Tak, spełniają chociaż czasem trzeba na to poczekać :-) Gdybym usłyszała podobne zdanie z rok, nawet pół roku temu, pewnie bym prychnęła i obwarczała mówiącego. Wówczas nie wiedziałam o szansy co się pojawi, nie sądziłam, że kiedykolwiek rozwinę skrzydła (nawet sobie nie zdawałam sprawy z ich istnienia!), że moje wyobrażenie o zawodowym życiu to coś więcej niż mrzonka. Wątpiłam, że kiedykolwiek wyjadę na dłuższy czas, że będę miała okazje chodzić na spotkania z różnymi naukowcami, ze ludźmi wspierającymi naukę, jeździć na szkolenia, spotykać ludzi. W III RP nauka mało kogo obchodzi („gender”, „obrona dzieci nienarodzonych”, „związki partnerskie”) są znacznie ważniejsze niż rozwój kraju, innowacyjność. Wiele się mówi, słusznie, o braku innowacyjności, braku związków nauki i biznesu itd. Ale innowacyjność nie rośnie na drzewach. Chcecie mieć dobrej klasy specjalistów, co uczciwie i solidnie pracują. To do jasnej cholery umożliwcie im pracę, a nie przeszkadzacie i zniechęcacie. Od durnej biurokracji, poprzez klany okupujące uczelnie aż po żenujące pensje skończywszy.
Czekanie na spełnienie marzeń ma swoje zalety. Trudności i przeciwności hartują człowieka. Co więcej dzięki nim doceniamy kiedy spotyka nas coś dobrego, jak pisał Mickiewicz „Kto nie zaznał goryczy ni razu ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie”. Smak słodki jawi się cudownym, właśnie przez z kontrast z goryczą. Czy bym tak doceniała mojego supervisora i inne pomocne osoby, gdyby nie lata użerania się czy to z wrogimi jednostkami czy patrzenie jak inni walczą z durnym systemem. Nie. Czy bym doceniła, że mój supervisor pomaga mi wejść w środowisko, wspiera i nie przemęcza robotą gdyby promotor nie rzucił na głęboką wodę, bił wiosłem jak zaczęłam pływać i zostawił z niczym? Pewnie w znacznie mniejszym stopniu. Jak pisałam w poprzednim poście, po raz pierwszy od lat jestem szczęśliwa i widzę przyszłość. Przyszłość inną niż ciemność, w której panuje beznadzieja, bieda i samotność.
Moje szczęście to praca w wybranym zawodzie, co mnie fascynuje. To szanse rozwoju zawodowo-osobistego, które za granicą są miliard miliardów wyższe niż w Polsce. No i nie zapominajmy o możliwości opłacenia rachunków i życia, nie walki o przetrwanie. Całe lata czekałam na to aby móc wychodzić na spotkania z ludźmi, przemawiać na konferencjach, prezentować tam wyniki, poznawać nowych ludzi. Nie lubię stać w kącie i pozostawać w znanym, bezpiecznym ciepełku. Dla mnie wyjazd w nowe, obce miejsce to coś cudownego, nie stres. Dla mnie. I nie zamierzam nigdy sugerować, że to lepsze wyjście niż pozostanie w swojskim środowisku. To co stanowi spełnienie moich marzeń, dla innych byłoby źródłem stresu. I vice versa. Moja przyjaciółka z jednego z poprzednich miejsc, najbardziej kocha spokojnie pracować i nie musieć wychodzić na większe spotkanie. Dziewczyny z poprzedniego miejsca, czują się tam dobrze.
Dla mnie one wszystkie i każda oddzielnie zasłużyły na medal. Za heroizm i zaciętość pracy w tak niesprzyjającym środowisku, że pomimo utrudnień idą dalej, że pomimo układów i układzików, pierdyliona papierków i niejasnych zasad gdy prą do przodu i to całkiem dobrze. Mają siebie i świetną szefową, która ile może działa w tym porąbanym środowisku i idzie im nieźle. Tylko ja nie chcę się szarpać. Nie jestem jak ona związana żadnymi więzami z otoczeniem. Wyjazd do Kanady był drugim etapem niejako. Pierwszy stanowił wyjazd na studia z rodzinnego domu. Wtedy niejako nastąpiło zerwanie, zaś w mieście gdzie mieszkałam przez 10 lat, w dniu wyjazdu czułam się równie obco co w dniu przyjazdu. Nie zapuściłam nawet jednego korzonka.
Ale nie o tym chciałam mówić. Podziwiam ludzi, którym chce się w III RP użerać każdego dnia z administracją, ZUSem, systemem i wszystkimi mechanizmami udupienia człowieka i odnoszą sukces. Naprawdę bez złośliwości podziwiam, ale to nie życie dla mnie. Ani jeden ani drugi wybór nie jest czymś lepszym obiektywnie. Ot może być lepszy dla konkretnej osoby. I miną wieki nim nawiedzeńcy z prawa i lewa to pojmą. Licho mnie podkusiło wejść na polskie portale internetowe. Znalazłam taki kwiatek: http://www.fronda.pl/a/znana-feministka-zyjemy-w-dobie-dzieciocentryzmu-to-wina-kosciola,37894.html. Nie wiem czy osoby jak wspomniana w tekście Sylwia Chutnik czy Tomasz Terlikowski nie są w stanie pojąć, że nie ma jednej opcji dla każdego. Są kobiety marzące by zajmować się domem i gromadką dzieci i robiące to świetnie, oraz takie co kochają swoją pracę i nie widzą siebie w roli matek oraz takie co są pracującymi mamami. Czy naprawdę nie można pojąć, że ludzie są różni? Wyjazd na minimum kilka lat za granicę i wyjazdy na różne szkolenia, konferencje itd. to moje marzenie. Ani gorsze, ani lepsze niż marzenia moich koleżanek. Inne po prostu i tyle. Ja już wiem, że marzenia się spełniają. Tego samego życzę Wam moi Goście.
Dopisek z 29 maja, godz 14 czasu polskiego: Odpowiadając na komentarz Anny i wyjaśniając niejasność: tak, wiem, że związki partnerskie czy kwestie gender wymagają uwagi. Tak samo jak polityka zagraniczna, uproszczenie systemu podatkowego i wiele innych spraw. Ot po prostu odniosłam wrażenie, że awantury na temat gender, związków partnerskich czy tzw. obrony życia* służą przykryciu ważnych afer i problemów, czyli służą jako tematy zastępcze.
http://www.kellyexeter.com.au/wp-content/uploads/2013/07/how-to-chase-your-dreams-responsibly.jpg
* czemu tzw. obrona życia? bo mnie środowiska pro-life nie przekonują, i nigdy się nie podpiszę pod ich postulatami, ponieważ w moim odczuciu godne i warte obrony jest dla nich życie nienarodzone, zaś żywi są mniej ważni, by nie rzec nieważni.
Naukowiec bez "zawziętości " to żaden naukowiec to rozkapryszona panienka bawiąca się w naukowca.Osoba która przez dziesięć lat nie zapuściła ani jedneko korzonka to osoba która powinna przyjrzeć się sobie.Takim osobom nawet podanie na tacy nic w życiu nie zmieni,niczego nie osiągną.Spełnione marzenia zaraz się okazą pomyłką i zaraz będzie kolejne usprawiedliwienie warunkami.
OdpowiedzUsuńHmmm...coś w tym jest.To,że w Polsce nauka jest traktowana po macoszemu to fakt niezbity .Jednak ja tak sobie roboczo dzielę osobowości na "zmieniające świat (i okoliczności)" i na zmieniające wyłąćznie warunki,bez wpływania na nie -np. zmiana miejsca zamieszkania,zmiana miejsca pracy.Zdecydowanie większy szacunek mam dla tej pierwszej grupy,oczywiście w granicach rozsądku.Ten większy szacunek nie jest równoznaczny z brakiem szacunku do osób niewalczących o zmiany w swym otoczeniu,bo przecież nie każdy urodził się wojownikiem czy choćby organizatorem.Jednak nie wiemy nic o tym,cze Erinti przed decyzją wyjazdu tylko bolała nad sytuacją,czy usiłowała na nią wpływac,więc z ocenami nie warto wyskakiwać.
Usuń@Asystent
UsuńJakże mi brakowało typowo polackiego komentarza! Przyjść, opluć, wyjść. Dobrze się bawiłeś. Nie krępuj się.
@An-KA
UsuńDziękuję za głos rozsądku. Jeśli o to chodzi o walkę, to tak próbowałam. Całe lata
Dlaczego od razu opluć ? Strasznie narzekasz,biadolisz wręcz.Opluwasz Polskę w każdym blogu i to jest wg Ciebie polskie,patriotyczne a każdy kto ma inne zdanie jest "polacki".Jeżeli Ty masz prawo do krytyki to musisz uznać że inni też.Teraz rzeczywiście wychodzę na stałe bo jesteś upiornie nudna .
UsuńPolactwo to wycieczki osobiste, Ty zacząłeś
UsuńNapisałaś:
OdpowiedzUsuńW III RP nauka mało kogo obchodzi („gender”, „obrona dzieci nienarodzonych”, „związki partnerskie”) są znacznie ważniejsze niż rozwój kraju, innowacyjność.
Jestem w szoku, Erinti...
Anno, o ile z gender trzeba uważać, o ile na związki partnerskie jednopłciowe nie powinny adoptować dzieci, o tyle znasz moje zdanie o aborcji zaś "walkę o dzieci nienarodzone" uważam za zbędną i szkodliwą.
UsuńPoza tym należy dbać o kraj w całości a nie tylko na chwytliwych hasłach.
Nie będę komentowała.Zgadzam się za to z tytułem posta.Spełniają się.
OdpowiedzUsuńFakt,Trochę trzeba im pomóc.Erinti pomogła .Można się tylko z nią cieszyć.
UsuńWiem Liv
UsuńDzięki An-Ka
Usuńno, to ja znowu zapytam w sprawie ciekawostek, choć tym razem takich poważniejszych ciekawostek, a hasła brzmią:
OdpowiedzUsuń- służba zdrowia...
- policja...
oba tematy łączy to, że życzę Ci, byś jak najmniej miała z nimi do czynienia...
pozdrawiać :)...
Mam nadzieję nic o nich nie wiedzieć!
UsuńTo ja może napiszę, jak jest w Montrealu...
UsuńZ lekarzami kontakt miałem sporadyczny i tylko prywatny - szczepionki przeciw dżungli amazońskiej. Jedynym problemem była bariera językowa - ach ci frankofoni. Z opowieści znajomych - darmowa służba zdrowia wygląda ok. Czasem trzeba poczekać w kolejce do lekarza (np. ze złamanym obojczykiem), ale jak już się zabierze do pracy, to jest miło i przyjemnie.
Równie miło i przyjemnie jest z policją. Pełna kultura. No chyba że się ktoś stawia, ale to normalka. I mają takie wielkie chevy chargery... Mała ciekawostka: w popularnej tu sieciówce kawowej Second Cup zarówno ratownicy medyczni jak i policja dostają kawę za darmo.
Pozdrawiam, Kamil
może ta kawa jest w ramach jakiejś umowy ryczałtem?... ale sympatyczny zwyczaj, tak swoją drogą...
Usuńdziękować, pozdrawiać :)...
Witaj :)
OdpowiedzUsuńMiło czytać takie pozytywne posty :)
Cieszę się, że Ci się udało, tak trzymaj :)
Pozdrawiam mile :)
Dziękuję
UsuńZawsze powtarzałam, powtarzam i powtarzać będę, ze Polska to nie jest dobry kraj do życia. Polska jest krajem utrudniającym życie swoim obywatelom . Tu nie można się swobodnie rozwijać i pracować.
OdpowiedzUsuńUtrudniamy sobie na etapie szkolnym ,studenckim, w życiu zawodowym, administracyjnym , biznesu itd..
Dlatego doskonale rozumiem Cię, co teraz czujesz oraz to, że wreszcie rozwinęłaś skrzydła z daleka od wschodniej polskiej mentalności. Nie daj sobie wmówić, że plujesz na Polskę .
Pozdrawiam serdecznie
Ja tylko piszę jak jest, dziękuję ża to rozumiesz
UsuńIle trzeba było? Kilka tygodni i widzę całkiem inną Erinti :) Pewną siebie i spełnioną. Dalszych sukcesów.
OdpowiedzUsuńTak, wyjazd był niezbędny
Usuń