Psina będzie miała pożytek i na zimę będzie jej cieplej. Pies też człowieka swoje prawa ma, a przynajmniej większy pożytek niż z słuchania dobrych rad. Jak zapewne większość z Was moi Goście odgadła pracuję w działce naukowej i jakiś czas temu zrobiłam doktorat. Obecnie wyjechałam na staż, który jak znaki na niebie i na ziemi wskazują potrwa dłużej niż rok. Zebrałam poniżej przeczytane rady jak znaleźć dobry staż, które są warte tyle co słowo honoru polityka partii rządzącej. Wytapetowanie nimi budę psu, tudzież użycie jako rozpałki na ognisko, to jedyne na co się nadają. Tak samo jak rady „soft skili coachów” i „trenerów biznesu i wizerunku” z tym, że rady są za darmo w necie zaś za zajęcia z hosztaplerami słono się płaci. Do tego z hosztaplerami uważającym wrzucanie do zdań makaronizów za oznakę wykształcenia i nowoczesności. Poniżej zestawienie najlepszych kwiatów.
1) "szukaj stażu na pół roku przed ukończeniem doktoratu".
Bzdura na resorach, bo przy rekrutacji wymagają zaświadczenia lub dyplomu doktora. Inaczej aplikować mógłby każdy. Poza tym terminy nadsyłania aplikacji są krótsze, zwykle parumiesięczne i nikt poważny nie rozmawia z kimś co może parę miesięcy się obroni. Dodatkowo sama obrona to za mało, bo nim formalności zostaną przyklepane parę tygodni minie. Szukać można, ale nawet jak się coś znajdzie wielkiego pożytku nie będzie. Spora liczba ludzi także szuka stażu i rozsądny człowiek wybiera z tego co jest a nie z tego, co kiedyś się może pojawi.
2) "skontaktuj się wcześniej z potencjalnym szefem”
Musisz wiedzieć co kogo chcesz aplikować, mieć na oku docelową instytucję itd. Nie zaszkodzi, ale i tak jak w szukaniu każdej pracy należy wysyłać CV w wiele miejsc. Ja wysłałam CV ponad 20-razy uwierzcie mi, że to niewiele, skoro na 20 CV miałam trzy rozmowy telefoniczne.
3)"Zanim się zdecydujesz pojedź do docelowej jednostki i popytaj ludzi"
Większej bzdury dawno nie słyszałam. Jak wiadomo do instytutu wpuszczą człowieka z ulicy, ignorując protokoły bezpieczeństwa i tajności. Do tego powiedzą mu że szef to świr (jeśli jest takowym) i zaznajomią z tematyką badań. I co jeszcze?
4)"W swoim CV postaraj się podać oryginale hobby, ale nie podawał nieprawdziwego bo możesz wpaść"
Zdanie jest wewnętrznie sprzeczne. Należy pisać jak wygląda sytuacja, oczywiście uwypuklając zalety, ale zmyślanie łatwo przejrzeć. Dodatkowo w normalnym miejscu nie zostanie to poczytane nikomu za zaletę (oczywiście III RP ma tyle wspólnego z normalnością co zawodnik sumo z baletem).
Co więcej jak ja bym znalazła CV debeściaka do razu bym odrzuciła, bo potrzebuję rąk do pracy a nie chodzącej autopromocji co "zajmuje się medycyną w wolnej chwili tworzy webowe aplikacje, jest biegaczem z zamiłowania i ćwiczy jogę" . Powinien taki jeszcze o walce z głodem w Afryce i o pokój na świecie wspomnieć. Znałam nieco debeściaków i debeściar, będących niczym więcej jak nadmuchanym balonikiem, którzy robili światową karierę w swojej głowie. Nie udaję, że debeściaki działają mi na nerwy jak mało kto bezsensownie marnując tlen i jazgocząc.
5) "Przygotuj się na trudne pytania, na przykład ostatni artykuł z Timesa
Jak wiemy, szefowie dużych zespołów tak się nudzą, że spędzają czas na wyszukiwaniu artykułów w Timesie by zagiąć ludzi. Dlaczego nie w Washington Post? A jeśli przypadkiem szef też lubi historię i zapyta gdzie zginął syn Piotra Wielkiego i kto najprawdopodobniej odpowiada za śmierć carewicza? Albo królową którego kraju i dlaczego nazywano Wilczycą z Francji? Nie sposób przygotować gotowej odpowiedzi na wszystko a że ktoś mówi wyuczony tekst łatwo wyczuć. Grunt by umieć wybrnąć z każdej sytuacji a do tego trzeba być kompetentnym człowiekiem a nie debeściakiem. Najbardziej wartościowi i dobrzy ludzie, o najciekawszych zainteresowaniach, najbardziej nietuzinkowi i najlepsi w swojej dziedzinie nie są debeściakami. Nie muszą gadać jak telewizyjna propaganda by pokazać swoją wielkość. To po prostu wychodzi z całokształtu.
http://demotywatory.pl/uploads/201110/1317471344_by_Jojcyk_600.jpg
Takie porady to ja bym mogła ułożyć mając lat 15, czyli nie mając zielonego pojęcia o świecie. :)
OdpowiedzUsuńKira pewnie byś powiedziała coś mądrzejszego, a te bzdury to cytaty z Nature Jobs i z wykładu faceta z Cambridge na temat rozwoju kariery.
UsuńPorady z kosmosu. Jak pracodawca chce zatrudnić fachowca to go przemagluje najpierw z fachowej wiedzy i umiejętności. Nie mam pojęcia skąd się takie kwiatki biorą. Jakieś hobby i wiedzę spoza fachu to wielu ma i jak akurat się trafi, że się przyszłemu przełożonemu spodoba to ok. To nie jest jednak wytyczna podstawowa tylko taki dodatek na wyluzowanie od nadmiaru fachu:)
OdpowiedzUsuńPłacenie za takich trenerów z takimi poradami to jakaś farsa. Ale co tam. Co nas nie zabije to nas wzmocni:)
Pozdrawiam serdecznie Seaborg
Dokładnie Seaborg. Pracodawce, nie ważne czy szuka praktykanta czy kogoś na zlecenie interesuje czy ktoś się zna na robocie. Ja jak wspomniałam wywaliłabym debeściaka od razu, bo do roboty trzeba fachowca a nie hosztaplera. A skąd porady powiedziałam Kirze.
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńRadu już nie dla mnie, ale przekażę je dzieciom- dzięki :)
Pozdrawiam mile na udany nowy tydzień :)
Nie sądzę Morgano by ktokolwiek miał pożytek z tych rad
UsuńJa jako pracodawca- staram się cos wiedzieć o zatrudnionym pracownika,ale dotyczy to wyłącznie spraw merytorycznych,związanych ściśle z pracą.Jednak tzw.dobre wrażenie plus intuicja mają dla mnie kolosalne znaczenie.Szczęśliwie mam prawie identyczne odczucia jak moja wspólniczka,mimo,że jesteśmy kompletnie odmiennymi osobowościami.Pewnie decyduje o tym jednakowy zbiór zasad.Raz postąpiłysmy wbrew intuicji i owemu dobremu wrażeniu-to była kompletna klapa
OdpowiedzUsuńI o to chodzi An-Ka, o kompetencję nie zaś o to czy ktoś ma super hobby
UsuńErinti-jasne,ale czy -jako -pracownika-oburza Cię owo dobre wrażenie i intuicja ? Pisząc o dobrym wrażeniu nie mam namysłu np chłodnej oceny wyglądu cz zestawu manier,ale cos nieuchwytnego,nie podającego się definicji, intuicyjnego,ale przecież calkowi ie nieobiektywnego
UsuńNie oburza, bo wiem, że to tak działa. Sama oceniam ludzi po pierwszym wrażeniu i prawie zawsze mam rację
Usuńprzypomina mi się instrukcja operacji chirurgicznej w domowych warunkach...
OdpowiedzUsuńpunkt 1/ wyrzucić z pokoju kota...
punkt 2,..., 5/ coś tam, coś tam...
punkt 6/ ponownie wyrzucić z pokoju kota...
punkt 7,..., 12/ coś tam, coś tam...
punkt 13/ ponownie wyrzucić z pokoju kota, tym razem na zbity pysk...
etc...
autorzy instrukcji nie przewidzieli, że domorosły chirurg może po prostu prozaicznie lubić koty lub jeszcze prozaiczniej nie ma żadnych kotów w okolicy, bo mają ważniejsze kocie sprawy na głowie... i może się odbyć ciekawa jazda... nie przechodzimy do punktu 2/, zanim nie wykonamy 1/, a na to trzeba jakiegoś kota w pokoju...
pozdrawiać :)...
dziś pytania o Kanadę nie ma, bo czekam cierpliwie...
instrukcja genialna
Usuń