A jednak mają liściastą herbatę..


Czy ja pisałam w postach, że w Kanadzie nie mają herbaty liściastej? Oczywiście mają, tak samo jak mięso w sklepach, przyprawy i wszystko do czego przywykłam. No przynajmniej wiele z tego :-)  Po prostu jak ktoś jest mną i jest ślepy jak kret nie widzi gdzie idzie. Dopóki nie przewróci się na takowe opakowania, nic nie zauważy.... nie, nie stratowałam żadnego sklepu. Po prostu spokojnie przeszłam między półkami. Nieoceniona jak zwykle okazała się znajoma mojego szefa, bez której w życiu bym nie znalazła czego potrzebuję. Chodzi o sklepy bulk barn, gdzie można kupić na wagę przyprawy, makaron, kaszę, ryż, herbatę w liściach i torebkach, cappucino, kawę w ziarnach czy orzeszki. Powinnam normalnie zrobić cykl „przewodnik po Kanadzie dla mało rozgarniętych”. Tak czy siak bulk barn to naprawdę genialna sieć sklepów. Jakbym chciała piec chleb tam kupię wszelkie rodzaje mąk, a także.... ciasta w proszku na wagę. Odżywki proteinowe i zabielacze do kawy też.



Odkryłam genialny przysmak kanadyjski. Nie, nie mam na myśli syropu klonowego, którego jeszcze nie widziałam nigdzie, co nie jest trudne przy mojej wybitnej spostrzegawczości. Odkryłam przysmak o nazwie Hummus*. W pierwszej chwili podeszłam do nowego dania sceptycznie, ponieważ miałam wrażenie, że coś co leży obok serka Philadelphia pewnie jest serem, do tego nazwa kojarzy mi się mało apetycznie z humusem*. Hummus rozsmarowany na chlebie smakuje pysznie. Można znaleźć rozmaite warianty smakowe (na ostro, łagodne czy z orzeszkami). Lepsze to niż ser topiony i na pewno mniej w tym tablicy Mendelejewa. W polskich sklepach niczego podobnego nie widziałam. Może są w tak zwanych bio coś tam coś tam organic, ale do takowych nie zaglądałam. Znam lepse sposoby upłynniania gotówki niż przepłacanie za rzekomo ekologiczną żywność. Ekologiczna to jest u znajomego rolnika, co nie poprawia wszytskiego. Reszta eko to więcej szpanu niż czego.

Jeśli chodzi o przyjemne, kulinarne zaskoczenia, to dania azjatyckie są niewiele droższe niż amerykańskie. Ponieważ nie cierpię wręcz organicznie hamburgerów, frytek i tego typu potraw. Sam zapach sprawia, że mną trzęsie z przyjemnością usłyszałam od kolegi, że w chińskiej czy japońskiej knajpce można zjeść lunch, którego cena nie zwali z nóg. Faktycznie nawet w mojej okolicy znalazłam tajskie lokale, do których muszę kiedyś pójść z ciekawości. Dobrze, ze sushi nie kosztuje majątku jak w Polsce. Czasem lubię sushi jako odmianę. Nie ze snobizmu, smakuje mi, czego nie powiem o serku tofu.

Z ciekawostek odkryłam, że w aptece można kupić mleko. Tak. W tak zwanych drug markt (co mi się kojarzyło ze sklepem z lekami, od słowa drug), można znaleźć mleko, lody, sery, mrożonki, chleb, kawę i herbatę. Jest też dużo kosmetyków, ale i miejsce gdzie sprzedają leki na receptę. Takie skrzyżowanie polskiego Superpharm ze sklepem na stacji benzynowej.

P.S. Mam już moją kartę. W Kanadzie obok siebie funkcjonują  czeki i system pay pass. Płacenie telefonem chyba też. To się nazywa mieć lata 90-te i współczesność na raz. Jeśli chodzi o Internet to czasy modemów, tudzież początek lat 2000 (w Polsce mialam w domu na kablu ze 100 razy szybszy transfer, jak znajdę tańsze lokum zainwestuję w neta). O wideo rozmowie przez Skype nie mam co marzyć. Coś takiego jak szybki Internet nie istnieje (to dla tych co narzekają na sieć w Polsce, tutaj na telefonie mam niby 4G a w Polsce na 3G i bez żadnego G chodziło szybciej). No, ale nie miejsc idealnych, no nie?

*http://pl.wikipedia.org/wiki/Hummus
**humus (próchnica) – szczątki organiczne nagromadzone w glebach

http://www.wallsave.com/wallpapers/1366x768/london-clock-landscape-nature/180954/london-clock-landscape-nature-canada-corner-180954.jpg

26 komentarze:

  1. ze słowem "humus" jest ciekawa sprawa... przypomina mi się mój wujek, który za pereelu wracając z kontraktu z jakiegoś "arabowa" przywiózł coś o miejscowej nazwie "humus"... konstrukcji fizycznej nie potrafię opisać, takie to kanciasto - okrągłe było, łuskowate jakieś takie, jednocześnie kruche i łamliwe pod stanowczym naciskiem... wrzucało się to do wody, gotowało i wychodził znakomity napój orzeźwiający o smaku i zapachu cytryny... po latach dopiero dotarło do mnie, że to po prostu suszone limonki, które wtedy w Polsce były nieznane...
    "drug store"... znana fraza... po polsku "apteka", zaś praktycznie sklep "mydło i powidło", gdzie właściciel wykupił koncesję na leki... w moim sklepie z karmą dla kota właściciel ma przy okazji jakieś lotto-srotto /nie gram, nie znam się/... wiadomo z grubsza, o co chodzi...
    no dobra, ale to wszystko to są pierdoły, jako człowiek "wszędzie tutejszy" szybko bym się ogarnął... ty mi lepiej opowiadaj, jacy są tam LUDZIE?... "common human relations"... czaisz, o co chodzi...
    apropos ludzi... czy tam jest ZOO?... a jeśli tak, to na czym to polega?...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale z Internetem to mnie zaskoczyłaś... w Europie panuje pogląd, że za oceanem net się leje jak z kranu za grosze...
      a urok tofu polega właśnie na jego neutralnej bezsmakowości... najlepsze tofu w Wawie mieli zawsze Wiety na Stadionie... tylko problem w tym, że Stadionu już nie ma...

      Usuń
    2. Ja z kolei znam-i przepadam-za humusem ,potrawą z ciecierzycy.Niestety tuczy :)

      Usuń
    3. Ludzie tak: Kanadyjczycy spoko, Hindusi i Chińczycy zamknięci. Ale nie ma cyrków z załatwianiem formalności i ułatwiają a nie utrudniają. W ZOO nie byłam. Jak trafię napiszę co i jak.

      Net tutaj to ból głowy jak migrena. Ja mam neta z komórki, czasem chodzi tak wolno, że szok. Ale rano i późnym wieczorem jako tako. Ogólnie marnie

      Usuń
    4. @An-Ka

      Jak wszystko co smaczne!

      Usuń
    5. @An-Ka...
      ciecierzyca tuczy?... przy tej ilości białka /jak na roślinę/ i małej zawartości cukrów prostych?... nie godojze... może dodatki tuczą...
      za to jedno jest pewne, że ciecierzyca wzdyma /i człowiek potem wali jak przysłowiowy "Niemiec przy stole"/...

      Usuń
    6. No jasne,że dodatki !

      Usuń
    7. @Erinti

      Nie chcę się wymądrzać, nie znając warunków w ON, ale być może szybkość Twojego internetu jest związana z brakiem limitu na dane. W Kanadzie (czy nawet w USA) doprawdy rzadko można dostać nielimitowany plan.
      Stacjonarny net powinien być znacznie lepszy. Mam 6/1Mbps za $45 (jak na europejskie warunki ślimak i w dodatku drogi), ale na 1 osobę wystarcza ("robię" jakieś 200GB/mies).

      Pozdrawiam, Kamil

      Usuń
    8. @Kamil

      To bardzo możliwe. Ja na razie za dużo płacę za mieszkanie by jeszcze zabulić za kabel, no i nie podpisze umowy bez historii kredytowej. Za rok będzie inaczej

      Usuń
    9. hummus to nie kanadyjski przysmak tylko libański (niektórzy mówią, że izraelski :P )
      pierwsze libańskie jedzenie w życiu jadłam w Toronto właśnie, do dzis pamiętam, że było genialne

      i hummmus wcale nie tuczy, jedzony z grillowanym mięsem i sałatką to najlepszy obiad świata, polecam na odchudzanie (bez węglowodanów)

      Pozdrawiam
      Ola

      Usuń
  2. czyli pierwsze koty za płoty. dawaj dalej, bo to przecież zupełnie inna kultura. moje koleżanka długo przestawiała sie na kanadę. no, ale to było kilkanaście lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że idzie ku dobremu. Powoli się tutaj ogarniam co i jak, a co ważniejsze mam pomoc

      Usuń
  3. A jednak teraz jest zdecydowanie mniejsza różnica.Wszystkie nazwy artykułów spożywczych są mi znane:)I do kupienia nawet w mojej oszołamiającej metropolii:P Syrop klonowy-sama jestem ciekawa,co o nim powiesz,dla mnie jest niestrawny(nie,nie kupuję podróbek,ale dla mnie miód jest też niestrawny).Natomiast jest niezastąpiony(syrop w tym wypadku)jako składnik jednej z marynat do mięs i jednego z dressingów,jakie przyrządzam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślę, że syrop to dobry dodatek. Ale byłby wstyd nie znaleźć w Kanadzie syropu klonowego :-) Pewnie będzie na lotnisku w wolnocłowej

      Usuń
  4. Cieszę się Erinti, że poznajesz nowy kraj i oderwana jesteś od polskiego ponuractwa i biadolenia. Zapomnij o tych polskich nudach i żyj pełnią życia w nowym kraju i innych lepszych realiach.
    Jak ja nie znoszę ponuractwa ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem daleko od Polski, więc to wszystko widzę z naprawdę sporego dystansu

      Usuń
  5. Hummus to nie kanadyjski, tylko arabski tudzież żydowski przysmak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to znaczy,że w Kanadzie go nie powinno być ? Ludzie,co za erudyta ....

      Usuń
    2. @Anonim

      Miałam na myśli dostępny w Kanadzie,

      Usuń
  6. Przepraszam Cię najmocniej,gdzie ja w tym momencie byłam... hossy, hossy Ci życzę Erinti- krejzor

    OdpowiedzUsuń
  7. "W polskich sklepach niczego podobnego nie widziałam." - faktycznie przy swojej spostrzegawczości mogłaś nie widzieć.Coś takiego bywa w Lidlu .
    Ale z tym Internetem , to zastrzeliłaś mnie. Aż się wierzyć nie chce.
    Pisz. Towje spojrzenie na Kanadę i na Polskę z pewnej odległości jest niezwykle cenne i trafne. Buziaki i serdeczności przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Lidlu rzadko bywałam, bo miałam daleko.

      Usuń
    2. Bo bywa w niektórych tylko sklepach .w Lidlu ja np. nigdy nie kupuję.W Almie jest.Trudno się dziwić,że się na coś takiego,wśród masy produktów nie wpadło,nie szukając.

      Usuń
  8. Musisz się nieco "opatrzyć" w nowym miejscu i "umiejscowić" wszystkie sklepy z artykułami pierwszej potrzeby - a to trochę zajmie. Bo i lista tych artykułów będzie rosła z czasem.

    Wydaje się, że tu w Polsce, w okolicy, w której mieszkamy od lat wszystko znamy. Niby tak, ale jeśli chodzi o pewne rzeczy, człowiek też zachodzi w głowę gdzie to kupić.

    Ze znajomością pewnych przypraw, herbat, dodatków czy innych smarowideł, to większość jest sprawą przypadku: ktoś się z czymś zetknął wcześniej, inny później, jeszcze inny będzie do końca życia żył bez świadomości, że coś takiego istnieje. Ja przykładowo o tym, że jest syrop klonowy po prostu wiem, ale nigdy nie miałem okazji go posmakować. Jakoś bez tego żyję i nawet czuję się nieźle. ;-)

    Z internetem jestem zaskoczony jak wszyscy. Może powoli poprzeglądasz oferty i znajdziesz coś znośnego za przyzwoite pieniądze. Wkurzać się codziennie (a póki co będzie Ci potrzebny codziennie), że chodzi jak krew z nosa, może zdecydowanie źle wpływać na samopoczucie. Jak samopoczucie wpływa na odbieranie nowych rzeczy wiesz doskonale, więc pisać nie będę.

    Takie proste rzeczy, jak choćby zakup liściastej herbaty czy szczotki do zamiatania :-) z tej perspektywy mogą wydawać się banalne, ale sam byłem kilka razy zagranicą w sytuacji, kiedy potrzebowałem coś prostego i ani nie wiedziałem jak to się po ichniemu nazywa, ani gdzie można to kupić. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Mironq, trzeba się zorientować co i gdzie. Potem łatwiej. Jak w każdym nowym mieście.

      Z tym syropem klonowym to chciałam przywieźć do Polski więc dlatego szukam, ale jak nie znajdę to mowi się trudno.

      Ja się czuje fantastycznie, naprawdę! Więcej o tym w następnym poście.

      Usuń