Miałam okazję słuchać ponownie jednego z moich ulubionych programów, "za, a nawet przeciw", tym razem w sprawie szkoły. Kwestie edukacyjne interesują mnie tak z zawodowego, jak i poza zawodowego a poza tym jest to kwestia, która dotyczy w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas. A jest to niewątpliwie temat ważny, o czym chyba nie muszę nikogo przekonywać. Zeszłoroczny strajk nauczycieli obserwowałam z dystansu i mogę zrozumieć irytację rodziców dzieci, które to zostały zakładnikami w rozgrywce wbrew swej woli. Nie chcę sobie nawet wyobrażać stresu maturzystów czy osób mających zdawać do liceów, którzy nie tylko na pewno przeżywali niebywałe poruszenie z powodu samego egzaminu to jeszcze nie wiadomo było czy nie będę mieć roku w plecy co jak wiemy wygląda fatalnie w CV.
Powiedzieć, że w oświacie nie dzieje się dobrze, to jak powiedzieć, że słońce wschodzi i zachodzi. Gorzej jednak przychodzi z pomysłami rozwiązania problemu, innymi niż ta czy tamta reforma była zła. Miałam szczęście uniknąć gimnazjów i całego zamieszania spowodowanego z wprowadzeniem owego nieszczęsnego pomysłu, a potem jeszcze większym chaosem likwidacyjnym. Co więcej, nie dotknęła mnie awantura związana z sześciolatkami, zaś krzyki państwa Elbanowskich słyszałam z daleka. Zadawałam sobie wówczas pytanie komu przeszkadzały zerówki przyszkolne, które właśnie adaptowały starszaki do pójścia do szkoły. Moja przyjaciółka do takowej chodziła, podobnie jak inni moi koledzy. I komu to przeszkadzało, że naraz zrobił się wielki wrzask o nazwie "ratujmy maluchy"? Nie wiem, ale pewnych decyzji w polskiej polityce nie sposób zrozumieć, co tłumaczyłam niedawno poznanemu Szwajcarowi A., który poczytawszy o polskiej polityce i rozgrywkach na linii opozycja - PiS stwierdził, że nic z tego nie rozumie. No cóż pewnych rzeczy nie sposób wyjaśnić cudzoziemcowi, bez wchodzenia w historyczne zawiłości. W każdym razie naprawdę nie wiem dlaczego najpierw likwidowano owe nieszczęsne zerówki przyszkolne, by potem robić rwetes.
W radiowej audycji powoływano się na powszechnie chwalony system skandynawski, zastanawiając czy i jak można wprowadzić ów system w Polsce. Jeden z gości, zapewne wyborca JKM, uznał, że prywatyzacja rozwiąże wszelkie problemy i rynek sam wszystko ureguluje. Wiara w niewidzialną rękę rynku najwyraźniej nie umarła w narodzie, podobnie jak przekonanie, że prywatne jest zawsze lepsze. Ja nie podzielam owej wiary, chyba za długo mieszkałam w Toronto gdzie owszem opieka zdrowotna podstawowa była z podatków (czyli tzw. darmowa), zaś wszystko więcej działało na zasadzie "będziemy cię leczyć do ostatniego dolara na koncie". Ponieważ opieka dentystyczna była prywatna czyli droga jak wszyscy diabli ludzie latali leczyć zęby w Meksyku co mogło mieć różny finał. Jeszcze w Toronto rozmawiałam z M., Polakiem, który uczył w prywatnej szkole. Poziom w szkole może i był dobry, za to pensje nauczycieli tak niskie, że prawie spadłam z krzesła. Dość rzec, że nauczyciel zarabiał tak mało, że wynająć to mógł najwyżej pokój, lub piwnicę na zadupiu. I rzecz jasna ów system nie przyciągał najlepszych jak chyba można zgadnąć..
Nie wiem jak wygląda szkolnictwo w Szwajcarii, ale słuchając radia, pomysłu na to by zamiast uczyć podstaw uczyć korzystania z telefonu, zmniejszyć liczebność klas jakoś nie wspominano na podstawowej sprawie, bynajmniej nie "cudownej" prywatyzacji. Otóż nie chodzi o to by nie zadawać prac domowych. Sama uważam, że 2-3 zadania pomogą utrwalić wiedzę, ale rzecz jasna nie 20 zadań. Zmniejszenie liczebności klas z 30 uczniów na 15 na pewno też. Zrewidowanie tego co ma trafić do postawy programowej nijak nie zaszkodzi. Te kroki nigdy jednak nas nie zbliżą do poziomu krajów skandynawskich jeśli zawód nauczyciela nie stanie się atrakcyjny. Jak długo nauczyciele będą źle zarabiać a zawód nie odzyska społecznej estymy żadne pomysły nie pomogą. Moim zdaniem największą bolączką polskiej szkoły wcale nie są owe nieszczęsne gimnazja, czy też ich likwidacja, ale właśnie selekcja negatywna do zawodu. A i tak mogę powiedzieć, że polscy uczniowie zadziwiająco dobrze sobie radzą biorąc pod uwagę warunki. Niestety nie osiągniemy poprawy przez nieustanne zmiany. I naprawdę nie przeszkadzają mi wspomniane w audycji nowele pozytywistyczne, ponieważ to ważny kawał historii. Poznanie romantycznego mistycyzmu i idei Polski jako mesjasza narodów pozwala zrozumieć różne absurdalne decyzje polityczne, wiarę w "moralne zwycięstwo" i "honor" w polityce. Lektura takiej "żony modnej" i poczytania nieco dzieł okresu przedrozbiorowego wyjaśnia skąd zapatrzenie w zagranicę, czy to Moskwę, czy Brukselę czy Waszyngton. Nie, nie usuwałabym takich pozycji z programu, ale na pewno zmniejszyła ilość szczegółów do zapamiętania, bowiem nieznajomość szczegółów etapów glikolizy nie zmieni naszego życia. Może zamiast tego warto uczyć, że kły służą do rozdrabniania pokarmu mięsnego i że ludzki przewód pokarmowy to typowy układ pokarmowy zwierzęcia wszystkożernego, nie zaś roślinożercy.
Kwestia systemu edukacji stanowiła przedmiot rozmowy z poznanymi przez stronę meetup com gdzie, co bardzo mi się podobało, przy lampce wina dyskutowaliśmy o pomysłach na uzdrowienie świata. W owej sprawie edukacji doszliśmy do wniosku, że jakby wydawać mniej na wysyłanie wojska na niepotrzebne misje na Bliski Wschód i odchudzić administrację to byłaby ładna sumka. Wiem nic oryginalnego, ale brakowało mi takich rozmów a i tam mam wrażenie, że ów skądinąd banał to i tak lepszy pomysł niż prywatyzacja i zrobienie ze wszystkiego maszynki do zarabiania pieniędzy.
Obrazek: https://g5.gazetaprawna.pl/p/_wspolne/pliki/3266000/3266984-nauczyciel-szkola.jpg
Audycja: https://www.polskieradio.pl/9/302/Artykul/2457428,Czy-zmienic-poziom-nauczania-w-szkolach
Mnie już praktycznie nic ze szkołą nie łączy, nawet wnuki. Mam trzy znajome nauczycielki, ale na temat edukacji dobrze rozmawiało mi się tylko z jedną, polonistką z gimnazjum. Po likwidacji ma problem, bo by mieć tyle godzin i kasy, co wtedy jeden etat, ma ich teraz trzy w różnych szkołach, i zero wolnego czasu. Kiedyś mogła sobie pozwolić na zajęcia pozalekcyjne, dziś nawet o tym nie myśli. A szkoda, bo sam, stary koń, uwielbiałem jej zajęcia o literaturze i dziennikarstwie.
OdpowiedzUsuńJuż nie potrafię wskazać gdzie, czytałem pewien artykuł nawiedzonego konserwatysty, że należy przywrócić prywatną naukę. Nie tylko, należy znieść obowiązek nauczania i zdać się na wolę rodziców. Nie rozumiem tej koncepcji, ale może ja jestem już za stary? Z Twoich uwag mam zastrzeżenia do proponowanych przez Ciebie lektur, ale nie wdaje się w polemikę. Na mnie ciąży pewnie zupełnie inne widzenia świata.
Takich artykułów na temat jak to prywatne szkoły są wspaniałe można znaleźć sporo. Pewnie, po co plebs ma się kształcić, arystokracja wie lepiej. Bez obaw i ja nie rozumiem konepcji z tą wolą rodziców. Super jeśli są światli, ale jak nie?
UsuńA tak z ciekawości jakie książki byś dał? Moim zdaniem romantyzm, w jakimś zakresie, pomaga zrozumieć różne pomysły nie mające wiele związku z rozsądkiem.
Optymistka ;) To nie pomysł arystokracji a skrajnie konserwatywnych ideologów, których trudno posądzić o arystokratyczne pochodzenie. Już dziś to oni kładą silny nacisk na rzekomo konstytucyjne prawo do wychowywania dzieci tylko według widzimisię rodziców, dodajmy, ściśle określonej nadrzędności i świętości rodziny nad wszelkimi aktami prawnymi. Nie mam nic do tej najmniejszej „komórki społecznej”, ale jej idealizowanie ma charakter niemal stricte rasistowski.
UsuńTrafiłaś w mój czuły punkt ;) Nie cierpię romantyzmu, jak na moje poglądy to okres daleko nieracjonalny (a wręcz irracjonalny) i oderwany od rzeczywistości. To już mi bliżej do Młodej Polski, czy okresu międzywojennego. Choć tak naprawdę to uważam, że we współczesnej literaturze polskiej, a przed wszystkim światowej, jest dostatecznie dużo pozycji zdolnych wpływać nie tylko na pozytywne cechy w kształtowaniu się kolejnych pokoleń, ale i potrafiące im zrozumieć człowieczeństwo, ze wszystkimi jego niuansami.
Nie chcę szafować tytułami, są gusta i guściki, ale do lektur obowiązkowych dodałbym na pewno „Młode lwy” Irwina Shaw, na pewno jakiś tytuł Ernesta Hemingwaya, Josepha Conrada, Michaiła Bułhakowa (Mistrz i Małgorzata). Nie chcę przesadzać z ilością.
No cóż oni się mają za arystokrację, a to czym są to już całkiem inna sprawa. Rodzice winni mieć prawa, ale nie do łamania prawa.
UsuńTeż nie przepadam za romantyzmem, bo ten okres wyrządzi wiele złego polskiej myśli. Dlatego właśnie uważam, że trochę trzeba z tego dać żeby zrozumieć różne absurdy.
Bułhakow na pewno, a i Hemingway pasuje. No i lektury winny być dobrze dobrane, a i nie powinno być ich za dużo
Prawnicy ortodoksyjnego Ordo Iuris, które ma coraz większy wpływ na polskie prawo szafują art. 48 Konstytucji: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” i tym tekstem walczy przeciw edukacji seksualnej w szkołach. Tymczasem w tym artykule Konstytucji jest jeszcze: „Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”, co ci prawnicy skrzętnie pomijają. Istnieje też wyrok TK: „Konstytucja nie może gwarantować, i nie gwarantuje, że wiedza w szkole będzie zgodna z przekonaniami rodziców”.
UsuńNie mówię, że należy milczeć o romantyzmie. Nie wiem jak jest teraz, ale mnie w szkole wmawiano, że Mickiewicz i Słowacki wielkimi poetami byli. Ale to przez nich wręcz nienawidziłem poezji, co mi ustąpiło dopiero po Szymborskiej. Do dziś przechodzą mnie ciarki na dźwięk słów mesjanizm i mistycyzm.
Ordo luris to kategoria sama w sobie, a ich pomysły jeżą mi włosy na głowie. I o ile zgadzam się, że dzieci są wychowywane przez rodziców a nie państwo to co jeśli rodzice nie spełniają warunków i chowają w sposób niezgodny z obecnym prawem?
UsuńU mnie w szkole też Mickiewicz był wieszczem narodowym więc znam ten ból. Mnie do poezji zniechęciły analizy wiersza. Mam podobne zdanie na temat mesjanizmu, lecz mesjanizm przeniknął do myśli politycznej i warto wiedzieć skąd pochodzi bakcyl szaleństwa.
Zawsze formy i metody szkolenia powinny odpowiadać na "zapotrzebowanie" kraju w którym młodzież się edukuje, z uwzględnieniem tzw. trendów światowych. Elastyczność edukacji to konieczność aktualna, kiedy zeszyty, ołówki i długopisy zastępowane są coraz wyraźniej przez "cyfrę". Problem w tym: A co się stanie jak zabraknie prądu?
OdpowiedzUsuńAno właśnie, co jak zabraknie prądy lub zasięgu? W ogóle to tak, trzeba patrzeć na potrzeby lecz nie należy kształcić tylko techniczego zdawania testów. Należy wypośrodkować potrzeby rynku, ale i pewne podstawy. Jak to zrobić? Dobre pytanie
UsuńPozwolę sobie się wtrącić. Te urządzenia mają tak, że gdy zabraknie prądu włącza się zasilanie bateryjne. Może się zdarzyć dłuższa przerwa w dostawie energii elektrycznej (jakiś kataklizm), tyle, że wtedy życie de facto zamiera, a czytać przy świeczce to zbrodnia dla oczu.
UsuńPozwolę się sobie wtrącić: Bateryjne zasilanie także wymaga prądu chociażby do jego uruchomienia.
UsuńNo właśnie baterie, czy też akumulatorek trzeba w końcu naładować
UsuńZ tym uzębieniem to słaba weryfikacja. Panda ma wielkie kły, a nie je mięsa. ;) Takich przykładów można by wiele podać.
OdpowiedzUsuńWybacz że wyłapuję tylko taki wątek poboczny, bo ze szkolnictwem aktualnie nie mam nic wspólnego i przestałam się interesować. Dodam, że do zerówki chodziłam i byłam pierwszym rocznikiem, który poszedł do gimnazjum.
Dobra uwaga, z tym, że panda wielka to własnie drapieżnik który przeszedł że tak powiem na weganizm. Musi nieustannie jeść bo trawi 25% pokarmu i dlatego zostawia ślady...
UsuńErinti - w punkt!
UsuńChcesz powiedzieć, że inne roślinożerne gatunki z dużymi kłami, też przeszły na weganizm w trakcie istnienia? Ciekawa teoria. To w takim razie goryl był mięsożerny? O_o Jelonek czubaty też był mięsożerny? O_O Pawian był mięsożerny? Kurcze, to bardzo dziwne.
Usuńpawian akurat jest wszystkożerny i zdarza mu się polować... nie wspomnę już o szympansie zwyczajnym, który poluje dość regularnie, a ma proporcjonalnie mniejsze kły od goryla i pawiana...
Usuńale tak ogólnie to wielkość kłów, ich ewolucja niekoniecznie musi być ściśle związana ze sposobem odżywiania, mogą one pełnić inne funkcje, np. obronne albo wręcz pokazowe podczas rywalizacji o samice...
na rozwój uzębienia u każdego gatunku trzeba patrzeć indywidualnie, tak w zakresie naczelnych, jak też i szerszym gatunkowo...
p.jzns :)
@Anna
UsuńMoja nauczycielka biologii mawiała, że panda przeszła na weganizm ze względu na olejki eteryczne powodujące stan odlotu że tak powiem.
@Pkanalia
UsuńZęby to jedno, ale wiele o diecie mówi budowa układu pokarmowego. Pokarm roślinny ciężej trawić i dlatego krowa i inni roślinożercy mają bardziej złożony układ pokarmowy.
A co do zębów i kwestii pokazowych racja, w końcu samiec czy to drapieżnik czy nie musi walczyć o samicę.
Kształciłem się na nauczyciela (Bożę żeś mnie przed tym ustrzegł - dzięki ci panie)więc ciut się tematem interesuję. Tym bardziej że mam dwóch synów w wieku szkolnym.
OdpowiedzUsuńCzemu dziękuję za niezostanie nauczycielem? A to proste, nie trafię do więzienia za zabicie gówniarza...
szkoła nie jest ani lepsza ani gorsza od CAŁOŚCI naszej cywilizacji, a ta się sypie,na naszych oczach odpada co raz to kolejny płat tynku, sypią się cegły, nie naprawiamy tego, zasłaniami bannerami z hasłami politycznymi, społecznymi, seksualnymi, nie widać destrukcji... ale ona wcale się nie zatrzymała. Nie naprawimy szkoły, bez naprawienia cywilizacji - a póki co jest więcej burzycieli, niż tych którzy chcieli by mieszać zaprawę i układać cegły...
Nie myślałam o tym w ten sposób, że stan szkoły o niejako barometr cywilizacji, ale wiele w tym racji. Tylko jak dokonać owej naprawy?
UsuńJa nigdy nie rozważałam kariery nauczycielskiej, nie miałam aż takiej cierpliwości.
Ja nawet dziś mam z tym problem - koleżanki i koledzy z ekip rowerowych czy pieszych czasami mają dość - jak wejdę na jakiś temat i zamiast trzech zdań np o cmentarzu wojennym z 1915 roku serwuję im wykład na temat roli Honvedów w obronie przełęczy karpackich na przełomie 1914/15 roku ;)
UsuńZ drugiej strony jak biorą klasy szkolne moich synów na terenowe zajęcia z kompasem i marszami na azymut, to zazwyczaj wszyscy są zachwyceni.
OdpowiedzUsuń...ciekawe dywagacje ale chyba na próżno bo jak stworzyć człowieka doskonałego w czasach specjalizacji. Niedawno dostaliśmy kolejną noblistkę.Genialna pisarka. Człowiek, już niekoniecznie ciekawy. Ludźmi o sterylnej wiedzy w pewnym zakresie rzeczywistości, bardzo łatwo jest manipulować i to jest dobre dla wielkich manipulatorów ale czy dobre dla ludzi.Szkoła, prócz wiedzy winna tworzyć człowieka...no tak ale tu jestem bezradna czytając o rektorze tej czy innej uczelni, który piętnuje jedne poglądy a przyzwala na odmienne- jeśli półgłowek i morderca-bo wszak taki rektor nie jest nikim więcej ,zostaje rektorem ...to jaka nadzieja dla debaty o szkolnictwie...o świecie... wszak trzeba doprowadzić do debaty ale kogo do niej zaprosić...
Witam nowego gościa!
UsuńO tak, ja widziałam w Kanadzie i USA tę specjalizację, że ktoś ma świetną wiedzę w danej dziedzinie lecz brakuje ogólnej. Taka siła robocza do zaawansowanych zadań, lecz nie mająca wiedzy ogólnej i nie zadająca pytań. Tak jest wygodniej.
nie wiem, czy reforma szkolnictwa była konieczna, za daleko jestem od tematu, ale zakładając że była, to zrobili ją ludzie pozbawieni jakichkolwiek kompetencji do tego i zamiast reformy zrobili deformę...... zresztą moim zdaniem, to nie o zmiany systemu chodziło, one były tylko przykrywką do zmian programowych, aby szkoła jak za czasów PRL stała się narzędziem indoktrynacji ideologicznej...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Pewnie chodziło właśnie o jakieś zmiany, kiedyś było homo sovietivcus, dzisiaj bezmyślny konsument nie zadający pytań, zajęty seksem a nie światem wokół. Wykształceni obywatele mogą patrzeć politykom na ręce, a to wielu przeszkadza
UsuńW Polskiej edukacji wszyscy skupiają się na rzeczach mało istotnych np. czy szkoła podstawowa ma trwać 6 lat i 3 lata gimnazjum czy 8 klas podstawówki. Szukamy modeli zachodnich szwedzkich, niemieckich itd., Ale to są takie trzymania się szkieletu edukacji zachodniej nie ma jednak głębszej reformy. Reforma ma się skupiać na tym, co dzieci się uczą, na programach nauczania, treściach, dostosować te programy do takich , jakie są na zachodzie wtedy ta Polska się dźwignie, bo będziemy mieć taką samą wiedzę, i wtedy nasza edukacja będzie bardziej uznawana na świecie.
OdpowiedzUsuńJa niedawno patrzyłam na plan studiów doktoranckich na medycynę i osłabłam jak zobaczyłam ich przedmioty głównym przedmiotami były psychologia, socjologia, filozofia no i medyczna specjalizacja, Ja nie wiem, po jakiego diabła na medycznych studiach doktoranckich uczą socjologii i filozofii, tą psychologię to jeszcze ujdzie, bo się może przydać. Jak student medycyny skupia się na nauce socjologii i filozofii to nie dziwię się, że potem to on ręki odciętej nie potrafi przyszyć. Stuidia doktoranckiej to nie kształcenie ogólnej wiedzy, ale studia pogłębiające wiedzę w danym kierunku Jeśli uczą tam ogólnych bzdur to nie ma, co się dziwić, że na zachodzie polskie wykształcenie niewiele znaczy. Nie może znaczyć wiele, bo nie daje wiedzy specjalistycznej w danym kierunku, który student wybrał, czyli nie ma wiedzy żadnej oprócz ogólnej.
Zgadzam się, że studia doktoranckie winny kłaść nacisk na wiedzę specjalistyczną. Prawda. Ale jestem przeciwnikiem skrajnej specjalizacji, tworzącej lekarza od lewego ucha i lekarza od prawego ucha, ludzi pozbawionych wiedzy ogólnej i widzących tylko swoje podwórko.
UsuńNie wiem jak połączyć konieczność specjalizacji z dobrą wiedzą ogólną. Nie jest to proste zadanie, lecz moim zdaniem jedyne słuszne. Polskie uczelnie są na dnie rankingu i dlatego niewiele znaczą. Czemu na dnie? Bo system klanowy i kolesiostwo posunięte już skrajnie wykopuje co bardziej zdolnych i przedsiębiorczych za granicę. Za granicą także są układy i ciężko się przebić, ale w Polsce ten mur beton ma się wyjątkowo dobrze
Wiedza ogólna jest ważna w szkole podstawowej i ewentualnie w średniej, ale nie na studiach nie można wiecznie kształcić się ogólnie. Wiedza ogólna w ramach kierunku wybranego, czyli student biologii rozwija się w całym obszarze nauk przyrodniczych np. medycynie, florystyce, zielarstwie itp. a student nauk technicznych w obszarze nauk ścisłych jak matematyka, fizyka, chemia może jeszcze zahaczyć o przedmioty przyrodnicze, ale nie powinien mieć żadnego przedmiotu z filozofii, socjologii czy religioznawstwa a nawet takie plany studiów kierunków ścisłych przeglądałam. ! Koszmar jakiś.
UsuńNie wspomnę już o kierunkach humanistycznych ( nie ekonomicznych) gdzie wciskają matematykę i statystykę do programu studiów, A potem efekt jest z tego taki, że inżynier nie potrafi naprawić żadnego urządzenia a lekarz ręki nie przyszyję a humanista języków za bardzo nie zna, bo musiał siedzieć nad przedmiotami nie kierunkowymi zamiast skupić się na studiach, które rzeczywiście wybrał. A te przedmioty nie kierunkowe nie są traktowane na luzie, ale często są kobyłami nie do przejścia.
Na zachodzie jest większa specjalizacja jak ktoś studiuje np. biologię to wie o tej biologii wszystko w szczegółach a jak ktoś studiuje języki to zna ich kilka a nas wieczne rozszerzanie podstawy a potem trudno być ekspertem w jakieś dziadzinie, bo się nie ma wiedzy szczegółowej. A tą wiedze szczegółową można mieć w kilku dziedzinach, bo w Europie zachodniej możesz studiować kilka kierunków np. Biologię, Antropologię i np. Architekturę Krajobrazu albo np. malarstwo w ciągu 5 lat, bo tam dostajesz się na uczelnie i wybierasz sobie kilka kierunków, które chcesz studiować w tym przedmioty . A u nas możesz wybierać tylko Jeden kierunek bez możliwości wyboru przedmiotów z góry masz narzucony plan stąd te kwiatki w stylu religioznawstwa na inżynierii środowiska …. A efekt jest taki, że za granicą stoimy słabo.
O ile wiedza jest potrzebna, to właśnie owa zachodnia specjalizacja powoduje, że ludzie nie widzą niczego poza swoją wąską dziedziną. Myślę, że trzeba to wypośrodkować: konieczność bycia dobrym w tym co się robi, ale bez ryzyka widzenia tunelowego bo można przegapić odpowiedź leżącą kawałek dalej.
UsuńAle co do programów studiów to zgoda, trzeba wiele wywalić z podstawy.