Przepraszam za moje milczenie na blogu. Totalny brak wolnego czasu robi swoje. Mam co robić w swojej pracy a poza tym rozwijam też życie towarzyskie. Dzięki stronie meetup.com znalazłam grupy ludzi spotykające się w różnych częściach Toronto i poznaję nowych znajomych. Z jedną grupą chyba pozostanę na dłużej, bo nie dość że mam szansę podszkolić język (nie angielski) to jeszcze rozmawiamy o ciekawych sprawach. Jedna z uczestniczek wyraziła swoją opinię, że straszenie terroryzmem czy innymi zagrożeniami ma służyć manipulacji ludźmi i przekonaniem ich by zgodzili się na ograniczenie praw obywatelskich. Jej towarzysz wyraził nawet tezę, że wrogów można nawet stworzyć. Moim zdaniem mają sporo racji. Drobiazgowe kontrole na lotniskach, coraz większa inwigilacja mają ponoć służyć naszemu bezpieczeństwu. Tylko czy aby na pewno? Wyjaśniłam, że obserwuję podobną sytuację w Polsce, z tym, że są inne straszaki. W północnej Ameryce najlepszym potworem z szafy są terroryści, podczas gdy w Polsce sąsiedzi, „ruskie serwery” itd. Chociaż nie zaprzeczam istnieniu przekrętów i oszustw, moim zdaniem to tylko część prawdy. Cześć ludzi głosuje na PO w Polsce bo ma w tym interes a inni chcą kupować papkę medialną, bo rzeczywistość jest zbyt nieprzyjemna. Niemniej jednak drażni mnie narracja jakoby Niemcy czy też Rosjanie odpowiadali za większość nieszczęść Polski. Problem tkwi w tym kto rządzi krajem, jak rządzi ale też w ludziach akceptujących ten stan rzeczy. I mam wrażenie, że używanie straszaka ma służyć ukryciu własnej nieudolności.
Afera taśmowa to coś porażającego. Chyba ciężko o lepszy symptom choroby toczącej Polskę. Za coś podobnego cały rząd powinien podać się do dymisji. Tymczasem politycy PO tłumaczą jakoby nagrywanie było... nielegalne. W świetle tego afera Watergate była nielegalna. Wchodzenie agentów ABW do siedziby gazety ujawniającej aferę to działanie godne republiki bananowej a nie kraju zachodniej demokracji. Ale przecież sami klasycy wyjaśniają, że państwo istnieje teoretycznie. Prawda. Mamy nie Polskę, lecz hybrydę PRL z dzikim, XIX wiecznym kapitalizmem z powieści Dickensa. Coś na kształt Rosji Jelcyna, gdzie „wybitni biznesmeni” łupili kraj bez jakiejkolwiek kontroli, z lepszymi dekoracjami demokracji. Ten twór nazywa się III RP i „wolną Polską”. Na pewno nie jest Polską. Czemu? Bo brak w rządzie polityków zainteresowanych polską racją stanu. Brak elit o polskiej świadomości, zaś wiodące media są polskojęzyczne, ale nie polskie i nie wiem na czyich są usługach. Tyle w kwestii polityki. Teraz postaram się odpowiedzieć na dwa pytania Pkanalii.
Pytałeś o koty w Toronto. Nie spotkałam jeszcze żadnego. Służby miejskie muszą naprawdę doskonale lokalizować bezdomne zwierzęta, bowiem przez blisko dwa miesiące nie spotkałam bezdomnego zwierzaka. Psy chodzą wyłącznie z właścicielami. Kotów nie widziałam, zaś po ulicach biegają.. wiewiórki. Tak, wiewiórki. Ponieważ w centrum gdzie mieszkam (tutaj to się nazywa Downtown) zlokalizowano sporo parków sympatyczne, małe zwierzaki swobodnie skaczą po drzewach i chrupią orzechy na trawnikach. Początkowo strasznie się dziwiłam ich widokiem, teraz zaś powoli przywykłam. Parki w centrum są niewielkie, lecz zawsze dobrze chociaż na chwilę odetchnąć w cieniu drzew. Całe rodziny spędzają tam wolne dnie, zaś na drewnianych stolikach i ławkach niektórzy jedzą lunch. Jedzenie poza domem jest dość popularne w Kanadzie, podobnie jak chodzenie z kubkiem kawy. Tyle, że tutaj to kosztuje z 3-4$ za niewielki lunch, czyli jakby 4 zł, zatem jest dostępne praktycznie dla każdego.
Druga sprawa to aktywność fizyczna. Spotkałam całkiem sporo ludzi biegających po ulicach. Osoby ćwiczące w parkach to także dość częsty widok. Poza tym w centrum miasta prawie co krok można znaleźć centra fitness otwarte do późnych godzin, a nawet całą dobę. W apartamentowcach (tutejsze bloki) prawie zawsze można znaleźć siłownię i basen. Sama znam ludzi spotykających się na porannych meczach piłki nożnej. Ja jednak chodzę im kibicować, bowiem nie dam rady biegać. Podsumowując spoty odsetek ludzi czy to uprawia sport, czy to jeździ na rowerze czy też chodzi. Ja chodzę. Więcej niż kiedykolwiek wcześniej, czasem z 10 kilometrów dziennie, zaś praktycznie codziennie z 4-5.
http://fotozup.com/wp-content/uploads/2013/01/funny-cat-pictures-004.jpg
Erinti-zasadniczo zgadzam się z wymowa tego bloga ,z małą poprawką (o czym już kiedyś rozmawiałyśmy ) -można dyskutować nad polskością rządu (tego ,czy w ogóle ) lecz nie nad istnieniem Polski .Sama używam zdania ,że mamy obecnie ową hybrydę ,ale używam tego w kontekście stosunkow społecznych, gospodarki, ustroju itp. Jednak Polska to coś innego -to my.
OdpowiedzUsuńCo do fitness - ten trend coraz bardziej rozwija się i u nas, szczególnie w dużych miastach .Kluby i klubiki powstają jak grzyby po deszczu i zawsze mają komplet chętnych . Co ciekawe - w grupie młodych dotyczy to obu płci, grupy starsze - zdecydowanie przeważają panie. Natomiast starsi panowie są bardziej zapalonymi rowerzystami .Wiewiórki ? podobało by mi się :))
Mam na myśli państwo polskie, które jak sami politycy przyznają nie istnieje.
UsuńFakt kluby fitness, siłownie mają się dobrze. Zawsze to jakiś sposób spędzania czasu, dla mnie jednak ilość ćwiczeń możliwych jest ograniczona. Ale ruch to zdrowie.
myślę, że z tym terroryzmem prawda leży pośrodku... z jednej strony istnieje coś takiego, jak terroryzm i pewne środki bezpieczeństwa są konieczne... z drugiej jednak jest to znakomity pretekst, by jeszcze bardziej upieprzać ludziom wolność i jest to skwapliwie wykorzystywane...
OdpowiedzUsuń"afery taśmowej" nie śledzę... nie interesuje mnie to...
a gdzie są koty miejskie, niezrzeszone /tzw. "piwniczne"/?... jakby nie było, są koniecznym składnikiem infrastruktury miejskiej... pewnie pracują w podziemiu, nie rzucając się w oczy... zaś te wiewiórki skojarzyły mi się z miejskimi małpami w Indiach... tylko ze względu na rozmiary są zapewne mniej upierdliwe... ale słyszałem o baribalach buszujących po podmiejskich śmietnikach... wiesz coś o tym?...
podobno bieganie nie jest najlepszym pomysłem, ale tu zapewne, jako entuzjasta roweru obiektywny nie jestem...
dziękować za info, kolejne zapytywania w przygotowaniu /ten komentarz również piszę w przelocie/...
pozdrawiać :)...
Tak, terroryzm istnieje. Rzecz w tym, że mam wrażenie że zagrożenie jest przerysowywane, aby przekonać ludzi do tego by sami pozwolili ograniczyć sobie wolność.
UsuńNie widziałam piwnicznych kotów. Pewnie są gdzieś dalej od centrum miasta.
Racja, praca potrafi człowieka pochłonąć. Zwłaszcza jeżeli to jeszcze pasja. Niesamowity zjadacz czasu.
OdpowiedzUsuńAle chłopaki od "Słońca Peru" się postarały tym razem. Do restauracji poszli, dobre dania zamówili, pogadali o wybornych trunkach. Reasumując pojedli, popili, deal zrobili a nie gdzieś po cmentarzach biegać:)
Szkoda tylko, że skandal wybuchł, a ten interes to jakiś spory przewał (jak zawsze zresztą). I jeszcze winny jest ten co nagrywał. Pewnie zbyt wiele nie będzie można oczekiwać, ludzie trochę pokrzyczą, może jakaś komisja, która być może coś ustali.
Oczywiście główni sprawcy nie ucierpią.
Niedziela jest. Idę się gdzieś przejść. Szkoda się denerwować.
Pozdrawiam Seaborg
Prawda Seaborg, dali czadu i niezłe przedstawienie. Szczerze mówiąc szkoda, że tego nie śledzą chłopaki od Monty Pythona, bo wtedy by mieli by pomysły na całe sezony Latającego Cyrku
Usuń@Erinti
UsuńTo wystarczy, że chłopaki od Monty Pythona przetłumaczą na angielski transmisję obrad sejmu i po kłopocie.
Pozdrawiam Seaborg
Racja, to też może być zabawne. Tudzież mogą jakieś wycinki z tzw. debaty i wypowiedzi "niezależnych dziennikarzy"
UsuńW normalnej demokracji dla ministra mówiącego (nawet po spożyciu), że jego kraj istnieje tylko teoretycznie, byłoby to końcem kariery, a dla ugrupowania politycznego powodem do klęski politycznej. Bo by tak zadecydowało społeczeństwo. A że polskie społeczeństwo jest totalnie zeszmacone, to można nadal być ministrem, nadal być pewnym wysokiego poparcia i w sumie to udawać, że nic się nie stało.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że normalnej demokracji całe towarzystwo by przepadło. Ale nie w III RP, gdzie wyjdzie, że winni są nagrywający i opozycja.
UsuńI bardzo dobrze, że nie masz czasu. Masz się wtopić w nowe środowisko, zawierać nowe przyjaźnie i się rozwijać a nie babrać w polskich sprawach. Nie po to przecież wyjechałaś do Kanady.
OdpowiedzUsuńA afera taśmowa jak to afera zamiotą po jakimś czasie tą sprawę pod dywan jak aferę hazardową i po sprawie. Wypsnęło im się parę słów i powiedzieli , co tak naprawdę myślą no cóż wytnie się.;- ) A że Polska to kraj, który istnieję teoretycznie – nie skłamali tylko powiedzieli prawdę.;-)
Wiewiórki na ulicach to musi być naprawdę fajny widok jak takie rude sympatyczne zwierzaki hasają sobie swobodnie po parku.;-)
Pozdrawiam.
No właśnie zaczynam coś nowego. I ja czuję, że zamiotą sprawę pod dywan zaś winę zrzucą na PiS. Bo przecież "nic się nie stało"
UsuńZaraz, zaraz, jakie rude? Tu (Montreal) wiewiórki są szare (ja ta), zdarzają się albinosy, raz widziałem nawet czarną.
UsuńAle fakt, że wiewiórki to jedna z pierwszych rzeczy, jakie zauważa się w miejskich parkach i okolicach. Nikt ich z kamieniami nie goni jak u nas, więc nie boją się ludzi, a co odważniejsze wyżerają orzeszki i migdały prosto z ręki.
À propos zwięrzątek miejskich, to raz widziałem oposa w nocy prawie w samym centrum. Śmietnikowe wyżeracze, ale te są bardziej płochliwe.
Pozdrawiam, Kamil
@Yrk...
Usuńdramatyzujesz... naprawdę widziałeś w Polsce scenę gonienia wiewiórki z kamieniami?... to prawda, że zwierzaki są nieraz traktowane w tym kraju na poziomie niżej wora, ale w tym centralnie przypadku?... po mojemu, to chyba przesadziłeś z metaforą...
No może przesadziłem. Ale w Berlinie też widziałem wiewiórki (rude) nie bojące się ludzi (ani psów - są tresowane i ich nie gonią). Więc co jest nie tak w Polsce?
UsuńNo,nie wiem....Polskie wiewiórki raczej też się nie boją. I podchodzą do ręki (nawet sama mam takie zdjęcie) .Mam na myśli te parkowe, uzdrowiskowe, cmentarne...To, że się znajdzie jakiś palant z kamieniem raczej nie upoważnia do uogólnienia.To tak jak by na podstawie doniesień medialnych o bandziorze katującym niemowlę twierdzić, że w Polsce tak się traktuje niemowlęta
Usuń@Yrk...
Usuńzaraz zaraz, w Polsce też w parkach wiewiórki podchodzą do ludzi, by coś "usępić" i wiele rodzin bierze orzechy, czy inne smakołyki na spacer, by dziecko miało zabawę...
natomiast z drugiej strony czasem funkcjonuje pewna ostrożność w stosunku do wiewiórek, jakoby przenosiły wściekliznę... ile w tym prawdy, ile paranoi, tego nie wiem, ale mimo to aktów agresji do wiewiórek raczej się nie widzi... w każdym razie sam się z czymś takim nie spotkałem...
prawda An-Ka. Durnie są wszędzie, ale to raczej koloryt a nie reguła
UsuńNo dobrze już dobrze. Przekonaliście mnie. Miło, że orzeszkożercy w Polsce mają się dobrze i że Polacy (w większości) ich nie gonią.
Usuń:D
Szare wiewiórki? Słyszałem że takowe są w Wielkiej Brytanii. O kanadyjskich wiem niewiele. Co do palantów z kamieniami. Pamiętam jak w Stanie Wojennym wrony i gawrony padały ofiarą "procowiczów". Taka agresja zastępcza. Gdy kilka lat temu PiS doszedł do władzy, byłem pełen obaw o los kaczek w Parku Szczęśliwickim.
OdpowiedzUsuńAle tamtym razem do eksterminacji na szczeście nie doszło. Co najwyżej dokarmiacze tytułowali zielonołbiste kaczorki per "panie prezydencie".
Kurna Maciek
Tutaj jest sporo szarych, ale są i brązowe. I ja nie widziałam by ludzie gonili kaczki. Tutaj się na przykład zostawie jedzenie dla mew
UsuńA czy ten koloryt to czasem od pory roku nie zależy ? coś mi tak w mrokach pamięci kołacze...
UsuńKaczek nie ganiali choć się tego obawiałem. Tępili WRONY ale to był czas stanu wojennego. Jedzenie dla mew? To raczej typowe dla bogatych społeczeństw. Choć i u nas zakłady spożywcze mogłyby robić ściepę odpadów rybnych czy mięsnych.
OdpowiedzUsuńKurna Maciek
Z tymi wronami to się moigło kojarzyć. Obawiam się że jakby sklepy zrobiły ściepę to by się ich o podatki czepnęli
UsuńU nas ostatnio ptaki zaczęły atakować przechodniów, a ściślej mówiąc sroki.
OdpowiedzUsuń***
"Afera taśmowa to coś porażającego. Chyba ciężko o lepszy symptom choroby toczącej Polskę" - ostatni news: Premier nie będzie odwoływał rządu, ani wyciągał konsekwencji wobec swoich ministrów. Winni sa podsłuchujący - bo chcieli destabilizacji państwa oraz dziennikarze,bo z przestęcami śmieli współpracować. A przy kielichu każdy może sobie mięsem rzucić, przecież to nie zbrodnia - udowadniał psycholog społeczny.
Czytam o kolejnych odsłonach afery i po prostu aż się nie chce wierzyć
UsuńSzare wiewiórki widziałam w Waszyngto nie i w Chicago. Jest ich sporo , chodza po ulicach , sfotografowałam je nawet przed Kongresem Stanów Zjednoczonych, ale któw nie przzzzzzzzypominam sobie.
OdpowiedzUsuńSzare wiewiórki widziałam w Waszyngtonie i w Chicago . Chodzą po ulicach , sfotografowałam je nawet przed budynkiem Kongresu Stanów Zjednoczonych. Jednak nie nawiązują kontaktu z naczelnymi.Natomiast kotów nie udało mi się spotkać Pozdrawiam serdecznie!
Ciekawa jestem czy może w mniejszych miastach są jakieś wolno żyjące koty
Usuń