Jeden z moich wykładowców zwykłe mawiać, że statystyka to piękna nauka i użyteczne narzędzie za pomocą którego można udowodnić wszystko. Kwestia dobrania badanej próbki i metody. Powtarzam sobie powyższe oczywiste stwierdzenia po kolejnych doniesieniach jak to żeśmy się wzbogacili, bogacimy, zarobki nam rosną, czyli żyć nie umierać w tym raju. Jak kto nie dowierza, powinien włączyć odpowiednią telewizję, radiostację, poczytać odpowiednią gazetę i odwiedzić odpowiedni portal internetowy. Wszystko naraz stanie się jasne i znikną wszelkie wątpliwości. Nawet jeśli 2 miliony gospodarstw domowych żyje na granicy ubóstwa, co daje (zakładając, że mówimy o rodzinie z jednym dzieckiem ) jakieś 6 milionów osób plus 2 miliony, które już wyjechały za chlebem na Zachód, problem euro sierot jakieś 8 milionów. Całkiem duży odsetek jak na 38 milionów (21%) mieszkańców, co nie? Wedle innych wyliczeń to 10 milionów..
(http://4.s.dziennik.pl/pliki/3126000/3126780-300-227.jpg)
Ale statystycznie wciąż się bogacimy i rosną nam pensje- mawiają mądre głowy, podając ile to podobno średnio zarabia każdy z nas. Szkoda tylko, że średnia z zarobków dyrektora i pani sprzątaczki na pół etatu nie daje żadnego realnego wyobrażania o dochodach tych osób. Ale ja tam sobie mogę marudzić, ja blogowa maruda zazdroszcząca prezesom ich stołków, ale w zalinkowanym artykule zwrócono uwagę na magiczne słowo: inflacja. Tak, inflacja, która zżera wzrosty płac, o czym elegancko zapominają media propagandy sukcesu, zżera pieniądze a kontach osobistych i dodaje element realizmu do rozważań akademickich.
Tak, możemy mówić o wskaźniku X czy Y, który wzrósł o tyle czy tyle. Nie dyskutuję, że wartość +0,5% oznacza jak nic wzrost. Zgoda, coś nam wzrosło o 0,5% ale co z tego wynika? Nigdy nie można interpretować wyniku na podstawie li tylko jednej wartości, bo zwykle trzeba spojrzeć na 3-4 by coś ocenić. W przypadku analiz regresji oznacza to wartość P, R2, błąd standardowy i współczynnik aby zaczynać dyskusję na temat statystycznej użyteczności modelu a następnie określać czy w naturze jedna zmienna może wpływać na drugą. Ktoś kto opiera swoje tezy na jednej wytycznej, zgrabnie pomijając nie pasujące do teorii fakty, albo nie wie o czym mówi, lub co bardziej prawdopodobne uprawia zwyczajną agitkę licząc, że odbiorca łyknie kit i niczego nie zakwestionuje. A kiedy zakwestionuje kijem w niego i moherowym beretem.
Polacy słabiej wykształceni, pracujący na mniej eksponowanych stanowiskach będą mieli coraz ciężej. Ale także młodzi, wykształceni z wielkich miast nie mają lekko. Rozmawiałam niedawno u M. z naprawdę mądrymi absolwentkami czołowego polskiego uniwersytetu, która zasuwają znacznie dłużej niż słynne 8 godzin dziennie za 1,500 złotych. Z tego się mają utrzymać, opłacić mieszkanie i inne wydatki w stolicy. Jak? Oto dobre pytanie, na które jednak nie otrzymuję odpowiedzi, a potem zdumienie oburzenie, że ludzie po 30tce wciąż są na garnuszku rodziców. To nie lenistwo, to nie infantylizm, ale życiowa konieczność. Te dziewczyny naprawdę uczciwie pracują, ale jako świeży narybek w korporacji nie mogą liczyć na więcej. A jaka normalna matka by spała spokojnie, wiedząc, że dziecku na chleb brakuje? Ktoś powie, że można założyć firmę jednoosobową, albo we trzy iść do akademickiego preinkubatora przedsiębiorczości. Naprawdę dostaję ataku śmiechu na podobne pomysły. Nie każdy ma pomysł na biznes, nie wszędzie na rynku znajdzie się nisze, założenie firmy to nie tylko dumne bycie sobie szefem, ale też zdobywanie zleceń i utrzymywanie klientów. Jeśli człowiek nie dał się poznać w środowisku lekarskim czy prawniczym nie zdoła tego osiągnąć, bo potencjalny klient pójdzie do osoby sprawdzonej, znanej. A zdobywanie doświadczenia i szlifów, wyrobienie sobie rozpoznawalności w środowisku kosztuje sporo czasu i wymaga przeczekania chudych lat. No, ale jesteśmy coraz bogatsi. My, czyli kto?
http://gospodarka.dziennik.pl/finanse/artykuly/412401,portret-polaka-zyjacego-w-nedzy-2-mln-rodzin-ponizej-granicy-ubostwa.html
*http://wiadomosci.onet.pl/swiat/10-mln-polakow-zagrozonych-bieda-i-wykluczeniem-w-,1,5321586,wiadomosc.html
**********************ENG*****************************
‘Statistics is a wonderful and useful tool. Wisely used enable us to prove anything. It is only a matter of carefully chosen sample and method’- used to say one of my lecturers. I keep saying his words whenever I hear about how we are becoming richer and richer. We live in a paradise, don’t we? Don’t believe in a common happiness? Not a problem, the only thing to do is to turn on appropriate TV station, radio station, read appropriate newspaper and web portal. All became clear and all of our doubts will be forgotten. Two millions of families are endangered of penury, which gives us 6 million people (family + one kid), two millions of emigrants looking for a better life in a Western Europe (and euro-orphanages problem) is a eight million? Quite a lot for a 38 million nation (21%). According to other computations it is 10 million*...
(http://4.s.dziennik.pl/pliki/3126000/3126780-300-227.jpg)
‘Statistically we are now richer and richer as our salaries are gradually growind’- say experts. They even count our medium salary. Unfortunately mean computed from chairperson and cleaner working for a part-time says un nothing about their incomes. As a blog’s grumbler I may grumble. I am jealous and know nothing. However no one can ignore the magical word inflation. Yes, this inflation which is greater in value than ‘income grow’, the same inflation which is a reality element of an theoretical discussion.
Obviously we may discuss increase of X or Y coefficient. I am not going to discuss that +0,5 % is an increase not a decrease, so yes coefficient increase in +0,5 % and now what? No result might be classified as good or bad if we based on a single coefficient only. In a regression analysis for example we look at P-value, R2, standard deviation and coefficient and decide whether or not model is statistically significant. Then discussion about potential usefulness are about to begin, discussion if really variable Y might be modelled using X. Using single coefficient only, the one which is consistent with our preliminary assumptions is a mistake. No, it is a ordinary propaganda and assumption that no one will ask questions. If anyone dare attack the bastard and call him/her a “mohair beret”.
Uneducated people, working on less paid jobs are in difficult situation and situation will become worse. But also young, educated from the largest cities are not in an optimal conjuncture. While visiting M. I was talking with two really smart graduates from one of our best universities. They are spending much more than 8 hours in work. For a really hard work they are paid.... 1500 zloys. How they are suppose to pay all the monthly paying and buy anything for a food in Warsaw (2000 would be too low, with 2500 zl of monthly income person may be able to live on his own)? How? That is a question, question without an answer. But question explains why people in their thirties still need parent’s financial help . This is not a infantilism, this is life. Girls mentioned before work hard, but are new in a corporation. What mother would sleep peacefully knowing a child is in a tragical situation? ‘Establish a single-person business. Three girls may go to academic pre-incubator of a entrepreneurship’- may someone say. Such sentences make me laugh. Having a single-person business means looking for a jobs, funding special way of thinking. Someone anonymous in certain environment will do nothing. Can you, my Readers, imagine anonymous physician or lawyer successful in a such enterprise? Clients usually prefer to go to someone already known. Experience and recognition need time and practice on poor paid jobs. But we are all richer. But what does it mean we?
http://gospodarka.dziennik.pl/finanse/artykuly/412401,portret-polaka-zyjacego-w-nedzy-2-mln-rodzin-ponizej-granicy-ubostwa.html
*http://wiadomosci.onet.pl/swiat/10-mln-polakow-zagrozonych-bieda-i-wykluczeniem-w-,1,5321586,wiadomosc.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na statystykę nie mam nerwów... Przypominają mi się dwie opinie na jej temat. Wykładowca MMŻ: Nigdy nie tknąłem swojej Żony, a mój sąsiad, niestety, bije swoją codziennie. Statystycznie każdy z nas bije żonę co drugi dzień.
OdpowiedzUsuńI druga, może niekoniecznie do statystyki, ale jednak...
Wanda Półtawska rozdziera szaty przez Janem Pawłem II
'Ojcze Święty! To tragedia! Co drugi polski ksiądz ma dziecko'.
Jan Paweł II odwraca się do Dziwisza: 'No, Stasiu. Ja czy ty?'
I jeszcze wierszyk:
'Jedna noga w lodzie, a druga we wrzątku.
STATYSTYCZNIE biorąc, ciepłota w porządku'.
Doskonałe przykłady jak to działa, zaś ostatnie to nawet rymowanka wyszła. A ja dorzucę to: statystycznie pies i człowiek mają trzy nogi :-)
UsuńŁeee... W tym kraju to ciągle ktoś statystyki podmienia, a potem wychodzi, że się bogacimy :))))
OdpowiedzUsuńTu nawet nie trzeba nic podmieniać, wystarczy odpowiednio preparować pod wcześniej upatrzoną tezę
UsuńCoraz więcej osób nie jest w stanie uregulować opłat za czynsz, prąd itp., wielu rezygnuje z zakupu opału na zimę (ceny ciągle rosną, a dochody maleją), wielu chorych nie stać na wykupienie leków, że o wizycie u lekarza specjalisty nie wspomnę, coraz częstsze są sytuacje, że brakuje na chleb, że nie ma co do garnka włożyć. Bywa, że obywa się bez seryjnego samobójcy...
OdpowiedzUsuńA oligarchia kwitnie.
Zgadzam się, że tu nie trzeba seryjnego samobójcy, wystarczą płace jakie ma przeciętny człowiek, o emerytach nie mówiąc
UsuńNie każdy może założyć firmę. Zwłaszcza w Polsce, gdzie jest to zadanie karkołomne.
OdpowiedzUsuńLudzie czują się zagubieni i zaczynają tęsknić za komuną. I część mnie rozumie tych ludzi, bo mamy chyba najpaskudniejszy system z możliwych. Nie mamy wolnego rynku, który nam obiecywano. Pomoc dla ludzi biednych też jest znikoma - wystarczy wspomnieć historię dziewczyny z domu dziecka, która chciała się uczyć i osiągała sukcesy, a mimo to wyrzucono ją do rodzinnego domu pełnego patologii, bo "nie było pieniędzy". Podatki są coraz wyższe, system emerytalny chyli się ku upadkowi, majstruje się przy wolności słowa. Czy tak ma wyglądać "obalenie komuny"?
A podatki rosną i rosną. Ciekawe, gdzie one się podziewają, skoro nie mamy pieniędzy nawet na tak elementarne rzeczy, jak hospicja, czy pomoc sierotom? Oczywiście odpowiedź znam.
Szanowna Flavio.
UsuńPodatki rosną gdyż maleją wpływy (za trzeci kwartał spadek wpływów z podatku VAT o 14% - to są miliardy złotych) a wpływy maleją bo firmy uciekają w szarą strefę przed rabunkową polityką fiskalną. Jeżeli minister finansów rabuje 6mld euro z Funduszu Rezerwy Demograficznej aby pożyczyć je MFW na skandalicznie niski procent a potem z tego MFW sam pożycza na wyższy procent to powstaje pytanie czyim agentem tan człowiek jest? Już tylko lemingi myślą, że w tym kraju wszystko jest w porządku. Co do obalenia komuny to my jej nigdy nie obaliliśmy. Pozwoliliśmy się jej przepoczwarzyć w elity i oddaliśmy rekami Balcerowicza i Bieleckiego wszystko co miało jeszcze jakąś wartość i zapewniliśmy jej nietykalność. Tie Fighter
Liczą na cud, że się ułoży, to tak zwykle wychodzi Flavio.
UsuńTie Fighter obawiam się, że sprawa wygląda tak, jak to opisałeś, czyli niewesoło. Ja też mam wrażenie, że mamy przepoczwarzenie a nie zmianę
UsuńCzcigodna Erinti
OdpowiedzUsuńW PRL za rządów niejakiego Gomułki tłumaczono że ceny spadają bo wprawdzie mięso zdrożało ale lokomotywy i wyroby hutnicze mocno staniały. Ciekaw jestem kiedy (nie)rząd MAK Donalda sięgnie po takie argumenty.
Pozdrawiam nieco ponuro.
Chyba już coś takiego było jak mówiono, że spada cena elektroniki. Ale po co zmieniać dobry patent?
UsuńPanuje jak widzę dosyć spore niezrozumienie tematu przez autorkę oraz wśród komentatorów. Spróbuję więc rzucić nieco inne światło na ten temat.
OdpowiedzUsuńTo - co najbardziej spędza sen z powiek właścicielom firm (obojętnie czy produkcyjnych czy usługowych), to możliwość sprzedania swojego produktu.
Tutaj - decydującym czynnikiem jest chłonność rynku.
W przypadku "wysyłania niepokojących komunikatów", wspomniana "chłonność" kurczy się podwójnie szczególnie w sektorze dóbr nazwijmy to inne niż podstawowe.
Młodzi ludzie wściekają się na bezrobocie.
OK. Ale załóżmy hipotetyczny scenariusz.
Powstaje państwowe przedsiębiorstwo produkcji garnków emaliowanych zdolne wchłonąć 1000 młodych ludzi na stanowiska produkcyjne.
Tym ludziom trzeba będzie wypłacić najniższą pensję w wysokości 1600netto. Przedsiębiorca (tu - budżet państwa) z podatkiem i ubezpieczeniem zapłaci ca. 2800 x 1000 os. 2 800 000 zł.
Chiński garnek na rynku można kupić za 5 zł. - i na koniec pytanie:
Ile będzie musiała wynosić cena polskiego garnka z uwzględnieniem dodatkowych kosztów stałych i zmiennych (wybudowanie fabryki w kontekście amortyzacji, prąd woda, śmieci, bhp pracowników, koszty materiałów, maszyn, służb pomocniczych i administracji?, podatku etc.
Można to sobie policzyć zakładając miesięczną wydajność, ale i tak chyba widzicie Państwo w czym rzecz.
Podstawowym problemem z jakim boryka się świat, to zalew chińszczyzny na rynki.
Tej "konkurencji" nie idzie sprostać inaczej, jak tylko stworzeniem obozów pracy i harówka za miskę ryżu dziennie.
Kto na to w europie pójdzie?
Do tego wszystkiego - świat wpadł w technologiczną pułapkę. Maszyny - zastąpiły ludzi na stanowiskach pracy (chińczyków też). Zwolnieni w tym procesie ludzie - mają być poddani eutanazji?
Przeszli do miejsc nieprodukcyjnych i trzeba im jeszcze płacić pensje.
_________________________________________________________________
Z pokorą proszę wszystkich o wybaczenie tego "mentorskiego" tonu.
Nie kieruje mną brak zrozumienia dla wszystkich którym dzieje się krzywda. Ja sam - jeszcze niedawno byłem na garnuszku pomocy społecznej kiedy zdrowie wyłączyło mnie na czas jakiś z normalnej egzystencji.
Podejmując się jednak oceny tematu tak wrażliwego społecznie - pamiętać należy - że z pustego to i Salomon....
To prawda że spora część majątku Polski została zwyczajnie rozkradziona. To prawda - że pojęcie solidaryzmu społecznego jest fikcją.
Prawdą jednak jest również to, że istnieje zbyt wiele przesłanek naprawdę obiektywnych - aby obecną sytuację i kierunki działania administracji rządowej nie oceniać tak negatywnie. Zapewniam - że gdyby u władzy znalazła się dowolnie inna opcja polityczna - nie była by w stanie zrobić nic innego.
Pozdrawiam wszystkich optymistycznie!
Adamie masz rację, że nie da się przeskoczyć ograniczeń rynku, tego, że maszyna wykonuje pracę szybciej niż człowiek. Rozumiem ten mechanizm, co nie znaczy, że nie budzi się we mnie bunt, że jestem jego ofiarą.
OdpowiedzUsuńpozdrawian
Szanowny adamiegrudziński.
OdpowiedzUsuńNajwiększym problemem przedsiębiorców jest zbójecki system podatkowy i gąszcz bzdurnych przepisów, oraz wysokie koszty pracy a nie chłonność rynku. Nawet w warunkach przewagi podaży nad popytem zawsze jest możliwość odebrania fragmentu tego rynku konkurencji a decyduje o tym pomysłowość, konkurencyjność i innowacyjność.
Przedstawiony przez Ciebie hipotetyczny scenariusz budowy fabryki garnków jest wadliwy u podstaw bo przecież wiadomo, że jak państwo zacznie coś budować to mamy gotowy przepis na katastrofę bo koszty budowy będą tak olbrzymie, że projekt splajtuje zanim powstanie - ale zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy z całą pewnością zarobią. Nawet gdyby taka fabryka jakimś cudem powstała to pracowałoby w niej 1200 dyrektorów na 1000 osób na produkcji. Oczywiście wysokie kaszty pracy dopełniłyby dzieła zniszczenia jak słusznie zauważyłeś.
W warunkach rzeczywistej swobody gospodarczej polscy przedsiębiorcy znaleźliby całą gamę produktów, które nie musiałyby konkurować z chińską tandetą. Wreszcie państwa dbające o swoje wewnętrzne rynki stosują narzędzia chroniące rodzimych producentów przed nieuczciwą konkurencją.
Zapewniam Cię również, że tylko rządząca ekipa jest tak bezradna jak piszesz ponieważ przeciętny ekonomista wie, że to rozwój gospodarki napędza popyt wewnętrzny i jej tłamszenie tylko pogłębia kryzys zamiast mu przeciwdziałać. Ciągłe podnoszenie wszelkiego rodzaju danin powoduje ucieczkę firm do szarej strefy co widać wyraźnie po spadku wpływów z VAT o 14% (za 3 kwartał). Bez zielonego światła dla budownictwa oraz małych i średnich firm możemy rzeczywiście powiedzieć tylko, że z pustego to i Salomon...
Poza tym wszyscy trochę uciekliśmy od tematu, którym jest zagadnienie szeroko rozumianej statystyki.
Pozdrawiam Tie Fighter.
Szanowny - choć Anonimowy.
UsuńJakby nie patrzeć - jedno z drugim się zbiega, a mam tu na myśli podatki po jednej, a popyt po drugiej stronie.
Wysokie koszty pracy (obciążenia z tyt. podatków, zus, etc.) to mniejsze wynagrodzenia nawet dla własnych pracowników. Tu - automatycznie maleje popyt wewnętrzny.
Innowacyjność - to pojęcie z pogranicza abstrakcji. Każda bowiem jej forma istnienia to tylko kwestia czasu wyprodukowania pierwszej kopii.
Konkurencyjność, to temat rzeka - bo przedsiębiorcy dowolnego rodzaju, nie bacząc na etykę w biznesie postępują w najbardziej głupi z możliwych sposobów nie pomnie (tu posłużę się metaforą) - rozpylając gaz łzawiący - sami również narażają się na łzy w oczach.
Co do swobody gospodarczej - rzecz nie jest tak prosta. Rynek jest chłonny kierunkowo. Jeżeli ktoś chce lub musi kupować makaron - trudno będzie sprzedać mu sznurówki jako komponent zastępczy do zrobienia spagetti.
Ochrona rynków wewnętrznych?
Jesteśmy Sz.P. w UE i obowiązują nas stosowne przepisy w tym zakresie o których sporo ostatnio musiałem się uczyć w W.S.I.E.
(zapewniam - nieciekawie to wygląda).
Z tym rozwojem - sprawa też nie jest do końca tak oczywista. Istnieje bowiem pkt. krytyczny, przy którym (a raczej od którego) popyt przestaje rosnąć - co wiąże się z produkcją do magazynu, kiedy konkurencyjność nie pozwala na eksport.
Zielone światło dla budownictwa miała już Hiszpania.
Jak się to skończyło? - pozwolę sobie nie opisywać bo widzę że inteligencji Panu nie brakuje.
Czy uciekliśmy od tematu?
Rzeczywiście trochę - choć może nie do końca.
Statystyki (ich konstrukcja i ogłaszanie) to jedna z domen budowania optymizmu społecznego. Ten zaś - związany jest z popytem.
Pozdrawiam
Szanowny Adamie.
UsuńOdnośnie konkurencyjności i swobody gospodarczej powiem tylko tyle, że ten kto będzie przyrządzał to spagetti wybierze produkt tego, który zapewni mu porównywalną jakość w lepszej cenie i jeszcze opatrzy to taką reklamą, że kupujący będzie przekonany, że dostał więcej niż rzeczywiście ma. To odnośnie zabierania rynku konkurentom. Sprawdziłem empirycznie - to działa. Kiedy kilka lat temu zakładałem firmę mówiono mi, że ciągnę drzewo do lasu a tymczasem zdobyłem kawałek tego lasu i jakoś się trzymam. Co do budownictwa to w Polsce napędzało ono gospodarkę z dobrym skutkiem przez ostatnią dekadę. Dopiero Euro przetrąciło kręgosłup budowlance i wycięło z rynku kilkaset firm.
Bardzo zaintrygowało mnie to co byłeś uprzejmy napisać o ochronie rynków wewnętrznych, gdyż od jakiegoś czasu nie jestem na bieżąco. Jeżeli mógłbyś rzucić trochę światła na tą problematykę to chętnie się zapoznam. Pozdrawiam serdecznie Tie Fighter.
P.S. Proszę się do mnie nie zwracać per "Pan" możemy mówić sobie per "Ty". Tie Fighter.
Tak - ale takie coś działa na krótką metę. Prosty przykład, dzięki któremu naświetlę szerszy kontekst powiązany również z ochroną rynków.
UsuńDwa lata temu, i kolejne etapy pewnej usługi:
1. Zwykłe łożysko do koła samochodu made in china.
Możliwy maksymalny przebieg pojazdu - 5000km (choć klientowi reklama oferuje przebieg czterokrotnie większy.
2. To samo łożysko made in germany
Możliwy maksymalny przebieg pojazdu 10000km (i taki zawarty jest w reklamie)
3. Montuję łożysko(1) w aucie klienta, bo klientowi w konkurencyjnym zakładzie radzono użyć łożysko(2) za cenę 3 x większą.
4. klient przyjeżdża do mnie z reklamacją(padło). Oddaję kasę i tracę klienta który przechodzi do konkurencji i tam mu montują droższe łożysko.
5. klient przyjeżdża do konkurencji z reklamację po 2000km(wiem bo konkurencja to mój kumpel)
6. klient jedzie ostatecznie do ASO i zostawia tam swoją gotówkę.
Kilka słów o łożysku(2) made in germany.
Polityka importowo-eksportowa UE nie jest spójna. Dla tego konkretnego przypadku, nałożono anty-dampingowe restrykcje finansowe (cło), jednakże dotyczyło to importu towaru o nazwie łożysko (i tutaj konkretne modele). Nie nałożono jednak takiego cła na wózki, do budowy których w Chinach zakładano cztery takie łożyska, zaś koszt ich demontażu był na tyle niski, że na tak "odzyskanych" łożyskach Niemcy mieli jeszcze dwukrotną przebitkę. Pakowali je do pudełek z napisem made in germany, i eksportowali do Polski.
Trudno ich pomysłowi nie nadać etykietki innowacyjności. W końcu, jako pierwsi wpadli na ten pomysł. P.S. Pomysłodawcę w końcu po paru latach ukarano za oszustwo, jednak (...)
____________________________________________
Co do budowlanki (mieszkaniowej) - sprawa wygląda nieco inaczej.
Została ona "uwalona" w sposób planowy za sprawą chęci zachęcenia pt. klientów do zakupu dóbr z innego segmentu gospodarki (wynik kuluarowych rozmów z lobbystami zachodnich i azjatyckich koncernów samochodowych.). Zmieniono w tym celu politykę bankową dla deweloperów. Ci ostatni - starali się ratować pozyskując środki na budowę od przyszłych właścicieli mieszkań. Ostatecznie - to również uwalono, nakładając restrykcje na pozyskiwanie kredytów hipotecznych.
Co do budowlanki (drogowej) - zadziałało kilka czynników. Unijna polityka uczestnictwa w przetargach, nasza rodzima polityka konstrukcji przetargów, wywłaszceniówka, etc. etc. To temat rzeka i nie pora aby o tym mówić.
Pozdrawiam ;)
Jak bardzo innowacyjny jest polski przemysł? Jaką liczbę patentów zgłaszają rocznie polskie firmy/ i Polacy/ w porównaniu z firmami/ osobami z zachodu Europy (a nawet z Czech, czy Słowenii)?
OdpowiedzUsuńI pytaniem na pytanie "kto jest coraz bogatszy?": Jak wyglądała w ostatnich latach dynamika sprzedaży produktów luksusowych w Polsce?
Poproszę o uczciwe odpowiedzi.
Antydogmatyk
Polityka "patentowa" w Polsce?
UsuńTragedia! Średni czas oczekiwania na przyznanie patentu to 5 lat.
W tym czasie - innowacyjność jest równa prehistorii.
Innowacyjność? Antydogmatyku to u nas nieomal słowo ze słownika języków obcych.
UsuńAdamie z ust mi to wyjąłeś
UsuńW europejskim urzędzie patentowym to niecałe 4 lata. Mimo tego co roku składanych jest tysiące wniosków z państw zachodnich. A z Polski?
UsuńCo z pytaniem nr 2?
Antydogmatyk
Przepraszam za błędy w składni. Spieszę się.
UsuńAnydogmatyk
Nie znam statystyk sprzedaży dóbr luksusowych,zresztą nawet jeśli rosną to co? Mnie bardziej interesuje sytuacja przeciętego człowieka jak ja.
UsuńRosną. Bogaci się grupa najbogatszych Polaków. Sytuacja przeciętnego człowieka nie ulega poprawie.
UsuńAntydogmatyk
Tak właśnie myślałam Antydogmatyku. Czyli rośnie rozwarstwienie społeczeństwa, bogaci są coraz bogatsi zaś biedni coraz biedniejsi. A mnie bliżej do tych drugich.
UsuńAntydogmatyk 4 grudnia 2012 22:21
UsuńŻeby odpowiedzieć na to pytanie (czas rejestracji wniosku), proszę uzmysłowić sobie skalę. Wnioski z 25 państw i z jednego.
Tak więc 4 lata proszę podzielić przez 25 i wyjdzie Panu nie 5 lat, a 48mies / 25 = ca 2 miesiące.
Co z Polski?
Polskie ośrodki naukowe, i subwencje finansowe dla nich, a takie same ośrodki w UE po za Polską. Powinno to Panu coś uzmysłowić.
Niepokoi mnie pańska retoryka. Żąda Pan wręcz udzielenia odpowiedzi na pytanie nr2.
A może sam Pan sobie znajdzie i przedstawi wnioski?
errata: 27 a nie 25 państw UE
Usuń@Adam
OdpowiedzUsuńProszę porównać liczbę przyznawanych patentów w poszczególnych państwach w skali jednego roku. Co do zależności innowacyjności od nakładów na ośrodki naukowe, oczywiście zgadzam się.
Co do pytania nr 2, było ono zadane bardziej pod kątem pytania Erinti, niż Pana wypowiedzi. Odpowiedź znam od dawna - wartość tego rynku rośnie. Grupa najzamożniejszych osób (niewiele ponad pół miliona osób) kupuje większość tych produktów.
Antydogmatyk
PS. Przy delikatnym wzroście liczby osób należących do grupy osób najbogatszych (tj. tych, których miesięczny dochód brutto przekracza 7,1 tyś. zł. na osobę; vide raporty KPMG) jednocześnie od 2010, po okresie stabilizacji, wyraźnie wzrosła liczba osób żyjących poniżej granicy skrajnego ubóstwa (dane GUS). Zagrożenie ubóstwem ustawowym teoretycznie spada, ale GUS tłumaczy dlaczego tak jest / brak zmiany nominalnej wartości granicy ubóstwa ustawowego od 2006 roku/ - faktycznie również wzrosło w latach 2010-2011 i w 2011 wyniosło ponad 11%.
UsuńPowyższe dane pokazują pewne niepokojące tendencje z ostatnich lat/ chociaż nie wszystkie/ dotyczące realnego rozwarstwienia.
I właśnie w P.S. zawarł Pan sedno poprzednich wypowiedzi.
UsuńMotorem gospodarczym państwa nie jest owe "niewiele ponad pół miliona osób", ale strefa średnia zawierająca w sobie małe i mikro przedsiębiorstwa. To właśnie ona kurczy się w tej chwili najbardziej zubażając brakiem płaconych przez się podatków ogólny PKB.
Ogólnym problemem nie tylko Polski ale całej UE jest to, że równoważenie wpływów z malejących przychodów budżetu po stronie produkcyjnej, kompensuje się wzrostem podatku VAT po stronie nabywców. To zaś - skutkuje obniżeniem popytu zwłaszcza rynku wewnętrznego w zamkniętej pętli z dodatnim sprzężeniem zwrotnym prowadzącym wprost w ramiona katastrofy.
Granice ubóstwa podtrzymywane są sztucznie i nie bez powodu, przy czym o wiele mniej istotnym argumentem jest tu znaczenie wizerunku Polski na arenie międzynarodowej - a o wiele bardziej fakt, iż liczba ludności zakwalifikowana do otrzymania świadczeń z ośrodków pomocy społecznej rozłożyła by system na łopatki.
"niepokojące tendencje" jak to Pan określa - to nieusprawiedliwiony niczym eufemizm co do zjawiska którego znaczenie, w coraz większym stopniu powoduje że już w niedługim czasie nie potrzebne nam będą firmy oczyszczania miasta - bo ich miejsce zajmą żebracy skutecznie zagospodarowując to - co jeszcze wczoraj traktowane być mogło jako "nieprzydatne".
Istnieje wiele rodzajów inflacji - lecz ta, która niszczy w tej chwili naszą gospodarkę ma charakter koszto-pochodny po stronie wytwórczej - czyli najgorszy z możliwych. Wzrost kosztów wytworzenia (towaru/usługi) po stronie kosztów stałych przedsiębiorstwa powoduje redukcję wpływów z tytułu podatku dochodowego - przez co ludność zatrudniona w sferze budżetowej, odczuwa to najboleśniej. Stąd właśnie niesamowite parcie na prywatyzację czego tylko się da. Tutaj zaś pojawia się bariera w postaci kurczącej się strefy średniej - niezdolnej do wchłonięcia tego dobra.
Temat rzeka - i z racji formy komentarza raczej nie do dokończenia w tym wyrazie.
Statystyką statystką, ale jak się nią posługuje do też trzeba coś na jej temat wiedzieć. Dlatego gdy podajemy średnie wynagrodzenie to należałoby powiedzieć, że wynosi ono tyle, a tyle przy założeniu, ze wszyscy zarabiamy tak samo. Niby mała rzecz, a robi różnicę, bo jak wiadomo tak nie jest. Sama średnia ma zastosowanie teoretyczne, nie praktyczne. I dlatego nie utożsamiałbym średniej z całą statystyką. Aby te pomiary były wiarygodne powinno się podawać jeszcze odchylenie standardowe, co daje większą czytelność wyników. No i mediana do tego by nie zaszkodziła. O qwartylach i percentylach to nawet nie śmiem marzyć.
OdpowiedzUsuńI popieram postulat, aby zawsze wraz ze wzrostem wynagrodzeń badać to jak wpływa na nie inflacja. Ale to kolejne marzenia ściętej głowy. Tak nasz wspaniały zielonowysparski postęp nie wyglądałby już tak ślicznie.
Widzę też, że wywiązała się tu ciekawa dyskusja o gospodarce. Od siebie w sprawie tego jak państwo traktuje przedsiębiorców przypomnę o tym, ze ostatnio wyciekła lista 1000 znanych biznesmenów, których inwigilowała prokuratura. To chyba nie wymaga głębszego komentarza, nieprawdaż?
Piotrze, oni specjalnie podają wyłącznie średnią, wiedząc, że przeciętny człowiek o kwartylach i przedziałach ufności nawet nie słyszał, nie wie, że średnia ma zastosowanie do danych parametrycznych. Stąd tak to działa.
UsuńWiele zależy od tego, kogo się bierze pod uwagę w obliczeniach. I tak firma Sedlak&Sedlak przeprowadza ogólnopolskie badanie wynagrodzeń, w którym 70% uczestników to ludzie młodzi, a prawie 80% to osoby z wykształceniem wyższym. Dużą część badanych stanowią wykwalifikowani specjaliści, mediana wynagrodzenia całkowitego wynosi blisko 4000 zł. Ale po wzięciu pod uwagę tylko pracowników szeregowych zatrudnionych w różnych branżach, nagle wychodzi zaledwie 2500 zł.
UsuńOprócz odchylenia standardowego i kwartyli obliczałbym jeszcze kurtozę;)
Antydogmatyk
Masz rację Antydogmatyk, odpowiedni dobór próbki do badania to podstawa, aby udowodnić tezę. Wówczas należy podać szczegółowo gdzie przeprowadzano badania, ale wówczas nie można by tego na ogół społeczeństwa
Usuń