Wyliczanka

Znalazłam w sieci zestawienie,  "Polska, kraj absurdu ", gdzie zostały wyliczone różne aspekty naszej rzeczywistości. Co prawda jest nie jest najnowszy, ale przerażająco aktualny. Poniżej moje komentarze.

"Oto znajdujemy się w w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/2 narodu żyje poza granicami kraju, i w którym co 3 mieszkaniec ma 20 lat 1) – kraj brutalnie oderwany od wiekowych tradycji, który odbudował stolicę wg obrazów Canaletta, a stare miasto odtworzył jak nowe.


Kraj, który ma dwa razy więcej studentów, niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik 2). Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.

Kraj, w którym dzieci wyzywają się od Rumunów i Mongołów, sądząc, że jest tam "syf, gówno i nędza", a w rzeczywistości te kraje są bardziej zamożne od nas.

Kraj, w którym koncesjami rządzą monopoliści. Kraj ze stolicą, w której centrum stoją blaszane baraki i trochę wyższe bloki zwane tu wieżowcami oferujące pomieszczenia po 4000–5000 USD za metr. Kraj, w którym wszystkie samochody pochodzą z Niemiec - wywiezione z niemieckich lasów, szrotów lub najczęściej ukradzione. Państwo, w którym można sobie kupić chodniki, postawić parkomat i płacić państwu 10 % podatku od zysku.

Kraj, w którym rządzą byli socjaliści. W którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy, gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowiło problem, a mimo to ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjeżdża za granicę 3). Jedyny kraj byłego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno było posiadać dolary, choć nie wolno mu ich kupić ani sprzedać poza bankami.

Kraj, w którym urzędnik państwowy wysokiego szczebla nie ma matury, a kierowca ciężarówki albo kelner w restauracji ma dyplom magistra 4).

Kraj, w którym Bankiem Państwowym kieruje człowiek, który jest specjalistą od betonu, za to potrafi pomylić miliardy z milionami oraz twierdzi, że Europejskim Bankiem Centralnym kieruje koleś, który od roku wącha kwiatki od spodu.

Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza 4).

Kraj, w którym za nieuctwo dostaje się pozytywny wynik z matury. Kraj, w którym zwrócenie uwagi urzędnikowi (Olsztyn) kończy się sądowym skazaniem petenta.

Kraj, w którym w ramach „taniego państwa” jest kilkunastu wicepremierów i paru ministrów bez teki – ale za to wszyscy bez kompetencji. Kraj, w którym płacąc w ramach ZUS-u na służbę zdrowia na „bezpłatne” leczenie, leczyć musisz się sam – jeśli potrafisz.

Kraj, w którym pacjenci szpitali państwowych dają łapówki lekarzom chociaż taniej mogą się leczyć prywatnie.

Kraj, w którym w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, następuje regres komunikacji kolejowej, gdzie pociągi na wielu odcinkach głównych tras kolejowych jeżdżą wolniej niż przed II wojną światową 5).

Kraj, w którym od budowy dróg ważniejsze są dyskusje, czy pan lub pani X współpracował z SB oraz czy Tinky Winky jest gejem.

Kraj, w którym odnotowano dodatnie PKB, co spowodowało, że stał się oazą zieleni na tle całej nowoczesnej Europy. Państwo, którego nie dotknął ogólnoświatowy kryzys według rządu, więc nie można o nim mówić 6). Według reszty, szarej masy zamieszkującej ten absurd, kryzys nas nie dotyczy, bo jego polska odmiana trwa od wielu dziesięcioleci. Nie oszukuj się czytelniku: pensje na poziomie średniej krajowej większość obywateli nigdy nie widziała, cała reszta to nowobogatcy (swoją drogą: skąd oni przybyli w wolnej ilości w takiej ilości?), byli wysocy urzędnicy PRL-u i ponad 200 osób w pewnym budynku na Wiejskiej 7). Witaj w kraju absurdu! Świecie, w którym nie obowiązują prawa finansowe, gospodarcze, ani żadne inne. Gdzie nawet śmiertelna dawka alkoholu jest przekraczana kilkakrotnie, a delikwent żyje. Witamy w raju wszelkich filozofów i groteski dla 38 milionów ludzi. Oto Polska właśnie... "

1) Dzięki polityce "prorodzinnej" i "szansach na rynku pracy" dla młodych czeka nas demograficzna katastrofa.
2) także ekonomista, osoba po kierunkach humanistycznych i tysiące młodych na śmieciówkach, wiecznych stażystów lub trybikach w maszynie korporacji wyciskanych jak cytryna, pracujących za bezpłatne nadgodziny
3) i wielu zostaje szukając tam lepszego życia. I chyba nieźle im idzie po wracają co najwyżej po resztę rzeczy. Ktoś się dziwi?
4) A od kiedy to wysokie i dobrze płatne stanowiska dostaje się za kwalifikacje i pracę a nie pochodzenie? W Polsce? No wolne żarty.
5) Ale się kupuje Pendolino co nie jeździ
6) głodujące dzieci to wynik "braku kultury jedzenia śniadań"  i nie ma głodu skoro "szczaw rośnie na nasypie" a na drzewie mirabelki. Oficjalnie się bogacimy a postępująca pauperyzacja ludzi pracujących to temat niewygodny i wręcz zakazany.
7) i  już wiemy skąd te ponad 4,000 zł miesięcznie i ponad 5,000 dla Warszawy.

źródło: http://www.money.pl/forum/dlaczego-nienawidze-tego-kraju-t2324989.html
http://img.wiocha.pl/images/6/b/6b3051346ede9999fc5b9fc27c7157c3.jpg

43 komentarze:

  1. Typowa lewacka propaganda kierowana do uznających jedynie słuszne autorytety. Co ma budowa dróg do ustalenia faktu, że ktoś współpracował z SB (czyli kablował na swoich własnych kolegów)? Ano to, że dlatego budowy dróg tak wyglądają, że nie dokonano tych rozliczeń.

    Nie powiem, by Rumunia czy Mongolia miały lepszy standard życia niż Polska. A skoro leczenie prywatne jest rzekomo tańsze, to czym my się przejmujemy, skoro mieszkamy w raju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celsus
      "Typowa lewacka propaganda kierowana do uznających jedynie słuszne autorytety" - chybatrochę się zagalopowałeś. Dużo prawdy jest t tym teksćie i propagandy nie widzę, bo fakty są faktami, np.
      "Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza 4)" - dodam,że jeszcze głowa państwa błędy ortograficzne strzela w w rodzimym języku pospolitych wyrazach.
      *
      "A od kiedy to wysokie i dobrze płatne stanowiska dostaje się za kwalifikacje i pracę a nie pochodzenie? W Polsce? No wolne żarty" - dokładnie tak - wolne żarty. I wszyscy o tym wiedzą. Niekiedy konkursy ustawia się pod "jedynie nadającch się na dane satnowisko". Przykładami z lokalnego podwórka można sypać jak z rękawa.
      *
      "Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy, a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami." - czyż tak nie jest?
      I tak mogłabym odnosić się do każdego zdania. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. @Celsus

      DD już za mnie odpowiedziała. Obawiam się, że to nie lewacka propaganda, ale fakty.

      Rozliczenie TW jest ważne. Ale my nie mamy rozliczenie, ale gadanie o rozliczeniu i to od 25 lat

      Usuń
    3. No to za kolejnością:

      Kraj, który ma dwa razy więcej studentów, niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik 2).

      - Nie sprawdzałem statystyk, ale przyjmijmy, że to prawda. Pytanie tylko o jakość tych przyszłych i obecnych magistrów i posiadaczy licencjatu.
      Jeżeli inżynier jest dobry, to może zarabiać sporo. Oczywiście w porównaniu do zamożnych państw to dalej jest przeciętnie, ale czasów komunistycznego zastoju nie da się ot tak odrobić w jeden dzień.

      Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej, niż zarabia,

      A chciałbym tak :)

      gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy,

      Wydaje mi się, że przeciętna pensja jest wyższa. Dobre buty można za 200 zł kupić.

      a obcy kapitał pcha się drzwiami i oknami.

      Taaaak, wszystkie zakłady niech stanowią wspólną własność pracującego ludu miast i wsi! I to nie jest lewacki bełkot?

      Kraj, w którym dzieci wyzywają się od Rumunów i Mongołów, sądząc, że jest tam "syf, gówno i nędza", a w rzeczywistości te kraje są bardziej zamożne od nas.

      Dobry dostawca towaru... ; )

      Kraj, w którym koncesjami rządzą monopoliści. Kraj ze stolicą, w której centrum stoją blaszane baraki i trochę wyższe bloki zwane tu wieżowcami oferujące pomieszczenia po 4000–5000 USD za metr.

      To jest dziwne, przyznam, ale ceny reguluje rynek. Gdyby nie było chętnych, to ceny byłyby niższe. A tak widocznie są klienci. Postulat niby jaki? Kumitet Cyntralny ma narzucić odgórnie maksymalne dopuszczalne ceny za metr biurowca?

      Kraj, w którym wszystkie samochody pochodzą z Niemiec - wywiezione z niemieckich lasów, szrotów lub najczęściej ukradzione. Państwo, w którym można sobie kupić chodniki, postawić parkomat i płacić państwu 10 % podatku od zysku.

      Kłamstwo i tani populizm. Chyba że autor nie wyszedł z obserwacją poza środowisko dresiarzy.


      Kraj, w którym rządzą byli socjaliści.

      Też nad tym ubolewam...

      W którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy,

      I w czym problem? Można sobie otworzyć np. własną kancelarię i zasuwać w Wielkanoc nad skomplikowaną sprawą.

      Usuń
    4. gdzie otrzymanie paszportu do niedawna stanowiło problem,

      Ale już nie stanowi :)

      a mimo to ponad 3,5 mln obywateli rocznie wyjeżdża za granicę 3). Jedyny kraj byłego bloku socjalistycznego, w którym obywatelowi wolno było posiadać dolary, choć nie wolno mu ich kupić ani sprzedać poza bankami.

      Było, minęło...

      Kraj, w którym urzędnik państwowy wysokiego szczebla nie ma matury, a kierowca ciężarówki albo kelner w restauracji ma dyplom magistra 4).

      To właśnie rezultat braku rozliczenia.

      Kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z barmanką po niemiecku, z kucharzem po francusku, a z ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza 4).

      Jeżeli pracują w miastach turystycznych, to nikogo to nie dziwi. Urzędnicy są ludźmi w średnim wieku, którzy nie mieli w większości szansy nauki zachodniego języka. Z pokolenia po stanie wojennym każdy, lepiej lub gorzej, włada jakimś obcym językiem. Za 10 lat Polak swobodnie mówiący po angielsku będzie normą, jak w Skandynawii.



      Kraj, w którym w ramach „taniego państwa” jest kilkunastu wicepremierów i paru ministrów bez teki – ale za to wszyscy bez kompetencji.

      Wybrać innych :) Z Marsa nie spadli.

      Kraj, w którym płacąc w ramach ZUS-u na służbę zdrowia na „bezpłatne” leczenie, leczyć musisz się sam – jeśli potrafisz.

      Może nie sam, ale prywatnie. Jakiś pomysł na reformę?

      Kraj, w którym pacjenci szpitali państwowych dają łapówki lekarzom chociaż taniej mogą się leczyć prywatnie.

      Skoro mogą taniej, to w czym problem?

      Kraj, w którym w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, następuje regres komunikacji kolejowej, gdzie pociągi na wielu odcinkach głównych tras kolejowych jeżdżą wolniej niż przed II wojną światową 5).

      Zgadzam się. Wywalić niepotrzebną biurokrację, związkowców, panów kontrolerów z brudnymi paznokciami i będzie lepiej. Jestem za.

      Kraj, w którym od budowy dróg ważniejsze są dyskusje, czy pan lub pani X współpracował z SB oraz czy Tinky Winky jest gejem.

      Właśnie powyższe patologie stąd się biorą, że jeden czy drugi współpracował, a dziś robi za autorytet.

      Nie oszukuj się czytelniku: pensje na poziomie średniej krajowej większość obywateli nigdy nie widziała, cała reszta to nowobogatcy (swoją drogą: skąd oni przybyli w wolnej ilości w takiej ilości?), byli wysocy urzędnicy PRL-u i ponad 200 osób w pewnym budynku na Wiejskiej 7). Witaj w kraju absurdu!

      No to jestem "nowobogacki", bo na wysokiego urzędnika PRL jestem za młody. Dodam tyle, że nikt w niczym mi nie pomógł. Może w przeciwieństwie do zniesmaczonych zaczynałem od ciężkiej pracy, marnych zarobków, a gdy zdecydowałem się na ryzyko bycia na swoim, zapomniałem o wolnych sobotach, świętach i pracy od 7 do 15. Można?

      Usuń
    5. Podpisuję się,jednoczesnie się zastanawiając,co ja przeoczyłam ? o ile pamiętam,nie byłam "wysokim urzędnikiem PRL",bo nigdy nie byłam urzędnikiem,taka samo jak reszta mojej rodziny -przed-i powojenna inteligencja,przeważnie pracująca na różnych szczeblach oświaty i nauki -szczeblach nie w sensie stanowisk urzędniczych a poziomu kształcenia.Nowobogacka więc jestem ? No,skoro nie ma innych opcji to wychodzi na to,że tak.Grunt,że w dobrym -vide mój przedmówca-towarzystwie.
      PS.swoją drogą-strasznie autor tego artykułu poplątał czasy PRL z czasami obecnym.W tym szaleństiwe jest metoda-nic w Polsce nie ma prawa się podobać.Dziś taki jeden psioczył na polskie krajobrazy ,porównując je z USA ,Indiami ,Hawajami et cetera i kategorycznie twierdząc,że wszędzie jest ładniej.moje pytanie,czy monotonia Danii lub Holandii lub przyroda większości krajów arabskich to też jest owo wszędzie zgrabnie pominął i zaatakował ,nieboraczek,że piękne sa Mazury,ale tam z kolei jak się wyłazi z łajby to prosto w kupę.Nieboraczek,bo słodziutko zapytałam a kto robi te kupy,czy może znienawidzony przez niego rząd .I dobiłam go ,nieboraczka,skrzywdzonego pytaniem o kupę jego psa,której swoim obyczajem nie sprzątnął z chodnika.Ot,mentalność Kalego

      Usuń
    6. @An-Ka

      O tych porównaniach z przyrodą nie słyszałam. Ale to całkiem możliwe. Jak dla mnie polska przyroda jest piękna i warto ją odkryć.

      Nie wiem czy autor solidnie pomieszał sprawy. Zapewne są środowiska gdzie PRL ma się dobrze i takie gdzie są bardziej wolnorynkowe zasady. Ja cóż dobrze sytuacji nie oceniam

      Usuń
    7. To prawda, że wiele patologii wynika z braku rozliczeń. Po prostu wciąż tkwimy w głębokim PRLu (bo wciąż na ważnych stanowiskach są ludzie o korzeniach w tamtym systemie, nie było lustracji itd. nie chodzi o żadne "ścinanie głów" ale rozliczenie) zaś realna gospodarka rynkowa istnieje często na papierze z wymienionych przez Ciebie powodów. Autor wylicza te patologie, ale fakt nie wskazuje przyczyn

      Nie wiem czy za 10 lat poprawi się znajomość języków, fakt, że ludzie się uczą, ale niestety programy nauczania to inna sprawa. Ja wiem, że znajomość gramatyki jest ważna, ale moim zdaniem na początek warto uczyć jak popytać o drogę na dworzec, otworzyć konto w banku, kupić coś w sklepie.. ćwiczyć scenki codzienne

      Usuń
    8. A,nie,nie pomieszał,jasne....Te kłopoty z paszportami,te trzy pary butów za pensję-no,fakt,przeoczyłam-mnie jako nowobogackiej więcej par butow wychodzi a jako zapewne byłej wysokiej urzędniczce PRL paszport dostarczają w zębach.Mnie i mnie podobnym ,bo reszta rodakow w walonkach lub boso chodzi a o paszporty skamlą latami.A,nie ,sorry-napisał -calkiem niedawno-tzn o paszportach.No,ciekawe ile ma lat,że to dla niego całkiem niedawno.Matuzalem ? A butki ? trzy pary ? no,tak,ja też WIEM ,że niektórzy to buty za 1000,eee co tam-za 3000 albo i więcej kupują.Bez żartów-Erinti -można oceniac sytuację źle i są ku temu powody,ale podając sensowne argumenty.Sa ludzie,którym się nie będzie nigdy nic nie podobało ,bo zawsze będą jacyś ONI.

      Usuń
    9. An-Ka w kwestii paszportów racja. Nie chodzi o buty za 1000 zł, ale znacznie tańsze. Dobrze, autor się tutaj pomylił, ale czy fakt, że chodzi o 5 par zmienia sytuację, że jest źle? Czy zmienia fakt, że młody człowiek często gęsto robi za niewolnika w firmie, że zasuwa nadgodziny bezpłatnie? Tak, są uczciwe firmy i nie wszędzie jest patologia. Ale patologii jest bardzo dużo.

      Ile par butów można kupić za najniższą krajową? Polecam zarknąć tutaaj: http://www.biztok.pl/gospodarka/10-rzeczy-ktore-warto-wiedziec-o-placy-minimalnej_s8104
      i ile Polaków zarabia najniższą krajową.

      i

      http://www.wykop.pl/link/987035/dwie-trzecie-polakow-zarabia-ponizej-sredniej-mediana-to-2907-zl-brutto/

      Ja An-Ka nie widzę ani jednego powodu by widzieć sytuację w kraju w dobrych barwach. Nigdzie na świecie wszyscy nie są szczęśliwi. Ale u nas wciąż ma się dobrze beton w urzędach i wielu instytucjach państwowych. Tak, są pewne zmiany ale bardzo, bardzo powolne. Może w następnym pokoleniu będzie lepiej.

      Usuń
    10. Erinti-zdecydowanie się nie rozumiemy.Nie twierdzę,że nie ma podstaw do krytyki czy wręcz narzekania.Twierdzę jedynie,że warto to robić z sensem,nie naciągając argumentów czy wyciągając argumenty sprzed kilku dekad.to zdecydowanie obniża wiarygodnośc takiej osoby.Żartobliwie,ale zgodnie z prawda podałam przykład takiego krytykanta,ktoremu w Polsce się nic nie podoba....Tenże osobnik z jednej strony strasznie psioczy na stan naszych ulic (prawda,zgadzam się w pełnej rozciągłości) ,z drugiej zaś dostaje furii dojeżdżając na działkę świetnie zrobionymi (fundusze z Uni ) w ciągu ostatnich dwu drogami .Furia "ile na to pieniędzy poszło"....Takim osobnikom nikt i nigdy nie dogodzi.Ostatnio pienił się na wymianę okien w klatkach schodowych ,mimo,że nie poszła za tym podwyżka czynszu !!!! a stare groziły wypadnieciem z ram.Przez miesiąc się zastanawiał,ile to prezes musiał wziąć łapówki od firmy produkującej okna zamiast cieszyć,że wiatr nie hula po domu WRESZCIE.Co do urzędników-oczywiście,że jest przerost,.oczywiście,że jest beton,oczywiscie ,że jest nepotyzm.Jednak twierdzenie,ze ten nepotyzm dotyczy ZAWSZE też najniższego szczebla jest nieprawdą.pisałam o tym.Oczywiscie,nepotyzm jest zawsze naganny,ale narzekając na to,że młody człowiek rzekomo nie może znaleźć bez pleców pracy w ogóle chyba nie mamy na myśli stanowisk od razu dyrektorskich czy prezesowskich ? Czy w następnym pokoleniu będzie lepiej ? Nie wiem.do tego potrzeba nie tylko mądrego rządu,do tego potrzeba też głębokich zmian w mentalności każdego Polaka.Oczywiście,mądry ,odpowiedzialny rząd zdecydowanie pomógłby w przemianie tej mentalności,ale nie stanie się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Obawiam, się,ze nawet najmądrzejszy nie zapewni marzeń ,roszczeń i wyobrażeń,bo żaden,nigdy i nigdzie,nie rozwiąże naszych wszystkich problemów.A tak przy okazji-mam sporo rodziny rozsianej po świecie,w starych krajach Europy-w odpowiednim momencie uciekli przed czerwonymi.W ostatnich latach ,odwiedzając nas,jak mantrę powtarzają "ale się Polska zmieniła".Z podziwem.Oczywiscie,nie wiedzą,nie widza wszystkiego-ale jednak są powody do podziwu..I dlatego potępianie wszystkiego jak w czambuł uważam za idiotyczne.

      Usuń
    11. @An-Ka

      Tu nie chodzi o stanowiska prezestowskie, ale o taką płacę by można było opłacić rachunki, móc żyć spokojnie od pierwszego do pierwszego, móc wyskoczyć z kumplami na kawkę, piwko czy do kina, móc kupić książkę, móc planować rodzinę, móc po prostu spokojnie żyć. Za najniższą krajową, czy za 2000 na śmieciówce to niemożliwe a przynajmniej karkołomne.

      Nie mówię, że nepotyzm jest w 100% na każdym szczeblu, bo ktoś musi pracować a nie tylko mieć nazwisko.

      Usuń
    12. Erinti- wyważasz otwarte drzwi.Juz kilkakrotnie przyznałam Ci rację odnośnie oczekiwań zarobkowych.Jednak nie o tym rozmawiamy.Swoją drogą -umiejętność wychwycenia tematu (zamiast krążenia wokół pt "wszystko co wiem " ) zawsze była cechą,ktorej oczekiwałam od studentów,kandydatów na pracowników itd.I której oczekując ode mnie uczono mnie od zarania.Lubię precyzyjne określenia,wiec gdy wielokrotnie piszesz,ze w Polsce bez układów nie dostanie się dobrej pracy.nie wygra konkursu-dodając NIGDY lub NIEMOŻLIWE -to dla mnie jest to jednoznaczne z twierdzeniem o 100 % nepotyzmie. Wracając do nieszczęsnych tanich butów-konia z rzędem dla tego,kto mi pokaże pensje 300 lub 500 zł.wiec upieram się przy tej cenie mimimum 500 za parę.:)).Doprecyzuje,bo widać,że za nic nie chcesz zrozumieć tego,co piszę.Nie wyraząm zachwytu,WIEM,że jest bardzo wiele patologii,ale nie znoszę,organicznie nie znoszę patrzenia tendencyjnego,wybiórczej ślepoty,przekłamywania rzeczywistości ,która jest niejednorodna-dla jednych czarna,dla innych różowa,dla większości szara ,ale na pewno nie wyłącznie czarna.W swoim widzeniu swiata najczęściej myślę "bywa różnie" i dopuszczam różne warianty w różnych odsłonach.Gdy jednak ktoś kategorycznie i wielokrotnie jak mantrę powtarza,że nie jest możliwa droga ,którą ja kroczę to mnie to jednak bulwersuje.W nosie mam ,czy taki ktoś zakłada,że na pewno jestem wobec tego pomiotem "wysokiego urzędnika PRL" czy może jakąś nieuczciwa nowobogacka ,wzbogaconą na krzywdzie klasy pracującej za pomocą układów z kimkolwiek.bo ja WIEM.W moim lustrze co najwyżej nie podoba mi się ilość zmarszczek (a i to sobie odpuszczam,bo gros to od smiechu) .Mogę jedynie współczuć ,bo takie widzenie świata gwarantuje marazm,brak światełka w tunelu i stanowi sampsprawdzającą się przepowiednię.PS. w "radosnej" końcówce PRL moja pensja ,pensja jak najbardziej wykwalifikowanego pracownika wynosiła 12,5 dolara :)) .Bez cienia szansy na wyjazd "za chlebem"

      Usuń
    13. Mam wrażenie, że piszesz do mnie w taki sposób, jakbym urodził się w pałacu czy nomenklaturowej rodzinie i nigdy nie zaznał problemu, o którym wspominasz. Przekręty były, są i będą. To lata pracowania nad ludźmi, nadrabiania zaległości od czasów I RP (!!!), by zlikwidować to warcholstwo, cwaniactwo, roszczeniowe podejście i bezczelność tak mocno cechujące rodaków. Wystarczy przejechać się po mieście: nerwowość, wpychanie się, faki... Do momentu wprowadzenia spokojnego poszanowania prawa wiele jeszcze nauki. Niskie pobory w porównaniu do Zachodu czy kiepska kolej to nie wina Tuska, tylko zaległości powstałych przez dziesięciolecia. To, że ten rząd skupia się jedynie na słupkach, a kolesiostwem się nawet nie krępuje jest dowodem jedynie na niedojrzałość do polityki i mentalność chłopców w krótkich spodenkach. Są pewne zaszłości, których prawdopodobnie za naszego życia nie naprawimy, bo powstawały przez pokolenia. Wyjścia są trzy: pogodzić się, wyjechać albo wziąć sprawy w swoje ręce. Nie potrafiłem się pogodzić, nie chciałem na stałe opuszczać Polski, więc wziąłem sprawy w swoje ręce i dzięki temu żyję może nie wygodnie, ale chociaż godnie. W czasie, gdy moi znajomy organizowali sobie grille czy wypady na narty, ja musiałem rozkręcać interes. Żadne znajomości, tylko ciężka praca. A jak się z kierunkiem studiów nie trafiło w rynek, to się kończy następne, przydatne. Naprawdę, do śmiechu doprowadzają mnie te masy niedoszłych nauczycieli biadolących, że nie ma pracy dla młodych i wykształconych.
      Oczywiście, że korupcja, nepotyzm, czy mediokracja to ogromne problemy i trzeba z nimi walczyć. Ale to NIC NIE MA do faktu, iż są możliwości, by także i w tym kraju zakasać rękawy, zaryzykować, zrezygnować z wielu przyjemności i osiągnąć pewien poziom, który daje możliwość spokojnego życia. Trzeba tylko chcieć, nie bać się pracować, zaryzykować bycie na swoim, być gotowym na walkę z biurokracją i niestety umieć zrezygnować z przywilejów, które się rzekomo nam należą.
      To nie recepta, tylko ewentualna szansa.
      Spokojnych Świąt.

      Usuń
    14. Miło mi,że nie jestem odosobniona.Oczywiście-nie każdemu się uda.Z różnych powodów,Żadna droga nie jest prosta i łatwa,bo nawet dziedzicząc majątek trzeba go jeszcze umieć utrzymać.Moja rodzina przez wojnę straciła wszystko poza najważniejszym -tym,co w głowach.I to mantra,ktorą mnie powtarzano ,to mantra,ktorą ja powtarzam.wielokrotnie z rozgoryczeniem,że tak trudno,ale ze świadomoscia,że nie wolno osiadać na laurach,poddawać się.W poprzedniej epoce wysłuchiwałam ,jak to się na koszt klasy robotniczej wykształciłam ,żeby życ za ich koszt.Nauczyłam się odpowiadać,że skro to takie łatwe,lekkie i przyjemne,to trzeba było swoje dzieci kształcić .studia darmowe(na koszt klasy robotniczej ),pensja robotnika wyższa od pensji nauczyciela czy naukowca-w czym więc problem ? Odpowiedź padała natychmiast "bo bez pleców to dziecko robotnika nie dostanie się na studia" .Nieważne jak dobrze się uczyliśmy,jak bardzo byliśmy rozwinięcie intelektualnie-lud wierzył,że nasze indeksy to efekt nepotyzmu.Teraz studiuje kto żyw(nawet ci z pogranicza uposledzenia umysłowego,niestety) ,pretensje zaczynają się gdzie indziej.Moja sąsiadka,rówieśnica,waży 25 kg więcej ode mnie i zazdrości.bo jej figura to oczywiście geny a moja to wynik tego,że nie jestem spracowana i mam czas na dbanie o siebie.Ona pracowała jako nauczycielka i poszła na wcześniejsza emeryturę.Ja pracowałam przez 20 lat po 80-90 godzin tygodniowo i pracuję nadal.To,że nie wpieprzam całe życie batonów,chrupek,frytek,czekolad itd. w mega ilościach,w przeciwieństwie do mojej sąsiadki,oczywiscie nie ma znaczenia-ja mam lepiej i już.To ,że się gimnastykuję zamiast siedzieć przed telewizorem zas jest dowodem na to,że mam czas:)) (pracując w przeciwieństwie do niej ) no i oczywiście jestem snobką.

      Usuń
    15. @An-Ka

      I ja się zgadzam, że bywa różnie. Jak wszędzie. Trzeba pracować i mieć trochę szczęścia. Szczęście się zawsze przydaje. Tak samo jak umiejętność łapania okazji gdy się nadarzą. Owszem droga o której piszesz jest w Polsce możliwa, ogromnym nakładem sił i wyrzeczeń. Tylko pytanie czy to co się dostaje jest warte zasuwajmy na to na dwa etaty (cóż można teoretycznie pracować po 60 i więcej godzin tygodniowo, ale to jest moim zdaniem praca ponad siły i to się mści, choćby na wydajności pracy osoby przemęczonej)

      Więc doprecyzujmy nie ma czegoś obecnego w 100%, to się nie zdarza nigdzie i z niczym. Ale wystarczy obecność na poziomie 90% aby było kijowo.

      Dostanie dobrej pracy.. wszystko się rozbija o definicję dobrej pracy. To co dla jednego jest nie do zaakceptowania dla innego jest świetne. Więc bez wyjaśnienia sobie dokładnie co kto rozumie pod tym pojęciem.

      Usuń
    16. @Celsus

      Ależ ja nie uważam, że ze wszystkiemu winien jest obecny rząd. Ma swoje za uszami, ale cóż zaistniał w pewnym systemie. To nie PO wymyśliło promowanie cwaniactwa i brak poszanowania dla cudzej pracy (choćby przez ściąganie w szkole), warcholstwo i kolesiostwo. Jak z tym walczyć? To pytanie za milion.

      Pójście na swoje to jest opcja. Dla części tak i sama znam ludzi którym się udało. Ale zanim się pójdzie na swoje trzeba jednak mieć moim zdaniem pewną pozycję w zawodzie aby mieć potem kryteriów. No i dryg do handlu, ogólnie biznesu by umieć firmę rozkręcić i utrzymać. (to zdanie osoby której się udało i powtarza, że to kwestia sposobu myślenia), ot predyspozycje.

      Co do kierunków studiów: cóż pytanie za milion jakie są dobre. Ja sama nie wiem, obecnie bym stawiała na coś interdyscyplinarnego. Ale za 5 lat???

      i ja Ci życzę Spokojnych Świąt

      Usuń
    17. An_Ka

      Cieszę się, że mamy podobne doświadczenia. Miło spotkać osobę podobnie myślącą i co ważniejsze - taką, która sama przez to przeszła, a nie teoretyzuje.

      Erinti

      Oczywiście, że trzeba mieć predyspozycje, wytrzymały organizm i zrezygnować z wielu przyjemności, a nawet praw (będąc chorym trzeba jechać do pracy). Teraz oczywiście wiele obowiązków przeniosłem na młodych, ale dalej bywa, że soboty czy święta jadę spokojnie popracować. Oczywiście nie w każde. Oczywiście, że predyspozycje to ważna sprawa, ale o to trudno mieć pretensje. Mam znajomych, inżyniera czy finansistów, którzy w miesiąc zarabiają moje roczne dochody. Niestety nie mam predyspozycji do nauk ścisłych, więc cieszę się ich sukcesem, a sam poszedłem inną drogą. Oczywiście lepiej byłoby zachwycić się ukończonymi nikomu niepotrzebnymi studiami, pisać o antypolskiej polityce rządu, który nie daje mi zatrudnienia, załamywać ręce i czekać na cud. Wtedy byłbym prawdziwym polskim patriotą, a tak jestem nomenklaturowym dziedzicem czy liberałem. A ja tylko doceniam przedsiębiorczość, przyszłościowe myślenie pracowitość i zaradność. Cechy przeciwstawne naszym narodowym: bezradności, służalczości, podległości, chłopskiemu cwaniactwu czy wiecznemu narzekaniu.
      Co do studiów: zawsze na czasie są podatki, zdrowie i spory o miedzę :)
      Nawet 5 etatów w korporacji nie rozwiąże problemu. W korporacji może być dobrze jeśli nie Ty prosisz o zatrudnienie, ale Ciebie proszą. Inaczej korporacja jest dobra tylko do zdobycia doświadczenia i otrzaskania się w środowisku, by złapać kontakty. Czasy pewnych posadek do emerytury z pracą od 7 do 15 już się skończyły. Nawet dla nepotów.

      Usuń
    18. Nadużywam słowa "oczywiście", może to dlatego, że trudno mi zrozumieć, że czarne może być białe :)

      Usuń
    19. @Celsus

      Korporacja jest faktycznie dobra na zasadzie otrzaskam się i idę dalej. Bo niestety na dłuższą metę jest tam ciężko i właściwie do droga donikąd.

      Ja przykładowo uważam, że nie można oczekiwać że rząd stworzy nam etaty. Ale może przykładowo zmniejszyć obciążenie podatkowe dla rodzimych przedsiębiorców (jak się ludziom nie będzie utrudniać życia to dadzą sobie radę). Bycie inżynierem to faktycznie dość dobra opcja, ale rzecz jasna jak zwykle zależy jakim (cóż ja niestety mogę jak z rękawa sypać przykładami dość ponurymi).

      Czy czasy posadek od 7 do 15 się skończyły? Tego bym nie powiedziała (zostały zastąpione pracą od 8 do 16 :-), ale na poważnie to się ma całkiem dobrze.

      Usuń
  2. Trochę to naciągane i pisane pod publikę chcącą dowodu, że jest aż tak źle, że gorzej być nie może. Żeby propaganda miała jednak rączki i nóżki potrzebne jest kilka prawdziwych twierdzeń. Łatwiej do nich dokleić to, co stanowi pewien "smaczek".

    1. W 2010 roku sprzedano w Polsce 355 tysięcy nowych samochodów - Niemcy nówki wystawiają do lasu.
    2. Jeśliby Polonia stanowiła połowę narodu, to musiałoby nas być nieco ponad 20 milionów. Chyba, że Polonia do narodu się nie zalicza, to wówczas tak, jest ich połowa tego, co mieszkańcy Polski. Tego, że co trzeci Polak ma 20 lat nawet nie skomentuję...
    3. Jak Rumunia jest zamożniejsza od nas, to ja chyba musiałem trafić na jakąś chińską podróbę tego kraju będąc tam ostatnio.
    4. Mamy kilkunastu wicepremierów? Coś przeoczyłem...
    5. Kelner, barman i kucharz (ten ostatni niekoniecznie język, ale nazwy potraw już tak) muszą znać język, żeby móc normalnie pracować. Ministrowi czy głównej księgowej kasy miejskiej język obcy nie jest do pracy niezbędny.
    itd. itp.

    Co do Twoich uwag.
    1. Na "politykę prorodzinną" i "szanse na rynku pracy" idą pieniądze z podatków tych, którzy taką "pomoc" otrzymali. Plus oczywiście dodatkowe opłaty na urzędników, którzy te pieniądze rozdzielają. To jest dopiero paranoja.
    2. Za granicą przeważnie rodacy nie szukają zatrudnienia w administracji, tylko pracują, lub zakładają własny biznes.
    3. o szczawiu już było. :-)

    Z resztą się mniej więcej zgadzam. Pozdrawiam serdecznie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Mironq,

      oczywiście, że polityka "prorodzinna" to paranoja i widać to po zatrudnianiu "swoich".

      Liczby wiceministrów nie liczyłam, ale aparat urzędniczy się rozrasta co niestety nie ma często przełożenia na wydajność.

      Co do języków: moim zdaniem chodziło tutaj o to, że młodzi ludzie pracujący fizycznie muszą mieć wyższe kwalifikacje niż ministrowie.

      Wiem co pisałeś o szczawiu. A jak skomentujesz zdanie posła N. na temat matek dzieci niepełnosprawnych?

      Usuń
  3. An-Ka mam pytanie co się stało z Twoim blogiem? Chciałam wejść a tam pustka? Coś się dzieje, czy to moja przeglądarka?

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wieloma punktami się zgadzam i zaskoczyło mnie, że ktoś uważa to za "lewacką propagandę". Na pewno nie uważam siebie za osobę lewicową. Bardzo mnie też zawsze dziwi, gdy ktoś, posługując się przykładem własnych doświadczeń, próbuje stawiać tezy. Ja bym się tak nie ośmieliła (chociaż doświadczeń w tej materii mi nie brakuje), bo to jest zbyt egocentryczne. Nie lubię nadużywania zaimka osobowego "ja". Warto przyjrzeć się światu dokoła i tak też staram się robić.

    Nie sądzę, żeby Polacy byli aż tak leniwymi i roszczeniowymi ludźmi, jak tu niektórzy starają się sugerować. Gdyby tak było, nie radziliby sobie tak dobrze za granicą. A Polacy radzą sobie naprawdę nieźle - ci Polacy, którym tutaj próbowano wmówić, że są za mało zdolni i za mało pracowici. Ci, którzy są naprawdę roszczeniowi, czyli tak zwani homo sovieticius, to moim zdaniem naprawdę margines.

    Zawsze mnie dziwi obsypywanie się przykładami. Bo ja mogę z kolei podać przykłady pracowitych osób, które Święta spędzają w pracy, a ledwo mogą opłacić sobie rachunki. Nie oszukujmy się, że to ich wina, bo za granicą byliby wręcz skarbem. Dlatego większość ludzi wyjedzie, a zostaną ci, którzy wierzą w polską wersję "american dream", bo przecież ex-dziewczyna Kulczyka powiedziała, że w Polsce wystarczy tylko chcieć i ciężko pracować, a czeka nas kariera od pucybuta do milionera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Flavia
      Czuję się jako ten niedookreślony "ktoś" wywołany do odpowiedzi, więc pozwolę sobie dorzucić wytłumaczenie. To, o czym wspominam, nie jest teoretyzowaniem, tylko moim własnym doświadczeniem. Oczywiście, że w życiu też potrzeba odrobiny szczęścia. Piszesz, że znasz osoby pracowite, zarobione w Święta, za małą kasę? Ja też taki byłem : ) Też zapierniczałem za marne grosze przez całe lata, które mi się dłużyły niemiłosiernie.

      Czy Polacy są roszczeniowi? Pewnie w dużej mierze tak, bo lata wychowania w PRL -u nie mogły nie pozostawić śladów. Za granicę wyjedzie ktoś przedsiębiorczy i z pewnym potencjałem. A nie osoba z mojej rodziny, która nasty już rok siedzi i czeka na cud, aż w Polsce będzie lepiej.

      Co do wytworu tego dziwnego tekstu, to można go określić pomieszaniem z poplątaniem i nawet z kwitnącego kraju zrobić koszmar. Wydaje mi się, że bez większego trudu wykazałem, że ta litania to zestawienie bzdur. W Polsce oczywiście nie jest cudownie, biurokracja, wadliwe przepisy czy nepotyzm to smutne fakty. Jednak jest możliwość godnego życia, czego warunkiem są dobre studia, umiejętne ich wykorzystanie ciężką pracą i oczywiście, jak wszędzie, odrobina szczęścia. Bo droga "na swoim" nie jest usłana różami.
      Naprawdę, nie budzą mojego współczucia młodzi i wykształceni, masowo produkowani przez prywatne szkółki czy WSP. Teraz trzeba na siebie umieć zapracować, a zdobytą wiedzę sprzedać. Bycie magistrem niewiele daje.

      Na koniec mam prośbę. Bardzo nie lubię , gdy się do mnie pije udając, że nie o to chodzi. Kwestionujesz coś z tego, co napisałem? Proszę, chętnie porozmawiam. Moje notki są zawsze podpisane tym samym nickiem. Możemy podyskutować.

      Usuń
    2. Nadużywanie zaimka "ja" moim zdaniem świadczy o egocentryzmie. To irytujące, gdy ludzie w dyskusji tysiąc razy wspominają o swojej "ciężkiej pracy", jakby oczekiwali medalu albo co najmniej aplauzu. To fajnie, że komuś wystarczyła ciężka praca, ale większości nie wystarcza, bo na dobre studia trzeba zarobić (najbardziej rentowne są najdroższe), a jest to trudne w kraju, w którym nie ma pracy.

      Dlatego pisanie, że wystarczy "chcieć" i że wszystko zależy od nas, jest oderwane od rzeczywistości. Cóż, coraz bardziej się cieszę, że stąd wyjadę i zachęcam do tego wszystkich młodych i w miarę pracowitych. A w Polsce ostatni niech zgasi światło ;)

      Usuń
    3. Byłem już nowobogackim, resortowym dzieckiem, mogę być egocentrykiem. Piszę o własnych doświadczeniach, nie teoretyzuję, stąd odniesienia do mojej skromnej osoby. Tym bardziej nie oczekuję od nikogo uznania (nie narzekam na jego brak), chciałem jedynie ukazać, że normalne życie w Polsce jest możliwe, pomimo wielu trudności. Te są bardzo złożone, ale chcący jest w stanie podjąć walkę. Podstawą jest wybór dobrego kierunku (studiowanie w Polsce jest w większości darmowe), zdobycie doświadczenia (przykro mi, z reguły nisko płatna praca), samokształcenie i odwaga postawienia na własną działalność, chyba że jest się wybitnym specjalistą rozchwytywanym przez rozmaite instytucje. Oczywiście nie każdemu się udaje. Jest to jednak możliwe do osiągnięcia i co ważniejsze, do realizacji bez wielkich nakładów finansowych, znajomości czy tzw. dobrego urodzenia. A nawet wbrew temu. Jak dotąd nie podważyłaś niczego, co napisałem, natomiast wybierasz się na wycieczki osobiste: egocentryzm, oderwanie od rzeczywistości...
      Staram się zrozumieć Twój tok myślenia i życiowe doświadczenia, ale w ten sposób trudno będzie nam rozmawiać.

      Usuń
    4. Studia w Polsce to wydatek rzędu 1000 złotych, dla tych, którzy nie chcą spać pod mostem. Żeby na nie zarobić, najczęściej trzeba wyjechać za granicę do pracy, ale nie każdy ma taką możliwość. Dlatego opowieści o tym, ze w Polsce każdy może się wykształcić, można włożyć między bajki. Bardzo mnie ciekawi, jak można opłacić sobie solidną edukację w kraju, w którym nie ma pracy.

      Usuń
    5. Studia kosztowały mnie tyle, co bilet na uczelnię, ksero wykładów, na które nie chciało mi się chodzić i ewentualnie nowy podręcznik, jak nie mogłem wypożyczyć czy taniej kupić od starszego rocznika. Na wszystko ponad to mogłem już sobie zarobić :) Sypiałem wygodniej, niż pod mostem. Nikt z moich przyjaciół i znajomych nie płacił za studia. Niektórzy za pokój na spółkę z innym studentem, ale ci swobodnie dorabiali sobie korkami z języka, czy w knajpie. Oczywiście doświadczali też uroków studenckiego życia, mieszkając po kilku w małej kawalerce, koleżanka (dziś żyjąca na bardzo wysokim poziomie) spała we wnęce służącej niegdyś za garderobę :) 90% tych osób wiedzie dziś przynajmniej godne, normalne życie, jeśli nie żyją bardzo wygodnie. Nikt z nas nie odziedziczył majątku po rodzicach, nie urodził się w resortowej rodzinie i nie miał znajomości. Nikomu z nas nic nie przyszło łatwo, sam pamiętam konkursy, w których odpadałem raz po raz, pielgrzymki po całym kraju za pracą i setki trudności. Nie jesteśmy wyjątkami, żadną elitą czy uprzywilejowanymi ludźmi. Można?

      Usuń
    6. Cóż,też jestem wywołana do tablicy.Powiem tylko a właściwie powtórzę -droga do ,ogolnie ujmując-dobrostanu czy dobrobytu jest zawsze lub prawie zawsze drogą bardzo długą.Bo nie mówimy o majątkach-efemerydach,ktore powstały znikąd(czytaj -poprzez jakieś szwindle ) tylko o prawdziwej drodze do sukcesu -w każdym tego słowa znaczeniu.Kilkakrotnie powtarzałam,że z pewnością w Polsce nie jest łatwo,że jest trudniej niż w wielu krajach i tej oczywistości nie neguję.Kilkakrotnie pisałam i podtrzymuję,ze jedni mają latwiej,inni trudniej.Nie zgadzam się (jedynie lub aż ! ) z kategorycznymi i często na tym blogu powtarzanymi -wybacz Erinti-bredniami i kłamstwami,że w Polsce jest niemożliwe dojść do czegokolwiek uczciwą drogą,bez pleców,korupcji i innych zachowan nagannych,co rodzi wniosek-ten,ktoremu nic się nie udało to człowiek z gruntu uczciwy a ten,ktory osiągnął sukces to menda w stopniu zależnym od stopnia sukcesu.A ani jedno,ani drugie nie jest aksjomatem.Bo bywa bardzo różnie,po obu stronach.Co do możliwości wykształcenia się w Polsce-ja stoje na stanowisku,że bnyc może każdy może,ale zdecydowanie nie każdy powinien probowac.I ze w tym często jest pies pogrzebany.podkreslam wielokrotnie bylejakośćrozmaitych dyplomow,zdobywanych przez ludzi,ktorych intelekt bynajmniej nie upowaznia ich do pracy umysłowej.Nie ma w moim twierdzeniu pogardy (jak to zapewne zaraz mi ktoś zaimputuje) do prostej pracy,prostych ludzi-wręcz przeciwnie.Szanuję każdą pracę,jeżeli jest dobrze wykonywana.Wiekszym (i to zdecydowanie ) szacunkiem darzę swojego pracowitego dozorcę niż pania mecenas ,która zapomina o terminach a parkuje zajmując trzy miejsca naraz,bo uważa,że z racji swojego ,ach,klekajcie narody,statusu ma prawo nie liczyć się z nikim.Jedną z przyczyn patowej sytuacji na rynku pracy jest właśnie to,że wielu ludzi NIGDY nie powinno zrobić dyplomu,bo za tym nie idzie prawdziwe wykształcenie i przydatność zawodowa.Jednak maja rozbudzone nadzieje-adekwatne do dyplomu,nieadekwatne do rzeczywistości.

      Usuń
    7. I jeszcze jedno- dywagując na ten temat warto pamiętać o jednym-żeby rozpatrywać kariery zawodowe i skutki tych karier na tle konkretnego kraju,nie krajów innych.Możemy ubolewać nad tym,że nasz kraj jest krajem znacznie uboższym od wielu krajów.Z wielu przyczyn.Jednak warto pamiętać,że w ŻADNYM kraju na swiecie nie ma rownosci -ani równości,ani szans.Mechanizmy są podobne,różnice tylko w poziomach -i tym podstawowym,i tych średnich,i tych najwyższych.Dawno już nie robię porównań materialnych między sobą a moimi kolegami wykonującymi ten sam zawód w bogatszym kraju,bo to bez sensu.Porównuję TU I TERAZ..PS. Studia w Polsce nadal są za darmo.Oczywiscie,nie dla wszystkich.dla tych najlepszych (oczywiście pomijam sytuację ,gdy dostał się ktoś w jakiś inny sposób ).tTo jest krótka piłka-jesteś dobry=dostajesz się na studia.Nie widze najmniejszego powodu,by ci,którzy nie sa wystarczająco dobrzy studiowali.Bo po co ? Oczywiście,to rodzi pytanie o sito kwalifikacyjne,tu mam wiele zastrzeżeń,ale naprawdę -nie każdy musi,nie każdy POWINIEN studiować.Wielu wręćz nie powinno.

      Usuń
    8. PS.ilu absolwentow polskiego prawa,pedagogiki ,marketingu i zarządzania,filologii,socjologii,bankowosci et cetera ,et cetera znajduje za granicą pracę zgodna z kierunkiem studiów ? Niewielu.Dlaczego ? no bo jest ich wszędzie NADMIAR.Tak jak kelnerujących aktorów w ameryce

      Usuń
    9. Fajnie mieć takie podejście do życia: "mnie się udało, więc innych mam w pompie". Pisze Pani, że nie wszyscy muszą studiować... Pewnie nie musi też moja koleżanka, która dostała się na Akademię Medyczną, ale musiała z tego zrezygnować, bo nie była w stanie znaleźć w wielkim mieście pracy, która pozwoliłaby jej zarobić na studia, które - Pani zdaniem - nic nie kosztują. Bo nic nie kosztują tylko dla kogoś, kto może liczyć na pomoc rodziców lub mieszka w dużym mieście. Mój wujek musiał przerwać studia matematyczne, bo - mimo że dostawał stypendium i pracował - nie było go stać na żyje w dużym mieście. A było to w czasach, w których jeszcze zatrudniano młodych ludzi. Dzisiaj znalezienie pracy dla młodego człowieka (który miał pecha nie urodzić się w rodzinie z klasy średniej), który chce się utrzymać i edukować, jest wielkim luksusem. Dlatego gadki o tym, że studiować każdy może, traktuję jako wypowiedzi ludzi, którzy rzeczywiście nie mają wielkiego pojęcia o dzisiejszej rzeczywistości.

      Usuń
    10. Flavio- całe pokolenia pracują na stosunek do pewnych spraw,w tym kształcenie dzieci.Mówiąc studia nie kosztują mam na myśli ,że nie trzeba płacić czesnego.Oczywiscie,jeść trzeba,mieszkac gdzies trzeba -tak samo jak w "mojej rzeczywistości".I to zależy od rodziców.nie tylko od tego,czy mogą,ale też czy chcą dziecku pomóc.W "mojej rzeczywistości" miałam przyjaciółkę,ktora wzajemnie z siostrą utrzymywały się na studiach,bo ich niebiedny ojciec uznał to za zbędny kaprys.I druga,której rodzice rezygnowali z wielu rzeczy ,by dzieci miały lepsza przyszłość.Tak było,jest i będzie.Natomiast twierdząc,że nie każdy powinien studiować mam na myśli wyłącznie poziom INTELEKTUALNY ,który z roku na rok staje się przy tym masowym pseudowykształceniu coraz gorszy,wręcz przerażający.Wyłącznie !!! Dla ubogich a zdolnych i pracowitych powinien być rozsądny system stypendialny,bo to jest obopólny interes,by tacy ludzie kończyli studia.Pod tym podpisuję się oburącz.Jednak jestem zdecydowanie przeciw ulgom dla ludzi ,którzy po prostu nie nadaja się na studia a takicj jest przerażająco dużo.Imputowanie mi ,że "mam wszystkich w pompie" pominę,bo jest dokładnie odwrotnie,nie lubię tylko demagogicznych haseł,że wszyscy musza dostać wszystko,bo wtedy zapanuje powszechna szczęśliwość.A zwrot "udało się " zostawiam dla tych,dla których życie to kupowanie losu na loterii -"uda się lub nie uda".BGo dla mnie życie to jest 1.rzetelne oszacowanie swoich możliwości,talentow,uzdolnień oraz ich braku 2.wybór zgodny z predyspozycjami w szerokim tego słowa znaczeniu 3. ciężka,żmudna praca.nieustająca.I credo "umiesz liczyć,licz na siebie."Tak,nie wszyscy powinni studiować.Przede wszystkim ci,ktorzy nie umieja z cudzych słów wyciągnąć prawidłowych wniosków a jedynie wnioski,które im pasują do obrazka.....PS.gratuluję młodzieńczej wiary,że ci "którym się udało" nie włożyli w to nic.Z takim nastawieniem fajnie się położyć pod drzewkiem i czekać na cud....Który się nie zdarzy,ale jak fajnie w międzyczasie ....

      Usuń
    11. Proszę mi nie imputować takiego podejścia.Tak,nie wszyscy muszą studiowaqć.Jednak wyraźnie piszę,że nie powinni studiować ci ,którzy nie spełniają kryteriów intelektualnych,a takich jest coraz więcej.Dla młodzieży zdolnej a ubogiej powinien być rozsądny system stypendialny ,bo też w interesie państwa jest,by właśnie tacy kończyli studia.Korzyść obopólna.Tak,nie mam pojęcia o dzisiejszej rzeczywistości,mieszkam w wieży z kosci słoniowej,moi pracownicy-łącznie ze sprzataczka to rodziny milionerów i problemy "zwykłych ludzi" .sa mi obce.Oczywiscie nie zaczynałam od zera,nie byłam biedna,nie było mi trudno,podano mi wszystko na tacy i w obecnym punkcie znalazłam się przypadkiem .A teraz idę otrzepać się z kaszy manny...

      Usuń
  5. Zapomniałam jeszcze dodać, że współpracowałam z wieloma firmami i wiem, jak bardzo dostają w Polsce przedsiębiorcy w kość. Wielu z nich zamierza w najbliższym czasie przenieść się do Czech czy UK.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och,przeoczyłam pytanie o mój blog.Cóż,doszłam do wniosku,że bez sensu jest go prowadzić,bowiem ludzi,z którymi można naprawdę dyskutować to ja mam w realu.Skłaniam się przypuszczenia graniczącego z pewnoscią,że blogujacy i komentatorzy nie chcą dyskutować,nie chcą poznawać cudzych opinii a chcą jedynie utwierrdzic się w swoich racjach,rzecz jasna jedynie słusznych i jedynie dopuszczalnych.Stojąc na takim stanowisku nie zastanawiają się nad tym,co napisał ktoś ,kogo już zakwalifikowali i odbierają jego słowa wyłćznie tak,jak chcą odebrać.Nie tak,jak on naprawdę chce przekazać.Jestem na tyle silna,by nie musieć tworzyć "grupy wsparcia" dla moich poglądów,one sobie sa ,ale tez i ewoluują pod wpływem :zdarzeń,mądrych ludzi oraz moich własnych wniosków.Jestem jednak tez i tak zdystansowana do siebie,że nie uważam,by moje poglądy miały być aksjomatem czy jedyną opcją.Krótko a kolokwialnie mówiąc -wisi mi to,co kto myśli o moich poglądach,ale dyskusję na ich temat zostawiam dla tych,ktorzy rzeczywiście podyskutują o poglądach a nie swoich interpretacjach,wariacjach czu imputacjach na ich temat.Nawet współczuję ludziom,którzy nie umieją czy nie chcą zrozumieć przekazu,ktorzy musza się ciągle potwierdzać przez wsparcie jednakowo myślących lub negację myslacych inaczej,ale....szkoda mi na nich czasu.AZ tak dobrego serduszka nie mam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. 21 year old Structural Engineer Aarika Mapston, hailing from Beamsville enjoys watching movies like Godzilla and Scrapbooking. Took a trip to Tyre and drives a Chevrolet Corvette L88 Convertible. inny

    OdpowiedzUsuń