razie zakazu frekwencja się nie zmieni...
...
argumenty przeciwko zakazowi:
- ograniczenie wolności gospodarczej...
- ograniczenie wolności osobistej do spędzania czasu jak się chce...
- utrudnienie życia ludziom, dla których z racji pracy /lub innych obowiązków/ niedziela jest najlepszym dniem na zakupy...
argumenty za zakazem:
- osłabienie socjalistycznych tworów, którymi są korporacje...
de facto osłabienia zbytniego nie będzie... będzie tylko większy tłok w hipermarketach...
- wsparcie small biznesu /rodzinne sklepiki osiedlowe/...
de facto obroty podskoczą jedynie w sprzedaży alkoholu, mogą to być nawet spore sumy... ale obroty w sprzedaży tego narkotyku podskoczą również w sklepikach przy stacjach benzynowych, które są własnością korporacji...
rzecz jasna z braku czasu mocno teraz uprościłem temat, bo czynników za i przeciw jest więcej......
gdy pierwszy raz usłyszałem o projekcie miałem mieszane uczucia, ale po przemyśleniu sprawy jestem zdecydowanie przeciwny zakazowi...
pozdrawiam...
Ja mam przeciwnie - im dłużej analizuję argumenty obu stron, tym bardziej jestem za zakazem. Za zakazem, jeśli się zastanowić, przemawia nawet Twój drugi argument "przeciwko"... No i czy ułatwianie życia jednym ludziom ma się odbywać kosztem innych ludzi?
UsuńAle fajnie, że zauważyłeś jedną rzecz. Przeciwnicy zakazu twierdzą często, że taki zakaz to socjalizm. A same korporacje to niby co?
Jest jeszcze szereg innych argumentów "za", część z nich wymieniono w dyskusji na Twoim blogu;)
Antydogmatyk
Pkanalio ja mam mieszane uczucia. Uważam, że nie można decydować jak kto spędza swój wolny czas. Ale z drugiej strony nie umiem zapomnieć o pracownikach tych sklepów o ich łamanych prawach.
Usuń