Leniwe matki Katarzyny Lubnauer

Katarzyna Lubnauer nigdy nie była posłanką, z którą bym się utożsamiałam, a do partii Nowoczesna było mi daleko. W ogóle obecna, polska (i nie tylko polska) lewica jest mi odległa bowiem zamiast zajmować się walką ze społecznymi nierównościami poszli raczej w kwestie rozporkowe, promocję niekontrolowanej migracji i szaleństwo klimatyczne. Jedyną ostoją normalności na lewicy są osoby jak Leszek Miller czy Monika Jaruzelska, lecz niestety to mniejszość. Kwestia zachowania opozycji w kwestii koronawirusa to kolejna odsłona niesmacznej i chamskiej kampanii nie mającej na celu wymiany poglądów, lecz walki na wyniszczenie. Za to znalazłam smaczek kampanijny w wykonaniu posłanki Lubnauer, który pokazuje niejako dlaczego obecne feministki niespecjalnie zajmują się problemami kobiet. 

Posłanka uznała, że kobiety wychowujące w domu kilkoro dzieci winny wrócić do pracy i nie może być tak, że komuś się nie chce pracować. Jak chyba nie muszę nikomu mówić nie jestem niepracującą matką gromadki dzieci i raczej nic nie wskazuje bym kiedykolwiek zrezygnowała z pracy na rzecz spędzania całych dni w domu z dziećmi. O nie, za wiele do zrobienia i za wiele ciekawego czeka poza domem, ale to moje zdanie i nie zamierzam nikogo zmuszać by żył jak ja. Każda mama, oraz osoba mająca dość wyobraźni, wie, że przebywanie w domu z kilkorgiem dzieci to nie odpoczynek, lecz harówka dodatkowo przez mało kogo doceniana. I zacznijmy od określeń kura domowa pozbawiona ambicji czy leń. Kobiety zostają w domu z wielu powodów i to sprawa ich, ich partnerów i samych dzieci nie zaś ludzi z zewnątrz. Nikt za nas życia nie przeżyje i ostatecznie poniesiemy konsekwencje naszych wyborów. Fakt, nie pracujące zawodowo kobiety pozostaną bez emerytury, mogą mieć problem z odnalezieniem w domu jak dzieci wyjadą bo poświęciły dla nich całe życie, a teraz co robić? Ale to jeden możliwy scenariusz i na pewno wyzywając ludzi od leni nijak się do siebie nie przekona. Ze swej strony zawsze i każdej kobiecie odradzałabym rezygnację z pracy na rzecz zajmowania rodziną, ale na pewno unikała słów posłanki Lubnauer. Wspomniałabym kwestie emerytalne, konieczność uzależnienia od dochodów męża i problemy kiedy z jakiś powodów ów dochód się skończy: czy mąż odejdzie do młodszej, czy straci pracę, czy ulegnie wypadkowi. Ale ... na pewno nie nazwałabym mam kilkorga dzieci leniwymi tak en masse, bo one w gruncie rzeczy ciężko pracują ale inaczej. 

Niestety dzisiejszy feminizm nie docenia tej pracy. Ja zawsze rozumiałam feminizm jako przyznanie kobietom praw do decydowania o swoim życiu, edukacji itd. a co oznacza prawo do wybrania także i tradycyjnych ról. Tradycyjne role odmawiają kobietom prawa i szans edukacyjnych, zawodowych, rozwijania ambicji ograniczając ich świat do domu, kuchni i dzieci. Ale jeśli ktoś zmusza kobietę by oddała dzieci do żłobka, nawet jeśli chce z nimi zostać, wyzywa od leni bo pragnie żyć jak jej matka i babka czy  naprawdę nie działa tak samo. Osobiście uważam  danie kobietom praw wyborczych, edukacyjnych i do pracy za wyzwolenie i wielkie szczęście bowiem nie musiały być ograniczone do kinder, kiche, kirche. Praw, ale nie zmuszania do wybierania określonych ścieżek życiowych, bo to mi od razu przypomina niesławne "Arbeit macht frei".  Mogę tylko zgadywać co posłanka Lubnauer chciała powiedzieć, lecz nawet dziennikarz Wyborczej z linka [2] uznawał słowa posłanki o ludziach nie chcących pracować za niewłaściwe. Bo nawet jeśli chodziło o przedstawienie późniejszych problemów, to nie w taki sposób. I nie łudźmy się, nie zawsze człowiek zdobędzie zadowalającą pracę tak ambicjonalnie jak i finansowo. Co jeśli ktoś zarabia na śmieciówce 1,500? Także może zapomnieć o emeryturze, bowiem nie ma z czego odkładać. Zaś z 500+ na troje dzieci dostanie tyle samo i jeszcze zapewni zastępowalność pokoleń. Czy rozwiązaniem jest ucięcie pomocy społecznej? Moim zdaniem nie, ponieważ pomoc słabszym, mniej zaradnym jest miarą ucywilizowania. Nie, należy, paradoksalnie jak mawiała posłanka Lubnauer, przywrócić szacunek do pracy lecz nie przez piętnowanie niepracujących zawodowo matek, lecz nareszcie płacąc ludziom godnie a nie głodowe pensje za które ledwo można wiązać koniec z końcem. Kiedyś w ramach mojego cyklu "smaczków" napiszę o kosztach życia. Osobiście nie dziwię się, że kobiety wolą zostać w domu z dziećmi niż wracać na kasę w supermarkecie czy pracę na śmieciówce. Jakaż tam kariera i spełnienie? I oczywiście nie każdy może być dyrektorem, lecz zarobki winny być dostosowane do cen w danym miejscu. w Polsce niestety nie są, zaś słuchając koleżanki na temat cen w Polsce byłam zdumiona, a owo zaskoczenie nijak nie było przyjemne. 

I reasumując naprawdę nie rozumiem co posłance Lubnauer przeszkadza w tym, że pani iksińska zrezygnowała z pracy zawodowej na rzecz wychowania dzieci. Owszem, matkom niepracującym nie jest lekko lecz każdy mierzy się z jakimiś problemami. Zaś owym kobietom nie pomoże nazywając je leniami, którzy nie chcą pracować. Nie mam przekonań co do skuteczności programów aktywizujących, ale ułatwiania życia drobnym przedsiębiorcom tak. Sama widziałam dzisiaj ogłoszenie pani, mamy zajmującej domem, że chce prowadzić domowe zajęcia z angielskiego dla swoich dzieci i innych dzieci w małej grupie, zbliżonej wiekowo. Moim zdaniem to świetny pomysł: pozwala dzieciom na socjalizację, kobiecie na zarobienie paru groszy zaś innym paniom na umieszczenie dzieci w bezpiecznym środowisku. I promocja podobnych przypadków zrobi więcej i skuteczniej, niż nazywanie ludzi leniami. 

Grafika:
https://lelum.pl/wp-content/uploads/2019/08/rodzina-wielodzietna.jpg
Tekst na podstawie:
[1] https://dorzeczy.pl/kraj/131225/matki-wychowujace-kilkoro-dzieci-musza-wrocic-do-pracy-szokujace-slowa-lubnauer.html
[2]
https://www.wprost.pl/kraj/10303153/lubnauer-o-matkach-ktore-wychowuja-dzieci-i-nie-pracuja-nie-jest-to-rozsadne.html

47 komentarze:

  1. Współczesny feminizm nachalnie zaczyna promować określony tryb życia, który ma niby świadczyć o wyzwoleniu kobiety. Kobieta mająca inne podejście to zmanipulowana przez patriarchat, zacofana istota. - Pani Lubnauer jest żywym przykładem tej zerojedynkowej mentalności.

    Ponieważ te ruchy spolaryzowały się na lewicy, trudno jest zachować jakieś status quo, aczkolwiek osobiście, zamiast Moniki Jaruzelskiej wymieniłbym wśród tych rozumnych Adriana Zandberga. Lubię tego człowieka, bo myśli bardzo samodzielnie i nie bawi się w zbędne przepychanki słowne - stara się być merytoryczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejszy feminizm zapomniał co znaczy wolność wyboru, czegoś innego niż ich wizja.

      Mnie osobiście Adrian Zanberg nie odpowiada, absolutnie nie zgadzam się z pomysłem małżeństw dla związków jednopłciowych czy chęć ściągnięcia migrantów. Ludzi z pewnych kręgów kulturowych nie sposób zintegrować, nikomu to jeszcze się nie udało

      Usuń
  2. Ja jestem taką Mamą.
    Długo nie pracowałam, nie korzystałam z pomocy państwa.
    To moja i Męża decyzja, czy chcę zostać w domu i wychowywać sama dzieci, niż je męczyć i zawozić malutkie do żłobka, przedszkola.
    Dzieci były zadbane, zdrowe, szczęśliwe.
    Dziś, to mądrzy, zaradni Dorośli:)
    A 3- jka Dzieci, to nigdy nie było siedzenie i nicnierobienie, jak sadzą niektórzy!
    A ja...cóż teraz lat zbyt mało składkowych do emerytury, zdrowie nie to.
    Gdzie teraz dla mnie pomoc państwa, ZUS-u?
    Nie żałuję jednak niepracowania zawodowego i lat spędzonych z Dziećmi!
    Serdeczności zostawiam na miły nowy tydzień:)
    Dziękuję kochana za odwiedziny na moim blogu, życzliwość i miłe słowa:)
    Dziś odwiedził mnie Wnusio z rodzicami, byłam przeszczęśliwa:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Morgano, to winna być decyzja zainteresowanych co uważają za najlepsze rozwiązanie w ich sytuacji.
      I zapewne wiele pań nie żałuje pozostania z dziećmi, podobnie jak są te które żałują. Co z tego wynika? Ano, że nie ma rozwiązania pasującego każdemu,

      I Tobie życzę wszystkiego dobrego na nadchodzący tydzień

      Usuń
  3. Właściwie ma do Ciebie pretensje za tę notkę. Starannie prześledziłem wskazane przez Ciebie linki, łącznie z odsłuchaniem wideorelacji. Nie bez trudu w końcu trafiłem na pełną relację z tego wywiadu i stwierdzam, że te na wskazanych przez Ciebie portalach są zmanipulowane. Nie dowiesz się z nich, o co w tej dyskusji naprawdę chodziło, a już na pewno nie chodziło o feminizm.

    Lubnauer ma pretensje o to, że z dwóch kobiet wychowujących czwórkę dzieci, tak która jednocześnie pracuje jest w dużo gorszej sytuacji. I nie jest tak, że mówi o leniwych matkach, a o matkach, które z własnego wyboru nie chcą pracować (przy czym im tego wyboru nie odbiera). To redaktorowi nie spodobały się słowa „matki, które nie chcą pracować” i narzuca narrację, że to jest dyskryminacja tych kobiet. Nieprawda, bo przecież są matki, które faktycznie nie chcą pracować.

    Wyjaśnijmy o co chodzi Lubnauer. Matce niepracującej z czwórką dzieci gwarantuje się minimalną emeryturę. Kobieta, która pracuje i ma tą samą ilość dzieci, ponosi koszt żłobka, przedszkola i innej opieki nad dziećmi, wcale nie musi dostać większej emerytury niż ta niepracująca, bo dodatkowej emerytury za wychowywanie dzieci nie dostanie.

    Cały wywiad, niestety długi bo na różne tematy, ale ani słowa w nim o feminizmie znajdziesz tu:
    https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,25739487,poranna-rozmowa-gazeta-pl-czy-sluzba-zdrowia-powinna-byc-sprywatyzowana.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno być: mam do Ciebie pretensje za tę notkę. Przepraszam za literówkę.

      Usuń
    2. Nie ma sprawy z literówkami, cóż znalazłam kilka linków, lecz na wprost.pl był fragment z gazeta.pl żeby pokazać drugą stronę.

      Feminizm dodałam od siebie. Sprawa interesuje mnie od jakiegoś czasu i generalnie całkowicie mi nie po drodze z dzisiejszymi feministkami, między innymi dlatego, że w ramach prawa wyboru nie pozwalają kobietom wybierać tradycyjnie, albo za nie wsparcie protestujących przeciw nakazowi noszenia chusty Iranek, za ich brak sprzeciwu wobec zbrodni honoru i chorego patriarchatu religii pokoju. Zajmują się partytetami, nie zaś zapewnieniem dziewczynkom wolności od hidżabu bowiem same hidżaby promują. Czy walczą z pornografią? Czy walczą z wymuszonymi małżeństwami dziewczynek? Czy przeszkadzają im imigranckie getta? Jakoś nie bardzo. Czy walczą o więcej żłobków i przedszkoli po niższej cenie, tak by matki mogły wrócić do pracy? O zapisach do żłobków i przedszkoli słyszałam wiele w Polsce, zaś w Toronto żłobek na dziecko to koszt 2,500 dolarów miesięcznie, czyli przeciętna pensja dla wielu ludzi.

      Problem w tym, że pani Lubnauer mówiła o matkach, które nie chcą pracować (zawodowo), a prawda jest taka, że przebywanie w domu z dziećmi to też praca. Moje dzieciate koleżanki mają dwa etaty: ten w pracy i ten domowy i prawie nie mają czasu na odpoczynek, więcej niektóre mawiają, że w pracy odpoczywają.

      Ja się w pełni zgadzam z kwestiami emerytury i tego, że kobieta nie pracująca zawodowo jest w gorszej sytuacji. Sama tak uważam i w życiu bym na taki układ nie poszła. Tylko może zamiast mówić o lenistwie, może właśnie warto mówić o zagrożeniach. Czasem jedno niefortunne sformułowanie może zaszkodzić.

      Matki nie chcą pracować zawodowo z wielu powodów, ale wedle ich słów wynika z tego, że czas spędzony z dzieckiem jest zbyt cenny by go tracić. I mają do tego prawo, skoro mamy wolność wyboru w tym wolność dokonania innego wyboru niż my

      Usuń
    3. Kiedy ten link we Wprost też jest zmanipulowany. A w dodatku tekst artykułu jednostronny i nie odzwierciedlający tego, czego ów wywiad dotyczył. Zauważ, ze uwypukla się tekst redaktora, który jakby celowo przerywał wypowiedź Lubnauer, a w rzeczywistości on wprawdzie wytyka słowa o niechęci do pracy, ale Lubnauer nie mówi o lenistwie, a o braku woli do pracy, przy czym tej woli nie piętnuje. Piętnuje system, który promuje niepracowanie.

      Przekłamujesz. Gdzie to feministki czegoś zabraniają? A już szczególnie być tradycyjną matką i żoną? Wydaje mi się też, że przesadzasz z możliwościami feministek. Według mnie zabójstwem dla nich byłoby się wtrącać w religie. I tak mają z nimi na pieńku. Zaś to, co Ty byś chciała od nich, jest w gestii rzeczników praw obywatelskich. To zresztą zbyt obszerny temat, może na inną notkę? I wybacz, pani Lubnauer raczej nic nie ma do tego, co dzieje się w Kanadzie.

      Ja się z Tobą zgodzę, przebywanie z dziećmi w domu to też ciężka charówa, ale sama zauważasz, że praca na dwa etaty, to jeszcze coś gorszego. Ale w Polsce to nie matka niepracująca ma się gorzej, a pracująca, i w dodatku jest przez ową emeryturę dla matek czworga dzieci pokrzywdzona. Jeszcze raz powtórzę, pracującą matka z czwórką dzieci tej emerytury nie dostanie. I naprawdę nie wiem, co jest niefortunnego w sformułowaniu „niektóre kobiety nie chcą pracować (w domyśle – zawodowo)”. To jest li tylko stwierdzenie faktu.

      Piszesz: „wedle ich słów wynika z tego, że czas spędzony z dzieckiem jest zbyt cenny by go tracić” i nikt tego nie neguje, nawet Lubnauer. Tylko skoro to jest dobrowolny wybór, dlaczego dodatkowo nagradzany? Właściwie inaczej: dlaczego dodatkowo nie jest jednocześnie wynagradzana pracująca matka?

      Usuń
    4. Wtrace sie.

      "Sprawa interesuje mnie od jakiegoś czasu i generalnie całkowicie mi nie po drodze z dzisiejszymi feministkami, między innymi dlatego, że w ramach prawa wyboru nie pozwalają kobietom wybierać tradycyjnie, albo za nie wsparcie protestujących przeciw nakazowi noszenia chusty Iranek, za ich brak sprzeciwu wobec zbrodni honoru i chorego patriarchatu religii pokoju. "

      Ponoc nie moga i nie powinny. Czytalam razu ktoregos jakis felieton na dany temat. Feminizm w islamie musi dokonac sie na lonie tej religii, przeprowadzony przez ich wyznawcow bez mieszania sie w te sprawy zachodu. Feministki islamskie moga przygladac sie feminizmowi zachodniemu , moga czerpac z niego, ale specyfika ich religii, jako i kazdej innej, powoduje , ze to one same ( feministki islamskie) musza te sprawy na gruncie swej religii ( mentalnosci) przeprowadzic. Wpierdzielanie sie zachodu moze wszystko zepsuc. Miec calkiem odwrotny skutek.

      I jeszcze jedno mnie tutaj zaintrygowalo.
      " a prawda jest taka, że przebywanie w domu z dziećmi to też praca. Moje dzieciate koleżanki mają dwa etaty: ten w pracy i ten domowy i prawie nie mają czasu na odpoczynek, więcej niektóre mawiają, że w pracy odpoczywają. "

      Kiedy pracowalam w Polsce bylam bezdzietna. W pewnym momencie mojej pracy doszlam do takiego punktu, ze kopac i gryzc mi sie chcialo te wszystkie kolezanki mamuski, dodam od siebie : Pracujace mamuski- swiete krowy. One ze swojego statusu spolecznego: bycie zona , a w szczegolnosci matka; swiatynie robily.
      I dzialo sie u mnie w robocie cos na takiej zasadzie: Zosia nie pojedzie z dziecmi na zielona szkole bo ma robote w domu ze swoimi pociechami. Zosia w ferie nie przyjdzie na dyzur, bo ma dzieci. Zosia nie pojedzie na biwak, bo jest matka. Pani sekretarka przepisze Zosi scenariusze zajec, bo Zosia w domu ma inna robote..... U nas w szkole tak ukladnie mialy pracujace matki.
      Pamietam jak raz przezylam trudny moment z dzieciakami na tzw zielonej szkole. Wrocilam do pracy i pogadalam z dyrektorka i dyrektorem ze ja swoja dzialke co roku odwalam. Jezdze, zajmuje sie i za rok prosze ich bardzo, aby nie brali mojej osoby pod uwage przy tego typu imprezach. Po roku wchodzi dyrektorka i zaczyna, ze mam pojechac znowu z grupa dzieci na owa zielona szkole nad morze. Zwrocilam jej uwage, ze juz rok temu dalam im do zrozumienia, ze nie jestem zainteresowana i nie ja jedyna, czy tez inne bezdzietne dziewczyny, tutaj pracujemy. Niech te dzieciate wezma sobie urlop od rodziny, nie zaszkodzi im.
      W odpowiedzi uslyszalam cos takiego : "Nawet nie dyskutuj. Zbieraj manele i jazda. One maja dzieci... co ty mozesz o takim zyciu wiedziec?" Pojechalam, ale z powodu nieposiadania dzieci przerobienie w pracy doprowadzilo mnie do totalnego wyplukania magnezu z organizmu.
      Wzdryga mnie na slowa :
      "i prawie nie mają czasu na odpoczynek, więcej niektóre mawiają, że w pracy odpoczywają. "
      Pieprze to ich odpoczywanie. Teraz jestem matka i pracuje. Zawsze staralam sie aby bycie matka nie kolidowalo z praca.

      Usuń
    5. Aniu:

      W pierwszej kwestii zgodzę się z Tobą bez zastrzeżeń. Sprecyzowałaś to bardziej sensownie niż ja i oddaję Ci to bez wazeliniarstwa ;)

      W drugiej też bym się zgodził, gdyby nie pewne, drobne zresztą „ale”. Jestem przeciwny przywilejom matek pracujących, jeśli przez to dyskryminuje się nie matki. Niemniej ich sytuacja nie jest łatwa, szczególnie, gdy tych dzieci jest więcej, a najstarsze nie jest Zosią, która potrafi matkę w domu zastąpić. Oczywiście, są i takie, które starają się tę okoliczność wykorzystać, np. tak jak to opisałaś, ale skoro czasami czynisz mi zarzut uogólniania, tu go Tobie też to zarzucę. Nie wszystkie matki w ten sposób traktują pracę zawodową. Mnie, w czasach radosnego socjalizmu denerwowało coś innego, a ponieważ pracowałem na kopalni, nie dotyczyło to kobiet, a facetów. Gdy byłem kawalerem, a kiedyś byłem, niejako z urzędu nie miałem szans na urlop w okresie letnim (okres zimowy był podobny, ale mnie to już nie interesowało), gdyż pierwszeństwo mieli zawsze ojcowie dzieci w wieku szkolnym. Zmierzam do tego, że ta sytuacja jest dość skomplikowana, a wszystko zależy od punktu siedzenia.

      Usuń
    6. @ Asmo

      "W drugiej też bym się zgodził, gdyby nie pewne, drobne zresztą „ale”. Jestem przeciwny przywilejom matek pracujących, jeśli przez to dyskryminuje się nie matki."

      Polacy, choc nie tylko , caly dawny oboz socjalistyczny ( podejrzewan , ze caly) to byly przywileje. Przywileje dla kobiet ciezarnych, dla matek, dla ludzi starszych, dla inwalidow, dla policjantow, dla nauczycieli, dla gornikow etc... Wyroslismy w mentalnosci uprzywilejowywania siebie i innych.
      Tu gdzie mieszkam obecnie tego brak . Nie ma tutaj czegos takiego, jak za dawnych komunistycznych czasow w Polsce bywalo, ze powiedzmy kobiety w ciazy, inwalidzi, emeryci obslugiwani sa poza kolejnoscia. Nie ma czegos takiego jak wreczanie kwiatow pani nauczycielce na koniec roku szkolnego, aby okazac jej nasz szacunek. Nie ma czegos takiego ( nie bylo nie musieli tego stosowac) jak lepsze towary w sklepach gdzie zaopatrywali sie gornicy, bo to zawod uprzywilejowany, a wegiel to nasze zloto. Zachod tego nie zna.
      To tak na wstepie.
      Tutaj w sklepie obowiazuje kolejka. I nie ma zmiluj sie. Trudno, kazdy sie dokads spieszy. Kazdy chce szybko do domu. Przepuszcza sie w kolejce tylko taka osobe, ktora trzyma w reku ze trzy produkty. Powiedzmy maslo, chleb, mleko i jakis serek. Wtedy mozna uslyszec cos w stylu: "Niech pani prosze przejdzie do przodu, bo ja akurat musze wyrzucic kupe towaru na tasme, wiec pani w tym czasie zostanie obsluzona". Po co kogos zatrzymywac, skoro ten ktos nie zagrozi ciagnieciu sie kolejki. Szybko go obsluza i po sprawie. Jezeli ciezarna bedzie te trzy produkty trzymala w reku to ja przepuszcza, jezeli bedzie miala caly wozek, no coz- stoj jako i my:))
      W sklepach , aby kolejka szybciej sie przesuwala otwieraja jeszcze jedna dodatkowa kase, ale sa tez , w tych wiekszych marketach, miejsca szybkiej obslugi. Kasa, przy ktorej ustawiaja sie ci z mala iloscia zakupow ( powiedzmy, ze maksymalnie do 8 produktow).

      W robocie problem z urlopem wyglada tak, ze oni lubia sobie na okres urlopu wyjechac ( szukaja miejsc cieplych). Nikt bezdzietny nie pcha sie na urlop w okresie wakacji szkolnych, bo wszedzie tloczno. Hotele zapelnione. Nad hotelowym basenem trudno znalezc wolny lezak. Wszedzie drogo jak czort, bo przeciez rodzinny sezon sie rozpoczal, wiec i wyjazdy drozsze niz normalnie. Na dodatek linie lotnicze, w sezonach, lubia odwalic numer i … strajkuja. Bezdzietny na swoj urlop wybiera wrzesien, listopad… lubia luty. Tanio, pogoda u nas nie rozpieszcza, a gdzie indziej cieplutko i przyjemnie. Problem z urlopem w wakacje maja jedynie wszyscy z dziecmi, to ewentualnie oni miedzy soba moga sie poklocic i spierac, jezeli powiedzmy jest sporo osob z dzieciakami w zespole.

      Usuń
    7. Natomiast pamietam takie obrazki na studiach w Polsce wsrod studiujacych kolezanek, ktore mialy dzieci, ze kiedy nie nauczyly sie na egzamin to odgrywaly komedie. Dziecie im chorowalo, zabkowalo, plakalo, a one zestresowane, bo nocy nie przespaly i jak tu na egzamin sie przygotowac? Faceci wykladowcy dawali sie nabrac. Pamietam jednak i takie zdarzenie jak wykladowczyni od psychologi klinicznej zalatwila owe niedouczone matki. Wstawila im dwoje i wyslala do dziekana z podaniem proszacym o mozliwosc warunkowego, ponownego zdawania egzaminu w sesji jesiennej.
      - Ja tez bylam w ciazy i akurat robilam doktorat. - Mowila.- Czulam sie srednio. Znam ten bol, ale sesji nie zawalalam. Przejechaly sie, co niektore nasze damy na pani od psychologi klinicznej. . No i byl pewien przedwojenny profesor, tzn profesury dorobil sie po wojnie, ale zaczal sie chyba uczyc w systemie przedwojennym. Ten staruszek tez nie dawal sie nabierac na dzieci. "Zalozylyscie panie rodziny,a w sumie wszystkie nasze wybory to jest cos za cos. Zrezygnujcie ze studiow, jezeli jest wam za ciezko".- Tak wygladalo jego podejscie do sprawy.
      Pewnie, ze fajnie jest korzystac , ale niefajnie jest tym, ktorzy takiego korzystajacego maja pod bokiem:))
      U nas w Polsce jest jeszcze takie powiedzenie "Matka Polka". Taka matka boska rodziny. Bez niej to juz nic. Polska madonna. Sa tez przeciez matki Rosjanki, matki Francuzki, Matki Czeszki, matki Niemki… i co , robia z tego, ze pracuja i maja rodziny jakies aj- waj? Poza tym rodzina to nie tylko kobieta i dzieci, ale chyba i ojciec? Czyli niech tez zakasuje rekawy i tak sie przykalda do robot w domu, aby ta kobieta nie mowila, ze ona w pracy odpoczywa.

      Usuń
    8. Ze wszystkich uprzywilejowanych grup rozumiem tylko przywileje inwalidów. Nawet tych moich, górniczych nie rozumiałem, gdyż stale miałem na tapecie te sklepy „G”, a przecież nie ja je wymyśliłem. W dodatku z nich korzystała moja dalsza rodzina i znajomi nie związani z górnictwem, bo ileż mogłem kupić sobie pralek czy telewizorów, skoro wtedy tak się nie psuły po gwarancji jak dziś. Jedyny górniczy przywilej, który sobie ceniłem była wcześniejsza emerytura. ;)

      Ostatnio osłupiałem czekając w kolejce do lekarza. Przychodzi chora matka ze zdrowym dzieckiem, które ma owsiki w dupie, hałas niemożliwy do wytrzymania więc lekarz wzywa ją poza kolejnością. Ok, wszyscy poczuli ulgę, bo pozbyliśmy się takiego towarzystwa. Ktoś powie, że może to samotna matka i nie ma z kim dziecka zostawić. Ale ja ją znam, to sąsiadka o dwa piętra wyżej. Niech no tylko pojawią się pieniądze z 500 plus, trzy dni balangi...
      Ten schemat z taśmą przy kasie, tu już też się przyjął. Czasami się przytrafia, przepuszczają mnie nie ze względu na wiek, a za drobne zakupy.

      Motka Polka też działa mi na nerwy, ale z powodów stricte polityczno-propagandowych ;) Ten kto ten twór słowny wymyślił powinien dostać antynobla. Ze wstydem przyznam, że czasami go wykorzystuję, gdy chcę komuś dopiec. ;)

      Usuń
    9. Ha, ha, ha..., teraz zauważyłem, że komuś się mój nick nie podoba :)))

      Usuń
    10. zasuportuję zdanie Ani, że islam to nie jest problem do zajmowania się przez zachodnie /nieislamskie/ feministki, a szczególnie przez polskie, które mają na głowie miejscowy konserwatyzm zakorzeniony w katolicyzmie, aczkolwiek pewne podobieństwa do konserwatyzmu islamskiego są...
      kiedyś sformułowałem taką myśl, że wyzwalanie islamskich kobiet czołgami nie zadziała, bo islamskie kobiety pierwsze obrzucą te czołgi cocktailami Mołotowa za sprawą syndromu sztokholmskiego... co właśnie oznacza tyle, że interwencja z zewnątrz nie ma sensu, jedyne sensowne jest medialne wspieranie islamskich feministek, ale co do konkretnych rozwiązań to one same mają jedyne kompetencje, by je znaleźć i stosować...

      Usuń
    11. Plaszczyzna porozumienia w mentalnosci islamskiej jest Koran. Oni musza tam pomiedzy soba rozmawiac, nazwe to tak ogolnie, "Koranem", a nie jezykiem ( argumentami, w koncu i tak dochodzi sie do argumentow ogolnoludzkich ) i mentalnoscia swiata zachodniego.
      Nie znosze okreslenia- we wszystkim co tyczy sie stosunkow szef- podwladny - syndrom sztokholmski. One tam wychowaly sie na bazie takiej , a nie innej mentalnosci. Moze nie wszystko w tej mentalnosci im odpowiada, ale to bedzie zawsze cos bardziej im blizszego, niz styl zycia zachodu i jego myslenie.
      Znalam taka muzulmanke, ktora uwielbiala te swoje chusty na glowie, powloczyste szaty, chwalila zakaz spozywania alkoholu u muzulmanow… widziala w tym rozsadek, a w swych ciuchach styl, szyk i powabnosc ( a bywaja i takie muzulmanki, ze sie za nimi , za tym jak sie poruszaja i ja potrafie obejrzec)… ale nie chiala owa pani, aby jej facet ja bil. Swiat zachodni zas, skupia sie na powierzchownych haselkach uwolnienia owych kobiet od chust zakrywajacych ich wdzieki. Jakiz ten swiat bylby piekny ( powiedzmy to patrzac oczami przecietnie myslacego pana zachodu), gdyby te muzulmanki sie odkryly:)) Dla wieku sama zmiana odzienia wiele zalatwia. To sie stanie niewatpliwie, ale najpierw musi puscic cos innego.
      Pomimo wszystko kobiety te kochaja tych swoich tak, a nie inaczej nauczonych bycia mezczyznami, facetow, partnerow. Problem na swiecie jest w tym, ze w sumie tak swiat jest skonstruowany iz to matka jest pierwsza nauczycielka, wychowawczynia swych pociech. Trzeba nauczyc sie, drogie mamy synkow ( mowie to tez w odniesieniu do matek Polek i innych mamus) , inaczej wychowywac potomstwo plci meskiej- to duze wyzwanie dla kobiet matek. Tu moze byc poczatek zmian wszelakich. Czyli w tym wszystkim nalezy dotrzec do umyslow tamtejszych kobiet. I to moga zrobic tylko ich wlasne kobiety z ich srodowiska, rozumiejace ta mentalnosc, znajace Koran i mowiace jezykiem Koranu.
      Kiedys widzialam wlasnie jak muzulmanka ze swych facetem rozmawiala o swoich prawach mowiac w takim wlasnie stylu. Cytwala mu sury, on jej dawal kontre to ona znowu i … w sumie ow pan wymiekl. Kobiety bardzo szybko sie ksztalca. Ponoc przebijamy w tym facetow. Mowi sie, ze wyksztalcone kobiety w cywilizacji zachodniej, liczebnie przewyzszaja wyksztalconych panow.
      Mysle , ze w ksztalceniu sie lezy nasza bron.

      Usuń
    12. "islam to nie jest problem do zajmowania się przez zachodnie /nieislamskie/ feministki, a szczególnie przez polskie, które mają na głowie miejscowy konserwatyzm zakorzeniony w katolicyzmie, aczkolwiek pewne podobieństwa do konserwatyzmu islamskiego są…"

      To mnie ciutke rozbawilo.
      Oparte na faktach bedzie, zycie to taka obserwacja i roznorodnosc zdarzen, rozmaitych konfiguracji, ze owe uogolnianie nijak sie ma do wielu spraw zyciowych. Do tego, jak to w praniu wyglada.
      Ona bardzo wierzaca niewiasta. On -z wiara mu nie po drodze. Wyksztalcony, inteligentny, myslacy, argumentujacy jak naukowiec. Swietnie podwazajacy jej "prawdy wiary". Z wyksztalcenia ekonomista. Wyksztalceni ( inteligentni) ludzie , z racji na posiadane umiejetnosci dowodzenia, potrafia byc niezlymi manipulantami.
      On bral sobie za zadanie wyciagniecie zony z tego grajdola bzdurnej wiary, ona... chyba chciala go nawrocic:)) Z zalozenia ona powinna byc konserwatywna ( w sumie jest) , on zas otwartym, liberalnym, nastawionym na nowinki czlowiekiem. Ale jak to z ludzmi bywa, wspolne zycie to tez zapierdol na wspolnym podworku. W pewnych aspektach owego wspolnego bycia ze soba , mu bardzo jej konserwatyzm odpowiadal, owe pojecie rol ( rola mezczyzny, rola kobiety) etc. Gdyz on, ten wyksztalcony chcial sie w owym stadle, najnormalniej w swiecie porzadnie ustawic. Ot taka zwykla ludzka przypadlosc go dopadla, przypadlosc niezalezna ani od wieku, ani od przynaleznosci klasowej, czy poziomu wyksztalcenia.
      Chcial ow opisywany bohater wrocic po robocie do domu, wyjac piwo z lodowki, odpalic muzyke, i polec… z komorka i facebookiem:)) Ona niech mu cos tam upichci, posprzata, ogarnie zycie rodzinne i bedzie git. W takim ukladzie konserwatyzm zony mu nie przeszkadzal. Ale kiedy gadala, ze mezczyzna powinien to, albo tamto... no to jakos tak nieciekawie sie robilo w ich relacjach. Dochodzilo, jak to u wszystkich, do spiec.
      Jej lampa , juz pozno ostrzegajaca, zapalila sie, kiedy remont w domu rozpoczeli i okazalo sie, ze … no coz... w jego pojeciu wystarczylo, ze byl.. posluchal jak ow remont ma byc przeprowadzony, doradzil, poglaskal po glowce ... swoje jakby nie bylo zrobil. Dal kobiecie cos w rodzaju uczuciowego wsparcia, jak na nowoczesnego, otwartego, znajacego uczuciowosc kobiety mezczyzne przystalo. Ona zas z tego uczuciowego wsparcia mial czerpac sily do tzw. zapierdolu przy remoncie. Ogarnieicu fachowcow, sprzataniu, pamietaniu o poplaceniu rachunkow , policzeniu dudkow aby maz oszczedzac nie musial na sobie. No ogolnie, zeby finase sie zgadzaly i micha pelna byla ( dla rodziny tez) .... :))

      Usuń
    13. No i walnela ta konserwatywna laska piescia w stol, az sie piwo postawione na stole mezowi zatrzeslo i kuniec .... Niestety jak ktos nauczony jest odpowiedniego stylu zycia, to broni swego jak lew.
      Ta kosciolkowa dziewczyna bardzo swietnie rozumie przekaz feminizmu. Syna uczy robot kobiecych. Pamietam jak kupowala synkowi zabawki np.: odkurzacz , pralke , maly zestaw kucharski.... niech sie chlopczyk przyzwyczaja. Kiedys przeciez pojdzie w swiat i stanie sie partnerem jakiejs kobiety.
      Kacper wyrosl na bardzo fajnego, kulturalnego i pomocnego matce chlopaka. Choc przyklad niekonserwatywnego tatusia nie zachecal i pokazywal calkiem cos odmiennego... No, ale w takich leniwych ukladach partnerskich, kiedy partner probuje wmanipulowac, ze jezeli chodzi sie do kosciola, slucha jego nauk, to bata nie ma musi sie byc konserwa, a ja ( ten odcinajacy sie od nauk koscielnych) to dopiero KTOS, strona wychowujaca dzieci ( i majaca swiadomosc, ze zycie inaczej wyglada) musi zanegowac styl zycia partnera. :))
      Konserwatyzm mojej kumpeli w tym wszystkim polega li tylko na przywiazaniu do sakramentu malzenstwa. Nadajacy temu sakramentowi waznosc- bo przeciez parenascie lat temu cos temu facetowi obiecala przy wszystkich i chce tego dotrzymac. A milosc dla takiej konserwy, ma jeszce inny- ciut glebszy wymiar. Wymiar "na dobre i na zle". Przezywa "walke" o partnera w owym zlym. O swojego faceta, ktory bladzi w ciemnosciach. Jest leniwym, nieswiadomym ( pomimo wyksztalcenia) , niechcacym dopuscic w relacjach rodzinnych do zniam, walczacym o swa wygode czlowieczkiem.
      Faktycznie . Okropna , z tej mojej znajomej, konserwatywna laska.

      Usuń
    14. @Asmo

      Feministki wprost nie zabraniają, ale wyśmiewają kobiety chcące żyć tradycyjnie jako pozbawione ambicji kury domowe. Nie ma zakazu, ale czy takie piętnowanie innej ścieżki jest dobre?

      Co do pomagania innym kobietom, cóż dla mnie feministka wspierająca islam i walcząca z nie istniejącą islamofobią to nie feministka. Do tego wiele z nich wspiera osoby jak Linda Sarsour, która chce wprowadzenia prawa szariatu. Są ludzie chcący walczyć z tym nieludzkim systemem, należy ich wspierać, podobnie jak opowiadać po stronie Jazydek i innych ofiar ISIS, które jest kwintesencją religii proroka pedofila

      Usuń
    15. @Ania

      Pełna zgoda, że bycie matką nie powinno kolidować z pracą. Ja osobiście nie miałam podobnego problemu z koleżankami, a jedyne co zauważyłam to to, że te dzieciate wszędzie na biurku i ścianach mają zdjęcia dzieci.

      Ale to o czym piszesz, to chyba jakaś taka ogólna nieżyczliwość wobec innych ludzi, a posiadanie dzieci to pretekst.

      Usuń
    16. Nie lubie ISIS, zbrodnicza organizacja. Do Mahometa nic nie mam, nie znam czlowieka i jego nauki. Cos tam mi sie o uszy obilo, ale w takim ukladzie Jagiello, tez byl pedofilem?
      Takie kiedys czasy ponoc byly, ze stary dziad mogl z "kobieta"; ktora my we wspolczesnych czasach za dziewczynke uwazamy. Drzewiej obowiazywalo inne pojecie dojrzalosci.

      Usuń
    17. "Feministki wprost nie zabraniają, ale wyśmiewają kobiety chcące żyć tradycyjnie jako pozbawione ambicji kury domowe."
      Sympatyzuje z feministkami. A styl zycia "kury domowej" bardzo mi sie podoba. Oj , gdybym ja miala kase na zycie, nawet bym sie nie zastanawiala . Zostalabym "kura domowa" i zrobilabym doktorat, tak , dla samej siebie:)))

      Usuń
    18. @Ania

      Jagiełło nie wziął ślubu z Jadwigą kiedy miała sześć lat, nie konsumował związku jak miała dziewięć, nie kazał palić, mordować i sprzedawać w niewolę przeciwników politycznych, o ile coś mnie nie ominęło. Nie uczył by bić żonę i mordować innowierców

      Usuń
    19. Kurcze, obca jest mi ta religia, absolutnie mi z nia nie po drodze, ale .... poniewaz jej nie znam to jakos o doktrynach jej nie mowie. Czytalas "Koran"´?
      A nie mowie, bo nie lubie sama jak mi ktos nie znajacy sie na temacie wali o chrzescijanstwie. I np.: dochodzi do stwierdzen, ze po przeanalizowaniu Dziejow Apostolskich bezsprzecznie mozna stwierdzic, ze sw. Pawel byl pedalem. Nieznoszacym kobiet , zacietym facecikiem.
      O Mahomecie roznie zrodla podaja. Jedne mowia, ze konsumowal ten zwiazek kiedy jego ulubiona zona miala 9 lat, a inne, ze jak miala 12. Jagiello chyba tez juz z 12 letnia Jadwiga probowal? Na dworze krolewskim panowalo ponoc zmartwienie, ze para krolewska jeszcze dzieciecia nie ma i ze w sumie musza dlugo czekac poddani na nastepce tronu

      Usuń
    20. czytałam opracowania ludzi znających się na tej religii, podpierane cytatami. Zresztą takie kwiatki nie pozostawiają pola dla wyobraźni:

      „Bądźcie dobrzy dla kobiet, gdyż one są u was brankami(…). Jeśli one czynią nieposłuszeństwo widoczne, to pozostawiajcie je w łożach i bijcie je w sposób nieszkodliwy.” (Sahih Ibnu Huzejma, Hadis Nr 2809)


      No i kwestie choćby zbrodni bez honoru, polecam dokumenty jak "Spalona żywcem" i "ukamienowanie Sorayi M", to otwiera oczy. I poczytać biografię Mahomenta, który jest wzorem dla wyznawców swojej religii.

      Co do św. Pawła nie wiem, musiałabym poczytać ale nie łudźmy się patriarchalne religie nie są przyjazne kobietom.

      Usuń
    21. Nie jestem specjalistką od islamu, nie studiowałam tej religii, ale czytam opracowania na portalach jak euroislam.pl czy racjonalista. Poza tym widziałam zakwefione kobiety i statystyki na temat przemocy wobec kobiety związanej z tą religią

      Usuń
  4. ...miałam się odezwać ale w towarzystwie kogoś kto nazywa siebie szatanem, to nie ma najmniejszego sensu...Tęsknie za światem w którym pewnych rzeczy nie wypadało .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak uważasz, ja mam u siebie ludzi o różnych poglądach i o ile ktoś nie trolluje nie przeszkadza mi cudzy nick. Mój nick też w swoim czasie był pretekstem do nagonki, nawet jeśli mało kto wiedział co znaczy

      Usuń
  5. opieka społeczna właśnie została ucięta, co roku OPS-y otrzymują stopniowo coraz mniej pieniędzy, a w tym roku nastąpiło gwałtowne ciach: na zasiłki celowe dostały jakieś 10 - 15% sum zeszłorocznych - znam sprawę z pierwszej ręki od znajomych tam pracujących...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama wiem ile pracy trzeba włożyć w wychowanie, bo zajmowałam się (t y l k o) przez rok trzylatkiem i naprawdę cieszyłam się, że po dziesięciu godzinach mogłam wrócić do cichego i spokojnego domu. Ogarnąć całego przedszkola sobie nie wyobrażam, ale są matki z powołania, opiekujące się swoją rodziną z wielkim sercem (i poświęceniem siebie – czy ktoś to rozumie?) i na pewno nie można o nich powiedzieć "lenie".

    Ja też rozumiałam feminizm jako wyrównanie kobietom praw do np. głosowań czy dostępu do edukacji. A teraz to jest istny bałagan po prostu i nadinterpretacja tego słowa.

    Spójrzmy na tę całą sprawę z drugiej strony. Matka gromadki dzieci idzie do pracy, dzieci zostają z babcią. Matka wraca wieczorem, zmęczona, babcia ugotowała jej obiad, położyła dzieci spać i idzie do domu. Super, matka jest pracowita i ambitna. Ale czy to faktycznie zdrowy model rodziny? Że babcia nie ma już sił i wypłakuje się koleżankom?
    – sytuacja z mojego całkiem bliskiego grajdołka, celowo przytaczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez znam takie sytuacje. Uczylam dziewczyne, ktora nabawila sie uposledzenia umyslowego po szczepionce. Rodzina ta miala troje dzieci. Rodzice pracowali a babcia zajmowal sie domem. I razu ktoregos, kiedy przyszlam na lekcje indywidualne do owej uposledzonej uczennicy, babci sie poplakala przy mnie. Bo tyle z siebie daje. Robi w sumie u nich za gosposie, a corka i ziec nie okazuja wdziecznosci tylko wymagania wzrastaja.

      Nie mam nic do wyborow ludzkich, to ich wybory. Jezeli ustalaja, ze kobieta siedzi w domu i zajmuje sie dziecmi to ok, czemu nie. Jezeli jednak decyduja sie , iz oboje beda pracowac i zajmowac sie pociechami to tez ok, tyle tylko, ze i ja znam zycie od strony bycia matka i jednoszesnie pracowalam . Zycie domowe nie bylo idealnie zorganizowane. Trudno sie mowi. Czasami zalegalo pranie, czasami sprzatanie, czasami nie dalo sie przed domem ogarnac... ale nie bylo tak, ze do pracy to ja se poszlam poodpoczywac od obowiazkow domowych:)) Poza tym bylismy we dwojke i … czyli trudno kolego. Oboje weszlismy w dziecko, oboje rowno w domu zaginamy:)) U nas jest podzial obowiazkow domowych. Powoli Mloda wchodzi w grafik:))

      Usuń
    2. Obawiam się, że takich sytuacji jest na pęczki. Mam niepospolite zdanie, że matka powinna brać odpowiedzialność za swoje dzieci, a nie wycierać się innymi. Inna sprawa, kiedy chce oddać opiekę wykwalifikowanej niani (w domu czy w żłobku), nie chcę wyjść na dziwadło, matki jak chcą – oczywiście niech pracują, ale niech przy tym dadzą normalnie żyć innym. ;) W Polsce jakoś tak się dziwnie utarło, że mamy są jak te święte, trzeba chuchać, dmuchać i złego słowa o nich nie mówić. A ja mówię, bo mam powody.

      I to jest model rodziny, który widzę zawsze kiedy myślę o zdrowym domu. :)

      Usuń
    3. @Anna

      Dokładnie to ciężka praca. Miałam taką koleżankę byznesłomen wielką, co niby łączyła karierę z macierzyństwem a tak naprawdę dwie babcie zasuwały by byznesłomen się lansowała.

      Usuń
    4. Wiecie co drogie Panie... To bardzo nie fair że nie uwzględniacie roli ojców w wychowaniu i opiece nad dziećmi! To wręcz ohydny seksizm!

      Usuń
    5. Zgadzam się, rola ojca jest ważna. I dlatego każda, ale to każda decyzja winna uwzględniać matkę, ojca i dzieci . Tylko ile razy panowie dają nogę?

      Usuń
    6. @ Erinti

      "Tylko ile razy panowie dają nogę?!"

      Juz samo to okreslenie w Twoim jednym z komentarzy, ze co niektore kolezanki mowia, ze w pracy odpoczywaja, swiadczy, wedlug mnie, o tym, ze ojciec dal noge. Niekoniecznie fizycznie odchodzac od rodziny. Moze byc obecny w tym stadle fizycznie, ale nIe wspierac zony w obowiazkach: Dal noge mentalnie.

      Usuń
    7. @Ania

      Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale faktycznie może one zostawały ze wszystkim same, zwłaszcza przy małym dziecku

      Usuń
    8. Obserwuję dwie różne sytuacje w mojej rodzinie.
      Pierwsza jest taka, że biznesłomen nie ma w domu od 6 do 18, bo robi karierę za miastem (nie wiem czemu w rodzinnym mieście nie znalazła niczego), mężczyzna pomijając, że też długo pracuje, to po powrocie ogarnia dwójkę dzieci, robi obiad i sprząta. A biznesłomen wraca do domu zmęczona, zjada co jej mąż ugotował, robi sobie SPA w łazience po czy idzie spać, bo przecież mąż dzieci położy. (dzieci są w wieku przedszkolnym, wcześniej biznesłomen nie pracowała)
      Druga sytuacja... właściwie trzecia i czwarta, czyli reszta rodziny, wygląda następująco: kobieta chodzi do pracy, wraca i zajmuje się domem i dziećmi. A mąż odpoczywa, prowadzi życie towarzyskie albo rozwija hobby.

      Usuń
    9. Owszem bywa że tatuś daje nogę... pytanie brzmi ile w tym zasługi mamusi? Nie oszukujmy się ale to nie jest rzadki przypadek, że kobieta od momentu poczęcia dziecka przestaje tolerować mężczyzn w pobliżu! W mniejszym lub większym stopniu dotyka to chyba wszystkie kobiety, ale czasami przybiera objawy wręcz patologiczne - np. wymioty podczas kontaktu z męską koszulą (nie wcale nie śmierdzącą, po prostu pachnącą po męsku). To nie jest teoria - to praktyka.

      Przypadek opisany przez Annę... jak najbardziej! Ja tak miałem. Pracuję na zmiany, wiec dopołudnia to byłem ja na dzieciach, czasami przychodziła teściowa, zero hobby, zero towarzystwa, za to odkurzacz i kuchnia - trudno przeżyłem.

      Ale kolejny raz domagam się DOSTRZEŻNIA tego faktu, bo jak widzę - sporo kobiet tu komentujących takich rzeczy nie widzi! I ok. gdybym był jakimś wyjątkowym przypadkiem... ale NIE JESTEM!!!!

      Usuń
  7. Pani Katarzyna Lubnauer nigdy nie była kobietą lewicy ani żadną feministką a partia Nowoczesna nie jest partią lewicową jej liberalizm jest tylko i wyłącznie gospodarczy natomiast światopoglądowo jest to partia konserwatywna. Z resztą cała opozycja oprócz wiosny i Razem jest konserwatywna a liberalni są tylko w kwestiach gospodarczych uważając, że nie powinno być socjale a ludzie sami powinni walczyć o swą pozycje w społeczeństwie ( metody walki o przerwanie nie musza być według nich legalne …;-)))). Owszem popierali czarny protest tylko, dlatego, że kobiety protestowały przeciwko polityce rządu, ale potem i tak głosowali za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej.
    Pan Leszek Miller ani Monika Jaruzelska nie są osobami lewicy, jeśli chodzi o światopogląd. Pani Monika Jaruzleska jedzie na legendzie ojca, który ideowo był lewicowy a sama pani Monika jest kobietą mocno klerykalną z tego, co słyszałam ona była wychowywana nie przez ojca, ale przez religijną babcie stąd takie poglądy. Pan Leszek Miller owszem należy do SLD partii wywodzącej się z PZPR, ale partia SLD nigdy nie była lewicowa gospodarczo ani pro socjalna wystarczy wspomnieć, że to za rządów pana Milera zlikwidowano fundusz alimentacyjny natomiast obyczajowo konserwatywni byli zawsze. Robert Biedroń mimo związków z SLD zawsze miał problem z dostaniem się na listę. Bo SLD zawsze oficjalnie mówiło, że ich popiera a tak naprawdę nigdy ruchu LGBT nie popierali. SLD to partia męska tam jest mało kobiet i one się tam nie przebijają tak łatwo jak np. w Razem czy Wiośnie. Owszem SLD może nie jest tak skrajna liberalnie gospodarcza jak PO czy Nowoczesna przynajmniej w deklaracjach, ale jak przychodzi, co, do czego to zawsze te rozwiązania antysocjalne popierają, Czarzasrty coś próbuje zmienić w tym temacie wracać do korzeni, ale wątpię, że mu się to uda.
    Jeśli chodzi o feministki europejskie tez mi się nie podobają pewne posunięcia np. popieranie chust islamskich, popieranie wpuszczania niekontrolowane liczby imigrantów z krajów islamskich, ale jednak rozumiem je, że muszą pewne rzeczy popierać w ramach kompromisu choćby po to, aby inne ich postulaty zostały poparte. Feministki lewicowe to nie jest grupa oddzielna od lewicy, ale funkcjonująca w ramach całego środowiska lewicowego stąd takie a nie inne zachowania.
    Zgadzam się z PKanalią i Ania.,że Europejki nie mogą wyzwalać swoich islamskich sióstr one muszą się wyzwolić same my jedynie możemy je wspierać i tego wsparcia moim zdaniem jest za mało, ale głównie musimy zając się swoim konserwatyzmem, który rośnie medialnie w sile i powoli coraz bardziej będzie zabierał kobietom już wywalczone prawa najpierw takie mentalne a potem prawne,
    Ja bym natomiast miała pewien żal do kobiet konserwatywnych, bo one nic nie zmieniają, nie włączają się do rozwiązywania problemów. Mamy np. problem z opieką okołoporodową PiS te standardy zniszczył a konserwatystki milczały one tylko rzeczywiście rozkraczają nogi przed swoimi macho i nic poza tym nie mają nic do zaoferowania, żadnych rozwiązań na żadne problemy po prostu siedzą cocho a jak już coś powiedzą to krytykują feministki lewicowe, które próbują coś zmienić , ale same nie mają żadnych propozycji zmian,
    Np. feministki w Szwecji pominę temat Islamu, z którym teraz boryka się ten kraj sąfeministki lewicowe i prawicowe różnią się one tym, jakie mają sposoby rozwiązań problemów np. pornografii, prostytucji jest jakaś dyskusja. W Polsce nie ma takich kobiet po stronie prawicy no może oprócz kaji Godek, która ma pioerdolca na temat ochrony płodów i nic poza tym

    Wracając do tematu Pani Lubnauer ona po prostu nie chce w Polsce socjalu , pomocy socjalnej chce, aby kobiety szły do pracy i same na siebie i swoje dzieci zarabiały . Po prostu krytykuje trend, że kobiety rodzą dzieci z powodu 500 plus, choć nie mają warunków do tego, aby je mieć bez socjalu.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapisywałam się do Nowoczesnej, a nie do średniowiecznej"
      /Joanna Scheuring-Wielgus/...
      Nowoczesna kreowała deklaratywnie się na partię wolnościową, ale już od początku przeczyła temu w praktyce skłaniając się ku konserwatyzmowi... a określanie tej partii jako "lewicową" /cokolwiek by to miało znaczyć/ to już kompletne nieporozumienie...

      Usuń
    2. Zdrowy śmiech... dzięki! naprawdę świetny kawał Nowomodną nazywać "konserwatywną" ;)

      Usuń
    3. Julianne,

      Zgoda, że nie możemy nikogo wyzwalać na siłę. Uszczęśliwianie na siłę to gwałt, a nie o to chodzi. Co jednak mogą zrobić feministki, co potępiać Lindę Sorsur nie zaś wspierać. Walczyć z politycznym islamem, a nie bredzić o "islamofobii", wspierać islamskie feministki a nie salafitów. Walczyć z chustami na głowie, a nie nosić je w imię walki z nie istniejącą "islamofobią".

      Brak wsparcia dla LGBT to dla mnie nie wada, te środowiska od dawna chcą wymusić zachwyt dla swoim stylem życia.

      Pełna zgoda w sprawie Kai Godek, ale to przedstawicielka zygotarian a kobiety konserwatywne często nie chcą praw, nie chcą pracy a tylko powrotu tego co było

      Usuń
  8. no cóż! Świetnie pamiętam PRL - troska o robotników przejawiała się w utrzymywaniu ich w biedzie, równouprawnienie kobiet w tym że mogły one obsługiwać np. ciężkie obrabiarki (za płacę mniejszą niż mężczyźni, bo nie były w stanie sobie same ustawić obrabianego materiału, więc musiały prosić innych o pomoc).
    Obecnie tak samo jest z lewicą - Postępactwo ma na ustach "prawa" mniejszości seksualnych, czy kobiet - ale to tylko w zakresie pozwalającym na przejęcie władzy, wpływów, koryta... a między sobą (jak posłanka Mucha) - bez żenady mówi o "pedałach".

    Taka prosta prawda o tych "pochylonych, z troską..." nad czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o PRL czytałam, zaś w Toronto miałam wrażenie jakbym to przeżywała na żywo. Naprawdę jakby różne grupy przestały się o nas troszczyć i chcieć nam robić dobrze, a dali ludziom spokojnie żyć wszystkim by to wyszło na zdrowie

      Usuń