Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim postem. Wiem, wiem robię się monotematyczna wciąż pisząc o moim wyjeździe do Kanady, ale cóż teraz to zaprząta moje myśli. Na obserwację polityki zdrowia szkoda, chociaż staram się być na bieżąco co tam znowu się wyprawia i w jaki sposób władzuchna okazuje swoją troskę i zainteresowanie zwykłym obywatelom. Na komentarz do protestu rodziców chorych i niepełnosprawnych dzieci brak słów. To skandal, że w równie eugeniczny sposób traktuje się ludzi słabszych, dając im grosze zapomogi. A ponoć rząd zatroskany o rodzinę i ponoć polskiej rodzinie ma być lepiej. Ludzie heroicznie opiekujący się nieuleczalnie chorymi, poświęcający swoją pracę i życie dla drugiego człowieka to bohaterowie którym winniśmy wsparcie i szacunek. A państwo swoją rolę ogranicza do rzucania kłód pod nogi. Standard. Na temat Ukrainy i rzekomego sukcesu „polskiego” rządu zamiast komentarza przytoczę słowa: zanim zaczniesz robić porządki u sąsiadów, posprzątaj własny ogródek. Inna wersja mówi, że nim się zacznie zbawiać świat, należy zająć się sobą, potem swoim otoczeniem i jak starczy czasu resztą świata. Ale oczywiście najłatwiej jest radzić innym, najlepiej nie ruszając się z domu i ograniczając do gadania. To najłatwiejsze, ale przechodząc do przyjemniejszych tematów.
Prawem serii niejako mam ostatnio szczęście do szefów. Szefa jak moja obecna szefowa każdemu życzę. To osoba, pozdrawiam serdecznie (!), tak przyjazna, serdeczna i uczciwa, że widziałam w niej ewenement na skalę światową. Kto mnie zna bliżej wie z jakimi ludźmi się wcześniej użerałam. Właściwie nie mogę na dzień dzisiejszy narzekać na nic, poza płacami, nie pozwalającymi mi na zejście z kieszeni rodziców. To jednak kwestia już całkiem kogo innego i niejako systemu. Z tym większą radością dowiedziałam się, że przyjdzie mi pracować z kolejnym ewenementem (a może to inna osoba z którą się użerałam stanowi ewenement?). Moje zdumienia trwa już od jakiś dwu dni i jeśli moi Goście znajdą gdzieś leżącą po drodze szczękę, to pewnie moja gdzieś leży. Opadła mi ze zdumienia.
Jak piszę od jakiegoś czasu wyjeżdżam na jakiś czas do Kanady. Załatwiłam piorunem wizę, pozwolenie na pracę i dość sprawnie mieszkanie. A w każdym razie tak mi się wydawało. Poszło o wpłatę depozytu. Nie, nie chodzi o to czy mogę czy nie zapłacić wspomnianą kwotę, ale o formę zapłaty. Otóż w Kanadzie po dzień dzisiejszy pokutują w użyciu czeki, coś czego nie ma w Polsce od wczesnych lat 90-tych. Mama mi opisała jak wygląda książeczka czekowa, którą ostatni raz widziałam na oczy w pierwszych latach podstawówki. Nie mogłam wpłacić depozytu ani przelewem bankowym, ani przez przekaz Western Union ani kartą kredytową on-line. Jedyne co mogłam przesłać to czek kurierem. Rzecz w tym, że kurier z Polski do Kanady to nie kwestia paru godzin. Dwa, że koszty a trzy, że zdobycie czeku to ekwilibrystyka. Krótko rzecz ujmując droga wygląda tak: 1) złożenie zamówienia w oddziale banku, 2) wysłanie zapytania z oddziału do centrali banku w Warszawie, 3) sprawdzenie wniosku i wydanie czeku, 4) odesłanie czeku do oddziału, 5) sprawdzenie przez składającego wniosek i wysłanie na wskazany adres. Przy dobrych wiatrach całość potrwa dwa tygodnie, zaś przy gorszych i miesiąc. Nie wiedziałam, że nasz, polski system bankowy jest aż tak nowoczesny w stosunku do kanadyjskiego..
Byłam w kropce. Wydawało mi się, że nici z ciekawego mieszkania. Ale postanowiłam, chyba w jakieś desperacji i chwilowym zaćmieniu świadomości, napisać do jedynej osoby jaką znam na miejscu w Kanadzie, czyli przyszłego szefa. Bałam się, że dostanę solidną burę za zawracanie głowy (moja obecne szefowa to świetna osoba, ale poprzednio.... ) i proszenie by ktoś mógł za mnie wpłacić a ja rzecz jasna zwrócę pieniądze na wskazane konto. I tutaj dochodzimy do mojej szczęki leżącej na podłodze. Otóż mój przyszły szef (którego rzecz jasna serdecznie pozdrawiam) nie dość, że mnie nie obsztorcował to zrobił o wiele więcej. Nie dość, że zgodził się pomóc to jeszcze wcześniej sprawdził okolicę i firmę, czy nie utopię pieniędzy w jeziorze. Zadzwonił do firmy i porozmawiał co i jak. Potem zapytał czy na pewno chcę tutaj wynająć (chodzi o to, że w razie rezygnacji nie odzyskam pieniędzy) i dopiero potem wypisał czek... moja szczęka zaś od dwóch dni gdzieś tam sobie leży i czeka.
I jak tu nie wpaść w cudowny humor i nie wierzyć w swoje szczęście. Do tej pory obecną szefową uważałam za ewenement na skalę światową, nawykła że rola szefa ogranicza się do obsztorcowania, czepiania się, wyszydzania i mobbingu (jak to nazwali inni) w razie złego humoru. Ewentualnie do chłodnej uprzejmości. Tymczasem okazało się, że nie tylko do mojej obecnej szefowej mogę napisać z prośbą, tak po ludzku, wyjaśnić, że nie mogę wystawić czeku i przyjść na miejsce z kartą kredytową w najbliższym czasie. W najśmielszych marzeniach nie liczyłam na takie podejście do sprawy, wykraczające poza zwyczajną życzliwość. Pracując z przyjaznymi ludźmi można osiągnąć bardzo wiele. To już wiem. Wciąż jednak nie mogę się otrząsnąć z szoku. Ja zaś zamierzam pracować najlepiej jak mogę, bo mam ogromną motywację. Wielką motywację pozytywną, dającą znacznie więcej niż krzyki i straszenie. N
http://www.mysliwcy.pl/forum/pliki/psr706.jpg
ty lepiej pozbieraj tę szczękę, bo jak będziesz wyglądała na obczyźnie?
OdpowiedzUsuńcieszę się ogromnie, ze coraz więcej życzliwych ludzi wokół ciebie.
myslę, że juz zaczynasz odcinac kupony:)
niech ci się wiedzie!
Słusznie! Bez szczęki ani rusz!
UsuńTzn że decyzja o wyjeździe do Kanady jest dobrą decyzją ;-) Pozwolę sobie zacytować Paulo Coelho z Alchemika .
OdpowiedzUsuń"Nazywamy to Zasadą Przychylności. Zwykle, gdy grasz w karty po raz pierwszy, wygrywasz. To szczęście początkującego. (...) Bo los gorąco pragnie, byś podążał śladem twojej Własnej Legendy."
Pozdrawiam Serdecznie .
Bardzo dobrą, przekonuję się raz po raz
UsuńNo po szoku bankowym czeka Cię jeszcze kilka, np. szok telekomunikacyjny (Pamiętasz jeszcze, kiedy w Polsce płaciło się za połączenia lokalne przychodzące? Ja też nie. A w Kanadzie w pre-paidzie ciągle sie płaci.) albo alkoholowy (wino za 3 ojro? zapomnij).
OdpowiedzUsuńA z bankami to rzeczywiście czasem nie do pojęcia. Przelewy istnieją, ale lepiej z nich nie korzystać ($30 za KAŻDY przelew, nawet do innego banku po drugiej stronie ulicy). Dobrze, że są karty, które działają tak samo jak w Europie. No i można przesłać pieniądze emailem. Ale fakt, czek to wciąż najbardziej popularna forma.
Szefa gratuluję, ale nie podnoś za szybko szczęki, bo może się okazać, że Twoi współpracownicy wcale mu nie ustępują. Po prostu tam inaczej traktuje się pracownika, nawet takiego w markecie, a zwrot "ludzki kapitał" nie jest pustym sloganem. A jak zobaczysz, jak traktowany jest klient w sklepach czy punktach usługowych, to Ci banan z twarzy nie zejdzie.
Pozdrawiam, Kamil
Zatem Kamilu muszę mieć szczękę na sznurku. Na moim piedestale z podpisem "Polska" mam obecną szefową i zespół. Jak widać kanadyjski piedestał dla życzliwych ludzi w pracy będzie większy.. Ja jestem w szoku bo pamiętam jak wyglądało w moim poprzednim miejscu.
Usuń